Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 8/10 grafika: 7/10
fabuła: 6/10 muzyka: 8/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 15 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,00

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 253
Średnia: 7,21
σ=1,34

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Szyszka)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Tales of the Abyss

zrzutka

Świat jest melodią wygrywaną przez orkiestrę życia, a my jesteśmy tylko częścią wielkiej partytury. Co się stanie, gdy instrumenty postanowią zagrać własną melodię?

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Wyobraźmy sobie świat, który jest jedną wielką melodią, przeogromnym koncertem, na który składa się cały ogrom wszelkiego istnienia. Wyobraźmy sobie niesamowicie skomplikowaną partyturę, gdzie zapisane zostały losy każdego człowieka od narodzin do śmierci, partyturę całego świata, od momentu jego powstania aż do nieuchronnego końca. A na koniec – wyobraźmy sobie, jak wyglądałby ów świat, gdyby ktoś potrafił owa partyturę przeczytać i zapisać…

Dawno, dawno temu, wieszczka Yulia odczytała partyturę całego świata, przepowiadając tym samym przyszłość. Całość zapisu umieściła na olbrzymich głazach, z których każdy mógł, wedle woli, odczytać zarówno swoją, jak i cudzą przyszłość, władcy mogli podejmować mądre decyzje, a prosty człowiek był w stanie przygotować się na najgorsze. Nie trwało długo, a owe kamienie stały się kością niezgody i doprowadziły do wielu wojen. Yulia, aby zapobiec katastrofie, umieściła rozbite kamienie na orbicie, gdzie krążą, unoszone przez Planet Storm, strumień energii z serca planety. Od czasu do czasu jednak część zapisu spada na ziemię, powodując wyniszczające wojny.

W wyniku owych wojen ukształtował się świat, w którym istnieją dwa dominujące kraje: cesarstwo Malkuth oraz królestwo Kimlaska – Lavendier, jak również neutralne państwo religijne z siedzibą w Daath. Tym ostatnim rządzi Zakon Lorelai, na którego czele stoi fonmaster. Zakon zajmuje się corocznym odczytywaniem Partytury dla poszczególnych ludzi, ma również absolutne pierwszeństwo, jeśli chodzi o odczytywanie zapisu pozostawionego przez Yulię. Dwa mocarstwa nieustannie toczą ze sobą wojny, w tym ostatnią, w wyniku której została zrównana z ziemią wyspa – księstwo Hod. W chwili obecnej trwa coś w rodzaju kruchego zawieszenia broni.

Tak właśnie wygląda świat, w którym przyszło żyć bohaterom anime nakręconego na podstawie gry fabularnej Tales of the Abyss. Świat bezpieczny, przewidywalny i spokojny – przynajmniej dla głównego bohatera, Luke'a. Młody szlachcic, rozpieszczony do granic możliwości, żyje słodkim, beztroskim życiem, zamknięty w wielkiej rodzinnej posiadłości. Zamknięcie mu nie przeszkadza, jako że nie zna innego życia – w wieku siedmiu lat został porwany przez siły wrogiego państwa, w wyniku czego stracił całkowicie pamięć. Owszem, ma do dyspozycji służących, ma też śliczną narzeczoną, Natalię, następczynię tronu, ale najbardziej kocha lekcje szermierki ze swoim mistrzem, Vanem, jedyną osobą, która traktuje go jak dorosłego. I właśnie podczas jednej z lekcji do posiadłości włamuje się piękna fonistka, magiczka imieniem Tear, która niespodziewanie atakuje Vana. Luke staje w obronie mistrza… i w wyniku magicznego rezonansu obydwoje z dziewczyną lądują na drugim końcu świata. A to dopiero początek przygody.

Po kolei pojawiają się dalsze postacie, wszystkie nietuzinkowe i skrywające niejedną tajemnicę – cyniczny dowódca wrogich sił zbrojnych Jade, łagodny fonmaster Ion wraz z ochraniającą go młodziutką Anise, do drużyny dołącza Guy, przyjaciel­‑służący Luke'a, a także przedsiębiorcza księżniczka Natalia. Nieznośny, rozpieszczony Luke wszystkim sprawia masę kłopotów, głównie dlatego, że nie ma kompletnie pojęcia o świecie zewnętrznym, a wszystkie problemy rozwiązuje idąc po linii najmniejszego oporu. Nie słucha nikogo, z wyjątkiem swojego mistrza, co doprowadza ostatecznie do katastrofy, w wyniku której ginie wielu ludzi. Ponadto pojawia się Ash, mroczny i zgorzkniały młodzieniec, bliźniaczo podobny do Luke’a… Tajemnica goni tajemnicę, trudno określić, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem, wyłaniająca się powoli straszna prawda o strukturze i budowie świata, zakazane technologie, mroczna przeszłość i niejasna przyszłość – to główne atuty fabuły.

Od strony technicznej nie można mieć większych zastrzeżeń. Owszem, zdarzają się odcinki rysowane gorzej (widać wyraźny spadek jakości kreski w miarę postępu serii), ale są też odcinki zachwycające dynamiką i urodą – zarówno postaci, jak i tła. Od strony muzycznej… Cóż, Motoi Sakuraba, czyli kawałek porządnej roboty. Gracze rozpoznają znajome fragmenty, a nowy widz ucieszy ucho. Szczególnie przyjemna jest piosenka w ślicznie narysowanej czołówce, zapada w pamięć i ma się ochotę nucić ją w autobusie (przyznaję, jest to jedna z nielicznych serii, w których oglądałam czołówkę za każdym razem).

Niestety – z ekranizacjami gier różnie bywa, a w większości przypadków nie należy spodziewać się czegoś wyjątkowego – ot, parę odcinków, które fanów gry zachwycą, a reszta spojrzy na nie kątem oka i być może zainteresuje się na tyle, żeby po ową grę sięgnąć, ale same anime ich nie „zakręci”. Podobne przedsięwzięcia nieodmiennie powodują u mnie gęsią skórkę, bynajmniej nie z przejęcia. Jak twórcy anime mogą zakładać, że w czterech­‑pięciu odcinkach zmieszczą fabułę, której przebrnięcie zajmuje w najlepszym przypadku kilkanaście godzin? Przyznaję bez bicia, że po Tales of the Abyss spodziewałam się czegoś więcej, głównie z powodu liczby odcinków. Tym bardziej że jestem wielką fanką gry i od zawsze twierdziłam, że jest idealna do ekranizacji, głównie ze względu na niezwykłą ilość animowanych scenek fabularnych i uroczy humor. Niestety – najwyraźniej twórcy nie potrafili się zdecydować, czy zmieścić wszystkie smaczki fabularne, czy raczej skoncentrować się na fabule. Niepotrzebnie przedłużane fragmenty i wyjątkowo po macoszemu traktowane walki, jak również wyraźne pogorszenie jakości rysunków i animacji też mocno zaniżają ocenę całego anime. Gdzieś po drodze zniknęło to cudowne uczucie tajemnicy, niepewności. Nagłe zwroty akcji, przy których podczas gry siedziałam do rana, żeby tylko się dowiedzieć, o co naprawdę chodzi, wypadły jakoś blado i krótko, tak jakby twórcy założyli z góry, że „odcinek na osobę i ani minuty więcej”, co sprawia, że fascynujący i skomplikowany wątek Guy'a dostał tyle samo czasu, co nudny wątek Anise (no dobra, przyznam, wolę poznać lepiej faceta niż lolitkowatą dziewuszkę). Walka z głównym antagonistą trwa parę minut i jest jedynie okazją do pokazania ładnych animacji ciosów specjalnych postaci, a sam wstęp do głównej fabuły trwa osiem odcinków. Osiem! To potrafi znużyć osoby, które nie są fanami gry, a nawet samych fanów. Gdzie dynamika, gdzie wartka akcja, gdzie przejmowanie się losami postaci, gdzie napięcie?

Szkoda trochę. Nie mówię, że to było złe anime, ale mogło by być lepsze, szczególnie że sama konstrukcja świata, tajemnice postaci, trudność w określeniu co jest dobre, a co złe – to wszystko już było, widziałam to, grałam, wzruszałam się do łez. Duży plus za niezwykle dynamiczną piosenkę tytułową, ze śliczną animacją. Ha, za oryginalną obsadę rewelacyjnych seiyuu, zwłaszcza Chihiro Suzukiego, seiyuu Luke'a i Asha, który nie tylko potrafi oddać głosem charakter dwóch różnych postaci, ale także wymodelować poszczególne zmiany w nich zachodzące.

Komu polecam? Przede wszystkim fanom gry, jak również każdej osobie, która ma ochotę na lekkie, niezobowiązujące anime w klimacie fantasy, ze ślicznymi dziewczętami i przystojnymi facetami o ładnych głosach. Ocena 7/10, za grę seiyuu i ogólny sentyment do fabuły.

Szyszka, 24 maja 2009

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Bandai Visual, Namco, Sunrise
Autor: Bandai Namco Games
Projekt: Jun'ya Ishigaki, Kousuke Fujishima, Yoshihito Hishinuma
Reżyser: Kenji Kodama
Scenariusz: Akemi Omode
Muzyka: Motoi Sakuraba