Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
grafika: 8/10
muzyka: 7/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 8 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,12

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 217
Średnia: 7,76
σ=1,27

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Avellana)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Zoku Sayonara Zetsubou Sensei

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2008
Czas trwania: 13×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Sayonara Zetsubou Sensei Extreme
  • 俗・さよなら絶望先生
zrzutka

Satyry na wszystko, co tylko możliwe, ciąg dalszy. Jakie jeszcze dziwadła skrywa klasa Nozomu Itoshikiego?

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

W stosunku do pierwszej serii nie nastąpiły poważniejsze zmiany. To zdanie właściwie powinno wystarczyć wszystkim, którzy choćby przelotnie mieli do czynienia z poprzednią częścią opowieści o nauczycielu, będącym mistrzem negatywnego myślenia. Jeśli ktoś był zachwycony groteskową i absurdalną formułą, znajdzie tu więcej tego, co tak mu się podobało. Jeśli kogoś odrzuciła hermetyczność i prezentowany rodzaj humoru, nie znajdzie tu nic, co by go przekonało. Wszystko to razem czyni niestety recenzowanie Zoku Sayonara Zetsubou Sensei bardzo niewdzięcznym zadaniem.

Seria (darujmy sobie powtarzanie „tak jak poprzednio” za każdym razem, dobrze?) programowo pozbawiona jest ciągłej fabuły i rozwoju postaci. Niemal każdy odcinek podzielony jest na trzy nierówne części o dość podobnej konstrukcji: zazwyczaj na początku słyszymy jakąś tezę, a potem widzimy argumenty na jej potwierdzenie lub obalenie. Rzadziej mamy do czynienia z absurdalną, surrealistyczną historią, zazwyczaj parodiującą jakiś schemat fabularny. Poszczególne epizody, często kojarzące się z kabaretowymi skeczami, są dość nierówne, z różnych zresztą powodów. Najlepiej zrozumiałe bez wątpienia są te wykorzystujące chwyty klasycznego slapsticku, znajdują się one jednak w zdecydowanej mniejszości (i dobrze, bo to konwencja, która szybko nuży). Część zawiera bardzo trafne, zwykle też mocno cyniczne obserwacje dotyczące rozmaitych zjawisk społecznych i kulturowych, uniwersalnych i nieograniczających się tylko do Japonii. Bywa jednak tak, że postawiona i obrabiana teza nie jest po prostu dość atrakcyjna, aby zająć choćby te kilka minut, które zostały jej poświęcone, a podobieństwo niektórych chwytów staje się aż za wyraźnie widoczne. Siłą rzeczy widzowie niebędący rodowitymi Japończykami nie docenią też tych fragmentów, które oparte są na możliwościach, jakie daje w języku japońskim gra słów, związana choćby z różnymi sposobami zapisu tych samych dźwięków lub różnymi sposobami czytania tych samych znaków. Tu odpowiednie objaśnienia owszem, wytłumaczą dowcip, jednak trudno w pełni docenić na przykład epizod, w którym postaci mówią w fikcyjnym języku, a „tłumaczące” ich dialogi napisy na ekranie można odczytywać na dwa sposoby, układające się w dwie różne historie. Hermetyczne dla zachodniego widza będą również dowcipy, w których uczestniczą postaci z japońskiego życia publicznego – politycy, sportowcy, celebryci…

Pierwsza seria, szczególnie na początku, była też w większym stopniu skoncentrowana na postaciach. Jeśli dla kogoś główną atrakcję stanowiły samobójcze próby tytułowego bohatera, będzie trochę rozczarowany. Owszem, teatralne deklaracje rozpaczy pozostają znakiem firmowym Nozomu Itoshikiego (świetnie granego przez Hiroshiego Kamiyę), jednak pesymistyczny nauczyciel jest w znakomitej większości po prostu narratorem i obserwatorem kolejnych wydarzeń. Podobną rolę pełnią też jego uczniowie. Pojawi się kilka nowych twarzy, jednak możemy zapomnieć o „wprowadzających” ich odcinkach. Kolejne osoby po prostu dołączają się w pewnym momencie do wydarzeń, a ich cechy charakterystyczne poznajemy mimochodem. Można, owszem, stwierdzić, kto pojawia się trochę częściej, kto rzadziej, a kto niemal zawsze jest na ekranie, jednak mówienie o pierwszo- i drugoplanowych postaciach byłoby pomyłką.

Prawdopodobnie najbardziej atrakcyjną dla przeciętnego fana anime (oprócz majtek Kaere Kimury) częścią seansu będą nawiązania do innych anime i generalnie całego przemysłu, otaczającego anime – gier, drama CD, albumów seiyuu i tak dalej. Łowcy odniesień na pewno doskonale się będą bawili, wyszukując w kadrach bardzo oczywiste odwołania do Code Geass, Gundam 00 czy Higurashi no Naku Koro ni, a także mniej oczywiste elementy zaczerpnięte ze starszych tytułów, od Ghost in the Shell i Neon Genesis Evangelion zaczynając, a na Legend of the Galactic Heroes kończąc. Postawiłabym jednak tezę, że to jest właśnie ta część serii, która zestarzeje się najszybciej – o ile nawiązania do „żelaznej klasyki” przetrwają, te celujące w serie po prostu nowe i znane prawdopodobnie po kilku latach przestaną być już czytelne dla nowego pokolenia fanów, którzy niekoniecznie muszą wiedzieć, co jednocześnie z Zoku Sayonara Zetsubou Sensei było emitowane w telewizji albo jakie manieryzmy miała modna wtedy seiyuu. Na plus jednak mogę policzyć to, że anime nie próbuje uczynić z tych odwołań głównego punktu programu – przewijają się one gdzieś w tle kolejnych historii i jeśli kogoś nie interesują, mogą po prostu zostać całkowicie zignorowane.

Oryginalność oryginalnością, ale nie powinna stanowić wymówki w kwestiach jawnych oszczędności budżetowych. Ulubione zabiegi Akiyukiego Shinbou – zatrzymane, niemal nieruchome i monochromatyczne kadry, interesujące tekstury i zabawa różnymi stylami animacji – są bez wątpienia atrakcyjne dla oka, szczególnie wyrobionego i znużonego landrynkowym kiczem widza. Jednocześnie jednak trudno nie zauważyć, że znakomita większość serii składa się z nieruchomych, jakby wyciętych z papieru sylwetek, które poruszając w dość umowny sposób ustami wygłaszają monologi na różne tematy… Wysoka ocena za grafikę wynika z tego, że generalnie nie wygląda to źle i jeśli oszczędzać, to właśnie w taki sposób, jednak inne prace tego samego reżysera pokazują, że także pod względem kompozycji artystycznej stać go na znacznie więcej. W porównaniu do pierwszej serii mniej jest chyba tego „podskórnego”, erotycznego fanserwisu, więcej za to – ujęć majtek, do których prezentowania specjalnie służy jedna z bohaterek. Warto może nadmienić, że za rodzaj specyficznego (chwilami dość dosłownego, wrażliwszym panom odradzam próby łapania stop­‑klatek) fanserwisu można także uznać rysunki i wyobrażenia Harumi Fujiyoshi, która jest… zadeklarowaną fanką yaoi i rysowniczką doujinshi.

Pod względem muzycznym nic się nie zmieniło: ścieżka dźwiękowa jest charakterystyczna, zmienna i dobrze dopasowana do charakteru serii, chociaż nie bardzo sobie wyobrażam słuchanie przynależnych do niej utworów bez obrazu. Poziom pierwszej serii trzymają także lekko psychodeliczne, ale całkiem ciekawe muzycznie piosenki w czołówce i przy napisach końcowych. Interesujące graficznie są zarówno czołówka (której elementy animacji zmieniają się kilkakrotnie), jak i pierwsza wersja napisów końcowych, pokazująca zmienione, „mroczne” projekty ważniejszych postaci.

W odróżnieniu od części pierwszej, Zoku Sayonara Zetsubou Sensei nie próbuje ani przez chwilę udawać pokręconej, ale jednak trzymającej się jakichś reguł swojego gatunku serii szkolnej. Tutaj całość wyraźnie podporządkowana jest prezentacji kolejnych epizodów i kolejnych pomysłów, częściowo wysnutych z oryginalnego materiału, a częściowo będących dziełem scenarzystów. To, czy komuś kontynuacja się spodoba, zależy w dużej mierze od tego, co przyciągnęło go do pierwszej serii (osoby, które pierwsza seria odrzuciła, raczej nie mają tu czego szukać). Jeśli był to „czynnik ludzki”, brak choćby próby pogłębienia i „uczłowieczenia” postaci może go zniechęcić. Jeśli sam humor i satyra – znajdzie tu ich pod dostatkiem, mniej więcej na podobnym poziomie, jak dotychczas. A osoby, które jeszcze nie miały z tym cyklem do czynienia? Cóż, biorąc pod uwagę epizodyczność formuły, mogą w sumie spróbować, nie przejmując się, że nic nie wiedzą. Twórcy dowiedli zresztą, że mają do samych siebie spory dystans, w odcinku 10. przybliżając „nowym widzom” cykl Sayonara Zetsubou Sensei i występujące w nim postaci, a także omawiając różnice między seriami i inne kwestie związane z produkcją.

Avellana, 16 sierpnia 2009

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: SHAFT
Autor: Kouji Kumeta
Projekt: Hideyuki Morioka
Reżyser: Akiyuki Shinbou, Yukihiro Miyamoto
Scenariusz: Yuuichirou Oguro
Muzyka: Tomoki Hasegawa