Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Last Exile

Last Exile vol. 1
Nośnik: DVD
Wydawca: Anime Gate
Data wydania: 25.02.2010
Odcinki: 1-7
Ścieżka dźwiękowa: japoński
Napisy: polski
Lektor: polski
Licencja na wypożyczenie: dostępna
Okładka
Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Opis

Last Exile to chyba ostatnie anime Studia Gonzo, w którym tyle pracy włożono w stworzenie przekonującego i kompletnego, obcego świata. Jednakże zrozumiała chęć pokazania go sprawia, że seria rozkręca się dość powoli, sporo czasu poświęcając na detale, które mogą być mało istotne dla widza oczekującego jak najszybszego przejścia do głównego wątku. Tymczasem dwa pierwsze odcinki w całości zostały poświęcone na pokazanie pojedynczego zadania kurierskiego, jakiego podejmują się młodzi bohaterowie – Claus Valca i Lavie Head. O ile tempo fabuły jest w nich niezłe, o tyle widać wyraźnie, że głównym sensem istnienia tego epizodu jest nakreślenie „w działaniu” szerszych ram świata i pokazanie istotnych dla niego wydarzeń. Podobnie większość trzeciego odcinka zajmuje widowiskowy wyścig vanshipów, prezentujący mnóstwo postaci, które ostatecznie odgrywają w serii rolę czysto epizodyczną. Dopiero potem akcja zagęszcza się wraz z przejęciem przez bohaterów zadania dostarczenia kapitanowi potężnego i niebezpiecznego powietrznego okrętu „Silvany” nietypowego „ładunku” – małej dziewczynki. Tempo fabuły stopniowo przyspiesza, jednakże o ile po tych siedmiu odcinkach możemy powiedzieć na pewno, że mamy do czynienia z historią interesującą, o tyle trudno jest wychwycić wątek główny. Poznając świat razem z bohaterami, dysponujemy na razie zbyt niekompletnymi informacjami, aby ułożyć z nich pełny obraz tego, co się wokół nich dzieje.

Ocena jakości obrazu zależy na pewno od używanego sprzętu, jednak na tle starszych wydań Anime­‑Gate widać wyraźną poprawę. Nie jest to idealna, wyostrzona kreska, do jakiej przyzwyczajają filtrowane i obrabiane (często nadmiernie) „wydania” fansuberskie, ale biorąc pod uwagę, że Last Exile to seria mająca już siedem lat, która nie doczekała się nigdy pełnego i profesjonalnego remasteringu do wersji HD, nie jest źle. Na moim monitorze rysunek w większości scen był wyraźny, a kolory – spłowiała i przykurzona „ziemista” paleta – dokładnie takie, jak być powinny, bez nadmiernego przesycania. Niestety, podobnie jak w Trinity Blood, na niekorzyść wyróżniają się sceny bardzo jasne i prześwietlone – czyli niemal wszystkie ujęcia we wnętrzach statków Guildii. Biel potrafi razić w oczy, zamieniając kształty w rozmazane plamy, a wokół konturów pojawiają się „szumy”.

Nieźle natomiast broni się tłumaczenie, co jest o tyle istotne, że seria dosłownie naszpikowana została techniczną i wojskową terminologią. Trudno mi ocenić jej zgodność z oryginałem, jednakże brzmi ona przekonująco dla laika, a o ile wiem – została w miarę sprawdzona i ujednolicona. Dobrze poradzono sobie także z przekładem imion i nazw, które w oryginale potrafiły mieć postać raczej dziwną i możliwą do odczytania na kilka sposobów. Nie umiem tylko zrozumieć, czemu właściwie uparto się przy formie „Guildia” – podejrzewam, że chodziło o podkreślenie, iż chodzi o nazwę własną organizacji, ale wygląda to bardzo nienaturalnie, a zwykła „Gildia” pisana z wielkiej litery wystarczająco pokazywałaby, o co chodzi. Na pochwałę zasługuję natomiast płynne i żywe dialogi, dosłownie w pojedynczych miejscach tylko zdarzało się, że w czyjeś usta (szczególnie bohaterów) włożono trochę zbyt wyszukany zwrot. Udało się także w naturalny sposób zastąpić przyrostki w rodzaju -san i -sama odpowiednimi tytułami – japońskie zwroty grzecznościowe nie pasowałyby w najmniejszym stopniu do tego świata. Lektor, którego skrypt odpowiednio skrócono, radzi sobie dobrze i w tych siedmiu odcinkach zauważyłam tylko jedno miejsce, w którym „zgubił” na moment synchronizację – w trakcie bitwy, z sypiącymi się z ekranu raportami i rozkazami. Tym bardziej razi więc niedopracowanie napisów od strony technicznej. Nie ma na szczęście błędów ortograficznych, ale trafiają się gramatyczne (np. „tą” zamiast „tę”) oraz regularne problemy z odmianą imion i nazwisk („Alex'a” zamiast „Alexa” lub „Aleksa”, „Hawk'u” zamiast „Hawku” etc.), nie wspominając o mało pewnie widocznym dla zwykłych śmiertelników, ale będącym błędem językowym używaniu kropki zamiast przecinka w ułamkach (np. „1.25” zamiast „1,25”). Do tego w każdym odcinku zauważałam kilka literówek. Jak pisałam – jakość tłumaczenia w zasadzie wynagradza sporo, ale tym bardziej rzucają się w oczy takie drobne, za to częste potknięcia.

W przypadku Last Exile wszystkie dodatki „zewnętrzne” poszły do limitowanej edycji kolekcjonerskiej. W zwykłym wydaniu pudełko, ozdobione grafiką przedstawiającą Clausa i Lavie w ich vanshipie, zawiera tylko i wyłącznie płytę. Oprócz standardowych opcji wyboru ustawień i odcinków znajdujemy klasyczne dodatki: „Zwiastun”, czyli czystą czołówkę, spory wybór zwiastunów innych anime, katalog filmów i muzyki Vision. Sympatyczną ciekawostkę znajdujemy natomiast w dziale „O filmie”, chociaż niestety sama poprawność tekstu zostawia trochę do życzenia. Jednakże dla osób mniej zaprawionych w tematach lotniczych na pewno interesujące będzie wyjaśnienie, czym właściwie jest wykonywany przez Clausa „zwrot Immelmanna” i kim był sam Max Immelmann, od którego wziął on swoją nazwę. Zabrakło mi natomiast rzeczy mało może istotnej, ale przydatnej: spisu odcinków, który pojawiał się zawsze na ulotce. Tutaj nie ma go niestety w ogóle, ponieważ nawet w menu wyboru odcinków poszczególne odcinki nie są podpisane, co poważnie utrudnia przypomnienie sobie, gdzie właściwie zamierzaliśmy trafić.

Avellana, 7 marca 2010
Recenzja anime

Wydane w Polsce

Nr Tytuł Wydawca Rok
1 Last Exile vol. 1 Anime Gate 2010
1 Last Exile - Wersja Kolekcjonerska Anime Gate 2010
2 Last Exile vol. 2 Anime Gate 2010
3 Last Exile vol. 3 Anime Gate 2010
4 Last Exile vol. 4 Anime Gate 2010