Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Last Exile

Last Exile - Wersja Kolekcjonerska
Nośnik: DVD
Wydawca: Anime Gate
Data wydania: 25.02.2010
Odcinki: 1-26
Ścieżka dźwiękowa: japoński
Napisy: polski
Lektor: polski
  • Licencja na wypożyczenie: dostępna
  • Wydanie czteropłytowe
  • Dodatki: opakowanie zbiorcze, plakat A3, plakat A4 z autografem twórców, mapa Grand Stream, 6 pocztówek, 30­‑stronicowy artbook z projektami bohaterów, 20­‑stronicowy artbook z projektami statków i szachy z motywem z anime
Okładka
Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Opis

Last Exile jest tytułem znanym wśród polskich widzów. I to nie tylko z powodu dobrego poziomu i wydanej w 2011 roku kontynuacji, zatytułowanej Last Exile: Gin'yoku no Fam, ale też dzięki wielokrotnym emisjom na kanale Hyper, z których pierwsza miała miejsce już w 2004 roku. Na polskie wydanie DVD trzeba było jednak czekać aż sześć kolejnych lat, do czasu edycji Anime Gate. Co nietypowe, wydawca postanowił wypuścić je nie tylko w zwykłej wersji, ale też po raz pierwszy w historii polskiego rynku anime w postaci wydania kolekcjonerskiego. Wzbudziło to spore zainteresowanie widzów, tym bardziej że lista zawartych w niej dodatków robiła spore wrażenie. A jak prezentuje się ono po paru latach od premiery?

Edycja kolekcjonerska już na pierwszy rzut oka robi bardzo pozytywne wrażenie. Całość zapakowano w piękne pudełko z grubego kartonu dwukrotnie większe od kartoników na inne czteropłytowe serie wydane przez Anime Gate. Przednią część pudełka ozdabia trójka głównych postaci: Claus, Lavie i Alvis wraz z czterema vanshipami i „Silvaną” na dalszym planie, na tle błękitnego nieba. Tył pudełka zawiera głównie opis serii identyczny z tym z pierwszego woluminu, bardzo estetycznie rozmieszczone przykładowe kadry oraz zdjęcie i opis zawartości edycji kolekcjonerskiej.

Połowę pudełka zajmują cztery opakowania z płytami, identyczne jak w zwykłej wersji. Prezentują się one nieźle, choć okładki są zbyt mało zróżnicowane, a opisy serii niestety zdradzają zbyt dużo szczegółów z przebiegu akcji. Początkowo zdziwiło mnie, że wydawca nie zdecydował się na umieszczenie wszystkich czterech płyt w zbiorczym pudełku, ale całość bez problemu mieści się w środku. Każde DVD zawiera po sześć lub siedem odcinków. Po włożeniu płyty do napędu wyświetlają sie jedynie ostrzeżenia przed kopiowaniem oraz loga sponsorów i wydawcy. Potem od razu rozpoczynają się odcinki, zaś menu trzeba wywołać samodzielnie lub poczekać do czasu obejrzenia całości. Wspomniane menu wygląda wyjątkowo dobrze, dzięki biało­‑niebieskiej tonacji i zapętlonym motywom muzycznym z serii, a pomimo prostej animacji jest bardzo czytelne. Zawiera opcje takie jak obejrzenie wszystkich odcinków po kolei, z niezrozumiałych dla mnie przyczyn zatytułowane jako „start filmu”, wybór odcinków, ustawienia pozwalające na zmianę wersji językowej oraz dodatki. Te ostatnie składają się z typowych dla Anime Gate zapchajdziur, czyli „Vision music” oraz „Innych DVD”, ale znalazło się także miejsce dla aż dziesięciu zwiastunów innych anime. Kolejnym bonusem ukrywającym się pod bardzo mylącym tytułem „zwiastunu” jest pozbawiony napisów opening Last Exile. Każda płyta DVD ma także własne dodatki, począwszy od biografii Maxa Immelmana po charakterystyki różnych statków.

A jak prezentuje się wydanie pod dwoma najważniejszymi względami, czyli jakości obrazu i tłumaczenia? Grafika wygląda zauważalnie lepiej niż w pierwszych tytułach Anime Gate, ale nie prezentuje poziomu wyższego niż poprawny. Razi choćby problem z kontrastem w jaśniejszych ujęciach, taka sobie płynność animacji w scenach akcji i nieco niewyraźny obraz. Te wady w dużym stopniu usprawiedliwia wiek serii i duża liczba odcinków na każdej z płyt DVD, ale nie do końca. Powiedziałbym, że wydany zaledwie pół roku później pierwszy sezon Moonlight Mile wyglądał zauważalnie lepiej, choć zawierał podobną liczbę odcinków na każdej płycie.

Natomiast polski przekład w formie napisów wypadł znacznie lepiej. Przetłumaczono wszystkie zwroty grzecznościowe i terminy wojskowe, a dialogi brzmią przekonująco i naturalnie. Pomimo to przekład trapi sporo drobnych potknięć, które wyeliminować powinna korekta. Najbardziej widoczne są błędy gramatyczne, występujące po kilka w każdym odcinku, a będące skutkiem literówek lub niewłaściwej odmiany wyrazów. Szwankuje również interpunkcja i co jakiś czas w napisach brakuje choćby najzwyklejszych przecinków. To jednak niewielki problem do czasu trzeciego i czwartego woluminu, w którym tego typu błędów jest zauważalnie więcej niż w poprzednich. Czasem też nienaturalnie brzmią formy grzecznościowe. Choć świetnie udało się oddać klimat dialogów na okrętach wojskowych i przechodzą one płynnie od luźnych pogawędek mechaników do oficjalnego tonu używanego wobec starszych stopniem, to stale irytowały mnie różne drobnostki. Najlepszym przykładem jest notoryczne zwracanie się przez głównych bohaterów do niewiele starszych od siebie pilotek per „panno”, co brzmi sztucznie, tym bardziej że jest używane nawet w nieoficjalnych sytuacjach i po dłuższej znajomości. Postacie zbyt często używają słów „pan” oraz „pani” i zdarzyło się, że w napisach to określenie pojawiło się w dwóch zdaniach aż trzy razy w stosunku do tej samej osoby.

W edycji kolekcjonerskiej znalazło się miejsce dla sporej liczby dodatków. Pierwszym, na jaki zwróciłem uwagę, były dwa artbooki, chociaż to określenie niezbyt do nich pasuje. Format 120 x 180 mm budzi skojarzenie raczej z notatnikami niż książkami. Okazały się także dość cienkie. Swój wpływ mają też oszczędności przejawiające się choćby w zadrukowaniu wszystkich stron z wewnętrznymi stronami miękkich okładek włącznie i nieprzetłumaczeniu większości tekstu. Na szczęście jakość druku i papieru obu książeczek jest bez zarzutu, choć odradzam przeglądanie ich po zmroku, gdyż bardzo mocno odbijają sztuczne światło.

Pierwszy z artbooków, zawierający projekty postaci, składa sie z dwóch części. Pierwsza zawiera kolorowe grafiki najważniejszych bohaterów w różnych strojach i pozach, wraz z rysunkami ich twarzy w najczęściej spotykanych sytuacjach, na pięknych tłach w stonowanych barwach. Dobór postaci wzbudza jednak mieszane uczucia, a obecność córki księcia Madoseina, nieodgrywającej większej roli w serii, wydaje się nieporozumieniem. Tym bardziej że brakuje paru naprawdę istotnych osób z Aleksem Rowem na czele. Druga część składa się z całkiem niezłych szkiców drugo- i trzecioplanowych bohaterów na biało­‑niebieskim tle. Są one znacznie bardziej swobodne i dynamiczne niż poprzednie i obfitują w szczegółowo rozrysowane detale strojów. Problem polega na tym, że przy większości z nich roi się od odręcznych notatek, które nie zostały przetłumaczone. Polskiego przekładu doczekały się jedynie imiona i nazwiska postaci, znajdujące się najczęściej u góry strony w pierwszej części artbooka. Natomiast tylna okładka została poświęcona na teksty openingu i endingu wraz z tytułami i imionami wykonawców. Piosenki pojawiają się w dwóch wersjach językowych: japońskiej zapisanej alfabetem łacińskim i polskiej, co jest całkiem przyjemnym smaczkiem.

Drugi artbook zawiera projekty statków pokazywane z różnych ujęć, wraz z niezbyt licznymi szkicami i kadrami z anime. Zdecydowanie najwięcej miejsca poświęcono „Silvanie”, „Urbanusowi” i vanshipom, a pozostałe okręty potraktowano po macoszemu i nawet mało spostrzegawczy widz zauważy, że pominięto ich ogromną liczbę. W dodatku żadnemu nie towarzyszy opis ani nazwa, co jest naprawdę sporym kuriozum utrudniającym przeglądanie artbooka. Tutaj także nie przetłumaczono notatek towarzyszących grafikom. Na szczęście ostatnie dwie strony zawierają statystyki czterech przykładowych statków z „Silvaną” na czele. Oraz najciekawszą część artbooka – charakterystykę floty Anatoure obejmującą ogólny opis z wyszczególnionymi ośmioma głównymi typami okrętów. O dziwo nie ma w nim opisu „Urbanusa”, co wydaje się sporą pomyłką, zważywszy na to, że był on chlubą i szczytowym osiągnięciem wojskowym tego kraju. Niestety nie znalazło się miejsce dla opisów flot Guildii i Deusis. Szkoda także, że Anime Gate zdecydowało się na bardzo malutką czcionkę i osoby mające choćby niewielkie problemy ze wzrokiem będą potrzebować do ich przeczytania okularów. Dziwnym potknięciem jest także zapisywanie nazwy jednego z państw jako Anatoray. W efekcie oba artbooki pewnie trafią z powrotem do pudełka po jednokrotnym przejrzeniu i nabywcy nie będą mieli zbyt wielu powodów, by do nich powracać.

Kolejnym ciekawie zapowiadającym się gadżetem są szachy z motywem z anime. Niestety rozczarowuje on najbardziej spośród wszystkich dodatków wersji kolekcjonerskiej, szczególnie jeśli ktoś oczekiwał czegoś choć trochę przypominającego szachy pojawiające się w trakcie serii. A szkoda, bo na pierwszy rzut oka prezentują się nieźle. Solidne pudełko z litego drewna, z wyrytą grafiką przedstawiającą Alvis, wygląda naprawdę estetycznie. Kłopot pojawia się po jego otwarciu, gdyż okazuje się, że plansza zajmuje zaledwie jedną połówkę i ma wymiary 96 x 96 mm. Drugą połowę pudełka zajmuje wyłożone zielonym suknem wgłębienie z bardzo prostymi bierkami wykonanymi z tworzywa sztucznego, o wielkości proporcjonalnej do planszy. Jedynym elementem, dzięki któremu minimalnie przypominają szachy pojawiające sie w trakcie serii, są bolczyki u podstawy figur pasujące do otworów wywierconych w polach planszy. Niestety średnio nadają sie one do gry w domu ze względu na małe wymiary. Być może sprawdziłyby się lepiej w trakcie podróży, ale bierki mogą się bardzo łatwo zgubić dzięki zawodnemu zamknięciu na malutkie magnesiki, a drewniane pudełko jest zbyt nieporęczne, by nosić je w bagażu podręcznym.

W środku znalazło się także miejsce dla dwóch plakatów. Pierwszy, w rozmiarze A3, przedstawia Aleksa Rowa na tle biało­‑czerwonego sztandaru, z wciśniętym z boku bez zadbania o perspektywę Clausem. W efekcie prezentuje się ubogo i w każdym odcinku można bez problemu znaleźć o wiele ciekawsze ujęcia. Drugi, w formacie A4, przedstawia szkic głowy Alvis otoczony mnóstwem autografów członków zespołu pracującego nad Last Exile i jest raczej ciekawostką niż ozdobą. Zestaw zawiera także mapę Grand Streamu, będącą wierna kopią swojej odpowiedniczki z serii. Z jednym wyjątkiem – jest znacznie mniejsza i ma wymiary 127 x 296 mm, więc żeby dokładnie się jej przyjrzeć niezbędna jest lupa. W efekcie żaden z nich nie satysfakcjonuje do końca, choć zostały wydrukowane na całkiem niezłym grubym papierze. Ostatnim dodatkiem jest sześć pocztówek z tak udanymi grafikami, że paradoksalnie aż szkoda, że nie zostały one dodane w formie plakatów.

Niestety edycja kolekcjonerska Last Exile jest już bardzo trudno dostępna i pojedyncze sztuki da się znaleźć jedynie w niektórych salonikach multimedialnych. Poza tym można liczyć tylko na egzemplarze z drugiej ręki. Zwykłe wydanie jest jednak, w momencie pisania tej recenzji, dostępne bez większych problemów. I choć zostało pozbawione dodatków, trudno uznać je za wybrakowaną lub gorszą wersję, gdyż edycja kolekcjonerska niestety nie porywa i nie jest warta np. przetrząsania wszystkich okolicznych sklepów z filmami DVD lub ceny wyższej od okładkowej. Dlatego też osoby chcące się zapoznać z polskim wydaniem Last Exile nie powinny mieć z tym żadnego problemu.

C.Serafin, 3 września 2012
Recenzja anime

Wydane w Polsce

Nr Tytuł Wydawca Rok
1 Last Exile vol. 1 Anime Gate 2010
1 Last Exile - Wersja Kolekcjonerska Anime Gate 2010
2 Last Exile vol. 2 Anime Gate 2010
3 Last Exile vol. 3 Anime Gate 2010
4 Last Exile vol. 4 Anime Gate 2010