Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 8/10 grafika: 8/10
fabuła: 7/10 muzyka: 10/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 10 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,50

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 340
Średnia: 7,76
σ=1,41

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (moshi_moshi)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Tegami Bachi

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2009
Czas trwania: 25×21 min
Tytuły alternatywne:
  • Letter Bee
  • テガミバチ
Widownia: Shounen; Postaci: Dzieci; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Świat alternatywny; Inne: Magia
zrzutka

Świat ma co najmniej tysiąc wiosek i miast
List w życiu człowiek pisze co najmniej raz.

(Medytacje wiejskiego listonosza, Skaldowie)
Anime o ludziach, którzy te listy roznoszą, choć wcale nie jest to łatwa praca…

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Pewnego dnia, Gauche Suede, pracujący jako tegami bachi czyli listonosz, zostaje zmuszony do dostarczenia bardzo nietypowej przesyłki. Jest nią wyjątkowo płaczliwy siedmiolatek – Lag Seeing. Krótka, ale pełna wrażeń podróż sprawia, że chłopcy zaprzyjaźniają się. Gauche staje się dla młodszego kolegi bohaterem i wzorem do naśladowania. Pięć lat później Lag opuszcza miasteczko, w którym się wychowywał, aby zakończyć egzamin i tak jak przyjaciel zostać tegami bachi

Anime o chłopcu, który pragnie zostać listonoszem?! Dlaczego nie, zwłaszcza że świat, w którym rozgrywa się historia, wcale nie należy do bezpiecznych. Amberground to miejsce piękne, ale i w dużej części dzikie. Górzystą krainę, w której wiecznie trwa noc, a jedynym źródłem światła jest sztuczne słońce, opromieniające głównie stolicę, do której tylko nieliczni mają wstęp, zamieszkują podobne do owadów stwory – gaichuu. Reagują one na ludzkie serce, zwabione przez silne emocje atakują ludzi, kradnąc ich wspomnienia i uczucia. Po takim ataku człowiek staje się pustą kukłą, niezdolną do jakiegokolwiek działania i wkrótce potem umiera. Nielicznymi osobami, które mają siłę i umiejętności, by walczyć z gaichuu są właśnie tegami bachi. Wyposażeni w broń i specjalny bursztyn, są w stanie pokonać stwory. Oprócz tego nietypowym listonoszom towarzyszą dingo – jest to partner, którym może być zwierzę lub drugi człowiek. Lagowi właściwie niczego nie brakuje: jest zdolny i pracowity, szybko znajduje swojego dingo, którym zostaje na pierwszy rzut oka niepozorna blondyneczka o imieniu Niche, problemem może być tylko jego płaczliwa natura…

Sporo się nasłuchałam na temat tej serii i niestety wiele opinii nie było zbyt pochlebnych. Cóż, na przekór tym narzekaniom stwierdzam, że mnie się podobało. Ponieważ nie czytam mangi, zapychacze, chociaż widoczne, nie raziły mnie tak bardzo. Takoż powolna narracja nie stanowiła dla mnie problemu. Oczywiście, jestem w stanie zrozumieć osoby, które poczuły się zawiedzione. Lag zostaje tegami bachi nie tylko dlatego, że chce być taki jak Gauche, lecz także aby się z nim spotkać. Szybko wychodzi na jaw, że przyjaciel zaginął w tajemniczych okolicznościach, a chłopiec przysięga, że go odnajdzie. Problem polega na tym, że przez większość czasu właściwie nic nie robi w tym kierunku. Wątek zaginięcia Suede co prawda wypływa co jakiś czas, ale staje się priorytetem dopiero pod koniec serii, a ma ona dwadzieścia pięć odcinków… Cóż, scenarzystom odrobinę sypnęła się kompozycja, bywa. Mimo to, całość obejrzałam z przyjemnością. Zakochałam się w przedstawionym świecie już podczas seansu Tegami Bachi ~Hikari to Ao no Gensou Yawa~, do tego stopnia, że nawet paskudne projekty gaichuu nie były w stanie popsuć mi humoru. Płaczliwość Laga początkowo bardzo działała mi na nerwy, lecz szybko ją zaakceptowałam i z czystym sumieniem mogę napisać, że główny bohater to jedna z nielicznych „sierotek”, jaką mam ochotę wyściskać. Tym, co mnie zachwyciło, jest specyficzny, baśniowy klimat serialu. Większość zaprezentowanych historii jest raczej smutna, a mimo to bohaterowie nie pływają razem z widzem w morzu rozpaczy i łez. Wręcz przeciwnie – w każdej opowieści udało się przemycić pierwiastek optymizmu i ciepła. I chociaż naiwność oraz dziecinność wylewają się z każdego kadru, to jednak nie nazwałabym tego łopatologią. W idealistycznej postawie Laga wyczuwa się szczerość, zwłaszcza że za słowami idą czyny.

Chociaż nie mam na to ochoty, recenzencki obowiązek nakazuje napisać nieco więcej o słabszych stronach anime. Chyba najbardziej drażni fakt, że już od pierwszych odcinków widać, iż czeka na nas jakaś większa i bardziej skomplikowana intryga. Tymczasem przez dwadzieścia pięć odcinków nie udało się nakreślić nawet jej ogólnego zarysu. Nasza wiedza na temat przeszłości Laga czy obecnych poczynań Gauche jest praktycznie taka sama jak na początku serialu. Zwiększa się za to ilość zagadek, zwłaszcza że z każdym kolejnym odcinkiem przybywa postaci, które także mają ciekawą historię do opowiedzenia. Cóż, pozostaje czekać na drugi sezon, chociaż obawiam się, czy scenarzyści znowu nie zastosują tej samej techniki zapychaczy i spowalniania akcji na siłę.

Dobrze, czas wrócić do bardziej przyjemnych kwestii… Teraz zajmijmy się bohaterami, którzy naprawdę dają się lubić. Jeżeli kogoś drażni idealizm Laga, może się skupić na wyjątkowo barwnych postaciach drugoplanowych, których jest całkiem pokaźne grono. Właściwie każda „pszczółka” ma swoje pięć minut (z małymi wyjątkami), w czasie których daje się poznać jako szalenie sympatyczna i urocza. Narwany Zazie czy pulchniutki Connor idealnie uzupełniają się z wrażliwym Lagiem. Obaj młodziutcy listonosze nie dają się łatwo zaszufladkować, co jakiś czas zaskakując widza swoim postępowaniem. Przy okazji warto wspomnieć o dingo, które z jednej strony wydają się być przeciwieństwem swojego partnera, a z drugiej zdarza im się przypominać go aż za bardzo. Właściwie cała siedziba tegami bachi to jedna, wielka galeria osobliwości. Nigdy nie wiesz, zza którego filara wychynie jakiś interesujący dziwak. Jasne, motyw stary jak historia shounenów, ale za każdym razem podoba mi się tak samo. Jednak bawić się schematami też trzeba potrafić, a tutaj zdecydowanie mamy do czynienia z osobami utalentowanymi. Oprócz naszej małoletniej trójcy, mamy jeszcze enigmatycznego szefa Largo Lloyda – który chociaż sympatyczny, zdaje się kryć kilka tajemnic – oraz mojego ulubieńca, ekscentrycznego biologa, doktora Thunderlanda Juniora, postrach wszystkich listonoszy i ogólnie żywych istot (martwych zresztą też). Ale największym zaskoczeniem okazała się młodsza siostra Gauche – niepełnosprawna Sylvette. Po pierwszym odcinku obawiałam się niewinnej, delikatnej i zupełnie nieżyciowej dziewuszki. Tymczasem panna Suede okazała się osobą z mocnym charakterem, która chociaż ma niesprawne nogi, potrafi sobie nadzwyczaj świetnie radzić. Oby więcej takich młodszych siostrzyczek.

Oprawa audiowizualna to delikatna sprawa. Przyznaję, że odcinek specjalny zaostrzył mi apetyt na wspaniałą grafikę. Rzeczywistość okazała się nieco bardziej brutalna, niestety… Jednak dwudziestokilkuodcinkowa seria to nie to samo co półgodzinna reklama. O ile początek był naprawdę obiecujący, tak im dalej, tym gorzej. Zbliżenia wypadają bardzo ładnie, lecz kiedy trzeba pokazać całą sylwetkę, anatomia się sypie. Zdarza się, że postać ma zbyt nisko kolana lub wyjątkowo długie przedramię. I z przykrością musze zauważyć, że są to wady, które można wypatrzyć bez zbytniego wysiłku. Nie lepiej wygląda sprawa ubrań: dopóki mamy do czynienia z mundurami tegami bachi, mam ochotę piszczeć z zachwytu. Gorzej, kiedy trzeba zaprojektować coś dla szarego mieszkańca Amberground. Nie dość, że równie elegancko leżałby worek na kartofle, to jeszcze te koszmarne zestawienia barwne (na przykład majtkowy róż z błękitnym). W sumie szkoda, bo fioletowo­‑niebieska paleta, w której utrzymana jest cała kraina, to naprawdę uczta dla oczu. Kolejna sprawa, to poruszany już przeze mnie przy okazji odcinka specjalnego, problem gaichuu. Tak, nadal straszą widza całkiem niezłe projekty, tyle że spartaczone komputerowo. Grafikę ratują rewelacyjne tła, które mają ogromny wpływ na fantastyczny klimat serialu. Na szczęście Tegami Bachi wspaniale prezentuje się od strony muzycznej. Kolejnym wydarzeniom towarzyszą chór, stonowane kompozycje smyczkowe czy podniosłe utwory organowe. Idealnie dopasowane do sceny, dalekie od przesady i kiczu. Ścieżka dźwiękowa jest piękna także dlatego, że dawkuje się ją rozsądnie, zawsze dbając o odpowiednie natężenie. Równie udanie prezentują się czołówki i endingi. Okraszone pomysłową i efektowną animacją, sprawnie zaśpiewane, wprawiają widza w dobry nastrój. Niby klasyczny, łatwy i przyjemny j­‑pop, ale jednak robi wrażenie.

Wiązałam z tą serią spore nadzieje i chociaż posiada ona swoje wady, to jednak czuję się usatysfakcjonowana. Zdaję sobie sprawę, że shounen powinien zawierać więcej akcji, ale chociaż fabuła nie pędzi tu na złamanie karku (wręcz przeciwnie), a pojedynki z gaichuu do szczególnie widowiskowych nie należą, to jednak serial posiada coś, co trzyma widza przy ekranie. Jeżeli spojrzy się na Tegami Bachi jak na baśń, to produkcja wiele zyskuje. Cóż, na pewno nie jest to propozycja dla osób, które kochają przygodówki w czystej postaci. Widzowie ceniący klimat i sympatyczne postacie spokojnie mogą spróbować, a nuż historia o nietypowych listonoszach przypadnie im do gustu.

moshi_moshi, 24 października 2010

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Studio Pierrot
Autor: Hiroyuki Asada
Projekt: Minako Shiba
Reżyser: Akira Iwanaga
Scenariusz: Tatsuya Oishi
Muzyka: Kunihiko Ryou