Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 5/10 grafika: 7/10
fabuła: 6/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,00

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 63
Średnia: 6,71
σ=1,81

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (The Beatle)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Tatakau Shisho - The Book of Bantorra

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2009
Czas trwania: 27×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Book of Bantorra
  • 戦う司書 The Book of Bantorra
Gatunki: Dramat, Fantasy
Widownia: Seinen; Pierwowzór: Powieść/opowiadanie; Miejsce: Świat alternatywny; Inne: Magia, Supermoce
zrzutka

Nietypowe, złożone i bardzo niejapońskie fantasy.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Kiedy nasze życia dobiegają końca i zostajemy zakopani głęboko pod ziemią, nasze dusze kamienieją i stają się książkami. Każda z tych książek jest zapisem czyjegoś życia.

Nie da się pisać o tym anime, nie wspominając o książkach. Ich forma jest tutaj różna od tego, co przychodzi nam na myśl, kiedy widzimy słowo „książka”. Tutejsze książki czerpią z korzeni tego, czego dzisiaj używamy pod postacią połączonych kartek papieru – to kamienne tablice, które niegdyś służyły naszym przodkom do utrwalania wyrytego na nich tekstu. Jeszcze bardziej nietypowy jest sposób, w jaki się je odczytuje, bowiem nie widnieje na nich ani jedna litera – po dotknięciu książki w jednej chwili przekazywana nam jest cała jej treść, czyli wszystkie wydarzenia z życia jej posiadacza, właściciela duszy, zanim ta skamieniała. Taki system przechowywania informacji o ludzkich istnieniach niesie ze sobą liczne konsekwencje, zaczynając od możliwości wspominania zmarłego przez rodzinę, a kończąc na ułatwieniu rozwiązywania spraw kryminalnych – w końcu kto będzie znał okoliczności śmierci lepiej niż sam zmarły?

Naszym zadaniem, jako Zbrojnych Bibliotekarzy, jest zarządzanie nimi oraz ich ochrona. Dlatego właśnie cieszymy się dużym poważaniem.

Zdecydowana większość wydarzeń jest tu przedstawiana z perspektywy członków organizacji Zbrojnych Bibliotekarzy. Moc wynikająca z informacji, jakie zawierają książki, wymagała sprawowania nad nią kontroli, więc bóg przeszłości, Bantorra, stworzył na pewnej wyspie wielopoziomowy labirynt, który stał się Biblioteką. Jej korytarzy strzegą potężne bestie, zaś poradzić z nimi mogą sobie tylko Zbrojni Bibliotekarze, zajmujący się zbieraniem książek z całego świata, składowaniem ich na regałach Biblioteki oraz wydawaniem konkretnych egzemplarzy uprawnionym do tego osobom, zwykle rodzinom zmarłych. Takiemu monopolowi sprzeciwia się organizacja religijna zwana Kościołem Shindeki, która chce samodzielnie zarządzać książkami swoich wiernych. Stanowi to zarzewie konfliktu pomiędzy dwoma grupami.

Zbrojni Bibliotekarze są osobami, które przeszły niełatwy okres szkolenia, poddający ich próbie i zapewniający niezwykłe umiejętności bojowe. Dodatkowo każdy Bibliotekarz ma unikalną nadprzyrodzoną zdolność: może to być telepatia, umiejętność zatrzymywania czasu, czy też tworzenie iluzji. Zdolności te często znajdują odzwierciedlenie w charakterach ich posiadaczy.

Postacie są liczne i różnorodne, ale niestety większość z nich okazuje się mieć jednowymiarowy charakter. Choć jest to skutecznie maskowane ich częstym zmienianiem się na pozycji głównego bohatera oraz tym, że każda z nich odgrywa niezastąpioną rolę w szeregach Zbrojnych Bibliotekarzy (wynika to z ich umiejętności), po pewnym czasie widz może bez problemu przewidzieć, co dana postać zrobiłaby w danej sytuacji i emocje towarzyszące oglądaniu słabną. Chlubnym wyjątkiem jest tu Hamyuts Meseta, autorytarnie zarządzająca Biblioteką – postać przewijająca się przez całą serię, choć nie zawsze na pierwszym planie. Pomimo tego, że stoi na czele organizacji wyglądającej na trzymającą „stronę dobra”, sama posiada wszelkie cechy potrzebne, by zostać antagonistką. Ten dysonans jest powodem do rozwoju bohaterki; sprawia ona przez to wrażenie dynamicznej i nieprzewidywalnej. Dodajmy do tego, że Hamyuts jest uosobieniem niezależności zakrawającej na egoizm – to czyni jej postać jeszcze ciekawszą.

Książki i Bibliotekarze to bardzo przewrotny motyw w Tatakau Shisho. Choć nie da się zaprzeczyć, iż są głównym wyróżnikiem tej serii, bez nich fabuła by się nie rozpadła. Wszystko to przez ogrom elementów wetkniętych w szkielet przedstawionego świata, przynależącego do rzadkiego w anime dieselpunku. Znajdzie się tu miejsce dla nadprzyrodzonych mocy, specyficznej magii, alternatywnych światów, ale też samolotów i innych przełomowych wynalazków dwudziestego wieku. Stworzone tu uniwersum sprawia wrażenie powstałego w izolacji od utartych schematów do tego stopnia, że możemy poczuć się zagubieni. Reguły typu „jeśli pojawiły się krasnoludy, to gdzieś pewnie znajdziemy elfy” nie mają tutaj żadnego zastosowania, a liczba koegzystujących motywów jest spora. Jakby tego było mało, wyzbyto się nawet typowej dla anime maniery przedstawiania fikcyjnego świata zgodnie z logiką prawdziwego – nie znajdziemy tu nawet mimowolnych odwołań do japońskiej kultury czy działań wynikających z tamtejszej mentalności – i to pomimo faktu, iż Tatakau Shisho jest ekranizacją typowo japońskiego tworu literackiego, light novel.

Jednakże wszystko udało się tak poskładać, że widz nie powinien się czuć wyjątkowo przytłoczony złożonością świata. Główna zasługa przypada tu konstrukcji fabuły. Anime jest przykładem serii quasiepizodycznej – możemy wyszczególnić kilka trwających parę odcinków niezależnych historii z różnymi postaciami na pierwszym planie, ale historie te łączy wyraźne następstwo czasowe i zdarzeniowe. Kolejne epizody odkrywają kolejne elementy świata przedstawionego i dzięki temu widz stopniowo poznaje tutejsze uniwersum, a nieraz okazuje się, że jego dotychczasowa wiedza ukazywała bardzo uproszczony obraz. Takie rozwiązanie to niestety miecz obosieczny. Ceną za przemyślane zaprezentowanie złożonego dieselpunkowego fantasy jest uczucie zagubienia pojawiające się u widza na początku każdego epizodu, który w jakimś stopniu stosuje in medias res. Wyjątkiem od tej reguły są epizody retrospekcyjne, przedstawiające przeszłość znanych nam bohaterów w bardziej przystępny sposób.

O stronie technicznej Tatakau Shisho: The Book of Bantorra można się wypowiadać w samych pozytywach. Rysunek i animacja stoją na równym, wysokim poziomie, choć stylistyka może sprawić mylne wrażenie, że anime powstało kilka lat wcześniej niż w rzeczywistości. Kolory są tu wyraźnie przesycone, a projekty postaci przedstawiają dojrzałych, lekko wyidealizowanych bohaterów: mężczyźni są tu przystojni i potężnie zbudowani, a kobiety atrakcyjne i z obfitymi krągłościami. Znajdą się osoby, którym taki styl bardzo przypadnie do gustu, nasuwając skojarzenie z klasykami animacji z przełomu tysiąclecia. Wpadki rysowników praktycznie nie występują, a w bardziej dynamicznych momentach anime potrafi sprostać oczekiwaniom; efekt nie jest jednak uderzający, a to za sprawą wcześniejszego przyzwyczajenia widza do dobrej jakości wykonania.

Najbardziej w serii błyszczy muzyka. Yoshihisa Hirano dał prawdziwy popis, umieszczając w ścieżce dźwiękowej zróżnicowane kompozycje, nierzadko spektakularne i nawiązujące do uznanej muzyki poważnej, które dopełniają klimat serii. Szczególnie zapada w pamięć utwór przypominający pierwszą część L'inverno (Zimy) A. Vivaldiego. Piosenki przewodnie zdecydowanie nie dorównują reszcie muzyki. Z wyjątkiem pierwszego openingu są one poprawne, ale bezpłciowe. Opening autorstwa Ali Project jest wyjątkowo udanym jak na ten zespół utworem i dobrze wprowadza widza w nietypowe uniwersum anime.

Choć mogłoby się wydawać, iż wspomniane już odcięcie od kultury japońskiej sprawia, że Tatakau Shisho: The Book of Bantorra nie jest kierowane do osób oglądających anime właśnie ze względu na egzotykę wschodniej kultury, nie odradzałbym im tej serii. Nie jest ona bowiem zakorzeniona w tradycji europejsko­‑amerykańskiej, ale stanowi całkowicie nowy standard, który powinien usatysfakcjonować widza szukającego czegoś nietypowego. Z serią związany jest jeszcze jeden mankament: po podjęciu decyzji trzeba ją obejrzeć w całości. Ze względu na stale zmieniającą się tematykę i skupianie się na różnych bohaterach, początek, jak również dowolny inny fragment serii, nie jest reprezentacyjny dla całości. Nie można więc powiedzieć, że jeśli komuś nie spodoba się pierwszych kilka odcinków, to anime nie jest dla niego. Jeśli ktoś się waha, mogę zapewnić, że pomimo paru słabszych elementów, seria wypada zdecydowanie pozytywnie. Nawet jeśli seans okaże się konfundujący czy nużący, trudno będzie go uznać za stratę czasu już po zakończeniu.

The Beatle, 20 października 2015

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: David Production
Autor: Ishio Yamagata
Projekt: Masaki Yamada, Shigeki Maeshima
Reżyser: Toshiya Shinohara
Scenariusz: Mari Okada
Muzyka: Yoshihisa Hirano