x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Czy ktoś jest mi w stanie wytłumaczyć, dlaczego tak skrzywdzono tłumaczenie tytułu na polski? Przecież manga wydana została w Polsce jako „Fullmetal Alchemist”. I jaka tęga głowa stwierdziła, że najlepszym tłumaczeniem słowa „brotherhood” będzie „misja braci”? ;_;
Kolejny raz utwierdzam się w tym, że Polacy nie powinni tłumaczyć tytułów produkcji zagranicznych.
Nick
20.06.2019 13:50 Re: Polski tytuł
Nie, to głupie tłumaczenie Netflixa. Podczas emisji na Hyperze czy AXN zachowano oryginalne nazwy.
Nie rozumiem tego bezzasadnego wstrętu do polskich nazw i zachwycania się, jak to za granicą wszystko lepiej brzmi. „Stalowy alchemik” to bardzo dobre tłumaczenie. Acz przyznam, ze zamiast „Misji Braci” o wiele chętniej zobaczyłbym „Braterstwo”.
Może to ostatnie moje zdanie zabrzmiało zbyt ostro. Nie uważam, że każde tłumaczenie na polski jest złe, bo są oczywiście przypadki, że polskie tytuły nie dość że są tak dobre jak zagraniczne, to czasami nawet je przewyższają. Jednak z drugiej strony w kinach i telewizji można zobaczyć masę spartaczonych tłumaczeń, które są czystymi fantazjami tłumaczy i nijak się mają do danej produkcji.
I zaznaczę od razu, że nie uważam też, że tłumaczenie musi być dosłowne, żeby było dobre.
Dopiero teraz sprawdziłam, co znaczy „hagane”, więc muszę stwierdzić, że tłumaczenie polskie jest bliższe oryginalnemu tytułowi. Nie zmienia to jednak faktu, że w moim odczuciu użycie „misja braci” znacznie spłyca tytuł, mimo że jest zgodne z treścią serialu.
„Fullmetal Alchemist” po angielsku tez nie brzmi jakos wspaniale. „Full metal” odnosi sie do pociskow pelnoplaszczowych (Full Metal Jacket), ktore z Elriciem nie maja jakos wiele wspolnego. Zakladam, ze Arakawie po prostu sie podobalo.
Co do podtytulu „Misja braci” to jakos nie mam z nim problemu, chociaz brzmi jak cos z amerykanskich kreskowek lat 80/90‑tych.
Jak już napisałam wyżej, przymiotnik „stalowy” jest bliższy oryginalnemu określeniu niż „fullmetal”, więc jak najbardziej nie mam z tym problemu.
Dla mnie „Misja braci” znacznie spłyca tytuł i nie jest tak zachęcająca jak braterstwo (które jakby nie patrzeć, brzmi bardziej epicko, przez co też idealnie pasuje do tak dobrej historii), mimo że misja bezpośrednio odnosi się do fabuły serialu.
A
KanameMaster
27.01.2017 23:06 Starsza
Wolałem starszą wersje, ta w ogóle mi nie zachodzi., Tak to właśnie jest odgrzewane kotlety..;/ Smutne ale prawdziwe.
Samu
26.04.2017 18:31 Re: Starsza
Stara wersja jest fillerowa, ta jest na podstawie mangi, więc nie jest to „odgrzewany kotlet”. Nie smutne i prawdziwe.
A
Hoshimura
3.08.2016 02:29 "Lekcja pozbawiona bólu nie ma znaczenia..."
FullMetal Alchemist: Brotherhood to zdecydowanie jedno z najlepszych (jak nie najlepsze) anime, które miałam przyjemność obejrzeć. Wszystko w tej serii jest idealne – postacie, fabuła, kreska, klimat, muzyka.
Zaserwowana nam fabuła jest naprawdę oryginalna i poprowadzona z rozmachem. Im więcej odcinków za nami, tym więcej pojawia się pytań, na które na szczęście otrzymujemy odpowiedzi. Okazuje się, że nie wszystko jest takie słodkie, jakie mogłoby się wydawać. Przedstawiony świat jest barwny, ciekawy, a jednocześnie dość brutalny. FMA ładnie ukazuje prawa nim rządzące. Tytuł porusza trudne tematy i składnia do pewnych refleksji.
FMA jest jedynym anime, do którego wracałam wiele razy. Za każdym razem czułam się, jakbym odkrywała je na nowo. Mimo że wiedziałam, co się zdarzy, zawsze wywoływało ono we mnie te same emocje. FMA jest wspaniałym przykładem tego, jak powinno wyglądać idealne anime.
O postaciach mogłabym pisać wiele. Najbardziej do gustu przypadł mi Edward Elric. Już od kilku lat jest jedną z moich najulubieńszych postaci. Podoba mi się w nim jego autentyczność. Jest postacią, która potrafi myśleć. kliknij: ukryte Dużym plusem jest też to, że nie zrobiono z niego najsilniejszego człowieka na Ziemi. Mimo swej dojrzałości, można ujrzeć w nim chwilami małego chłopca, który jest świadomy swojej maleńkości wobec świata. Wie, że jest tylko człowiekiem, bezradnym w pewnych sytuacjach. Świetna była scena, w której bezsilnie siedział na schodach i płakał po śmierci Niny.
Postać, którą bardzo polubiłam jest też kliknij: ukryte Greeling.
Warto wspomnieć także o pani generał Armstrong, Mustangu czy też Hughesie. Wachlarz postaci jest bardzo duży i barwny. Domyślam się, że każdy znajdzie w nim swojego ulubieńca. Ważnym punktem jest również to, że w FMA nie znalazłam żadnej postaci, która irytowałaby swoim zachowaniem, a o to raczej w anime nie trudno.
Dramat oraz komedia są tu idealnie wyważone. Niejednokrotnie miałam ochotę płakać wraz z bohaterami oraz śmiać się z nimi na głos.
Kreska jest przyjemna dla oka. Cudowne, pastelowe kolory świetnie współgrają z całością. Animacja jest płynna i raczej w tej kwestii nie ma się do czego „doczepić”.
Muzyka dobrze buduje klimat. Jest naprawdę przyjemna dla ucha. Według mnie, wszystkie openingi oraz endingi były dobrze zrobione. Szczególnie upodobałam sobie pierwszy, trzeci oraz czwarty opening. Zdarzało się, że przed rozpoczęciem odcinka kilka razy oglądałam dany opening.
Minęło już kilka ładnych lat, a ja nadal z przyjemnością wracam do ścieżki dźwiękowej z FullMetala.
Odnośnie wyżej wspomnianego klimatu, to właśnie on sprawia, że oglądając FMA, ma się ciarki na całym ciele. Jest to naprawdę mocna strona tej serii.
FullMetal powinien być wzorem, w jaki sposób tworzyć dobre shouneny. Dużym plusem jest brak fillerów. Na ekranie praktycznie bez przerwy coś się dzieję i jesteśmy wciągani coraz bardziej w wir zdarzeń.
O genialności FMA można pisać bez końca. Z pewnością wrócę niejednokrotnie do tego tytułu. Jeśli ktoś jeszcze zastanawia się nad obejrzeniem dzieła, jakim jest FMA, to jego wątpliwości powinny zostać już dawno rozwiane. Po obejrzeniu serii sam zrozumie, w czym tkwi jej fenomen.
Żałuję, że tak długo odkładałam obejrzenie tej serii. Główna przyczyną było to, że sześćdziesiąt cztery odcinki to dla mnie dużo. Mój limit to dwadzieścia cztery odcinki, a i tak wolę serie z około dwunastoma.
Już po pierwszym odcinku można poczuć, że anime jest bardzo dobre. Heh, w moim osobistym rankingu FMA:B szybko przewyższyło inne serie i obecnie jest na pierwszym miejscu. Poziom anime jest niewiarygodny.
Na początku myślałam, że obejrzenie całej serii zajmie mi miesiąc, ale trwało to może jakieś dwa tygodnie. Każdego dnia sobie wmawiałam, że obejrzę dziś tylko jeden lub dwa odcinki, lecz za każdym razem nie umiałam się powstrzymać i wciskałam link „Następny odcinek”, co skutkowało tym, że codziennie oglądałam ich około sześć i wciąż mi było mało.
FMA:B to wyśmienite połączenie akcji, nutki tajemnicy i komedii w jednym. Powaga i komedia są ze sobą świetnie połączone i przyznam, że tu bez tej dawki humoru seria nie byłaby taka sama, brakowałoby jej tego czegoś.
No i alchemia to wisienka na torcie! Właściwie to był jeden z czynników, który mnie przekonał do obejrzenia FMA:B, które przedstawia ją w sposób naprawdę świetny – dużo też uczy, bo naprawdę trudno się nie zgodzić z niektórymi słowami bohaterów, które choć czasami mocne, to są prawdziwe.
Jedną z rzeczy, które mi się bardzo podobają, jest brutalność tego anime. Może i nie leje się co chwilę krew, ale nie ma w nim też jakiejś litości dla bohaterów – giną nawet ci, do których widz może się przywiązać. To jedna z tych rzeczy, które mi się najbardziej podobają – nie ma strachu przed zabijaniem bohaterów.
Szczerze mówiąc, to nigdy nie przeżywałam takich emocji przy oglądaniu czegoś, serio. Pod koniec i się śmiałam, i płakałam (moja mama chyba uznała, że zwariowałam). Bywały chwile, w których byłam wzruszona, czasami gapiłam się w monitor jak zaczarowana. To niesamowite, jak wiele emocji można przeżyć równocześnie.
Postacie doskonale wykreowane – Edward z jego samozaparciem (i awersją do mleka), Alphonse i wiara w brata, Scar ze swoim poczuciem zemsty, Mustang, Winry waląca po głowie Eda i milion innych bohaterów… Każdego z nich polubiłam, co mnie samą dziwi. Nawet Ojca i King Bradleya.
No i do końca nie potrafiłam się nacieszyć głosami homunculusów – szczególnie Pride boski.
Dodatkowy plus jest taki, że akcja nie zwalnia, toczy się coraz szybciej. Niesamowity jest sposób, w jaki szczegóły łączą się powoli w całość. Początkowo myślałam, że wątki są odrębne, jednak potem zgrabnie się uzupełniły.
Na uwagę też zasługuje muzyka – soundtracki są dobre, a openingu też mi się podobały, niektóre mniej, inne więcej.
Mogłabym się tak rozpływać godzinami, ale po co mam lać słodycz?
Polecam.
Gdy ogląda się FMAB to wydaje się bardzo prostym i oczywistym, że tak powinno być skonstruowane każde anime. Odcinki, które ogląda się jeden po drugim, żaden zbędny. Żadnych wypełniaczy, ani chwili nudy. Historia trzymająca w napięciu, z niejednym twistem ale i potrafiąca rozśmieszyć, wzruszyć a niekiedy złamać serce. Tak, jedna historia zwaliła mnie z nóg, Ryczałam jak bóbr. Znakomici bohaterowie,każdy odarzony ciekawym rysem, osobowością, nawet niektórych złych nie sposób nie polubić. I tak sobie oglądając kolejne odcinki pomyślałam, że ta lekkość w stworzeniu serii w swoim gatunku idealnej jest pozorna a fakt, że oglądając DMAB ma się wrażenie, że stworzenie takiej mieszanki odbyło się bez żadnego wysiłku jest właśnie finalnym dowodem świadczącym o klasie tej serii. Tym bardziej, że nie mówimy o 12 odcinkach, ani o 24. Ta sztuka udała się w serii mającej ponad 60 odcinków. Wystawiłam 10, bo uważam tę serię za wzorzec metra dla gatunku przez nią reprezentowanego. Czapki z głów.
kenavru
6.06.2016 22:43 Re: Klasa
dodałbym : .. jak powinien być skonstruowany każdy Shounen.
niestety takie podejście przy innych gatunkach może (raczej na pewno) się nie sprawdzić
A
Alfie
22.02.2016 15:04 Roy Mustang
Czym Roy Mustang płacił w zamian za swoją moc posługiwania się ogniem? Jak wiadomo każdy alchemik musiał wymienić coś za coś, a on jednak nie widać żeby czymś „płacił”.
Z góry dziękuję za odpowiedz.
GLASS
22.02.2016 15:25 Re: Roy Mustang
Mogę coś przekręcić, ale jego transmutacja polegała mniej więcej na tym, że podczas pstryknięcia palcami sprawiał, że cząsteczki powietrza transmutowały w inny związek chemiczny, który wywoływał ogień. Ekspertem od chemii (a co dopiero alchemii) nie jestem, więc możliwe, że się mylę xd
Weiter
22.02.2016 15:45 Re: Roy Mustang
Mylisz się. Alchemicy nie musieli „płacić” niczego, by używać swoje moce.
Inaczej jest w kwestii używania alchemii bez użycia kręgu transmutacji. By móc tego dokonać, potrzebna była transmutacja człowieka – która jak sam mówisz podlegała na zasadzie „wymiany”.
I tak stalowy za próbę wskrzeszenia matki, a następnie brata traci nogę i rękę, ale może dzięki temu używać alchemii bez kręgu
Roy miał krąg transmutacji na rękawiczkach. kliknij: ukryte Dopiero po utracie wzroku mógł używać alchemii bez kręgu transmutacji.
Oczywiście, że alchemicy musieli płacić. Nie mogli stworzyć coś z niczego (co oferował kamień filozoficzny), Żeby dokonać transmutacji, musieli użyć dokładnie tyle materii, ile potrzebował obiekt, jaki chcieli stworzyć.
Roy Mustang posiadał rękawiczki ze specjalnego materiału, na których był krąg transmutacyjny. Pstrykaniem palcami wywoływał iskry, które pozwalały na wzniecenie wybuchów, dzięki transmutacji.
Weiter
6.06.2016 21:12 Re: Roy Mustang
Mowa jest o innej zapłacie, stąd brak uwzględnienia tej oczywistości.
A mi właśnie się wydaję, że o tę „zwykłą” zapłatę chodzi- w końcu, kiedy taki Ed używa alchemii, to naocznie widać „zapłatę” (np. dziura w ziemi, z której wytworzył włócznię do walki), natomiast w przypadku Roya gołym okiem równej wymiany nie widać, bo jedynie pstryka palcami i znikąd pojawiają się olbrzymie płomienie.
Alchemik
8.11.2016 01:14 Re: Roy Mustang
Transmutacja mustanga polegała na kondensacji łatwopalnych składników powietrza (głównie wodoru, który jest głównym składnikiem wody, a ta jest naturalnym wrogiem Mustanga :D, ot taki paradoks). Ogólnie jego kręgi na rękawiczkach pozwalały zmieniać skład powietrza w dowolny sposób ale tylko z dostępnych pierwiastków w pobliżu. Przy oglądaniu tego anime czasami przydaje się właśnie podstawowa wiedza w dziedzinie chemii, wtedy wszystko staje się jasne.
Alchemik
8.11.2016 01:18 Re: Roy Mustang
Zapomniałem dopisać, że jego rękawiczki były wykonane ze specjalnego materiału, który w wyniku tarcia (pstryknięcia palcami) wytwarzał iskrę. Iskra zapalała wytransmutowaną mieszankę gazów.
A ja byłbym ostrożny z aplikowaniem wiedzy chemicznej do czegokolwiek co się dzieje w FMA. Lepiej traktować alchemię jako po prostu magię, obostrzoną jakimiśtam zasadami, prawami czy regulacjami. Dobrze, że wszystko jest spójne i seria tych reguł nie łamie, ale jak zacznie się przekładać to na rzeczywistą naukę to szybko wszystko traci sens.
Prozi
26.04.2017 15:23 Re: Roy Mustang
Nie musial nie trzeba czegos tracic zeby zostac alchemikiem.
Zasada rownej wymiany dotyczy samych aktow transmutacji.
tajakjejtam_taka_ona
29.08.2019 19:40 Re: Roy Mustang
Skoro o tym wszystkim mowa, to szkoda, że zabrakło smaczku o tym, że po transmutacjach Mustanga może zabraknąć powietrza w pomieszczeniu. By wywołać serię potężnych wybuchów, jakie mu się zdarzało robić, wszyscy by się udusili od braku tlenu – w końcu ogień płonie w tlenie.
Choć widziałem niewiele anime. To to jest najlepsze anime jakie do tej pory obejrzałem. Polecam bardzo ciekawe niesamowicie dobre. Moją ulubioną postacią jest Scar.
Anime oglądałem regularnie co tydzień od premiery pierwszego odcinka. Postanowiłem po paru latach obejrzeć raz jeszcze moją ulubioną shounenówkę, wczoraj obejrzałem ostatni odcinek całą serię łyknąć w 4 dni, a do pracy trzeba chodzić ;p Z perspektywy upływu lat, bo już 26 lat mam, a uważam tę produkcję za genialną. Z pośród topowych shounenówek to nie widziałem One Piece i Gintamy, ale idę o zakład (stawiam dolary przeciwko orzechom), że FMA: Brotherhood jest nie do przebicia. Oczywiście można tutaj wyciągnąć jakieś minusy w fabule czy zachowaniach postaci, ale ja oceniam to anime przez pryzmat shounenówki. Ta odsłona FMA zdała egzamin na 100%. Mistrzowska fabuła, dobra kreska, ciekawy humor, dobra muzyka. Tak w skrócie można ocenić to anime. Anime dostaje ode mnie 10/10, bo czy jest coś lepszego?
Weiter
17.12.2015 01:14 Re: Najlepsza shounenówka
Poważnie? Gintama, bądź one piece mają to przebić? W żadnym wypadku tego nie robią. To już bliżej hunterxhunter niż 2 podanym przez ciebie serią.
Aktualnie nie ma shounena, który jest w stanie fma:B pokonać. W swojej kategorii wygrywa i do tej pory nikt nie zrobił niczego lepszego.
Weiter
17.12.2015 01:18 Re: Najlepsza shounenówka
Łaa, babola napisałem. Zamiast „serią” powinno być „seriom”. ;( Może, któryś mod poprawi jak będzie miał ochotę, a ten post usunie :P
Nie oglądałem tych pozycji, a że są wysoko we wszystkich rankingach to o nich wspomniałem. Tak jak napisałem na podstawie tego co widziałem idę o zakład, że nie ma lepszego anime w tej kategorii i chyba długo nie będzie.
Flopik
17.12.2015 18:24 Re: Najlepsza shounenówka
Akurat gintamowy arc z kurtyzaną narodu przebija FMA.
Dla mnie FMA Brotherhood też 10/10, ale jeśli chodzi o najlepszego shounena to zajmuje na mojej liście 2 miejsce, pierwszy jest Hunter x Hunter 2011 ;D
Akurat miałem podejście do HxH 2011, poległem. Może się kiedyś za to złapię, ale wątpię aktualnie szukam czegoś naprawdę dobrego i po długim nieoglądaniu anime zabieram się za seineny. Dzięki temu Monster po długim oczekiwaniu trafił na mój ekran :)
Weiter
17.12.2015 23:57 Re: Najlepsza shounenówka
I to jest przykre.. Bo chciałbym, by pojawiło się coś lepszego. Bo skoro fma:B jest tak dobre, to jakie musiałoby być anime, które będzie lepsze od wyżej wspomnianej serii. Toż to byłaby istna uczta dla naszych zmysłów. Nic.. może jeszcze dożyjemy do takiej serii :D
Ryuki
17.12.2015 21:31 Re: Najlepsza shounenówka
Pryzmat shounenówek? No nie wiem jak można wrzucić do jednego wora i porównywać tyle różnych gatunków tylko dlatego, że są z tego samego typu magazynów. Jednak zabawię się i przyjmę twoje podejście. Bo ja osobiście nie zmieniam własnych kryterii co do tytułu ani ze względu n a wiek ani grupę docelową.
Jestem osobą, która nie lubi się ograniczać do „najlepszy” i mam wiele ulubieńców. Jeśli chodzi o FMA Brotherhood należy ono do mojej czołówki. Kiedy pozbędę się choroby zwanej „nie chcę kończyć” jest duża szansa na 10/10 zwłaszcza, że to również moje ulubione studio. Jednak nie jest w tym FMAB jedyne. I kiedy jedna z moich dziesiątek nie nalży do uczepionej się tutaj demografii to już Noragami jak najbardziej. Natomiast co do mangi, którą stawiam znacznie wyżej od anime konkurencja jest większa. Wiele z moich ulubionych tytułów nigdy nie dostało adaptacji( 666satan ) lub anime jest bardzo słabe( Violinist of Hamel , Soul Hunter ). Do tego zalicza się manga, którą uważam za jeden z naprawdę najlepszych tytułów niezależnie od demografii( choć oczywiście do tematu pasuje ) Alive the final evolution. Ciekawe też, że od razu osoby zaczęły wspominać HxH. Dla mnie FMAB bije wersję z 1999 oraz mangę natomiast od 2011 wersji już wolę FMA 2003 przynajmniej fajne fillery były.
Kończąc powiem tylko, że rozumiem gusta choć wyciąganie jednego tytułu na piedestał zwyczajnie nie pojmuję.
Fullmetal Alchemist Brotherhood należy do czołówki moich ulubionych serii anime. Oglądałem ją trzykrotnie i z pewnością jeszcze będę do niej wracał.
Nie wydaję mi się, abym musiał kogokolwiek specjalnie namawiać na FMAB, ponieważ każdy kto to oglądał, zawsze ma pozytywne odczucia. Sądzę również, że nie muszę streszczać fabuły, ponieważ każdy, kto jako tako orientuje się w świecie mang/anime, nawet jeśli nie oglądał samej serii, to z pewnością o niej słyszał i mniej więcej kojarzy, o co w niej chodzi i z czym to się je.
Świat przedstawiony jest bardzo dokładny, wiarygodny i ciekawy. Mamy tutaj technologię z początków XX wieku i alchemię, którą można nazwać, w dużym uproszczeniu, nadnaturalną mocą. Nie ma się wrażenia powierzchowności, płytkości czy naciąganych spraw w żadnej kwestii- czy to „power upów”, zachowań i motywacji niektórych postaci czy logiki całokształtu.
Prawa rządzące w tym świecie są od początku jasne i trzymają się kupy. Trudno szukać tutaj jakichkolwiek potknięć czy odstępstw od normy. Wszystko ma swoje miejsce, przyczynę i skutek.
Bohaterowie są wprost fenomenalni. Jest ich, trzeba przyznać, dość sporo, ale każdy zachowuje swoją oryginalność, osobowość i charyzmę. Nie ma się wrażenia zlania się wszystkich w jedną masę. Każdy jest wyrazisty i zapamiętywalny. W Fullmetal Alchemist Brotherhood bohater nie potrzebuje pokazywać swojej przeszłości przez 15 minut czasu antenowego, abyśmy zrozumieli jego motywację, charakter, powody działań i jeszcze go zapamiętali. Wystarczy na nią popatrzeć i wspomnieć tylko kilka najistotniejszych faktów, a obraz postaci sam pojawia się nam przed oczyma, a swoją osobowością jest w stanie wyryć się nam w pamięci.
Klimat tego anime jest fenomenalny. Mamy tutaj zderzenie dwóch obrazów- wiejskiej sielanki, dziecięcej beztroski, urokliwego poczucia humoru i wspaniałej przyjaźni, z okrutnym światem intryg, brutalnej polityki, mrocznej strony ludzkiej duszy, który bywa często obrzydliwa i odpychająca.
Mimo poruszania wielu uniwersalnych i ważnych wartości, seria ta unika naciąganych gadek, nudnych przemów, które bywają takie „och!” i „ach!”, wspaniałe i urzekające aż do porzygu. Nie ma tu męczącej patetyczności, która cechuje większość z podobnych serii. Jeżeli już się znajdzie, to jest ona wyważona i dobrana w najlepszych momentach. Nie umoralnia na siłę, a przedstawia pewne punkty widzenia, z którymi możemy się zgadzać, bądź nie.
Kreska i animacja są na najwyższym poziomie. Nie ma się wrażenia sztuczności i pójścia po linii najmniejszego oporu. Wszystko jest stworzone starannie i z zamysłem. Bajeczne i sielankowe obrazki urzekają mnie za każdym razem.
Soundtrack jest na bardzo wysokim poziomie. Jeśli chcemy gdzieś znaleźć wiele patetyczności i doniosłości, to właśnie w soundtracku. Przyciąga on uwagę od samego początku. W czasie akcji, muzyka jest bardzo żywa i agresywna (zachowując jednak pewną dostojność), a w trudniejszych i smutniejszych momentach potrafi być niezwykle melancholijna, wręcz depresyjna. To tylko pogłębia w widzu emocje. Ścieżka dźwiękowa jest niewątpliwie warta zapamiętania.
Całość oceniam na 9/10. Może to z sentymentu, a może nie, ale trudno znaleźć mi tutaj jakieś znaczące błędy czy gorsze strony. Fullmetal Alchemist Brotherhood polecam gorąco każdemu, bez względu na to, jakie ma preferencje gatunkowe.
Jest to anime z serii „must‑see” Każdy kto wchodzi w świat anime powinien ten tytuł obejrzeć.Nie będę się rozpisywał o zaletach FMA bo wiele dobrego zostało już napisane. Wadą natomiast jest to,że po ostatnim odcinku chcę się oglądać jeszcze i jeszcze a tutaj koniec historii.Zdecydowanie jedno z najlepszych anime w swoim gatunku.
Dla jakiej grupy wiekowej jest to anime? (Chodzi mi o to, czy 13+/16+/18+ itp.) Czy jest brutalne?
Mam 12 lat, oglądałam już Kuroshitsuji i Attack on Titan, a fabuła Fullmetal Alchemist bardzo mnie zainteresowała, i zastanawiam się, czy obejrzeć…
Dziękuję za odpowiedź ^.^
Attack on Titan, jak dla mnie, nie jest aż tak brutalne… kliknij: ukryte Niektóre sceny, np. śmierć matki Erena, nie były w pełni pokazane.
Podejrzewam, że może to, że sceny zjadania żywcem to dla nich małe miki. Swoją drogą, poczułam się trochę dziwnie z tym, że dla osoby dwukrotnie młodszej ode mnie nie wydaje się brutalną scena, która mnie emocjonalnie położyła na łopatki.
ano… -_-" też się dziwnie poczułam czytając założycielkę tematu xp ja po niektórych scenach w „Shingeki no Kyojin” dosłownie miałam koszmary >_<"
nie mówiąc o potwornie ciężkim wydźwięku emocjonalnym x( do tego stopnia, że parę razy zarzucałam oglądanie xp ostatecznie ciekawość samej historii i związanych znią zagadek jednak zwyciężyła xp
no to się cieszę, że to tylko takie lekkie słowne niedoprecyzowanie było ^^' bo troszeńkę to niezręcznie wypadło ;p
ale ja to rozumiem bo też np tak miewam, że się rozmijam z tym co faktycznie chciałam napisać przez skróty myślowe które niechcący mi się przemycają xD więc muszę uważać co wypisuję bo potem dziwne rzeczy wychodzą ;p
jeśli chodzi o FA:B to polecać nie będę bo Mitsurugi świetnie to podsumował w recenzji:
Jeżeli przez lata poszukiwaliście oryginalnego shounena o porywającej fabule, klimacie, świetnych, zróżnicowanych bohaterach, który zrywa z utartymi schematami, tworząc historię pełną dramatu, akcji, śmiechu i powagi, to nie znajdziecie lepszego tytułu.
jednak tak jak pytałaś, jednocześnie ostrzegam, że seria faktycznie miejscami zawiera brutalne i drastyczne sceny, jak również momenty bardzo poruszające emocjonalnie czy zwyczajnie smutne. Myślę, że +/- pod tymi względami można ją porównać do „Attack on Titan”, więc mniej więcej wiesz czego się możesz spodziewać podczas seansu…
z drugiej strony, ja rozumiem, że to ciekawe serie, ale jesteś jeszcze bardzo młodą osobą, czy nie uważasz, że może lepiej byłoby zacząć od czegoś mniej drastycznego ^^' nie chcę pisać jak zrzędliwa osóbka xp ale może warto jednak troszkę przemyśleć sprawę.
i piszę teraz z własnego doświadczenia bo sama obejrzałam np „Akirę” zdecydowanie za wcześnie xp i nie dość, że mało zrozumiałam to jeszcze miałam małą traumę xD nie mówiąc, że zaspoilerowałam sobie i popsułam wrażenia z seansu kultowego anime którego odbiór w późniejszym wieku miałam już zupełnie inny -_-"
jest tyle ciekawych serii, może z niektórymi warto poczekać aż doceni się je w szerszym aspekcie? :)
Dziękuję za odpowiedź :) Jednak obejrzę ten tytuł gdy będę trochę starsza ^^
Yagami1
21.11.2014 19:17 Re: Pytanie
Jeśli oglądałaś Kamerdynera i Tytanów, to praktycznie już wszystko możesz oglądać, oprócz jakiś filozoficznych animu typu Aoi Bunkaku Series lub Texynoholyze, bo i tak nic nie zrozumiesz.
Krew i flaki? Nie powinny zrobić na tobie wrażenia ;)
Dobra decyzja i to nawet nie dlatego, że anime jest brutalne – a owszem, bywa, parę scen i mnie wgniotło w fotel – a dlatego, że pewne serie (tak samo książki jak i filmy czy anime) dostarczają więcej rozrywki obejrzane w odpowiednim wieku.
Ja tak paradoksalnie miałam z Naruto xD
W wieku 12lat wydawało mi się ok, ale dopiero jak sięgnęłam po to mając lat 18 – zachwyciło.
Anonim22.11.2014 23:30:51 - komentarz usunięto
Nimi
23.11.2014 10:22 Re: Pytanie
Można wiedzieć co tak konkretnie zachwyciło Cię w Naruto w tym wieku? :)
A jak napiszę o FMA przy okazji, będą? :P Spróbuję!
Więc, zachwyciło mnie to samo, co w FMA – świetne postaci z bogatą historią i (w większości) wiarygodnymi motywami, doskonałe walki i zwroty akcji (chociaż dopiero w shipuudenie) kliknij: ukryte wątek Itachie'go chociażby, odcinek o rodzicach naruto mnie wzruszył, co się nie zdarza często.
Obie serie mają w sobie „to coś”.
Chociaż FMA skradło moje serce w znacznie większym stopniu niż Naruto, czego przyczyny szukam w długości oraz nierówności poziomu tego ostatniego.
A dlaczego w tym wieku? Może dlatego, że trochę więcej przeżyłam i się nauczyłam – mimo sporej dawki naiwności w naruto łatwej mi zrozumieć historię i dramaty w tej serii. Sądzę, że oglądając FMA za wcześnie, też miałabym z tym problem :)
Właśnie ostatni odcinek FMA obejrzany kilka minut temu – tak wiec koment na gorąco:)
Od razu trzeba powiedzieć że FMA jest dobre i nie ma czemu tu zaprzeczać.
Jest to jedyne anime z którym się spotkałem gdzie przy tak wielu odcinkach, nawet można rzec niewielu odcinkach – NIE BYŁO FILLERÓW!!!!! Nietypowa liczba odcinków mogła zostać podwojona jak i potrojona przez studio BONES, ale pomyśleli i zamiast męczyć widza dali „dużo” w odpowiedniej ilości.
Oprócz zawięzłości odcinków mamy bardzo dobrą fabułę i sympatycznych bohaterów.
Mimo że tytułowi bohaterowie to dzieci fabuła jak i problematyka jest raczej ukazana pod kątem dorosłego życia. Mamy wojsko, głowę państwa, problemy związane z konfliktami zbrojnymi jak i codzienne życie ukazane od strony młodych ludzi jak i dorosłych ojców i żon.
Autorowi trzeba pochwalić wpasowanie siedmiu grzechów głównych, które miały swój wydźwięk metaforyczny, w szczególności przy wypowiedziach bohaterów/humunkulusów i pokazywały świetne odbicie ludzkich słabości.
Jeśli chodzi o bohaterów, których jest bardzo wielu ciężko podzielić na epizodycznych czy drugoplanowych, gdyż świetnie poprowadzona fabuła przeplata nam ich z danymi wątkami tak abyśmy o nikim nie zapomnieli.
(nie chcę rozpisywać się na ich temat, gdyż nie chce spoilerować i psuć frajdy z oglądania)
Jeśli chodzi o kreskę to było ok, nie męczy oka, nie przerysowana
czysta i przejrzysta.
O wadach anime nie zamierzam pisać bo jest sympatyczne, i dla trochę młodszej widowni ode mnie – (nie mylić z dziećmi) na pewno ręka pójdzie w stronę 10/10
Daje tej produkcji 8/10 gdyż doświadczenie nabyte przy oglądaniu
anime nie pozwoliło mi dać więcej.
A
Sajonara
3.09.2014 01:39 nie moge się zabrać..
Nigdy nie przepadałem za shounenami, ale wysokie oceny niejako zmusily mnie chociaż do spróbowania..
Obejrzałem 5 odcinków i póki co zupełnie mnie nie przekonuje, ot taki lekki shounen, z domieszką komedii i dramatu.
Średniawka, dalej jest lepiej?
Kamiyan3991
3.09.2014 02:00 Re: nie moge się zabrać..
9.1 na Tanuki i 9.2 na MAL'u nie bierze się z niczego.
Mnie anime przekonało dopiero około 12‑13 epka, ale potem oglądałem jak najęty i przy ostatnim odcinku bardzo się zasmuciłem, że to już koniec…
Definitywnie najlepszy shounen jaki powstał.
Nie jest to zresztą typowy shounen, bo próżno tu szukać podobieństw do takiego blicza czy naruto.
Wydarzenia powiązane są związkami przyczynowo‑skutkowymi, a nie samymi postaciami.
Praktycznie nie ma tu pałer apów i nakama pałerów.
Walki polegają na dobrym wykorzystaniu otoczenia i myśleniu, a nie krzyknięciu „bankai” i naparzania do oporu z przerwą na gadki co 5 sekund.
Postacie są także ciekawe i różnorodne.
Fabuła jest intrygująca i mało przewidywalna (dwa lub trzy zaskakujące i ciekawe zwroty akcji dobrze pamiętam nawet dziś).
Ogółem – będzie znacznie lepiej, ale moim zdaniem rozkręca się na dobre gdzieś dopiero po 10 odcinku.
Samek
29.09.2014 22:37 Re: nie moge się zabrać..
Uwierz, że również odłożyłem ten tytuł po 10 odcinkach, po prostu wciągnęło mnie coś innego, nie widziałem w nim nic ciekawego. A jak do niego wróciłem to skończyłem w 3 dni, wlepiając mu dychę i obwołując jednym z ulubionych tytułów. Im bardziej w las tym to FMA robi się lepsze.
A
saw_chain
29.07.2014 19:23 Moje zycie juz nigdy nie bedzie takie samo...
Fullmetal alchemist… Dwa slowa, ktore przyprawiaja mnie o dreszcze. Dodam, ze pozytywne. Az nie chce sie wierzyc, ze wpadlam na to anime calkowicie przypadkiem. Bardzo szybko zyskalo w moich oczach i do tej pory nie obejrzalam jeszcze lepszego. Bezkonkurencyjny numer 1 na mojej liscie.
Zaczne od fabuly, ktora jest naprawde oryginalna i inteligentna. Nie ma co narzekac na poczatek, to chwilowe preludium do troche ciezszego klimatu jaki potem nastepuje. Momenty odprezena szybko zmeniaja sie na chwile grozy. Powoli na glownych bohaterach zaciesnia sie petla, a widzowi cisnienie skacze do granic wytrzymalosci. Dodatkowo w to wszystko zostaly umiejetne wpisane refleksje o zyciu, ktore naprawde zmuszaja widza do myslenia. „Chwileczke, stop, to ma naprawde sens…”
Postaci to kolejna mocna strona tej produkcji. Zachwycaja swoimi charakterami i wcale nie roznia sie jedynie kolorem wlosow i oczu. Nie posiadaja tez nadnaturalnych mocy, wszakze alchemia jest nauka, ktora otwiera swoje mozliwosci tylko przed zdolnymi i pracowitymi ludzmi. Wszystko to sprawia, ze bohaterowie sa bliscy odbiorcy, mozna z powodzeniem ich nasladowac. Nie istnieja denerwujace postaci: albo sie kogos kocha, albo nienaiwdzi. Zdecydowanie moja ulubiona postacia jest Edward i jednoczesnie jest on najlepszym fikcyjnym bohaterem jakiego dane mi bylo poznac. Nie umniejszam roli innych postaci, ale mysle, ze kazdy z nas ma swoja ulubiona, ktorej kibicuje. Jakiez bylo moje zdziwienie, gdy na chemii dowiedzialam sie, ze naprawde istnial ktos o nazwisku Van Hoenheim (nawet nie pytajcie o jego imie, moze dlatego autorka nazwala swojego bohatera tylko nazwiskiem).
Napisalam juz tak duzo, ze, choc bedzie to bardzo niewdzieczne z mojej strony, tylko wspomne o genialne muzyce, zarowno openingi jak i endingi, a takze soundtracki na najwyzszym poziomie. Tak samo z grafika.
Naprawe trudno znalezc mi w tej produkcji jakiekolwiek minusy. W komentarzach przewijaly sie stwierdzenia, ze nie dorownuje ona Naruto czy Bleach. Lubie oba te tasiemce i z Naruto jestem na biezaco, jesli chodzi o mange, a jednak nie oceniam ich tak wysoko jak FMA. Byc moze chodzi tu o ciagnaca sie fabule czy postaci, ktore mnie przytlaczaja swoja niesamowitoscia.
Brotherhood odmenil moje spojrzenie na swiat mangi i anime. Polecam, wrecz wciskam do rak jak swiadek Jehowy, obejrzyjcie! I jesli dotrwales do tej pory mojego wywodu nad tym anime, to gratuluje ci wytrwalosci. z takim zaparciem jestes na dobrej drodze do zostania Panstwowym Alchemikiem.
Autorka mangi strolowała twórców anime. Ci spodziewali się tasiemcowatego shounena w stylu naruto a ta im wyskoczyła z czymś ambitniejszym :) Co do anime, to należy ono do jednego z moich ulubionych. Co prawda kreska nie zachwyciła mnie ale za to cała reszta już tak :) Świetna fabuła, świetne postacie, świetna intryga, świetna muzyka. Seria obowiązkowa dla wszystkich.
Właśnie jestem po trzeciej, nie – czwartej – powtórce. Szczerze mówiąc, jak na mnie to BARDZO dużo, co tylko świadczy o tym, jak bardzo kocham tę serię.
Z każdym kolejnym maratonem odnajduję coś innego w twórczości Arakawy, ale cały czas utwierdzam się tylko w tym, że warto marzyć. Nawet jeżeli to wydaje się nierealne – i tak warto, bo po drodze można przeżyć niezapomnianą przygodę!
Cóż, pewnie jeszcze powrócę do tej serii. Pośmieję się i popłaczę na sam koniec. Pewnie dlatego wolę FMAB od FMA – zakończenie zgodne z mangą mnie satysfakcjonuje.
Kto jeszcze nie oglądał – niechaj nadrabia. I niech wie, że mu zazdroszczę. Bo chyba chciałabym na nowo przeżyć to pierwsze zakochanie :)
Znakomite anime. Jedno z moich ulubionych, obejrzałem je już trzeci raz i napewno jeszcze kiedyś obejrze :). Alchemia to chyba moja ulubiona super moc , jej tajemnice, ciekawostki , ograniczenia i inne czynniki dają naprawdę intrygujące połączenie, nad którym można się zastanawiać, a nie jakiś tam super mega miecz rozpierdzielający wszystko za jednym zamachem :D ..
Praktycznie wszystkie postacie polubiłem, jedne mniej a drugie bardziej. Major Armstrong – niesamowicie pozytywna postać, rozwala mnie jego „zajebistość” , jego siostra , silny i bezpośredni generał. Sensei Izumi – też niezłe z niej babsko, do tego jej uniesienia xD. Lin i jego podwładni , Mei z xing – o ich losach powinno powstać nowe anime :D. Roy Mustang i Howkeye – świetny duet.. Van hohenheim – pozytywny gościu :D , homunculusy – niektórych naprawde lubiałem i troche przejmowałem się ich losami – zwłaszcza Envy. Winry – ehh fajnie że ułoży się jej z Edem, Kimblee- bezwzględny alchemik, ale jego też lubiałem , był „draniem” no ale cóż ;d. Scar – ciekawa postać , a wtedy gdy odwrócił się od Yokiego, kiedy envy go chciał pochłąnąć to była najśmieszniejsza scena z serii :D. Hmm chimery i reszta wojska – też kilka fajnych postaći, a zwłaszcza Havoc i Hughs którego losem sie troche przejąłem :) .
No i oczywiście Edward i Alphonse – moi ulubieńcy , choć momentami Al mnie denerwował ale mimo to , jedni z moich ulubionych bohaterów ).
w sumei to zacząłem to anime bo słyszałem o nim dużo dobrego, wyglądało super fajnie. grafika jest ok, fajna muzyka i wogóle ale postacie to jakaś rzenada :/ durny główny bohater i do tego kurdupel. walki też beznadziejne, zupełnie inny poziom niż w porządnych shounenach! w ogóle nie rozumiem tak wysokiej renezji i zachwycania się nad tym gniotem, serio. polubiłem tylko lina – super dubbing! – i muzyka też w miarę dawała radę. niby seria ma głębię, ale ja tam widzę wielkie pustkowie -.-
stanowczo odradzam i odsyłam do porządnych serii takich jak naruto, bleach czy dragon ball.
Anonim
10.10.2013 20:35 Re: fullmetalbadziewist
No racja, nie dorównuje shounenom z walkami rozciągniętymi na 20 odcinków.
I dobrze.
Zależy co rozumiesz przez „finałową walkę” – jeśli walkę Eda z „głównym złym” to możliwe, że rzeczywiście nie trwała ona aż tak długo, ale cała bitwa na pewno ciągnęła się przez kilkanaście odcinków, ale nie chce mi się nawet dokładnie sprawdzać przez ile konkretnie.
Popieram polecam dobry komentarz autor ma słuszność.
Kin
10.10.2013 22:43 Re: fullmetalbadziewist
Całkowicie się zgadzam :) Osoby nie posiadające inteligencji emocjonalnej z pewnością przyklasną i zasponsorują autorowi komentarza ciasteczko z wisienką :)
Jeśli chcesz wiedzieć – poczytaj komentarze na dole. Jest ich naprawdę mnóstwo.
Ja natomiast chciałabym (jeśli wolno) zapytać, co takiego fajnego jest w naruto, bleach i dragon ball, czego nie ma w fma?
naruto – świetna fabuła, filery tylko gorsze ale to wiadomo. i przekazuje mądre wartości że przyjaźń przezwycięży wszystko i jak naruto nie chce odpuścić sasuke i mimo wszystko próbuje go sprowadzić spowrotem do wioski liścia
bleach – trochę gorszy, ale i tak super walki, porządnie zrobione chociaż postacie słabsze niż w naruto i mniej podobne do dragon balla, ale widać że autor też się na nim wzorował np bankai i inne ataki.
a o dragon ball nie ma co pytać, bo dragon ball jest wieczny i każdy kto go oglądał powinien wiedzieć że nie ma co do niego porównywać innych anime. ma najelszpą fabułę i świetne walki widowiskowe i super poziomy np ssjg to miażdży wszechświat. fma w ogóle nie ma co porównywać, bo nei ma żadnych podobieńst
jeszcze fairy tail jest warte uwagi ale trochę za bardzo podobne do one piece a one pice to badziew jakich mało
ajaja prawie oślepłam czytając te słowa :| ale w jakiś przewrotny sposób poprawiły mi humor xD (błagam, bądź trollem)
Pewnie, że nie ma co porównywać, bo w fma chodzi o coś więcej niż ratowanie świata i kto ma największego powera.
Chociaż mam wielki sentyment do dragonball, to jednak naprawdę… ojej! Może jeszcze kiedyś horyzonty Ci się poszerzą.
Kin
11.10.2013 23:14 Re: fullmetalbadziewist
Dragon Ball powstawał w latach 80‑tych i jest klasyką shounenów, przez co ma swoją zasłużoną pozycję i powinno się to anime darzyć szacunkiem, ale bynajmniej nie oznacza to, że jest to najlepsza seria na świecie. Jak spojrzysz na fabułę, to jest ona prosta jak budowa cepa: jest wróg, trzeba go pokonać, łapiemy power up'a i zabijamy złego gościa. I chociaż jak tamakara mam wielki sentyment do DB, na pewno nie powiem, że jedynie podobieństwo do DB determinuje wartość serii.
Tam, gdzie kończą się świecące super moce, a zaczyna się poznawanie głębi postaci, tam się zaczyna ciekawsza warstwa serii, co znajduje się w FMA i innych trochę ambitniejszych anime.
O One Piece wypowiedz się, jak obejrzysz więcej niż 13 odcinków.
Jak będziesz mieć troszkę więcej wiosen, myślę, że możesz ponownie się przymierzyć do tych serii, którymi teraz tak gardzisz, więc również życzę poszerzenia horyzontów :)
(A jak jesteś trollem, to gratuluję, udało Ci się mnie złapać w 100% ;p)
Barks
12.10.2013 10:43 Re: fullmetalbadziewist
Mam nadzieję, że jesteś trollem, bo w innym wypadku….
sasukeuzumaki222 napisał(a):
naruto – świetna fabuła, filery tylko gorsze ale to wiadomo. i przekazuje mądre wartości że przyjaźń przezwycięży wszystko i jak naruto nie chce odpuścić sasuke i mimo wszystko próbuje go sprowadzić spowrotem do wioski liścia
Otóż mylisz się:
1) Naruto nie odpuścił sobie Sasuke, ponieważ był jego kochankiem i najwidoczniej z nim zerwał (albo strzelił focha – who knows?)
2) Jedyne czego to anime uczy, to jak umiejętnie ściągać na sprawdzianie, wykorzystywać zwierzęta do walki i negocjować samobójstwa.
Ta produkcja to istne arcydzieło. Rzadko kiedy można spotkać się z tak wybuchowym połączeniem. Znajdzie się tu wszystko, zabawę, łzy i gniew. Osobiście nie raz przechodził mnie dreszcz z jakim spotykam się w niewielu sytuacjach np. kliknij: ukryte na pogrzebie Maesa, płacz Elicii zrobił ze mnie miazgę, sama miałam ochotę zacząć płakać. Większość postaci zrobiła na mnie gigantyczne wrażenie. Dosłownie zakochałam się w braciach Elric i Royu Mustangu, który jest po prostu fantastyczny. Nie chodzi tu tylko o ich wygląd lecz o charakter i postawę (choć nie zaprzeczam, że jest na czym oko zawiesić ;3). Kolejna postać, która jest moim mistrzem to Alex Louis Armstrong! Najbardziej pozytywna postać ze wszystkich anime jakie istnieją, kliknij: ukryte chociaż ma też swoją mroczną przeszłość. Za dużo jest tu postaci, które dażę sympatią, aby je wszystkie wymienić, ale naprawdę zasługują na to żeby je docenić. Dlatego też bohaterowie dostają ode mnie jednego wielkiego PLUSA. Bardzo przyjemnie ogląda się wszelkie walki, są niepowtarzalne i pomysłowe, nie nudzą się i można je oglądać po 50 razy. Kiedy tylko widziałam Eda w akcji moje oczy poszerzały się dwukrotnie i podziwiały co dzieje się na ekranie. Muzyka także jest epicka. Może nie jestem znawczynią, ale naprawdę mi się spodobała. Jeśli chodzi o pierwszą część… to było moje pierwsze anime i oglądałam je z fascynacją, dlatego też mam do niego sentyment. Wtedy też nie znałam mangi i nie mogłam ocenić tego tak jak trzeba. Przy końcówce o mało się nie popłakałam, więc też polecam obejrzenie pierwszej serii. Anime naprawdę trzeba zobaczyć gdyż jest to niesamowite doświadczenie. Zmienia wszystko. Bardzo się cieszę, że moja starsza siostra pokazała mi tą serię, czuję się spełniona po obejrzeniu go. Wiem, że nigdy nie trafię już na równie dobrą produkcję. A tak na rozluźnienie… męska część bohaterów to naprawdę dobra robota <3 Dla panów też coś się znajdzie :D
Kocham to anime, nie widziałam lepszego shouena. Chciałabym zobaczyć więcej, nawet jeśli miałoby nie być aż tak dobre. Kocham Ala, Eda i Winry i ciesze się, że na końcu kliknij: ukryte Ed jest w końcu od niej wyższy, a ich dzieci były przesłodkie ;)
A
Kaioken
10.01.2013 12:00
Jestem świeżo po zakończeniu no i dla mnie zasługuje na najlepsze Anime jakie powstało, heh ;p Oglądałem pierwszą serie, tą z fillerami i mi się podobała, ale nigdy bym nie przypuszczał, że ta poprawiona może być aż tak dobra .. jestem oczarowany ;]
Anime jest cudowne *w* Dla mnie całkowity brak wad. Fabuła cudowna od początku do końca, muzyka świetnie pasuje do klimatu. Jestem kompletnie oczarowana. Anime budzi mnóstwo emocji… nie brak tam scen komediowych jak i smutnych, doprowadzających do łez oraz wywołujących kołatanie serca XD. Bohaterowie są perfekcyjnie pod takim względem, że każdy ma swój odmienny charakter, budzą u widza sympatię do tego stopnia, że gdy coś się dzieje z ich udziałem ma się ochotę krzyczeć „NIE DAJ SIĘ…DOWAL MU…DALEJ NASI!!! XDD”. Jest się z nimi całym sercem. Zakończenie moim zdaniem nie mogło być lepsze. Głosy bohaterów idealnie oddają ich osobowości… plus także za to, ze usłyszałam kilka lubianych przeze mnie głosów ^^ Od razu mówię, że nie oglądałam wersji FMA, ale oczywiście sięgnę po nią… po prostu zaczęłam od tej ze względu na jej zgodność z mangą oraz to, ze miałam z nią już do czynienia za pośrednictwem Hyper'a = miłość do tego tytuły już kiełkowała ;P POLECAM, A jakże! :D
A
Gnosis.
23.10.2012 15:59 Pytanko
Chciałabym obejrzeć to anime, ale nie wiem czy zacząć oglądać od Full Alchemist czy FMA Brotherhood (dobrze to napisałam?). Z góry dzięki za odpowiedź.
To już zależy od Ciebie, ale wydaje mi się, że o ile FMA jest na początku ciekawe, a potem zaczyna przymulać, to z FMA:B jest na odwrót :) Przy czym FMA:B jest podobno wierne mandze.
Mnie pierwsza zachwyciła, a druga – oglądana niedługo potem – powaliła na kolana. Zacznij od pierwszej, ma lepszy początek. A potem się całkowicie różnią.
Podpisuję się pod powyższą wypowiedzą. Pierwsza zaczyna się mocnym akcentem, będącym przedsionkiem do tego, co można spotkać, zagłębiając się w serię, co jest chyba lepszym pomysłem na początek z FMA :)
Sarachiel
2.11.2012 02:08 Re: Pytanko
Zacznij oglądać właśnie Brotherhood'a – jest to anime w całości na podstawie mangi.
Anime jest tak fenomenalne, że po prostu byłam na siebie tak wściekła że wcześniej po to nie sięgnęłam! Jak mogłam przez tyle czasu być na to obojętna? Nie wiem. Jestem już ponad pół roku po pierwszym jego obejrzeniu <drugi był jakieś 2 tygodnie temu co oczywiście świadczy że anime przeboskie jak się do niego sięga w tak krótkim czasie ponownie> i znajduję się na najwyższym i czołowym miejscu na mojej liście. Nigdy jeszcze nie spotkałam się z tak genialnie zrobionym anime. Bohaterowie, każdy posiadający własną historię do opowiedzenia i mający własne problemy do rozwiązania. Ah, no po prostu świetne! Po skończeniu oglądania jak szalona zamówiłam wszystkie tomy FMA i do tej pory jestem tym anime tak zachwycona, że chyba już żadne nie zrobi na mnie aż tak dużego wrażenia <a dużo ich obejrzałam w życiu> Co do muzyki jaką stworzył Senju Akra to mogę powiedzieć tylko jedno słowo FENOMENALNA. Do tej pory słucham soundtracków, mam je wszędzie, oj można się w niektórych zakochać polecam. Co do głównych bohaterów, powiem tak: zakochałam się w nich. Można powiedzieć że bardziej spodobał mi się Ed, <jest cudowny> gdyż było go więcej niż Ala co jednak nie świadczy że Al pozostaje gdzieś w tyle, o nie. Mogę też dodać że strasznie, ale to strasznie spodobał mi się Greed i Kimbley, nie mam pojęcia co ci dwoje mają w sobie że tak mi się przypadli do gustu. Ah oh eh, tyle można o tym wszystkim powiedzieć. Na temat Brotherhood'a zarówno jak i anime i mangi mogłabym pisać i pisać i pisać a końca by nie było widać. Po prostu pozycja obowiązkowa, a z tego co widać przez wszystkich bardo wysoko oceniana więc nie ma co się zastanawiać tylko natychmiast się do niej brać. Cudo, nic więcej.
Anime świetne! Było nieprzewidywalne, cały czas coś się działo i chciało się więcej i więcej! Podziwiam autorkę mangi za stworzenie tak cudownej historii, nikt nie mógł wymyślić tego lepiej :) Nie miałam pojęcia, w jaki sposób może zakończyć się ta seria, a kiedy już ją skończyłam… Rany, świetne. Mimo, że oglądałam około rok temu wciąż nie mogę ochłonąć po FMA:B i na pewno kiedyś jeszcze je powtórzę :) Ode mnie 10/10. POLECAM!!
Nie ma co, anime jest super! Super muzyka, ciekawe postacie, zaskakująca akcja. Przez cały czas jak oglądałam i się zastanawiałam 'Co będzie za chwilę?' Wciąga. Początek sam w sobie jest trochę nudnawy, momentami miałam ochotę rzucić to anime w.. daleko powiedzmy, ale słuchając się opinii innych stwierdziłam, że muszę wytrwać do końca. Wszystkim mówię WARTO!!! W pewnym momencie, jak akcja nabiera tempa nie zwalnia nic a nic, można siedzieć całymi nocami i oglądać (tak jak ja to zrobiłam – oglądałam do 5 rano, na 9 do pracy na 12h i później kolejna nocka..) Og to daję 9/10.
A
Miyuki_96
7.06.2012 11:11 Moje pierwsze anime... XD
Fullmetal Alchemist: Brotherhood jest na mojej długiej liście drugim anime, które warto obejrzeć. Świetna, naprawdę świetna seria. Na tyle dobra, że zdecydowałam się kupić wszystkie mangi. Gorąco polecam!
martac1
13.03.2013 00:43 Re: Moje pierwsze anime... XD
Anime jest dosyć ciekawe. Motyw alchemii,akcja,walki,postacie,muzyka,etc.Zwłaszcza openingi i endingi pieściły uszy. Niestety początek‑przypominający co było w pierwszej serii dosyć męczył. Tak więc fabuła miała duży plus- nie była przewidywalna jak w większości shounenów.Śmierci wielu bohaterów m.innymi kliknij: ukryte Enviego,ojca Ala i Edwarda, I tu o dziwo nie przeszkadzały im przerywniki(mam na myśli takie coś,w środku odcinka np.obrazek z nazwą anime). Zakończenie‑chociaż myślałam,że kliknij: ukryte nie będzie happy endu po tak dużej śmierci bohaterów jednak był. Co prawda wolę happy endy niż smutne zakończenia Ogólnie oceniam 9/10
obserwator
1.01.2017 04:02 Re: Dobre
Te przerywniki na 99% były dlatego, że pomiędzy nimi były reklamy :)
Czy od 15 odcinka kończą się przypominki?Wcześniej doszłam do 8 i porzuciłam,bo myślałam,że to bd jedynie remake,ale ktoś mi na jednym forum napisał,że w 15 się skończyły,czy wcześniej tak nie było?
Tai16
26.04.2012 11:00 Istny cud, miód - jednak początek średni
Anime istna rewelacja – bliższa oryginałowi i ciekawsza od pierwszej wersji (chociaż niektóre akcje pokazali inaczej np. przemowa kliknij: ukryte Kimbly'ego w ciele Pychy. lub zrobili tylko o niej wzmiankę). Muzyka przepiękna. Każdy ending i opening w jakiś sposób zachęcał do oglądania anime. Akcja stopniowo mnie zaciekawiała – po każdym odcinku byłem coraz bardziej wciągnięty w tą serie. Najbardziej jednak nie spodobało mi się z początkowych tomów mangi zrobić streszczenie, pomijając przy okazji kilka fajnych akcji. Jak np. w kopalni kliknij: ukryte Yoki'ego przez co nie wiemy o nim za dużo oprócz tego, że jest kliknij: ukryte ścigany,a to co działa się w kopalni poznajemy dopiero podczas jego opowiadania, kiedy znowu spotyka kliknij: ukryte braci Erlic. Daję anime 9/10 i trafia ono do moich ulubionych.
Tak jak Fullmetal Alchemist było kompletną porażką tak 2 seria nadrabia wszystkie straty. Godne polecenia anime. :)
SIEDEMBANANOW
1.10.2015 23:25
Przekonałas mnie swoja wypowiedzia. FMA:B spłyciło wiele rzeczy lepiej rozwinietych w serii z 2003r. A juz sprowadzenie poszczegolnych homunculusow do roli minibossow serii traci kretynizmem, zadnego głebszego rozwiniecia, nic. Plus juz samym watkiem z tym tam alchemikiem zycia i jego coreczka, FMA 1 wygrywa z FMA:B o kilka długosci. Nic mnie nie obchodzi,ze manga nie byla skonczona i 2003 nie trzyma sie dokladnie historii. Pierwsze anime zrobilo to lepiej a autorka mangi jest zmoderowano.
Jedno z moich najulubieńszych anime. Każdy, kto nie widział FMA : Brotherhood powinien się wstydzić. Dużo lepsze od pierwszej serii. Openingi świetne, muzyka w tle też. Moimi ulubionymi bohaterami są : Gredd ( mam słabość do szaleńców ), Envy, Mustang i Edzio. Pod koniec serii to nawet Al'a zaczęłam lubić ( jakoś tak zwykle to mnie wkurzał tym swoim głosikiem ). Gorąco polecam. To trzeba zobaczyć
FMA „1” oglądałem świeżo po wydaniu, za Brotherhood nie mogłem się jakoś zabrać, tak się akurat złożyło, że chciałem jakieś anime by pooglądać na telefonie, trafiłem w dziesiątkę, dziś skończyłem ostatnie odcinki na komputerze. Po prostu czysta poezja, tak wspaniałej historii nigdy w żadnej książce, filmie, mandze czy anime nie ujrzałem. Cud.
A ja jestem w sytuacji odwrotnej, najpierw oglądnęłam wspaniałe Brotherhood, które poszło u mnie w tydzień, a potem 1 serię i to był mój błąd… Bo teraz nie mogę przebrnąć przez te 1 ekranizacje (jestem teraz po prawie 2 miesiącach w połowie). Męczą mnie te zmiany w fabule i to co scenarzyści zrobili niektórym postacią np.Roy, biedna Winry… I chcociaż OST jest lepszy to openingi i endingi w przeciwieństwie do Brotherhood, gdzie wszystkich słuchałam, przewijam za każdym razem.
Rozumiem, cóż, chyba jednak dokonałem lepszego wyboru. Zwłaszcza, że obie serie oglądnąłem przy sporym odstępie czasu więc nie za wiele pamiętałem ani nie kojarzyłem zarysu wielu postaci :)
A
miko_kikyou
21.02.2012 01:25 10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
Po prostu nie mogę dać mniej niż 10 ;) Już od dawna nie miałam w łapkach serii, która by mnie tak wciągnęła, całość przerobiłam w 5 dni, a raczej nocy ;D Przez co na zajęciach tryb zombi… Choć z jednej strony żałuje ,że zabrałam się najpierw za lepszą ekranizacje ( dla mnie zawsze lepsza jest ta wierna mandze),teraz pewnie będę biadolić przy 1 FMA zważywszy, kliknij: ukryte że kibicuje parze WinxEd… Ale mniejsza o to, seria miała być dla mnie zapychaczem czasu, a zrobiła ze mnie jej zagorzałą fankę, która postawiła sobie za cel zobaczyć wszystko co z Haragenem związane, mangę też już czytam bo kilkoma drobiazgami się różni. Od czasu Inuyashy żaden shounen tak nie zdobył mojego serca. Po 64 odcinkach człowiek z żalem uświadamia sobie, że to koniec ;(
To co mnie na początku urzekło to muzyka w tej serii, zwłaszcza opening i endingi, często do nich wracam, na 1 trafiłam przez przypadek na yt i nie mogłam przestać się od Again oderwać, z ciekawości oglądnęłam 1 odcinek, ten słynny wymiatacz i już było po ptokach ;) Duży plus też mają u mnie postaci, Ed wyłamuje się z nurtu bezmózgich herosów, w tego typu produkcjach na ogół chłopcy inteligencją nie grzeszą, a Ed niech to, że silny to i zdolny ^^ W ogóle masa w tym anime wspaniałych osobowości takich jak min. kliknij: ukryte Olivier Armstrong (wątki w Briggs zaliczam do moich ulubionych), mistrzyni chłopców i jej legendarne wc – klapki czy Lin i jego pasożyt, Greed to mój faworyt wśród homunculusów, choć inne też miały momenty kiedy poczułam do nich sympatię, np.ostanie momenty Enviego.Biedny robaczek ;( Fajnie, też pokazali niejednoznaczność ludzkiej (i nie tylko)natury. Nigdy do końca nie było wiadomo czy dobry jest naprawdę taki szlachetny, a czy największy wróg nie okażę się przydatnym sojusznikiem, który nie raz uratuje reszcie skórę.
Po za tym ja prawię nigdy nie płaczę na anime a przy odcinku 63 spłakałam się jak norka, przy końcówce jeszcze jako tako się trzymałam, ale jak poleciało Rain to już było po mnie… Ostatni raz byłam tak rozchwiana emocjonalnie przy końcowych odcinkach Lady Oscar. Reasumując nie tylko oglądać, na pewno jeszcze będę wracać z przyjemnością do Brotherhood.
Ellerena
21.02.2012 17:05 Re: 10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
Oprócz zakończenia, starsze FMA nie jest złe. Co prawda, mniej ma sensu i sporo sytuacji znalazło się tam zupelnie niepotrzebnie, ale są to – oprócz kilku pierwszych odcinków – dwie zupłnie różne historie. Zaskakujące, jeśli zważyć na to, że wszystko kręci się wokół tych samych postaci i wątków;)
miko_kikyou
21.02.2012 17:11 Re: 10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
Dla tego na pewno też zapoznam się z tą wersją ;) Choć denerwuje mnie to, że zrobili tam z Eda takie dziecko emo… Przynajmniej z tego co słyszałam, seria ma dość dołujący nastrój, oby tylko nie na poziomie Vampire Knight.
Ellerena
21.02.2012 18:02 Re: 10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
O, VK nic nie pobije (mam nadzieję;)) Nie, nie jest tak z nim źle, z tego co pamiętam. Cóż, mnie najbardziej interesował kto inny… słodki, silny, śliczny, zabawny, [...] , wspaniały płomnienny alchemik^^
Chemik89
21.02.2012 18:21 Re: 10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
to się zawiedziesz – nie jest taki overpower jak w brotherhood :)
Chemik89
21.02.2012 18:24 Re: 10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
brr pomyliłaś mi się z autorką komentarza – nvm :)
miko_kikyou
21.02.2012 19:00 Re: 10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
Chemik coś czuje, że za bardzo to ty nie lubisz happy endów. Ja tam lubię, o ile nie są aż takie przesłodzone ;) Co do tego, która tak na prawdę jest lepsza wypowiem się po seansie, cenię sobie nastrój i klimat więc już zaliczam to sobie na duży plus, ale coś czuje, że ciężko będzie przeskoczyć szalonym wymysłom scenarzystów oryginalną historię Krowy… Linga też będzie mi brakowało.Plus z tego co czytałam to Rose ja w tej wersji raczej nie polubię…
Chemik89
21.02.2012 19:21 Re: 10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
ogólnie rzecz biorąc nie lubie shonenów :) zapewne gdybym teraz obejrzał ponownie 1FMA to wystawiłbym niższą ocene – jednak za muzykę i kompozycje niektórych scen i tak byłby oczko wyżej od FMA:B – nie wiem dlaczego ale w tej drugiej niemal wszystko mnie irytowało :/ ale nie chce ponownie rozpoczynać sporu która z nich jest lepsza – większość zawarłem w starych komentarzach. Obydwie serie mogą się podobać, w nowszej na pewno znacznie więcej się dzieje – do tego na większej ilości „frontów”, więc jak ktoś tego oczekuje od anime i/lub jest fanem mangi to zdecydowanie seria dla niego ;)
miko_kikyou
21.02.2012 19:47 Re: 10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
Spoko, ja z natury nie jestem agresywna ;) Każdemu, może się co innego podobać. Myślę, że to dlatego, że jak widziało się jedną wersję to ta druga zupełnie odbiegająca od ukochanego schematu wzbudza w człowieku złość, że to nie tak miało być..Ale im więcej Fullmetala tym lepiej ;) Ja tam wszystkie gatunki lubię byle mnie seria czymś zainteresowała, no może na eichi i te wszystkie pseudo moe fanserwisowe serie jestem uczulona…
miko_kikyou
21.02.2012 19:11 Re: 10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
Ta seria należy do moich top hated…Normalnie nie wiem co gorsze, Naruto czy to…Oj tak, Roy wymiatał dosłownie i w przenośni choć ja tam wolę Linga do spółki z jego pasożytem ;)
Ellerena
21.02.2012 19:33 Re: 10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
Greed i Ling są w czołówce moich ulubionych bohaterów^^ Roy… jedyna postać, dla której moja „miłość” trwała przez kilka miesięcy. I nadal właściwie trwa. A FMA to jedyne (obok Darker than Black) anime, które w pełni zasługuje na 10. Idealna długość, wspaniała fabuła, postaci… wszystko!
Co do VK – to było jedno z pierwszych anime, jakie widziałam. i może dlatego, trochę mi się podobało, przynajmniej 1‑sza seria. Ale im więcej pozycji widziałam, tym bardziej dostrzegałam jego beznadzieję.
Za to nie wiem, czemu Naruto jest tak hejtowany. Nie, nie miałabym siły, żeby to czytać, ale oglądać – jak najbardziej. Nie jest taki zły. (Jestem aktualnie przy 120odc pierwszej serii, może potem się to zmieni) Oczywiście, pomijając czarno‑różową emowato‑idiotyczną parę;) Idealna seria na termin po sprawdzianie, kiedy to mózg się wyłącza, a ja szukam przyjemnej‑niezbyt‑wymagającej rozrywki.
miko_kikyou
21.02.2012 19:52 Re: 10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
No cóż, zarówno VK i Naruto próbowałam oglądać, nigdy nie obrzucam czegoś błotem dopóki sama się z tym nie zapoznam…Vk skojarzyło mi się traumatyczne z Twilight, i te ich rozterki moralne, po kilku odcinkach już miałam ich wszystkich potąd, normalnie wymiana partnerów jak w modzie na Sukces ;) A Naruto to już chyba nie na moje nerwy, za dużo się drą, a bohaterowie działają mi na nerwy, więc po co się męczyć. Dla odmóżdżenia wolę sobie puścić Nodame i jej akcje ^^
Ellerena
21.02.2012 20:03 Re: 10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
Próbowałam niedawno wrócić do VK i mangę przeczytać – wymiękłam przy połowie 1‑go tomu. Podobnie miałam, kiedy chciałam sobie odświeżyć Zmierzch… No way.
Nodame?
miko_kikyou
21.02.2012 20:07 Re: 10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
Megumi Noda aka Nodame z serii Nodame Cantabile, to lekka komedyjka o studentach ze szkoły muzycznej ;) Nodame to straszna syfiara i roztrzepana dziewczyna która zakochuje się najbardziej holerycznym i nadmiernie dbającym o porządek facecie, wprost mieszanka wybuchowa ;D
Chemik89
21.02.2012 18:04 Re: 10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
Poprzedni FMA jest zdecydowanie mroczniejszy i bardziej dramatyczny – ze znacznie lepszą muzyką i cięższym klimatem, nie ma w nim wielu postaci z mangi (IMO na szczęście). No i homunkulusy nie są takie marne że byle alchemik je zabija (albo odwrotnie – alchemicy są słabsi ;) ) Żadna z tych serii nie jest ideałem, jednak w mojej opinii pierwsza seria jest lepsza – scenarzysta przynajmniej musiał się wysilić a nie „jechać” jak leci wedle papierkowej wersji :)
Ellerena
21.02.2012 18:34 Re: 10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
Mi bardziej podobał się brotherhood;) Jest bardziej…logiczny (głupie określenie, ale to wszystko ładniej mi się jakoś łączy w całość niż w jedynce). Albo inaczej – pierwsza połowa odcinków z 1 serii była genialna, a reszta ciut słabsza, w FMA:B na odwrót. Postaci są podobnie wspaniałe ( chociaż nikt – oczywiście oprócz Roy'a – nie pobije Greed'a i Ling'a :D) a fabuła toczy się wartko i łączy zarówno humor jak i powagę, nie zauważyłam osobiście zbyt wielkiej przewagi mroku w pierwszym FMA.
A
Milika
7.01.2012 17:27
Dla mnie najlepszym wyznacznikiem poziomu tej serii jest fakt, że za każdym razem, jak wciskam pierwszy tom mangi komuś, kto rękami i nogami broni się przed mangą i anime, to już następnego dnia OBOWIĄZKOWO muszę przynieść kolejne części, bo ta osoba nie da mi żyć. (Tym sposobem noszę mangę do szkoły niemal codziennie już od kilku miesięcy :D Jeśli ta historia potrafi zachęcić do zapoznania się z anime i mangą ludzi, którzy wcześniej uważali, że to 'chińskie kreskówki', to myślę, że z całą pewnością zasługuje na wysoką ocenę :)
Ten tytuł sytuuje się na pierwszym miejscu mojej listy anime. Genialna historia, genialne projekty postaci, muzyka i oprawa graficzna bez zarzutu. Żałuję, że historia musiała się już zakończyć, a z drugiej strony cieszę się, że mogłam spędzić przy niej tak długi czas. Gorąco polecam Stalowego Alchemika wszystkim tym, którzy jeszcze nie mieli z nim nic do czynienia.
A
Meh
22.12.2011 12:50 Najlepsze anime ever!
Akurat tak się zdarzyło, że i tematyką i postaciami i animacją Brotherhood jest idealnie dopasowany do mojego gustu. Najpierw obejrzałam podstawkę, a dopiero potem to i uważam, że bardzo dobrze zrobiłam, bo nie byłabym w stanie wytrzymać okropnych zmian fabularnych. Jak dobrze, że zekranizowali FMA jeszcze raz! To pierwsza seria, w której polubiłam „tych złych”. Envy, Greed, Wrath, Pride, Kimblee, nawet mały byt w kolbie, oni wszyscy byli świetni. Co prawda kiedy czarny kulko‑pyłek zamienił się w sztywniacką formę Hohenheima stracił cały swój urok, ale mogę to wybaczyć. Trochę denerwowały mnie relacje Eda z ojcem. Wiem, że wszystkimi tymi obelgami tylko maskował swoją miłość, ale liczyłam, że chociaż na koniec nazwie go normalnie tatą. No trudno. To nie zmienia faktu, że postacie były świetne, prawdziwe i, na szczęście, dające się polubić. Daję moje pierwsze 10/10.
A
hipol
16.11.2011 12:52 brotherhood
Anime ma według mnie jedną istotną wadę. Najpierw wątek i ogólnie cała fabuła jest przeciągana, a następnie akcja przyspiesza i całe anime szybko się kończy – zbyt szybko. Nie wiem jak inni ale po prostu odniosłem takie wrażenie, że to co powinno być ukazane w 70 czy 80 odcinkach na siłę musiało zostać zmieszczone w 64.
Spodobało mi się natomiast to, że żaden bohater w anime nie jest jakoś wybitnie silny. Muszą współpracować żeby osiągnąć wspólny cel. Chociaż tutaj również wychodzi pewnego rodzaju wada bo moim zdaniem niektóre homonculusy były za słabe. Nie było chyba nawet wyjaśnione jak doktorowi Marcoh udało się sprowadzić Envy'ego do pierwotnej formy.
Atoli
16.11.2011 23:36 Re: brotherhood
Sprowadzić Envy. Nie odmienia się, ponieważ kliknij: ukryte jest to hermafrodyta.
Rue
22.12.2013 10:01 Re: brotherhood
Było. Zniszczył mu kamień filozoficzny niszcząc go od podstaw,natomiast go nie zabił,więc Envy wrócił do pierwotnej postaci.
A
Nanako-chan♥
4.11.2011 20:04
Anime zaczęłam niedawno oglądać a i tak już mi się spodobało. Muzyka rewelacyjna. I jbc FMA:B nie jest do końca kontynuacją FMA, ale i tak mi się podoba.
FMA:B jest wersią prawidłową. Oryginalne FMA zostało skończone na długo przed mangą, więc koniec znacznie różnił się od oryginału, więc zrobili FMA:B zeby to naprawić.
genialnie prowadzona fabula, wpadajaca w ucho muzyka, wspaniali bohaterzy, sliczna kreska… FMA:B po prostu pokochalam, jest sliczne i wzruszajace a jednoczesnie duzo scen bawi. genialne.
„A lesson without pain is meaningless, for you cannot gain something without sacrificing something else in return, but once you have overcome it and made it your own… you will gain an irreplaceable, fullmetal heart.”
Cytat, który idealnie podsumował całą serię. Tak. To najdłuższa podróż do domu, jaką mógł zaserwować nam świat M&A. Najdłuższa, ale też niesamowita i budująca w wielu kwestiach. Akcja nie przebiega w infantylny sposób, jak można było się spodziewać ze względu na głównych bohaterów w wieku przeciętnego widza. Wszystko rozwija się w swoim czasie, okrywa kolejne elementy układanki i dokładnie obrazuje nam cały przebieg wydarzeń na podstawie refleksji, wspomnień, krótkich przebłysków, a także splotów zdarzeń i przypadkowych, teoretycznie epizodycznych bohaterów. Fabuła nie wydaje się być nudna nawet przez setną sekundy. Co prawda nie jest tak zaskakująca jak ta, ukazana w pierwszej wersji, ale z kolei został tutaj w pełni wykorzystany jej potencjał, a także predyspozycje do „przerzucania” silnych emocji na widza. Utożsamianie się z bohaterami było kolejnym charakterystycznym aspektem przy oglądaniu – różnorodność charakterów pozwoliła na wytypowanie swoich ulubieńców. Pojęcie ideału było tutaj wyjątkowo abstrakcyjne, gdyż każda przedstawiona postać cechowana była silnie zaletami, jak i wadami. Uważam, że postać Edwarda została wykreowana w szczególnie precyzyjny i trafny sposób. Nie zrobili z niego niezwykle dojrzałego, zrównoważonego chłopaka, który doskonale wiedział jak zachować zimną krew w obliczu zagrożenia – był w istocie zwykłym nastolatkiem, który zachowywał się lekkomyślnie i często dziecinnie, jak na jego wiek przystało. Nie potrafił zapanować nad emocjami i działał pod wpływem impulsu, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji. Jak większość ludzi. W przypadku Roy'a również można mówić o zaskoczeniu – z pozoru spokojny, zrównoważony kobieciarz ze statusem Pułkownika, który pod wpływem emocji związanych z przyjacielem tracił jakąkolwiek zdolność do opanowania gorącej chęci zemsty. Postać ważna, ale zepchnięta na drugi plan w ostatecznym starciu. Z kolei Ling – trzeci w kolejności z Trójcy, która dzierżyła jako tako władzę w tej serii – był postacią bardzo charyzmatyczną i intrygującą w wielu kwestiach. Podobała mi się jego rola – to, w jaki sposób został wykorzystany. Kapitalny pomysł! Postacie w istocie były przedstawione realistycznie, zachowane w ryzach i podporządkowane wykreowanym przez autorkę charakterom. Naprawdę – to niesamowicie duży plus dla serii. W przypadku każdej odrębnej postaci. Komizm i dramatyzm wyszedł nadzwyczaj dobrze w tym połączeniu. Charakterystyczne gagi śmieszyły za każdym razem, a w chwilach grozy ściskało za gardło i roniło skrycie łzy. Brotherhood zasługuje na mocną 10. Dlaczego? Bo seria nie zawiodła mnie w żadnym calu. Każdy element wydawał się być na swoim miejscu, a ostatnie odcinki trzymały w napięciu i wywołały odpowiednie emocje na sam koniec. Nie czuję się niedosytu albo też wręcz jego nadmiaru. Jest wprost idealnie. Jedyne, co mnie trochę zirytowało, to patetyczne i już przesadnie abstrakcyjne kliknij: ukryte zagranie Homunculusa z Bogiem. Ale w sumie można na to przymknąć oko. Taki mały szczegół nie jest w stanie zniszczyć mojej opinii o tym remake'u, który jednak chyba wydaje się być lepszy niż seria pierwsza. Ścieżka dźwiękowa była naprawdę odpowiednia – budowała napięcie i atmosferę w zależności od zdarzeń. Grafika też zasługuje na wysoką notę. A co do zakończenia? – Takie być powinno. Brotherhood spycha na drugi plan wszystkie inne serie, które dotychczas obejrzałam – nawet Code Geass, których dotychczas wydawał mi się najlepszy pod względem fabularnym. Dochodzę do wniosku, że bardzo trudno będzie przebić tak wysoki rating. Ale cóż – pożyjemy, zobaczymy! W kwestii końcowej mogę powiedzieć tylko jedno – OGLĄDAĆ I TO NATYCHMIAST!
Od paru dni po głowie chodzi mi tylko FMA – to chyba normalne po takim anime, nie?;) Jest w nim wszystko, czego by można chcieć – doskonale poprowadzona fabuła, świetnie zaprojektowane postacie z oryginalnymi charakterami, wpadająca w ucho muzyka, no po prostu – nic dodać, nic ująć.
Nie mozna sie rozczarowac. Kazdy znajdzie tu cos dla siebie ze wzgledu na bardzo rozbudowana fabule. Postaci nie sposob nie pokochac. Nie da sie nie wzruszyc. Po prostu cudowne anime. Polecam goraco.
Pierwszą serię widziałam, gdy byłam jeszcze taką małolatką. Ah polubiłam bardzo , być może dlatego,że mangi nie miałam wcześniej w łapkach. Tylko ,że dziś już nie pamiętam niestety :( Kiedy wyszedł Brotherhood myślałam,że to 2 seria ale nie myliłam się , na moje szczęście. Szybko zakupiłam tomiki mangi i tak się stało,że POKOCHAŁAM to anime . Przede wszystkim grafika jest super :) Postacie , tła i walki. Muzyka , bardzo dobrana i jeśli się nie mylę maczała tutaj palce orkiestra z Warszawy :) Największym plusem jest to,że FMA posiada postacie drugoplanowe , które autorka bardzo rozbudowała. Nie spotkałam się jeszcze praktycznie , by aż tyle postaci nawet tych trzecioplanowych miało tak rozbudowane charaktery , historie itp . Bardzo mi się to podoba. Każda postać jest barwna . ma swój charakter. Szkoda,że nastał dawno temu koniec , no ale uważam ,że i tak takiej końcówki się nie spodziewałam. Podobało mi się też to ,że kliknij: ukryte Romans jeśli tak można nazwać między Alem i Winry nie był od razu tak widoczny, nie był przez wszystkie odcinki taki nachalny i mimo,że wiedziałam iż na 50% będą ze sobą , to i tak to było dla mnie zaskoczeniem 10/10 byc może dlatego ,że anime to zajmuje u mnie czołowe miejsce w top 10 the best anime :) Super przygodówka , humor i postacie. Czasami nawet było mi smutno , i poleciała łza gdy np kliknij: ukryte umarł Envy.
Jakiś rok może półtora wzięłam się za pierwszą serie którą zresztą porzuciłam w krótkim czasie.FMAB zaczęłam oglądać tylko przez to że koleżanka mi poleciła i mogę z rękom na sercu powiedzieć, że nie żałuje. Sama nie przepadam za shounen‑em ale to anime zdobyło moje serce. Niewiele jest serii w których postacie miałyby tak ludzkie charaktery a historia nakreślona byłaby z taką precyzją.Zgadzam się z piszącą wcześniej Qualu, bohaterowie naprawdę się zmieniają, sama co jakiś czas stwierdzałam, że Edward jest wyższy a dorośli wyglądają na starszych. Openingi i endingi były różne jedne bardziej mi się podobały inne mniej, jak zawsze zresztą. Najlepszą rzeczą w FMAB są, moim zdaniem, postaci niewiele było takich które nie zdobyły chociaż troszkę mojej sympatii. Najbardziej jednak zapamiętałam sobie Edwarda, którego charakter był naprawdę ludzki, jest on podczas trwania serii chłopakiem 14‑15 letnim i to się czuje! Nie był jakimś tak chłopczykiem który z powodu trudnej przeszłości nagle zmienił się w dorosłego, rzeczywiście jego zachowania w poważnych momentach były dojrzałe(przeważnie) ale wciąż czuć było, że jest on dzieckiem. Drugą postacią którą pokochałam, to dość dziwny wybór, był Envy,zazdrość, prawie cały czas zachowywał się jak psychopata a na końcy kliknij: ukryte płakał gdy Ed odkrył czemu tak bardzo nienawidzi ludzi, w tym momencie, mówię szczerze, byłam poruszona. Na koniec powiem tylko tyle, że serię polecam każdemu,tylko osobą poniżej 12 roku życia radziłabym się wstrzymać bo niektóre sceny były naprawdę ciężkie a fabuła miejscami trudna do zrozumienia. kliknij: ukryte Ale to tylko moje skromne zdanie
Dzięki FMA dostałam do obejrzenia dwie naprawdę ciekawe serie. Wersja pierwsza, którą obejrzałam kilka lat temu naprawdę mi się podobała. Sporo akcji, sympatyczni bohaterowie, fabuła całkiem interesująca, do tego dość dobra grafika i świetna muzyka. Wersja druga to praktycznie całkiem inna historia, dynamiczna akcja, prawdziwe zatrzęsienie postaci i wszystkie obdarzone ciekawymi osobowościami i mocno osadzone w fabule. Rewelacyjna kreska, jak na tasiemca jest dopracowana i widowiskowa, zawsze tam gdzie było trzeba. Nad wersją pierwszą posiada jedną ale za to olbrzymią przewagę, która niweluje wszystkie jej wady, które tak cierpliwie wyliczały osoby wcześniej serie komentujące. Autor mangi a zanim scenarzyści po prostu bawili się tą historią. Fakt niepodważalny fabuła posiada dziury, godne sera, obok siebie w absurdalnym na pozór zestawieniu sąsiadują powalające scenki komediowe i prawdziwie dramatyczne sytuacje. Ale w żadnym momencie się nie nudziłam, pytania i wątpliwości dotyczące fabuły są w ogólnym rozrachunku nieistotne. Ta seria jako rozrywka spełnia swoje zadanie bardzo dobrze, wszystkie wątki ostatecznie splatają się dając kompletny obraz wydarzeń. Wiem, że kiedyś jeszcze raz sięgnę po tę serie, jest tego warta. Lubię się cieszyć grą jaka toczą z widzem autorzy a tu pisarz i twórcy anime puszczali do widza perskie oko systematycznie, a czasem stroili diabelskie miny. I jak tu się nie bawić.
Świetne- pierwsze słowo które mi przyszlo do glowy. Bohaterowie mają bardzo ciekawe, zróżnicowane charaktery i nawet gdy te ''złe charaktery'' umierały ,płakałam, co mówi samo za siebie , muzyka bardzo dobra szczególnie 1 op, kreska śliczna. Z bohaterów najbardziej polubiłam oczywiście jak każdy Eda który zauroczył mnie już w 1 wersji FMA :D oraz Amstronga :D . Z tych złych postaci Envy'ego oraz Greeda. Szkoda tylko ,że tak blacho potraktowali wątek Niny i Tuckera. W FMA plakałam dość solidnie a w brotherhood prawie mnie to nie ruszyło. Szkoda też, że im bliżej końca tym mniej Eda i Ala , a końcowa bitwa jest pokazana o parę odcinków za wcześnie. kliknij: ukryte Scena wyznaniowa była przesłodka, (nie wiem czy to normalne‑raczej nie) ale wkurzyła mnie troche bo nie chcialam aby Edward kliknij: ukryte był z Winry <zauroczona>. Ogólnie rzecz biorąc to anime jest na pewno jednym z moich ulubionych i w przyszłości do niego z chęcią wrócę. 10/10
To anime według mnie, jest genialne. Moje ulubione. Nigdy nie oglądałam takiego fajnego anime. Ładny ołpening(szczególnie 1 i 4)i ciekawka historia. Ja bym oceniła to anime od 10 to 10/10!:)
Kiedyś chciałam obejrzeć pierwszą ekranizację, ale w okolicach 2o odcinka uznałam, że skoro i tak nie jest wierna mandze, to co się będę trudzić. Po paru latach dorwałam się do polskiego wydania i podczas oczekiwania na następne tomy uznałam, że cierpliwość przegrywa z tą historią i muszę wiedzieć, jakie będą dalsze losy braciszków.
Spodziewałam się czegoś gorszego, typowego dla gatunku, a otrzymałam shounen, jakiego jeszcze nie widziałam. Nie tylko mający sens i fabułę, na którą nie składają się kolejne potwory tygodnia, ale przede wszystkim dopracowany i dopięty na ostatni guzik, przemyślany od deski do deski pomysł, zrealizowany w mandze niesamowicie, ale i w anime bardzo, bardzo dobrze. Ma rozpoczęcie i zakończenie, nie ciągnie się w nieskończoność i przede wszystkim nie nudzi.
Akurat po bohaterach spodziewałam się tak samo wysokiego poziomu jak w mandze i nie zawiodłam się. Studio nie schrzaniło po raz drugi roboty własnymi dodatkami. Przelewając na ekrany kolorowe i mówiące wersje postaci, zrobili to tak, jak należy. Och, jakże wiele odsłon one miały, szło się pogubić w ich różnorodności. Ulubionych nie wymienię, bo musiałabym pół obsady wyróżnić. Dynamiczne, żywe i myślące charaktery, niektórych postaci po prostu nie sposób nie pokochać.
Dopieszczeni, żywi bohaterowie i dobra historia to tylko część. Świetnie dobrani seiyuu dający tchnienie postaciom oraz muzyka na wysokim poziomie. Openingi, jak dla mnie, miały tendencję spadkową – od fenomenalnej piosenki ze świetną animacją do czegoś, co niestety musiałam przewijać. Sprawa z endingami miała się z kolei na odwrót, pierwszy był strasznie typowy, kolejny już mniej, a ostatni oglądałam i słuchałam do końca w każdym odcinku.
Zaskoczyły mnie tła. Na początku krzywo na nie patrzyłam, choć pięknie namalowane, trochę mi nie pasowały te uproszczone plansze, na których strasznie odróżniała się animacja bohaterów, jednak w połowie serii uznałam, że nadają nieco bajkowy wymiar i kit z tym, że wyglądają jak obrazki gimnazjalistów. Animacja bardzo ładna, płynna i naturalna, kreska zachowała raczej swój oryginalny kształt, bardzo podobały mi się takie drobiazgi jak dziurki w uszach, niewielkie blizny ( które nie znikały w następnym odcinku ), znamiona, zmarszczki oraz to, że ludzie wyglądali jak ludzie. Bardzo lubię wydłużone sylwetki na obraz i podobieństwo Clampa, ale tutaj by nie pasowały. No i bohaterowie się zmieniali, dojrzewali. Kurczę, przez 22o odcinków Naruto nie urósł ani centymetra, w Bleachu też trzeba było zaznaczyć, ze minęło już parę lat. A tutaj podczas 6o epizodów postaci strasznie się zmieniały. I strasznie mi się to podobało.
Co ciekawe, wracając do talentu „pisarskiego” pani Arakawy, kliknij: ukryte ostatnia Wielka Epicka Bitwa przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Czasami podczas oglądania niektórych shounenów nagle przypominam sobie o tym, ze jakaś postać zniknęła jakieś 3o odcinków temu i jeszcze nie wróciła. A jak wracała, to w ostatniej chwili, aby ocalić pozostałych bohaterów podczas bitwy, która ma miejsce kolejne 3o odcinków dalej. W Hagane.. sprawa miała się tak, że w chwili, gdy sobie o kimś przypominałam, kogoś zaczynało brakować, ta postać w tym samym czasie się pojawiała, zachowując w miarę możliwości naturalność i realistyczność między czasem a przestrzenią zdarzeń. Słowem, zachowana została równowaga, ma się to nie tylko do bohaterów, ale do całych scen, gdy czegoś zaczynało brakować, to w niedługim czasie się pojawiało, przez co historia była składna a wszelkie niedomówienia wyjaśniane w niedługim czasie.
Końcówka serii jak najbardziej satysfakcjonująca. Zaś kliknij: ukryte wyznanie Eda było chyba najmniej romantycznym wyznaniem miłości, jakie widziałam w anime, a przez to, jednocześnie było takie słodkie i tak charakterystyczne, że zapamiętam je na długo. To, co zostało rozpoczęte, zakończyło się bez żadnych większych zgrzytów. Fullmetal Alchemist: Brotherhood, jako jedną z nielicznych serii, mogę polecić z czystym sercem chyba każdemu, bez względu na wiek czy upodobania.
Już dawno nie miałem tak ogromnego problemu z napisaniem komentarza czy wystawieniem oceny. Po prostu nie wiem. Czuję pewnie niedociągnięcia, jak choćby kapelusz który zlatuje z głowy Kimblee'a, by w następnej scenie powrócić na miejsce… nie no to oczywiście żarcik. Takie błędy mnie nie ruszają. Jednak nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że czegoś tu brakowało, ale za nic w świecie nie potrafię określić czego. Najbardziej podobały mi się walki. Zwłaszcza Mustang vs Lust czy Mustang vs Envy. Miałem nadzieję, że główni bohaterowie pokażą coś ciekawszego, ale to tylko moje zdanie. I tak ich uwielbiam. SPOILER! kliknij: ukryte Cieszę się, że wszystko skończyło się happy endem. I TO JAKIM! Wyznanie miłości Ed'a i Winry wręcz boskie. Edzio urósł, Al odzyskał ciało, Hohenheim okazał się wporzo co mnie bardzo cieszy, Riza przeżyła, Havoc odzyskał władzę w nogach. Jednak jednego nie ścierpię… Mustang z wąsem= NIEEE!!!
To prawdopodobnie najlepsze anime typu shounen jakie widziałam. Pomijając pierwszy odcinek, od początku do końca się nie nudziłam.
Jest to zupełnie inny shounen niż Nauto, Bleach, czy One Piece. W tamtych przypadkach autorzy wymyślili sympatycznych bohaterów i ciekawy świat, pozostawiając fabułę w szczątkach na zasadzie „jak już zacznę rysować, samemu mi coś do głowy przyjdzie”. W FMA nie ma czegoś takiego. Widać, że autorka przemyślała fabułę od samego początku, tworząc świetną i ciekawą historię
A
Ziomek1245
12.03.2011 18:32 Dużo lepsze
Ta wersja jest o wiele lepsza niż pierwsza, ciekawsza, nieprzekombinowana fabuła, dobre postacie, świetna kreska. Jest to kolejny dowód, że anime od początku do końca trzymające się mangi są o niebo lepsze.
Mam nieodpatre wrazenie, ze FMA:B jest o wiele lepsze od starego FMA. Solidna fabula, swietnie uksztaltowane charaktery bohaterow, super muzyka i od groma akcji. Jednakze nie moge zaprzeczyc, ze to przy tym starym FMA bawilem sie lepiej. Mangi nie czytalem i byl to poczatek mojej przygody z anime, wiec i gust nie byl wyrobiony. Co mnie boli przy serii Brotherhood to zbyt moralizatorskie podejscie do wielu spraw i lopatologiczne wyjasnianie pewnych sytuacji, co nawet dla srenio uwaznego widza jest zbedne i tylko sztucznie wydluza czas antenowy. Niemniej polecam serie, bo w koncu ekranizacja jednej z najbardziej popularnych mang zasluguje na uwage. Poznanie niektorych bohaterow z troche innej strony niz to bylo pokazane wczesniej rowniez (Mustang i Kimblee to prawdziwi giganci tej serii). Generalnie kawal dobrej roboty i swietna rozrywka na dziewiatke.
FMA Brotherhood napewno jest lepsze od tej pierwszej serii więcej tu szczegółów i rozbudowana bardziej fabuła.Postacie nie powiem ze są niedobre ale mogłyby być troszeczke lepsze.Kreska nawet nawet ujdzie, muzyka dobra.Ale to anime jest w tym dobre że jak ktoś chce trochę przygód to właśnie tutaj je znajdzie, świetna przygodowa historia a edzio wymiata jest supcio:)w drugiej serii wszystko ładnie się kończy chociaż trochę szkoda że Ed już potem nie może używać alchemii.W porównaniu do pierwszej serii 9/10
A
Maikeru
8.01.2011 20:32
noi oglądnełem ;) świetne anime, dużo akcji, co najważniejsze nienudziło mi się w ani jednym odcinku a już ostatnie odcinki powaliły mnie z nóg ;) to był genialny pomysł żeby zrobić alternatywną wersje FMA, w pierwszej wersji troche mi się dłużyło szczegulnie po środku, tą wersje oglądnełem z wielkim zaciekawieniem a noi muza dużo lepsza ;) polecam
jak dla mnie świetna seria posiadająca wszystko co powinno mieć dobre anime, wzbudzało u mnie wiele emocji: śmiałem się, a w niektórych momentach miałem łzy w oczach. zakończenie było logiczne, i ostatni odcinek wyjaśnił wszystko, ode mnie 10/10 – bo wyżej się nie da.
A
Onix
2.11.2010 15:46
Ogólnie zgadzam się z autorem recenzji, przy czym dla mnie muzyka była majstersztykiem, czy że by była wielka rozpierducha świata bez Lapis Philosophorum?? A i stwierdzenie że muzyka się nie zmienia jest ciut przesadzone. Muzyka zmienia się ale subtelnie jak i wszystko w tym anime. Jak recenzent zauważył nie ma wielkich power‑upów dla bohaterów wraz zmianą ich wyglądu o 180 stopni rodem z Dragon Bala (najbardziej znacząca zmiana w wyglądzie którejś postaci to kliknij: ukryte pewien wąsik, jak na dyktatora przystało ??). Co za tym idzie i muzyka nie zmienia się diametralnie. I jak wszystko utrzymuje pewien poziom, niezmienny. Warto również znaczyć, że niektóre utwory nagrywał Chór i Orkiestra Filharmonii Warszawskiej.
Też nie rozumiem czepiania się muzyki, bo według mnie jest genialna. Powtarza się? No powtarza się, ale na zasadzie motywów przewodnich, czy „theme music” pod daną postać/wydarzenie i nie wyobrażam sobie żeby było inaczej. Do tego oryginalnych, niepowtarzalnych kawałków też jest cała masa. U mnie kilkanaście tracków z OST zagościło na odtwarzaczu mp3, polecam.
postaci: 7/10 Czasem był ktoś ciekawy, czasem nie. grafika:(?) .../10 Znaczy animacja i kreska? Tanuki powinno dawno zmienić ten głupi system… *animacja: 9/10 Zdecydowanie najlepsza rzecz w tym anime, wszystkie sceny walki to typowy wysoki poziom Bones. *kreska: 7/10 Prosta, ale ujdzie w tłumie. fabuła: 7/10 Pierwsza połowa była zdecydowanie lepsza od drugiej. Końcówka lipna niemiłosiernie (oryginalne zakończenie serii już było lepsze). muzyka: 8/10 Tu się zgodzę, soundtrack był całkiem przyzwoity, openingi i endingi też na poziomie.
tl;dr, ale pierwsza seria anime była porządna, po prostu NIE MOGŁA być taka jak manga, bo na tamten moment było jedynie 6 tomów i nawet podobno znali zakończenie jakie planowała Krowa, no ale musieli je zmienić, poza tym to właśnie pierwsza seria załatwiła średnio znanej wtedy mandze takie szerokie grono fanów i wcale nie zbierała niskich not. No chyba że tutaj :) a, i mówi to wielka fanka mangi Hagarena (ani pierwsza seria, ani Brotherhood nie podobały mi się tak bardzo jak manga C:).
Z dwiema rzeczami nie zgodzę się z autorem recenzji. Pierwsza seria, pomimo, że BONES samo dopisało resztę fabuły, jest uważana za jedną z lepiej zrealizowanych anime niezgodnych z mangą i dlatego też była dobra i MA wielu fanów. Aczkolwiek druga seria faktycznie jest lepsza i tym samym jest to jedna z lepszych serii anime jakie ostatnio oglądałem. Ta seria ma w sobie „wszystko” o czym wspomina autor: dramatyzm, akcje, humor. Świetne są OP i ED. Genialna i dopracowana oprawa graficzna i muzyka. Drugie z czym się nie zgodzę z recenzentem to sprawa końca serii. Owszem mamy typowe zakończenie shounenowe, ale jest to pierwsza seria anime która kończy się w pełni, bez niedomówień. I to jest właśnie świetne! Nie cierpię zakończeń większości anime w których pod koniec właściwie nic się nie rozstrzyga, pozostają niedomówienia a postacie z nadzieją patrzą w przyszłość i THE END. Żadnych rozstrzygnięć, flirtujące ze sobą postacie dalej ze sobą flirtują itp. czyli jedno wielkie nic. A ja lubię gdy pokazuję się co z postaciami po wielkiej bitwie, lubię gdy pary mówią sobie „I love you” i wreszcie biorą ślub czy coś tam. Wiem, że to naiwne i kłóci się z zasadą „a może zrobimy sequel”, ale ja to właśnie lubię…
A
Canis
22.10.2010 23:03 Ci z Bones są świetnymi alchemikami
Obejrzawszy pierwszą wersję FMA, już widziałem potencjał w tej serii. Przeszkadzały mi tylko tamtejsze fillery. Gdy zaczynałem Brotherhooda byłem przekonany, że to kontynuacja (fanem nie byłem i się tym zbytnio nie interesowałem). Miło się jednak rozczarowałem. remake serii ma coś czego brakowało części pierwszej – niepowtarzalny klimat. Tym właśnie wersja z 2009 roku zdobyła moje serce. Prócz tego, historia jest kompletna i o wiele bardziej fullmetalowa:D Pomysł na zakończenie może nie był genialny, ale bardzo inteligentny, kliknij: ukryte poświęcenie bramy, czyli całej alchemii, za ciało brata było pociągnięciem bardzo prawdziwym, a jednocześnie epickim.
skromne 10/10, wyżej niestety się nie da
A
Kisara
22.09.2010 21:45 Początek niezachęcający, środek świetny, koniec ujdzie
Oglądałam to anime na dwie raty: zaczęłam jak jeszcze wychodziło i dojechałam do 5 epka, po czym stwierdziłam ze jest nieciekawe, a sporo miesięcy później zmusiłam się by do niego wrócić. I nie żałuję. Początek mi się nie spodobał, nudził mnie.Moze przez to, ze oceniałam go przez pryzmat pierwszej serii FMA, w której zakochałam sie od pierwszego odcinka. Ale im dalej się zagłębiałam w animca tym bardziej mi sie on podobał, a ostatnie 15 epów obejrzałam za jednym zamachem. Nie chce mi się szczegółowej recenzji pisać, od tego jest recenzent. Powiem krótko: grafika ładna i dynamiczna (lepsza niż w I sezonie), muzyka bardzo przyjazna, openingi i endingi całkiem fajne. Bohaterowie ci wszyscy co byli w I serii, bez zmian- świetni, Al, Ed i Mustang wymiatają xP. Co do nowych lub tych pokazanych trochę 'szerzej' zakochałam się w Greedzie, który jest po prostu BOSKI w każdym wcieleniu xD. Poza tym prześwietny był pan książę Ling, który mnie rozwalał szczzególnie kiedy kliknij: ukryte został opętany przez Greeda i mu mendził ciągle xP No i Kimblee, który owszem był wredny, ale czy był taki do końca zły to już cieżko powiedzieć. Ah no i oczywiście szanowna siostrzyczka Armstronga! To dopiero kobieta! Więcej takich powinno być w animcach :D Ale i tak największy plus to mega wciągająca fabuła. Jak się przeżyje te pierwsze epy to dalej jest już z górki, wszystko logicznie połączone, zdarzają się dramatyczniejsze, NIE przedramatyzowane, sceny (np kliknij: ukryte śmierć HughesaT.T), ale równoważą je humor i wartka akcja. Nie brak moich kochanych walk, zrobionych na bardzo przyzwoitym poziomie. Co mnie odrobinę zawiodło, to kulminacja amine, którą zmieszczono w trzech epach. Trochę krótko i pod koniec mało spektakularnie. A szkoda. Nie czytałam mangi, wiec może tak było w pierwowzorze, a skoro FMA:B ściśle się jej trzymało, to ciężko mieć o kwestie fabularne pretensje do twórców anime. Koniec końców mimo minusu jakim jest nudnawy początek i za krótka walka końcowa, uważam serię za obowiązkową do obejrzenia dla wszystkich fanów anime, z którą koniecznie trza się zapoznać.
Wiem ze powinnam być ostra w ocenie, ale mam sentyment do FMA i ostatecznie daję 10/10 :DD POLECAM!!!
A
Abazel
18.09.2010 21:26
Moim zdaniem super anime, polecam ze spokojnym sumieniem. Wzruszająca, piękna historia :). Początkowo mniej mi się podobała niż pierwsza seria, ale już po kilku odcinkach nie mogłem się doczekac aż wrócę z roboty i obejrzę kilka odcinków. Nie zawiodłem się ani trochę.
Brotherhood – to beznadzieja. Tak się człowiek cieszył że będzie kontynuacja a tu lipa. Fakt jest zgodnie z manga, i moze rzeczywiscie troche bardziej rozbudowana fabula.
Ale nic poza tym.
Zapitalaja jak nie wiem co. W pewnych momentach czlowiek nie wie co sie dzieje. I nie mozna sie wczuć w żadną z sytuacji… bo juz się skończyła.
Poza tym jedynka była jakoś tak… te postacie miały jakieś wnętrze. Były rozbite. Homonkulusy w poszukiwaniu człowieczeństwa. Dawno oglądałem jedynke ale wiem jedno była duuuużo lepsza.
10/10 jedynka. A Brotherhood – to zawód.
Ciesze się że nie czytam mangi. . . bo widze że można nieźle zmarnować dobry materiał lecąc razem z nią.
A
MikoJeanne
9.09.2010 22:19 W całej rozciągłości popieram poniższe...
Yohoho… chyba poniżej nieźle zjechałaś I serię FMA ... No i cóż nawet dobrze. Gdyby nie poniższy fakt ↓ to musiałabym się rozpisać i może by mi miejsca zabrakło:)A tak to bez zbędnych słów mogę napisać _FMA:B to właściwa,prawdziwa historia braci Elric(uwielbiam ich a Ed jest dobry jak go ktos krytykuje!Ciekawe jak dogadałby się z taka jedną,rudą czarodziejką dobrze wszystkim znaną co to miała też kompleksa co do własnego wzrostu i dodatkowo figury,głównie na górze? :P)no a FMA choc też nawet,nawet(uułe co ja gadam ale kręce…mi tez się nie spodobała jak FMA 2!A film to dopiero!!) to raczej podróba na której chciano pobawić się w jasnowidzów co do dalszego ciągu jak gdzieś niżej ktoś zapisał(było tylko podróba reszte dodałam:P). Świetny,jasny koniec,fabuła taka jaka miała być od początku(no może sie znajdą chyba jakieś ustępsta no ale…),postacie też oryginalnie rozbudowane(chyba maleńka przeginka z oryginalne:p choc są)no i świetne soundtracki jak i op/en serii.Przyznam że I ending „USO” bardzo mi się spodobał że go co chwile słuchałam w kółko:D choc również w pierwszej serii były niezłe(ready,steady go na przykład… spodobał mi się nawet,nawet…).No a dodatkowo moje poparcie ma przedmówczyni pode mna…oj wierz mi, ja też po kilku odcinkach i ciekawości (też obejrzałam film zanim zapoznałam się z serią:D;P!!)jak twoja poszukałam mangi i też zjechałam po jej przejrzeniu! Całkiem inna historia no nieprawda?A zakończenie urocze:) !! Powiem jeszcze tak FMA:B to oryginalna seria związana z mangą tak jak miało byc(no cóż manga odniosła sukces i twórcy się pospieszyli i się nieco sparzyli ja tak w każdym razie uwazam – cierpliwość jest cnotą :P:P:P:P !!)i FMA to inna historia(wiecie co? Najciekawsze jest to,że gdzieś ktos napisał że I była niby bardziej do chłopaków a II- Brotherhood do dziewczyn? Ale paradoks!HAHA!).Zreszta w 2 kreska jest dużo lepsza i cały czas praktycznie jest klimat z mangi łącznie z wydarzeniami kliknij: ukryte (wiecie w mandze nie było nic o tym że Al trafił do tego obozu gdzie był Scar i potem jesszcze ci najemnicy co było ukazane w pierwszej -przyśpieszonej podróbce)Jednym słowem Fullmetal Alchemist 2:Brotherhood jest duzo lepsze niż wcześniejszy 'filler'(przedrzeźnię nieco Bochen/gomen/ale wypowiedz „mamy tu typowo czarno‑białych bohaterów” czy to o „dziecku walącym w pieluche„nie było raczej…zbyt dobre(mądre):( Niewiem jak postacie moga być czarno białe skoro mamy w anime tyle kolorów-[wiem że o charakter chodziło jednak…]a co do charakterów…też niewiem jak można nazwać kogokolwiek z tego anime takim prostym określeniem charakteru zważywszy na seiyuu ich grających(yeah,Romi Paku‑san rządzi!)a dziecka walącego w pieluchę chybaś w życiu nie widział :P )
miku 25.08.2010 14:37
Zarwane nocki napisał(a):
Gorąco polecam ten tytuł. Naprawdę, ciężko się od niego oderwać. Refleksje, humor i niezwykle ciekawi, barwni bohaterowie. Grafika przyjemna dla oka, soundtrack również nie najgorszy.
taa w pełni się zgodzę:D
pewupe 23.07.2010 18:51
A teraz już bardziej z dystansem. napisał(a):
Ogólnie rzecz biorąc nadal twierdzę, że Brotherhood wgniata w ziemie pierwszą serię. Do idealności brakuje mi tylko zwolnienia tempa w pierwszych odcinkach i soundtracka z pierwszej. Jak już przedtem pisałam: POLECAM.
To również jest jak najtrafniejsze określenie!
Chemik89 22.07.2010 20:09
nędza napisał(a):
ogólnie jedna z gorszych serii tego roku, jak większość z resztą
A ty co,z byka spadłeś?!Chyba jedne z najlepszych, ale każdy ma własny tok myślenia nie?
Chemik89
9.09.2010 23:43 Re: W całej rozciągłości popieram poniższe...
Dla fanów mangi seria może i jest dobra – dla mnie pierwowzorem i pkt. odniesienia jest 1 seria. Jak już wspomniałem – na 1 miejscu w każdym Anime/Filmie czy podobnym przejawie sztuki stawiam kompozycje – a w przypadku FMA:B wypada ona marnie – Autorzy zbyt mocno skupili sie na dokładnej ekranizacji mangi, czasu im brakło to nieco dokładniej oprawić. Za pozostałe wady odpowiedzialna jest manga, której nie trawię ;)
Bochen
10.09.2010 04:17 Re: W całej rozciągłości popieram poniższe...
Nie będę się tutaj szczególnie rozpisywał, bo nie chce powtarzać tego co wymęczyłem poniżej. Zamieściłem tam parę argumentów, które według mnie w jakiś sensowny sposób potwierdzają moją tezę o mierności tej serii. No właśnie – parę argumentów. Słowo „parę” jest słowem kluczem do mojej wypowiedzi ponieważ nie opierałem się wyłącznie na jednym argumencie, mówiącym o tym, że: „seria Fullmetal Alchemist: Brotherhood jest wierną adaptacją mangi i dlatego jest lepsza”. Mnie tym nie przekonałaś. Jak już wcześniej dość obrazowo zdążyłem zauważyć, średnio mnie interesuje co jest na podstawie komiksu, a co nie. Ważniejsza dla mnie jest fabuła danego tytułu, a nie co jest adaptacją mangi. Mi po prostu bardziej odpowiada opowieść ukazana w wersji alternatywnej. Co do porównania z ryżą czarodziejką, to masz racje. Zgadzam się z tobą w 100%. Obie postacie są równie płytkie:). No może tamta była trochę bardziej durna, idiotyczna i denerwująca, ale Ed jest tylko niewiele lepszy.W skrócie obie prezentują podobny poziom. Jeśli odpowiada Ci ich zestawienie ze sobą to znaczy, że doszliśmy w tej kwestii do porozumienia. Muszę Cie również niestety zasmucić – postacie nie są oryginalnie rozbudowane. No ,chyba że znowu porównamy je do anime traktującym o tej małej rozdartej wiedźmie. Wtedy rzeczywiście można o nich powiedzieć, że są wręcz genialne w swojej prostocie:). Ciekawi mnie czy jeśli dowiedziałabyś się, że twoja ukochana manga to jednak podróbka i w rzeczywistości nie napisał jej pan Hiromu Arakawa, a stado upośledzonych małp, za to pierwsza seria była tak naprawdę wierną adaptacją oryginału, to czy nadal obstawałabyś przy swoim? Moim zadaniem nie, bo nie miałabyś już tego swojego argumentu, na którym cały czas bazujesz. Jeśli zaś chodzi o soundtrack to pierwsza seria bije na głowę drugą i nie ma co do tego żadnych wątpliwości:D. Na koniec dodam, że nie chodzi mi wcale o to, że pierwsza wersja jest jakaś genialna. Ona też ma wiele wad i nie uważam jej za coś wybitnego.Obie serie to czyste shouneny i nie ma co się w nich doszukiwać jakiejś specjalnej głębi bohaterów. Dostajemy za to heroiczną walkę dobra ze złem z raczej prostą i miejscami infantylną fabułą. O to w sumie chodzi, bo takie serie służą do odpoczynku i relaksu bez przymusu wytężania przy seansie czerepu. Moim skromnym zdaniem pierwsza seria lepiej się z tego zadania wywiązuje od drugiej. Dzięki za uwagę. Pozdro
drax113
11.09.2010 00:24 Re: W całej rozciągłości popieram poniższe...
Emm, sory za czepialstwo, ale narysowała to PaniArakawa :P A autorka posta posługiwała się tym argumentem bo nie ma się co oszukiwać – zazwyczaj mangowe oryginały są lepsze. Nie mówię, że jest to regułą ale jednak. A wg. mnie ta seria była głęboka, wszystko zależy od punktu widzenia, nie powiesz, że np. w takim Naruto były poruszane kwestie ludobójstwa. Ale nie mam zamiaru nikogo przymuszać do swojego zdania, każdy ma swoje, ja jednak uważam to anime za najlepsze w tym sezonie i najlepsze w ogóle :D
Bochen
11.09.2010 01:56 Re: W całej rozciągłości popieram poniższe...
No fakt. Walnąłem głupotę (to rzeczywiście kobieta jest:D), mój błąd. Nigdy nie czytałem nic jej autorstwa i z tego wynika moje niedopatrzenie.Niby ignorancja sama w sobie nie jest usprawiedliwieniem, ale zawsze to jakieś wytłumaczenie:). Co do tego, że zazwyczaj adaptacje wiernie podążające z duchem oryginału (wszystko jedno czy to powieść, komiks czy inne badziewie) są lepsze, to zgadzam się w 100%. Tu mamy za to wyjątek potwierdzający tą regułę:) Jednak samo twierdzenie, że seria jest lepsza bo jest na podstawie mangi bez żadnego sensownego argumentu potwierdzającego to założenie jest delikatnie mówiąc idiotyczne (dlatego tak się tego czepiłem w poprzednim komentarzu). Jeżeli chodzi o Naruto to nie wiem co tam było/jest poruszane bo tego anime nie oglądam więc nie będę się na ten temat wypowiadał. Została jeszcze kwestia tej nieszczęsnej głębi. Jak najbardziej szanuje twoje zdanie na ten temat i nie będę się bezsensownie o to kłócił. Jeśli ją tam gdzieś dostrzegłeś to git. Ja tam nic takiego się nie doszukałem.
MikoJeanne
22.09.2010 20:41 Re: W całej rozciągłości popieram poniższe...
Ciekawi mnie czy jeśli dowiedziałabyś się, że twoja ukochana manga to jednak podróbka i w rzeczywistości nie napisał jej pan Hiromu Arakawa, a stado upośledzonych małp, za to pierwsza seria była tak naprawdę wierną adaptacją oryginału, to czy nadal obstawałabyś przy swoim? Moim zadaniem nie, bo nie miałabyś już tego swojego argumentu, na którym cały czas bazujesz.
plus
Jednak samo twierdzenie, że seria jest lepsza bo jest na podstawie mangi bez żadnego sensownego argumentu potwierdzającego to założenie jest delikatnie mówiąc idiotyczne (dlatego tak się tego czepiłem w poprzednim komentarzu).
Hmm,a więc śpieszę z odpowiedzią… być może teraz to zbije Cię nieco z tropu ale…nawet gdyby tak było,to nadal byłabym za FMA:B Jak napisałam, zabrałam się za mangę dopiero po kilku obejrzanych odcinkach jedynki i niezbyt spodobało mi się takie odejście od oryginalnej historii,skoro taka jest.Myślę,że jeśli już twórcy chcą stworzyć anime o tym samym tytule i historii co manga,to raczej powinni trzymać się tego co stworzyła pani Arakawa i poczekać aż skończy się owa manga(kurka,ale filozoficzny wywód:P)lub tylko inspirując się tym tytułem stworzyć coś innego. Z tego co napisała Miasan wyraźnie widać, że manga dopiero skończyła się w czerwcu bieżącego roku(2010)Masz kolejny argument dlaczego bardziej lubię FMA:B i tym samym pewnie odp. na drugi cytat.Jasno więc wynika, że twórcy nie mieli pojęcia co się dalej będzie działo(2003 chyba nie?Ile mogło być chapterów?Niewiem) i postanowili działać na własną rękę aby nie wyszło coś w stylu Inuyashy, kiedy to między nim a kanketsu‑hen była z 9‑letnia przerwa bo manga nie została ukończona i nie było wiadomo co dalej…jednak co do FMA – jako że pani Hiromu ukończyła mangę postanowiono na nowo zrobić coś z tym tytułem, dlatego też powstało Brotherhood – dla tych, którzy mimo wszystko nie są fanami TYLKO anime ale i również mangi, która najczęściej jest zalążkiem powstających serii(„One Piece”-kocham to normalnie!Mayumi Tanaka genialnie podkłada głos Luffy'iemu! – choć niektórych scen z mangi nie ma:( , taki sobie Bleach czy wspomniany Naruto.Pamiętajmy też że taka Sailor Moon czy kochany DB również powstały na podstawie mangi).Ogólnie mówiąc mało która z popularnych serii powstała bez scenariusza w postaci mangi więc od razu domyśliłam się,że musi być i „papierowa wersja”(wyłączam Slayers bo to się wzięło z powieści)FMA więc poszukałam i…duś… się sypnęło, dlatego też nawet gdyby się okazało że TO JEST podróbka to nadal bym za tym obstawała bo najzwyczajniej w świecie bardziej mi się podobała FMA2:B z powodu klimatu,przebiegu historii i postaci+kreski,a warto dodać, że nie przy każdym anime sięgam najpierw po mangę jak pewnie się mogło wydawać co poniektórym(jeśli seria mi się spodobała to wtedy z czystej ciekawości zwracam się w stronę mangi z pytaniem co dalej?co dalej?!no ciekawe nie mogę się już doczekać! No a jeśli by się okazało, że nie ma mangi no to cóż – trudno trza będzie czekać na kolejne odcinki).Natomiast co do tego „stada upośledzonych małp” – wiem że to miała być tylko metafora taka ale uwierz mi – takie stado nawet nie wiedziałoby jak się za cokolwiek zabrać a co dopiero gdyby miało rysować takie dzieło(„MANGA to sztuka,a sztuka powinna opierać się na tym, co zdolne są stworzyć ludzkie ręce(...)" – słowa z „jak powstaje manga?” :) z naciskiem na ludzkie) nie małpie – to raczej delikatnie mówiąc idiotyczne)więc nie było ryzyka, żeby zaszło coś takiego:); (drax113 dzięki za zrozumienie :) oraz zgodzę się co do Naruto – może i da się świetnie przy tym bawić ale ludobójstwo to u nich raczej nic takiego – tłumaczą to sobie tym światem shinobich :P czy jakoś i luz mają i z myśleniem się nie wysilają :P). Myślę więc że to wystarczy aby naprostować na właściwy tor argument z pierwszego cytatu. Po prostu: nawet gdyby dwójka była podróbką to nic by się nie stało, świat by się nie zawalił – nawet mimo to stanęłabym murem za Brotherhood bo bardziej mi się spodobało zakończenie(Boże gdyby Ed i Al zostali w naszym świecie to raczej by im to na zdrowie nie wyszło:P! Z różnych powodów…)No a skoro to właśnie FMA2:B jest właściwą historią to ja się czuję w pełni usatysfakcjonowana, i nie szukam wad i różnic między pierwszą serią bo nie ma po co zważwszy na rok produkcji chociażby. Niewiem jak tam inni:) A co do ryżej czarodziejki… nie do końca mi o to chodziło ale w pewnym stopniu(może z ok.39‑46%)to fakt(chodziło mi o źródło humoru, nie o płytkość charakteru.Raczej to ich bardziej zbliżyło do normalnych ludzi bo któż to nie ma dzisiaj kompleksów?:)To za niski,to za wysoki,to za „płaska góra”, to zaś jeszcze zbyt gruby…no nic,to zazwyczaj normalne:)Tak jak teraz:każdy ma własne zdanie na dany temat i nie ma się co nad tym rozwodzić bo jeszcze mogą z takiego czegoś wynikać różne nieporozumienia:P)
Dla fanów mangi seria może i jest dobra – dla mnie pierwowzorem i pkt. odniesienia jest 1 seria.
oraz
Za pozostałe wady odpowiedzialna jest manga, której nie trawię ;)
Może i jestem fanką zarówno mangi jak i anime, ale jak już napisałam – nie od razu sięgnęłam po mangę więc na dobrą sprawę nie wiedziałam zaraz od początku, że jedynka odchodzi od mangi i też bym tak chyba mogła uważać, gdyby nie fakt, że właśnie dlatego,że spodobało mi się FMA, zdecydowałam sięgnąć po mangę z czystej ciekawości, co się dalej stanie a tam całkiem inna historia.Nie sądzę, żeby uważanie jednego anime za pkt.odniesienia drugiego anime było dobrym sposobem na oglądanie innych anime.Wtedy co krok jedno anime może się kojarzyć z tym,co zostało zrobione na podstawie innego,już istniejącego. Poza tym słowo „dobra” nie jest w tym przypadku wystarczające jeśli zapytać kogoś kto czytał mangę co myśli o Brotherhood. Wtedy na 100% użył by nieco bardziej entuzjastycznych słów jak np.minimum „świetna”,a maksimum – "*****" lepiej nie pisać bezpośrednio tutaj:) Co do drugiego cytatu: obarczanie winą mangi jest raczej dziwne,głupie i nie na miejscu : w końcu gdyby nie ona,to prawdopodobnie nikt nigdy w życiu ani na świecie nie usłyszałby o czymś takim jak Fullmetal Alchemist – bez względu na to, czy byłaby to 1 za którą Wy dwaj tak się opowiadacie czy 2:Brotherhood, która mnie się dużo bardziej spodobała. Po prostu by nie powstało, a gdyby nie powstało, to nie było by tutaj żadnego z tych komentarzy…
Chemik89
23.09.2010 00:52 Re: W całej rozciągłości popieram poniższe...
Ja tu nie obarczam mangi jako takiej ;) tylko to że przeniesiono wszystkie jej „wady”(dla niektórych zalety) fabularne/kompozycyjne do anime – czego w pewnym stopniu ustrzegła się pierwsza seria dając szersze pole do popisu scenarzystom. Ale co tu sie rozpisywać – każdy doszukuje sie czegoś innego w anime, jak już to proponuje kontynuowac na forum ;)
Miasan
23.09.2010 22:47 Re: W całej rozciągłości popieram poniższe...
Hee… co do wad to raczej żadnych się w niej nie doszukałam.A ściślej niewiem skąd by je wziąść(inaczej ma się sprawa z doujinshi). Każda manga ma własną historię opowiedzianą z własnym stylem artysty(tu akurat Artystki:) więc jako tako nie ma co do tego wątpliwości, że raczej żadna manga, choć zdarzają się wyjątki, nie ma tzw wad bo została wcześniej przemyślana przez twórczynię i zaplanowana. I nieco racji – od czego jest forum? Tyle tylko że najpierw aby z niego korzystać trzeba się zarejestrować/zalogować. Po prostu: jeśli została stworzona nowa manga to na jakiej podstawie wyszukiwać w niej błędy skoro prawdopodobnie takie były zamierzenia rysownika?
Chemik89
24.09.2010 00:10 Re: W całej rozciągłości popieram poniższe...
Wybacz ale to co piszesz jest conajmniej dziwne ... czyli mam rozumiec że manga nie ma wad bo „została wcześniej przemyślana przez twórczynię i zaplanowana” !!?? to że każda manga przedstawia własną historie nie oznacza że jest ona idealna ... tak samo sie ma z filmem/książką/muzyką itd. Tutaj wadą może być nawet owy styl artysty !
MikoJeanne
24.09.2010 18:02 Re: W całej rozciągłości popieram poniższe...
O rety…niewiem o co teraz chodzi z tym „manga idealna” czy „manga nieidealna” no ale cóż troszeczkę racji w tym jest. Z jednej strony wadą mangi nie może być owy styl artysty bo przecież nigdzie się raczej nie znajdzie mangaków o dwóch identycznych stylach no a z drugiej… wadą mangi może być np.nie pełne wykorzystanie potencjału który powstał razem z pomysłem, być może niedokładne przekazanie swojego pomysłu. Są więc dwie strony medalu – no a zresztą…nigdy nie spodziewałabym się że mój post wniesie tyle życia do komentarzy:)
MikoJeanne
24.09.2010 18:17 Re: W całej rozciągłości popieram poniższe...
Być może najlepiej będzie jak jedni drugich przestaną przekonywać co do swoich racji.Każdy ma swoje zdanie, nie? Wtedy może już skończy się to całe „popieram to bo FMA:B jest lepsze niż FMA ponieważ trzyma się mangi” kontra „FMA jest lepsze bo w FMA:B twórcy za bardzo trzymali się mangi i nie mieli pola do popisu” itp. Oczywiście nie zarzucam nikomu że nie może wyrazić swego zdania tylko uważam że za chwilę moderator(pozdrawiam :*) wywali chyba posty naszej czwórki na forum :D No a zresztą wszyscy tutaj są fanami FMA nieważne w jakiej postaci(w obu przecież są nasi kochani bracia Elric choć w obu różnie skończyli…dlatego może jedni są po stronie FMA:B kliknij: ukryte bo tam się lepiej dla nich wszystko zakończyło, zostali przecież w swoim świecie ze wszystkimi przyjaciółmi czy znajomymi), prawda?
A
Miasan
9.09.2010 21:08 Nie no czego?! Co nie pasuje? Dla mnie 2 jest prawdziwsza!
Cóż, może powiem tylko tyle… ta seria/remake jest dla mnie dużo lepsza niż pierwsza. Tutaj mamy w większej części PRAWDZIWĄ MANGOWĄ historię! Był taki czas co oglądałam na necie dwie serie jednocześnie i widocznie nie mając nic innego do roboty przyrównywałam co i jak. Aktualnie oglądam tylko tę serię bo pierwsza wyłączyłam po którymś tam odcinku dochodząc do wniosku po co ma mnie skręcać przy kolejnych odcinkach jak mogę śledzić prawdziwe wydarzenia z mangi? I rzeczywiście… po tylu komentarzach na temat FMA Conqueror of Shambala przyznaję sie…ciekawośc tak mnie zżerała że nie wytrzymałam i po przeczytaniu kilku ocen nie skończyłam pierwszej serii i zobaczyłam film‑kontynuację i…zjechałam normalnie! :(( Kiepskie zakończenie jak na film co otrzymał dwie nagrody (w Japonii prawdopodobnie)! Nie spodobało mi sie po prostu…nie wiem jak ale zobaczyłam do końca i zaczęły mi takie pokopane mysli chodzić po głowie że nie wiem(miliard pomysłów na fanfiki w których przywróciłabym Eda i Ala do ich świata!) Zaraz po tym szybko przeszukiwałam sieć w poszukiwaniu oryginalnej(ciach!) mangowej historii bo miałam normalnie przeczucie że coś jest nie tak z zakończeniem i nie pomyliłam się. Gdy tylko szybko(3‑4 dni!)przejrzałam mangę to zaświtało…kurka to zupełnie inna historia ta cała I seria i ten film‑niby zakończenie! W końcu patrzę i widzę‑manga dopiero niedawno przestała wychodzić(Wydawana styczeń 2001 – czerwiec 2010 Liczba tomów 27- ściągłam z wikipedii:P)!!Czyli że w jedynce kilka pierwszych odcinków w miarę sie trzymało org.fabuły a reszta? Poleciała w ziuu razem z wymysłami autorów! Niewiem jak inni ale ja dużo bardziej jestem za Fullmetal Alchemist 2 :Brotherhood niż za inną historia z 1 serii!:P Przynajmniej robiona na równi z wychodzeniem nowych rozdziałów mangi:D Dodam po krótce- przygoda moich ukochanych braci Elric(polubiłam ich od razu po pierwszym odcinku!:P) dużo lepiej się dla nich skończyła w FMA:B niż w „wymyślonej rzeczywistości” twórców jedynki!
Przemiła niespodzianka od ekipy Hyper'a: włączam dzisiaj telewizor o 21, a tu Brotherhood! Czego jak czego, ale tej serii absolutnie się nie spodziewałem jako powakacyjnej nowości, zważywszy na fakt, że niedawno wyszła. Gdyby jeszcze zwiększyli czas antenowy przeznaczony na anime… no nic, pomarzyć można:)
A
Bochen
2.09.2010 02:19 O tym co było i o tym co dostaliśmy teraz
Zacznę od tego że pierwszą serie oglądałem już dość dawno i pamiętam, że wtedy bardzo mi się podobała.Jakiś rok temu dowiedziałem się, że wychodzi alternatywna wersja (wierna adaptacja mangi, której przyznam się nie czytałem i nie mam zamiaru:), więc cierpliwie odczekałem aż się łaskawie skończy i zabrałem się za oglądanie. Oczekiwałem czegoś naprawdę dobrego (przynajmniej trzymającego poziom jedynki), a otrzymałem twór równie rzadki jak sraka armii niemowlaków. To teraz wyjaśnię czemu myślę tak, a nie inaczej. Anime jest tak naładowane wymuszonym dramatyzmem, patetycznymi monologami i wątpliwymi heroicznymi czynami, że aż scyzoryk w kieszeni sam się otwierał. Ten łamiący się krzyk Eda trwający przez większość serii aż bębnił mi w uszach. Co chwile znajdował jakiś powód żeby zademonstrować jaki to z niego nieskazitelny obrońca ludzkości, a tu taka wszechobecna niesprawiedliwość świata. Jego brat dzielnie mu w tym dorównywał.Jak by tylko mógł oddałby nerkę każdemu napotkanemu potrzebującemu. Reszta bohaterów również robiła co mogła żeby dotrzymać im kroku. Mamy tu typowych czarno białych bohaterów. W pierwszej serii byli oni bardziej niejednoznaczni kliknij: ukryte np. homunkulusy miały tam jakiś cel (dla każdego indywidualny).Samo ich powstanie było tam lepiej, ciekawiej ukazane. Były zrodzone z ludzkich grzechów i niedoskonałości, zaś w dwójce są tworami jakiegoś czarnego bobka z kolby, który sprytnie sobie wykminił, że dzięki temu zbliży się do doskonałości. Irytował mnie też motyw kamienia filozoficznego, który to miał być czymś niemalże nieosiągalnym, a okazał się być łatwiej dostępny niż marchewka w warzywniaku.Nigdy nie było wiadomo, które z postaci za chwile wyjmie go zza pazuchy. Śmieszyło mnie również nawrócenie Scara, który wymordowawszy połowę populacji alchemików doszedł do wniosku, że nie tędy droga i teraz należy podążać ścieżką dobra i pokoju, żeby zmienić ten nikczemny świat:) Co ciekawe dzięki temu niewątpliwie cwanemu zagraniu uchylił się przed ciążącym nad nim wyrokiem i co więcej na koniec został niemalże mianowany ambasadorem dobrej woli. W pierwszej części dużo ciekawiej rozwiązano jego problem:)Jeszcze wspomnę o jednym z najbardziej czerstwych momentów serialu, a mianowicie o końcowej walce Eda z głównym antagonistą. Kiedy to wyglądał on jak zatwardziały anorektyk, nasz główny bohater lał go po pysku aż huczało, a reszta wykrzykiwała tylko imię naszego herosa. W tym stanie każdy wzięty z łapanki leśny dziadek spuściłby mu łomot, ale nie, zrobił to oczywiście nasz waleczny małoletni alchemik.Ta scena była ekstremalnie żałosna. Sama końcówka również mnie jakoś specjalnie nie usatysfakcjonowała. To był w najczystszej formie happy end. Czekałem tylko aż wszyscy zbiorą się w kółko, złapią za ręce i zaczną wesoło śpiewać, co chwile radośnie przytupując. Nic nie mam do szczęśliwych zakończeń, ale to tu podane, było po prostu daremne. Oczywiście w alternatywnej wersji dużo bardziej mi się podobało:P. Żeby ktoś nie pomyślał, że jestem jednostronny to napisze o paru idiotyzmach pojawiających się w obu seriach. Po pierwsze samo prawo równoważnej wymiany czasem nie dotyczyło naszych bohaterów. Coś tam co pewien czas zwyczajnie nie trybiło. Postacie miejscami tworzyli przedmioty bez dania czegoś równowartego w zamian np. Ed transmutujący z ziemi broń bynajmniej nie glinianą:D Jeśli to było zgodne z tym głównym prawem alchemii to równie dobrze mógł na szybkości skołować z gleby samochód, a nie przez większość czasu naginać na piechotę. I nadszedł czas na największego idiotę wszech czasów, czyli niejakiego kliknij: ukryte Shou Tucker. Biedaczysko nie miał floty, to żeby dostać dofinansowanie z państwa skrzyżował swoją małą córeczkę z psem. Jak by nie mógł transmutować sobie pieniędzy (niby to było zabronione, ale chyba lepsze niż stworzenie himery ze swojego ukochanego dziecka). Ja tam bym transmutował kase ile wlezie:D Tucker skończył jak skończył, ale za jego kretynizm dostał ciekawszą karę w jedynce. Na koniec zostawiłem sobie Alphonsa. Hasał sobie pociesznie w tej zbroi po deszczu, nurkował w rzece i nic… No właśnie czemu ten znak trzymający jego dusze się nie rozmył? Nie ma to jak mieć farta. Można by jeszcze trochę powymieniać, ale już mi się zwyczajnie nie chce. Jeżeli chodzi o grafikę to rzeczywiście nie była zła i nie będę się jej czepiał. Jak na tak długą serie to trzymała poziom, chociaż jak na mój gust było zbyt kolorowo.We wcześniejszej serii kolory były troche przytłumione(albo to tylko ja miałem taką upośledzoną wersje) co dawało trochę poważniejszy klimat. Muzyka za to do jedynki nawet się nie umywa i nie mówie tu o openingach czy endingach (ich z zasady staram się nie słuchać bo nie bawi mnie jpop), tylko o OST, który tutaj poprostu jest. Ani nie razi ani jakoś specjalnie nie powala. A więc w skrócie. Uważam, że pierwsza seria była zdecydowanie lepsza i nie ważne czy to jeden wielki filler czy nie (nawet jeśli stworzyłoby ją roczne dziecko walące w pieluche, moje zdanie na ten temat by się nie zmieniło). Oczywiście nie twierdze, że to anime nie może się podobać i że moja ocena jest jedyną słuszną i niepodważalną oceną. W gruncie rzeczy nie jest ono takie złe :P. Niepotrzebnie tylko zostało po brzegi naładowane dramatyzmem i dialogami parodiującymi (chyba niezamierzenie) bądź co bądź ciekawy materiał na dobrą historie. Wystawiam mocno naciągane sześć oraz dziękuje i gratuluje wszystkim tym którym chciało się te bzdety przeczytać.
A
miku
25.08.2010 14:37 Zarwane nocki
W zasadzie to sama nie wiem co powiedzieć. Cała historia z FMA zaczęła się jakiś czas temu, kiedy to jeszcze człowiek dzieckiem był i zauważył na Hyperze takie oto anime. Obejrzałam może jeden czy dwa całe odcinki, bo jakoś nigdy nie było czasu na więcej. Po paru latach, będąc w pewnej księgarni ujrzałam 1 tom mangi. Po prosty nie mogłam się oprzeć i kupiłam ją. Wtedy też przypomniałam sobie o pierwszej serii anime FMA, którą ukończyłam z zapartym tchem. Byłam niezwykle zachwycona, jak i oburzona, że to już koniec. Do serii Brotherhood cholernie długo nie mogłam się przekonać. Jakoś nie ciągnęło mnie do oglądania jej. Jednak w te wakacje, pewnego nudnego dnia, stwierdziłam: „a co mi tam, zacznę przygodę z braćmi Elric od nowa”. Nie ukrywam iż pierwsze odcinki trochę mnie nudziły. Niby były inne, ale trochę podobne do poprzedniej serii(choć niektóre wątki szybciej się zakończyły). Mimo to, nie zniechęciłam się i oglądałam dalej. Całą serie Brotherhood obejrzałam może w 3‑4 dni. Wstyd się przyznać, ale nawet zarywałam nocki, bo ciągle zastanawiało mnie – „co będzie dalej?”. Teraz czuję straszny niedosyt, myślę sobie: „szkoda, że to nie jest tasiemiec”, jednak szybko to cofam. Gdyby FMA:B było tasiemcem, aż strach pomyśleć co by to za gniot się zrobił. Ale mniejsza już z moimi przemyśleniami.
Gorąco polecam ten tytuł. Naprawdę, ciężko się od niego oderwać. Refleksje, humor i niezwykle ciekawi, barwni bohaterowie. Grafika przyjemna dla oka, soundtrack również nie najgorszy. Pomimo iż zakończyłam oglądanie tej serii miesiąc temu, znowu do niej wracam. Coby spróbować wypełnić jakoś tą pustkę ;)
A
pewupe
23.07.2010 18:51 A teraz już bardziej z dystansem.
Minęło trochę czasu, przez ten czas poprzypominałam sobie zarówno Brotherhood jak i pierwszą serie, a także jestem w posiadaniu mangi. Zacznę od najbardziej różniącej serii rzeczy mianowicie muzyki. W pierwszej serii zrobiła na mnie ogromne wrażenie, podczas gdy o drugiej mogę powiedzieć tylko, że jest dobra, ale nie ma tej duszy. Cóż, ciężko konkurować z Bratja. Openingi jak dla mnie są na równym poziomie. W pierwszej serii motywują do działania, natomiast w drugiej bardziej pasują do fabuły. W przypadku endingów zdecydowanie wygrywa pierwsza seria, gdzie podobały mi się wszystkie i to bardzo. Natomiast w drugiej bardzo podobały mi się zaledwie 2 a reszta średnio. Te rzeczy, które były w pierwszej serii wg mangi do momentu fillerowania zdecydowanie klimatycznej wypadają w pierwszej serii, gdzie trwają do ok. 30 odc (ale chodzi mi tylko o materiał z mangi!) a w drugiej zostają tylko streszczone i podobieństwa kończą się koło 15odc. kliknij: ukryte W pierwszej serii był lepiej ukazany trening u mistrza, Yoki, scena wskrzeszenia matki wyszła bardziej wzruszająco Jednak po 15 odc. znika wada tak szybkiego pędzania z materiałem i tylko jego streszczania. Potem już zdecydowanie wygrywa Brotherhood, który doskonale ekranizuje mangę. W Brotherhood lepiej wypadają śmieszne sceny, lepsza kreska i dobrze ukazane takie sceny jak np. kliknij: ukryte wnętrze Greeda/Lina, Brama prawdy, Pod względem postaci (choć niby są te same) zdecydowanie wygrywa Brotherhood – Postacie dojrzewają – szczególnie ED. Graficznie też prezentują się lepiej, moim zdaniem lepiej wypada Hohenheim. Bardzo pięknie są zrobione końcowe sceny 63 i 64 odc. kliknij: ukryte Śmierć Hohenheima, scena z oświadczeniami Eda, reakcja Winry na powrót Ala we własnym ciele Ogólnie rzecz biorąc nadal twierdzę, że Brotherhood wgniata w ziemie pierwszą serię. Do idealności brakuje mi tylko zwolnienia tempa w pierwszych odcinkach i soundtracka z pierwszej. Jak już przedtem pisałam: POLECAM.
No jakoś dotrwałem do końca tego brotherhooda. Chyba jestem już za stary, bo nie moge zrozumieć tych całych zachwytów tą serią. Wypada znacznie słabiej pod względem graficznym, muzycznym i wg. mnie fabularnym w porównaniu do serii poprzedniej. Mentalność wszystkich postaci plasuje sie na poziomie ~12 latka, patetyczne wypowiedzi kompletnie nie pasują do wypowiadających je osób, wszystko do bulu shoenowe. Co do humoru – wybaczcie – ale jakoś krwawe wymioty owej mentorki wywoływały u mnie wręcz przeciwne uczucia… z resztą gagów nie było w cale lepiej ... Fabuła równiez do mnie nie przemawia – jeżeli podobna była w mandze – jestem pewien zę będe omijał ją szerokim łukiem. Scenariusz poprzedniej wersji jest wręcz arcydziełem w porównaniu do tej, jestem pełen uznania dla osób które zdołały na podstawie takiej tandety zrobić coś sensownego ;)
ogólnie jedna z gorszych serii tego roku, jak większość z resztą mocne 3/10
mareczek65
23.07.2010 12:02 Re: nędza
Powiem ci jedno,z twojej wypowiedzi wynika,że powinieneś rzucić anime nigdy już nie oglądać,bo nie mogę zrozumieć jak fma mogło się nie podobać.Jesteś z tych osób,które nie powinni oglądać już więcej anime.Twoja przygoda się kończy tutaj.Wiem ,że o gustach się nie dyskutuje,ale twój komentarz wprodzi(wprowadza) w błąd wielu ludzi.Jak już mówiłem od dzisiaj może zacząć oglądać normalne filmy i rzucić na zawsze oglądać anime,powiem inaczej ja zabraniam ci już oglądać.
Moderacja komentarza nie usuwa, żeby nie zaburzyć spójności dyskusji, ALEbardzoprosi o złagodzenie tonu dyskusji i nie uciekanie się do ataków na współdyskutanta.
Powodzenia życzę. Jak widac moze sie nie podobac – ale jesteś raczej osobą z którą nie da sie dyskutować, baa wyrazić odmiennej opinii niz twoja własna
Drogi mareczku… ciach!. Z góry przepraszam moderację za obrazę użytkownika ale inaczej po prostu nie potrafię określić osoby, która się w ten sposób obraża w internecie.
Owszem, o gustach się dyskutuje, tylko ci co nie mają nic do powiedzenia w danym temacie, tym powiedzeniem się właśnie bronią. Chemik89 wyraził swoje własne zdanie, do którego miał pełne prawo, tak samo jak i twoim prawem jest się z tym zdaniem nie zgadzać ale teksty w stylu „rzuć anime” itp. są tak samo idiotyczne jak np. „twoja stara…”. Nie podoba ci się czyjeś zdanie? Wyraź własne a nie oburzasz się, że ktoś ci obraził „bajkę”.
Osobiście prawie, że się zgadzam z Chemik'em choć aż tak nisko tej serii nie oceniłem.
Po kolei: Kreska w Brotherhoodzie miała być zbliżona do mangowej. Mentalność 12‑latka? Chyba oglądaliśmy inne anime niż ty. Jeśli to miało być ,,do bólu shonenowe” to porównaj sobie z innymi shonenami, gdzie w większości jest masowe lanie po mordach. Każdego śmieszy co innego. I tu nie mogę cię zrozumieć. Pierwsza seria to jeden wielki filler. Jasne, komuś może się to podobać, ale…Tandeta?! Na tej tandecie powstała pierwsza seria. Nie znasz mangi (przynajmniejz twojej wypowiedzi tak wynika) a krytykujesz ją omijając wszelkie zalety. Bardzo cię przepraszam za chwilę uniesienia, na prawdę, ale po prostu nienawidzę, jak ktoś mówi o wielkości pierwszej serii, nie znając mangi. W drugiej serii pominęli wiele szczegółów, to prawda, jednak twórcy nie chcieli po prostu znowu ekranizować rzeczy, które były odtwożone wirnie w pierwszej serii, jak kopalnia Yoki'ego czy trening na wyspie. To nie czepianie się, po prostu, Chemik, polecam ci przeczytać mangę, bo w końcu ona jest pierwowzorem 1 serii (do pewnego momentu) i drugiej.
Ale w tym rzecz ze rozwiązania fabularne z FMA:B/mangi mi nie podchodzą. A o wielkości pierwszej serii nie mówie – bo oceniam ją 6/10. Osobiście w anime na 1 miejscu stawiam ogólna kompozycje, muzyke, klimat itp. – tutaj wypada to tragicznie, stąd moja ocena. Częściowo zgadzam się z recenzją [link][link][/link]
Zgodze sie jednak ze ocena 3/10 tej serii nie jest obiektywna – tak 5/10 na spokojnie bym jej wystawił – ale wtedy byłem juz wnerwiony kolejnym gniotem w tym sezonie wiec go przykładnie ukarałem ;)
AAA
10.11.2010 23:35 Re: nędza
Ja powiem tak. Najpierw do Mareczka i Yuutsu, na FMA świat się nie kończy, może trudno w to uwierzyć ale naprawdę są inne serie całkowicie odmienne. A pro po szczerze wątpię żebyście obejrzeli wszystkie anime jakie wyszły i poznali może chociaż trochę Chemika, a skoro tego nie zrobiliście to kto wam dał prawo zabraniać mu oglądać. Wykazaliście swoimi tekstami brak taktu i głupotę, oraz poziom dziesięciolatków. PS: Yuutsu jeśli uważasz że poza anime FMA podobnymi są już tylko ecchi i doujinshi (co w sumie jest chyba bardziej określeniem dla mangi a nie anime, ale nie wiem na pewno) to naprawdę musisz być nie lada znawcą.
Co do samego anime to po części zgadzam się z Chemikiem. Pierwsza seria jest jak dla mnie o wiele lepiej wykonana pod względem wizualnym i dźwiękowym, oraz (tylko trochę ale jednak) fabularnym. Kreska mnie trochę razi, straciła tą swoją ostrość, wszystko jest trochę za proste i, powiedzmy, jasne. Po za tym twarze zrobiły się tak jakby bardziej sielankowe. No i bohaterowie zdziecinnieli. Do gagów nic nie mam (Amstrong zawsze bawi). Mimo wszystko bardzo lubię obie serie FMA i tą również było miło obejrzeć, jedyne co mi przeszkadza w obu to to że kliknij: ukryte Hugnes (nie wiem czy tak się to pisze) umiera, miałem nadzieje że w drugiej tego nie będzie, ale najwyraźniej tak być musi.
Zamaskowano spoiler.
Morg
A
abunia
17.07.2010 01:47 ach!
jeszcze jedno. czy ktoś może mi powiedzieć, jak to jest z mangą? czy nadal jest wydawana i ciągnie historię poza tą opowiedzianą w anime? tzn. czy manga kończy się tak jak FMA:B, czy jest ciąg dalszy opowieści? błagam o odpowiedź :D
Tak, manga kończy się tak samo :) Brotherhood był dość ścisła ekranizacja mangi i zawarli tam wszystko co w niej było. Jedyne co pominęli czy nie rozwinęli to to co było dobrze zrobione w pierwszej serii, czyli parę początkowych wątków, ale nie aż tak znaczących.
A
abunia
17.07.2010 01:39 nosz kurczę
powiem tak – ZAZDROSZCZĘ tym, którzy mają to anime przed sobą. spędziłam 3 dni na oglądaniu niczym prawdziwy otaku i teraz odczuwam wielką pustkę po zakończeniu. naprawdę, dla takich anime zaczyna się przygody z japońskimi produkcjami. uczy, bawi, wzrusza, wzbudza różnorakie uczucia, pozwala wczuć się w ten świat! oglądając tą niezwykłą produkcję nie pomyślalam ani razu, że to nieprawdziwa historia STWORZONA przez ludzi. ona żyła swoim własnym życiem. wstyd mi trochę, że tak przywiązałam się do braci Elriców, rodzeństwa Armstrongów, Mustanga i jego snajperki, etc, etc. chociaż ja zawsze tak mam : ) pewnie będę do nich wracać i znów zarywać całe dnie na wspólnych przygodach. niezwykła historia, opowiadająca o wartościach, które są ważne i w prawdziwym, naszym życiu. "jedno jest wszystkim, a wszystko jest jednym". niesamowite. może trochę przesadzam, bo dopiero co zakończyłam serię i jestem w znanej maniakom „euforii”, ale to naprawdę wspaniałe anime. (otaku mode off). polecam wszystkim. nie jestem w stanie znaleźć w FMA:B wad. oyasumi.
Luna
22.07.2010 13:26 Re: nosz kurczę
Abunia, tak czytam twój post i to jest zupełnie tak, jakbym ja to pisała ;D Co najśmieszniejsze, swoją przygodę z anime zaczęłam właśnie od pierwszej serii FMA i teraz, gdy ktoś kto zaczyna swoją‑no powiedzmy-„przygodę” z anime pyta mnie o warte obejrzenia anime to polecam FMA:B. Do bohaterów łatwo się przywiązać, nie są sztuczni, nie zachowują się jak jacyś herosi. Człowiek ogląda i zaczyna się zastanawiać nad sobą i motywować do tego, by z tego życia jak najwięcej korzystać. I nie przejmować byle czym. ;D FMA zawsze będzie u mnie na pierwszym miejscu jeśli chodzi o anime.
świetne anime,zdecydowanie ta seria na podstawie mangi jest lepsza niż dawna wersja :D Openingi były super,fabuła i postacie.. Wszystko! Aha i nareszcie w jakimś anime zakończenie mi odpowiadało ;))
A
gruby
13.07.2010 00:02 Remake
Według mnie ta częsc jest dużo lepsza od FMA 1. przede wszystkim jest jasny , fajny koniec , który napełnia widza pozytywną enegią i napawa optymizmem. Tego i brakowało w jedynce. Cała fabuła opierała się na przywróceniu cial a skończyło się na dupie marynie. Drugie w tym roku anime , które całkowicie mnie nasyciło. Nie lubie niejasnych zakończeń bądź utraconych głównych wątków . Brotherhood jest wzorowana na mandze dzięki czemu jest taki efekt. jeśli miał ktoś niedosyt po FMA 1 to śmialo oglądac drugą częsc – zaspokoi widza. Miłego oglądania
Bardzo dobry remake i wreszcie ekranizacja mangi, a nie autorska historia (który nie była swoją drogą zła). Jedyne moje zarzuty tyczą się technicznej strony. Jak na produkcje z 2009 roku grafika była dość uboga, co nie znaczy jednak że zła. Z pewnością idealnie pasowała do stylu mangi. Zaś dźwięk… tu powiem tylko tyle, że poprzednia część miała lepszy soundtrack (choć to kwestia osobistych preferencji), a dodatkowo niepotrzebnie zmieniono część seiju (początkowo miałem problemy z przyzwyczajeniem się, co w przypadku np. Winry zostało mi do końca), którzy nie zawsze dorównywali poprzednikom. Ogólnie jednak serię ogląda się bardzo przyjemnie, choć mnie pozostaje sentyment do pierwszej adaptacji.
Seria się już zakończyła.. mam nadzieję, że dadzą dobrą recenzje :) FMA: Brotherhood biję pierwsza wersje na głowę. Wykonanie szczególnie w ostatnich odcinkach miażdży. Openingi, soundtrack są cudowne. To co pociąga w FMA to to, że porusza poważny temat, a przy tym potrafi nie tylko wzruszyć i zmusić do myślenia, lecz także rozbawić. Jaka jest granica między tym co możliwe, a tym co moralne? Bracia ponieśli straszliwą karę. Wątek ich Ojca też jest bardzo ciekawy i nie taki prosty jak się z początku wydaje. Mogę o tym anime napisać dużo, bardzo dużo. Warto poświęcić na tą serie czas, zdecydowanie. Fabuła wciąga i każdy może znależć coś dla siebie. Jak już mówiłam jest i humor i smutek, seria nie jest tylko czarno biała. Jedną z wielu rzeczy, która mi się podoba w FMA to realizm postaci. Nie są to jacyś super herosi, zakompleksieni nieudacznicy (choć „mały” kompleks Eda jest genialny xD), a zwykli bohaterowie z którymi można utożsamiać. Dojrzałością niszczy takiego Naruto czy DB – gdzie Gohan w wieku 5 lat zachowywał się jak nastolatek/dorosły.. tutaj wszystko jest bardziej autentycznie, a zaznaczam, że jestem fanką tych wszystkich serii. Czekam na więcej movie i specializ tej serii, polecam! 20/10!
A
naka
14.06.2010 23:46
Fajne anime, bardzo fajne wrecz – ilosc odcinkow moze odstraszac, ale jak mozna cala fabule (108 chapterow mangi!) w ~20 odcinkach? :D
A
Luna
30.05.2010 14:22 Jak dla mnie 10/10...
Jedne z najlepszych anime jakie kiedykolwiek oglądałam i choć mam sentyment do pierszej wersji, to muszę przyznać że ta wersja pobiła ją niemal we wszystkim‑świetna, dająca do myślenia fabuła, bohaterowie o rozbudowanych osobowościach i ładna kreska. Poza tym postacie dziewcząt nie są takie nijakie, żeby tylko wyglądać jak to się zdarza w większości anime‑to zdecydowane, zdeterminowane osoby (Riza, Olivier Mira Armstrong, Winry, Ranfun). Zobaczymy jeszcze jak się to wszystko zakończy…
Druga seria o wiele lepsza od drugiej. Aniem dało mi trochę do myślenia – czy to, że kogoś nam brakuje, czy czujemy ból, daje nam prawo do np. transmutacji człowieka? Dobre to czy złe? Moralne czy nie moralne?
FMA jest na pewno pięknym anime. U mnie jest na pierwszym miejscu… ta oryginalność wciąż do mnie przemawia. Zakochałam się w Alchemii ^ ^ Anime na prawde godne polecenia i grzechem jest je, nie obejrzeć! Ja oceniam je 9/10
Nieee, pierwsza seria bardzo mi się podobała. Poza tym mam sentyment do pierwszego sezonu FMA bo to było pierwsze anime które obejrzałam w całości i poza tym mam je zaliczone 9 razy. Druga seria sumie też mi się podoba ładna kreska i fabuła na podstawie mangi którą wręcz ubóstwiam.
super anime! pierwsze FMA to śmieć w porównaniu z tą serią!
A
Unknown
27.01.2010 19:27 O wiele lepsze od pierwszej serii
Będę szczera – pierwsza seria była po prostu nudna. Ostatnie odcinki oglądałam na siłę i byłam zdania, że Fullmetal Alchemist to przede wszystkim zmarnowany potencjał. A szkoda, bo seria miała naprawdę wiele zalet jak choćby bohaterowie, sam pomysł z alchemią i klimat…
...i w 2009 roku pojawiło się Brotherhood. Długo powstrzymywałam się przed obejrzeniem, aż w końcu się skusiłam i… byłam zachwycona.
Mniej dłużyzn, sprawniejsze poprowadzenie akcji, widoczna poprawa kreski i – co najważniejsze – sensowniejszy rozwój fabuły. Chyba za wiele oczekiwałam po przygodach Edwarda i Alphonse'a, ale rozwiązanie akcji w pierwszej serii nie dało mi tyle satysfakcji, pozostawiło duży niedosyt. Zaś w drugiej serii coraz bardziej zagłębiamy się w tajemnice alchemii, kamienia filozoficznego, homunculusów i innych wątków poruszonych w tymże anime. Jedynym aspektem, który jednak przeważał w pierwszej serii jest muzyka, ale nieznacznie.
Potencjał zmarnowany w pierwszej serii został wykorzystany w drugiej. I mogę rzec tylko jedno – udało się. Jak na razie 9/10 ;]
Wielkimi Walorami Serii są przede wszystkim : Dobra Muzyka, Ciekawi Bohaterzy, Klimat oraz Lepsza kreska od orginału
Według mnie nawet ci co nie oglądali oryginału to lepiej dla nich oglądać to serię
Prócz walorów i Serii ciekawi mnie czy będzie film także do nowoczesnej owej serii tak jak było z pierwszą
azarado
5.06.2010 02:30 Re: Komentarz
Z tego co słyszałem to brotherhood jest jakby pierwowzorem bo jest oparty na mandze. 1 sezon znacznie odbiega co już ktoś pisał.
A
Yenna
18.01.2010 15:01 Lepsza niż pierwsza seria
Pierwsza seria jeśli nie porównujemy jej do mangi i drugiej serii jest dobra. Jednak kiedy przyrównamy ją do genialnej mangi Arakawy oraz drugiej serii to ssie. Dlaczego tak uważam? Po pierwsze fabuła jest beznadziejna. Na początku jeszcze było dobrze, a ściślej kliknij: ukryte do śmierci Hughesa Potem zaczęło się wszystko walić. Twórcy chcieli dobrze, ale im nie wyszło. Uważam, że Dante ze swoimi planami wobec Elrica (jakoś mi to zajechało operą mydlaną) nie może równać się mangowym i tym sam brotherhoodowym Ojcem. Również denerwował mnie Wrath, oraz inne homunkulusy. Również kinówka była „śmieszna” :/ Po drugie w pierwszej serii schrzaniono charaktery większości postaciom. Z Eda zrobili dziecko‑emo z Ala kilkulatka, z Winry histeryczkę, a z Roya….- nie, lepiej nie mówić. Prócz tego w drugiej serii występują inne super postacie: zabawny Ling i świetna Olivier Armstrong. Owszem druga seria ma wady jak np. wspomniane już szybkie pokazywanie wydarzeń w pierwszych odcinkach. Jednak mimo to mogę polecić drugą serię- szczególnie ją bo to ona pokazuje prawdziwych Elriców i ich losy. Pierwsza seria jest niezbyt udaną podróbą dzieła Arakawy. W pierwszej serii jedyne co zasługuje na uwagę to utwór „Bratja”
Qoureno
26.01.2010 22:47 Re: Lepsza niż pierwsza seria
Moim zdaniem soundtrack pierwszego FMA jest równie dobry – jeśli nie lepszy – od tego, co zaserwowano nam przy okazji Brotherhood. Zgadzam się przy tym, że druga seria zdecydowanie lepsza od… oryginału (?).
Jak dla mnie to najlepsze anime ! I naprawdę podziwiam Hiromu Arakawa za pomysł, fabułe i postacie ! Ja bym sa Chini czegoś takiego nie wymyśliła. Co do samego anime Brotherhood to o wiele, wiele, wiele grafika sie poprawiła ! Postacie mają delikatniejsze kontury… Gorąco polecam tą serie XD
*fanka Edzia* XD
A
Chip
10.12.2009 15:19 Kiepsko
Oczywiście do końca serii jeszcze daleko, ale już teraz mogę ją skomentować. Pierwsze odcinki są tak niebywale żałosne, że szczytem mojej dobroci byłoby je ocenić na 3. Żałosny humor, zero kontrastu z dramatem, absurdalne zachowania bohaterów przez zmiany w mandze, dodatki z kosmosu (czyt. chorej wyobraźni twórców), a do tego wszystko napakowane tak, że gdybym nie znał już przygód braci Elric, to w życiu nie zrozumiałbym czemu coś jest tak, a nie inaczej. O dziwo manga ustrzegła się o wszystkich wymienionych przeze mnie błędów co najlepiej świadczy od nieudolności twórców. Przemilczę żałosne dodatki, takie jak np. kliknij: ukryte zmutowanie kapłana w drugim odcinku, co nie miało miejsca w mandze W pierwszych odcinkach ewidentnie za bardzo się śpieszyli i w dodatku pominęli ważne wydarzenia, co nie wyszło na dobre i zniechęciło wile ludzie do oglądania tego tworu. Ja jednak nie dałem za wygraną i brnąłem dalej. I o dziwo nie zawiodłem się. Choć pierwsze epizody wołają o pomstę do nieba i byłem lepiej przedstawione w pierwszej serii to dalej nie jest tak źle. Na szczęście autorzy dalej trzymają się mangi (mniej‑więcej) i niektóre odcinki są doprawdy zadowalające. Jednak zarówno pierwszego Fullmetal Alchemist'a, jak i mangę oceniam ZNACZNIE lepiej, bo są nieporównywalnie lepsze. Grafika pierwszej serii pasowały mi bardziej niż obecna, więc jestem średnio zadowolony. Podoba mi się za to ujednolicenie barw towarzyszących transmutacji. Muzyka też jest duuuuużo gorsza od starej. O ile opening'i i ending'i (jak dotąd trzy) ujdą, to już reszta muzyki średnio wpada w ucho. Na dzień dzisiejszy nie mam najmniejszej ochoty posłuchania soundtrack'a z tej serii. FMA jest moim ulubionym anime i mangą, więc nie mogłem nie skomentować tego, choć jeszcze nie ukończone anime. Mam nadzieje, że autorzy niczego już nie schrzanią.
Anime naprawdę fajne, co prawda nie czytałem mangi ani nie oglądałem pierwszej częsci ale w 100% mogę polecić każdemu kto lubi trochę akcji i używania mózgu:)
Wzorowa i genialnie podrasowana ekranizacja mangi Hagane no Renkinjutsushin. Świetnie prezentująca się graficznie, dzięki bogato malowanym cyfrowo tłom i animacji na wysokim poziomie. Polecam to anime wszystkim od miłośników świetnej akcji po tych którzy chcieliby w przygodówkach czegoś nieco głębszego (a wbrew pozorom jest).
A
hakman4
22.11.2009 12:52 Te anime jest świetne.....
Oglądałem pierwszą serie i jestem w trakcie ogladania drugiej.Czytam na bierząco mangę wydawaną. Te anime jest na prawde świetne.Za sceny walk,za humor jaki tworzy Ed jak go nazywa się „kurduplem”. W pierwszej serii mamy ,że to tylko kliknij: ukryte homunkulusy są zagrożeniem.W drugiej serii wg mangi mamy ,że nie tylko homunkulusy ale i pewien „dziadek” ktory przyczynił się do stworzenia państwa Amatris.I do tego ojciec ED`a i Al`a jest podobny do tego „dziadka”. Jest co oglądać!!!Polecam.
Zamaskowano spoilery. Moderacja
lewa22.11.2009 21:14:53 - komentarz usunięto
A
Kroko
21.11.2009 20:34 Jest b. dobrze
Zacznijmy od tego że seria nie jest bezpośrednią kontynuacją poprzedniczki. Jest ekranizacją mangi, więc wszystkie wady w fabule należy kierować do twórcy mangi nie anime. Graficznie jest bardzo dobrze, ścieżka dźwiękowa też jest dobra(1 i 3 op najlepsze), fabule też niczego zarzucić nie mogę. Jak dla mnie 9/10
A
gitty
21.11.2009 20:01 Nie jest dobrze
Pierwsza seria lepsza, w drugiej wyraźnie zagubił się klimat poprzednika. Do grafiki nie mam zastrzeżeń, ale gdy podejmuje się stworzenia godnego następcy takiego tytułu jak FMA nie wystarczy już samo odnowienie szaty graficznej. Muzyka jest na swoim miejscu.
7/10
wiesz, to nie jest samo odnowienie szaty graficznej. Gdy tworzyli serie pierwszą to wyszły chyba tylko 2/3 tomy mangi. Czyli producenci sami wymyślali ciąg dalszy. A prawdziwy klimat ma własnie seria druga, całkowicie podązająca za mangą ! Koniec.
Popieram. Myślę, że seria pierwsza nie umywa się nawet do drugiej. Już zwłaszcza ze swoim zakończeniem tym kiczowatym filmem! To w drugiej serii czuć ten klimat, ten powiew tajemnicy. Seans naprawdę trzyma mnie w napięciu. Poza tym na plusy zasługuje też o niebo lepsza muzyka. Osobiście myślę, że seria pierwsza to jedynie substytut drugiej. A gdyby ktoś chciał się decydować na oglądanie FMA, to nie mącić umysłu – od razu od drugiej… Choć nie będę tak na tą pierwszą narzekać, przecież gdyby nie ona to nawet bym do tej story nie dotarła. Jakkolwiek jednak druga jest lepsza i nie rozumiem ludzi, którzy na nią narzekają. Ach, ta fabuła… FMA to chyba najlepsza historia na świecie.
Grom
5.02.2010 17:23 Re: Nie jest dobrze
Okej, zakończenie i kinówka były słabsze. Ale pierwsza seria była poważniejsza i nie było aż tylu elementów humorystycznych, które w drugiej serii chwilami przestają bawić, a zaczynają nużyć. Np. Barry the Butcher to chyba nieporozumienie. Psychopatyczny morderca jako (w zamierzeniu twórców) zabawna(?!) postać jest bezsensowny i momentami kompletnie psuje klimat. Obie części są co najmniej bardzo dobre, ale osobiście bardziej podobała mi się pierwsza seria (mam do niej duży sentyment). Myślę, że porównywanie ich jest dosyć trudne, bo różnią się prawie pod każdym względem. Brotherhood nie jest lepszy, jest po prostu inny.
No dobrze, może Brotherhood jako seria nie jest lepszy tylko inny, a może być nawet gorszy. Jednakże przyjemniej mi się ogląda właśnie Brotherhood i bardziej przypada mi do gustu. Co kto lubi i tyle :)
kumodoushin
6.04.2010 03:06 Re: Nie jest dobrze
Moja przygoda z FMA zaczęła się od anime – było naprawdę nieźle, potem siadłem do mangi i było naprawdę rewelacyjnie – kolejny raz dowód na to, że studia nie powinny wymyślać alternatywnych zakończeń. Wiedząc, co jest w mandze, oraz widząc, że FMA: Brotherhood zmierza w kierunku wiernej adaptacji mangi, jestem przekonany, że będzie jeszcze lepiej. A odnośnie humoru – bez niego FMA nie byłoby sobą. I nie wiem, czy można mówić o pierwszej serii jako „poprzedniku” – raczej są to dwie gałęzie wyrastające z tego samego korzenia.
Powiem, że po tym co Bones zrobiło w pierwszym anime, byłam mile zaskoczona drugim…grafika jest genialna, mało zapychaczy…szybki obrót wszystkiego, dobrze przekazane relacje między bohaterami…FABUŁA! Według mangi. Świetność sama w sobie.
Najlepsze anime ever. Dlaczegóż? Ano, przede wszystkim dzięki fabule. Drugie skrzypce gra duet bohaterowie/relacje pomiędzy nimi. Wszystko to okraszono grafiką oraz dźwiękiem bijącymi na głowę część większość pełnometrażowców. Z tworami studia Ghibli włącznie! [opinia autora]. Nie mogę tedy wystawić oceny niższej niż… Nie wierzę, skala się skończyła (:P). Dobra, niech będzie: 10/10 z adnotacją, iż przed wami najlepszy serial animowany w historii – nie tyle japońskiej, co animacji w ogóle!
Polski tytuł
Kolejny raz utwierdzam się w tym, że Polacy nie powinni tłumaczyć tytułów produkcji zagranicznych.
Re: Polski tytuł
Re: Polski tytuł
Nie rozumiem tego bezzasadnego wstrętu do polskich nazw i zachwycania się, jak to za granicą wszystko lepiej brzmi. „Stalowy alchemik” to bardzo dobre tłumaczenie. Acz przyznam, ze zamiast „Misji Braci” o wiele chętniej zobaczyłbym „Braterstwo”.
Re: Polski tytuł
I zaznaczę od razu, że nie uważam też, że tłumaczenie musi być dosłowne, żeby było dobre.
Dopiero teraz sprawdziłam, co znaczy „hagane”, więc muszę stwierdzić, że tłumaczenie polskie jest bliższe oryginalnemu tytułowi. Nie zmienia to jednak faktu, że w moim odczuciu użycie „misja braci” znacznie spłyca tytuł, mimo że jest zgodne z treścią serialu.
Re: Polski tytuł
Co do podtytulu „Misja braci” to jakos nie mam z nim problemu, chociaz brzmi jak cos z amerykanskich kreskowek lat 80/90‑tych.
Re: Polski tytuł
Dla mnie „Misja braci” znacznie spłyca tytuł i nie jest tak zachęcająca jak braterstwo (które jakby nie patrzeć, brzmi bardziej epicko, przez co też idealnie pasuje do tak dobrej historii), mimo że misja bezpośrednio odnosi się do fabuły serialu.
Starsza
Re: Starsza
"Lekcja pozbawiona bólu nie ma znaczenia..."
Zaserwowana nam fabuła jest naprawdę oryginalna i poprowadzona z rozmachem. Im więcej odcinków za nami, tym więcej pojawia się pytań, na które na szczęście otrzymujemy odpowiedzi. Okazuje się, że nie wszystko jest takie słodkie, jakie mogłoby się wydawać. Przedstawiony świat jest barwny, ciekawy, a jednocześnie dość brutalny. FMA ładnie ukazuje prawa nim rządzące. Tytuł porusza trudne tematy i składnia do pewnych refleksji.
FMA jest jedynym anime, do którego wracałam wiele razy. Za każdym razem czułam się, jakbym odkrywała je na nowo. Mimo że wiedziałam, co się zdarzy, zawsze wywoływało ono we mnie te same emocje. FMA jest wspaniałym przykładem tego, jak powinno wyglądać idealne anime.
O postaciach mogłabym pisać wiele. Najbardziej do gustu przypadł mi Edward Elric. Już od kilku lat jest jedną z moich najulubieńszych postaci. Podoba mi się w nim jego autentyczność. Jest postacią, która potrafi myśleć. kliknij: ukryte Dużym plusem jest też to, że nie zrobiono z niego najsilniejszego człowieka na Ziemi. Mimo swej dojrzałości, można ujrzeć w nim chwilami małego chłopca, który jest świadomy swojej maleńkości wobec świata. Wie, że jest tylko człowiekiem, bezradnym w pewnych sytuacjach. Świetna była scena, w której bezsilnie siedział na schodach i płakał po śmierci Niny.
Postać, którą bardzo polubiłam jest też kliknij: ukryte Greeling.
Warto wspomnieć także o pani generał Armstrong, Mustangu czy też Hughesie. Wachlarz postaci jest bardzo duży i barwny. Domyślam się, że każdy znajdzie w nim swojego ulubieńca. Ważnym punktem jest również to, że w FMA nie znalazłam żadnej postaci, która irytowałaby swoim zachowaniem, a o to raczej w anime nie trudno.
Dramat oraz komedia są tu idealnie wyważone. Niejednokrotnie miałam ochotę płakać wraz z bohaterami oraz śmiać się z nimi na głos.
Kreska jest przyjemna dla oka. Cudowne, pastelowe kolory świetnie współgrają z całością. Animacja jest płynna i raczej w tej kwestii nie ma się do czego „doczepić”.
Muzyka dobrze buduje klimat. Jest naprawdę przyjemna dla ucha. Według mnie, wszystkie openingi oraz endingi były dobrze zrobione. Szczególnie upodobałam sobie pierwszy, trzeci oraz czwarty opening. Zdarzało się, że przed rozpoczęciem odcinka kilka razy oglądałam dany opening.
Minęło już kilka ładnych lat, a ja nadal z przyjemnością wracam do ścieżki dźwiękowej z FullMetala.
Odnośnie wyżej wspomnianego klimatu, to właśnie on sprawia, że oglądając FMA, ma się ciarki na całym ciele. Jest to naprawdę mocna strona tej serii.
FullMetal powinien być wzorem, w jaki sposób tworzyć dobre shouneny. Dużym plusem jest brak fillerów. Na ekranie praktycznie bez przerwy coś się dzieję i jesteśmy wciągani coraz bardziej w wir zdarzeń.
O genialności FMA można pisać bez końca. Z pewnością wrócę niejednokrotnie do tego tytułu. Jeśli ktoś jeszcze zastanawia się nad obejrzeniem dzieła, jakim jest FMA, to jego wątpliwości powinny zostać już dawno rozwiane. Po obejrzeniu serii sam zrozumie, w czym tkwi jej fenomen.
10/10. Polecam!
Klasyka
Już po pierwszym odcinku można poczuć, że anime jest bardzo dobre. Heh, w moim osobistym rankingu FMA:B szybko przewyższyło inne serie i obecnie jest na pierwszym miejscu. Poziom anime jest niewiarygodny.
Na początku myślałam, że obejrzenie całej serii zajmie mi miesiąc, ale trwało to może jakieś dwa tygodnie. Każdego dnia sobie wmawiałam, że obejrzę dziś tylko jeden lub dwa odcinki, lecz za każdym razem nie umiałam się powstrzymać i wciskałam link „Następny odcinek”, co skutkowało tym, że codziennie oglądałam ich około sześć i wciąż mi było mało.
FMA:B to wyśmienite połączenie akcji, nutki tajemnicy i komedii w jednym. Powaga i komedia są ze sobą świetnie połączone i przyznam, że tu bez tej dawki humoru seria nie byłaby taka sama, brakowałoby jej tego czegoś.
No i alchemia to wisienka na torcie! Właściwie to był jeden z czynników, który mnie przekonał do obejrzenia FMA:B, które przedstawia ją w sposób naprawdę świetny – dużo też uczy, bo naprawdę trudno się nie zgodzić z niektórymi słowami bohaterów, które choć czasami mocne, to są prawdziwe.
Jedną z rzeczy, które mi się bardzo podobają, jest brutalność tego anime. Może i nie leje się co chwilę krew, ale nie ma w nim też jakiejś litości dla bohaterów – giną nawet ci, do których widz może się przywiązać. To jedna z tych rzeczy, które mi się najbardziej podobają – nie ma strachu przed zabijaniem bohaterów.
Szczerze mówiąc, to nigdy nie przeżywałam takich emocji przy oglądaniu czegoś, serio. Pod koniec i się śmiałam, i płakałam (moja mama chyba uznała, że zwariowałam). Bywały chwile, w których byłam wzruszona, czasami gapiłam się w monitor jak zaczarowana. To niesamowite, jak wiele emocji można przeżyć równocześnie.
Postacie doskonale wykreowane – Edward z jego samozaparciem (i awersją do mleka), Alphonse i wiara w brata, Scar ze swoim poczuciem zemsty, Mustang, Winry waląca po głowie Eda i milion innych bohaterów… Każdego z nich polubiłam, co mnie samą dziwi. Nawet Ojca i King Bradleya.
No i do końca nie potrafiłam się nacieszyć głosami homunculusów – szczególnie Pride boski.
Dodatkowy plus jest taki, że akcja nie zwalnia, toczy się coraz szybciej. Niesamowity jest sposób, w jaki szczegóły łączą się powoli w całość. Początkowo myślałam, że wątki są odrębne, jednak potem zgrabnie się uzupełniły.
Na uwagę też zasługuje muzyka – soundtracki są dobre, a openingu też mi się podobały, niektóre mniej, inne więcej.
Mogłabym się tak rozpływać godzinami, ale po co mam lać słodycz?
Polecam.
Klasa
Re: Klasa
niestety takie podejście przy innych gatunkach może (raczej na pewno) się nie sprawdzić
Roy Mustang
Z góry dziękuję za odpowiedz.
Re: Roy Mustang
Re: Roy Mustang
Inaczej jest w kwestii używania alchemii bez użycia kręgu transmutacji. By móc tego dokonać, potrzebna była transmutacja człowieka – która jak sam mówisz podlegała na zasadzie „wymiany”.
I tak stalowy za próbę wskrzeszenia matki, a następnie brata traci nogę i rękę, ale może dzięki temu używać alchemii bez kręgu
Roy miał krąg transmutacji na rękawiczkach. kliknij: ukryte Dopiero po utracie wzroku mógł używać alchemii bez kręgu transmutacji.
Re: Roy Mustang
Roy Mustang posiadał rękawiczki ze specjalnego materiału, na których był krąg transmutacyjny. Pstrykaniem palcami wywoływał iskry, które pozwalały na wzniecenie wybuchów, dzięki transmutacji.
Re: Roy Mustang
Re: Roy Mustang
Re: Roy Mustang
Re: Roy Mustang
Re: Roy Mustang
Re: Roy Mustang
Zasada rownej wymiany dotyczy samych aktow transmutacji.
Re: Roy Mustang
Moje ulubione anime
Najlepsza shounenówka
Re: Najlepsza shounenówka
Aktualnie nie ma shounena, który jest w stanie fma:B pokonać. W swojej kategorii wygrywa i do tej pory nikt nie zrobił niczego lepszego.
Re: Najlepsza shounenówka
Re: Najlepsza shounenówka
Re: Najlepsza shounenówka
Re: Najlepsza shounenówka
Re: Najlepsza shounenówka
Re: Najlepsza shounenówka
Re: Najlepsza shounenówka
Jestem osobą, która nie lubi się ograniczać do „najlepszy” i mam wiele ulubieńców. Jeśli chodzi o FMA Brotherhood należy ono do mojej czołówki. Kiedy pozbędę się choroby zwanej „nie chcę kończyć” jest duża szansa na 10/10 zwłaszcza, że to również moje ulubione studio. Jednak nie jest w tym FMAB jedyne. I kiedy jedna z moich dziesiątek nie nalży do uczepionej się tutaj demografii to już Noragami jak najbardziej. Natomiast co do mangi, którą stawiam znacznie wyżej od anime konkurencja jest większa. Wiele z moich ulubionych tytułów nigdy nie dostało adaptacji( 666satan ) lub anime jest bardzo słabe( Violinist of Hamel , Soul Hunter ). Do tego zalicza się manga, którą uważam za jeden z naprawdę najlepszych tytułów niezależnie od demografii( choć oczywiście do tematu pasuje ) Alive the final evolution. Ciekawe też, że od razu osoby zaczęły wspominać HxH. Dla mnie FMAB bije wersję z 1999 oraz mangę natomiast od 2011 wersji już wolę FMA 2003 przynajmniej fajne fillery były.
Kończąc powiem tylko, że rozumiem gusta choć wyciąganie jednego tytułu na piedestał zwyczajnie nie pojmuję.
Arcydzieło
Nie wydaję mi się, abym musiał kogokolwiek specjalnie namawiać na FMAB, ponieważ każdy kto to oglądał, zawsze ma pozytywne odczucia. Sądzę również, że nie muszę streszczać fabuły, ponieważ każdy, kto jako tako orientuje się w świecie mang/anime, nawet jeśli nie oglądał samej serii, to z pewnością o niej słyszał i mniej więcej kojarzy, o co w niej chodzi i z czym to się je.
Świat przedstawiony jest bardzo dokładny, wiarygodny i ciekawy. Mamy tutaj technologię z początków XX wieku i alchemię, którą można nazwać, w dużym uproszczeniu, nadnaturalną mocą. Nie ma się wrażenia powierzchowności, płytkości czy naciąganych spraw w żadnej kwestii- czy to „power upów”, zachowań i motywacji niektórych postaci czy logiki całokształtu.
Prawa rządzące w tym świecie są od początku jasne i trzymają się kupy. Trudno szukać tutaj jakichkolwiek potknięć czy odstępstw od normy. Wszystko ma swoje miejsce, przyczynę i skutek.
Bohaterowie są wprost fenomenalni. Jest ich, trzeba przyznać, dość sporo, ale każdy zachowuje swoją oryginalność, osobowość i charyzmę. Nie ma się wrażenia zlania się wszystkich w jedną masę. Każdy jest wyrazisty i zapamiętywalny. W Fullmetal Alchemist Brotherhood bohater nie potrzebuje pokazywać swojej przeszłości przez 15 minut czasu antenowego, abyśmy zrozumieli jego motywację, charakter, powody działań i jeszcze go zapamiętali. Wystarczy na nią popatrzeć i wspomnieć tylko kilka najistotniejszych faktów, a obraz postaci sam pojawia się nam przed oczyma, a swoją osobowością jest w stanie wyryć się nam w pamięci.
Klimat tego anime jest fenomenalny. Mamy tutaj zderzenie dwóch obrazów- wiejskiej sielanki, dziecięcej beztroski, urokliwego poczucia humoru i wspaniałej przyjaźni, z okrutnym światem intryg, brutalnej polityki, mrocznej strony ludzkiej duszy, który bywa często obrzydliwa i odpychająca.
Mimo poruszania wielu uniwersalnych i ważnych wartości, seria ta unika naciąganych gadek, nudnych przemów, które bywają takie „och!” i „ach!”, wspaniałe i urzekające aż do porzygu. Nie ma tu męczącej patetyczności, która cechuje większość z podobnych serii. Jeżeli już się znajdzie, to jest ona wyważona i dobrana w najlepszych momentach. Nie umoralnia na siłę, a przedstawia pewne punkty widzenia, z którymi możemy się zgadzać, bądź nie.
Kreska i animacja są na najwyższym poziomie. Nie ma się wrażenia sztuczności i pójścia po linii najmniejszego oporu. Wszystko jest stworzone starannie i z zamysłem. Bajeczne i sielankowe obrazki urzekają mnie za każdym razem.
Soundtrack jest na bardzo wysokim poziomie. Jeśli chcemy gdzieś znaleźć wiele patetyczności i doniosłości, to właśnie w soundtracku. Przyciąga on uwagę od samego początku. W czasie akcji, muzyka jest bardzo żywa i agresywna (zachowując jednak pewną dostojność), a w trudniejszych i smutniejszych momentach potrafi być niezwykle melancholijna, wręcz depresyjna. To tylko pogłębia w widzu emocje. Ścieżka dźwiękowa jest niewątpliwie warta zapamiętania.
Całość oceniam na 9/10. Może to z sentymentu, a może nie, ale trudno znaleźć mi tutaj jakieś znaczące błędy czy gorsze strony. Fullmetal Alchemist Brotherhood polecam gorąco każdemu, bez względu na to, jakie ma preferencje gatunkowe.
Pytanie
Mam 12 lat, oglądałam już Kuroshitsuji i Attack on Titan, a fabuła Fullmetal Alchemist bardzo mnie zainteresowała, i zastanawiam się, czy obejrzeć…
Re: Pytanie
Re: Pytanie
Attack on Titan, jak dla mnie, nie jest aż tak brutalne… kliknij: ukryte Niektóre sceny, np. śmierć matki Erena, nie były w pełni pokazane.
Re: Pytanie
Re: Pytanie
Re: Pytanie
Re: Pytanie
nie mówiąc o potwornie ciężkim wydźwięku emocjonalnym x( do tego stopnia, że parę razy zarzucałam oglądanie xp ostatecznie ciekawość samej historii i związanych znią zagadek jednak zwyciężyła xp
Re: Pytanie
Re: Pytanie
ale ja to rozumiem bo też np tak miewam, że się rozmijam z tym co faktycznie chciałam napisać przez skróty myślowe które niechcący mi się przemycają xD więc muszę uważać co wypisuję bo potem dziwne rzeczy wychodzą ;p
jeśli chodzi o FA:B to polecać nie będę bo Mitsurugi świetnie to podsumował w recenzji:
jednak tak jak pytałaś, jednocześnie ostrzegam, że seria faktycznie miejscami zawiera brutalne i drastyczne sceny, jak również momenty bardzo poruszające emocjonalnie czy zwyczajnie smutne. Myślę, że +/- pod tymi względami można ją porównać do „Attack on Titan”, więc mniej więcej wiesz czego się możesz spodziewać podczas seansu…
z drugiej strony, ja rozumiem, że to ciekawe serie, ale jesteś jeszcze bardzo młodą osobą, czy nie uważasz, że może lepiej byłoby zacząć od czegoś mniej drastycznego ^^' nie chcę pisać jak zrzędliwa osóbka xp ale może warto jednak troszkę przemyśleć sprawę.
i piszę teraz z własnego doświadczenia bo sama obejrzałam np „Akirę” zdecydowanie za wcześnie xp i nie dość, że mało zrozumiałam to jeszcze miałam małą traumę xD nie mówiąc, że zaspoilerowałam sobie i popsułam wrażenia z seansu kultowego anime którego odbiór w późniejszym wieku miałam już zupełnie inny -_-"
jest tyle ciekawych serii, może z niektórymi warto poczekać aż doceni się je w szerszym aspekcie? :)
Re: Pytanie
Re: Pytanie
Krew i flaki? Nie powinny zrobić na tobie wrażenia ;)
Re: Pytanie
Ja tak paradoksalnie miałam z Naruto xD
W wieku 12lat wydawało mi się ok, ale dopiero jak sięgnęłam po to mając lat 18 – zachwyciło.
Re: Pytanie
Re: Pytanie
Re: Pytanie
Więc, zachwyciło mnie to samo, co w FMA – świetne postaci z bogatą historią i (w większości) wiarygodnymi motywami, doskonałe walki i zwroty akcji (chociaż dopiero w shipuudenie) kliknij: ukryte wątek Itachie'go chociażby, odcinek o rodzicach naruto mnie wzruszył, co się nie zdarza często.
Obie serie mają w sobie „to coś”.
Chociaż FMA skradło moje serce w znacznie większym stopniu niż Naruto, czego przyczyny szukam w długości oraz nierówności poziomu tego ostatniego.
A dlaczego w tym wieku? Może dlatego, że trochę więcej przeżyłam i się nauczyłam – mimo sporej dawki naiwności w naruto łatwej mi zrozumieć historię i dramaty w tej serii. Sądzę, że oglądając FMA za wcześnie, też miałabym z tym problem :)
8/10
Od razu trzeba powiedzieć że FMA jest dobre i nie ma czemu tu zaprzeczać.
Jest to jedyne anime z którym się spotkałem gdzie przy tak wielu odcinkach, nawet można rzec niewielu odcinkach – NIE BYŁO FILLERÓW!!!!! Nietypowa liczba odcinków mogła zostać podwojona jak i potrojona przez studio BONES, ale pomyśleli i zamiast męczyć widza dali „dużo” w odpowiedniej ilości.
Oprócz zawięzłości odcinków mamy bardzo dobrą fabułę i sympatycznych bohaterów.
Mimo że tytułowi bohaterowie to dzieci fabuła jak i problematyka jest raczej ukazana pod kątem dorosłego życia. Mamy wojsko, głowę państwa, problemy związane z konfliktami zbrojnymi jak i codzienne życie ukazane od strony młodych ludzi jak i dorosłych ojców i żon.
Autorowi trzeba pochwalić wpasowanie siedmiu grzechów głównych, które miały swój wydźwięk metaforyczny, w szczególności przy wypowiedziach bohaterów/humunkulusów i pokazywały świetne odbicie ludzkich słabości.
Jeśli chodzi o bohaterów, których jest bardzo wielu ciężko podzielić na epizodycznych czy drugoplanowych, gdyż świetnie poprowadzona fabuła przeplata nam ich z danymi wątkami tak abyśmy o nikim nie zapomnieli.
(nie chcę rozpisywać się na ich temat, gdyż nie chce spoilerować i psuć frajdy z oglądania)
Jeśli chodzi o kreskę to było ok, nie męczy oka, nie przerysowana
czysta i przejrzysta.
O wadach anime nie zamierzam pisać bo jest sympatyczne, i dla trochę młodszej widowni ode mnie – (nie mylić z dziećmi) na pewno ręka pójdzie w stronę 10/10
Daje tej produkcji 8/10 gdyż doświadczenie nabyte przy oglądaniu
anime nie pozwoliło mi dać więcej.
nie moge się zabrać..
Obejrzałem 5 odcinków i póki co zupełnie mnie nie przekonuje, ot taki lekki shounen, z domieszką komedii i dramatu.
Średniawka, dalej jest lepiej?
Re: nie moge się zabrać..
Mnie anime przekonało dopiero około 12‑13 epka, ale potem oglądałem jak najęty i przy ostatnim odcinku bardzo się zasmuciłem, że to już koniec…
Definitywnie najlepszy shounen jaki powstał.
Nie jest to zresztą typowy shounen, bo próżno tu szukać podobieństw do takiego blicza czy naruto.
Wydarzenia powiązane są związkami przyczynowo‑skutkowymi, a nie samymi postaciami.
Praktycznie nie ma tu pałer apów i nakama pałerów.
Walki polegają na dobrym wykorzystaniu otoczenia i myśleniu, a nie krzyknięciu „bankai” i naparzania do oporu z przerwą na gadki co 5 sekund.
Postacie są także ciekawe i różnorodne.
Fabuła jest intrygująca i mało przewidywalna (dwa lub trzy zaskakujące i ciekawe zwroty akcji dobrze pamiętam nawet dziś).
Ogółem – będzie znacznie lepiej, ale moim zdaniem rozkręca się na dobre gdzieś dopiero po 10 odcinku.
Re: nie moge się zabrać..
Moje zycie juz nigdy nie bedzie takie samo...
Zaczne od fabuly, ktora jest naprawde oryginalna i inteligentna. Nie ma co narzekac na poczatek, to chwilowe preludium do troche ciezszego klimatu jaki potem nastepuje. Momenty odprezena szybko zmeniaja sie na chwile grozy. Powoli na glownych bohaterach zaciesnia sie petla, a widzowi cisnienie skacze do granic wytrzymalosci. Dodatkowo w to wszystko zostaly umiejetne wpisane refleksje o zyciu, ktore naprawde zmuszaja widza do myslenia. „Chwileczke, stop, to ma naprawde sens…”
Postaci to kolejna mocna strona tej produkcji. Zachwycaja swoimi charakterami i wcale nie roznia sie jedynie kolorem wlosow i oczu. Nie posiadaja tez nadnaturalnych mocy, wszakze alchemia jest nauka, ktora otwiera swoje mozliwosci tylko przed zdolnymi i pracowitymi ludzmi. Wszystko to sprawia, ze bohaterowie sa bliscy odbiorcy, mozna z powodzeniem ich nasladowac. Nie istnieja denerwujace postaci: albo sie kogos kocha, albo nienaiwdzi. Zdecydowanie moja ulubiona postacia jest Edward i jednoczesnie jest on najlepszym fikcyjnym bohaterem jakiego dane mi bylo poznac. Nie umniejszam roli innych postaci, ale mysle, ze kazdy z nas ma swoja ulubiona, ktorej kibicuje. Jakiez bylo moje zdziwienie, gdy na chemii dowiedzialam sie, ze naprawde istnial ktos o nazwisku Van Hoenheim (nawet nie pytajcie o jego imie, moze dlatego autorka nazwala swojego bohatera tylko nazwiskiem).
Napisalam juz tak duzo, ze, choc bedzie to bardzo niewdzieczne z mojej strony, tylko wspomne o genialne muzyce, zarowno openingi jak i endingi, a takze soundtracki na najwyzszym poziomie. Tak samo z grafika.
Naprawe trudno znalezc mi w tej produkcji jakiekolwiek minusy. W komentarzach przewijaly sie stwierdzenia, ze nie dorownuje ona Naruto czy Bleach. Lubie oba te tasiemce i z Naruto jestem na biezaco, jesli chodzi o mange, a jednak nie oceniam ich tak wysoko jak FMA. Byc moze chodzi tu o ciagnaca sie fabule czy postaci, ktore mnie przytlaczaja swoja niesamowitoscia.
Brotherhood odmenil moje spojrzenie na swiat mangi i anime. Polecam, wrecz wciskam do rak jak swiadek Jehowy, obejrzyjcie! I jesli dotrwales do tej pory mojego wywodu nad tym anime, to gratuluje ci wytrwalosci. z takim zaparciem jestes na dobrej drodze do zostania Panstwowym Alchemikiem.
Kocham!!
Re: Kocham!!
Z każdym kolejnym maratonem odnajduję coś innego w twórczości Arakawy, ale cały czas utwierdzam się tylko w tym, że warto marzyć. Nawet jeżeli to wydaje się nierealne – i tak warto, bo po drodze można przeżyć niezapomnianą przygodę!
Cóż, pewnie jeszcze powrócę do tej serii. Pośmieję się i popłaczę na sam koniec. Pewnie dlatego wolę FMAB od FMA – zakończenie zgodne z mangą mnie satysfakcjonuje.
Kto jeszcze nie oglądał – niechaj nadrabia. I niech wie, że mu zazdroszczę. Bo chyba chciałabym na nowo przeżyć to pierwsze zakochanie :)
Praktycznie wszystkie postacie polubiłem, jedne mniej a drugie bardziej. Major Armstrong – niesamowicie pozytywna postać, rozwala mnie jego „zajebistość” , jego siostra , silny i bezpośredni generał. Sensei Izumi – też niezłe z niej babsko, do tego jej uniesienia xD. Lin i jego podwładni , Mei z xing – o ich losach powinno powstać nowe anime :D. Roy Mustang i Howkeye – świetny duet.. Van hohenheim – pozytywny gościu :D , homunculusy – niektórych naprawde lubiałem i troche przejmowałem się ich losami – zwłaszcza Envy. Winry – ehh fajnie że ułoży się jej z Edem, Kimblee- bezwzględny alchemik, ale jego też lubiałem , był „draniem” no ale cóż ;d. Scar – ciekawa postać , a wtedy gdy odwrócił się od Yokiego, kiedy envy go chciał pochłąnąć to była najśmieszniejsza scena z serii :D. Hmm chimery i reszta wojska – też kilka fajnych postaći, a zwłaszcza Havoc i Hughs którego losem sie troche przejąłem :) .
No i oczywiście Edward i Alphonse – moi ulubieńcy , choć momentami Al mnie denerwował ale mimo to , jedni z moich ulubionych bohaterów ).
Niesamowite anime
fullmetalbadziewist
stanowczo odradzam i odsyłam do porządnych serii takich jak naruto, bleach czy dragon ball.
Re: fullmetalbadziewist
I dobrze.
Re: fullmetalbadziewist
Re: fullmetalbadziewist
Re: fullmetalbadziewist
Re: fullmetalbadziewist
Re: fullmetalbadziewist
Re: fullmetalbadziewist
Re: fullmetalbadziewist
Re: fullmetalbadziewist
Ja natomiast chciałabym (jeśli wolno) zapytać, co takiego fajnego jest w naruto, bleach i dragon ball, czego nie ma w fma?
Re: fullmetalbadziewist
bleach – trochę gorszy, ale i tak super walki, porządnie zrobione chociaż postacie słabsze niż w naruto i mniej podobne do dragon balla, ale widać że autor też się na nim wzorował np bankai i inne ataki.
a o dragon ball nie ma co pytać, bo dragon ball jest wieczny i każdy kto go oglądał powinien wiedzieć że nie ma co do niego porównywać innych anime. ma najelszpą fabułę i świetne walki widowiskowe i super poziomy np ssjg to miażdży wszechświat. fma w ogóle nie ma co porównywać, bo nei ma żadnych podobieńst
jeszcze fairy tail jest warte uwagi ale trochę za bardzo podobne do one piece a one pice to badziew jakich mało
Re: fullmetalbadziewist
Pewnie, że nie ma co porównywać, bo w fma chodzi o coś więcej niż ratowanie świata i kto ma największego powera.
Chociaż mam wielki sentyment do dragonball, to jednak naprawdę… ojej! Może jeszcze kiedyś horyzonty Ci się poszerzą.
Re: fullmetalbadziewist
Tam, gdzie kończą się świecące super moce, a zaczyna się poznawanie głębi postaci, tam się zaczyna ciekawsza warstwa serii, co znajduje się w FMA i innych trochę ambitniejszych anime.
O One Piece wypowiedz się, jak obejrzysz więcej niż 13 odcinków.
Jak będziesz mieć troszkę więcej wiosen, myślę, że możesz ponownie się przymierzyć do tych serii, którymi teraz tak gardzisz, więc również życzę poszerzenia horyzontów :)
(A jak jesteś trollem, to gratuluję, udało Ci się mnie złapać w 100% ;p)
Re: fullmetalbadziewist
Otóż mylisz się:
1) Naruto nie odpuścił sobie Sasuke, ponieważ był jego kochankiem i najwidoczniej z nim zerwał (albo strzelił focha – who knows?)
2) Jedyne czego to anime uczy, to jak umiejętnie ściągać na sprawdzianie, wykorzystywać zwierzęta do walki i negocjować samobójstwa.
Pozdro
Obowiązkowe!
Bardzo przyjemnie ogląda się wszelkie walki, są niepowtarzalne i pomysłowe, nie nudzą się i można je oglądać po 50 razy. Kiedy tylko widziałam Eda w akcji moje oczy poszerzały się dwukrotnie i podziwiały co dzieje się na ekranie.
Muzyka także jest epicka. Może nie jestem znawczynią, ale naprawdę mi się spodobała.
Jeśli chodzi o pierwszą część… to było moje pierwsze anime i oglądałam je z fascynacją, dlatego też mam do niego sentyment. Wtedy też nie znałam mangi i nie mogłam ocenić tego tak jak trzeba. Przy końcówce o mało się nie popłakałam, więc też polecam obejrzenie pierwszej serii.
Anime naprawdę trzeba zobaczyć gdyż jest to niesamowite doświadczenie. Zmienia wszystko. Bardzo się cieszę, że moja starsza siostra pokazała mi tą serię, czuję się spełniona po obejrzeniu go. Wiem, że nigdy nie trafię już na równie dobrą produkcję.
A tak na rozluźnienie… męska część bohaterów to naprawdę dobra robota <3 Dla panów też coś się znajdzie :D
Powinien obejrzeć to każdy!
FENOMENALNE !!!
Dla mnie całkowity brak wad.
Fabuła cudowna od początku do końca, muzyka świetnie pasuje do klimatu. Jestem kompletnie oczarowana.
Anime budzi mnóstwo emocji… nie brak tam scen komediowych jak i smutnych, doprowadzających do łez oraz wywołujących kołatanie serca XD. Bohaterowie są perfekcyjnie pod takim względem, że każdy ma swój odmienny charakter, budzą u widza sympatię do tego stopnia, że gdy coś się dzieje z ich udziałem ma się ochotę krzyczeć „NIE DAJ SIĘ…DOWAL MU…DALEJ NASI!!! XDD”. Jest się z nimi całym sercem.
Zakończenie moim zdaniem nie mogło być lepsze.
Głosy bohaterów idealnie oddają ich osobowości… plus także za to, ze usłyszałam kilka lubianych przeze mnie głosów ^^
Od razu mówię, że nie oglądałam wersji FMA, ale oczywiście sięgnę po nią… po prostu zaczęłam od tej ze względu na jej zgodność z mangą oraz to, ze miałam z nią już do czynienia za pośrednictwem Hyper'a = miłość do tego tytuły już kiełkowała ;P
POLECAM, A jakże! :D
Pytanko
Re: Pytanko
Re: Pytanko
Re: Pytanko
Re: Pytanko
Zacznij od pierwszej, ma lepszy początek.
A potem się całkowicie różnią.
Re: Pytanko
Re: Pytanko
Re: Pytanko
Mogę też dodać że strasznie, ale to strasznie spodobał mi się Greed i Kimbley, nie mam pojęcia co ci dwoje mają w sobie że tak mi się przypadli do gustu.
Ah oh eh, tyle można o tym wszystkim powiedzieć. Na temat Brotherhood'a zarówno jak i anime i mangi mogłabym pisać i pisać i pisać a końca by nie było widać. Po prostu pozycja obowiązkowa, a z tego co widać przez wszystkich bardo wysoko oceniana więc nie ma co się zastanawiać tylko natychmiast się do niej brać. Cudo, nic więcej.
Nie miałam pojęcia, w jaki sposób może zakończyć się ta seria, a kiedy już ją skończyłam… Rany, świetne. Mimo, że oglądałam około rok temu wciąż nie mogę ochłonąć po FMA:B i na pewno kiedyś jeszcze je powtórzę :) Ode mnie 10/10. POLECAM!!
Polecam!
Super muzyka, ciekawe postacie, zaskakująca akcja. Przez cały czas jak oglądałam i się zastanawiałam 'Co będzie za chwilę?' Wciąga.
Początek sam w sobie jest trochę nudnawy, momentami miałam ochotę rzucić to anime w.. daleko powiedzmy, ale słuchając się opinii innych stwierdziłam, że muszę wytrwać do końca. Wszystkim mówię WARTO!!! W pewnym momencie, jak akcja nabiera tempa nie zwalnia nic a nic, można siedzieć całymi nocami i oglądać (tak jak ja to zrobiłam – oglądałam do 5 rano, na 9 do pracy na 12h i później kolejna nocka..)
Og to daję 9/10.
Moje pierwsze anime... XD
Re: Moje pierwsze anime... XD
Dobre
Re: Dobre
Pytanie
Re: Pytanie
Re: Pytanie
Istny cud, miód - jednak początek średni
Boskie
10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
To co mnie na początku urzekło to muzyka w tej serii, zwłaszcza opening i endingi, często do nich wracam, na 1 trafiłam przez przypadek na yt i nie mogłam przestać się od Again oderwać, z ciekawości oglądnęłam 1 odcinek, ten słynny wymiatacz i już było po ptokach ;) Duży plus też mają u mnie postaci, Ed wyłamuje się z nurtu bezmózgich herosów, w tego typu produkcjach na ogół chłopcy inteligencją nie grzeszą, a Ed niech to, że silny to i zdolny ^^ W ogóle masa w tym anime wspaniałych osobowości takich jak min. kliknij: ukryte Olivier Armstrong (wątki w Briggs zaliczam do moich ulubionych), mistrzyni chłopców i jej legendarne wc – klapki czy Lin i jego pasożyt, Greed to mój faworyt wśród homunculusów, choć inne też miały momenty kiedy poczułam do nich sympatię, np.ostanie momenty Enviego.Biedny robaczek ;( Fajnie, też pokazali niejednoznaczność ludzkiej (i nie tylko)natury. Nigdy do końca nie było wiadomo czy dobry jest naprawdę taki szlachetny, a czy największy wróg nie okażę się przydatnym sojusznikiem, który nie raz uratuje reszcie skórę.
Po za tym ja prawię nigdy nie płaczę na anime a przy odcinku 63 spłakałam się jak norka, przy końcówce jeszcze jako tako się trzymałam, ale jak poleciało Rain to już było po mnie… Ostatni raz byłam tak rozchwiana emocjonalnie przy końcowych odcinkach Lady Oscar. Reasumując nie tylko oglądać, na pewno jeszcze będę wracać z przyjemnością do Brotherhood.
Re: 10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
Re: 10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
Re: 10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
Re: 10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
Re: 10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
Re: 10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
Re: 10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
Re: 10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
Re: 10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
Re: 10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
Co do VK – to było jedno z pierwszych anime, jakie widziałam. i może dlatego, trochę mi się podobało, przynajmniej 1‑sza seria. Ale im więcej pozycji widziałam, tym bardziej dostrzegałam jego beznadzieję.
Za to nie wiem, czemu Naruto jest tak hejtowany. Nie, nie miałabym siły, żeby to czytać, ale oglądać – jak najbardziej. Nie jest taki zły. (Jestem aktualnie przy 120odc pierwszej serii, może potem się to zmieni) Oczywiście, pomijając czarno‑różową emowato‑idiotyczną parę;) Idealna seria na termin po sprawdzianie, kiedy to mózg się wyłącza, a ja szukam przyjemnej‑niezbyt‑wymagającej rozrywki.
Re: 10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
Re: 10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
Nodame?
Re: 10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
Re: 10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
Żadna z tych serii nie jest ideałem, jednak w mojej opinii pierwsza seria jest lepsza – scenarzysta przynajmniej musiał się wysilić a nie „jechać” jak leci wedle papierkowej wersji :)
Re: 10 za Eda który spawił, że to imię mi się dobrze kojarzy ;)
Jeśli ta historia potrafi zachęcić do zapoznania się z anime i mangą ludzi, którzy wcześniej uważali, że to 'chińskie kreskówki', to myślę, że z całą pewnością zasługuje na wysoką ocenę :)
Wszystko co kocham
Najlepsze anime ever!
Najpierw obejrzałam podstawkę, a dopiero potem to i uważam, że bardzo dobrze zrobiłam, bo nie byłabym w stanie wytrzymać okropnych zmian fabularnych. Jak dobrze, że zekranizowali FMA jeszcze raz!
To pierwsza seria, w której polubiłam „tych złych”. Envy, Greed, Wrath, Pride, Kimblee, nawet mały byt w kolbie, oni wszyscy byli świetni. Co prawda kiedy czarny kulko‑pyłek zamienił się w sztywniacką formę Hohenheima stracił cały swój urok, ale mogę to wybaczyć.
Trochę denerwowały mnie relacje Eda z ojcem. Wiem, że wszystkimi tymi obelgami tylko maskował swoją miłość, ale liczyłam, że chociaż na koniec nazwie go normalnie tatą. No trudno. To nie zmienia faktu, że postacie były świetne, prawdziwe i, na szczęście, dające się polubić.
Daję moje pierwsze 10/10.
brotherhood
Spodobało mi się natomiast to, że żaden bohater w anime nie jest jakoś wybitnie silny. Muszą współpracować żeby osiągnąć wspólny cel. Chociaż tutaj również wychodzi pewnego rodzaju wada bo moim zdaniem niektóre homonculusy były za słabe. Nie było chyba nawet wyjaśnione jak doktorowi Marcoh udało się sprowadzić Envy'ego do pierwotnej formy.
Re: brotherhood
Re: brotherhood
I jbc FMA:B nie jest do końca kontynuacją FMA, ale i tak mi się podoba.
Stalowe serce.
Cytat, który idealnie podsumował całą serię.
Tak. To najdłuższa podróż do domu, jaką mógł zaserwować nam świat M&A. Najdłuższa, ale też niesamowita i budująca w wielu kwestiach. Akcja nie przebiega w infantylny sposób, jak można było się spodziewać ze względu na głównych bohaterów w wieku przeciętnego widza. Wszystko rozwija się w swoim czasie, okrywa kolejne elementy układanki i dokładnie obrazuje nam cały przebieg wydarzeń na podstawie refleksji, wspomnień, krótkich przebłysków, a także splotów zdarzeń i przypadkowych, teoretycznie epizodycznych bohaterów. Fabuła nie wydaje się być nudna nawet przez setną sekundy. Co prawda nie jest tak zaskakująca jak ta, ukazana w pierwszej wersji, ale z kolei został tutaj w pełni wykorzystany jej potencjał, a także predyspozycje do „przerzucania” silnych emocji na widza.
Utożsamianie się z bohaterami było kolejnym charakterystycznym aspektem przy oglądaniu – różnorodność charakterów pozwoliła na wytypowanie swoich ulubieńców. Pojęcie ideału było tutaj wyjątkowo abstrakcyjne, gdyż każda przedstawiona postać cechowana była silnie zaletami, jak i wadami. Uważam, że postać Edwarda została wykreowana w szczególnie precyzyjny i trafny sposób. Nie zrobili z niego niezwykle dojrzałego, zrównoważonego chłopaka, który doskonale wiedział jak zachować zimną krew w obliczu zagrożenia – był w istocie zwykłym nastolatkiem, który zachowywał się lekkomyślnie i często dziecinnie, jak na jego wiek przystało. Nie potrafił zapanować nad emocjami i działał pod wpływem impulsu, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji. Jak większość ludzi. W przypadku Roy'a również można mówić o zaskoczeniu – z pozoru spokojny, zrównoważony kobieciarz ze statusem Pułkownika, który pod wpływem emocji związanych z przyjacielem tracił jakąkolwiek zdolność do opanowania gorącej chęci zemsty. Postać ważna, ale zepchnięta na drugi plan w ostatecznym starciu. Z kolei Ling – trzeci w kolejności z Trójcy, która dzierżyła jako tako władzę w tej serii – był postacią bardzo charyzmatyczną i intrygującą w wielu kwestiach. Podobała mi się jego rola – to, w jaki sposób został wykorzystany. Kapitalny pomysł! Postacie w istocie były przedstawione realistycznie, zachowane w ryzach i podporządkowane wykreowanym przez autorkę charakterom. Naprawdę – to niesamowicie duży plus dla serii. W przypadku każdej odrębnej postaci.
Komizm i dramatyzm wyszedł nadzwyczaj dobrze w tym połączeniu. Charakterystyczne gagi śmieszyły za każdym razem, a w chwilach grozy ściskało za gardło i roniło skrycie łzy.
Brotherhood zasługuje na mocną 10. Dlaczego? Bo seria nie zawiodła mnie w żadnym calu. Każdy element wydawał się być na swoim miejscu, a ostatnie odcinki trzymały w napięciu i wywołały odpowiednie emocje na sam koniec. Nie czuję się niedosytu albo też wręcz jego nadmiaru. Jest wprost idealnie. Jedyne, co mnie trochę zirytowało, to patetyczne i już przesadnie abstrakcyjne kliknij: ukryte zagranie Homunculusa z Bogiem. Ale w sumie można na to przymknąć oko. Taki mały szczegół nie jest w stanie zniszczyć mojej opinii o tym remake'u, który jednak chyba wydaje się być lepszy niż seria pierwsza. Ścieżka dźwiękowa była naprawdę odpowiednia – budowała napięcie i atmosferę w zależności od zdarzeń. Grafika też zasługuje na wysoką notę. A co do zakończenia? – Takie być powinno.
Brotherhood spycha na drugi plan wszystkie inne serie, które dotychczas obejrzałam – nawet Code Geass, których dotychczas wydawał mi się najlepszy pod względem fabularnym. Dochodzę do wniosku, że bardzo trudno będzie przebić tak wysoki rating. Ale cóż – pożyjemy, zobaczymy!
W kwestii końcowej mogę powiedzieć tylko jedno – OGLĄDAĆ I TO NATYCHMIAST!
(^o^)
AHHHH <3
Re: AHHHH <3
Genialne
Naprawdę warto obejrzeć.
Nad wersją pierwszą posiada jedną ale za to olbrzymią przewagę, która niweluje wszystkie jej wady, które tak cierpliwie wyliczały osoby wcześniej serie komentujące. Autor mangi a zanim scenarzyści po prostu bawili się tą historią. Fakt niepodważalny fabuła posiada dziury, godne sera, obok siebie w absurdalnym na pozór zestawieniu sąsiadują powalające scenki komediowe i prawdziwie dramatyczne sytuacje. Ale w żadnym momencie się nie nudziłam, pytania i wątpliwości dotyczące fabuły są w ogólnym rozrachunku nieistotne. Ta seria jako rozrywka spełnia swoje zadanie bardzo dobrze, wszystkie wątki ostatecznie splatają się dając kompletny obraz wydarzeń. Wiem, że kiedyś jeszcze raz sięgnę po tę serie, jest tego warta. Lubię się cieszyć grą jaka toczą z widzem autorzy a tu pisarz i twórcy anime puszczali do widza perskie oko systematycznie, a czasem stroili diabelskie miny. I jak tu się nie bawić.
Świetne.
Z bohaterów najbardziej polubiłam oczywiście jak każdy Eda który zauroczył mnie już w 1 wersji FMA :D oraz Amstronga :D . Z tych złych postaci Envy'ego oraz Greeda. Szkoda tylko ,że tak blacho potraktowali wątek Niny i Tuckera. W FMA plakałam dość solidnie a w brotherhood prawie mnie to nie ruszyło. Szkoda też, że im bliżej końca tym mniej Eda i Ala , a końcowa bitwa jest pokazana o parę odcinków za wcześnie. kliknij: ukryte Scena wyznaniowa była przesłodka, (nie wiem czy to normalne‑raczej nie) ale wkurzyła mnie troche bo nie chcialam aby Edward kliknij: ukryte był z Winry <zauroczona>. Ogólnie rzecz biorąc to anime jest na pewno jednym z moich ulubionych i w przyszłości do niego z chęcią wrócę. 10/10
GENIALNE!!!
Re: GENIALNE!!!
Edward jest tylko jeden!
Spodziewałam się czegoś gorszego, typowego dla gatunku, a otrzymałam shounen, jakiego jeszcze nie widziałam. Nie tylko mający sens i fabułę, na którą nie składają się kolejne potwory tygodnia, ale przede wszystkim dopracowany i dopięty na ostatni guzik, przemyślany od deski do deski pomysł, zrealizowany w mandze niesamowicie, ale i w anime bardzo, bardzo dobrze. Ma rozpoczęcie i zakończenie, nie ciągnie się w nieskończoność i przede wszystkim nie nudzi.
Akurat po bohaterach spodziewałam się tak samo wysokiego poziomu jak w mandze i nie zawiodłam się. Studio nie schrzaniło po raz drugi roboty własnymi dodatkami. Przelewając na ekrany kolorowe i mówiące wersje postaci, zrobili to tak, jak należy. Och, jakże wiele odsłon one miały, szło się pogubić w ich różnorodności. Ulubionych nie wymienię, bo musiałabym pół obsady wyróżnić. Dynamiczne, żywe i myślące charaktery, niektórych postaci po prostu nie sposób nie pokochać.
Dopieszczeni, żywi bohaterowie i dobra historia to tylko część. Świetnie dobrani seiyuu dający tchnienie postaciom oraz muzyka na wysokim poziomie. Openingi, jak dla mnie, miały tendencję spadkową – od fenomenalnej piosenki ze świetną animacją do czegoś, co niestety musiałam przewijać. Sprawa z endingami miała się z kolei na odwrót, pierwszy był strasznie typowy, kolejny już mniej, a ostatni oglądałam i słuchałam do końca w każdym odcinku.
Zaskoczyły mnie tła. Na początku krzywo na nie patrzyłam, choć pięknie namalowane, trochę mi nie pasowały te uproszczone plansze, na których strasznie odróżniała się animacja bohaterów, jednak w połowie serii uznałam, że nadają nieco bajkowy wymiar i kit z tym, że wyglądają jak obrazki gimnazjalistów. Animacja bardzo ładna, płynna i naturalna, kreska zachowała raczej swój oryginalny kształt, bardzo podobały mi się takie drobiazgi jak dziurki w uszach, niewielkie blizny ( które nie znikały w następnym odcinku ), znamiona, zmarszczki oraz to, że ludzie wyglądali jak ludzie. Bardzo lubię wydłużone sylwetki na obraz i podobieństwo Clampa, ale tutaj by nie pasowały. No i bohaterowie się zmieniali, dojrzewali. Kurczę, przez 22o odcinków Naruto nie urósł ani centymetra, w Bleachu też trzeba było zaznaczyć, ze minęło już parę lat. A tutaj podczas 6o epizodów postaci strasznie się zmieniały. I strasznie mi się to podobało.
Co ciekawe, wracając do talentu „pisarskiego” pani Arakawy, kliknij: ukryte ostatnia Wielka Epicka Bitwa przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Czasami podczas oglądania niektórych shounenów nagle przypominam sobie o tym, ze jakaś postać zniknęła jakieś 3o odcinków temu i jeszcze nie wróciła. A jak wracała, to w ostatniej chwili, aby ocalić pozostałych bohaterów podczas bitwy, która ma miejsce kolejne 3o odcinków dalej. W Hagane.. sprawa miała się tak, że w chwili, gdy sobie o kimś przypominałam, kogoś zaczynało brakować, ta postać w tym samym czasie się pojawiała, zachowując w miarę możliwości naturalność i realistyczność między czasem a przestrzenią zdarzeń. Słowem, zachowana została równowaga, ma się to nie tylko do bohaterów, ale do całych scen, gdy czegoś zaczynało brakować, to w niedługim czasie się pojawiało, przez co historia była składna a wszelkie niedomówienia wyjaśniane w niedługim czasie.
Końcówka serii jak najbardziej satysfakcjonująca. Zaś kliknij: ukryte wyznanie Eda było chyba najmniej romantycznym wyznaniem miłości, jakie widziałam w anime, a przez to, jednocześnie było takie słodkie i tak charakterystyczne, że zapamiętam je na długo. To, co zostało rozpoczęte, zakończyło się bez żadnych większych zgrzytów. Fullmetal Alchemist: Brotherhood, jako jedną z nielicznych serii, mogę polecić z czystym sercem chyba każdemu, bez względu na wiek czy upodobania.
... ... ...
Jednak nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że czegoś tu brakowało, ale za nic w świecie nie potrafię określić czego.
Najbardziej podobały mi się walki. Zwłaszcza Mustang vs Lust czy Mustang vs Envy. Miałem nadzieję, że główni bohaterowie pokażą coś ciekawszego, ale to tylko moje zdanie. I tak ich uwielbiam.
SPOILER!
kliknij: ukryte Cieszę się, że wszystko skończyło się happy endem. I TO JAKIM! Wyznanie miłości Ed'a i Winry wręcz boskie. Edzio urósł, Al odzyskał ciało, Hohenheim okazał się wporzo co mnie bardzo cieszy, Riza przeżyła, Havoc odzyskał władzę w nogach. Jednak jednego nie ścierpię… Mustang z wąsem= NIEEE!!!
Ostateczna ocena… ... ... NIE WIEM
Re: ... ... ...
To nabardziej okrótna, przerażająca rzecz jaka wystąpiła w tym anime:P
10/10
Jest to zupełnie inny shounen niż Nauto, Bleach, czy One Piece. W tamtych przypadkach autorzy wymyślili sympatycznych bohaterów i ciekawy świat, pozostawiając fabułę w szczątkach na zasadzie „jak już zacznę rysować, samemu mi coś do głowy przyjdzie”. W FMA nie ma czegoś takiego. Widać, że autorka przemyślała fabułę od samego początku, tworząc świetną i ciekawą historię
Dużo lepsze
trudny wybor
Jednakze nie moge zaprzeczyc, ze to przy tym starym FMA bawilem sie lepiej. Mangi nie czytalem i byl to poczatek mojej przygody z anime, wiec i gust nie byl wyrobiony.
Co mnie boli przy serii Brotherhood to zbyt moralizatorskie podejscie do wielu spraw i lopatologiczne wyjasnianie pewnych sytuacji, co nawet dla srenio uwaznego widza jest zbedne i tylko sztucznie wydluza czas antenowy.
Niemniej polecam serie, bo w koncu ekranizacja jednej z najbardziej popularnych mang zasluguje na uwage. Poznanie niektorych bohaterow z troche innej strony niz to bylo pokazane wczesniej rowniez (Mustang i Kimblee to prawdziwi giganci tej serii). Generalnie kawal dobrej roboty i swietna rozrywka na dziewiatke.
Dobre
świetna seria
Warto również znaczyć, że niektóre utwory nagrywał Chór i Orkiestra Filharmonii Warszawskiej.
meh
Według mnie powinno być:
postaci: 7/10
Czasem był ktoś ciekawy, czasem nie.
grafika:(?) .../10
Znaczy animacja i kreska? Tanuki powinno dawno zmienić ten głupi system…
*animacja: 9/10
Zdecydowanie najlepsza rzecz w tym anime, wszystkie sceny walki to typowy wysoki poziom Bones.
*kreska: 7/10
Prosta, ale ujdzie w tłumie.
fabuła: 7/10
Pierwsza połowa była zdecydowanie lepsza od drugiej. Końcówka lipna niemiłosiernie (oryginalne zakończenie serii już było lepsze).
muzyka: 8/10
Tu się zgodzę, soundtrack był całkiem przyzwoity, openingi i endingi też na poziomie.
FMA
Ci z Bones są świetnymi alchemikami
skromne 10/10, wyżej niestety się nie da
Początek niezachęcający, środek świetny, koniec ujdzie
Początek mi się nie spodobał, nudził mnie.Moze przez to, ze oceniałam go przez pryzmat pierwszej serii FMA, w której zakochałam sie od pierwszego odcinka. Ale im dalej się zagłębiałam w animca tym bardziej mi sie on podobał, a ostatnie 15 epów obejrzałam za jednym zamachem.
Nie chce mi się szczegółowej recenzji pisać, od tego jest recenzent. Powiem krótko: grafika ładna i dynamiczna (lepsza niż w I sezonie), muzyka bardzo przyjazna, openingi i endingi całkiem fajne.
Bohaterowie ci wszyscy co byli w I serii, bez zmian- świetni, Al, Ed i Mustang wymiatają xP. Co do nowych lub tych pokazanych trochę 'szerzej' zakochałam się w Greedzie, który jest po prostu BOSKI w każdym wcieleniu xD. Poza tym prześwietny był pan książę Ling, który mnie rozwalał szczzególnie kiedy kliknij: ukryte został opętany przez Greeda i mu mendził ciągle xP No i Kimblee, który owszem był wredny, ale czy był taki do końca zły to już cieżko powiedzieć. Ah no i oczywiście szanowna siostrzyczka Armstronga! To dopiero kobieta! Więcej takich powinno być w animcach :D
Ale i tak największy plus to mega wciągająca fabuła. Jak się przeżyje te pierwsze epy to dalej jest już z górki, wszystko logicznie połączone, zdarzają się dramatyczniejsze, NIE przedramatyzowane, sceny (np kliknij: ukryte śmierć HughesaT.T), ale równoważą je humor i wartka akcja. Nie brak moich kochanych walk, zrobionych na bardzo przyzwoitym poziomie.
Co mnie odrobinę zawiodło, to kulminacja amine, którą zmieszczono w trzech epach. Trochę krótko i pod koniec mało spektakularnie. A szkoda. Nie czytałam mangi, wiec może tak było w pierwowzorze, a skoro FMA:B ściśle się jej trzymało, to ciężko mieć o kwestie fabularne pretensje do twórców anime.
Koniec końców mimo minusu jakim jest nudnawy początek i za krótka walka końcowa, uważam serię za obowiązkową do obejrzenia dla wszystkich fanów anime, z którą koniecznie trza się zapoznać.
Wiem ze powinnam być ostra w ocenie, ale mam sentyment do FMA i ostatecznie daję 10/10 :DD POLECAM!!!
Brotherhood – to beznadzieja. Tak się człowiek cieszył że będzie kontynuacja a tu lipa. Fakt jest zgodnie z manga, i moze rzeczywiscie troche bardziej rozbudowana fabula.
Ale nic poza tym.
Zapitalaja jak nie wiem co. W pewnych momentach czlowiek nie wie co sie dzieje. I nie mozna sie wczuć w żadną z sytuacji… bo juz się skończyła.
Poza tym jedynka była jakoś tak… te postacie miały jakieś wnętrze. Były rozbite. Homonkulusy w poszukiwaniu człowieczeństwa. Dawno oglądałem jedynke ale wiem jedno była duuuużo lepsza.
10/10 jedynka. A Brotherhood – to zawód.
Ciesze się że nie czytam mangi. . . bo widze że można nieźle zmarnować dobry materiał lecąc razem z nią.
W całej rozciągłości popieram poniższe...
Zarwane nocki napisał(a):
A teraz już bardziej z dystansem. napisał(a):
To również jest jak najtrafniejsze określenie!
nędza napisał(a):
A ty co,z byka spadłeś?!Chyba jedne z najlepszych, ale każdy ma własny tok myślenia nie?
Re: W całej rozciągłości popieram poniższe...
Jak już wspomniałem – na 1 miejscu w każdym Anime/Filmie czy podobnym przejawie sztuki stawiam kompozycje – a w przypadku FMA:B wypada ona marnie – Autorzy zbyt mocno skupili sie na dokładnej ekranizacji mangi, czasu im brakło to nieco dokładniej oprawić.
Za pozostałe wady odpowiedzialna jest manga, której nie trawię ;)
Re: W całej rozciągłości popieram poniższe...
Co do porównania z ryżą czarodziejką, to masz racje. Zgadzam się z tobą w 100%. Obie postacie są równie płytkie:). No może tamta była trochę bardziej durna, idiotyczna i denerwująca, ale Ed jest tylko niewiele lepszy.W skrócie obie prezentują podobny poziom. Jeśli odpowiada Ci ich zestawienie ze sobą to znaczy, że doszliśmy w tej kwestii do porozumienia. Muszę Cie również niestety zasmucić – postacie nie są oryginalnie rozbudowane. No ,chyba że znowu porównamy je do anime traktującym o tej małej rozdartej wiedźmie. Wtedy rzeczywiście można o nich powiedzieć, że są wręcz genialne w swojej prostocie:).
Ciekawi mnie czy jeśli dowiedziałabyś się, że twoja ukochana manga to jednak podróbka i w rzeczywistości nie napisał jej pan Hiromu Arakawa, a stado upośledzonych małp, za to pierwsza seria była tak naprawdę wierną adaptacją oryginału, to czy nadal obstawałabyś przy swoim? Moim zadaniem nie, bo nie miałabyś już tego swojego argumentu, na którym cały czas bazujesz.
Jeśli zaś chodzi o soundtrack to pierwsza seria bije na głowę drugą i nie ma co do tego żadnych wątpliwości:D.
Na koniec dodam, że nie chodzi mi wcale o to, że pierwsza wersja jest jakaś genialna. Ona też ma wiele wad i nie uważam jej za coś wybitnego.Obie serie to czyste shouneny i nie ma co się w nich doszukiwać jakiejś specjalnej głębi bohaterów. Dostajemy za to heroiczną walkę dobra ze złem z raczej prostą i miejscami infantylną fabułą. O to w sumie chodzi, bo takie serie służą do odpoczynku i relaksu bez przymusu wytężania przy seansie czerepu. Moim skromnym zdaniem pierwsza seria lepiej się z tego zadania wywiązuje od drugiej.
Dzięki za uwagę.
Pozdro
Re: W całej rozciągłości popieram poniższe...
Re: W całej rozciągłości popieram poniższe...
Co do tego, że zazwyczaj adaptacje wiernie podążające z duchem oryginału (wszystko jedno czy to powieść, komiks czy inne badziewie) są lepsze, to zgadzam się w 100%. Tu mamy za to wyjątek potwierdzający tą regułę:) Jednak samo twierdzenie, że seria jest lepsza bo jest na podstawie mangi bez żadnego sensownego argumentu potwierdzającego to założenie jest delikatnie mówiąc idiotyczne (dlatego tak się tego czepiłem w poprzednim komentarzu).
Jeżeli chodzi o Naruto to nie wiem co tam było/jest poruszane bo tego anime nie oglądam więc nie będę się na ten temat wypowiadał.
Została jeszcze kwestia tej nieszczęsnej głębi. Jak najbardziej szanuje twoje zdanie na ten temat i nie będę się bezsensownie o to kłócił. Jeśli ją tam gdzieś dostrzegłeś to git. Ja tam nic takiego się nie doszukałem.
Re: W całej rozciągłości popieram poniższe...
Hmm,a więc śpieszę z odpowiedzią… być może teraz to zbije Cię nieco z tropu ale…nawet gdyby tak było,to nadal byłabym za FMA:B
Jak napisałam, zabrałam się za mangę dopiero po kilku obejrzanych odcinkach jedynki i niezbyt spodobało mi się takie odejście od oryginalnej historii,skoro taka jest.Myślę,że jeśli już twórcy chcą stworzyć anime o tym samym tytule i historii co manga,to raczej powinni trzymać się tego co stworzyła pani Arakawa i poczekać aż skończy się owa manga(kurka,ale filozoficzny wywód:P)lub tylko inspirując się tym tytułem stworzyć coś innego. Z tego co napisała Miasan wyraźnie widać, że manga dopiero skończyła się w czerwcu bieżącego roku(2010)Masz kolejny argument dlaczego bardziej lubię FMA:B i tym samym pewnie odp. na drugi cytat.Jasno więc wynika, że twórcy nie mieli pojęcia co się dalej będzie działo(2003 chyba nie?Ile mogło być chapterów?Niewiem) i postanowili działać na własną rękę aby nie wyszło coś w stylu Inuyashy, kiedy to między nim a kanketsu‑hen była z 9‑letnia przerwa bo manga nie została ukończona i nie było wiadomo co dalej…jednak co do FMA – jako że pani Hiromu ukończyła mangę postanowiono na nowo zrobić coś z tym tytułem, dlatego też powstało Brotherhood – dla tych, którzy mimo wszystko nie są fanami TYLKO anime ale i również mangi, która najczęściej jest zalążkiem powstających serii(„One Piece”-kocham to normalnie!Mayumi Tanaka genialnie podkłada głos Luffy'iemu! – choć niektórych scen z mangi nie ma:( , taki sobie Bleach czy wspomniany Naruto.Pamiętajmy też że taka Sailor Moon czy kochany DB również powstały na podstawie mangi).Ogólnie mówiąc mało która z popularnych serii powstała bez scenariusza w postaci mangi więc od razu domyśliłam się,że musi być i „papierowa wersja”(wyłączam Slayers bo to się wzięło z powieści)FMA więc poszukałam i…duś… się sypnęło, dlatego też nawet gdyby się okazało że TO JEST podróbka to nadal bym za tym obstawała bo najzwyczajniej w świecie bardziej mi się podobała FMA2:B z powodu klimatu,przebiegu historii i postaci+kreski,a warto dodać, że nie przy każdym anime sięgam najpierw po mangę jak pewnie się mogło wydawać co poniektórym(jeśli seria mi się spodobała to wtedy z czystej ciekawości zwracam się w stronę mangi z pytaniem co dalej?co dalej?!no ciekawe nie mogę się już doczekać! No a jeśli by się okazało, że nie ma mangi no to cóż – trudno trza będzie czekać na kolejne odcinki).Natomiast co do tego „stada upośledzonych małp” – wiem że to miała być tylko metafora taka ale uwierz mi – takie stado nawet nie wiedziałoby jak się za cokolwiek zabrać a co dopiero gdyby miało rysować takie dzieło(„MANGA to sztuka,a sztuka powinna opierać się na tym, co zdolne są stworzyć ludzkie ręce(...)" – słowa z „jak powstaje manga?” :) z naciskiem na ludzkie) nie małpie – to raczej delikatnie mówiąc idiotyczne)więc nie było ryzyka, żeby zaszło coś takiego:); (drax113 dzięki za zrozumienie :) oraz zgodzę się co do Naruto – może i da się świetnie przy tym bawić ale ludobójstwo to u nich raczej nic takiego – tłumaczą to sobie tym światem shinobich :P czy jakoś i luz mają i z myśleniem się nie wysilają :P). Myślę więc że to wystarczy aby naprostować na właściwy tor argument z pierwszego cytatu. Po prostu: nawet gdyby dwójka była podróbką to nic by się nie stało, świat by się nie zawalił – nawet mimo to stanęłabym murem za Brotherhood bo bardziej mi się spodobało zakończenie(Boże gdyby Ed i Al zostali w naszym świecie to raczej by im to na zdrowie nie wyszło:P! Z różnych powodów…)No a skoro to właśnie FMA2:B jest właściwą historią to ja się czuję w pełni usatysfakcjonowana, i nie szukam wad i różnic między pierwszą serią bo nie ma po co zważwszy na rok produkcji chociażby. Niewiem jak tam inni:) A co do ryżej czarodziejki… nie do końca mi o to chodziło ale w pewnym stopniu(może z ok.39‑46%)to fakt(chodziło mi o źródło humoru, nie o płytkość charakteru.Raczej to ich bardziej zbliżyło do normalnych ludzi bo któż to nie ma dzisiaj kompleksów?:)To za niski,to za wysoki,to za „płaska góra”, to zaś jeszcze zbyt gruby…no nic,to zazwyczaj normalne:)Tak jak teraz:każdy ma własne zdanie na dany temat i nie ma się co nad tym rozwodzić bo jeszcze mogą z takiego czegoś wynikać różne nieporozumienia:P)
oraz
Może i jestem fanką zarówno mangi jak i anime, ale jak już napisałam – nie od razu sięgnęłam po mangę więc na dobrą sprawę nie wiedziałam zaraz od początku, że jedynka odchodzi od mangi i też bym tak chyba mogła uważać, gdyby nie fakt, że właśnie dlatego,że spodobało mi się FMA, zdecydowałam sięgnąć po mangę z czystej ciekawości, co się dalej stanie a tam całkiem inna historia.Nie sądzę, żeby uważanie jednego anime za pkt.odniesienia drugiego anime było dobrym sposobem na oglądanie innych anime.Wtedy co krok jedno anime może się kojarzyć z tym,co zostało zrobione na podstawie innego,już istniejącego. Poza tym słowo „dobra” nie jest w tym przypadku wystarczające jeśli zapytać kogoś kto czytał mangę co myśli o Brotherhood. Wtedy na 100% użył by nieco bardziej entuzjastycznych słów jak np.minimum „świetna”,a maksimum – "*****" lepiej nie pisać bezpośrednio tutaj:) Co do drugiego cytatu: obarczanie winą mangi jest raczej dziwne,głupie i nie na miejscu : w końcu gdyby nie ona,to prawdopodobnie nikt nigdy w życiu ani na świecie nie usłyszałby o czymś takim jak Fullmetal Alchemist – bez względu na to, czy byłaby to 1 za którą Wy dwaj tak się opowiadacie czy 2:Brotherhood, która mnie się dużo bardziej spodobała. Po prostu by nie powstało, a gdyby nie powstało, to nie było by tutaj żadnego z tych komentarzy…
Re: W całej rozciągłości popieram poniższe...
Ale co tu sie rozpisywać – każdy doszukuje sie czegoś innego w anime, jak już to proponuje kontynuowac na forum ;)
Re: W całej rozciągłości popieram poniższe...
Re: W całej rozciągłości popieram poniższe...
Re: W całej rozciągłości popieram poniższe...
Re: W całej rozciągłości popieram poniższe...
No a zresztą wszyscy tutaj są fanami FMA nieważne w jakiej postaci(w obu przecież są nasi kochani bracia Elric choć w obu różnie skończyli…dlatego może jedni są po stronie FMA:B kliknij: ukryte bo tam się lepiej dla nich wszystko zakończyło, zostali przecież w swoim świecie ze wszystkimi przyjaciółmi czy znajomymi), prawda?
Nie no czego?! Co nie pasuje? Dla mnie 2 jest prawdziwsza!
Liczba tomów 27- ściągłam z wikipedii:P)!!Czyli że w jedynce kilka pierwszych odcinków w miarę sie trzymało org.fabuły a reszta? Poleciała w ziuu razem z wymysłami autorów! Niewiem jak inni ale ja dużo bardziej jestem za Fullmetal Alchemist 2 :Brotherhood niż za inną historia z 1 serii!:P Przynajmniej robiona na równi z wychodzeniem nowych rozdziałów mangi:D
Dodam po krótce- przygoda moich ukochanych braci Elric(polubiłam ich od razu po pierwszym odcinku!:P) dużo lepiej się dla nich skończyła w FMA:B niż w „wymyślonej rzeczywistości” twórców jedynki!
Wycięto informację o nielegalnych źródłach.
Morg
Z nieco innej beczki
O tym co było i o tym co dostaliśmy teraz
Anime jest tak naładowane wymuszonym dramatyzmem, patetycznymi monologami i wątpliwymi heroicznymi czynami, że aż scyzoryk w kieszeni sam się otwierał. Ten łamiący się krzyk Eda trwający przez większość serii aż bębnił mi w uszach. Co chwile znajdował jakiś powód żeby zademonstrować jaki to z niego nieskazitelny obrońca ludzkości, a tu taka wszechobecna niesprawiedliwość świata.
Jego brat dzielnie mu w tym dorównywał.Jak by tylko mógł oddałby nerkę każdemu napotkanemu potrzebującemu. Reszta bohaterów również robiła co mogła żeby dotrzymać im kroku. Mamy tu typowych czarno białych bohaterów.
W pierwszej serii byli oni bardziej niejednoznaczni kliknij: ukryte np. homunkulusy miały tam jakiś cel (dla każdego indywidualny).Samo ich powstanie było tam lepiej, ciekawiej ukazane. Były zrodzone z ludzkich grzechów i niedoskonałości, zaś w dwójce są tworami jakiegoś czarnego bobka z kolby, który sprytnie sobie wykminił, że dzięki temu zbliży się do doskonałości. Irytował mnie też motyw kamienia filozoficznego, który to miał być czymś niemalże nieosiągalnym, a okazał się być łatwiej dostępny niż marchewka w warzywniaku.Nigdy nie było wiadomo, które z postaci za chwile wyjmie go zza pazuchy. Śmieszyło mnie również nawrócenie Scara, który wymordowawszy połowę populacji alchemików doszedł do wniosku, że nie tędy droga i teraz należy podążać ścieżką dobra i pokoju, żeby zmienić ten nikczemny świat:) Co ciekawe dzięki temu niewątpliwie cwanemu zagraniu uchylił się przed ciążącym nad nim wyrokiem i co więcej na koniec został niemalże mianowany ambasadorem dobrej woli. W pierwszej części dużo ciekawiej rozwiązano jego problem:)Jeszcze wspomnę o jednym z najbardziej czerstwych momentów serialu, a mianowicie o końcowej walce Eda z głównym antagonistą. Kiedy to wyglądał on jak zatwardziały anorektyk, nasz główny bohater lał go po pysku aż huczało, a reszta wykrzykiwała tylko imię naszego herosa. W tym stanie każdy wzięty z łapanki leśny dziadek spuściłby mu łomot, ale nie, zrobił to oczywiście nasz waleczny małoletni alchemik.Ta scena była ekstremalnie żałosna.
Sama końcówka również mnie jakoś specjalnie nie usatysfakcjonowała. To był w najczystszej formie happy end. Czekałem tylko aż wszyscy zbiorą się w kółko, złapią za ręce i zaczną wesoło śpiewać, co chwile radośnie przytupując. Nic nie mam do szczęśliwych zakończeń, ale to tu podane, było po prostu daremne. Oczywiście w alternatywnej wersji dużo bardziej mi się podobało:P.
Żeby ktoś nie pomyślał, że jestem jednostronny to napisze o paru idiotyzmach pojawiających się w obu seriach.
Po pierwsze samo prawo równoważnej wymiany czasem nie dotyczyło naszych bohaterów. Coś tam co pewien czas zwyczajnie nie trybiło. Postacie miejscami tworzyli przedmioty bez dania czegoś równowartego w zamian np. Ed transmutujący z ziemi broń bynajmniej nie glinianą:D Jeśli to było zgodne z tym głównym prawem alchemii to równie dobrze mógł na szybkości skołować z gleby samochód, a nie przez większość czasu naginać na piechotę. I nadszedł czas na największego idiotę wszech czasów, czyli niejakiego kliknij: ukryte Shou Tucker. Biedaczysko nie miał floty, to żeby dostać dofinansowanie z państwa skrzyżował swoją małą córeczkę z psem. Jak by nie mógł transmutować sobie pieniędzy (niby to było zabronione, ale chyba lepsze niż stworzenie himery ze swojego ukochanego dziecka). Ja tam bym transmutował kase ile wlezie:D Tucker skończył jak skończył, ale za jego kretynizm dostał ciekawszą karę w jedynce. Na koniec zostawiłem sobie Alphonsa. Hasał sobie pociesznie w tej zbroi po deszczu, nurkował w rzece i nic… No właśnie czemu ten znak trzymający jego dusze się nie rozmył? Nie ma to jak mieć farta.
Można by jeszcze trochę powymieniać, ale już mi się zwyczajnie nie chce.
Jeżeli chodzi o grafikę to rzeczywiście nie była zła i nie będę się jej czepiał. Jak na tak długą serie to trzymała poziom, chociaż jak na mój gust było zbyt kolorowo.We wcześniejszej serii kolory były troche przytłumione(albo to tylko ja miałem taką upośledzoną wersje) co dawało trochę poważniejszy klimat.
Muzyka za to do jedynki nawet się nie umywa i nie mówie tu o openingach czy endingach (ich z zasady staram się nie słuchać bo nie bawi mnie jpop), tylko o OST, który tutaj poprostu jest. Ani nie razi ani jakoś specjalnie nie powala.
A więc w skrócie. Uważam, że pierwsza seria była zdecydowanie lepsza i nie ważne czy to jeden wielki filler czy nie (nawet jeśli stworzyłoby ją roczne dziecko walące w pieluche, moje zdanie na ten temat by się nie zmieniło). Oczywiście nie twierdze, że to anime nie może się podobać i że moja ocena jest jedyną słuszną i niepodważalną oceną. W gruncie
rzeczy nie jest ono takie złe :P. Niepotrzebnie tylko zostało po brzegi naładowane dramatyzmem i dialogami
parodiującymi (chyba niezamierzenie) bądź co bądź ciekawy materiał na dobrą historie. Wystawiam mocno naciągane sześć oraz dziękuje i gratuluje wszystkim tym którym chciało się te bzdety przeczytać.
Zarwane nocki
Gorąco polecam ten tytuł. Naprawdę, ciężko się od niego oderwać. Refleksje, humor i niezwykle ciekawi, barwni bohaterowie. Grafika przyjemna dla oka, soundtrack również nie najgorszy. Pomimo iż zakończyłam oglądanie tej serii miesiąc temu, znowu do niej wracam. Coby spróbować wypełnić jakoś tą pustkę ;)
A teraz już bardziej z dystansem.
Zacznę od najbardziej różniącej serii rzeczy mianowicie muzyki. W pierwszej serii zrobiła na mnie ogromne wrażenie, podczas gdy o drugiej mogę powiedzieć tylko, że jest dobra, ale nie ma tej duszy. Cóż, ciężko konkurować z Bratja. Openingi jak dla mnie są na równym poziomie. W pierwszej serii motywują do działania, natomiast w drugiej bardziej pasują do fabuły. W przypadku endingów zdecydowanie wygrywa pierwsza seria, gdzie podobały mi się wszystkie i to bardzo. Natomiast w drugiej bardzo podobały mi się zaledwie 2 a reszta średnio. Te rzeczy, które były w pierwszej serii wg mangi do momentu fillerowania zdecydowanie klimatycznej wypadają w pierwszej serii, gdzie trwają do ok. 30 odc (ale chodzi mi tylko o materiał z mangi!) a w drugiej zostają tylko streszczone i podobieństwa kończą się koło 15odc. kliknij: ukryte W pierwszej serii był lepiej ukazany trening u mistrza, Yoki, scena wskrzeszenia matki wyszła bardziej wzruszająco Jednak po 15 odc. znika wada tak szybkiego pędzania z materiałem i tylko jego streszczania. Potem już zdecydowanie wygrywa Brotherhood, który doskonale ekranizuje mangę. W Brotherhood lepiej wypadają śmieszne sceny, lepsza kreska i dobrze ukazane takie sceny jak np. kliknij: ukryte wnętrze Greeda/Lina, Brama prawdy,
Pod względem postaci (choć niby są te same) zdecydowanie wygrywa Brotherhood – Postacie dojrzewają – szczególnie ED. Graficznie też prezentują się lepiej, moim zdaniem lepiej wypada Hohenheim. Bardzo pięknie są zrobione końcowe sceny 63 i 64 odc. kliknij: ukryte Śmierć Hohenheima, scena z oświadczeniami Eda, reakcja Winry na powrót Ala we własnym ciele
Ogólnie rzecz biorąc nadal twierdzę, że Brotherhood wgniata w ziemie pierwszą serię. Do idealności brakuje mi tylko zwolnienia tempa w pierwszych odcinkach i soundtracka z pierwszej. Jak już przedtem pisałam: POLECAM.
nędza
Chyba jestem już za stary, bo nie moge zrozumieć tych całych zachwytów tą serią.
Wypada znacznie słabiej pod względem graficznym, muzycznym i wg. mnie fabularnym w porównaniu do serii poprzedniej.
Mentalność wszystkich postaci plasuje sie na poziomie ~12 latka, patetyczne wypowiedzi kompletnie nie pasują do wypowiadających je osób, wszystko do bulu shoenowe.
Co do humoru – wybaczcie – ale jakoś krwawe wymioty owej mentorki wywoływały u mnie wręcz przeciwne uczucia… z resztą gagów nie było w cale lepiej ...
Fabuła równiez do mnie nie przemawia – jeżeli podobna była w mandze – jestem pewien zę będe omijał ją szerokim łukiem. Scenariusz poprzedniej wersji jest wręcz arcydziełem w porównaniu do tej, jestem pełen uznania dla osób które zdołały na podstawie takiej tandety zrobić coś sensownego ;)
ogólnie jedna z gorszych serii tego roku, jak większość z resztą
mocne 3/10
Re: nędza
Moderacja komentarza nie usuwa, żeby nie zaburzyć spójności dyskusji, ALE bardzo prosi o złagodzenie tonu dyskusji i nie uciekanie się do ataków na współdyskutanta.
Re: nędza
Jak widac moze sie nie podobac – ale jesteś raczej osobą z którą nie da sie dyskutować, baa wyrazić odmiennej opinii niz twoja własna
Re: nędza
Owszem, o gustach się dyskutuje, tylko ci co nie mają nic do powiedzenia w danym temacie, tym powiedzeniem się właśnie bronią. Chemik89 wyraził swoje własne zdanie, do którego miał pełne prawo, tak samo jak i twoim prawem jest się z tym zdaniem nie zgadzać ale teksty w stylu „rzuć anime” itp. są tak samo idiotyczne jak np. „twoja stara…”. Nie podoba ci się czyjeś zdanie? Wyraź własne a nie oburzasz się, że ktoś ci obraził „bajkę”.
Osobiście prawie, że się zgadzam z Chemik'em choć aż tak nisko tej serii nie oceniłem.
Ucięto wycieczkę osobistą.
Moderacja
Re: nędza
Re: nędza
Każdego śmieszy co innego.
I tu nie mogę cię zrozumieć. Pierwsza seria to jeden wielki filler. Jasne, komuś może się to podobać, ale…Tandeta?! Na tej tandecie powstała pierwsza seria. Nie znasz mangi (przynajmniejz twojej wypowiedzi tak wynika) a krytykujesz ją omijając wszelkie zalety. Bardzo cię przepraszam za chwilę uniesienia, na prawdę, ale po prostu nienawidzę, jak ktoś mówi o wielkości pierwszej serii, nie znając mangi. W drugiej serii pominęli wiele szczegółów, to prawda, jednak twórcy nie chcieli po prostu znowu ekranizować rzeczy, które były odtwożone wirnie w pierwszej serii, jak kopalnia Yoki'ego czy trening na wyspie. To nie czepianie się, po prostu, Chemik, polecam ci przeczytać mangę, bo w końcu ona jest pierwowzorem 1 serii (do pewnego momentu) i drugiej.
Re: nędza
Osobiście w anime na 1 miejscu stawiam ogólna kompozycje, muzyke, klimat itp. – tutaj wypada to tragicznie, stąd moja ocena. Częściowo zgadzam się z recenzją [link][link][/link]
Zgodze sie jednak ze ocena 3/10 tej serii nie jest obiektywna – tak 5/10 na spokojnie bym jej wystawił – ale wtedy byłem juz wnerwiony kolejnym gniotem w tym sezonie wiec go przykładnie ukarałem ;)
Re: nędza
PS: Yuutsu jeśli uważasz że poza anime FMA podobnymi są już tylko ecchi i doujinshi (co w sumie jest chyba bardziej określeniem dla mangi a nie anime, ale nie wiem na pewno) to naprawdę musisz być nie lada znawcą.
Co do samego anime to po części zgadzam się z Chemikiem. Pierwsza seria jest jak dla mnie o wiele lepiej wykonana pod względem wizualnym i dźwiękowym, oraz (tylko trochę ale jednak) fabularnym. Kreska mnie trochę razi, straciła tą swoją ostrość, wszystko jest trochę za proste i, powiedzmy, jasne. Po za tym twarze zrobiły się tak jakby bardziej sielankowe. No i bohaterowie zdziecinnieli. Do gagów nic nie mam (Amstrong zawsze bawi). Mimo wszystko bardzo lubię obie serie FMA i tą również było miło obejrzeć, jedyne co mi przeszkadza w obu to to że kliknij: ukryte Hugnes (nie wiem czy tak się to pisze) umiera, miałem nadzieje że w drugiej tego nie będzie, ale najwyraźniej tak być musi.
Zamaskowano spoiler.
Morg
ach!
czy ktoś może mi powiedzieć, jak to jest z mangą? czy nadal jest wydawana i ciągnie historię poza tą opowiedzianą w anime? tzn. czy manga kończy się tak jak FMA:B, czy jest ciąg dalszy opowieści? błagam o odpowiedź :D
Re: ach!
Re: ach!
Brotherhood był dość ścisła ekranizacja mangi i zawarli tam wszystko co w niej było. Jedyne co pominęli czy nie rozwinęli to to co było dobrze zrobione w pierwszej serii, czyli parę początkowych wątków, ale nie aż tak znaczących.
nosz kurczę
niezwykła historia, opowiadająca o wartościach, które są ważne i w prawdziwym, naszym życiu. "jedno jest wszystkim, a wszystko jest jednym". niesamowite.
może trochę przesadzam, bo dopiero co zakończyłam serię i jestem w znanej maniakom „euforii”, ale to naprawdę wspaniałe anime. (otaku mode off).
polecam wszystkim. nie jestem w stanie znaleźć w FMA:B wad. oyasumi.
Re: nosz kurczę
Aha i nareszcie w jakimś anime zakończenie mi odpowiadało ;))
Remake
Bardzo dobre
Ogólnie jednak serię ogląda się bardzo przyjemnie, choć mnie pozostaje sentyment do pierwszej adaptacji.
:)
To co pociąga w FMA to to, że porusza poważny temat, a przy tym potrafi nie tylko wzruszyć i zmusić do myślenia, lecz także rozbawić. Jaka jest granica między tym co możliwe, a tym co moralne? Bracia ponieśli straszliwą karę. Wątek ich Ojca też jest bardzo ciekawy i nie taki prosty jak się z początku wydaje. Mogę o tym anime napisać dużo, bardzo dużo. Warto poświęcić na tą serie czas, zdecydowanie. Fabuła wciąga i każdy może znależć coś dla siebie. Jak już mówiłam jest i humor i smutek, seria nie jest tylko czarno biała. Jedną z wielu rzeczy, która mi się podoba w FMA to realizm postaci. Nie są to jacyś super herosi, zakompleksieni nieudacznicy (choć „mały” kompleks Eda jest genialny xD), a zwykli bohaterowie z którymi można utożsamiać. Dojrzałością niszczy takiego Naruto czy DB – gdzie Gohan w wieku 5 lat zachowywał się jak nastolatek/dorosły.. tutaj wszystko jest bardziej autentycznie, a zaznaczam, że jestem fanką tych wszystkich serii. Czekam na więcej movie i specializ tej serii, polecam!
20/10!
Jak dla mnie 10/10...
Polecam i tyle
O taaak!
Mam nadzieję, że będzie happy end..
Re: O taaak!
Re: O taaak!
Arcydzieło!
Druga seria taka...
10/10 :)
O wiele lepsze od pierwszej serii
...i w 2009 roku pojawiło się Brotherhood. Długo powstrzymywałam się przed obejrzeniem, aż w końcu się skusiłam i… byłam zachwycona.
Mniej dłużyzn, sprawniejsze poprowadzenie akcji, widoczna poprawa kreski i – co najważniejsze – sensowniejszy rozwój fabuły. Chyba za wiele oczekiwałam po przygodach Edwarda i Alphonse'a, ale rozwiązanie akcji w pierwszej serii nie dało mi tyle satysfakcji, pozostawiło duży niedosyt.
Zaś w drugiej serii coraz bardziej zagłębiamy się w tajemnice alchemii, kamienia filozoficznego, homunculusów i innych wątków poruszonych w tymże anime. Jedynym aspektem, który jednak przeważał w pierwszej serii jest muzyka, ale nieznacznie.
Potencjał zmarnowany w pierwszej serii został wykorzystany w drugiej. I mogę rzec tylko jedno – udało się. Jak na razie 9/10 ;]
Komentarz
Wielkimi Walorami Serii są przede wszystkim :
Dobra Muzyka, Ciekawi Bohaterzy, Klimat oraz
Lepsza kreska od orginału
Według mnie nawet ci co nie oglądali oryginału to lepiej dla nich oglądać to serię
Prócz walorów i Serii ciekawi mnie czy będzie film także do nowoczesnej owej serii tak jak było z pierwszą
Re: Komentarz
Lepsza niż pierwsza seria
Po drugie w pierwszej serii schrzaniono charaktery większości postaciom. Z Eda zrobili dziecko‑emo z Ala kilkulatka, z Winry histeryczkę, a z Roya….- nie, lepiej nie mówić. Prócz tego w drugiej serii występują inne super postacie: zabawny Ling i świetna Olivier Armstrong.
Owszem druga seria ma wady jak np. wspomniane już szybkie pokazywanie wydarzeń w pierwszych odcinkach. Jednak mimo to mogę polecić drugą serię- szczególnie ją bo to ona pokazuje prawdziwych Elriców i ich losy. Pierwsza seria jest niezbyt udaną podróbą dzieła Arakawy. W pierwszej serii jedyne co zasługuje na uwagę to utwór „Bratja”
Re: Lepsza niż pierwsza seria
FMA
*fanka Edzia* XD
Kiepsko
Te anime jest świetne.....
Te anime jest na prawde świetne.Za sceny walk,za humor jaki tworzy Ed jak go nazywa się „kurduplem”.
W pierwszej serii mamy ,że to tylko kliknij: ukryte homunkulusy są zagrożeniem.W drugiej serii wg mangi mamy ,że nie tylko homunkulusy ale i pewien „dziadek” ktory przyczynił się do stworzenia państwa Amatris.I do tego ojciec ED`a i Al`a jest podobny do tego „dziadka”.
Jest co oglądać!!!Polecam.
Zamaskowano spoilery. Moderacja
Jest b. dobrze
Nie jest dobrze
7/10
Re: Nie jest dobrze
Re: Nie jest dobrze
Choć nie będę tak na tą pierwszą narzekać, przecież gdyby nie ona to nawet bym do tej story nie dotarła. Jakkolwiek jednak druga jest lepsza i nie rozumiem ludzi, którzy na nią narzekają. Ach, ta fabuła… FMA to chyba najlepsza historia na świecie.
Re: Nie jest dobrze
Obie części są co najmniej bardzo dobre, ale osobiście bardziej podobała mi się pierwsza seria (mam do niej duży sentyment). Myślę, że porównywanie ich jest dosyć trudne, bo różnią się prawie pod każdym względem. Brotherhood nie jest lepszy, jest po prostu inny.
Re: Nie jest dobrze
Re: Nie jest dobrze
...
Poezja!