
Komentarze
Kara no Kyoukai: The Garden of Sinners
- Re: Dużo czasu... : Rinsey : 10.08.2019 08:15:43
- Re: Dużo czasu... : Cornelius Alba : 9.08.2019 19:31:05
- Dużo czasu... : Rinsey : 8.08.2019 23:58:55
- Po czwatym odcinku : Rinsey : 14.10.2018 12:54:47
- 9/10 : Ephant : 12.10.2018 20:15:36
- Wrażenia po piątym filmie : Mavinus : 3.09.2017 02:27:31
- 5/10 : MiyuMisaki : 14.05.2017 15:21:35
- 7/10 bez porywu : anmael : 4.05.2017 04:03:07
- dcccc : vvvv : 26.10.2015 14:17:37
- Re: Rozczarowanie pod piękną otoczką : The Beatle : 25.08.2015 21:13:49
Dużo czasu...
Postaram się wyrażać swój zachwyt krótko. Nastrój, emocje, klimat, akcja, relacje międzyludzkie, muzyka, niesamowite wyczucie reżyserskie… Perfekcja. To jedna z najlepszych produkcji anime, jakich miałam zaszczyt doświadczyć. 10‑ka, bez chwili zawahania.
Po czwatym odcinku
Myliłam się.
Napotkałam coś absolutnie zniewalającego. Czekają na mnie jeszcze trzy filmy, ale już teraz przeczuwam, że wystawię jedną z rzadkich w moim animowym życiu 10‑tek.
9/10
Wrażenia po piątym filmie
5/10
kliknij: ukryte -magię
-narkotyki
-schorzenia psychiczne
I gdy czegoś nie dało się wytłumaczyć, to używano do wyjaśnienia absurdu i niespójności kliknij: ukryte magii. Oglądałam anime chronologicznie, to też przyjrzałam mu się uważniej. Cudowna muzyka, grafika, tło, miejsca – w niektórych odcinkach aż żal, że całe anime zostało tak zepsute, przez niektóre sceny. Bo klimat miało. Ale fabuła – może dla fanów Tokyo Ghoula. Całe mnóstwo niespójności i niepotrzebnych wątków. Głównego bohatera kochał każdy – klasyk. Zmarnowany potencjał, nie jest to seria, która zapadnie mi w pamięć. W pamięć natomiast zapadnie mi atmosfera niektórych odcinków. Zniszczona przez absurd. Anime byłoby dużo lepsze gdyby zdecydowano się, czy stawiają na kliknij: ukryte magie czy smutne animko o sensie życia. Mnóstwo zbędnych filozofii, naciąganych, po prostu głupich.
7/10 bez porywu
Produkcja stoi na dobrym poziomie fabularnym, muzyka bardzo dobra.
Jak już zauważyłem we wcześniejszych komentarzach (do nich również się przyłączam), anime nie robi aż takiego wrażenia jak chwali go recenzent, czy chociażby wysoka ocena.
W ten tytuł naprawdę trzeba się bardzo mocno wczuć przy jego oglądaniu, stworzyć dobrą do oglądania atmosferę i na pewno będzie lepiej smakowało:)
Za dużym minusem uważam długości odcinków – ostatni 2 godzinny można było by spokojnie okroić z niepotrzebnych scen o co najmniej 20‑30 minut.
Uważam że ocena jest bardzo dobrze trafiona jak dla kara no kyoukai i jeśli ktoś będzie bazował na moim komentarzu czy obejrzeć ta produkcje to niech sprawdzi sobie 1 epizod ów produkcji. Jeśli trafi w gust śmiało polecam.
Jeśli nie, to niech nie traci czasu.
dcccc
Rozczarowanie pod piękną otoczką
Zacznę od plusów, do których zdecydowanie należy animacja (choć przyznam, że walki uważam za nieciekawe) i muzyka Yuki Kajiury. Bardzo przypadły mi do gustu lokacje, zwłaszcza bambusowy las i budynek mieszkalny w piątym filmie, choć nawet i puste mieszkanie Shiki ma swój urok. Dom? Touko Aozaki również prezentuje się ciekawie. Niestety, wrażenia estetyczne i klimat to nie wszystko, żeby uczynić historię interesującą.
Powiem szczerze, że spodziewałam się głębi – w końcu filmy zostały pozbawione chronologicznego porządku nie bez powodu. Na początku starałam się zwracać uwagę na każde słowo wypowiedziane przez bohaterów i zastanawiać nad dialogami, ale z czasem stało się to nużące. Nie widziałam w tym nic szczególnie odkrywczego ani interesującego. Niemniej jednak, zależało mi na tym, żeby zobaczyć tę historię do końca.
I, naturalnie, zawiodłam się. Myślałam, że zakończenie sprawy zabójstw z drugiej części zwali mnie z krzesła i będę uderzać głową o podłogę w głębokim zastanowieniu, dlaczego wcześniej nie wpadłam na takie rozwiązanie, skoro wszystkie elementy układanki jasno na to wskazywały. Nie byłam przygotowana na takie rozczarowanie, które prawie skończyło się wyłączeniem ostatniego filmu w połowie.
Przyznam, że według mnie antagoniści zawsze byli poniekąd słabi. Niektórych lubiłam, innych nie, ale żaden z nich nie wywarł na mnie większego wrażenia. Z wyjątkiem ostatniego, którego od początku znienawidziłam, ale nie za jego czyny, niestety. W moim mniemaniu to najgorszy typ przeciwnika, ponieważ nie ma w nim absolutnie nic ciekawego. Zastanawiałam się nad jego motywami i doszłam do wniosku, że są zwyczajnie kulawe. Przeciętny kliknij: ukryte psychol i morderca, jakich nie brakuje w fikcji. O ironio, nie widzę w nim nic specjalnego. kliknij: ukryte Myślę, że został wspomniany w poprzednich częściach, ale dalej uznaję go za świeżą postać. Czuję się wybitnie niezadowolona, że za tymi morderstwami stał właśnie on – nudny Lio Shirazumi, który pojawił się wyłącznie po to, aby oczyścić Shiki z zarzutów i dać innym pretekst do ględzenia o źródle, zabójstwie, rzezi i człowieczeństwie. Nigdy nie nazwę żadnego antagonisty intrygującym, jeśli nie potrafi istnieć bez obecności głównego bohatera czy też głównej bohaterki. Innymi słowy, gdy nie jest w stanie obronić się o własnych siłach. kliknij: ukryte Poważnie, dlaczego niby ktoś taki jak on miałby być interesujący? Nie rozumiem. Mało to takich schematycznych postaci?
Ubolewam nad tym, bo naprawdę wciągnęłam się w siódmy film, ale czar prysł, kiedy tylko pojawił się antagonista. Zresztą, prędzej czy później zawsze nadchodził moment, kiedy miałam wszystkiego serdecznie dość i tylko czekałam na koniec albo łudziłam się, że będzie lepiej. Piąta część zapowiadała się ciekawie. Oglądałam z przyjemnością i naprawdę spodobał mi się pomysł z zapętleniem. Szkoda tylko, że na scenę wkroczył kolejny średnio ciekawy przeciwnik, a chwilę później zaczął się chaos i wyrywanie scen. Artystyczny przekaz? Być może, ale to wcale nie znaczy, że film automatycznie staje się lepszy. Niektórzy lubią taką formę, ale mnie to męczyło i zepsuło przekaz, dlatego nie nazwę tego pozytywną cechą.
Mam też zastrzeżenia, jeśli chodzi o zakończenie. Głównie chodzi o zachowanie kliknij: ukryte nieśmiertelnego Kokutou. kliknij: ukryte Chyba coś ominęłam, bo wcześniej nie zauważyłam, żeby Lio miał dla niego takie specjalne znaczenie, że zabicie go uważa za czyn niewybaczalny. Wyszłoby na to samo, gdyby nic nie mówił. Oprócz tego, że Shiki nie straciłaby palca, a on sam dalej miałby oko. Rozwinęli swój romans? Tak, ale nie podoba mi się to, w jaki sposób twórcy tego dokonali.
Myślę, że bohaterowie ogólnie wypadli dość słabo. W Shiki jest coś, co mnie odrzuca. Chyba chodzi o siłę. Wszelkie przeszkody są dla niej niczym, a i wydaje mi się, że później zabrakło czasu na wewnętrzne rozterki. Powiem, że Mikiya mnie nie denerwował swoim podejściem, nie licząc siódmego filmu. kliknij: ukryte Niemniej jednak, ich śmierć w ogóle by mnie nie obeszła, a nawet uważam, że takie zakończenie byłoby lepsze.
Bardzo kiepskie anime
W drugim filmie (jak zresztą we wszystkich częściach, które oglądałem) za często widać było przestoje, tzn. miejsca w których nic się nie działo poza gapieniem się w ścianę albo ciszą. Ja rozumiem, że był to celowy zabieg, ale w żaden sposób nie budowało to klimatu (jeśli już to powodowało nawarstwianie nudy).
kliknij: ukryte W drugiej części gościu pilnował kolesiówy, myśląc że jak będzie tkwił przed jej chatą to nie będzie mogła nikogo zabić (bo w razie czego by to zgłosił albo miał nadzieję, że ze względu na jego obecność chcica jej przejdzie), lol. Problem w tym, że to nie był blok czy wieżowiec z jednym wyjściem… Ten przykład pokazał mi, że na ciekawych (czyt. nie postępujących jak upośledzeni, w anime które nie jest komedią) bohaterów również nie mam co tu liczyć.
W trzeciej części natomiast najwięcej chyba było buraków. Zaliczam do nich np. to, że zgwałcona dziewczyna idzie z obcym facetem do jego mieszkania. Głupio pyta się czy może płakać… No i sztuczny dialog Kokutou z Touko:
-Kokutou.
-Tak!?
-Pożycz mi kasę.
-Nieee…
który chyba miał być śmieszny, a w rzeczywistości służył jedynie jako zapychacz dialogów i czasu antenowego (kolejnym przykładem jest scena, w której ta młoda najpierw mówi, żeby Touko kontynuowała, by chwilę później zmienić zdanie, typowe w kiepskich animcach). Bezcelowe, nieśmieszne i nieciekawe. Smętne flashbacki o przebitych misiach przelały czarę goryczy i rzuciłem KnK w diabły. Obok Code Geassa, Fate/Zero i Elfen Lied najbardziej przereklamowane anime jakie znam.
Uniwersum Nasuverse
przed zapoznaniem się z serią polecam obejrzeć Fate stay night; fate/zero
co nieco wyjaśni zagadnienia w serii
Dawno oglądałem
Tyle mniej więcej pamiętam. No dobra, była jeszcze fabuła, fenomenalny budynek mieszkalny (genialna miejscówa, szacun dla pomysłodawcy), jakiś pusty blok do wyburzenia, posiadłość za bambusowym lasem, piękna kobieta, szalony naukowiec i jeszcze kilka klimatycznych miejsc (jestem świadom pokręconej składni i szyku zdania ;) ) i piękna muzyka. Był klimat, miejscami przegięty. I była grafika… Tak pięknej grafiki wcześniej i później nie widziałem w żadnym anime (ocena subiektywna, a anime dużo widziałem).
Nie umiem polecić, nie umiem nie polecić. Było by lepsze bez magii. Gdyby to wszystko wytłumaczyć pseudonauką albo w miarę rozsądną logiką… Wtedy byłoby arcydziełem.
Robi wrażenie, ale spodziewałem się czegoś więcej.
Jest mrocznie, intrygująco, momentami dałem się przestraszyć, ale nie czułem się przykuty do ekranu, czasem zerkałem na pasek przewijania.
Fabuła nie jest skomplikowana, bo tak naprawdę niewiele wiemy o otaczającym bohaterów świecie, nie wiadomo, jakie zasady nim rządzą, mimo że to współczesność, a gdy wprowadza się elementy i zdolności nadnaturalne, to dobrze byłoby wiedzieć skąd to, po co, czy są jakieś ograniczenia, cokolwiek. Tymczasem widza stawia się przed faktem dokonanym, a do fabuły można wepchnąć kogokolwiek i cokolwiek bez żadnego tłumaczenia.
Nie ułatwia tutaj sprawy epizodyczność, każdy odcinek jest luźną historią, powiązaną jedynie głównymi bohaterami, o których na dobrą sprawę też niewiele wiadomo. Ona jest niebezpieczna, ma tajemnicze moce i świecące oczy, on jej towarzyszy i widać, że łączy ich pewna więź. Osobiście lubię wiedzieć o bohaterach więcej, zwłaszcza że dialogów mówiących wprost, kim są i co się dzieje, jest niewiele.
Miałem problemy z polubieniem postaci, ale tliła się we mnie nadzieja na nietypowe, kliknij: ukryte drastyczne zakończenie, dopóki nie zniszczono całego klimatu patetycznym happy endem. Poziom nie jest równy, odcinek szósty jest zdecydowanie bardzo słaby, cała ta sprawa z kliknij: ukryte wróżkami... Szkoda gadać.
Ogromny potencjał, świetna animacja, bardzo dynamiczne ujęcia, kapitalna grafika i muzyka, która świetnie współgra z anime i nadaje się do słuchania jeszcze na długo po seansie.
Ale niezbyt udany scenariusz, którego piękne wykonanie nie zastąpi.
7/10, bo punkt za wrażenia estetyczne.
(:
Ale jeśli anime opiera się na klimacie, to trzeba go utrzymać. A gdzieś tak w 4 filmie… zniknął. Ale było jeszcze ok. 5 film – NUDA Coś potwornego. 6 podobnie – Harry Potter pod osłona tragizmu i thrilleru? NIE. Pierwsze trzy na pewno były lepsze, niż reszta. No siódmy… Mógł być lepszy. Obrócenie wszystkiego nagle w żart i taka metoda „uklepiemy, będzie ok”... Mógł się lepiej skończyć, nastąpił w połowie taki nagły bieg to końca. Fabuła dość prosta, ja wszystko zrozumiałam, trzeba uważnie oglądać.
To całe pokazywanie wszystkiego bez pardonu, z wątkiem miłosnym i spekulacje na temat ludzkiej psychiki – trzba być bardzo uważnym, żeby się nie zamieniło w kicz (czyt.: film 5; film 6).
Ogólnie dobry potencjał, ciekawe postaci, intrygująca nawet… Ale seria lekko zaniedbana. Filmy połączone razem moga dać wrażenie, że seria jest na 1. Ale moje zamiłowanie do klimatu części 1‑3 i 7, sprawiły, że na resztę przymykam oko. 8/10
Po pierwsze, 7 filmów stanowi niby całość, a jednak są strasznie nierówne. Drugi film podobał mi się najbardziej, prawdę mówiąc tylko tam poczułam jakikolwiek „klimat”, pierwszy i niestety ostatni raz. Zaś szósty film był zdecydowanie najgorszy, nie zliczę ile razy przewracałam oczami.
Dwa, kwestia fabuły. Jak dla mnie, całą historię można by zamknąć w góra trzech filmach, wliczając w to drugi, czwarty i ostatni. Dalej, strasznie nie podoba mi się motyw… nazwijmy go, kryminalny. Np. w filmie piątym praktycznie wszystko zostaje wytłumaczone w połowie, a reszta motywów jest jak wzięta z… powietrza. Genialny pomysł, tłumaczyć widzowi pewne zasady działające w tym świecie razem z tłumaczeniem intrygi – no super, równie zaskakujące, jak skład wody mineralnej.
To samo zresztą w filmie szóstym.
Następna rzecz, nie wiem jak u innych, ale ja muszę polubić postacie, żeby interesowała mnie historia (lub przynajmniej uważać je za postacie dobrze zrobione) bo gdy nikogo nie polubię, to naprawdę mało mnie obchodzi, co się stanie. W Kara no Kyoukai nie polubiłam nikogo a wręcz czułam do nich niechęć, i to nie taką, że charakter autentycznie mnie odrzucał, bo był jak żywy – zwyczajnie nudzili mnie, potwornie mnie nudzili.
I tak się zastanawiam, a nawet się martwię, może coś przegapiłam? A może tylko mam takie wrażenie, bo liczyłam na coś niesamowitego, a dostałam średnią mieszankę romansu, thrillera i dramatu.
Albo tak mało mnie to interesowało, że to, co się okazało, wydawało mi się zbyt oczywiste i nie potrafiłam dojrzeć czegoś niesamowitego? Nie wiem, wiem za to, że się rozczarowałam i czuję niesmak.
Ostatnia rzecz – Kajiurę uwielbiam zawsze, więc nie ma o czym mówić.
Animacja świetna, ale sam sposób rysowania już średnio. Postacie strasznie do siebie podobne, zwłaszcza kobiece. To chyba kwestia autora. W pewnym momencie Shirazumi wyglądał jak panna z Shingetsutan Tsukihime – więcej chyba nie muszę mówić.
Z bliska jeszcze jakoś to wyglądało, ale gdy, powiedzmy, postaci kadrowane były od pasa w górę, mogłam „podziwiać” twarze składające się z oczu, bo reszty prawie nie było widać, i dziecięcych, pucołowatych policzków. No fuj.
Ostatnia rzecz, o której chyba nikt nie pisał – seiyuu. Że Sakamoto i Suzumura to wiadomo, nie trzeba pisać. Dla mnie zaś największym plusem był Souichiro Hoshi w roli Lio. Zazwyczaj seiyuu ten gra role, niestety, jakichś uke chłopczyków gdzie nie może się popisać, tymczasem głos ma po prostu świetny. Szkoda, że to jedyna tego typu rola, w której go słyszałam.
I w sumie dla mnie to największy plus tej produkcji.
Podsumowując, jeśli komuś się podobało i zobaczył w tym coś niesamowitego, to fajnie, nie mam zamiaru się kłócić, czy to produkcja głęboka czy nie. Do mnie po prostu nie przemówiło i mi się nie podobało. Nie chciałam zostawiać tego po tym, jak i tak widziałam już 4 filmy na 7, więc dokończyłam, marnując tym samym kilka godzin swojego życia. No trudno.
Ani nie polecam, ani nie odradzam, zdania są tak podzielone, że każdy musi sam sprawdzić, czy warto.
nie lubię pisać ale......
podobały mi się postacie z którymi Shiki walczyła były bardzo ciekawe ale głównym bohaterom też nic nie brakowało. BARDZO POLECAM DO OBEJRZENIA ale faktycznie nie każdemu może przypaść do gustu anime bardzo przegadane i trzeba bardzo uważnie oglądać by nie zgubić wątku.
Nuda w pięknym opakowaniu
Nie jest więc to seria, która w jakikolwiek sposób trzymała mnie w napięciu. Przez większość czasu męczyłam się strasznie: za mało, za wolno się działo. I nie chodzi mi tylko o akcję sensu stricto, z walkami na magię i na noże, tylko o inne rzeczy: fabułę, rozwój relacji między postaciami etc.
W swojej ogólnej ocenie serii postaram się jednak być względnie obiektywna, bo rozumiem, że to, co mnie wynudziło, dla innych stanowi pewnie dużą zaletę serii.
Fabuła. Dziewczyna walczy z „duchami” za pomocą swoich nadprzyrodzonych mocy, jednocześnie poszukując własnej tożsamości i odpowiedzi na pytanie, co łączy ją z byłym kolegą z klasy. Brzmi o wiele ciekawiej, niż wypada w rzeczywistości. Na plus zaliczę poszarpaną chronologię, prostotę głównego wątku (tak, prostotę) oraz fakt, że wszystko układa się względnie spójnie, a pozostawione przezscenarzystów luki nie drażnią.
„Interesujących” dialogów nijak się nie dopatrzyłam, ale przynajmniej przez większość czas nie były pseudofilozoficznie‑bełkotliwe.
Postacie. Coś mi w nich początkowo kompletnie nie grało, aż w końcu zrozumiałam, że główna dwójka pasowałaby mi dużo bardziej, gdyby pozamieniać ich płciami. Shiki to /typowy/ mroczny facet z anime w ciele kobiety, a Mikiya to /typowa/ zakochana w w/w mrocznym typie dziewczyna. Jak już załapałam ten stereotyp, zaczęli się zachowywać w stu procentach przewidywalnie. Nie zrozumcie mnie źle – lubię, kiedy w anime pojawiają się „silne” kobiety oraz „wrażliwi” faceci, bo to zawsze odejście od schematu, ale mimo wszystko postacie wydały mi się jednowymiarowe i średnio charyzmatyczne.
Wątek miłosny z jednej strony strasznie naciągany (Mikiya zakochuje się „ot tak”; w pewnym sensie ignoruje fakt, że jego ukochana może być masową morderczynią – miłość na serio rzuciła mu się na mózg), a z drugiej strony urzekał swoją siłą i naturalnością. Zakończenie nawet‑nawet mnie poruszyło (a przypominam, na 90% tej serii spałam, zamiast się wzruszać).
Jedyną postacią, która prawdziwie mi się spodobała, była Touko. Choć poznajemy ją całkiem nieźle i to od wielu stron (odcinek piąty, w którym demonstruje swoją moc, wymiata), to jednak do samego końca otacza ją jakaś aura tajemnicy – i bardzo dobrze.
Grafika. Prawdziwy majstersztyk, tu zgadzam się z recenzentem. Dałabym jej 9/10 (a nie 10/10) tylko dlatego, że na tle przecudownego, dopracowanego drugiego planu, projekty postaci wypadają zaledwie „ładnie”, są mniej szczegółowe.
Muzyka. Yuki Kajiura to jedna z moich ukochanych kompozytorek w grach i anime, jeśli nie TA ukochana numer jeden (powiedzmy, że ma konkurencję…), jednak w KnK nie wykazała w pełni swojego kunsztu. Mało tu instrumentalnych kawałków, które prawdziwie zapadałyby w pamięć i nadawały się do samodzielnego słuchania, chociaż kilka jednak się znajdzie (muzyka do końcowej walki z piątego odcinka towarzyszy mi na okrągło od tygodnia). Oczywiście, zdanie „nie wykazała w pełni swojego kunsztu” w przypadku Kajiury dalej oznacza, że jest to soundtrack bardzo dobry, tyle że nie wybitny.
Utwory Kalafiny (czyli po części również Kajiury) są za to naprawdę świetne.
Na koniec jeszcze jedno. Kompletnie nie zgadzam się z recenzją w kwestii piątego odcinka. Moim zdaniem to najlepsze dwie godziny w całej serii; właściwie dałoby radę oglądać je jako samodzielny film. Podobały mi się: fabuła, poszarpana narracja, przeskoki między poszczególnymi scenami, klimat ( kliknij: ukryte mózgi w słojach, ogrywające wciąż na nowo ostatnie chwile swojego życia – to bardziej makabryczne niż reszta serii), finałowa walka (chyba najbardziej „epicka” w całej serii), a także bohater towarzyszący Shiki – recenzent napisał, że „był kompletnym baranem, irytującym konusem i w ogóle nie mam pojęcia, po co się tam pojawił” ...hm, może dlatego, że to był Emiya Shirou z F/sn? :D Jak dla mnie, świetne cameo – nie jedyne zresztą w całej serii.
Podsumowując: kompletnie nie wiem, czy mam polecać, czy wręcz odradzać oglądanie tego anime. Mimo pięknej oprawy audiowizualnej, wynudziło mnie srodze. W końcu nie samym „klimatem” człowiek żyje.
Jeśli chodzi o samą fabułę(jeśli można tak to nazwać) to jest ona podana bardzo chaotycznie, taki jest oczywiście zamysł i tworzy spójną całość ale momentami niektóre sceny wydają się być nie do końca przemyślane.
Seria jest głęboka i na pewno nie chodzi tutaj o jakąś akcję, z tym, że momentami ciężko pojąć jest logikę czy w ogóle rozumowanie postaci – dziwne wnioski bez podstaw, mimo wszystko całkiem dobrze oglądało mi się 5 odcinków – dwa ostatnie niestety zajeżdżały nieco taniochą i popsuły mi nieco wizerunek zarówno głównej bohaterki jak i całej serii.
KnK
Za pierwszym razem nie rozumiałem ale oglądałem ze względu na jedyne takie anime gdzie nic się nie dzieje jednocześnie się dziejąc.
6 i 7 część trochę gorsze ale i tak świetne.
Oglądałem tą serię 5 razy pod rząd i za 3 razem załapałem już wszystko co było potrzebne do zrozumienia tego wszystkiego, jednak za każdym kolejnym razem odkrywałem coś innego.
Przeskoki w czasie i ta tajemniczość to tylko i wyłącznie napędza to anime.
Grafika najlepsza jaką kiedykolwiek widziałem i to samo tyczy się muzyki, która powala (szczegulnie endingi).
Gdyby ta seria była puszczana w Polsce to z pewnością bym poszedł na to wszystko bo było by warto.
Ocena: 10/10
PS: Ciekawy pomysł z tym epilogiem :D Nie zrozumiałem go do końca, ale kreska była w nim świetna.
Muzyka rzeczywiści była genialna i animacja ale nic więcej.
Przepiękna grafika....
Ostrożnie
10/10
Fajna kreacja głównej bohaterki :-) Jak dla mnie – miło spędzony czas i niezmarnowany.