x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Recenzent w dresach
13.01.2016 19:18 GENDO-SAN NOTICE ME!
Historia ktora zostanie tu opowiedziana wydarzyla sie naprawde. Brak polskich znakow autor tlumaczy blednymi decyzjami w zyciu (plotki mowily o udziale wegierskiego sprzedawcy laptopow i groznobrzmiacego systemu Linux).
OH BOY HERE WE GO
Dom naszego bohatera miescil sie na zapomnianych przez Boga, zniszczonych przez wojne pustkowiach – Balutach w Lodzi.
„Tak, to jest ten dzien” – pomyslal saczac 3 sloik kawy. „To jest ten dzien gdy w koncu obejrze NGE 2.2. Oby nie byl tylko powtorka z serialu, jak pierwszy”.
Za oknem strzelila blyskawica.
„Dziwne, na niebie nie ma ani jednej chmurki. Dobrze, ze nie jestem przesadny.” – pomyslal patrzac na spadajacy deszcz zab. „NAPRAWDE DOBRZE, ZE NIE JESTEM PRZESADNY LA LA LA I TAK GO OBEJRZE WIEC MOZESZ PRZESTAC DZIEKUJE BARDZO.” – krzyknal, przekrzykujac lokalny deszcz meteorytow nad jego oknem.
Bohater nasz usiadl przed swoim laptopem, wyjal 0.4 taniej whisky, nalal sobie szczodrze i wcisnal play.
„Hmm animacja na takim samym poziomie jak poprzedni, nienajgorzej ale nie pamietam tej sc…” Nagle zobaczyl JA. „O NIE” – pomyslal – „NOWA POSTAC! Panie, dlaczego?!” – Wiedzial, ze teraz musi obejrzyc caly film poniewaz to byla NOWA POSTAC. W dodatku NOWA POSTAC byla pilotem NOWEGO Evangeliona, co znaczylo, ze nie tylko musi obejrzec ten film by zobaczyc nowe zmiany i wprowadzone watki – niewazne jak slabe i idiotyczne by nie byly – ale takze, jako fan serii bedzie musial objerzec kolejne dwa! „Oh, jak ciezki jest los fana anime” rzekl gorzko.
Zaczal ogladac dalej. Po kilkunastu minutach wiedzial juz kolejna wazna rzecz – scenarzysta filmu palil gdy pisal a montazysta pil jak montowal. Inego wytlumaczenia na tylko polowiczne przedstawienie relacji postaci w serialu nasz hero nie potrafil znalezc. „Przeciez ktos kto obejrzal tylko pierwszy film nie bedzie czul zadnych emocji zwiazanych z bohaterami! Toz to byla jedna z glownych cech serialu!” ryknal dopijajac pierwsza butelke. Wyjal druga z barku – wiedzial, ze to beda dlugie 2 godziny.
Ogladal dalej, Lista powodow do wykonania 'Trzeciego Uderzenia' na siedzibe Gainaxu stawala sie depresyjnie dluga. „Zadna piosenka mi sie nie podoba. Gdzie sa te chrzescijanskie rytmy? Gdzie jest 'Hallelujah„Handela? Slysze tylko jakies smety…” Odpowiedz jednak nigdy sie nie pojawila, tak samo jak dzwiekowiec na produkcji tego filmu.
„Eh, ile tutaj rzeczy pozmieniali. W serialu pierwsza walka Asuki tworzyla od poczatku jakas wiez z Shinjim, teraz ten kontekst wywalono. Wogole te wszystkie walki z aniolami sa zbyt skrocone, a przerwy miedzy nimi zdecydowanie za krotkie. Wciaz nic nie wiadomo o pozostalych uczniach, romans strasznie okrojono, brakuje tez jakiegos punktow odsapniecia w trakcie seansu – omijajac ten wcisniety na sile w srodku filmu.” Lista wywodow i przymiotnikow recenzenta pod adresem tworcow nie miala konca. „No i wciaz wszystkie laski leca na Shinjego ja nie rozumiem tego jak komus moze sie robic goraco na widok tego fana Linkin Parku. Gendo jaki byl taki jest, skrocono kilka fragmentow ale czy to dobrze czy zle, eh…”
Nasz bohater narzekal i narzekal. Wydawac sie moglo, ze dostaniemy blade zakonczenie recenzji, bohater juz nalewal sobie z 3 butelki
GDY NAGLE (DUM DUM DU DUUUUUUUUUUM!!!)
Pojawil sie on – 9 Aniol. „Nie, to niemozliwe” – szepnal przerazony Recenzent „O chol..” TAK. Zmienili to. „Zaraz, no dobra rozumiem, ze akurat z ta postacia byly dobrze napisan.. byly przecietnie napi… no, istnialy jakies relacje ale co to oznacza dla reszty fabuly..?” Naszego hero, podobnie jak rezysera nie obchodzily losy postaci – ale chcial zobaczyc co sie stanie dalej.
10 Aniol. „CO?! ALE JAK..” – Kolejne – „ZARAZ A TA SKAD” – minuty – „O NIE NIE, NIE ZROBIA TEGO..” – mijaly – „ZE CO?!?!” – w skupieniu – „CO TO MA ZNACZYC, PRZECIEZ POPRZEDNIO GO NIE..”.
Az film sie skonczyl. Ciemnosc i cisza wypelnila pokoj. Nasz bohater odstawil siodma butelke, bijac rekord swiata w stezeniu promili we krwi (zreszta tez jego. Ale o Madoce i Homurze innym razem).
Ogolnie filmy byl… Nawet nie ma na to okreslenia w jezyku Otaku. Dla nieobeznanego z seria – niezrozumialy. Ale dla fana… Jednoczesnie bylo to slabe streszczenie serialu – ktore zarazem streszczeniem nie bylo, gdyz pozmieniali za duzo wywracajac zwlaszcza pod koniec spora czesc fabuly i karzac nam czekac na kolejna czesc. A ja wiem, ze to obejrza, zludzeni, ze cokolwiek nagle nabierze sensu…
„Uff udalo sie. Obejrzalem ten film! Ha, myslalem, ze bedzie gorzej, zazwyczaj wpadam po takim seansie w rage mode…”
I wtedy wlaczyl sie trailer 3 czesci.
„AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!”
Co Ty gadasz, czy jest jeszcze ktoś, kto nie orientuje się w evangelionie, nawet jeśli nie oglądał TV? To jets niemożliwe, człowiek siedząc w fandomie przesiąkał kiedyś EVĄ nawet jeśli sobie tego nie życzył.
Recenzent w dresach
13.01.2016 23:06 Re: GENDO-SAN NOTICE ME!
Recenzent w dresach wyjrzal przez okno. Ogladajac wybuchy wulkanow na nizinie lodzkiej zwatpil. „To nie mialo prawa sie wydarzyc.” Mruknal. Tak samo jak jego odpowiedz na komentarz Slova.
Wiedzial jednak, ze musi odpowiedziec.
Ale jak? Jak mogl opowiedziec mu/jej ze poznal evangeliona dopiero 2 miesiace temu przez reklame jego znajomego? „Spokojnie, boli za pierwszym razem, potem to juz czysta przyjemnosc” Wspomnial jego slowa. Pomijajac fakt, ze byl gejem idealnie odzwierciedlil sytuacje. Musialem sie odezwac – chocby po to by w przyszlosci zapewnic sobie spokoj ducha.
„Widzisz kochany/a, sa w tym swiecie osoby ktore nie ogladaja za czesto anime. Nie zrozum mnie zle. Ja kocham animacje. Ogladam zarowno wschodnie jak i zachodnie. Przed Evangelionem jaralem sie Stevenem Universem i Wakfu. Co to o mnie swiadczy?”
„Jedyna scena jako znalem bylo oczywiscie klaskanie na koncu serialu. Poza tym byla wielka niewiadoma. Byc moze bylem nie tak dobrze poinformowany jak reszta maniakow anime, ale czy to znaczy gorzej? Wyobraz sobie jaka mialbys/abys frajde ogladajac Evangelion dopiero dzisiaj. Z cala twoja wiedza na temat schematow w anime – bo ja to wlasnie dowiadczylem.
I powiem tak. Evangelion jako serial+end of evangelion byl zajebisty. Nawet nie oczekiwalem rozsadnego zakonczenia – po prostu chcialem zobaczyc jak wyglada koniec. Prawdopodobnie bedzie to jeden z seriali do ktorych wroce na starosc by powiedziec wnukom: Patrzcie! Tak sie robilo anime!” „Dziadku a czemu Shinji tak ciezko wzdycha nad Asuka?” „Yyy zmienmy temat”.
Ale wracajac do rzeczy – tak, poznalem go dopiero niedawno. I poza mna sa jeszcze tysiace takich jak ja. A wiesz dlaczego? Ja nie wiem. Ale gdyby ich nie bylo, anime zniknelo by z powierzchni ziemi. Starzy widzowie dorastaja, zakladaja rodziny/awansuja w pracy i juz nie maja czasu na ogladanie jak kiedys. Nowi zas (przynajmniej na poczatku) interesuja sie nowosciami i nie interesuje ich stary Evangelion. Co z tego ze kultowy? Ich interesuja bardziej wspolczesne anime, cos przy czym mozna usiasc i zniknac po czasie np. Kill La Kill (nie skreslajcie tego anime a propo – mimo wszystko fajne) czy jakies komedie.Kogo obchodza klasyki? Ilu ludzi – jak myslisz – zna Yattamana czy Gundama poza memami? Jak wiele osob bedzie wiedzialo o Evangelionie/Trigunie/Ghost in the shell w 2030?
Jedno cie prosze – nie traktuj nas jakbysmy byli gorszymi obywatelami. Poniewaz mozliwe ze jestesmy jego ostatnimi.”
Z tymi slowami recenzent zakonczyl swoj wywod. Mial nadzieje, ze Slova byl czlowiekiem na luzie -co jednoznacznie kojarzylo mu sie z inteligentnymi personami – by zrozumiec jego wywod. A zarazem pomyslal: Dosc. Czas skonczyc byc anonimowy. Czas zalozyc wlasne konto, I tymi slowami juz nie jako 'artysta'/'skoczek'/'recenzent w dresach' udal sie do punktu rejestracji – lecz jako pelnoprawny czlonek fandomu.
W zasadzie mój komentarz jest zbędny, jednak warto uczulić potencjalnych czytelników na istotny fakt związany z tym „serialem”.
Otóż dywagacje na temat takiego tworu można prowadzić z dowolnego poziomu, przy czym jedyna forma racjonalnej analizy, która nie prowadzi do straty czasu wymaga znajomosci zagadnień, do których odwołują się twórcy. Faktycznej znajomości, ponieważ jak wykazuje bliższe przyjrzenie się utworom z tej serii znajduje się tam (pomimo bycia w założeniu tworem z nurtu science‑fiction) wiele elementów błędnych, kwestionowalnych lub (szczególnie w tej nowej wersji) umieszczonych tendencyjnie w celu zwiększenia zainteresowania. Być może duża część atrakcyjności tego tytułu polega na skonfrontowaniu widowni z założenia niedysponującej specjalistyczną wiedzą z problematyką wykraczającą poza możliwości
przeciętnego dobiorcy. Dla osoby, która po raz pierwszy słyszy o istnieniu poruszanych tam problemów z pewnością wpływ przedstawionej tam wizji może wywrzeć przytłaczające wrażenie.
Jednak jak się wydaje rozmach i ciężar gatunkowy problematyki przekroczył granice możliwości samych twórców. Widać to wyraźnie we fragmentach w których występują odwołania do problemów naukowych
(chociaż należy przyznać, że w wersji z lat 90 ilość i jakość tych referencji była znacznie wyższa – być może część twórców poprzedniej wersji nie znalazłą zatrudnienia w nowym studio produkcyjnym). Takie frazy jak „morze Diraca czy Pribnow box” wywołują uśmiech radości. Pamiętam, że na którymś z ekranów pojawiła się nawet hemoglobina – słitaśne! Dodajmy do tego odwołania do jungowskiej psychologii. Szczególnie Pomimo „fajności” samego odwołania się do nich i wykorzystania jako elementów istotnych dla fabuły prezentacja tych koncepcji i ich kontekstu jest niejednokrotnie zwyczajnie nie na miejscu. Należy zwrócić również uwagę że twórcy odwoływali się praktycznie w każdym aspekcie do elementów obcej dla nich kultury i cywilizacji zachodniej (przecież sama koncepcja robota wywodzi się z ...Czech, a gigantyczne walczące postacie wystepuja chociażby w greckiej mitologii) stąd istnienie tylu „błędów i wypaczeń” w produkcie powstającym w krajach Azji Wschodniej można uznać za coś będącego tego prostą konsekwencją.
W ramach zapożyczeń obecnych w tej wersji można wymienić teskt „piosenki” (o tytule „Carnage”):
And so the carnage has begun
no hiding place for anyone
no quarter given or none taken in the bloodiest of all battles
the war to end all wars is here
the air is filled with heavy fear
Humanity is disappearing suffering as millions see slaughter
If there's no ending to this fight
eternal darkness is our plight
the darkest hour is upon us dying on the edge of destruction
multitudes will fall in the end its all universal
tragedy befalling the end of mankind
Gods cannot help us then no one can save us if
no one can save us then we
will be gone for all time
the – end – is – here – the – end – is – here – the – end – is – NOWWWWWWW
W głównych załozeniach tekstu widać wyraźne odwołanie do utworów bazujących na średniowiecznym hymnie „Dies irae”, którego najsłynniejszą i stosowaną jako soundtrack wersją jest ta napisana przez Verdiego…
A
agatka
6.04.2013 12:42
„wyrzucił podręcznik Zostań psychoanalitykiem w tydzień! do kosza”
Bardzo mi się ta część recenzji nie podoba, bo sugeruje, że postaci, ich problemy emocjonalne są płytkie/źle nakreślone. Według mnie postaci z NGE są jednymi z najciekawszymi, najlepiej przedstawionymi w anime w ogóle. Gdyby nie postaci, cała psychologia w NGE, seria nie byłaby takim hitem.
Trzyma w napięciu do ostatniej sekundy, akcja niesamowicie skondensowana, a jednocześnie tak widowiskowa. Tylko… ile można niszczyć to biedne miasto? Obrońcy demolują bardziej niż Anioły, a jakoś odbudowy nigdy się nie pokazuje :P Jak ci ludzie mogą tam w ogóle żyć, gdy po każdej walce spora część miasta to gruzy? Tymczasem już w następnej walce miasto jest jak nowe, bardzo ciekawe zjawisko.
Dylematów Shinjiego ciąg dalszy, ten chłopak mnie powala. Ile razy w ciągu niecałych dwóch godzin filmu można zmieniać zdanie? Cóż, taki jego urok, ale przyznać trzeba, że w tym filmie wyraźnie widać, że wątpliwości mogą być też zasadne. Nie każdy chce być bohaterem.
Bardzo dobry film, o niebo lepszy od serii telewizyjnej. Jest tak… realistycznie. Walki są bardzo dynamiczne, no i… zaskoczyła mnie nagła kliknij: ukryte śmierć Asuki.
This is a fine piece of art, i think. Przyznam się szczerze, że obejrzałem to tylko dla tego by zobaczyć finał Evangeliona :) Cóż, jak przy 1.11, nie zawiodłem się- wręcz przeciwnie! Nie wiem czy jest o sequel kliknij: ukryte z takim motywem że to dzieje się PO unifikacji ludzkości z 1.11, ale wyszło to twórcom naprawdę świetnie. Genialne zakończenie, chyba nawet lepsze niż 1.11- a oryginał już z pewnością przebija ^_^ am nadzieję na dalszą twórczość w tym kierunku, bo apetyt na dobre produkcje mam niezaspokojony! Gorąco polecam!
Czy tylko ja odnoszę takie wrażenie, że w rebuildzie „uczłowieczają” Rei. W serii była ona zimna i nieludzka a tu zaczyna nawiązywa kontakty z innymi. Chodzi mi np. o scenę z obiadem. Ciekawi mnie co będzie w 4 części, tzn jak ją zakończą czy w stylu Enda czy też bardziej zgodnie z oryginalną serią. Chodź wolałbym zakończenie tak po środku.
rr
23.10.2012 19:14 Re: Rei
a jak bylo w oryginale
A
PilariousD
3.04.2011 21:53 Nie remake a...
Na szybko przeczytałem połowę komentarzy i wygląda na to, że nikt z Was nie zauważył, że jest to sequel. Czas zatoczył koło niczym w Higurashi czy Endless Eight (drugi sezon Haruhi), ale zostało parę pozostałości po End of Evangelion – na przykład kliknij: ukryte morze jest czerwone (przed EoE było błękitne, pod koniec EoE staje się czerwone), na Ziemi zaznaczone były miejsca gdzie upadły Evangeliony seryjnej produkcji. Ponadto kliknij: ukryte Kaworu na koniec drugiej części Rebuild mówi „TYM RAZEM na pewno dam ci szczęście”. W tej chwili to tylko teoria, można o tym dyskutować, możliwe też, że jest to trolling ze strony twórców.
Tak tak, ja zauważyłem, ze to sequel, ale z drugiej strony wydaje mi się, ze to coś za łatwe jak na Evę i film za bardzo się odnosi z odniesieniami.(Z drugiej strony, 2.22 nie powalał subtelnością w żadnym momencie…) Fajnym nawiązaniem jest jeszcze kliknij: ukryte czerwona plama na księżycu, po wielkim krwawieniu Rei/Lilith Zobaczymy co nam przyniosą kolejne Evy…
Nuria
24.02.2011 19:47 Plusy i minusy rebuildowania
Pierwsze co powiem: animacja, animacja, animacja. Sahaquiel rzucił mnie na kolana (bodajże 10 anioł, ale zawsze jakoś łatwiej łapałam ich imiona) samym swoim pojawieniem się – potem robi się nieco zbyt dramatycznie jak na mój gust.
Drugie co powiem: Mari, moje Evangelionowe wcielenie xD. Pierwsza i jedyna bohaterka tej serii, na widok której nie wykrzykuję wyzwisk i nie wyrzucam monitora przez okno. (nie zrozumcie mnie źle, Rei była cudowna w mandze, ale seria TV mi ją zepsuła)
Trzecie: więcej mechów (om nom nom), co zawsze jest dobre
Rozczarowało mnie natomiast podejście twórców. Zamiast wymyślać nowych bohaterów w ich wspaniałych, lśniących Evangelionach, powinni wrócić nieco do mangi, bo filmy, tak jak seria TV niestety zasadniczo się od niej różnią. Zwłaszcza pod względem szkicu bohaterów (Shinji z serii ma niewiele wspólnego ze swoim mangowym pierwowzorem, niestety)
zzz
20.05.2012 23:35 Re: Plusy i minusy rebuildowania
ale manga jest na podstawie nge z 1995… to Hideaki Anno stworzył te postacie jak chciał, twórca mangi dodał im trochę innych cech. Mari jest fajna, ale jeśli to
Pierwsza i jedyna bohaterka tej serii, na widok której nie wykrzykuję wyzwisk i nie wyrzucam monitora przez okno
, to jakim cudem dotrwałaś do samego końca nge? pomimo shinjego, asuki i reszty? poza tym to pierwsze skrzypce gra shinji (no może wiolonczelę) i jego skomplikowana psychika (aż do przesady)
Całkowicie się zgadzam! Code Geass jest znacznie lepszy! Banda nastoletnich irytujących idiotów może się schować w porównaniu z rozbudowanym dualizmem moralnym Lelouch'a!
A ja bym nawet dodał, że rozbudowany dualizm moralny Leloucha może iść się kochać, gdyby go porównać z teologiczną głębią kreacji postaci Haruhi Suzumiyi.
SuiKaede
29.08.2010 21:12 Ociekający komercją, ale jakże CUDOWNY !
Tak. Spodziewałem się tragicznego filmu, dostałem CUDO. Film jest tak komercyjny, że już bardziej się chyba nie da – te jak najbardziej wybajerzone (ale piękne!)efekty, ten fanserwis…. Zmiany wyszły filmowi na dobre, oceniam go o wiele wyżej, niż Rebuild 1 – ten film jest dla mnie równie cudowny, jak End of Eva. STRASZNIE podoba mi się to, że czerpie on sporo z mangi Sadamoto, która według mnie o wiele naturalniej przedstawiała postacie (co nie znaczy, że nie doceniam wersji anime‑owanej). No i Rebuild jest wyraźnie Rei‑centryczny. Tak! Nawet mimo zbędnego dodatku, jakim jest Mari, którą chyba po to tylko wsadzili, aby miał kto robić fanserwis i aby zamknąć usta ludziom mówiącym „lol emogelion lol wszystkich do zakładu zamknąć lolol” (bo przecież okoliczności światowe są takie wesołe i bohaterowie nie mają prawa być przybici – nic, tylko pociąć się żyletką) . No i żeby można było sprzedawać daimakury i poduszki z Mari w seksi jogurtowym plugsuicie.
Absolutnie piękna jest końcówka , kiedy kliknij: ukryte Shinji krzyczy „Oddaj mi Ayanami zpowrotem!” i ratuję dziewczynę, mimo, że „nawet kiedy umrze, da się ją zastąpić” Mówcie, co chcecie, ale mi cały ten wątek ociera się delikatnie o coś bardzo romantycznego…. Wady? Pewnie, wywaliłabym całą postac Mari, bo nic ona nie wnosi. Mimo to daje filmowi 10/10 i dodaje do ulubionych. Zdecydowanie muszę go obejrzeć jeszcze raz….
Angebro
23.06.2011 20:49 Re: Ociekający komercją, ale jakże CUDOWNY !
Zgadzam się, a ja nie mogę się doczekać „Q” może i w tym roku wyjdzie (troszkę przyszedł mi uśmiech jak mówili że będzie więcej fanserwisu ale i tak on nie jest mi potrzebny do szczęścia) ,a ta część to cudeńko, ale co do Mari to ja ją lubię i chyba jest postacią bez problemów, rzeczywiście nie wnosi zbyt dużo ale coś tam jak dla mnie wnosi i nie chodzi tu o fanserwis ale nie będę kłamał że ten fanserwis mnie nie ucieszył, a ta część jak i wszystkie 11/10 tylko czekać na następną i się „modlić” by była tak wspaniała jak ta. A co do komercji to ma własne plusy xD
kamiltrol
4.10.2011 14:57 Re: Ociekający komercją, ale jakże CUDOWNY !
nie no wart obejrzenia, co prawda sam nie wiem czy lepszy czy gorszy od serii anime, bo poprzeczka zawieszona uprzednio jest bardzo wysoko. co na plus – troszeczkę inne podejście do fabuły, ścieżka dźwiękowa, która dla mnie jest idealna – być może, bo lubię takie, a i animacja poprawiła się znacznie, w końcu minęło to już wiele lat od ukazania się tego dzieła.
no faktycznie próbowali połączyć romansidło z już znaną nam kwestią i nie powiem ale wyszło ok. czekam na klejną równie udaną cześć.
a i jeśli utrzyma taki poziom, to przychylę się do zdania recenzenta, że rozkocha w sobie nowe rzesze fanów i dalej będzie stać na piedestale klasyków.
Bardzo się cieszę, że powstają Rebuildy. Mimo, że seria TV jest dla mnie znakomita, to 2.22 nastawia o wiele bardziej optymistycznie i co dla mnie najważniejsze – pokazuje moją ulubioną bohaterkę – Rei – w całkiem innym świetle. kliknij: ukryte W serii TV była tajemnicza, cicha i oddana Gendo, a tutaj zmienia się w całkiem inną osobę. Tak samo również Shinji, mam nadzieję że twórcy zaserwują nam coś ekstra odnośnie zmiany ich osobowości. Po końcówce mam ciarki na plecach i z niecierpliwością czekam na kontynuację!
Ten sam świat, ci sami bohaterowie, ale inne sytuacje, wydarzenia i konsekwencje alternatywnych decyzji bohaterów – film jest krótszy więc szybsze ich decyzje, bez długiego procesu dojrzewania do nich;) była to dla mnie najważniejsza różnica w kwestii fabularnej – wszystko dzieje się niesamowicie szybko, do tego stopnia, że widzowie nie zaznajomieni z pierwowzorem mogą mieć problemy z odbiorem filmu do stopnia, gdzie część rozmów jest pozbawionym punktu odniesienia bełkotem (np. rozmowy Fuyutskiego i Gendou oraz to co dotyczy Selee). Za to detale wzbogacające pojedynczych bohaterów są zrozumiałe i w filmie dowiadujemy się o nowych aspektach ich osobowości, jak widać „coś za coś”.
Inna kwestia, że tak jak motywem przewodnim pierwowzoru był „dylemat jeża” tak 'gaiden' funkcjonuje na bazie „dylematu odważnego jeża” i otoczka psychologiczna, mimo że zmarginalizowana, wciąż w anime jest. BTW bawi mnie okrutnie jak łatwo niektórzy szufladkują Shinjiego do zagródki dla Emo. Postać ta nie spełnia warunków przynależności do tej subkultury, a w czasach serialu taki termin nawet nie funkcjonował.
Bardzo ryzykowną rzeczą jak dla mnie było wprowadzenie nowej postaci, pytanie: po co? jak się okazuje w 2.22 Mari miała swoją rolę i z mojego punktu widzenia była częścią sytuacji skierowanej bezpośrednio do widzów świadomych jednego z bardziej dramatycznych momentów z serialu i mangi, czyli kto będzie pilotował Evę „trójkę”? (zamiast jednego mieliśmy trzech kandydatów, no ja byłem zaskoczony rezultatem). kliknij: ukryte Ponadto Mari jeszcze nie skończyła, a skoro i tak poruszamy się w świecie równoległym to niech się dzieje;)
Ponadto pojawiają się w filmie dwa typy fanserwisu: standardowy, bazujący na wdziękach bohaterek i sytuacyjny, skierowany do fanów dobrze pamiętających sceny, postaci i same evy. Ten pierwszy momentami razi oko na zasadzie: „Uuuu, patrzcie zboczuchy, to dla was!” i na dodatek twórcy jeszcze się tymi momentami chwalą <lol> i jeden jedyny raz autokrytykują głosem Asuki. Ten drugi fanserwis to np. Eva 05, scenka z pingwinem w łazience, wspomniane pilotowanie Eva 03 i inne odniesienia „Patrzcie jakie fajne rzeczy zrobiliśmy ze starym stuffem!”. W tej kategorii mieści się też przepiękna animacja o bezdyskusyjnej jakości, co samo w sobie jest jednym wielkim fanserwisem. Z muzyką wyszło im już trochę słabiej: zaledwie kilka klimatycznych motywów muzycznych z oryginału, „In my spirit” i ewentualnie Utada Hikaru w napisach końcowych.
Podsumowując dla mnie to była uczta i myślę, że będzie też dla każdego fana Evangeliona – ta grupa ma szansę cieszyć się Rebuildem najbardziej, aż szkoda, że w Polsce nie ma tradycji pokazywania takich anime w kinie.
Miłego oglądania!
PS> powtórka z winy Tanuki ;)) wylogowało mnie podczas pisania ;)
A
marheva
12.07.2010 19:58 Evangelion Gaiden
Ten sam świat, ci sami bohaterowie, ale inne sytuacje, wydarzenia i konsekwencje alternatywnych decyzji bohaterów – film jest krótszy więc szybsze ich decyzje, bez długiego procesu dojrzewania do nich;) była to dla mnie najważniejsza różnica w kwestii fabularnej – wszystko dzieje się niesamowicie szybko, do tego stopnia, że widzowie nie zaznajomieni z pierwowzorem mogą mieć problemy z odbiorem filmu do stopnia, gdzie część rozmów jest pozbawionym punktu odniesienia bełkotem (np. rozmowy Fuyutskiego i Gendou oraz to co dotyczy Selee). Za to detale wzbogacające pojedynczych bohaterów są zrozumiałe i w filmie dowiadujemy się o nowych aspektach ich osobowości, jak widać „coś za coś”.
Inna kwestia, że tak jak motywem przewodnim pierwowzoru był „dylemat jeża” tak 'gaiden' funkcjonuje na bazie „dylematu odważnego jeża” i otoczka psychologiczna, mimo że zmarginalizowana, wciąż w anime jest. BTW bawi mnie okrutnie jak łatwo niektórzy szufladkują Shinjiego do zagródki dla Emo. Postać ta nie spełnia warunków przynależności do tej subkultury, a w czasach serialu taki termin nawet nie funkcjonował.
Bardzo ryzykowną rzeczą jak dla mnie było wprowadzenie nowej postaci, pytanie: po co? jak się okazuje w 2.22 Mari miała swoją rolę i z mojego punktu widzenia była częścią sytuacji skierowanej bezpośrednio do widzów świadomych jednego z bardziej dramatycznych momentów z serialu i mangi, czyli kto będzie pilotował Evę „trójkę”? (zamiast jednego mieliśmy trzech kandydatów, no ja byłem zaskoczony rezultatem). kliknij: ukryte Ponadto Mari jeszcze nie skończyła, a skoro i tak poruszamy się w świecie równoległym to niech się dzieje;)
Ponadto pojawiają się w filmie dwa typy fanserwisu: standardowy, bazujący na wdziękach bohaterek i sytuacyjny, skierowany do fanów dobrze pamiętających sceny, postaci i same evy. Ten pierwszy momentami razi oko na zasadzie: „Uuuu, patrzcie zboczuchy, to dla was!” i na dodatek twórcy jeszcze się tymi momentami chwalą <lol> i jeden jedyny raz autokrytykują głosem Asuki. Ten drugi fanserwis to np. Eva 05, scenka z pingwinem w łazience, wspomniane pilotowanie Eva 03 i inne odniesienia „Patrzcie jakie fajne rzeczy zrobiliśmy ze starym stuffem!”. W tej kategorii mieści się też przepiękna animacja o bezdyskusyjnej jakości, co samo w sobie jest jednym wielkim fanserwisem. Z muzyką wyszło im już trochę słabiej: zaledwie kilka klimatycznych motywów muzycznych z oryginału, „In my spirit” i ewentualnie Utada Hikaru w napisach końcowych.
Podsumowując dla mnie to była uczta i myślę, że będzie też dla każdego fana Evangeliona – ta grupa ma szansę cieszyć się Rebuildem najbardziej, aż szkoda, że w Polsce nie ma tradycji pokazywania takich anime w kinie.
Te anime zawsze będzie dla mnie ikoną najgłupszego Zakończenia serii oraz kliknij: ukryte wizji końca świata mówię o serii tv filmie zapewne jest takie same choć pewnie nie ma tej stawki z reakcją Japończyków w kinie to było nie fajne.A dzięki THeMooN zrozumiałem dlaczego kliknij: ukryte chciał zabić tą dziewczynę normalnie zalJeśli chodzi o pozostała część była nie mniej dziwna choć monetami podobało mi sie to anime nawet bardzo. Ale chyba odpuszczę sobie ten film szkoda czasu.
A
Krzysztofer85
9.07.2010 02:50
Hmm… jeśli zwrócić uwagę na nieszablonowe zachowania postaci (gdzie wzorem porównawczym jest seria TV i Endy), to można dojść do smutnego wniosku, że oryginalna obsada w serialu była płaska jak naleśnik i kompletnie bezosobowa, całkowicie nierealna w zachowaniu. Stąd wypływa smutniejszy wniosek: to co decydowało o popularności serii TV było w rzeczywistości słabe – ale dostrzega się to dopiero po latach…
R
TEH REI
7.07.2010 22:48 My stoimy tu gdzie CGI, a oni tam, gdzie animacja z lat 90.
grafika: 10/10 Maksymalna nota za denerwujące moje oko CGI w nadmiernych ilościach? Koniec tej imprezy recenzencie, nie ma takiego oceniania. ;)
A
Irontoof
7.07.2010 02:52
2.22, można powiedzieć, bardziej orze psychikę nawet niż End of Evangelion. Przygnębienie po EoE to nic w porównaniu z urywającym głowę zmieszaniem, jakiego doświadczyłem oglądając to. Najpierw komedia i (obiecany przez Misato ;) fanserwis, potem wciąż mroczna, ale… jakby trochę odmieniona akcja, film nabiera podejrzanie wielkiego rozmachu aż w końcu… kliknij: ukryte Shinji w ostatniej scenie uruchamia produkcję testosteronu, a ja po chwili zaczynam się zastanawiać, czy nie zmieniłem przypadkowo kanału i nie oglądam finału Tengen Toppa Gurren Lagann. To nie jest już nawet zwrot akcji. To jest obrócenie akcji o 180 stopni poprzez zakrzywienie czasoprzestrzeni (albo i przebicie niebios).
Zanosi się na to, że Rebuild jako całość będzie dużo bardziej optymistyczny niż serial. Rei przestaje być lalką, Asuka przestaje być tępą c**ą, Shinji kliknij: ukryte kładzie w heroizmie na łopatki całą obsadę One Piece i wszystkich świętych. Co jeszcze, Kaworu będzie hetero? ;)
Szkoda tylko, że Unit 05 kliknij: ukryte został zniszczony w pierwszej walce. Wyglądał naprawdę oryginalnie, chciałbym zobaczyć, jak on i tajemnicza szalona dziewczyna radzą sobie z Aniołami. Przynajmniej jest dla tego rozsądny powód. NAWET wszechmocne studio Gainax nie byłoby w stanie wymyślić, jak nowy Evangelion miałby poruszać się po Tokyo‑3 na kółkach. :)))
A
ram
5.07.2010 10:19 nieźle
Remake nienajgorszy, dużo zmian przy zachowaniu jako takiej ciągłości z oryginalnej serii, chociaż kliknij: ukryte te dwa całkiem nowe anioły (szkielet dodo i konstrukt z morgenszternem) wyglądają idiotycznie, a powycinanie dłużyzn odjęło trochę klimatu. Nowe rozwiązania każą wyczekiwać co będzie dalej, a ingerencja w charakterystyki postaci dodaje im pewnego powiewu świeżości.
Niemniej, twórcy co najmniej 2 razy przegięli pałę. 1. kliknij: ukryte Końcowe sceny, w których jest już za dużo chaosu, a rozmach wykracza lekko poza granice dobrego smaku i dociera do sfery absurdu jak w Tengen Toppa Gurren Lagann.
2. kliknij: ukryte Scena w jednym z najbardziej dramatycznych momentów, która w ułamku sekundy cały dramatyzm burzy. Mówię o tym, jak Eva 00 się upiekła na chrupko, a Zeruel zrobił „am” i ją zjadł (bez butów), wypluwając główkę jak pestkę. Nie mogłem się powstrzymać i zapętliłem to sobie, zataczając się ze śmiechu.
7/10 + 1 za bardzo sprawne nakręcenie widza do obejrzenia dalszego ciągu. Czyli ostatecznie 8/10
Trochę się zawiodłem na 2.22. Co prawda sporo z oryginału zapomniałem, ale… Nie spodobało mi się okrojenie z większości aniołów. Zamiast tego dostałem jakiś sielankowy obraz życia trójki wybranych nastolatków. Jednak dzięki temu cała trójka wydała mi się bardziej prawdopodobna niż e oryginale, gdzie w pewnym momencie każdy robił się taki niewiarygodny z tą ciągłą traumą. Miałem wrażenie, że większość filmu kompletnie się nie liczyła dla fabuły. Tylko ostatnia walka kliknij: ukryte i dość nie oczekiwana wejście Kaworu i jego dość dziwna wypowiedź, z której wynika,że spotkał Shijegoi parę innych scen coś wniosło. Wprowadzenie Mari było wielką szansą, lecz zostało trochę zmarnowane, choć nie zgadzam się, że powinno wprowadzić się ja do reszty pilotów. Moim zdaniem jej rola będzie inna. Generalnie 8/10 wydaję mi się w pełni sprawiedliwą oceną. Widać, że w przeciwieństwie do 1.0 to zupełnie inna historia wydarzeń, a nie zwykłe odświeżenie serii, którą każdy fan anime powinien obejrzeć.
The Moon, jak może istnieć jakiekolwiek anime bez bohatera kliknij: ukryte ciach ciach! Moderacja. ? Ja dla anime wystawiam dziesiątke, sama klasa w klasie.
A
turbo
23.06.2010 22:18
Gdzieś w połowie 21 minuty jak jest pokazana ta oczyszczalnia wody z góry to możecie dostrzec coś ciekawego. Sam to niedawno odkryłem. Taki smaczek dla fanów ;p
Friik
27.06.2010 19:44
Czyżby chodziło o kliknij: ukryte Systema Sephiroticum ? :)
Nie chce mi się odpowiadać każdemu z osobna, więc napiszę osobny komentarz.
Tak, Shinji jest emo! Dlaczego? Spróbuje nie przebarwiając, opisać tego gościa. A więc, zacznijmy od początku… kliknij: ukryte facet przyjeżdża na żądanie ojca, widzimy tu brak własnej woli (skoro go nienawidzi, to po co się go słucha? No tak, on tak naprawdę wcale go nie nienawidzi, on po prostu chce by go tatuś chwalił). Telefon nie działa… brakuje tu emo scenki, gdzie płaczliwie skarży się na zepsuty telefon, tak czy inaczej, jest załamany. Przewijamy. „Będziesz prowadził tego Evangeliona. Nie, nie chcę! <histeria>" Straszne, jaki ten świat okrutny, mój własny ojciec mnie nie akceptuje, chyba że zacznę walczyć. Przewijamy. Wieczne rozterki nt. „jaki ten świat okrutny i jacy ci ludzie nieczuli, nie rozumieją że nawet w obliczu zagłady ludzkości ja się czuję podle, nikt mnie nie kocha – idę się pociąć”. Przewijamy. Coś mi znowu nie wyszło, no nic, obrażam się, rzucam wszystko i sobie idę… albo nie, wracam ale i tak jest mi źle (sytuacja powtarza się). Przewijamy. Nadchodzi dzień sądu ostatecznego, a głąba wcięło. Gdy już się znalazł, znów histeryzuje że nie chce, że sobie nie poradzi, że się boi itd. Na szczęście są tu ludzie, którzy potrafią utemperować młodego gniewnego. Przewijamy. No już koniec, zostało ich dwóch… czemu ten dureń próbuje zabić jedyną ocalałą kobietę? Bo wie, że ona ma go za płaczliwego emo! Strasznie się tym chłopak przejął. Koniec.
Serio, już Rei kliknij: ukryte choć to tylko marionetka, jest dużo przyjemniejszą postacią, ba nawet ją polubiłem. Asuka? Jej temperament/zachowanie też pozostawia wiele do życzenia ale i tak wypada ona znacznie lepiej niż Shinji.
Czy bycie emo w tym anime jest wadą? Zależy jak bardzo jest ta postać przekoloryzowana a w serii jest i to bardzo. Na szczęście w filmach tego tak nie widać, bo nie ma na to czasu. Wynik = filmy skupiające się na faktycznej fabule wypadły lepiej. Religijny bełkot owszem jest i nadal razi komercją.
Podkreślam, że to jest moje zdanie, macie prawo się z nim nie zgadzać ale nie macie prawa mnie w/g niego oceniać.
Weźmy pod uwagę, że dzieciak ma 14 lat i ma prawo być nieco.. rozchwiany emocjonalnie xD Myślę, że robienie czegoś, żeby w końcu zdobyć akceptacje kogoś, mimo że się tego nie chce (co potem skutkuje tym, że właśnie samemu się czuje, że się do tego nie nadaje..), bo się czuje odrzuconym jest jak najbardziej teraźniejsze.. Ile razy mówi się o tym, że ktoś choćby żeby np. zyskać akceptacje kolegów robi coś, a potem tego żałuje.. To anime skupia się przede wszystkim na depresji i traumie.. Nie wiem jak rozumiecie EMO dla mnie to są ludzie, którzy ryczą z byle powodu, a tak naprawdę mają dość kolorowe życie, a także myślenie typu „Zabije się” a za chwile „OOoo… dzisiaj imprezka!” . Dlatego nie potrafię się zgodzić, ze zdaniem że Shinji jest emo – poza tym był moment, w którym się przełamał, ale skończyło się to źle;
Emo w prawdziwym pojeciu to ludzie ktorzy sluchaja Emotive Hardcore (NIE, nie zadne My Chemical Romance, tylko Jawbreaker, I Hate Myself czy Sunny Day Real Estate). Inna sprawa, ze teraz to pojecie uleglo wypaczeniu….
Tak, ale teraz ma to głównie takie znaczenie. Prawidłowe czy nie – przyjęło się. Zresztą bardzo wygodne :D Tylko boli mnie to , że w związku z tą „modą na emo”, ludzie wrzucają do tej kategorii naprawdę poważne sprawy, co automatycznie powoduje, że człowiek albo zostaje faktycznie jakimś emo, albo zakłada maskę, bo jak ktoś jest uczuciowy to od razu jest jakimś emo. Ludzie wyśmiewają się z takich osób, robi się znieczulica.. Przedtem się mówiło, że ktoś jest po prostu wrażliwy i nie wyśmiewano się z tego. A teraz co ? Ktoś ma jakiś problem, jest na skraju załamania – „oo, emo”. Nie mówię, że wszyscy tak to rozumieją, ale stanowczo za dużo osób.
W tym rzecz, ze NIKT z Evy nie zasluguje ani na okreslenie go prawdziwym emo (sorry, Shin – watpie zebys sluch EH na swoim walkmanie :D), ani tym bardziej stereotypowym. Ja absolutnie uwielbiam Shinjego i dosc dobrze go zrozumiem. Wybaczcie, ale on mial pelne prawo sie zalamac nawet z racji trudnego wieku – a jemu zwalili mase prawdziwych problemow na glowie, wiec jak mozna sie dziwic chlopakowi? W Evie wszyscy maja powazne depresje a nie jakies durne problemy – mozna uznac (jesli komus sie nie podoba), ze depresyjnosc serii jest naciagana, ale napewno nie to, ze bohaterowie robia z igly widly ;s Tez nienawidze kiedy ktos myli depresje i w ogole prawdziwe uczucia/problemy z pseudo‑depresyjnym lansem. Evy bym do tej kategorii nie wrzucala. Tak troche offtopicznie: co do Rahxephona, bo ktos kiedys pisal, ze on nic nie ma z Eva wspolnego: [link] . Faktycznie, kompletnie nic :) Evy 2.22 jeszcze nie ogladalem(nie mam pojecia, gdzie mozna toto znalezc w godziwej wersji i po angielsku..)- ale nie jestem zachwycony zmianami typu kliknij: ukryte wprowadzenia Mari, czy wepchnieciu Asuki do Evy Toujiego. No ale moze jeszcze zmienie zdanie… Grafika jest za to cudna!
agatka
6.04.2013 11:24 Re: Dobra, moje zdanie.
Ja kocham Shinjiego, jest jedną z moich ulubionych postaci w anime w ogóle.
Nie nazwałabym go emo, to co opisałeś/aś to problemy emocjonalne dziecka, które przeżyło śmierć matki i odrzucenie ojca (co jest dla dziecka jeszcze gorsze tzn. odrzucenie rodzica od jego śmierci), następnie zostało postawione w cholernie trudnej życiowo sytuacji, w dodatku przez rodzica, który miał go dotąd w d****. Dlaczego Shinji się na to zgadza? A bo dziecko dąży do miłości rodziców, przynajmniej do pewnego wieku (dorośli zwykle potrafią już zrozumieć, że ich rodzice to tylko ludzie, tak samo słabi i pełni wad jak oni sami, i że to nie oni ponoszą winę za ich brak miłości – Shinji jest jeszcze dzieckiem). Myślę, że bardzo łatwo nazywać Shinjiego emo kiedy ma się (relatywnie) „normalne” życie, kiedy siedzi się na tyłku przed komputerem a mama zaraz poda obiad… (lub kiedy po po prostu jest się dorosłym, które nie znać się na psychologii dzieci i nie pamięta własnych uczuć/potrzeb z okresu dzieciństwa) A tym bardziej łatwo nazywać Shinjiego emo kiedy porównuje się go z większością głównych bohaterów shounenów, postaci w typie „od zera do bohatera” czy postaci które moc osiągnęły ciężką pracą, determinacją, dzięki sile psychicznej (jak Naruto, w pewnym sensie, czy Rock Lee)... Shinji dla odmiany jest słaby psychicznie i bohaterem być nie chce, ale ma możliwość, sytuacja do zmusza.
Nie znam wielu takich postaci. Shinjiego lubić nie trzeba, ale czy Neon Genesis Evangelion byłby tak ciekawą serią, gdyby wkurzający słaby Shinji przestał być wkurzającym słabym Shinjim?
Według mnie ta postać jest cholernie oryginalna, bo pozostaje słaba do końca – przynajmniej w oryginalnej serii. Mam nadzieję, że nowe filmy tego nie zmienią i Shinji nie skończy jako super bohater, który pokonał wszystkie swoje słabości, jako wybawca ludzkości. Kocham Shinjiego, który jest słaby i neurotyczny <3
Bardzo dobry film , lepszy od poprzedniego :) Jestem fanką serii , mi się bardzo podobały ostatnie odcinki serii,bo były takie..inne. Nie rozumiem opinii, że główny bohater w serii TV to EMO, to anime miało pokazać depresje i ogólnie dużo z psychologii.. to że ktoś jest nieśmiały czy wrażliwy nie oznacza od razu, że jest emo! Jeśli będziemy tak to postrzegać, to wyjdzie (w realnym świecie), że nie warto być wrażliwym i zastanawiać się nad niektórymi rzeczami, a za to przyjmiemy postawę „ignorantów”, bez jakichkolwiek uczuć. Ta właśnie „postawa emo” – jak wy to nazywacie najbardziej mi się spodobała w tym anime. Człowiek ma czas zastanowić się nad paroma rzeczami, zamiast ciągle oglądać szybką akcje i bezsensowne żarty.
agatka
6.04.2013 11:31 Re: :)
Popieram :)
Po pierwsze większość ludzi zdaje się nie rozumieć co to znaczy „być emo”. Shinji ma powody, żeby zachowywać się tak jak się zachowuje, przeżył wielkie tragedie (śmierć matki, odrzucenie ojca). Bynajmniej nie twierdzę, że jest silny, ale nie jest też „emo”. Zresztą, jestem bardzo ciekawa jak zachowałby się przeciętny krytykujący Shinjiego w necie 14‑latek, gdyby został on/ona postawiony/a w jego sytuacji, gdyby nagle kazano mu/jej pilotować Evę…
A
infeon
22.06.2010 23:45
Cieszy mnie,że są jeszcze fani tego anime którzy co do ostatniego słowa będą go bronić i chwalić mimo i tak przychylnej recenzji. Widać że niektórzy ludzie rozumieją(na tyle na ile się da) to anime całym sobą i jest one dla nich ważne. Ostatnio często widzę komentarze, że Evangelion to bzdury, a RahXephon jest pozbawiony religijnego bełkotu i jest lepszy. Ludzie powstrzymajcie się od takich komentarzy. Każdy chwali swoje, a widocznie nie można być fanem obu tych serii naraz.
Ostatnio często widzę komentarze, że Evangelion to bzdury, a RahXephon jest pozbawiony religijnego bełkotu i jest lepszy.
Wikipedia napisał(a):
Reżyser pomocniczy Kazuya Tsurumaki mówił w wywiadach: Myśleliśmy tylko, że wizualne symbole chrześcijańskie wyglądają fajnie.
Oznacza to tyle, że zamierzeniem twórców nie było ukrywanie przesłania od Pana w ich anime. To zwykła komercja.
infeon napisał(a):
Ludzie powstrzymajcie się od takich komentarzy.
Nie masz prawa zabraniać ludziom myśleć inaczej. Fakt, że komuś może się coś nie podobać nie znaczy, że ma milczeć.
Osobiście filmy (pierwszy jak i omawiany tu drugi) podobały mi się znacznie bardziej niźli stara i powiedzmy to sobie szczerze przeciętna seria TV. Znikły dłużyzny, główny bohater nie miał czasu na bycie emo, a historia wydaje się zmieniła nieco kierunek. Jest znacznie lepiej niż w oryginale.
Osobiście filmy (pierwszy jak i omawiany tu drugi) podobały mi się znacznie bardziej niźli stara i powiedzmy to sobie szczerze przeciętna seria TV. Znikły dłużyzny, główny bohater nie miał czasu na bycie emo, a historia wydaje się zmieniła nieco kierunek. Jest znacznie lepiej niż w oryginale.
Nie powiedział bym, że filmy są lepsze. Są lepsze graficznie lecz to jest oczywiste. Cała seria TV mimo słabych dwóch ostatnich odcinków należy do czołówki najlepszych anime. Zresztą często czytam różne opinie i widzę ten śmieszny zarzut jakoby wadą było to, że jakaś postać jest emo. Akurat nie nazwał bym tego złą cechą postaci gdyż nawet lepsza postać emo niż tak zwany typ „śmiesznego głupka” jakich wielu w anime występuje.
agatka
6.04.2013 11:47
infeon, im seria bardziej popularna i „wielka”, tym bardziej pewni ludzie będą chcieli ją zjechać, pokazać, że oni są inni i wyjątkowi, bo dzieło nie jest dla nich dziełem, ale szmirą. Podobne zjawisko można zaobserwować we wszystkich sferach życia ludzi… np. im ktoś prowadzi bardziej fajnego i popularnego bloga, tym większe prawdopodobieństwo, że przyczepi się troll albo ludzie z wielką namiętnością i satysfakcją zaczną wytykać każdą literówkę… itd. Tylko zjeżdzać „wielkich” jest warto ;) Bardzo to dowartościowujące dla przeciętnego człowieka, który sam niczego ważnego w życiu nie dokonał, niczego nie stworzył… siedzieć na tyłku i krytykować jest najprościej.
Nie ma anime, które podobałoby się wszystkim (ja na przykład nie lubię Death Note, ale nie jestem na tyle głupia, żeby powiedzieć, że jest to seria słaba), ale wielu osobom brakuje pokory i inteligencji. Wolą zjechać tytuł, który im nie przypadł do gustu, czy którego nie zrozumieli („co za bełkot!”) niż powiedzieć „to nie dla mnie, może innym razem”. Myślę, że ostatnie odcinki Evangeliona (oryginalnej serii) mogą być trudne do przełknięcia dla wielu osób, bo poruszają specyficzne problemy emocjonalne, których nie każdy doświadczył na sobie i które niekoniecznie musi zrozumieć (nie każdy interesuje się psychologią), ale warto wziąć pod uwagę, że nasze doświadczenia czy ich brak nie generują wartości serii nad którą grupa cholernie utalentowanych ludzi pracowała przez lata. Jakiś szacunek się dla nich należy.
Neon Genesis Evangelion jest bezsprzecznie wielkim sukcesem, broni się sam. Zarówno przychylne jak i nieprzychylne komentarze internautów nie mają znaczenia, w żaden sposób nie wpływają na kształt tego tytułu. To że ktoś głośno krzyczy „co za szmira” nie ma znaczenia. 10000 razy więcej osób zamiast przytaknąć kupi DVD serii i tym samym pokaże wsparcie dla twórców i miłość dla serii.
R
osaki
22.06.2010 18:45 Ocena recenzji
Powiem w skrócie, że z częścią recenzji się zgadzam lecz wiele z tych argumentów, które JJ napisał określił bym delikatnie jako dziwne.
Ogólnie mam wrażenie, że jakoś płytko podszedł do tego anime. Zresztą używanie słów „wielkie roboty” jest amatorskie gdyż lepiej brzmi mechy. Zresztą wiadomo, że to tylko powłoka gdyż tak naprawdę one żyją więc tym bardziej głupio brzmi używanie takich nazw.
Oto przykład takiej (że użyję tego określenia) bzdury jaka znalazła się w tej recenzji.
trudno się dziwić szokowi bohaterów, gdy widzimy, w jak nagły i brutalny sposób przerwany zostaje ich sen o byciu heroicznymi obrońcami ludzkości, zawsze chronionymi przez scenarzystę.
Co to w ogóle ma być za tekst. Od kiedy oni chcieli być heroicznymi obrońcami ludzkości ? Ewentualnie Asuka trochę bardziej do tego pasuje, ale na pewno nie Shinji i Rei.
I jeszcze jeden cytat, który psuje pozytywne wrażenie o tej recenzji.
Finał to trwająca ponad dwadzieścia minut walka z Aniołem, pod względem grafiki naprawdę oszałamiająca. Zadziwia jednak przede wszystkim jej zakończenie, zaskakująco pozytywne, do tego nieco kiczowate i znacznie mniej klimatyczne niż finał odpowiadającego końcówce filmu dziewiętnastego odcinka serii.
Absolutnie się nie zgadzam z używaniem takich słów jak „kiczowate”. Czyli JJ widocznie by się cieszył jakby zginęła. Największa zaleta tego filmu to właśnie ten efekt zaskoczenia na końcu, którego nikt by się nie spodziewał. 10 razy mogłem to przewijać od nowa gdyż takie było rewelacyjne w połączeniu z tą muzyką.
Wadą filmu (czym JJ był niesamowicie zachwycony) była ta nowa postać czyli ta okularnica. Nie widzę w niej żadnych fajnych cech gdyż pozostali bohaterowie bardziej mi odpowiadali.
Mógłbym jeszcze zacytować coś takiego.
Ratowanie świata jest niczym w porównaniu z trójkątem romantycznym
Ja nie wiem czy JJ pisząc tą recenzje kpiny sobie robił z anime czy co. Przecież wątki tego rodzaju to nic wielkiego w porównaniu z walkami gdzie można zginąć. Widocznie recenzent uważa, że te walki to zwykła rozrywka i zabawa dla pilotów.
Poza tym co to za pisanie o jakimś wychodzeniu Rei z roli lalki. W poprzednim Evangelionie też w odpowiedniej sytuacji reagowała inaczej niż zwykle. Zresztą niech się recenzent zastanowi kim jest Rei i skąd się wzięła. Akurat jej charakter i zachowanie ma wyjątkowo logiczne wyjaśnienie.
I oczywiście nie zgadzam się z tą zaniżoną oceną oprawy dźwiękowej gdyż była lepsza niż w poprzednim Evangelionie. Uważam za kpinę ocenianie muzyki tylko 7/10.
Następny cytat też uważam, za kłamliwy.
Wyraźnie widoczny był w nich schemat „potwora tygodnia”, a walki z Aniołami robiły wrażenie mniej wyczerpujących dla pilotów – na czas kilku odcinków Evangelion stał się zwyczajnym anime o heroicznych nastolatkach i wielkich robotach
Walki mniej wyczerpujące ? Czyli według JJ walka naraz 3 pilotów z pierwszym aniołem była czymś lekkim ? Po prostu JJ do pisania bajek się nadaje, ale z recenzjami anime dużo gorzej mu idzie gdyż po prostu za dużo zmyśla w nich.
Długaśny komentarz, tyle zarzutów, to chyba odpowiedzieć powinienem…
Co do wielkich robotów – skrót myślowy, ci którzy widzieli NGE zrozumieją. Jest duże, ma ręce i nogi, metal na zewnątrz, a jak się wsadzi do środka emo nastolatka, to zmienia się w broń masowego rażenia – czyli ma wszystkie cechy, które powinien mieć typowy mech. Poza tym „olbrzymie humanoidalne istoty organiczne, będące czymś w rodzaju sztucznych bogów, odziane w stalowe pancerze” jakoś głupio brzmiałoby w zdaniu i utrudniałoby czytanie.
Od kiedy oni chcieli być heroicznymi obrońcami ludzkości ?
Nie napisałem że chcieli. Ale wydawało się, że byli – nie ponieśli do tej pory żadnej porażki, był nawet sztampowy motyw „mamy prawie zerowe szanse powodzenia, ale i tak się uda!” – po prostu zdawali się nie pojmować powagi sytuacji. Piszę o „śnie” raczej w znaczeniu ułudy, iluzji – nie marzenia.
Absolutnie się nie zgadzam z używaniem takich słów jak „kiczowate”. Czyli JJ widocznie by się cieszył jakby zginęła.
Hmm, to faktycznie byłoby ciekawe. Ale nie, Rei nie powinna jeszcze ginąć. Co nie zmienia faktu, że mogli uratować ją w inny sposób niż kliknij: ukryte dając Shinjiemu absurdalny power‑up z cyklu „potęga miłości i determinacja pokonają nawet śmierć”. Tak, moim zdaniem to jest kiczowate.
Ja nie wiem czy JJ pisząc tą recenzje kpiny sobie robił z anime czy co.
W zacytowanym fragmencie – owszem.
Poza tym co to za pisanie o jakimś wychodzeniu Rei z roli lalki. W poprzednim Evangelionie też w odpowiedniej sytuacji reagowała inaczej niż zwykle.
...ale wciąż nie sprawiała wrażenia ludzkiej. Poza tym była bardziej pasywna kliknij: ukryte - patrz scena, w której powstrzymuje uderzenie Asuki w windzie. W oryginale też mamrotała „nie jestem lalką”, ale uderzyć się dała. Czyli jakiś postęp w stosunku do serii TV jest.
Walki mniej wyczerpujące?
W serii TV? Owszem. To między innymi odcinek z motywem „uda nam się, choć mamy zerowe szanse, dokonamy cudu!”. We wspomnianych odcinkach mieliśmy też choćby motyw „synchronizowania się” Shinjiego i Asuki, zakończony „baletową” walką – tego nie sposób traktować poważnie. Wtedy było pewne, że wszyscy przeżyją, a odcinek skończy się szczęśliwie – w porównaniu z takimi momentami jak test 03 czy walka z Aniołem atakującym psychikę Asuki to raczej nie były wyczerpująće walki.
Argumenty odnoszące się do muzyki i Mari („mi się podobało, a tobie się nie podobało!”) pozwolę sobie zbyć milczeniem ;)
W skrócie – dziękuję za komentarz, ale żaden z postawionych zarzutów nie wydaje się sensowny.
osaki
22.06.2010 21:25 Re: Ocena recenzji
Dziękuję za odpowiedź lecz to głównie dyskusja o gustach (pod postacią recenzji) więc nie traktuj tego jak zarzutu. Wyraziłeś swojego zdanie w recenzji, z którym w części się nie zgadzam. I to wszystko.
Napiszę tylko tyle. To, że ty nie traktujesz poważnie jakiejś walki (choćby tych z serii TV) to nie znaczy, że one takie nie są. Ogólnie Evangelion ma dosyć ciężki klimat choć zdarzały się momenty znacznie luźniejsze. Walki z aniołami jednak decydowały o życiu ludzi więc nawet jeśli niektóre były mniej brutalne to nie można powiedzieć, że były niepoważne. Istniały różne taktyki na odpowiednich wrogów jak pamiętam.
Zresztą po twojej recenzji widać, że preferujesz takie postacie w anime jak Mari zamiast na przykład Shinji i Rei choć to dosyć dziwne, że bierzesz się za oglądanie takich anime jak Evangelion gdzie wiadomo jacy są główni bohaterowie.
Co do ratowania Rei to nic w tym nie było kiczowatego więc nazwał bym to miłą odmianą od serii TV i jakoś nie mam pomysłu odnośnie tego co innego twórcy mogli by zrobić żeby to było efektowne i zaskakujące. Przecież z aniołami (poza jednym) nie można się dogadać. Zresztą nawet jak Rei II by zginęła to była by Rei III.
Odnośnie walk to pisałem o tym drugim filmie kinowym.
Gamer2002
22.06.2010 19:36 Re: Ocena recenzji
Walki mniej wyczerpujące ? Czyli według JJ walka naraz 3 pilotów z pierwszym aniołem była czymś lekkim ? Po prostu JJ do pisania bajek się nadaje, ale z recenzjami anime dużo gorzej mu idzie gdyż po prostu za dużo zmyśla w nich.
JJem nie jestem, ale pamiętam że do Evy 04 mieliśmy kliknij: ukryte skakanie po łodziach, podwójnego anioła załatwionego tańcem, śmiesznie przebraną eve 03 do lawy z Shinjim ratującym w ostatniej chwili jak na towarzysza walk ze złem przystało, może nie lekka ale w stylu jakim mówi JJ walka przy której cały NERV heroicznie włożył swą ciężką pracę by Evy mogły wystartować i wygrać dzięki sile współpracy. Spadający Anioł był już poważniejszy ale film zrobił to chyba dramatyczniej niż zapamiętałem, był jeszcze anioł‑wirus. Była jeszcze kula i to też była poważna sprawa z połknięciem Shinjego, ale to było tyle. Krótko mówiąc: te epizody były w większości heroicznym show o dzieciakach i JJ ma racje, pierwsza połowa filmu była w ich klimacie. Tylko z większym skupieniem na uczynienie postaci sympatyczniejszymi.
Jeszcze co do Rei – ona naprawdę rzadko wychodziła z roli lalki, a tak jak w filmie – nigdy.
Rzeczywiście zaś nie zgadzam się do zarzutu kiczowatości ostatniej walki kliknij: ukryte (no, może rakieta i nieco ZA BESTO, ale Shinji, jakkolwiek był świetny, widać było że dosłownie żyły z siebie wypruwał i go to wszystko kosztowało).
A
Kabraxis
22.06.2010 18:45 na plus
Świetny film. Zarówno animacja jak i te niewielkie zmiany w fabule zachwycają. Nie wiem czy podobałoby się to komuś kto Evangeliona nie oglądał, ale dla fanów serii obowiązkowa lektura.
jak wczesbniejsze czesci, nie przypadlo mi to do gustu. Widac tez, ze ta gleboka psychologia znana z wczesniejszych filmow jest mniej wiecej na poziomie ksiazek o tytule 'filozofia w filmie zmierzch'... Gdyby nie ten szum i religia wokol NGE, to by sie fajnie ogladalo. A tak, chyba wole inne filmy w tym stylu, z Rahxephonem na czele. Z drugiej strony, dobrze, ze taki film powstal. Bylo nie bylo, anime ambitniejsze pozwala przelamywac sterotypy wsrod ludzi, ktorzy z anime maja niewiele wspolnego i traktuja je jako rozrywke dla dzieci.
Co mam powiedzieć?.. Jak dla mnie film to rewelacja, zwłaszcza po kiszce, którą zostawił po sobie oryginał. Niestety dwa kolejne filmy nie będą tak „wesołe” i trzeba się z tym liczyć. Dziesięć.
A
Borys
20.06.2010 17:44
Trzeba przyznać, że dwójka robi bardzo duże wrażenie, wielu ją pozytywnie ocenia, wielu jeszcze pozytywnie oceni. Ale dla kogoś kto lubił starego evangeliona może budzić trochę mieszane uczucia, z jednej strony: akcja, scenariusz i muzyka( mi akurat te dwa momenty się spodobały, były takie „psychodeliczne”), z drugie strony jednak: spłycenie bohaterów i nastawienie na komercjalizm. Jednak niech lepiej każdy sam to oceni i się na tym zastanowi.
A tu takie moje małe przemyślenia na temat fabuły kliknij: ukryte Tak jak już zostało powiedziane, to może być sequel starej serii. Trzecie uderzenie zostało zapamiętane przez ludzi jako to drugie. Można w 2 zauważyć kilka scen które by to potwierdzały i szczególnie intrygujące są ostatnie słowa Kaworu, które jak by potwierdzały ta teorie. Pasowało by to też do postacie i aniołów, którzy zaczęli się uczyć na błędach z „poprzedniego życia”. Ale to wszystko są moje przypuszczenia.
Irontoof
7.07.2010 02:56
Przez to, co napisałeś w spojlerze, teraz przez tydzień nie będę się mógł na niczym skupić… i wiesz co? DZIĘKI :D
A
lewa
20.06.2010 17:19 kochani
będą jeszcze następne części ;) ale fakt dobry odcinek . Nie do pomyslenia, że może być coś równie dobrego jak oryginał ;)
Anno udała się rzecz niemożliwa – zrobił sequel „End of Evangelion” całkiem nieźle udający remake serii.
A
shinji
20.06.2010 12:37 Arcydzieło 10/10
Muszę przyznać, że dużo lepszy ten film niż poprzedni. Wypada nawet lepiej w porównaniu z serią tv choć i ona była doskonała.
Najlepsze sceny (zapewne według recenzenta również) to te gdzie można było usłyszeć te cudne piosenki. Były dwie w anime i właśnie to jest jego największą zaletą. Już chyba nic lepszego w anime nie da się zrobić.
Animacja to cudo i JJ zapomniał wspomnieć o tym aniele co spadał na ziemie bo to właśnie było najpiękniejsze wizualnie. To była najlepsza animacja 3D. Nie lubię marnego 3D w anime (a sporo tego występuje) lecz to w Evangelionie było absolutnie najwyższej klasy i jakości zwłaszcza w połączeniu z tą rewelacyjną muzyką sprawiało cuda.
To anime powinno mieć bez wątpienia 5/5 gwiazdek, a ocenę za grafikę i muzykę 10/10, a z niewiadomych przyczyn ten JJ ocenił to niżej.
Po sprawdzeniu okazało się, że 9/10 za grafikę było błędem przy wprowadzaniu recenzji, a autor rzeczywiście ocenił na maksa.
Pozdrawiam.
A
pjvgt
14.06.2010 22:44 koncentrat z evangeliona
Czy można podsumować to anime jednym zdaniem? Owszem – „Hideaki Anno wychodzi z depresji”.
Nie uniknę porównań z poprzednim Evangelionem – ten generalnie jest jego klonem, nieco ulepszonym technicznie, trochę podkręconym fabularnie – ale jednak klonem, restartem, rebuildem jak go nie nazwać. 90% ludzi którzy go obejrzą na pewno widzieli wcześniejszą wersję tak więc swoje opinię oprę na podstawie różnic i tego jak one wypadły.
Klasyczny Evangelion jest dzieckiem lat 90‑tych, czasu gdy upadły buntownicze idee napędzające lata 80‑te odsłaniając prosty fakt, że ani korporacje, ani politycy, ani tzw. „system” który obarczano za zło tego Świata nie jest sam w sobie zły. Zło fundamentalnie tkwiło cały czas w człowieku który te wszystkie struktury z natury neutralne wypaczał. Dzięki tym rewelacjom ludzkość jak i jej kultura zapadła w okres „wielkiego emo” trwający prawie do końca millenium. Nowy Evangelion jest dzieckiem XXI wieku – czasu gdy ludzie zaakceptowali zło jakie niosą w sobie i nauczyli się z nim żyć oraz z niego korzystać. Jeśli klasyczny Evangelion był „ucieczką” tak nowy Evangelion jest „akceptacją”.
Mimo krótszego czasu na poznanie bohaterów dramatu, wydają się oni bardziej ludzcy od serialowych odpowiedników. Oglądając serial miałem nieprzyzwoite wrażenie, że nie mam do czynienia z osobami lecz modelami różnych stadiów chorób psychicznych – depresją, autyzmem, z socjopatami i paranoikami. Zupełnie jakby autor nienawidził postaci jakie wykreował i za wszelką cenę starał się uczynić je niemożliwymi do zaakceptowania przez normalnych ludzi. Na pewno przełożyło się to na kult Evangeliona gdyż wśród oglądających serial znaleźli się podobni do owych bohaterów z którymi mogli się utożsamiać – mowa o tych wszystkich nastolatkach niosących kryzys dorastania na barkach i wszystkich przykrych rzeczy z nim związanych. Stary Evangelion mówił „świat jest zły – dlatego trzeba przed nim uciekać”, nowy Evangelion przemawia „świat jest zły – dlatego trzeba stawić mu czoła”.
Praktycznie wszyscy bohaterowie zyskali coś w nowej wersji – Rei nie jest już tak obojętna i zimna, Asuka potrafi wyjść na chwilę z roli herod‑baby, Shinji nie jest już tak bezsilny. Stali się bardziej ludzcy, bardziej dojrzali, zyskali dodatkowy wymiar jako spójne postaci a nie wyłącznie jako makiety przykładu postępującego rozpadu osobowości. Możliwe, że zadecydował o tym budżet który pozwolił zrealizować Anno to co chciał nie oglądając się na brak kasy który prawie wykończył serial. Możliwe, że zadecydował o tym ograniczony czas w którym nie było miejsca na emo‑dłużyzny charakterystyczne dla serialu. Nie spoilerując dodam, że najbardziej zaskoczył mnie Shinji który po raz pierwszy stanął w obronie tego czego pragnął, nie cofnął się, nie uciekł, nie zamknął się w sobie – jak to zazwyczaj z nim bywało.
Mari spełni dość istotna rolę w samej fabule, ale nie wnosi nic w świat dotychczasowych bohaterów. Wygląda raczej jak fanserwisowy biuściasty zapychacz który ma kilka dobrych scen akcji – ale na tym koniec. Okazja do konfrontacji jej pozytywnej i psychodelicznej persony z nasza grupką smutasów została zaprzepaszczona – możliwe, że następne części naprawią ten błąd.
Scenariusz jest dużo bardziej skoncentrowany, bardziej spójny, mniej czasu poświęca się na mnożenie zbędnych wątków, fabuła jest łatwiej przyswajalna i przy tym nie próbuje być bardziej skomplikowana niż naprawdę jest – w przeciwieństwie do serialu w którym każdy banał musiał być podany w sposób maksymalnie zagmatwany, udając głębię i pozorując dwuznaczność.
Wizualnie bomba – podobnie jak wersja 1.0, dopracowano efekty specjalne, ulepszono niektóre ujęcia, animacja jest dużo lepsza, design pozostał praktycznie ten sam (na szczęście). Audio także sobie radzi – Evangelion miał zawsze świetny voice‑acting oraz znakomitą ścieżkę dźwiękową.
Podsumowując – nowy Evangelion warto obejrzeć, chociażby po to by odświeżyć sobie wspomnienia po pierwszym Evangelionie. Serial zestarzał się i obecnie w niewielkim stopniu nadaje się do oglądania – jest przegadany, momentami nudny i kiepsko animowany, a im dalej tym coraz gorzej – gołym okiem widać kończący się budżet i rosnącą depresję oraz brak pomysłów Anno. Nowy Evangelion to jak skoncentrowany serial – ale bez dłużyzn, niepotrzebnych wątków i nonsensów jakie sie tam pleniły. Czysty konkret bez straty czasu na 26 odcinków – daję 7/10, bo w końcu to nic nowego.
Evangelion 1.0 był dla mnie osobiście słaby więc i do 2.22 podszedłem nastawiony sceptycznie – jednak Evangelion ponieważ jest MUST WATCH to koniecznie go obejrzałem. Nie zawiodłem się. Jeśli chodzi o fabułę to rozwiązania fabularne są tutaj jak najbardziej na plus – wprowadzenie Marii było ciekawym pomysłem – zwłaszcza że jej „wtopienie się” w universum tego anime powiodło się w 100%. Sam początek anime wprowadza widza w pewien stan zaskoczenia (ale nie będę zdradzał fabuły). Graficznie modele postaci nie odchodzą od 1.0, natomiast tła to już inna bajka. Świat nabiera tutaj nowych barw, wszelkie refleksy i błyski to zwyczajna uczta dla oczu. Oglądając anime w HD na dobrym telewizorze obiecuję niesamowite wrażenia ;) Kwestia muzyki : ścieżka dźwiękowa z evy od dawna gości na mojej liście i znam prawie wszystkie jej reedycje. Muzyka z nowej odsłony to coś zupełnie innego – przepięknie komponuje się z animacjami. Utwór Utada Hikaru – Beautiful World zostaje tutaj zagrany akustycznie co skutkuje tym, że jeśli grasz na gitarze to zaraz po anime masz ochotę nauczyć się go grać. Na zakończenie chcę zwrócić uwagę na kwestię Evy 02 – jest to dla mnie jedyny moment który mi się nie podobał – ale kto obejrzy niech sam oceni. Nie ulega wątpliwości że NGE to seria ambitna przez duże A i zrozumiałe jest to, że znajdą się tacy którzy będą na serię psioczyć, niemniej wystawiam mocne 8.
Co do tej części rebuilda mam mieszane uczucia, z 1 strony mamy niesamowite wykonanie tego filmu, kreska i animacja wgniatają, absolutna czołówka, jednak z 2 strony coś jak dla mnie zawiodło w fabule i postaciach. Wg mnie nie wszystkie zmiany wprowadzone w stosunku do serii tv wypaliły np. wprowadzenie asuki było lepsze w nge, również była wg mnie jakby ugrzeczniona w stosunku do pozostałych (szczególnie rei) a motyw z wsadzeniem jej kliknij: ukryte w eve 03 zamiast toujiegojest dla mnie największym niewypałem. Odniosłem też negatywne wrażenie, że walki mimo iż wizualnie wyglądały świetnie to jakby traciły na logice a kliknij: ukryte końcówka filmu wyglądała jak wielka popisówka studia co mnie troszkę zawiodło. Co do lepszych stron filmu to zdecydowanie jest nią „lepsza przyswajalność” rei i shinjiego, szczególnie ten 2 nie wydawał się już aż tak wielką ciotą. Dobrą zmianą w stosunku do serii było wprowadzenie Mari, podoba mi się jej zakręcony i poryty charakter a i wygląd tej postaci nie pozostawia nic do życzenia, jedynym minusem w związku z nią jest kliknij: ukryte ukradnięcie przez nią evy 02, właśnie zapomniałem o tym co porabiano w tej części z evą 02 to też nie wyszło najlepiej – najpierw ją zamrożoną przez jakiś badziewny traktat potem została skradziona od tak beż żadnych problemów, jedynie wejście w beast mode wyszło nieźle (chociaż tu też można znaleźć parę nieścisłości). Cóż trochę dużo się rozpisałem trza kończyć, od razu zaznaczam, że nie jestem jakiś wybitnym fachowcem w sprawach nge po prostu takie odniosłem wrażenie oglądając ten film, podsumowując z pewnością nie powiem, że ten film jest słaby jest na prawdę świetny chociaż oczekiwałem czegoś więcej.
A
Łyzio
7.06.2010 21:25 Dobry powrót, dobrego tytułu
Jestem świeżo po obejrzeniu drugiej części Evangeliona i mogę powiedzieć, że warto. Kiedyś wiele lat temu obejrzałem całą serię, teraz z perspektywy czasu, tym bardziej doceniam klasę jaką reprezentuje to anime. To swoisty symbol, znak pewnej epoki, warto obejrzeć i chwilę się zastanowić…
Piszę ten komentarz będąc świeżo po obejrzeniu Evangeliona 2.22 i jestem nieco rozdarty jeśli chodzi o jego ocenę. Graficznie – po prostu brak słów. Geniusz w najczystszej postaci. Wszystko dopieszczone do granic możliwości, brak choćby jednej słabej klatki. Nawet użycie efektów 3D nie razi, jak to bywa w wielu innych produkcjach. Widać ogromny budżet, ale zapewniam, że żaden jen nie został zmarnowany. Oglądanie tego cudu w czymkolwiek poniżej 1080p jest zbrodnią. Muzycznie też jest nieźle, no może poza dwoma zupełnie chybionymi utworami (kto widział, ten pewnie wie, o czym mowa). To tyle jeśli chodzi o stronę techniczną. Sama historia doczekała się znacznego liftingu (w przeciwieństwie do Eva 1.11). Klimat poprzedniczek został jednak zachowany. Teraz dochodzimy do dwóch największych moim zdaniem bolączek – wprowadzenie na siłę nowej postaci – Mari, która prawdopodobnie odegra jakąś większą rolę w 3 i 4 części, ale jej obecność i tak jest co najmniej bezsensowna i każdorazowo jej pojawieniu się towarzyszyło ciche „nosz kur”. Druga sprawa – końcowa scena, już po walce z Zeruelem 2.0. Po prostu… litości. Tutaj właśnie pojawia się problem odnośnie oceny. Pomimo dziwnych i trochę chybionych w moim odczuciu zabaw z fabułą wystawienie Evangelionowi 2.22 jakiejkolwiek noty poniżej 10 stawia pod znakiem zapytania wymogi potrzebne do jej uzyskania. Może i trochę na wyrost, ale jednak stawiam dychę. Stronniczy nie jestem, NGE uwielbiałem już po pierwszym epizodzie obejrzanej ładnych parę lat temu serii. Czym więc jest dla mnie ten film? Udaną próbą przypomnienia mi, jak niesamowitym i ponadczasowym jest uniwersum stworzone przez Gainax, oraz, o ile możliwe, uczynienie go (jeszcze bardziej?) nieśmiertelnym. Podejrzewam, że przez najbliższe kilka lat nie opuści mojego dysku.
Miałem dać osobny komentarz, ale mogę się pod tym co tu napociłeś praktycznie podpisać. Od siebie dodam, że obecność Mari wcale mnie nie zraziła, ba pokazówka wykorzystania pełnego potencjału Evy przez tą postać u mnie w ocenie poszła jak najbardziej na plus. Za to wkurzyło mnie coś innego, a mianowicie to jak potraktowano Asuke (kto obejrzał będzie wiedział o co chodzi mam nadzieje), na szczęście zapowiedź kolejnego filmu rozwiała moje najgorsze obawy i chwała im za to, że nie popełnili tej zbrodni… Ocena ode mnie balansuje coś koło 9/10 :).
Irontoof
7.07.2010 03:09
Chronologicznie pierwszy nowy utwór nawet mi pasował – dzięki połączeniu słodko‑gorzkiej, lekkiej piosenki (o przyjaźni, a jakże) i kliknij: ukryte tysięcy hektolitrów krwi wylewających się ze zwłok Unit 03 zapachniało Higurashi :) A drugi… nie, nie będę mówił. Jeszcze nie dotarło do mnie to, co zobaczyłem.
GENDO-SAN NOTICE ME!
OH BOY HERE WE GO
Dom naszego bohatera miescil sie na zapomnianych przez Boga, zniszczonych przez wojne pustkowiach – Balutach w Lodzi.
„Tak, to jest ten dzien” – pomyslal saczac 3 sloik kawy. „To jest ten dzien gdy w koncu obejrze NGE 2.2. Oby nie byl tylko powtorka z serialu, jak pierwszy”.
Za oknem strzelila blyskawica.
„Dziwne, na niebie nie ma ani jednej chmurki. Dobrze, ze nie jestem przesadny.” – pomyslal patrzac na spadajacy deszcz zab. „NAPRAWDE DOBRZE, ZE NIE JESTEM PRZESADNY LA LA LA I TAK GO OBEJRZE WIEC MOZESZ PRZESTAC DZIEKUJE BARDZO.” – krzyknal, przekrzykujac lokalny deszcz meteorytow nad jego oknem.
Bohater nasz usiadl przed swoim laptopem, wyjal 0.4 taniej whisky, nalal sobie szczodrze i wcisnal play.
„Hmm animacja na takim samym poziomie jak poprzedni, nienajgorzej ale nie pamietam tej sc…” Nagle zobaczyl JA. „O NIE” – pomyslal – „NOWA POSTAC! Panie, dlaczego?!” – Wiedzial, ze teraz musi obejrzyc caly film poniewaz to byla NOWA POSTAC. W dodatku NOWA POSTAC byla pilotem NOWEGO Evangeliona, co znaczylo, ze nie tylko musi obejrzec ten film by zobaczyc nowe zmiany i wprowadzone watki – niewazne jak slabe i idiotyczne by nie byly – ale takze, jako fan serii bedzie musial objerzec kolejne dwa! „Oh, jak ciezki jest los fana anime” rzekl gorzko.
Zaczal ogladac dalej. Po kilkunastu minutach wiedzial juz kolejna wazna rzecz – scenarzysta filmu palil gdy pisal a montazysta pil jak montowal. Inego wytlumaczenia na tylko polowiczne przedstawienie relacji postaci w serialu nasz hero nie potrafil znalezc. „Przeciez ktos kto obejrzal tylko pierwszy film nie bedzie czul zadnych emocji zwiazanych z bohaterami! Toz to byla jedna z glownych cech serialu!” ryknal dopijajac pierwsza butelke. Wyjal druga z barku – wiedzial, ze to beda dlugie 2 godziny.
Ogladal dalej, Lista powodow do wykonania 'Trzeciego Uderzenia' na siedzibe Gainaxu stawala sie depresyjnie dluga. „Zadna piosenka mi sie nie podoba. Gdzie sa te chrzescijanskie rytmy? Gdzie jest 'Hallelujah„Handela? Slysze tylko jakies smety…” Odpowiedz jednak nigdy sie nie pojawila, tak samo jak dzwiekowiec na produkcji tego filmu.
„Eh, ile tutaj rzeczy pozmieniali. W serialu pierwsza walka Asuki tworzyla od poczatku jakas wiez z Shinjim, teraz ten kontekst wywalono. Wogole te wszystkie walki z aniolami sa zbyt skrocone, a przerwy miedzy nimi zdecydowanie za krotkie. Wciaz nic nie wiadomo o pozostalych uczniach, romans strasznie okrojono, brakuje tez jakiegos punktow odsapniecia w trakcie seansu – omijajac ten wcisniety na sile w srodku filmu.” Lista wywodow i przymiotnikow recenzenta pod adresem tworcow nie miala konca. „No i wciaz wszystkie laski leca na Shinjego ja nie rozumiem tego jak komus moze sie robic goraco na widok tego fana Linkin Parku. Gendo jaki byl taki jest, skrocono kilka fragmentow ale czy to dobrze czy zle, eh…”
Nasz bohater narzekal i narzekal. Wydawac sie moglo, ze dostaniemy blade zakonczenie recenzji, bohater juz nalewal sobie z 3 butelki
GDY NAGLE (DUM DUM DU DUUUUUUUUUUM!!!)
Pojawil sie on – 9 Aniol. „Nie, to niemozliwe” – szepnal przerazony Recenzent „O chol..” TAK. Zmienili to. „Zaraz, no dobra rozumiem, ze akurat z ta postacia byly dobrze napisan.. byly przecietnie napi… no, istnialy jakies relacje ale co to oznacza dla reszty fabuly..?” Naszego hero, podobnie jak rezysera nie obchodzily losy postaci – ale chcial zobaczyc co sie stanie dalej.
10 Aniol. „CO?! ALE JAK..” – Kolejne – „ZARAZ A TA SKAD” – minuty – „O NIE NIE, NIE ZROBIA TEGO..” – mijaly – „ZE CO?!?!” – w skupieniu – „CO TO MA ZNACZYC, PRZECIEZ POPRZEDNIO GO NIE..”.
Az film sie skonczyl. Ciemnosc i cisza wypelnila pokoj. Nasz bohater odstawil siodma butelke, bijac rekord swiata w stezeniu promili we krwi (zreszta tez jego. Ale o Madoce i Homurze innym razem).
Ogolnie filmy byl… Nawet nie ma na to okreslenia w jezyku Otaku. Dla nieobeznanego z seria – niezrozumialy. Ale dla fana… Jednoczesnie bylo to slabe streszczenie serialu – ktore zarazem streszczeniem nie bylo, gdyz pozmieniali za duzo wywracajac zwlaszcza pod koniec spora czesc fabuly i karzac nam czekac na kolejna czesc. A ja wiem, ze to obejrza, zludzeni, ze cokolwiek nagle nabierze sensu…
„Uff udalo sie. Obejrzalem ten film! Ha, myslalem, ze bedzie gorzej, zazwyczaj wpadam po takim seansie w rage mode…”
I wtedy wlaczyl sie trailer 3 czesci.
„AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!”
Re: GENDO-SAN NOTICE ME!
Co Ty gadasz, czy jest jeszcze ktoś, kto nie orientuje się w evangelionie, nawet jeśli nie oglądał TV? To jets niemożliwe, człowiek siedząc w fandomie przesiąkał kiedyś EVĄ nawet jeśli sobie tego nie życzył.
Re: GENDO-SAN NOTICE ME!
Wiedzial jednak, ze musi odpowiedziec.
Ale jak? Jak mogl opowiedziec mu/jej ze poznal evangeliona dopiero 2 miesiace temu przez reklame jego znajomego? „Spokojnie, boli za pierwszym razem, potem to juz czysta przyjemnosc” Wspomnial jego slowa. Pomijajac fakt, ze byl gejem idealnie odzwierciedlil sytuacje. Musialem sie odezwac – chocby po to by w przyszlosci zapewnic sobie spokoj ducha.
„Widzisz kochany/a, sa w tym swiecie osoby ktore nie ogladaja za czesto anime. Nie zrozum mnie zle. Ja kocham animacje. Ogladam zarowno wschodnie jak i zachodnie. Przed Evangelionem jaralem sie Stevenem Universem i Wakfu. Co to o mnie swiadczy?”
„Jedyna scena jako znalem bylo oczywiscie klaskanie na koncu serialu. Poza tym byla wielka niewiadoma. Byc moze bylem nie tak dobrze poinformowany jak reszta maniakow anime, ale czy to znaczy gorzej? Wyobraz sobie jaka mialbys/abys frajde ogladajac Evangelion dopiero dzisiaj. Z cala twoja wiedza na temat schematow w anime – bo ja to wlasnie dowiadczylem.
I powiem tak. Evangelion jako serial+end of evangelion byl zajebisty. Nawet nie oczekiwalem rozsadnego zakonczenia – po prostu chcialem zobaczyc jak wyglada koniec. Prawdopodobnie bedzie to jeden z seriali do ktorych wroce na starosc by powiedziec wnukom: Patrzcie! Tak sie robilo anime!” „Dziadku a czemu Shinji tak ciezko wzdycha nad Asuka?” „Yyy zmienmy temat”.
Ale wracajac do rzeczy – tak, poznalem go dopiero niedawno. I poza mna sa jeszcze tysiace takich jak ja. A wiesz dlaczego? Ja nie wiem. Ale gdyby ich nie bylo, anime zniknelo by z powierzchni ziemi. Starzy widzowie dorastaja, zakladaja rodziny/awansuja w pracy i juz nie maja czasu na ogladanie jak kiedys. Nowi zas (przynajmniej na poczatku) interesuja sie nowosciami i nie interesuje ich stary Evangelion. Co z tego ze kultowy? Ich interesuja bardziej wspolczesne anime, cos przy czym mozna usiasc i zniknac po czasie np. Kill La Kill (nie skreslajcie tego anime a propo – mimo wszystko fajne) czy jakies komedie.Kogo obchodza klasyki? Ilu ludzi – jak myslisz – zna Yattamana czy Gundama poza memami? Jak wiele osob bedzie wiedzialo o Evangelionie/Trigunie/Ghost in the shell w 2030?
Jedno cie prosze – nie traktuj nas jakbysmy byli gorszymi obywatelami. Poniewaz mozliwe ze jestesmy jego ostatnimi.”
Z tymi slowami recenzent zakonczyl swoj wywod. Mial nadzieje, ze Slova byl czlowiekiem na luzie -co jednoznacznie kojarzylo mu sie z inteligentnymi personami – by zrozumiec jego wywod. A zarazem pomyslal: Dosc. Czas skonczyc byc anonimowy. Czas zalozyc wlasne konto, I tymi slowami juz nie jako 'artysta'/'skoczek'/'recenzent w dresach' udal sie do punktu rejestracji – lecz jako pelnoprawny czlonek fandomu.
Otóż dywagacje na temat takiego tworu można prowadzić z dowolnego poziomu, przy czym jedyna forma racjonalnej analizy, która nie prowadzi do straty czasu wymaga znajomosci zagadnień, do których odwołują się twórcy. Faktycznej znajomości, ponieważ jak wykazuje bliższe przyjrzenie się utworom z tej serii znajduje się tam (pomimo bycia w założeniu tworem z nurtu science‑fiction) wiele elementów błędnych, kwestionowalnych lub (szczególnie w tej nowej wersji) umieszczonych tendencyjnie w celu zwiększenia zainteresowania. Być może duża część atrakcyjności tego tytułu polega na skonfrontowaniu widowni z założenia niedysponującej specjalistyczną wiedzą z problematyką wykraczającą poza możliwości
przeciętnego dobiorcy. Dla osoby, która po raz pierwszy słyszy o istnieniu poruszanych tam problemów z pewnością wpływ przedstawionej tam wizji może wywrzeć przytłaczające wrażenie.
Jednak jak się wydaje rozmach i ciężar gatunkowy problematyki przekroczył granice możliwości samych twórców. Widać to wyraźnie we fragmentach w których występują odwołania do problemów naukowych
(chociaż należy przyznać, że w wersji z lat 90 ilość i jakość tych referencji była znacznie wyższa – być może część twórców poprzedniej wersji nie znalazłą zatrudnienia w nowym studio produkcyjnym). Takie frazy jak „morze Diraca czy Pribnow box” wywołują uśmiech radości. Pamiętam, że na którymś z ekranów pojawiła się nawet hemoglobina – słitaśne! Dodajmy do tego odwołania do jungowskiej psychologii. Szczególnie Pomimo „fajności” samego odwołania się do nich i wykorzystania jako elementów istotnych dla fabuły prezentacja tych koncepcji i ich kontekstu jest niejednokrotnie zwyczajnie nie na miejscu. Należy zwrócić również uwagę że twórcy odwoływali się praktycznie w każdym aspekcie do elementów obcej dla nich kultury i cywilizacji zachodniej (przecież sama koncepcja robota wywodzi się z ...Czech, a gigantyczne walczące postacie wystepuja chociażby w greckiej mitologii) stąd istnienie tylu „błędów i wypaczeń” w produkcie powstającym w krajach Azji Wschodniej można uznać za coś będącego tego prostą konsekwencją.
W ramach zapożyczeń obecnych w tej wersji można wymienić teskt „piosenki” (o tytule „Carnage”):
And so the carnage has begun
no hiding place for anyone
no quarter given or none taken in the bloodiest of all battles
the war to end all wars is here
the air is filled with heavy fear
Humanity is disappearing suffering as millions see slaughter
If there's no ending to this fight
eternal darkness is our plight
the darkest hour is upon us dying on the edge of destruction
multitudes will fall in the end its all universal
tragedy befalling the end of mankind
Gods cannot help us then no one can save us if
no one can save us then we
will be gone for all time
the – end – is – here – the – end – is – here – the – end – is – NOWWWWWWW
W głównych załozeniach tekstu widać wyraźne odwołanie do utworów bazujących na średniowiecznym hymnie „Dies irae”, którego najsłynniejszą i stosowaną jako soundtrack wersją jest ta napisana przez Verdiego…
Bardzo mi się ta część recenzji nie podoba, bo sugeruje, że postaci, ich problemy emocjonalne są płytkie/źle nakreślone. Według mnie postaci z NGE są jednymi z najciekawszymi, najlepiej przedstawionymi w anime w ogóle. Gdyby nie postaci, cała psychologia w NGE, seria nie byłaby takim hitem.
O łał. Jeszcze lepsza niż cześć poprzednia.
Trzyma w napięciu do ostatniej sekundy, akcja niesamowicie skondensowana, a jednocześnie tak widowiskowa.
Tylko… ile można niszczyć to biedne miasto? Obrońcy demolują bardziej niż Anioły, a jakoś odbudowy nigdy się nie pokazuje :P Jak ci ludzie mogą tam w ogóle żyć, gdy po każdej walce spora część miasta to gruzy? Tymczasem już w następnej walce miasto jest jak nowe, bardzo ciekawe zjawisko.
Dylematów Shinjiego ciąg dalszy, ten chłopak mnie powala. Ile razy w ciągu niecałych dwóch godzin filmu można zmieniać zdanie? Cóż, taki jego urok, ale przyznać trzeba, że w tym filmie wyraźnie widać, że wątpliwości mogą być też zasadne. Nie każdy chce być bohaterem.
Bardzo dobry film, o niebo lepszy od serii telewizyjnej. Jest tak… realistycznie. Walki są bardzo dynamiczne, no i… zaskoczyła mnie nagła kliknij: ukryte śmierć Asuki.
Art
Rei
Re: Rei
Nie remake a...
Ponadto kliknij: ukryte Kaworu na koniec drugiej części Rebuild mówi „TYM RAZEM na pewno dam ci szczęście”.
W tej chwili to tylko teoria, można o tym dyskutować, możliwe też, że jest to trolling ze strony twórców.
Re: Nie remake a...
Fajnym nawiązaniem jest jeszcze kliknij: ukryte czerwona plama na księżycu, po wielkim krwawieniu Rei/Lilith
Zobaczymy co nam przyniosą kolejne Evy…
Re: Nie remake a...
Plusy i minusy rebuildowania
Drugie co powiem: Mari, moje Evangelionowe wcielenie xD. Pierwsza i jedyna bohaterka tej serii, na widok której nie wykrzykuję wyzwisk i nie wyrzucam monitora przez okno. (nie zrozumcie mnie źle, Rei była cudowna w mandze, ale seria TV mi ją zepsuła)
Trzecie: więcej mechów (om nom nom), co zawsze jest dobre
Rozczarowało mnie natomiast podejście twórców. Zamiast wymyślać nowych bohaterów w ich wspaniałych, lśniących Evangelionach, powinni wrócić nieco do mangi, bo filmy, tak jak seria TV niestety zasadniczo się od niej różnią. Zwłaszcza pod względem szkicu bohaterów (Shinji z serii ma niewiele wspólnego ze swoim mangowym pierwowzorem, niestety)
Re: Plusy i minusy rebuildowania
Re: Wystarczy już
Re: Wystarczy już
Ociekający komercją, ale jakże CUDOWNY !
Film jest tak komercyjny, że już bardziej się chyba nie da – te jak najbardziej wybajerzone (ale piękne!)efekty, ten fanserwis….
Zmiany wyszły filmowi na dobre, oceniam go o wiele wyżej, niż Rebuild 1 – ten film jest dla mnie równie cudowny, jak End of Eva.
STRASZNIE podoba mi się to, że czerpie on sporo z mangi Sadamoto, która według mnie o wiele naturalniej przedstawiała postacie (co nie znaczy, że nie doceniam wersji anime‑owanej).
No i Rebuild jest wyraźnie Rei‑centryczny. Tak! Nawet mimo zbędnego dodatku, jakim jest Mari, którą chyba po to tylko wsadzili, aby miał kto robić fanserwis i aby zamknąć usta ludziom mówiącym „lol emogelion lol wszystkich do zakładu zamknąć lolol”
(bo przecież okoliczności światowe są takie wesołe i bohaterowie nie mają prawa być przybici – nic, tylko pociąć się żyletką)
.
No i żeby można było sprzedawać daimakury i poduszki z Mari w seksi jogurtowym plugsuicie.
Absolutnie piękna jest końcówka , kiedy kliknij: ukryte Shinji krzyczy „Oddaj mi Ayanami zpowrotem!” i ratuję dziewczynę, mimo, że „nawet kiedy umrze, da się ją zastąpić”
Mówcie, co chcecie, ale mi cały ten wątek ociera się delikatnie o coś bardzo romantycznego….
Wady? Pewnie, wywaliłabym całą postac Mari, bo nic ona nie wnosi.
Mimo to daje filmowi 10/10 i dodaje do ulubionych.
Zdecydowanie muszę go obejrzeć jeszcze raz….
Re: Ociekający komercją, ale jakże CUDOWNY !
Re: Ociekający komercją, ale jakże CUDOWNY !
co na plus – troszeczkę inne podejście do fabuły, ścieżka dźwiękowa, która dla mnie jest idealna – być może, bo lubię takie, a i animacja poprawiła się znacznie, w końcu minęło to już wiele lat od ukazania się tego dzieła.
no faktycznie próbowali połączyć romansidło z już znaną nam kwestią i nie powiem ale wyszło ok. czekam na klejną równie udaną cześć.
a i jeśli utrzyma taki poziom, to przychylę się do zdania recenzenta, że rozkocha w sobie nowe rzesze fanów i dalej będzie stać na piedestale klasyków.
Super!
Evangelion Gaiden
była to dla mnie najważniejsza różnica w kwestii fabularnej – wszystko dzieje się niesamowicie szybko, do tego stopnia, że widzowie nie zaznajomieni z pierwowzorem mogą mieć problemy z odbiorem filmu do stopnia, gdzie część rozmów jest pozbawionym punktu odniesienia bełkotem (np. rozmowy Fuyutskiego i Gendou oraz to co dotyczy Selee). Za to detale wzbogacające pojedynczych bohaterów są zrozumiałe i w filmie dowiadujemy się o nowych aspektach ich osobowości, jak widać „coś za coś”.
Inna kwestia, że tak jak motywem przewodnim pierwowzoru był „dylemat jeża” tak 'gaiden' funkcjonuje na bazie „dylematu odważnego jeża” i otoczka psychologiczna, mimo że zmarginalizowana, wciąż w anime jest.
BTW bawi mnie okrutnie jak łatwo niektórzy szufladkują Shinjiego do zagródki dla Emo. Postać ta nie spełnia warunków przynależności do tej subkultury, a w czasach serialu taki termin nawet nie funkcjonował.
Bardzo ryzykowną rzeczą jak dla mnie było wprowadzenie nowej postaci, pytanie: po co? jak się okazuje w 2.22 Mari miała swoją rolę i z mojego punktu widzenia była częścią sytuacji skierowanej bezpośrednio do widzów świadomych jednego z bardziej dramatycznych momentów z serialu i mangi, czyli kto będzie pilotował Evę „trójkę”? (zamiast jednego mieliśmy trzech kandydatów, no ja byłem zaskoczony rezultatem). kliknij: ukryte Ponadto Mari jeszcze nie skończyła, a skoro i tak poruszamy się w świecie równoległym to niech się dzieje;)
Ponadto pojawiają się w filmie dwa typy fanserwisu: standardowy, bazujący na wdziękach bohaterek i sytuacyjny, skierowany do fanów dobrze pamiętających sceny, postaci i same evy. Ten pierwszy momentami razi oko na zasadzie: „Uuuu, patrzcie zboczuchy, to dla was!” i na dodatek twórcy jeszcze się tymi momentami chwalą <lol> i jeden jedyny raz autokrytykują głosem Asuki.
Ten drugi fanserwis to np. Eva 05, scenka z pingwinem w łazience, wspomniane pilotowanie Eva 03 i inne odniesienia „Patrzcie jakie fajne rzeczy zrobiliśmy ze starym stuffem!”.
W tej kategorii mieści się też przepiękna animacja o bezdyskusyjnej jakości, co samo w sobie jest jednym wielkim fanserwisem. Z muzyką wyszło im już trochę słabiej: zaledwie kilka klimatycznych motywów muzycznych z oryginału, „In my spirit” i ewentualnie Utada Hikaru w napisach końcowych.
Podsumowując dla mnie to była uczta i myślę, że będzie też dla każdego fana Evangeliona – ta grupa ma szansę cieszyć się Rebuildem najbardziej, aż szkoda, że w Polsce nie ma tradycji pokazywania takich anime w kinie.
Miłego oglądania!
PS> powtórka z winy Tanuki ;)) wylogowało mnie podczas pisania ;)
Evangelion Gaiden
była to dla mnie najważniejsza różnica w kwestii fabularnej – wszystko dzieje się niesamowicie szybko, do tego stopnia, że widzowie nie zaznajomieni z pierwowzorem mogą mieć problemy z odbiorem filmu do stopnia, gdzie część rozmów jest pozbawionym punktu odniesienia bełkotem (np. rozmowy Fuyutskiego i Gendou oraz to co dotyczy Selee). Za to detale wzbogacające pojedynczych bohaterów są zrozumiałe i w filmie dowiadujemy się o nowych aspektach ich osobowości, jak widać „coś za coś”.
Inna kwestia, że tak jak motywem przewodnim pierwowzoru był „dylemat jeża” tak 'gaiden' funkcjonuje na bazie „dylematu odważnego jeża” i otoczka psychologiczna, mimo że zmarginalizowana, wciąż w anime jest.
BTW bawi mnie okrutnie jak łatwo niektórzy szufladkują Shinjiego do zagródki dla Emo. Postać ta nie spełnia warunków przynależności do tej subkultury, a w czasach serialu taki termin nawet nie funkcjonował.
Bardzo ryzykowną rzeczą jak dla mnie było wprowadzenie nowej postaci, pytanie: po co? jak się okazuje w 2.22 Mari miała swoją rolę i z mojego punktu widzenia była częścią sytuacji skierowanej bezpośrednio do widzów świadomych jednego z bardziej dramatycznych momentów z serialu i mangi, czyli kto będzie pilotował Evę „trójkę”? (zamiast jednego mieliśmy trzech kandydatów, no ja byłem zaskoczony rezultatem). kliknij: ukryte Ponadto Mari jeszcze nie skończyła, a skoro i tak poruszamy się w świecie równoległym to niech się dzieje;)
Ponadto pojawiają się w filmie dwa typy fanserwisu: standardowy, bazujący na wdziękach bohaterek i sytuacyjny, skierowany do fanów dobrze pamiętających sceny, postaci i same evy. Ten pierwszy momentami razi oko na zasadzie: „Uuuu, patrzcie zboczuchy, to dla was!” i na dodatek twórcy jeszcze się tymi momentami chwalą <lol> i jeden jedyny raz autokrytykują głosem Asuki.
Ten drugi fanserwis to np. Eva 05, scenka z pingwinem w łazience, wspomniane pilotowanie Eva 03 i inne odniesienia „Patrzcie jakie fajne rzeczy zrobiliśmy ze starym stuffem!”.
W tej kategorii mieści się też przepiękna animacja o bezdyskusyjnej jakości, co samo w sobie jest jednym wielkim fanserwisem. Z muzyką wyszło im już trochę słabiej: zaledwie kilka klimatycznych motywów muzycznych z oryginału, „In my spirit” i ewentualnie Utada Hikaru w napisach końcowych.
Podsumowując dla mnie to była uczta i myślę, że będzie też dla każdego fana Evangeliona – ta grupa ma szansę cieszyć się Rebuildem najbardziej, aż szkoda, że w Polsce nie ma tradycji pokazywania takich anime w kinie.
Miłego oglądania!
Zakończenie XD
My stoimy tu gdzie CGI, a oni tam, gdzie animacja z lat 90.
Maksymalna nota za denerwujące moje oko CGI w nadmiernych ilościach? Koniec tej imprezy recenzencie, nie ma takiego oceniania. ;)
Zanosi się na to, że Rebuild jako całość będzie dużo bardziej optymistyczny niż serial. Rei przestaje być lalką, Asuka przestaje być tępą c**ą, Shinji kliknij: ukryte kładzie w heroizmie na łopatki całą obsadę One Piece i wszystkich świętych. Co jeszcze, Kaworu będzie hetero? ;)
Szkoda tylko, że Unit 05 kliknij: ukryte został zniszczony w pierwszej walce. Wyglądał naprawdę oryginalnie, chciałbym zobaczyć, jak on i tajemnicza szalona dziewczyna radzą sobie z Aniołami. Przynajmniej jest dla tego rozsądny powód. NAWET wszechmocne studio Gainax nie byłoby w stanie wymyślić, jak nowy Evangelion miałby poruszać się po Tokyo‑3 na kółkach. :)))
nieźle
Niemniej, twórcy co najmniej 2 razy przegięli pałę.
1. kliknij: ukryte Końcowe sceny, w których jest już za dużo chaosu, a rozmach wykracza lekko poza granice dobrego smaku i dociera do sfery absurdu jak w Tengen Toppa Gurren Lagann.
2. kliknij: ukryte Scena w jednym z najbardziej dramatycznych momentów, która w ułamku sekundy cały dramatyzm burzy. Mówię o tym, jak Eva 00 się upiekła na chrupko, a Zeruel zrobił „am” i ją zjadł (bez butów), wypluwając główkę jak pestkę. Nie mogłem się powstrzymać i zapętliłem to sobie, zataczając się ze śmiechu.
7/10 + 1 za bardzo sprawne nakręcenie widza do obejrzenia dalszego ciągu.
Czyli ostatecznie 8/10
Ja dla anime wystawiam dziesiątke, sama klasa w klasie.
Dobra, moje zdanie.
Tak, Shinji jest emo! Dlaczego? Spróbuje nie przebarwiając, opisać tego gościa.
A więc, zacznijmy od początku… kliknij: ukryte facet przyjeżdża na żądanie ojca, widzimy tu brak własnej woli (skoro go nienawidzi, to po co się go słucha? No tak, on tak naprawdę wcale go nie nienawidzi, on po prostu chce by go tatuś chwalił). Telefon nie działa… brakuje tu emo scenki, gdzie płaczliwie skarży się na zepsuty telefon, tak czy inaczej, jest załamany. Przewijamy. „Będziesz prowadził tego Evangeliona. Nie, nie chcę! <histeria>" Straszne, jaki ten świat okrutny, mój własny ojciec mnie nie akceptuje, chyba że zacznę walczyć. Przewijamy. Wieczne rozterki nt. „jaki ten świat okrutny i jacy ci ludzie nieczuli, nie rozumieją że nawet w obliczu zagłady ludzkości ja się czuję podle, nikt mnie nie kocha – idę się pociąć”. Przewijamy. Coś mi znowu nie wyszło, no nic, obrażam się, rzucam wszystko i sobie idę… albo nie, wracam ale i tak jest mi źle (sytuacja powtarza się). Przewijamy. Nadchodzi dzień sądu ostatecznego, a głąba wcięło. Gdy już się znalazł, znów histeryzuje że nie chce, że sobie nie poradzi, że się boi itd. Na szczęście są tu ludzie, którzy potrafią utemperować młodego gniewnego. Przewijamy. No już koniec, zostało ich dwóch… czemu ten dureń próbuje zabić jedyną ocalałą kobietę? Bo wie, że ona ma go za płaczliwego emo! Strasznie się tym chłopak przejął. Koniec.
Serio, już Rei kliknij: ukryte choć to tylko marionetka, jest dużo przyjemniejszą postacią, ba nawet ją polubiłem. Asuka? Jej temperament/zachowanie też pozostawia wiele do życzenia ale i tak wypada ona znacznie lepiej niż Shinji.
Czy bycie emo w tym anime jest wadą? Zależy jak bardzo jest ta postać przekoloryzowana a w serii jest i to bardzo. Na szczęście w filmach tego tak nie widać, bo nie ma na to czasu. Wynik = filmy skupiające się na faktycznej fabule wypadły lepiej. Religijny bełkot owszem jest i nadal razi komercją.
Podkreślam, że to jest moje zdanie, macie prawo się z nim nie zgadzać ale nie macie prawa mnie w/g niego oceniać.
Re: Dobra, moje zdanie.
Ile razy mówi się o tym, że ktoś choćby żeby np. zyskać akceptacje kolegów robi coś, a potem tego żałuje..
To anime skupia się przede wszystkim na depresji i traumie..
Nie wiem jak rozumiecie EMO dla mnie to są ludzie, którzy ryczą z byle powodu, a tak naprawdę mają dość kolorowe życie, a także myślenie typu „Zabije się” a za chwile „OOoo… dzisiaj imprezka!” .
Dlatego nie potrafię się zgodzić, ze zdaniem że Shinji jest emo – poza tym był moment, w którym się przełamał, ale skończyło się to źle;
Re: Dobra, moje zdanie.
Inna sprawa, ze teraz to pojecie uleglo wypaczeniu….
Re: Dobra, moje zdanie.
Ludzie wyśmiewają się z takich osób, robi się znieczulica.. Przedtem się mówiło, że ktoś jest po prostu wrażliwy i nie wyśmiewano się z tego. A teraz co ? Ktoś ma jakiś problem, jest na skraju załamania – „oo, emo”. Nie mówię, że wszyscy tak to rozumieją, ale stanowczo za dużo osób.
Re: Dobra, moje zdanie.
Ja absolutnie uwielbiam Shinjego i dosc dobrze go zrozumiem.
Wybaczcie, ale on mial pelne prawo sie zalamac nawet z racji trudnego wieku – a jemu zwalili mase prawdziwych problemow na glowie, wiec jak mozna sie dziwic chlopakowi?
W Evie wszyscy maja powazne depresje a nie jakies durne problemy – mozna uznac (jesli komus sie nie podoba), ze depresyjnosc serii jest naciagana, ale napewno nie to, ze bohaterowie robia z igly widly ;s
Tez nienawidze kiedy ktos myli depresje i w ogole prawdziwe uczucia/problemy z pseudo‑depresyjnym lansem.
Evy bym do tej kategorii nie wrzucala.
Tak troche offtopicznie: co do Rahxephona, bo ktos kiedys pisal, ze on nic nie ma z Eva wspolnego:
[link] .
Faktycznie, kompletnie nic :)
Evy 2.22 jeszcze nie ogladalem(nie mam pojecia, gdzie mozna toto znalezc w godziwej wersji i po angielsku..)- ale nie jestem zachwycony zmianami typu kliknij: ukryte wprowadzenia Mari, czy wepchnieciu Asuki do Evy Toujiego.
No ale moze jeszcze zmienie zdanie…
Grafika jest za to cudna!
Re: Dobra, moje zdanie.
Nie nazwałabym go emo, to co opisałeś/aś to problemy emocjonalne dziecka, które przeżyło śmierć matki i odrzucenie ojca (co jest dla dziecka jeszcze gorsze tzn. odrzucenie rodzica od jego śmierci), następnie zostało postawione w cholernie trudnej życiowo sytuacji, w dodatku przez rodzica, który miał go dotąd w d****. Dlaczego Shinji się na to zgadza? A bo dziecko dąży do miłości rodziców, przynajmniej do pewnego wieku (dorośli zwykle potrafią już zrozumieć, że ich rodzice to tylko ludzie, tak samo słabi i pełni wad jak oni sami, i że to nie oni ponoszą winę za ich brak miłości – Shinji jest jeszcze dzieckiem). Myślę, że bardzo łatwo nazywać Shinjiego emo kiedy ma się (relatywnie) „normalne” życie, kiedy siedzi się na tyłku przed komputerem a mama zaraz poda obiad… (lub kiedy po po prostu jest się dorosłym, które nie znać się na psychologii dzieci i nie pamięta własnych uczuć/potrzeb z okresu dzieciństwa) A tym bardziej łatwo nazywać Shinjiego emo kiedy porównuje się go z większością głównych bohaterów shounenów, postaci w typie „od zera do bohatera” czy postaci które moc osiągnęły ciężką pracą, determinacją, dzięki sile psychicznej (jak Naruto, w pewnym sensie, czy Rock Lee)... Shinji dla odmiany jest słaby psychicznie i bohaterem być nie chce, ale ma możliwość, sytuacja do zmusza.
Nie znam wielu takich postaci. Shinjiego lubić nie trzeba, ale czy Neon Genesis Evangelion byłby tak ciekawą serią, gdyby wkurzający słaby Shinji przestał być wkurzającym słabym Shinjim?
Według mnie ta postać jest cholernie oryginalna, bo pozostaje słaba do końca – przynajmniej w oryginalnej serii. Mam nadzieję, że nowe filmy tego nie zmienią i Shinji nie skończy jako super bohater, który pokonał wszystkie swoje słabości, jako wybawca ludzkości. Kocham Shinjiego, który jest słaby i neurotyczny <3
:)
Jestem fanką serii , mi się bardzo podobały ostatnie odcinki serii,bo były takie..inne.
Nie rozumiem opinii, że główny bohater w serii TV to EMO, to anime miało pokazać depresje i ogólnie dużo z psychologii.. to że ktoś jest nieśmiały czy wrażliwy nie oznacza od razu, że jest emo! Jeśli będziemy tak to postrzegać, to wyjdzie (w realnym świecie), że nie warto być wrażliwym i zastanawiać się nad niektórymi rzeczami, a za to przyjmiemy postawę „ignorantów”, bez jakichkolwiek uczuć.
Ta właśnie „postawa emo” – jak wy to nazywacie najbardziej mi się spodobała w tym anime. Człowiek ma czas zastanowić się nad paroma rzeczami, zamiast ciągle oglądać szybką akcje i bezsensowne żarty.
Re: :)
Po pierwsze większość ludzi zdaje się nie rozumieć co to znaczy „być emo”. Shinji ma powody, żeby zachowywać się tak jak się zachowuje, przeżył wielkie tragedie (śmierć matki, odrzucenie ojca). Bynajmniej nie twierdzę, że jest silny, ale nie jest też „emo”. Zresztą, jestem bardzo ciekawa jak zachowałby się przeciętny krytykujący Shinjiego w necie 14‑latek, gdyby został on/ona postawiony/a w jego sytuacji, gdyby nagle kazano mu/jej pilotować Evę…
Odnośnie "religijnego bełkotu"
Osobiście filmy (pierwszy jak i omawiany tu drugi) podobały mi się znacznie bardziej niźli stara i powiedzmy to sobie szczerze przeciętna seria TV. Znikły dłużyzny, główny bohater nie miał czasu na bycie emo, a historia wydaje się zmieniła nieco kierunek. Jest znacznie lepiej niż w oryginale.
Re: Odnośnie "religijnego bełkotu"
Nie powiedział bym, że filmy są lepsze. Są lepsze graficznie lecz to jest oczywiste.
Cała seria TV mimo słabych dwóch ostatnich odcinków należy do czołówki najlepszych anime.
Zresztą często czytam różne opinie i widzę ten śmieszny zarzut jakoby wadą było to, że jakaś postać jest emo. Akurat nie nazwał bym tego złą cechą postaci gdyż nawet lepsza postać emo niż tak zwany typ „śmiesznego głupka” jakich wielu w anime występuje.
Nie ma anime, które podobałoby się wszystkim (ja na przykład nie lubię Death Note, ale nie jestem na tyle głupia, żeby powiedzieć, że jest to seria słaba), ale wielu osobom brakuje pokory i inteligencji. Wolą zjechać tytuł, który im nie przypadł do gustu, czy którego nie zrozumieli („co za bełkot!”) niż powiedzieć „to nie dla mnie, może innym razem”. Myślę, że ostatnie odcinki Evangeliona (oryginalnej serii) mogą być trudne do przełknięcia dla wielu osób, bo poruszają specyficzne problemy emocjonalne, których nie każdy doświadczył na sobie i które niekoniecznie musi zrozumieć (nie każdy interesuje się psychologią), ale warto wziąć pod uwagę, że nasze doświadczenia czy ich brak nie generują wartości serii nad którą grupa cholernie utalentowanych ludzi pracowała przez lata. Jakiś szacunek się dla nich należy.
Neon Genesis Evangelion jest bezsprzecznie wielkim sukcesem, broni się sam. Zarówno przychylne jak i nieprzychylne komentarze internautów nie mają znaczenia, w żaden sposób nie wpływają na kształt tego tytułu. To że ktoś głośno krzyczy „co za szmira” nie ma znaczenia. 10000 razy więcej osób zamiast przytaknąć kupi DVD serii i tym samym pokaże wsparcie dla twórców i miłość dla serii.
Ocena recenzji
Ogólnie mam wrażenie, że jakoś płytko podszedł do tego anime.
Zresztą używanie słów „wielkie roboty” jest amatorskie gdyż lepiej brzmi mechy. Zresztą wiadomo, że to tylko powłoka gdyż tak naprawdę one żyją więc tym bardziej głupio brzmi używanie takich nazw.
Oto przykład takiej (że użyję tego określenia) bzdury jaka znalazła się w tej recenzji.
Co to w ogóle ma być za tekst. Od kiedy oni chcieli być heroicznymi obrońcami ludzkości ? Ewentualnie Asuka trochę bardziej do tego pasuje, ale na pewno nie Shinji i Rei.
I jeszcze jeden cytat, który psuje pozytywne wrażenie o tej recenzji.
Absolutnie się nie zgadzam z używaniem takich słów jak „kiczowate”. Czyli JJ widocznie by się cieszył jakby zginęła. Największa zaleta tego filmu to właśnie ten efekt zaskoczenia na końcu, którego nikt by się nie spodziewał. 10 razy mogłem to przewijać od nowa gdyż takie było rewelacyjne w połączeniu z tą muzyką.
Wadą filmu (czym JJ był niesamowicie zachwycony) była ta nowa postać czyli ta okularnica.
Nie widzę w niej żadnych fajnych cech gdyż pozostali bohaterowie bardziej mi odpowiadali.
Mógłbym jeszcze zacytować coś takiego.
Ja nie wiem czy JJ pisząc tą recenzje kpiny sobie robił z anime czy co.
Przecież wątki tego rodzaju to nic wielkiego w porównaniu z walkami gdzie można zginąć. Widocznie recenzent uważa, że te walki to zwykła rozrywka i zabawa dla pilotów.
Poza tym co to za pisanie o jakimś wychodzeniu Rei z roli lalki. W poprzednim Evangelionie też w odpowiedniej sytuacji reagowała inaczej niż zwykle.
Zresztą niech się recenzent zastanowi kim jest Rei i skąd się wzięła. Akurat jej charakter i zachowanie ma wyjątkowo logiczne wyjaśnienie.
I oczywiście nie zgadzam się z tą zaniżoną oceną oprawy dźwiękowej gdyż była lepsza niż w poprzednim Evangelionie.
Uważam za kpinę ocenianie muzyki tylko 7/10.
Następny cytat też uważam, za kłamliwy.
Walki mniej wyczerpujące ? Czyli według JJ walka naraz 3 pilotów z pierwszym aniołem była czymś lekkim ?
Po prostu JJ do pisania bajek się nadaje, ale z recenzjami anime dużo gorzej mu idzie gdyż po prostu za dużo zmyśla w nich.
Re: Ocena recenzji
Co do wielkich robotów – skrót myślowy, ci którzy widzieli NGE zrozumieją. Jest duże, ma ręce i nogi, metal na zewnątrz, a jak się wsadzi do środka emo nastolatka, to zmienia się w broń masowego rażenia – czyli ma wszystkie cechy, które powinien mieć typowy mech. Poza tym „olbrzymie humanoidalne istoty organiczne, będące czymś w rodzaju sztucznych bogów, odziane w stalowe pancerze” jakoś głupio brzmiałoby w zdaniu i utrudniałoby czytanie.
Nie napisałem że chcieli. Ale wydawało się, że byli – nie ponieśli do tej pory żadnej porażki, był nawet sztampowy motyw „mamy prawie zerowe szanse powodzenia, ale i tak się uda!” – po prostu zdawali się nie pojmować powagi sytuacji. Piszę o „śnie” raczej w znaczeniu ułudy, iluzji – nie marzenia.
Hmm, to faktycznie byłoby ciekawe. Ale nie, Rei nie powinna jeszcze ginąć. Co nie zmienia faktu, że mogli uratować ją w inny sposób niż kliknij: ukryte dając Shinjiemu absurdalny power‑up z cyklu „potęga miłości i determinacja pokonają nawet śmierć”. Tak, moim zdaniem to jest kiczowate.
W zacytowanym fragmencie – owszem.
...ale wciąż nie sprawiała wrażenia ludzkiej. Poza tym była bardziej pasywna kliknij: ukryte - patrz scena, w której powstrzymuje uderzenie Asuki w windzie. W oryginale też mamrotała „nie jestem lalką”, ale uderzyć się dała. Czyli jakiś postęp w stosunku do serii TV jest.
W serii TV? Owszem. To między innymi odcinek z motywem „uda nam się, choć mamy zerowe szanse, dokonamy cudu!”. We wspomnianych odcinkach mieliśmy też choćby motyw „synchronizowania się” Shinjiego i Asuki, zakończony „baletową” walką – tego nie sposób traktować poważnie. Wtedy było pewne, że wszyscy przeżyją, a odcinek skończy się szczęśliwie – w porównaniu z takimi momentami jak test 03 czy walka z Aniołem atakującym psychikę Asuki to raczej nie były wyczerpująće walki.
Argumenty odnoszące się do muzyki i Mari („mi się podobało, a tobie się nie podobało!”) pozwolę sobie zbyć milczeniem ;)
W skrócie – dziękuję za komentarz, ale żaden z postawionych zarzutów nie wydaje się sensowny.
Re: Ocena recenzji
Napiszę tylko tyle.
To, że ty nie traktujesz poważnie jakiejś walki (choćby tych z serii TV) to nie znaczy, że one takie nie są. Ogólnie Evangelion ma dosyć ciężki klimat choć zdarzały się momenty znacznie luźniejsze. Walki z aniołami jednak decydowały o życiu ludzi więc nawet jeśli niektóre były mniej brutalne to nie można powiedzieć, że były niepoważne. Istniały różne taktyki na odpowiednich wrogów jak pamiętam.
Zresztą po twojej recenzji widać, że preferujesz takie postacie w anime jak Mari zamiast na przykład Shinji i Rei choć to dosyć dziwne, że bierzesz się za oglądanie takich anime jak Evangelion gdzie wiadomo jacy są główni bohaterowie.
Co do ratowania Rei to nic w tym nie było kiczowatego więc nazwał bym to miłą odmianą od serii TV i jakoś nie mam pomysłu odnośnie tego co innego twórcy mogli by zrobić żeby to było efektowne i zaskakujące. Przecież z aniołami (poza jednym) nie można się dogadać.
Zresztą nawet jak Rei II by zginęła to była by Rei III.
Odnośnie walk to pisałem o tym drugim filmie kinowym.
Re: Ocena recenzji
JJem nie jestem, ale pamiętam że do Evy 04 mieliśmy kliknij: ukryte skakanie po łodziach, podwójnego anioła załatwionego tańcem, śmiesznie przebraną eve 03 do lawy z Shinjim ratującym w ostatniej chwili jak na towarzysza walk ze złem przystało, może nie lekka ale w stylu jakim mówi JJ walka przy której cały NERV heroicznie włożył swą ciężką pracę by Evy mogły wystartować i wygrać dzięki sile współpracy. Spadający Anioł był już poważniejszy ale film zrobił to chyba dramatyczniej niż zapamiętałem, był jeszcze anioł‑wirus. Była jeszcze kula i to też była poważna sprawa z połknięciem Shinjego, ale to było tyle.
Krótko mówiąc: te epizody były w większości heroicznym show o dzieciakach i JJ ma racje, pierwsza połowa filmu była w ich klimacie. Tylko z większym skupieniem na uczynienie postaci sympatyczniejszymi.
Jeszcze co do Rei – ona naprawdę rzadko wychodziła z roli lalki, a tak jak w filmie – nigdy.
Rzeczywiście zaś nie zgadzam się do zarzutu kiczowatości ostatniej walki kliknij: ukryte (no, może rakieta i nieco ZA BESTO, ale Shinji, jakkolwiek był świetny, widać było że dosłownie żyły z siebie wypruwał i go to wszystko kosztowało).
na plus
tak samo
Gdyby nie ten szum i religia wokol NGE, to by sie fajnie ogladalo. A tak, chyba wole inne filmy w tym stylu, z Rahxephonem na czele.
Z drugiej strony, dobrze, ze taki film powstal. Bylo nie bylo, anime ambitniejsze pozwala przelamywac sterotypy wsrod ludzi, ktorzy z anime maja niewiele wspolnego i traktuja je jako rozrywke dla dzieci.
A tu takie moje małe przemyślenia na temat fabuły
kliknij: ukryte Tak jak już zostało powiedziane, to może być sequel starej serii. Trzecie uderzenie zostało zapamiętane przez ludzi jako to drugie. Można w 2 zauważyć kilka scen które by to potwierdzały i szczególnie intrygujące są ostatnie słowa Kaworu, które jak by potwierdzały ta teorie. Pasowało by to też do postacie i aniołów, którzy zaczęli się uczyć na błędach z „poprzedniego życia”. Ale to wszystko są moje przypuszczenia.
kochani
Arcydzieło 10/10
Wypada nawet lepiej w porównaniu z serią tv choć i ona była doskonała.
Najlepsze sceny (zapewne według recenzenta również) to te gdzie można było usłyszeć te cudne piosenki. Były dwie w anime i właśnie to jest jego największą zaletą. Już chyba nic lepszego w anime nie da się zrobić.
Animacja to cudo i JJ zapomniał wspomnieć o tym aniele co spadał na ziemie bo to właśnie było najpiękniejsze wizualnie. To była najlepsza animacja 3D. Nie lubię marnego 3D w anime (a sporo tego występuje) lecz to w Evangelionie było absolutnie najwyższej klasy i jakości zwłaszcza w połączeniu z tą rewelacyjną muzyką sprawiało cuda.
To anime powinno mieć bez wątpienia 5/5 gwiazdek, a ocenę za grafikę i muzykę 10/10, a z niewiadomych przyczyn ten JJ ocenił to niżej.
Re: Arcydzieło 10/10
Pozdrawiam.
koncentrat z evangeliona
Nie uniknę porównań z poprzednim Evangelionem – ten generalnie jest jego klonem, nieco ulepszonym technicznie, trochę podkręconym fabularnie – ale jednak klonem, restartem, rebuildem jak go nie nazwać. 90% ludzi którzy go obejrzą na pewno widzieli wcześniejszą wersję tak więc swoje opinię oprę na podstawie różnic i tego jak one wypadły.
Klasyczny Evangelion jest dzieckiem lat 90‑tych, czasu gdy upadły buntownicze idee napędzające lata 80‑te odsłaniając prosty fakt, że ani korporacje, ani politycy, ani tzw. „system” który obarczano za zło tego Świata nie jest sam w sobie zły. Zło fundamentalnie tkwiło cały czas w człowieku który te wszystkie struktury z natury neutralne wypaczał. Dzięki tym rewelacjom ludzkość jak i jej kultura zapadła w okres „wielkiego emo” trwający prawie do końca millenium. Nowy Evangelion jest dzieckiem XXI wieku – czasu gdy ludzie zaakceptowali zło jakie niosą w sobie i nauczyli się z nim żyć oraz z niego korzystać. Jeśli klasyczny Evangelion był „ucieczką” tak nowy Evangelion jest „akceptacją”.
Mimo krótszego czasu na poznanie bohaterów dramatu, wydają się oni bardziej ludzcy od serialowych odpowiedników. Oglądając serial miałem nieprzyzwoite wrażenie, że nie mam do czynienia z osobami lecz modelami różnych stadiów chorób psychicznych – depresją, autyzmem, z socjopatami i paranoikami. Zupełnie jakby autor nienawidził postaci jakie wykreował i za wszelką cenę starał się uczynić je niemożliwymi do zaakceptowania przez normalnych ludzi. Na pewno przełożyło się to na kult Evangeliona gdyż wśród oglądających serial znaleźli się podobni do owych bohaterów z którymi mogli się utożsamiać – mowa o tych wszystkich nastolatkach niosących kryzys dorastania na barkach i wszystkich przykrych rzeczy z nim związanych. Stary Evangelion mówił „świat jest zły – dlatego trzeba przed nim uciekać”, nowy Evangelion przemawia „świat jest zły – dlatego trzeba stawić mu czoła”.
Praktycznie wszyscy bohaterowie zyskali coś w nowej wersji – Rei nie jest już tak obojętna i zimna, Asuka potrafi wyjść na chwilę z roli herod‑baby, Shinji nie jest już tak bezsilny. Stali się bardziej ludzcy, bardziej dojrzali, zyskali dodatkowy wymiar jako spójne postaci a nie wyłącznie jako makiety przykładu postępującego rozpadu osobowości. Możliwe, że zadecydował o tym budżet który pozwolił zrealizować Anno to co chciał nie oglądając się na brak kasy który prawie wykończył serial. Możliwe, że zadecydował o tym ograniczony czas w którym nie było miejsca na emo‑dłużyzny charakterystyczne dla serialu. Nie spoilerując dodam, że najbardziej zaskoczył mnie Shinji który po raz pierwszy stanął w obronie tego czego pragnął, nie cofnął się, nie uciekł, nie zamknął się w sobie – jak to zazwyczaj z nim bywało.
Mari spełni dość istotna rolę w samej fabule, ale nie wnosi nic w świat dotychczasowych bohaterów. Wygląda raczej jak fanserwisowy biuściasty zapychacz który ma kilka dobrych scen akcji – ale na tym koniec. Okazja do konfrontacji jej pozytywnej i psychodelicznej persony z nasza grupką smutasów została zaprzepaszczona – możliwe, że następne części naprawią ten błąd.
Scenariusz jest dużo bardziej skoncentrowany, bardziej spójny, mniej czasu poświęca się na mnożenie zbędnych wątków, fabuła jest łatwiej przyswajalna i przy tym nie próbuje być bardziej skomplikowana niż naprawdę jest – w przeciwieństwie do serialu w którym każdy banał musiał być podany w sposób maksymalnie zagmatwany, udając głębię i pozorując dwuznaczność.
Wizualnie bomba – podobnie jak wersja 1.0, dopracowano efekty specjalne, ulepszono niektóre ujęcia, animacja jest dużo lepsza, design pozostał praktycznie ten sam (na szczęście). Audio także sobie radzi – Evangelion miał zawsze świetny voice‑acting oraz znakomitą ścieżkę dźwiękową.
Podsumowując – nowy Evangelion warto obejrzeć, chociażby po to by odświeżyć sobie wspomnienia po pierwszym Evangelionie. Serial zestarzał się i obecnie w niewielkim stopniu nadaje się do oglądania – jest przegadany, momentami nudny i kiepsko animowany, a im dalej tym coraz gorzej – gołym okiem widać kończący się budżet i rosnącą depresję oraz brak pomysłów Anno. Nowy Evangelion to jak skoncentrowany serial – ale bez dłużyzn, niepotrzebnych wątków i nonsensów jakie sie tam pleniły. Czysty konkret bez straty czasu na 26 odcinków – daję 7/10, bo w końcu to nic nowego.
Oglądając anime w HD na dobrym telewizorze obiecuję niesamowite wrażenia ;) Kwestia muzyki : ścieżka dźwiękowa z evy od dawna gości na mojej liście i znam prawie wszystkie jej reedycje. Muzyka z nowej odsłony to coś zupełnie innego – przepięknie komponuje się z animacjami. Utwór Utada Hikaru – Beautiful World zostaje tutaj zagrany akustycznie co skutkuje tym, że jeśli grasz na gitarze to zaraz po anime masz ochotę nauczyć się go grać.
Na zakończenie chcę zwrócić uwagę na kwestię Evy 02 – jest to dla mnie jedyny moment który mi się nie podobał – ale kto obejrzy niech sam oceni.
Nie ulega wątpliwości że NGE to seria ambitna przez duże A i zrozumiałe jest to, że znajdą się tacy którzy będą na serię psioczyć, niemniej wystawiam mocne 8.
Dobry powrót, dobrego tytułu