Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

4/10
postaci: 6/10 grafika: 4/10
fabuła: 5/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 5
Średnia: 6,4
σ=1,85

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Zegarmistrz)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

éX-Driver the Movie

Rodzaj produkcji: film (Japonia)
Rok wydania: 2002
Czas trwania: 62 min
Tytuły alternatywne:
  • エクスドライバー the Movie
Postaci: Łowcy nagród; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Ameryka; Czas: Przyszłość
zrzutka

Ostatni na Ziemi prawdziwi kierowcy stają przed nowymi wyzwaniami: wygrać wyścig, dokopać gangsterom i nie stracić wzroku od marnej grafiki komputerowej.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Przyszłość. Większość samochodów jest sterowana przez sztuczną inteligencję. Nieliczni kierowcy nadal potrafiący usiąść za tradycyjną kierownicą nie stracili jednak na znaczeniu… Wielu z nich bierze na przykład udział w cieszących się dużą popularnością wyścigach samochodowych. Tym właśnie zajmuje się znana nam już z serii OAV drużyna éX­‑Drivers. Odbywające się w USA międzynarodowe mistrzostwa przyciągają jednak nie tylko zawodników i sportowców – są też magnesem dla przestępców. Tak więc w cieniu wielkich emocji odbywać się będą machlojki, ciemne interesy, nielegalne zakłady hazardowe i prywatne wendety.

Powiedzmy sobie szczerze: pod względem fabularnym OAV éX­‑Driver nie było szczytem marzeń. Owszem, kolejne opowiedziane historyjki były same w sobie dość zgrabne i lekkostrawne, jednak należało przed rozpoczęciem seansu pogodzić się z dość nieprzemyślanym światem przedstawionym. Wprawdzie pomysł buntujących się i uciekających samochodów nie odbiegał szczególnie daleko od typowej umowności anime, jednak sądząc po komentarzach, nie spotkał się on ze zrozumieniem. Mimo że fabuła filmowej wersji éX­‑Driver wydaje się pod tym względem lepiej przemyślana, to niestety ostatecznie się taka nie okazuje. O ile bowiem główny pomysł, czyli idea wyścigu, jest sensowniejszy, tak intryga, którą przyjdzie nam śledzić, nie trzyma się kupy… Być może streszczę zbyt wiele, ale powiem, że cała konstrukcja scenariusza jest niestety słaba. Na pierwszy rzut oka tego nie widać, ale już po dwudziestu minutach seansu zauważamy niedociągnięcia z pełną ostrością. Otóż nasi bohaterowie, biorąc udział w wyścigu, wpadają na trop groźnej przestępczej intrygi. Już jej sam pomysł dla człowieka wychowanego w kulturze Zachodu jest kuriozalny. Zbrodnia jest bowiem straszliwa: kilka ciemnych typów korzystając z faktu, że w ich mieście odbywa się wyścig, postanowiło się założyć o wynik, oczywiście na grube pieniądze. Żaden z nich z tego powodu nikogo nie zamordował, nie szantażował, nie porwał, nie sabotował ani nawet nie ukradł pojazdu drużyny, na którą stawiał przeciwnik, zachowywali się w pełni honorowo… Po postu się założyli. Jednak wiadomość o tym wyciekła i sprawą zainteresowała się policja (po diabła? Też chciała dołączyć się do zabawy?), więc żeby całą sprawę zatuszować, gangsterzy uknuli spisek, który zakończył się tym, co zwykle: pościgami, porwaniami, bójkami (bo nie strzelaninami) oraz masą wykroczeń przeciwko kodeksowi drogowemu. Czemu one służą, trudno zrozumieć. Zakład osobisty nie jest przestępstwem, tylko koleżeńską umową. Co więcej, niespójności na tym się nie kończą. W połowie filmu bowiem, gdy już wiemy, kto jest zły, a kto dobry, reżyserowi zmienia się koncepcja i nagle okazuje się, że sytuacja wygląda zupełnie inaczej, mafiozi okazują się uczciwymi biznesmenami i nie robią nic nielegalnego, na scenę natomiast wyskakuje dyżurny psychopata… Tylko po co w takim razie były te porwania, pościgi i rozbite samochody, skoro państwo biznesmeni są tacy niewinni? Albo fabuła jest bardzo, bardzo głupia, albo bohaterowie są niesamowicie naiwni i dają sobie wmówić, że fakt, iż ktoś porwał i więził jednego z nich, bynajmniej nie świadczy o niedobrych intencjach.

Tym, co jednak naprawdę szkodzi temu dziełu, jest grafika. O ile kreska nie powala na kolana i jest chyba o stopień lub dwa słabsza niż w OAV, nadal jednak pozostaje dość atrakcyjna. Natomiast tym, co totalnie skopano, są modele pojazdów. Jak łatwo zgadnąć, w opowieści, w której samochody grają rolę główną, wygląd aut i ich zachowanie na szosie są absolutnie kluczowe. Wiedzieli o tym doskonale rysownicy serii OAV, tworząc naprawdę świetne auta i jeszcze lepsze sceny pościgów. Niestety, jeśli ktoś miał nadzieję, że obejrzy takie w filmie kinowym, ten nie ma na co liczyć. Wszystkie sceny z udziałem pojazdów, czyli na oko jakieś 30­‑40 % materiału filmowego, narysowane zostały bowiem za pomocą technologii komputerowych. I niestety dobra grafika komputerowa to to nie jest. Modele samochodów są gorsze niż to, co możemy oglądać w takich antycznych grach, jak Nascar Racing 2002 czy innym Destruction Derby. Pojazdy wyglądają jak jakieś idee platońskie, lśnią własnym światłem nawet w nocy, ślizgają się po powierzchniach jak po lodzie, wyglądają jak zrobione z silikonu albo takiej rtęci, jak T­‑1000 w drugim Terminatorze, a nie z prawdziwego metalu. Wszystkie sceny, w których występują, są po prostu wyjątkowo paskudne. Wyglądają tak, jakby autorzy wysyłali do widza przekaz „Mamy na komputerach zainstalowane 3D Studio Max i zero pomysłu, jak je użyć”. Kurcze… Ja nie wiem, jak udało się to tak zepsuć. W końcu ten film nie jest taki stary, nakręcono go w 2002 roku. Od czterech lat akceleratory 3D były standardem w każdym domowym pececie, spece od grafiki 3D wyciągali z niej już niesamowite rzeczy, a tu nagle wyprodukowano taki syf. Po prostu szkoda zmarnowanego potencjału. Najgorzej wypadają oczywiście takie efekty, jak mgła, dym, pył etc. W scenach generowanych za pomocą technologii 3D bardzo trudno jest je uzyskać. Nic dziwnego więc, że np. w grach komputerowych zaczęły pojawiać się dopiero na dwa – trzy lata przed nakręceniem tego filmu. W éX­‑Driver the Movie realizowane są natomiast starszą metodą, tzn. nałożeniem obrazu dwuwymiarowego na środowisko modelowane w trójwymiarze. Jak łatwo zgadnąć nie wygląda to zbyt widowiskowo. W ogóle ciągłe zmiany rysunku: z grafiki tradycyjnej na trójwymiarową męczą widza.

Muzyka to element anime, o którym bardzo trudno mi cokolwiek z sensem powiedzieć, bowiem ani nie jestem obdarzony szczególnym słuchem, ani też nie znam się na tym aspekcie. Jednak wydaje mi się, że udźwiękowienie trzyma wyższy poziom niż grafika. Odgłosy specjalne: pisk hamulców, warkot silników, zgrzyt metalu trącego o metal i inne takie zasadniczo brzmią tak, jak w rzeczywistości. Głosy postaci również podłożono moim zdaniem dobrze, choć chyba nie ma tu jakiegoś szczególnego przypadku niezwykłego popisu sztuki aktorstwa głosowego. Muzyka jest niezła, ale chyba tylko tyle można o niej powiedzieć. Szczerze mówiąc, piosenki i melodie z anime prawie nigdy do mnie nie trafiają, w tym przypadku jednak nie ma chyba nic szczególnie wartego uwagi. Ot, zwykła, dość typowa muzyka filmowa ze średniej produkcji. Mówiąc o udźwiękowieniu, warto wspomnieć o „engriszu”. Szczerze mówiąc, jest to jedyny element tandety, który ominął ten film. Po pierwszych scenach w USA, gdy jedna z „miejscowych” postaci otworzyła usta, spodziewałem się najgorszego, na szczęście jednak zostało mi to oszczędzone… I chwała Bogu, bo jest za co. W podzięce za ten fakt chyba pójdę w niedzielę do kościoła i dam na tacę, mimo że jestem niewierzący.

Filmowa wersja éX­‑Driver miała wszelki potencjał, aby być kolejną średnią kinówką. Niestety potencjał ten został zmarnowany, mimo że zasadniczo scenariusz, muzyka i spora część grafiki trzymają się w ustalonych przez niezbyt odkrywcze anime standardach. Powodem jest niezbyt rozsądne użycie kiepskiej grafiki komputerowej. Niestety w przypadku tego filmu Japończycy pokazali coś, co tylko oni potrafią, to znaczy wzięli dość przeciętną OAV z jednym fajnym elementem (widowiskowe pościgi samochodowe) i ten element pracowicie i bardzo, bardzo dokładnie usunęli. Jak łatwo zgadnąć, strzelili sobie w ten sposób w stopę ze skutkiem śmiertelnym. Czy też raczej, by nie wychodzić z ram kultury: popełnili harakiri.

Zegarmistrz, 29 grudnia 2009

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Bandai Visual
Autor: Kousuke Fujishima
Projekt: Ken'ichi Hamazaki, Takeshi Itou
Reżyser: Akira Nishimori
Muzyka: Hikaru Nanase