Anime
Oceny
Ocena recenzenta
5/10postaci: 6/10 | grafika: 7/10 |
fabuła: 4/10 | muzyka: 6/10 |
Ocena czytelników
Kadry
Top 10
D.C.I.F ~ Da Capo If
- Da Capo If
- D.C.I.F.~ダ・カーポ イフ
Czas na Kotori. Czyli mały bonus dla fanów Da Capo, którzy chcieliby zobaczyć, jak inaczej mogła się skończyć seria.
Recenzja / Opis
Fani gier eroge widząc swoje ulubione historie zaadaptowane do anime muszą wiecznie narzekać: „Czemu musi wybierać akurat tę?”. Ulubiona bohaterka, jeżeli nie została wytypowana przez reżysera na ukochaną głównego bohatera, pójdzie zawsze w odstawkę. Nie ma jednak strachu, od czego wszak są serie OAV? Wychodząc z tego założenia, twórcy Da Capo stworzyli mały bonus dla fanów Kotori Shirakawy, wydając krótką serię poświęconą tej bohaterce.
Nie będzie to jednak wyglądało tak, jak przykładowo w podobnych OAV z cyklu Clannad, gdzie przedstawiono widzowi inną „ścieżkę” znaną z gry. Tym razem autorzy stworzyli na tę potrzebę własną historię, nie czerpiąc z losów Kotori znanych z gry.
Nie byłoby w tym nic złego, gdyby załączona historia okazała się ciekawa. Niestety, w moim odczuciu nie broni się zbyt dobrze. Na drodze do szczęścia naszych bohaterów wyrastają sztucznie wyolbrzymione przeszkody, wokół których zbudowano tutaj dramatyczną otoczkę, a w praktyce będące dość trywialnymi kwestiami. Na pogłębienie tego wrażenia, rozwiązane to zostaje jednak tak, jak trywialne kwestie rozwiązywane być powinny, czyli łatwo i bez większych ceregieli. Tym bardziej demonizując w ten sposób wcześniej widziany dramatyzm.
Od strony graficznej OAV przypomina bardzo ostatnie serie z cyklu Da Capo, nawiązujące do drugiej części gry. Oznacza to sprawną animację, całkiem ładne i zawierające niemało szczegółów tła, ale też, niestety, dość specyficzne projekty postaci, do których nigdy za bardzo nie umiałem się przyzwyczaić. Tęsknię jednak za tą „starą” Kotori, z pierwszej, otwierającej cykl serii. Warstwa muzyczna zaczyna się od niespodzianki – fani gry na pewno poznają znajomy opening, z którym mogli się spotkać również w grze. Cóż, ja sam ucieszyłbym się bardziej, mogąc usłyszeć choćby Promised Bell (skoro już sięgnięto do oryginalnej ścieżki dźwiękowej), ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Poza tym dostajemy sporo melodii znanych z pierwszej serii Da Capo, a także jedną nową piosenkę w wykonaniu Shirakawy.
Da Capo If oceniam niżej niż resztę cyklu. Szczerze mówiąc, nagromadzona w tych dwóch odcinkach wyraźnie sztuczna dramatyczność sprawiała, że podczas seansu długi czas się nudziłem. Nie spotkałem się z tym problemem we wcześniejszych seriach z tego cyklu, była to więc dla mnie niemiła niespodzianka. Ostatecznie jednak fani powinni po tytuł sięgnąć – zawsze to możliwość ponownego spotkania z starymi, dobrze znanymi bohaterami.