
Komentarze
Lady Oscar: Róża Wersalu
- Powrót po latach : Meliana_40 : 22.07.2024 07:56:00
- komentarz : xx : 5.12.2022 23:22:34
- komentarz : Tamago-chan : 29.11.2015 23:47:08
- Cudo : Ameba : 6.11.2015 21:57:09
- "Historię piszą zwycięzcy" : ingrid : 2.12.2014 20:06:06
- komentarz : M. : 23.11.2012 23:56:48
- komentarz : Avellana : 23.11.2012 15:23:07
- komentarz : M. : 23.11.2012 15:10:27
- Róża Wersalu : Marie Antoinette : 22.05.2012 22:24:14
- Re: Fenomenologia głodu : Eire : 12.06.2011 12:01:10
Powrót po latach
Podobno Osamu Dezaki, kiedy przejął prace nad anime, dostał gotowe scenariusze i nic z tym nie mógł zrobić. Mogłoby to wyjaśnić, dlaczego jego wcześniejsze anime, Ace o Nerae, jest pod względem tempa fabuły i rozłożenia akcentów o niebo lepsze.
Manga >>> anime, niechętne 7/10 zanim zacznę myśleć o tym, co się stało z paroma lepszymi scenami.
Kreska jest leciwa, nie ma co dyskutować w tym temacie. Postacie są jednak dość ładne, a animacja mogłaby skopać tyłek niejednej produkcji ostatnich lat. Serio, myślałam że seria sprzed kilkudziesięciu lat będzie gorzej się prezentowała, ale animacja nie razi w oczy,nie przeszkadza, a to już jest sukces biorąc pod uwagę upływ czasu.
Wiele razy się wzruszyłam, polubiłam bohaterów, a historyczne tło (nieważne jak bardzo podkolorowane) tylko sprawiło, że historię ogląda się z zapartym tchem.
Wystawiłam serii 9/10, bo chwilami miałam wrażenie, że oglądam telenowelę (trochę za mało obchodziły mnie np. rozterki sercowe Antoniny, a zachowania bohaterów wydawały mi się zbyt teatralne), ale całokształt jest naprawdę kawałem dobrego anime i bardzo się cieszę, że się z tą serią zapoznałam.
Cudo
Oscar i Andre są wręcz wspaniali, szkoda, że akurat tak skończyli. Wad nie stwierdzono, 10/10.
"Historię piszą zwycięzcy"
Róża Wersalu
Twórcy pozwolili sobie na swobodną adaptację fabuły, zachowując przy tym jej pierwotny sens. Niektórym postaciom taki zabieg wyszedł na dobre (m.in Alain czy Hrabina de Polignac), a innym trochę zaszkodził, w tym i głównym bohaterkom.
Nie mogę się wyzbyć wrażenia, że Oscar w mandze i w anime, to dwie różne postacie. Wyjątek mogą stanowić ostatnie odcinki, ale jednak jakiś dziwny niesmak w tym pozostaje.
Jeśli chodzi o Marię Antoninę, to jestem wielce rozżalona faktem, że nie poświęcono jej tyle czasu ile w mandze. kliknij: ukryte Jej śmierć, jak i ogólne zwieńczenie całości – rozmowa Rosalie, Alaina i Bernarda – nie zrobiły na mnie takiego wrażenia, jakie powinno się pojawić.
Bardzo podobała mi się kreacja Andre oraz Rosalie (choć pod tym podpunktem mogłabym wymienić jeszcze parę postaci), bo moim zdaniem, lepiej się ich zaadaptować już nie dało. Zwłaszcza ten pierwszy wprost chwytał za serce.
Na pewno mogę to anime z czystym sercem polecić. Grafika oraz muzyka stoją na porządnym poziomie (choć mnie i tak bardziej spodobał się niemiecki opening, aniżeli japoński). Ktoś kto czuje się jakkolwiek zainteresowany tematem – niech sięga. Choć i tak będę go pewnie najpierw nakłaniać do zapoznania się z mangą ^^"
Pierwsze anime, na którym się rozpłakałam… Poniżej 9 dostać nie może.
Fenomenologia głodu
Ale po kolei.
Oglądanie epizodów 1‑24 przywiodło mi na myśl moje pierwsze zetknięcie z oryginalnymi obrazami Picassa, które widziałam kilka lat temu w wiedeńskiej „Albertinie”. Jego twórczość nigdy mnie specjalnie nie poruszała, jednakże nie sposób było nie poczuć pewnej dozy ekscytacji na widok prac bądź co bądź przełomowych dla sztuki nowoczesnej. Podobnie seans VnB., anime opartego na mandze Riyoko Ikedy, jednej z 24 nen gumi, spowodował u mnie ten sam dreszczyk podniecenia i głębokie poczucie obcowania z dziełem prawdziwie rewolucyjnym (gra słów niezamierzona ;). Fabuła wlokła się wprawdzie niemiłosiernie, drażniła mnie jednowymiarowość postaci – albo szlachetnych do szpiku kości, albo do cna zepsutych, i już naprawdę nie wiedziałam jak reagować na kolejne wybuchy demonicznego śmiechu demonicznych kobiecych bohaterek – uważam jednak, że WARTO BYŁO!
Z trzech powodów:
Po pierwsze, żeby wiedzieć, ze „Utena” zawdzięcza VnB coś więcej niż tylko główną bohaterkę ubraną w męski strój inspirowany żołnierskim uniformem. Róże, pojedynki, rewolucja, zabudowania szkolne z dziedzińcem przypominającym panoramę wersalską, nadmierna skłonność postaci do wymierzania sobie policzków….Tak, a do tego jeszcze mnóstwo nawiązań o charakterze ikonograficznym. Może to nadinterpretacja, ale niemal kwiknęłam z zachwytu, kiedy wypatrzyłam w 37 epizodzie VnB wiszący wieżyczką w dół zamek (no dobra, nie zamek, tylko rezydencję Oskar odbijającą się w wodzie i dlatego „do góry nogami”).
Po drugie, żeby doświadczyć na własnej skórze niejako skoncentrowanej, pierwotnej shōjowatości – zwłaszcza w warstwie wizualnej. Niezliczone uczuciowe ekstazy i uniesienia wyrażane przez bezwstydnie kiczowate gwiazdki, bąbelki i migoczące tęczowe tła – wszystko użyte absolutnie „serio”, bez krzty ironii czy dystansu. Słodycz i melodramatyzm o niemal pastiszowej intensywności, kompletnie wyzbyte jednak pastiszowej intencji… to robi wrażenie! Tak rodziła się i krzepła formuła, którą teraz mogą sobie – tacy „Hości” na przykład – entuzjastycznie dekonstruować.
No i po trzecie, najważniejsze, warto było się przemęczyć przez początek, żeby dotrzeć do epizodów 25‑40 i zaznać całej masochistycznej przyjemności wynikającej z ich oglądania. Dlaczego masochistycznej? Bo to, co w nich najlepsze (w moim subiektywnym odczuciu), to mistrzowskie odmalowanie głodu, cierpienia, psychicznej dezintegracji i żałoby.
Głód, łaknienie, frustracja zdają się stanowić emocjonalne i fabularne serce opowieści. Od głodu fizycznego, głodu chleba, który popycha paryskich mieszczan do desperackich czynów historycznych, po głód miłosny – rozpaczliwą tęsknotę do kochanej, acz z różnych względów niedostępnej, osoby – mogącą wyzwolić równie wielką gwałtowność. „Miłość to agonia” mówi Fersen a jego słowa służą za świetne podsumowanie większości znaczących relacji w VnB. Śmiertelne, dojmujące NIENASYCENIE dręczy wszak wszystkich głównych bohaterów: Antoninę, Fersena, Oskar, Andre, Rosalie, Girodella. Co więcej – wszyscy oni cierpią istne tantalowe męki, znajdując się niebezpiecznie blisko (a jednocześnie nieskończenie daleko) obiektów swojego uczucia (najczęściej jako element bolesnego emocjonalnego trójkąta: A kliknij: ukryte ndre‑Oscar‑Fersen; Oskar‑Fersen‑Antonina; Rosalie‑Oscar‑Andre). Gęsta siatka zakazanych, niezauważonych czy też po prostu nieodwzajemnionych afektów misternie ich oplata, łącząc się w prawdziwie gordyjski węzeł z różnymi rodzajami obowiązków i lojalności. Naprawdę zachwyca sprawność, z jaką w VnB stosuje się – że ją tak nazwę – „strategię przeciągania struny”. Autorzy (autorka) różnymi bolesnymi doświadczeniami doprowadzają poszczególne postaci na skraj emocjonalnego załamania, szaleństwa niemal (a wraz z nimi odbiorcę!), by przygotować grunt pod spektakularne wybuchy o bezbłędnej psychologicznej architektonice. Najpierw cierpienie w milczeniu, za maską opanowania i obojętności, wypieranie, tłumienie, odraczanie, wojna nerwów, kolejne ciosy, a na końcu BUM! – widowiskowa zapaść! Eksplozja! I to taka na miarę szturmu na Bastylię. Taka, która zostawia widza z uczuciem, jakby go ktoś kopnął w brzuch. Nie umiem znaleźć lepszego porównania dla stanu, w jaki wtrąciło mnie kliknij: ukryte zakończenie epizodu 28. Wrażenie było tym silniejsze, że cała scena fantastycznie gra z oczekiwaniami widza – z jego fabularną deprywacją, z jego głodem zdecydowanych rozstrzygnięć. Chcesz kliknij: ukryte namiętnych wyznań? protagonistki, która wreszcie przejrzy na oczy i skontaktuje się ze swoją kobiecością? mężczyzny doprowadzonego (tęsknotą, zazdrością, pogłębiającym się kalectwem) do ostateczności? – zdają się pytać twórcy. No to proszę bardzo. Tylko pamiętaj, że ostateczność to ostateczność, utrata kontroli to utrata kontroli, zaś namiętność i głód raz spuszczone ze smyczy to nieoswojone bestie (mające nota bene moc zmieniania biegu dziejów). Efekt? Porażający. Od razu widać, od kogo twórcy „Uteny” uczyli się techniki budowania napięcia, nagłych zmian nastroju oraz umiejętnego gmerania w ciemnych, pogranicznych stanach świadomości. Konstruowania postaci w trakcie tożsamościowej dezintegracji, „pękania”, wreszcie transformacji. No i jeszcze dyskursu na temat władzy, bo choć głównym tematem VnB pozostaje zmiana porządku władzy na poziomie polityczno‑historycznym, prawdziwie intrygująca jest opowieść o dystrybucji władzy pomiędzy płciami – temat, który „Utena” wynosi do rangi naczelnego i eksploruje bezbłędnie, przegryzając się przez wszelkie odcienie zależności, bezbronności, dominacji i manipulacji emocjonalnej.
Klasyka przez duże "K"
Kto nie znał tej epoki, nie wie co to słodycz życia
Niewiele w tyle pod względem skomplikowania pozostają du Barry i de Polignac. Ile w nich było uczuć, ile wyrachowania? Cały czas zalezne od wpływowych protektorów i sieci powiązań nie są pozbawione ludzkich uczuć.
Rosalie- chyba moja ulubiona postać. Pod pewnym względem przypomina mi Anię z Zielonego Wzgórza. Mimo niewątpliwie traumatycznych przeżyć zbiera się do kupy i stara się żyć.
Last but not least- Oscar i Andre. Za to ich kocham, że nie są posągowi, zmieniają się. To samo mogę powiedzieć o każdej postaci tutaj- wszystko się zmienia.
Do tego świetna muzyka i doskonale ukazana epoka.
Co tu jeszcze robisz, marsz do oglądania!
Jestem w okolicach 13 odc...
Naprawdę Super / manga a anime
Mnie osobiści bardziej podoba się manga i postać Marii Antoniny (bo ona naprawdęistniała) A z reszta atorkatej mangii stworzyła ją po przeczytaniu książki Stefena Zweiga aby przedstawić losy trgicznie zamordowanej królowej a nie fikiyjnej postaci Lady Oscar;)
Goroąco polecam szczególnie mangę!!!! ;)
Jeden z najlepszych tytułów, jakie miałem okazję oglądać.
Wspomnieć należy o postaciach głównych bohaterów, które jak dla mnie, są perfekcyjne, a relacje Oscar – Andre pokazano wyśmiecie.
anime genialne ale to nie historia
Coś jak Dumas i Sienkiewicz
anime nie dla wszystkich, ale dla każdego
Najmocniejszą strona są postaci. Główny romans to dla mnie opowieść miłosna wszechczasów(dodam, że za love stories nie przepadam). Opowieść smutna i zarazem pełna ciepła.
Recenzja Bianki jest w porządku, nie zgadzam się tylko z tym, że Oscar była postacią historyczną.
Lady Oscar