Komentarze
W krainie bogów
- Mieszane uczucia : Bez zalogowania : 20.07.2023 10:38:12
- komentarz : Zomomo : 19.07.2023 07:44:33
- komentarz : Aoi9709 : 19.07.2023 02:39:44
- komentarz : Msurnnn : 23.04.2017 17:20:49
- Re: Gesty : Donia : 4.04.2016 19:13:59
- Gesty : Donia : 3.04.2016 22:25:13
- Disney? : lasagna777 : 4.01.2016 18:11:36
- komentarz : deduch : 27.08.2015 09:53:15
- komentarz : Ya : 3.04.2015 12:08:20
- komentarz : Antychrystka : 22.06.2014 15:00:04
Gesty
- Co oznaczał ten gest w scenie jak Chihiro zdeptała „to coś” co wyskoczyło z paszczy Haku i Kamaji powiedział jej, że to obrzydlistwo, ona złożyła palce, a on je przeciął dłonią?
Potrzebuję gestów japońskich z filmów do pracy na piątek i nie wiem co to oznacza ;-)
PS. Zna ktoś jeszcze jakieś konkretnych sceny z anime w których występują japońskie gesty? ;-)
Chyba najlepsze podsumowanie. Szczególnie widoczne przy porównaniu „Pocahontas” i „Mononoke Hime”. Na swój sposób podobny temat – księżniczka dzikiego, żyjącego z naturą ludu w konfrontacji z nowym i nieznanym. Odstęp pomiędzy produkcjami 2 lata, więc niewykluczone nawet że Japończycy celowo zerżnęli pomysł, by pokazać Amerykanom jak można zrobić to inaczej – lepiej, ciekawiej. Różnica w głębi przesłania to przepaść.
W komentarzach było to już wspomniane, ale też nawiążę – zasługą studia Ghibli oprócz robienia pięknych filmów familijnych jest „odcukrzenie” Disney'a. Jeżeli Disney zmienił w ostatnich 15 latach styl filmów na mniej cukierkowy, jest to zdecydowanie zasługą „Księżniczki Mononoke” i „W Krainie Bogów”. Można to z czystym sumieniem stwierdzić śledząc kilka filmów Disneya powstałych po 2000 roku i porównując ze wcześniejszymi.
Ktoś poniżej wspomniał, że Ghibli to te same postacie, przewidywalna fabuła, ekoprzesłanie. Paradoksalnie to właśnie mocna strona Ghibli. Przejęli od amerykanów pomysł kina familijnego dla wszyskich – od dzieci po dziadków. Wielką sztuką jest zrobić film dla dzieci, z którego dorośli też coś wyciągną. Kina familijnego nie ogląda się dla oryginalnych zwrotów akcji, tylko dla przeżycia wspólnych wzruszeń. W takich przypadkach stosuje się zasadę najniższego wspólnego mianownika. U Disneya była to tania ckliwość i świat bez zmartwień, czyli sama słodycz – idealny odmóżdżacz. Chwała Ghibli że za ów wspólny mianownik wybrało jednak pozytywne emocje – wspólne przecież dla wszystkich, pokazując przy okazji jak za ich pomocą można samemu zmienić świat na lepszy.
Podobnie zresztą jest z ekoprzesłaniem. Japończycy żyją na wyspach – zamkniętych ekosystemach gdzie każda ingerencja człowieka jest szybciej i bardziej widoczna, gdyż w przeciwieństwie do kontynentu nie ma sąsiedztwa, którego wpływy ograniczyłyby negatywne zmiany, w dodatku są jednym z najbardziej uprzemysłowionych krajów na świecie. Stąd temat ochrony środowiska leży im o wiele bardziej na sercu niż Polakom. Śmiem spekulować, że gdyby japoński przemysł oddziaływał na środowisko podobnie jak nasz z czasów PRL, ich obecne środowisko zbliżałoby się do tego, które znamy z Fallouta. Jak w tej sytuacji dziwić się ekoprzesłaniu?
Bez wątpienia‑10/10. Oscar jak najbardziej zasłużony.
Z początku podchodziłam do tego filmu z ogromnym zapałem. Zawsze ktoś szeptał wokół o wspaniałościach studia Ghibli zatem nie sposób było poskromić oczekiwania. Przyznane nagrody czy pozycja na filmwebie również dobrze rokowała.
Zaiste, z początku było bajecznie. Wprawdzie z czasem ów bajeczność zaczęła stawać się drobnym minusem, acz ostatecznie wyszło na prostą (względnie).
Sam początek seansu napawał mnie lekką niepewnością. Ciągła myśl, że „gdzieś to już widziałam” nie dawała mi spokoju. Przerwałam oglądanie, zrobiłam gorącą kawusię z dwóch kopiastych łyżeczek (najlepsza!) i powróciłam ze świeżym umysłem – olśniło mnie! Alicja w Krainie Czarów!
Dziesięcioletnia Chichiro, niemal jak za białym królikiem, podąża w ślad swych zagubionych i cokolwiek beztroskich rodziców. W ten oto sposób, trafia do świata pełnego „dziwów”. Ma również swego kompana, którego niczym kocura cechuje dwulicowość, a na dokładkę pojawia się flegmatyczna Gąsienica – znaczy Kamajii. Zabraknąć nie mogło także antybohatera Yubaby. Niby nic wielkiego, ale na myśl przyszło.
Kolejnym aspektem, który nieco zakłócał mi sensowne podejście do filmu, była niewątpliwie dziecięca grupa docelowa. O ile sama produkcja nie jest nad wyraz infantylna, o tyle podejście do widza już owszem. Zakładając, że zamierza się uwzględnić w powieści przemianę głównego bohatera (z bojaźliwej po waleczną), powinno się być konsekwentnym. Postać Chichiro niestety, niejednokrotnie ukazuje skrajne cechy swojej osobowości. Z jednej strony jej niepewność utrudnia nawet przejście przez bramę, z drugiej zaś, przestroga o niebezpieczeństwie ze strony obcego wywołuje w niej tyle przejęcia co mahou shoujo we mnie – podejście ambiwalentne.
Co działa jednak na korzyść, to paradoksalnie ukłon w stronę starszych widzów. Kwestia społeczeństwa japońskiego w obliczu globalizacji jest nawet wyczuwalna, a tym większa satysfakcja kiedy konotacje odkryje się samemu. kliknij: ukryte Odebranie imienia przez Yubabę zrównane z odebraniem tożsamości kulturowej? Całkiem uroczo zaszyfrowane.
Suma summarum, wystawiając tej serii ocenę 8, czułam drżenie dłoni ku dołowi. Muszę przyznać, że pokutuje tu moje poczucie „doskonałości Ghibli”, a w rzeczywistości nie czułam się w pełni usatysfakcjonowana. Zdecydowanie jednak jest to dobra bajka także z czystym sumieniem mogę rzecz, że disney został w mych oczach zdegradowany :) Już wiem co będę kiedyś puszczać dzieciom! :D
A co do użytkownika/czki InaIko, Ghibli nie może udawać Disney'a, te studia współpracowały razem nie tylko nad Japońskimi produkcjami ale i nad Amerykańskimi więc mają ze sobą dużo wspólnego i wzajemnie czerpią od siebie inspiracje.
Warto tez wspomnieć, że studio DreamWorks w wywiadach wspominało, że Ghibli jest ich największa inspiracją i są jego wielkimi fanami jeśli chodzi o produkcje filmów animowanych.
Wspomnienia...
Magiczne
Spirited Away może i nie łapie się do anime przeze mnie preferowanych, ale mimo to naprawdę mnie oczarował.
Historia jakby na to nie patrzeć jest dość pokręcona, całość nie trzyma się logiki, a mimo to w odpowiednim połączeniu cech groteski i humoru z delikatną nutą dramatu (no może nie akurat dramatu, ale to szczegół) i opowieści o przyjaźni i miłości ogląda się wspaniale.
Może nie jest to perełka studia Ghibli (osobiście wolę Ruchomy Zamek Hauru ), ale z pewnością jest to pozycja obowiązkowa dla każdego, kto lubi takie klimatu. Spirited Away nie jest anime, o którym można napisać dużo – trudno tak naprawdę powiedzieć dlaczego w ogóle warto to obejrzeć, ale co do jednego jestem pewna: nie każdy musi to lubić, ale każdy powinien znać.
Dla mnie 7/10
...
Arcydzieło.
Kiedy po latach odnalazłam film zalała mnie fala wspomnień. Ostatecznie obejrzałam go cztery razy pod rząd. I wciąż do niego wracam.
Wiele jest w moim życiu filmów i bajek z dzieciństwa, które po latach dają o sobie znać, jednak tylko wspominany „Spirited Away” okazał się tak samo dobry jak kiedyś, a może nawet lepszy?
Fabuła jest naprawdę dobra, bardzo ciekawa. Na pewno spodobała się większej liczbie widzów. Często bywa tak, że filmy dziecięce nie mają jej dobrej, czy chociażby średniej. A przecież fabuła jest bardzo ważna! „W krainie Bogów” ma taką, która potrafi wciągnąć nie tylko ucznia szkoły podstawowej, ale już (dużo) starsze osoby. Jest ona bardzo oryginalna.
Postaci również są na plus. Nie zachowują się sztucznie. Chociaż główna bohaterka nie była przeciętna kliknij: ukryte bo przeciętne dziecko w jej wieku w przeciwieństwie od niej zaczęłoby jeść razem z rodzicami i nie byłoby tak wytrwałe, silne (psychicznie) jak ona. Większość, swoją drogą nie tylko dzieci nie płakałoby tak mało jak ona i uciekłoby z tajemniczego miejsca szybciej (od kiedy ich rodzice zamieniliby się w świnie nie była bardzo nienaturalna, gdyż są tacy ludzie jak ona, tyle, że w mniejszych ilościach.
Grafika przecudna!!! Uwielbiam filmy Hayao Miyazakiego pod względem graficznym (i nie tylko). Filmy dla dzieci mają często przesłodzoną grafikę. I cieszę się, że animacja „W krainie bogów” takiej nie ma! Szkoda, że tyle anime ma ją… no powiedzmy średnią.
Podsumowując wszystko; anime pt.„W krainie Bogów” polecam każdemu dziecku po przedszkolu, fanom japońskiej animacji oraz dorosłym. Szczególnie tym, którzy twierdzą, że anime to najgorsze filmy, które są płytkie. Niech zobaczą jak bardzo się mylą!!!
Spirited Away
10/10
Pozycja obowiązkowa
Dobra lekcja etyki, wyśmienice podana.
Porządna i oryginalna animacja.
Feeria barw w postaci filmu.
majstersztyk!
WSPANIAŁE
Grafika- bardzo ładne postaci. Nie błyszczą się tak jakoś dziwnie i nie mają oczu większych od głowy. Tła są szczegółowe i dopracowane.
Animacja- niezwykle dopracowana.
Postaci- wspaniałe. Każdy ma własny charakter, a na dodatek nie są jednostajne.
Pomysł- bardzo ciekawy.
Fabuła- najlepszy element tego filmu.
Gdy to oglądałem nie wiedziałem, że to jest anime. Jest niby przeznaczone dla dzieci, ale może spodobać się też młodzieży, a nawet dorosłym. Dowodem na to jest moja mama. Polecam wszyskim. 10/10, ale gdyby się dało dał bym 11/10.
Siemka po raz drugi;D
Kocham...
Pozdrawiam!;)
Arcydzieło