Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 8/10 grafika: 6/10
muzyka: 7/10

Ocena redakcji

8/10
Głosów: 14 Zobacz jak ocenili
Średnia: 8,07

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 144
Średnia: 7,55
σ=1,43

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Serika)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Kosetsu Hyaku Monogatari

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2003
Czas trwania: 13×24 min
Tytuły alternatywne:
  • 巷説百物語
  • Hundred Stories
Gatunki: Fantasy, Horror
zrzutka

„Zło i ambicja roztapiają się w ciemności. Pozostają jedynie niejasne pogłoski wśród ludzi…”

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Młody Momosuke Yamaoka wędruje po średniowiecznej Japonii, usiłując utrzymać się z pisania zagadek dla dzieci. Jego największym marzeniem jest stworzenie księgi zawierającej sto kaidan – opowieści o nadnaturalnych zjawiskach. Ciekawski młodzieniec pojawia się wszędzie tam, gdzie według plotek lub legend może dziać się coś nadprzyrodzonego. Podczas jednej z takich wypraw natyka się na tajemnicze trio, które za pomocą sztuki iluzji i zręcznego wykorzystania miejscowej legendy doprowadza do szaleństwa, a w końcu do śmierci, pewnego człowieka… Człowieka winnego zbrodni. Czy to ta trójka dziwnych, zmiennokształtnych indywiduów go zabiła, czy też sprawiły to jego własne wyrzuty sumienia? A może rzeczywiście istniał duch zamordowanego chłopca? Dziwaczne trio ostrzega Momosuke, żeby dla własnego dobra trzymał się od nich z daleka – ale wkrótce natyka się na nich po raz kolejny. I jeszcze raz… Wreszcie młodzieniec zaczyna podróżować wraz z nimi, obserwując, jak Mataichi, Ogin i Nagamimi tropią kolejne ludzkie (i niekoniecznie ludzkie) potwory, aż w końcu sam zaczyna im w tym pomagać.

Za każdą sprawą, którą się zajmują, stoi jakaś legenda – ale przede wszystkim mrok, czający się w ludzkich sercach. Niewiarygodne i przerażające zbrodnie często nie okazują się dziełem demonów, lecz ludzi. Ludzi, którzy niejednokrotnie odsuwają od siebie myśl o swoich czynach i sami zaczynają wierzyć, że to nie oni są winni. Potworami w ludzkich skórach mogą okazać się nawet najniewinniej wyglądające osoby, a Momosuke zwykle dowiaduje się, kto tym razem jest celem, dopiero w momencie, gdy dochodzi do wykonania wyroku. Trio wykorzystuje go, aby lepiej zaaranżować „przedstawienie”, mające uświadomić ofierze ogrom zła, które wyrządziła – ale też regularnie powtarza mu, że nie powinien z nimi podróżować… Mataichi, Ogin i Nagamimi żyją bowiem w innym świecie – w świecie ciemności, do którego Momosuke nie ma wstępu. Czy jest to mrok, wypełniający ludzkie dusze, z którym nie powinien stykać się młody, niewinny człowiek, czy też może naprawdę są istotami z innego świata? Czy zabicie zbrodniarza jest przysługą, którą wyświadcza się światu, czy też samo w sobie jest zbrodnią? I wreszcie: jakie są prawdziwe motywy Mataichiego i jego grupy: pomaganie ludziom czy raczej pogrążenie ich w ciemności? Momosuke będzie musiał zadać sobie wszystkie te pytania…

Główny bohater bardzo szybko zaskarbił sobie moją sympatię. To uroczy marzyciel, naiwny i trochę gapowaty, ale nie głupi. Jest zbyt ciekawski i często wtyka nos w nie swoje sprawy, ale przy tym zawsze stara się pomagać tym, którzy tego potrzebują. Nawet jeśli zdecydowanie na to nie zasługują. Dość dziwna, ale jakże ludzka, wydaje się jego fascynacja mrocznymi sprawami grupy Mataichiego. Ktoś taki, jak on, bardzo wyróżnia się na tle pozostałej trójki. Ci bowiem sprawiają wrażenie tak tajemniczych, że aż nieludzkich. Początkowo wydaje się, że mamy do czynienia z wypranymi z uczuć bezwzględnymi manipulatorami, którzy znakomicie bawią się, wykonując kolejne wyroki. Jednak w miarę rozwoju akcji okazuje się, że ich również można polubić. Mataichi, przywódca trójki, przedstawiający się jako zwykły mnich, sprzedający fuma (karteczki z zaklęciami), to niski mężczyzna o niepokojącym uśmiechu… I wyraźnym poczuciu humoru. Przez towarzyszy nazywany „tym, który zwodzi słowami”, rzadko mówi cokolwiek wprost, za to skutecznie sprawia, ze ludzie wierzą we wszystko, co zaaranżuje. Piękna i uwodzicielska Ogin to „władczyni marionetek”, będąca w stanie okręcić sobie wokół palca każdego, zaś Nagamimi, ogromny pirat, który rzadko się odzywa, za to wiecznie się uśmiecha, ma władzę nad ptakami i potrafi przybrać kształt dowolnej osoby. Ich mała grupka jest bardzo zgrana i widać, że darzą się ciepłymi uczuciami, Momosuke zaś, nazywanego półżartem „Sensei”, traktują jak „maskotkę drużyny”, którą można wykorzystać, ale także należy chronić… Podobnie zresztą jak innych ludzi, przypadkowo zamieszanych w ich poczynania.

Hundred Stories to rzadki przypadek anime, które daje się jednoznacznie zakwalifikować do jednego tylko gatunku – jest klasycznym horrorem. Pierwszych dziesięć odcinków tej serii to niepowiązane ze sobą historie, z których żadna nie jest przeznaczona dla widza o słabych nerwach (czy żołądku). Mamy tu morderstwa we wszelkich możliwych wariantach, kanibalizm, gwałt, kazirodztwo – ukazane w sposób jak najbardziej dosłowny… A przede wszystkim szaleństwo, jakie sprowadzają na ludzi ich czyny. Bardziej rozwinięta fabuła, wyjaśniająca niektóre (nieliczne) sprawy, pojawia się dopiero w trzech ostatnich odcinkach – jako podsumowanie serii. Moim zdaniem trochę szkoda, że nie wcześniej, chociaż struktura „jeden odcinek – jedna historia” w tym przypadku sprawdzała sie znakomicie. Twórcom należą się wielkie brawa za stworzenie nastroju, dzięki któremu nawet groteskowo wyglądające stwory wydają nam się straszne, nie śmieszne (a rzadko mi się zdarza, że oglądając horror nie wybucham głośnym śmiechem). Opowiedziane historie zwykle nie są zbyt skomplikowane, ale sposób ich przedstawienia sprawia, że siedzimy przykuci do fotela, nie mogąc oderwać wzroku od ekranu. Wiele ujęć przypomina urywki koszmarnego snu – zamazane lub zbyt fragmentaryczne, by można było domyśleć się, co przedstawiają; niemal wszystko dzieje się w nocy lub w ciemnych pomieszczeniach, pełnych długich korytarzy; wreszcie wszechobecny jest motyw oka… To klimat, nie fabuła, jest największą zaletą tej serii.

Nastrój znakomicie podkreśla zastosowana grafika, o której można powiedzieć bardzo wiele – ale z pewnością nie to, że jest ładna. Niektóre postacie (jak choćby główny bohater) rysowane są normalnie, ale większość przedstawiona jest w sposób mniej lub bardziej karykaturalny – karłowate, zniekształcone lub w ogóle pozbawione twarzy (trzecioplanowe często wyglądają, jakby nosiły drewniane maski). Budynki i krajobrazy sprawiają wrażenie dzieła surrealistycznego artysty – krzywe i powyginane, jakby zaraz miały runąć, z kolorami nałożonymi akwarelą, ale obrysowane grubymi, czarnymi konturami. W dodatku często obok wszechobecnej czerni pojawiają się kolory bardzo jasne, czy wręcz biel, co sprawia, że kadry wyglądają, jakby były prześwietlone… Niezbyt podobało mi się zastosowanie efektów komputerowych (na przykład przy animacji ogromnej wierzby, którą miał zamieszkiwać demon, bądź też podczas ukazywania długich, krętych korytarzy czy uliczek) – równie dobrze można było z nich zrezygnować. Ale mimo to uważam, że graficy wykonali świetną robotę, podkreślając klimat anime poprzez rysunek tak niepokojący i odrzucający, że – paradoksalnie – przyciąga widza do ekranu. Mnóstwo serii narysowanych jest ładniej – ale moim zdaniem Hundred Stories z inną grafiką straciłoby sporo ze swojego niesamowitego klimatu.

Podobnie sytuacja przedstawia się z muzyką. Kiedy ją słyszymy, znakomicie podkreśla to, co dzieje się na ekranie – dość ponura, często organowa, ale czasem również bardzo dziwna i drażniąca. Piszę „kiedy”, gdyż bardzo często nie ma jej w ogóle. Podczas wielu scen jedynym, co słyszymy, są odgłosy tego, co dzieje się na ekranie, czy też pojedyncze dźwięki, podkreślające kulminacyjny moment sceny. Opening i ending są dziwne. Śpiewane po angielsku, niepokojące, ale nie jestem pewna, czy na pewno dobrze dopasowane do serii.

Komu polecić to anime? Moim zdaniem to pozycja wręcz obowiązkowa dla wszystkich, którzy lubują się w mrocznych klimatach, a którym nie przeszkadza lejąca się strumieniami krew i bardzo duża dawka przemocy. Oni prawdopodobnie bez zastrzeżeń wystawiliby temu anime ocenę celującą (czy też 10). Pozostałym osobom raczej odradzam – nie znajdziecie tu ani łatwej i przyjemnej rozrywki, ani wyjątkowo głębokiego przesłania (chociaż to pewnie byłoby dyskusyjne). Jeśli nie spodoba Wam się pierwszy odcinek, lepiej darujcie sobie dalsze oglądanie.

Serika, 6 marca 2005

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: TMS Entertainment
Autor: Natsuhiko Kyougoku
Projekt: Shigeyuki Miya
Reżyser: Hideki Tonokatsu
Scenariusz: Yoshinobu Fujioka
Muzyka: Kuniaki Haishima