Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 7/10 grafika: 8/10
fabuła: 7/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

8/10
Głosów: 4 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,75

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 21
Średnia: 7,14
σ=0,94

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (moshi_moshi)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Profesor Layton i wieczna diwa

Rodzaj produkcji: film (Japonia)
Rok wydania: 2009
Czas trwania: 99 min
Tytuły alternatywne:
  • Layton Kyouju to Eien no Utahime
  • Professor Layton and the Eternal Diva
  • Professor Layton: The First Movie
  • レイトン教授と永遠の歌姫
Postaci: Artyści, Nauczyciele, Przestępcy; Pierwowzór: Gra (inna); Miejsce: Europa; Czas: Przeszłość
zrzutka

Nie do końca klasyczne kino detektywistyczne dla młodszych widzów. Graficzny fajerwerk i całkiem solidna rozrywka.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: moshi_moshi

Recenzja / Opis

Profesor Layton to znany londyński archeolog i detektyw, który właśnie rozwiązał kolejną zagadkę, tym razem dotyczącą kradzieży dzwonu z Big Bena. Nagłówki gazet jeszcze nie skończyły krzyczeć na ten temat, kiedy bohater i jego małoletni asystent, Luke, otrzymują zaproszenie na koncert znanej śpiewaczki i byłej studentki Laytona, Jenice Kaitly. Młoda dama nie tyle chce się pochwalić swoimi umiejętnościami wokalnymi, co poprosić o pomoc w dosyć nietypowej sprawie. Otóż jakiś czas temu spotkała ona małą dziewczynkę, twierdzącą, że jest zaginioną przyjaciółką Jenice, Mileną, i że udało jej się odkryć sekret nieśmiertelności. Zaintrygowani panowie udają się na miejsce i zostają wplątani w tajemniczą grę, w której nagrodą jest życie wieczne.

Layton Kyouju to Eien no Utahime to pierwszy film nawiązujący do popularnej w Japonii serii gier wideo. Biorąc pod uwagę sukces, jaki odniosła produkcja, możemy się spodziewać kontynuacji, która być może rozjaśni osobom niezapoznanym z oryginałem kilka początkowych scen. Uczciwie przyznaję, że mimo wprowadzenia narratora i zapoznania się z fabułą poszczególnych części, pierwsze minuty filmu okazały się dla mnie niezrozumiałe. Wszystko odbyło się za szybko, zbyt chaotycznie i odniosłam wrażenie, jakby ktoś przekleił ten fragment z zupełnie innego widowiska. Co prawda, szybko moją uwagę pochłonęły piękne widoki angielskiej stolicy, ale jednak mały niedosyt pozostał. Jestem wielką fanką historii detektywistycznych, dlatego na ten film czekałam z niecierpliwością i z przykrością stwierdzam, że czuję lekkie rozczarowanie. Początek zapowiada bardzo interesujące widowisko, utrzymane w konwencji książek Agathy Christie, oczywiście z poprawką na wiek widowni docelowej. Zresztą krwawe mordy i stosy trupów wcale nie są mi potrzebne do szczęścia, najważniejsza jest zagadka i sposób jej rozwiązania. Nietypowa gra, której początek ma miejsce w operze, miło mnie zaskoczyła. Niby klasyczny chwyt, obecny praktycznie w każdym kryminale, ale sprawnie wykorzystany i wprowadzający odpowiednie napięcie. Wielka szkoda, że ten charakterystyczny klimat udało się utrzymać tylko do połowy filmu. Potem fabuła powoli traci rozpęd, pojawiają się dłużyzny, kolejne zagadki nie angażują już tak widza, a uczestnicy gry w coraz mniej widowiskowy sposób odpadają z zawodów. Wszystkie nasze podejrzenia okazują się prawdziwe, a miejsce dedukcji zajmują na scenie techniczne fajerwerki. Zupełnie nie przeszkadza mi pewna umowność, dziecięca naiwność i schematy, ale spychanie wątku kryminalnego na dalszy plan czy też zasypywanie go mnóstwem ozdobników – jak najbardziej. Być może moje oczekiwania były zbyt wygórowane lub jestem za stara i moja potrzeba prostoty nie pokrywa się z potrzebami młodszych widzów. Trudno powiedzieć… Miłą niespodzianką okazały się za to pewne elementy realnego świata przemycone zgrabnie do opowieści, na pierwszy (na drugi zapewne również) rzut oka niewidoczne. Podczas seansu naprawdę warto przyglądać się szczegółom i otoczeniu bohaterów, nigdy nie wiadomo, kiedy wypatrzy się coś znajomego (recenzentka była wniebowzięta, kiedy na jednej ze ścian dostrzegła obraz Vermeera).

Natomiast zachwycił mnie świat przedstawiony, oprócz znanego wszystkim Londynu, pełen tajemniczych wysp, państw, kultur. Zgrabnie połączono tu realną rzeczywistość z baśniowymi wymysłami, tworząc bogatą, barwną i intrygującą strukturę, którą zamieszkują nietuzinkowi ludzie. Wszyscy bohaterowie filmu są kimś, tu nie ma miejsca dla osób przeciętnych i nic nieznaczących. Oprócz tytułowego profesora Laytona, który jest szalenie uroczą krzyżówką Sherlocka Holmesa i Indiany Jonesa, przez ekran przewija się korowód różnej maści ekscentryków. Większość z nich z różnych powodów pragnie poznać sposób pozwalający żyć wiecznie i w tym celu są gotowi zrobić wszystko. Najnormalniejszy w tym towarzystwie wydaje się być młodziutki asystent archeologa, Luke, chłopiec sympatyczny i rezolutny, który chce zostać wspaniałym dżentelmenem, tak jak jego mentor. Na osobną uwagę zasługują dwie postacie kobiece: Jenice i Remi, druga współpracowniczka profesora. Młoda artystka nieco mnie rozczarowała, ponieważ okazała się być osobą mdłą i nijaką, która pełni rolę raczej ładnej dekoracji niż jednej z głównych bohaterek. Tymczasem Remi, która pojawia się tylko kilka razy i na krótko, podbiła moje serce. Jest energiczna, inteligentna i potrafi samodzielnie działać. To kobieta z charakterem, która wie, czego chce i stanowi prawdziwą podporę dla swojego szefa. Co prawda, relacje między bohaterami nie są jakoś szczególnie mocno zarysowane, ale ze względu na szybkie tempo i natłok wydarzeń, nie ma czasu, by zawracać sobie tym głowę. Mam tylko cichą nadzieję, że w kolejnych filmach z tego cyklu scenarzyści nieco przybliżą widzom sylwetki niektórych postaci, które jeszcze nie miały zbyt wiele okazji by się wykazać.

Jedną z najmocniejszych stron tej produkcji miała być oprawa audiowizualna. Oglądając trailer byłam przekonana, że twórcy wsparci odpowiednio wysokim budżetem, staną na wysokości zadania. Rzeczywistość okazała się nie tak różowa. Bywają momenty, kiedy nie można oderwać wzroku od ekranu, a prawdziwa feeria barw i kształtów zwala z nóg. Niestety, niektóre efekty komputerowe są mniej udane i zdecydowanie psują dobry obraz całości. O dziwo, to bogate i pełne detali tła i wnętrza zachwycają widza dopracowaniem, podczas gdy zbliżenia na proste przedmioty są totalną porażką. Uproszczone projekty postaci ładnie uzupełniają się z pełnym przepychu światem przedstawionym. Kanciastym sylwetkom panów i nieco zbyt szczupłym paniom niczego nie brakuje. Charakterystyczne, chociaż niezbyt szczegółowe twarze są zaskakująco plastyczne i bez problemu wyrażają emocje. Animacja jest raczej płynna i oprócz jednego, ale irytującego mankamentu, nie zauważyłam poważniejszych błędów. Ta drobna wada to niezgranie ruchów ust z aktualnie wypowiadanymi kwestiami, przy czym zjawisko to jest widoczne głównie podczas śpiewania. To, co robi Jenice na koncercie, nijak na śpiew, zwłaszcza operowy, nie wygląda. A skoro przy muzyce jesteśmy, warto wspomnieć o ścieżce dźwiękowej, która mnie zupełnie nie przekonała do siebie. Szczerze mówiąc, żaden utwór nie zapadł mi jakoś szczególnie w pamięć. Drażniły mnie przejścia od klasycznych, filharmonicznych kompozycji do tandetnej elektroniki, a gwoździem do trumny okazały się popisy wokalne Nany Mizuki. Owszem, pani ma ładny głos, ale „operowa” stylistyka zupełnie jej nie pasuje. Piosenka towarzysząca napisom końcowym ma piękną linię melodyczną, ale wokal jest sztywny, nienaturalny, co słychać przy wysokich partiach. Słuchając jej, miałam wrażenie, że piosenkarka połknęła kij od szczotki i nie jest w stanie się rozluźnić. Miało być efektownie, a wyszło nijako.

Layton Kyouju to Eien no Utahime mimo wszystkich drobnych wad jest produkcją godną uwagi i jedną z ciekawszych propozycji familijnych. Twórcom udało się stworzyć film, który chociaż swoje korzenie wywodzi od gier wideo, wydaje się być ekranizacją całkiem dobrej książki, a to jest osiągnięcie. Teoretycznie nam znany świat został wzbogacony o baśniową ramę, co sprawia, że jeszcze bardziej wciąga widza. Sympatyczni bohaterowie, pogodny nastrój i wysoki poziom wykonania czynią to anime wyjątkowo atrakcyjnym. Rozrywka lekka i przyjemna, w sam raz na leniwe, letnie popołudnie.

moshi_moshi, 5 września 2010

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: OLM, P.A. Works
Autor: Akihiro Hino
Projekt: Noboru Sugimitsu
Reżyser: Masakazu Hashimoto
Scenariusz: Aya Matsui, Hiroyuki Imaishi, Jouji Shimura, Junji Nishimura, Masakazu Hashimoto, Souichi Masui
Muzyka: Tomohito Nishiura

Wydane w Polsce

Nr Tytuł Wydawca Rok
1 Profesor Layton i wieczna diwa Vision 2011