Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 8/10 grafika: 4/10
fabuła: 6/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 8 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,12

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 61
Średnia: 7,08
σ=1,33

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Bezimienny)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Outlaw Star

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 1998
Czas trwania: 26×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Seihou Bukyou Outlaw Star
  • 星方武侠アウトロースター
Tytuły powiązane:
Widownia: Shounen; Postaci: Androidy/cyborgi, Anthro, Obcy; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Inne planety; Czas: Przyszłość; Inne: Magia
zrzutka

Statki kosmiczne, piraci, dzielny bohater, piękne kobiety i dużo akcji – czy to nie brzmi jak dobry przepis na serię przygodową?

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Gene Starwind i jego partner, jedenastoletni Jim Hawking, prowadzą razem firmę, zajmującą się „naprawianiem wszystkiego, od zepsutych traktorów po relacje towarzyskie”. Pewnego dnia jednak ich względnie spokojne życie ulega całkowitej zmianie. Wprawdzie od początku było widać, że chronienie tajemniczej nieznajomej nie jest rutynową robotą, ale kto mógłby przypuszczać, że niebawem nasi bohaterowie opuszczą spokojną i nieciekawą planetę, by wyruszyć na poszukiwanie przygód w przestrzeni kosmicznej? Więcej nie mogę napisać, by nie zdradzić zbyt wiele z wydarzeń – powiem tylko, że niebawem Gene staje się kapitanem i właścicielem najbardziej niezwykłego statku na całym Pograniczu, a jego załoga będzie wprawdzie nieliczna, ale też zasługująca na miano niezwykłej…

Nie mogę jednak nie wspomnieć od razu o najważniejszym (choć idiotycznym) błędzie w konstrukcji tego anime. Otóż nie przypominam sobie, kiedy ostatnio czołówka do tego stopnia zepsuła mi przyjemność oglądania. Oczywiste jest, że piosence w czołówce towarzyszą obrazy bohaterów serii, nawet jeśli ci bohaterowie pojawiają się po kilku odcinkach. Jest to jednakże smutną pomyłką w sytuacji, gdy załoga zbiera się niemal do połowy serii, a scenarzyści wyraźnie próbują zaskakiwać widza pytaniem „czy ten wróg okaże się przyjacielem?”. Ja niestety, obejrzawszy czołówkę raz, wiedziałam już dokładnie, kto do załogi dołączy, a kto nie (bo nie pojawia się w animacji początkowej).

Sama fabuła jest dość interesująca, przynajmniej w kategoriach serii rozrywkowej. Przystanki na rozmaitych planetach, podejmowane przez bohaterów prace i wyzwania, sprawiają, że cały czas coś się dzieje i praktycznie unikamy odcinków pozbawionych akcji. Gorzej, że intryga kluczy niemiłosiernie i gubi się w mało istotnych wątkach, by dopiero tuż przed końcem serii przypomnieć sobie, o co w tym wszystkim chodziło i podążyć prosto do właściwego celu. Irytujące jest także to, że wrogowie (a nasi bohaterowie zyskają ich całkiem sporo) atakują grzecznie, po kolei i zawsze wtedy, gdy akurat nie dzieje się nic ciekawszego i trzeba czymś zająć widza. Nie jest to jednak nic, co mogłoby razić w serii przygodowej, a ostatecznie Outlaw Star w żadnym miejscu nie przejawia aspiracji do zostania produkcją ambitną.

Świat jest niezwykle bogaty i barwny, a science­‑fiction miesza się w nim z magią. Akcja rozgrywa się na krańcach wpływów rasy ludzkiej, na Pograniczu, przypominającym Dziki Zachód połączony z Piratami z Karaibów. W przestrzeni kosmicznej można spotkać trzy kategorie ludzi: oficjalne siły porządkowe (nie pojawiające się w tej serii), piratów (posługujących się potężną magią) oraz outlaws – wbrew nazwie nie kryminalistów, a raczej wolnych wędrowców międzyplanetarnych. Podróże są możliwe dzięki specjalnemu napędowi statków i skokom przez „subeter”, ale wiele elementów tego świata jest przyjemnie realistycznych. Okazuje się np., że nie wystarczy usiąść za sterami – trzeba umieć pilotować; że ukradziony wprost z taśmy produkcyjnej statek wymaga wyposażenia w wiele rzeczy, by nadawać się do podróży; że lądowanie na planetach czy asteroidach wymaga zezwoleń i nawigacji „wieży kontrolnej”; że części i amunicja kosztują; że istnieje coś takiego jak (niemałe) opłaty za parkowanie statku w portach kosmicznych. Niby drobiazgi, ale sprawiające, że świat nie sprawia wrażenia sterylnego tła dla przygód bohaterów. Niestety, jak kwiatek do kożucha pasowała mi do tego magia – co więcej, nie rozumiem sensu jej wprowadzenia (poza egzotyką), skoro, jak wiadomo, zaawansowana technologia niewiele się od niej różni… Natomiast tzw. Grappler arms – coś w rodzaju przyczepionych do statków mechanicznych ramion – było niewątpliwie pomysłem oryginalnym. Niemniej walka w przestrzeni kosmicznej z wykorzystaniem ww. urządzeń (tak – dwa statki dosłownie się boksują) wyglądała jeszcze bardziej nieprawdopodobnie niż znane z innych serii walki mechów.

Bohaterowie są zdecydowanie sympatyczni i stanowią mocny punkt tego anime. Gene wprawdzie wygląda na zdecydowanie starszego niż 20 lat, ale można to wybaczyć – przynajmniej nie prezentuje się jak wychudzony nastolatek. Jest porywczy i gorącogłowy, z dobrym sercem, ale kiepskim podejściem do ludzi – czyli mieszanka wzbudzająca sympatię. Poza tym po raz pierwszy chyba widziałam, żeby traumatyczne przeżycia z przeszłości przekładały się na coś konkretniejszego od smętnych retrospekcji i rozdzierających monologów wewnętrznych. Nasz bohater ma uczciwą fobię, którą będzie musiał w którymś momencie przełamać, by móc w ogóle funkcjonować i prowadzić takie życie, jakie sobie wybrał. Nie mamy natomiast okazji dowiedzieć się zbyt wiele o Jimie – dlaczego podróżuje z Genem, a nie siedzi w domu rodzinnym (o ile jakiś ma). Jak na dzieciaka jest także całkiem udany, trochę zarozumiały i przemądrzały, chwilami trochę dziecinny, a chwilami dojrzalszy od swego partnera. O pozostałych bohaterach napisać nie mogę, żeby nie spoilerować ich obecności. Powiem tylko, że nie są to postaci szczególnie rozbudowane psychologicznie, za każdym jednak razem twórcy zadbali o jakieś „uczłowieczające” szczegóły, które sprawiają, że bardziej wydają się ludźmi z krwi i kości.

Natomiast od strony technicznej Outlaw Star wypadło zdecydowanie poniżej przeciętnej, nawet biorąc pod uwagę rok produkcji. Było po prostu za ciemne. Rozumiem, że w przestrzeni kosmicznej jest ciemno, ale akcja dzieje się jak nie w nocy, to w nastrojowo oświetlonych knajpach albo zadaszonych zaułkach. Nawet czołówka jest zdecydowanie za ciemna! Dobrze oświetlona scena jest naprawdę ewenementem i w ciągu pierwszych kilku odcinków chyba ani razu nie mamy okazji przyjrzeć się bohaterom (skądinąd całkiem nieźle narysowanym). Cała egzotyka statków kosmicznych piratów czy obcych portów i planet bierze w łeb, jeśli oglądamy głównie granatowe albo ciemnozielone kształty na czarnym tle. Muzyka nie zapisała się w mojej pamięci niczym szczególnym, pasowała do tła, ale nie szukałabym jej poza serią. Niezła była piosenka w openingu, natomiast oba endingi czymś mnie odrzuciły – przypuszczam, że połączeniem słodkiej melodii z dziwacznymi, różniącymi się znacznie od kreski serii grafikami.

Outlaw Star nie jest może serią „dla dzieci” – krew się leje i pada trochę aluzji do hm… bujnego życia bohatera, ale przypuszczam, że mimo wszystko jest przeznaczona raczej dla młodszych nastolatków. Nie oznacza to, że nie będzie się podobać osobom starszym – ogląda się to całkiem nieźle. Wydaje mi się jednak, że jest to jedna z tych serii, które należy obejrzeć raczej na początku swojej przygody z anime. Wtedy spodoba się niemal na pewno, podczas gdy bardziej wyrobiony widz zacznie narzekać na luki scenariusza, powtórki czy kalki.

Avellana, 16 marca 2005

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Sunrise
Autor: Hajime Yatate, Takehiko Itou
Projekt: Jun'ya Ishigaki, Shouji Kawamori, Takuya Saitou
Reżyser: Mitsuru Hongou
Scenariusz: Chiaki Morosawa, Hajime Yatate, Katsuhiko Chiba, Mitsuru Hongou, Mitsuyasu Sakai, Takehiko Itou, Takeshi Ashizawa
Muzyka: Kou Ootani