Ghost in the Shell 2: Innocence
Opis
Minęły trzy lata od wydarzeń pokazanych w filmie Ghost in the Shell. Motoko Kusanagi zniknęła w odmętach cyberprzestrzeni i mimo intensywnych poszukiwań nie natrafiono nawet na najmniejszy ślad jej osobowości. Sekcja 9, choć pozbawiona swojej najlepszej agentki, wciąż działa, wszak przestępczość nie zmalała. Asem atutowym jest Batou, dawny partner pani Major, obecnie uważany za najlepszego człowieka w swoim fachu. Człowieka? Batou jest scyborgizowany do tego stopnia, że sam miewa wątpliwości co do tego, na ile pozostał człowiekiem. Choć wszyscy zdają sobie sprawę, że jedynie Motoko była godną partnerką dla Batou, Aramaki, dowódca Sekcji 9, przydziela mu nowego partnera – młodszego detektywa, byłego policjanta – Togusę. Ma on podwójne zadanie wspierać naszego cyborga oraz obserwować go. Refleksyjny, coraz bardziej skłonny do filozoficznych rozważań Batou zaczyna bowiem przypominać Aramakiemu panią Major na krótko przed jej zniknięciem.
Trudno się staremu szefowi Sekcji dziwić – Batou faktycznie się zmienił. Nie jest już skłonny do żartów, oszczędnie używa słów, zaś jego największą radością jest pies rasy basset. Samotność i wiek wydają się odciskać na naszym bohaterze coraz większe piętno. Jednakże praca jest pracą. Coś lub ktoś sprawia, że androidy przeznaczone do prostych zadań domowych wariują i mordują swoich właścicieli, by zaraz potem dążyć do własnej śmierci. Wyjaśnienie sprawy spoczywa w rękach Batou i Togusy. Rozpoczynają śledztwo, które poprowadzi ich przez mroczne ulice cyberpunkowej Japonii AD 2032. Stopniowo pewne sprawy ulegają wyjaśnieniu, jednak główny cel pozostaje dziwnie odległy. Korporacja Lacus Solus, producent owych wadliwie działających robotów, kryje więcej sekretów niż można by sobie wyobrazić. Aby je odkryć, dwójka bohaterów będzie musiała posłużyć się zarówno inteligencją, jak i ołowianymi argumentami dużego kalibru.
Ghost In the Shell 2: Innocence to film bez dwóch zdań wyjątkowy. Trudno go nazwać kinem akcji – choć strzelanin tu nie brak, giną one w tej nie tak znowu długiej (dziewięćdziesiąt minut) produkcji. Najważniejszy jest tu bowiem klimat. Mamoru Oshii poszedł pod tym względem jeszcze dalej niż w przypadku części pierwszej. Każdy z bohaterów czuje się w obowiązku wygłaszać natchnione sentencje, sypać jak z rękawa cytatami z Miltona czy Biblii, zaś Togusa i Batou prowadzą długie dyskusje godne absolwentów filozofii, nie zaś policjantów z cybernetycznego CBŚ. Jest to konwencja, którą trzeba zaakceptować, inaczej film momentalnie odrzuci, będzie wydawał się nudny i przegadany. Niestety, chwilami taki właśnie jest – trudno bowiem inaczej określić scenę w willi pracującego dla Lacus Solus hakera, powtarzaną kilka razy. Po prostu trudno nie odnieść wrażenia, że twórcy usiłowali zamaskować fakt, iż samo śledztwo jest tu tylko pretekstem, zaś chodziło o coś zupełnie innego.
O co? O lalki. Mamoru Oshii w jednym z wywiadów poświęconych kulisom powstawania tegoż filmu powiedział, że długo zastanawiał się, o czym miałby być ten film. Zestawienie lalek – pustych wewnątrz imitacji człowieka, pozbawionych jego fizycznych wad i niedoskonałości, z robotami oraz naszpikowanymi cybernetyką ludźmi musiało dać ciekawy efekt. Szukając granicy między człowiekiem, lalką, a maszyną widz wraz z bohaterami dociera do kwestii ostatecznej – do duszy (nazywanej w filmie „duchem”). Co warunkuje jej posiadanie, czy trzeba w nią wierzyć, aby ją mieć, czy można też przeszczepić ją z ciała do maszyny – o to tak naprawdę chodzi w tym filmie. Wszystko sprowadza się zatem do zadawanych od wielu lat przez autorów powieści i filmów z gatunku cyberpunk pytań. Pytań, na które wciąż odpowiedzi nie ma i raczej zbyt szybko nie będzie.
Graficznie film olśniewa. Dwa miliardy jenów, jakie stanowiły budżet przedsięwzięcia, nie zostały zmarnowane. Warto obejrzeć go wiele razy, choćby dla podziwiania monumentalnej sceny parady lub detali architektonicznych niebotycznych konstrukcji na Wyspach Kurylskich. Już samo wstęp, nawiązujący wyraźnie do pierwszej części, powinien przekonać nawet tych, którzy na grafikę komputerową w anime wciąż jeszcze narzekają. To samo dotyczy dźwięku – Kenji Kawai wyczuł nosem klimat filmu i skomponował taki soundtrack, że trudno mi sobie wyobrazić ten film z jakąkolwiek inną muzyką. Często słyszymy natchnione śpiewy chóralne, czasem nawet czujne ucho wyłowi fragment kompozycji znanej z pierwszej części. Muzyka jest nieco spokojniejsza niż poprzednio, więcej tu refleksyjnych piosenek, ale i nastrój filmu im sprzyja. Pod względem technicznym Ghost in the Shell: Innocence jest arcydziełem gatunku.
Przyznaję, nie spodziewałem się wydania tego tytułu w naszym kraju. Minęły cztery lata od ukazania się pierwszego filmu. W międzyczasie IDG wydało serial Ghost in the Shell: Stand Alone Complex, który słabo się sprzedał, co dla wydawcy mogło być kubłem zimnej wody. Szczęśliwie, tak się nie stało i za niespełna dwadzieścia złotych drugą część Ghost in the Shell można nabyć w Polsce. Jakość wydania jest typowa dla anime wydawanych przez IDG. Obraz i dźwięk są bardzo dobrej jakości (aż prosi się, aby oglądać ten film w jak najlepszych warunkach). Do wyboru mamy polskiego lektora i napisy. Brak jest jakichkolwiek dodatków, jednak przy przełożeniu na cenę nie jest to duża strata. Bawi tylko wałkowane przez IDG przy każdej możliwej okazji odwoływanie się do Matrix na okładkach wydawanych tytułów. Czekam, aż zobaczę na jakimś anime żółtą kropkę z napisem „Film siostry wujka producenta Ghost in the Shell – filmu, który zainspirował Matrixa”.
Wydane w Polsce
Nr | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Ghost in the Shell 2: Innocence | IDG | 2008 |