Anime
Oceny
Ocena recenzenta
7/10postaci: 7/10 | grafika: 6/10 |
fabuła: 7/10 | muzyka: 7/10 |
Ocena czytelników
Kadry
Top 10
C: The Money of Soul and Possibility Control
- C – Control – The Money and Soul of Possibility
Jak zarobić pierwszy milion? Pakt z diabłem to oczywiście najszybsza opcja. Metafora współczesnego systemu ekonomicznego? A może po prostu pokemony na giełdzie? Eksperyment nie do końca udany, ale mimo to wart poświęcenia mu kilku chwil.
Recenzja / Opis
Kimimaro Yoga to zwyczajny japoński… nie, nie nastolatek. Tym razem student. Wiodący spokojne i zwyczajne, choć niezbyt dostatnie studenckie życie. Przynajmniej do momentu, kiedy podczas nocki spędzonej na zakuwaniu do zbliżającego się egzaminu jego mieszkanie odwiedza Masakaki – dziwaczny jegomość o aparycji Willy'ego Wonki, proponujący niezwykle kuszącą umowę. Wiemy, jak to zwykle bywa z kuszącymi umowami – w praktyce nigdy nie okazują się tak fajne, jak w teorii, a bohater często kończy przez nie marnie, ale Kimimaro, mimo zdrowego rozsądku, który z początku protestuje, ostatecznie daje się wciągnąć w to, co proponuje Masakaki. I tak zaczyna się jego przygoda z wielkimi pieniędzmi i Dzielnicą Finansową – niezwykłym miejscem gdzieś poza granicami rzeczywistego świata, w którym o losach jak najbardziej rzeczywistej Japonii rozstrzygają… Pojedynki przypominające to, co znamy z serii Pokémon.
Nie brzmi rewelacyjnie, prawda? Można by wręcz zadać pytanie – gdzie, poza grafiką oczywiście, ten cały „eksperyment”? Otóż reżyserem odpowiedzialnym za C jest pan Kenji Nakamura, znany z serii takich jak Mononoke i Kuuchu Buranko. Osoby znające jego twórczość zapewne zgodzą się, że dwa poprzednie dzieła Nakamury ze standardami współczesnego anime nie mają praktycznie nic wspólnego. Żeby utrzymać mnie przy tej serii przez jedenaście odcinków, wystarczyło właściwie samo zainteresowanie tym, jak ten konkretny reżyser poradzi sobie z zupełnie standardową, kojarzoną raczej z produkcjami dla dzieci konwencją. Pokaże „wyrobnikom”, jak pracuje prawdziwy „artysta”? A może polegnie, udowadniając, że jego miejsce pozostaje przy niszowych i eksperymentalnych tytułach? Z góry ostrzegam wszystkich, których tak jak mnie dotychczasowe dzieła Nakamury urzekły – tym razem szału nie ma, a anime, zwłaszcza oceniane przez pryzmat Mononoke, zawiodło moje oczekiwania. Czy jest źle? Nie, ale mogło być znacznie lepiej. Dlaczego – o tym poniżej.
Fabuła upchnięta w jedenastu odcinkach rozwija się pospiesznie, choć nie brakuje też miejsca na dłużyzny. Kimimaro przez pierwsze kilka odcinków musi poznać tajniki Dzielnicy Finansowej, zasady pojedynków i ryzyko związane z przegraną. Szybko okazuje się, że niekonkretna i trudna do zinterpretowania „przyszłość”, której Masakaki zażądał jako zabezpieczenia udzielonego „kredytu” oznacza dla pokonanych wyjątkowo nieprzyjemne konsekwencje. Dokładnie nie będę ich tutaj opisywał, ale prosta zależność – przegrywasz pieniądze w Dzielnicy, przegrywasz swoją przyszłość – powinna rozbudzić waszą wyobraźnię. Z drugiej strony, wygrana oznacza jak najbardziej realny zysk, a walutę Dzielnicy można wykorzystać w prawdziwym świecie do realizacji każdego celu… Łatwo się zatem domyślić, że Kimimaro czeka sporo moralnych rozterek. Nie tylko zresztą jego – seria w mocno ograniczonym liczbą odcinków czasie stara się pokazać przynajmniej kilka odmiennych postaw wobec sytuacji, w jakiej znaleźli się wszyscy klienci Masakakiego, co z początku wypada nawet nieźle. Niestety dość szybko powtarzalna gadka o przyszłości, teraźniejszości i tym podobnych robi się zwyczajnie męcząca. Przesłania wszelkiego rodzaju należy wplatać do anime nienachalnie, a tutaj twórcom zupełnie zabrakło umiaru. Rozczarowuje też moim zdaniem mocno nieudane, naiwne zakończenie, w którym ze wszystkimi problemami związanymi z Dzielnicą poradzono sobie zdecydowanie zbyt łatwo. Najwidoczniej zabrakło czasu antenowego na porządne rozbudowanie fabuły, więc rozwiązanie spadło – niemal dosłownie – z nieba. Również zakończenie wątku romantycznego jest dla mnie nie do końca satysfakcjonujące.
Skoro o wątku romantycznym mowa, warto opowiedzieć trochę o partnerce Kimimaro. Msyu to „pokemon” – w terminologii C nazywany też asset, w każdym razie stworek, którego Kimimaro wysyła do walki podczas pojedynków. „Stworek” to może nie do końca trafne określenie, bowiem głównemu bohaterowi poszczęściło się na tyle, że jego asset przybrał formę humanoidalną, a konkretniej: kształt całkiem atrakcyjnego, młodziutkiego rudzielca. Rogatego, ale któż zwracałby uwagę na takie szczegóły. Msyu z początku nie zachwyca, wydaje się wręcz, że ma zadatki na kolejną męczącą tsundere. Trudno się temu dziwić, skoro jej zadaniem jest między innymi pomoc Kimimaro w przystosowaniu się do obowiązujących w Dzielnicy Finansowej zasad, a że bohaterowi nauka idzie dość opornie – no cóż, trzeba czasem na chłopaka pokrzyczeć. Na szczęście im dalej, tym lepiej i ostatecznie rozwój relacji Kimimaro i Msyu wypada naprawdę nieźle. Podczas gdy Kimimaro poznaje tajniki Dzielnicy, Msyu uczy się tego i owego o realnym świecie, do którego nie ma dostępu, i przy okazji pokazuje sympatyczniejszą stronę swojego charakteru. Kimimaro z kolei przez większość czasu odgrywa rolę zagubionego, niezdecydowanego i targanego Dylematami Moralnymi bohatera, ale na szczęście wychodzi mu to na tyle przekonująco, że nie irytuje widza (a przynajmniej nie robi tego zbyt często). Z pozostałych postaci na pierwszy plan wysuwa się Mikuni, czyli główny antagonista, jeśli sugerować się animacją w openingu. Mikuni to jedna z najbardziej wpływowych osób w Dzielnicy Finansowej, a przy tym rzadki okaz człowieka, który próbuje wykorzystać pojedynki do dobrych celów… Oczywiście prędzej czy później okaże się, że nic nie jest tak proste, na jakie wygląda. Poznajemy jeszcze kilka postaci pobocznych, interesujący jest też oczywiście Masakaki, o którym nie dowiadujemy się prawie niczego, ale jego styl bycia i sposób odnoszenia się do bohaterów bywa cokolwiek intrygujący.
Kwestie techniczne to niestety ten aspekt, który w moim odczuciu najbardziej rozczarowuje w C. Mononoke grafiką zachwycało, Kuuchu Buranko nie dało się odmówić własnego pomysłowego stylu… C musiało wyglądać rewelacyjnie na etapie koncepcyjnym i oczywiście pochwała należy się osobom odpowiedzialnym choćby za projekt postaci czy Dzielnicy Finansowej, ale w praktyce seria prezentuje się po prostu marnie. Niestety, wiele wskazuje na to, że inwencja autorów rozbiła się o zwyczajny brak funduszy – sugeruje to zwłaszcza wykorzystanie grafiki 3D, nieraz nawet do animowania bohaterów, co wygląda wręcz okropnie. Podoba wam się wyglądający z kadrów Masakaki albo śliczna Msyu? Przygotujcie się na bycie straszonym przez cell‑shadingowe potworki, bo w takiej postaci ta dwójka pojawia się zdecydowanie zbyt często. Nadmiar CG zdecydowanie negatywnie wpływa na doznania estetyczne, ale i bez tego animacja nie zachwyca – lepsze momenty, takie jak finałowa walka z ostatniego odcinka, to raczej wyjątki niż reguła. W efekcie dostajemy tytuł, który naprawdę dobrze prezentuje się chyba tylko na fanartach. Szkoda, bo jak już wspomniałem, projekt świata oraz postaci jest całkiem niezły i większość z walk przedstawionych w anime ogląda się przyjemnie choćby ze względu na nietypowy wygląd zarówno ataków, jak i samych walczących. Oprawa dźwiękowa wypada nieco lepiej, melodie towarzyszące pojedynkom czynią je znacznie bardziej emocjonującymi, a opening i ending nawet wpadają w ucho. Do seiyuu również nie mam zastrzeżeń, przede wszystkim świetnie wypada Takahiro Sakurai w roli Masakakiego – czy do tej roli można było wybrać kogoś lepszego niż głos Sprzedawcy Medykamentów z Mononoke?
Mimo że narzekam na liczne wady tej produkcji, C sprawdza się nieźle w kategorii anime rozrywkowego – to się po prostu dobrze ogląda. Jedenaście odcinków to niewiele i seria bez problemów utrzymuje zainteresowanie widza przez ten czas, co nie zmienia faktu, że po skończeniu ma się do twórców żal o cały ten niewykorzystany, drzemiący w pomyśle potencjał. Koncepcja rozbiła się o bardzo prozaiczne kwestie: zbyt mało odcinków, żeby dobrze poprowadzić fabułę i rozwinąć bohaterów, niewystarczający budżet na animację, niepozwalający w pełni pokazać wizji autorów na ekranie… Ja jestem rozczarowany, spodziewałem się po tej serii znacznie więcej. Niemniej jeśli podejdziecie do niej bez wygórowanych oczekiwań, macie szansę bawić się całkiem nieźle.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | Tatsunoko Productions |
Projekt: | Keiichi Satou, mebae, Takashi Hashimoto |
Reżyser: | Kenji Nakamura |
Scenariusz: | Noboru Takagi |
Muzyka: | Taku Iwasaki |