Komentarze
Kareshi Kanojo no Jijou
- komentarz : xx : 27.12.2020 16:59:34
- Re: Na razie naprawdę dobre : Slova : 27.12.2020 12:42:12
- komentarz : Zakończenie : 27.12.2020 09:10:13
- komentarz : A. Bez logowania : 27.12.2020 09:06:37
- Na razie naprawdę dobre : A bez logowania : 27.12.2020 02:08:51
- Zakończenie... : Gutosaw : 2.01.2020 01:28:54
- komentarz : Slova : 30.10.2016 19:52:36
- komentarz : Rhapsody : 16.01.2016 14:08:28
- Re: Bardzo dobre, ale ... : Chemik89 : 1.06.2012 22:56:52
- Bardzo dobre, ale ... : racjona : 1.06.2012 19:11:33
Na razie naprawdę dobre
Później ukazane jest tło w postaci otoczenia – w szkole i domach. Ale nadal jest ciekawie. Natomiast 14 i połowa 15ego to streszczenie.
Jak dotąd seria była wystarczająco wciągająca i dynamiczna mimo że to szkolny romans i okruchy życia i liczę, że nadal tak będzie :)
Natomiast grafika jest prosta, a animacja… Jest tu jakaś animacja?
;)
Sprawę ratują seijuu – w zasadzie ich gra tworzyła według mnie do tej pory to anime
Zakończenie...
Pomijając grafikę… oczywiście.
Ale to moje zdanie.
Bardzo dobre, ale ...
Niestety – poważny zarzut, który uniemożliwił mi przyznanie prawie 9/10 to ... nie będę tu oryginalna, powtórzę za większością komentujących – durne, niepotrzebne, powielane, powtarzane do znudzenia streszczenia dotychczasowych zdarzeń. Rozumiem – mniej więcej w połowie serii jakby autorzy zaserwowali, to było by znośne. Ale w prawie każdym odcinku? A pod koniec serii to już do niestrawności doprowadzało. No i drugie poważne ALE – końcówka. Ostatnie dwa odcinki to niby kurde co to takiego?
W końcówce serii przegięli już moim zdaniem z wariactwem graficznym. Co za dużo zmian kreski, to i świnia nie strawi.
Ale i tak seria jest dobra, prawie bardzo dobra.
Anime o romansie od Gainaxu, sam ten fakt jest intrygujący. Seria zupełnie inna od tematyki mechów, w dodatku absolutnie nieprzygnębiająca.
Było sporo naprawdę śmiesznych scen, a bohaterowie naprawdę są do lubienia. Nie są irytujący, choć ich wspomnienia, rozterki są właściwie daniem głównym. Jest to nużące tylko momentami i rozwijanie się związku głównej pary pary ogląda się z zaciekawieniem. Ich charaktery są złożone, określiłbym to jako serię będącą studium psychologicznym stanu zakochania. Oczywiście są zachwyty, bo zakochanie nielogicznym bywa, ale para potrafi się dogadać i wie, jak ważna jest rozmowa o problemach, to rozsądne podejście jest w tej serii plusem. Pojawiają się też dość ciekawe wątki poboczne (słabo rozwijane), ale oczywiście główni bohaterowie grają pierwsze skrzypce.
Jeśli chodzi o oprawę muzyczną, to jakaś tam jest, nic szczególnego. Natomiast grafika.. z pewnością jest to anime trochę eksperymentalne, widać to po niektórych ujęciach, kadrach żywcem z mangi i różnych innych zabiegach, takich jak mieszanie zdjęć z rysunkami. Ciekawy pomysł na endingi, w każdym odcinku filmik jest inny.
Jeśli chodzi o wady, to niestety wielkim minusem były dla mnie te liczne powtórzenia, podsumowania, w każdym odcinku. Apogeum osiągnęły w odcinkach 14 i 15, które powtarzały całą serię.
W końcu całe sceny zaczęły być wykorzystywane po kilka razy, coraz częściej pojawiały się też nieruchome rysunki z magi. Nikt mi nie wmówi, że nie było to oszczędzanie na animacji, te odcinki wyszły po prostu byle jak, twórcom nie chciało się rysować i nie bardzo mieli już czym zapełnić te kilka ostatnich odcinków, a seria ma ich aż 26. Jak na romans, to jest to dużo.
Polecam na odprężenie, miłośnikom romansów, tudzież serii obyczajowych.
...
gorąco polecam, świetny romans
Miało potencjał ale zaprzepaścili to
Graficzna żenada
typowy przykład japońskich problemów z zakończeniem
Szkolne romanse to nie za bardzo mój krąg zainteresowań, jednak od czasu do czasu po tego typu tytuł sięgnę… z różnych powodów (KareKano zaczęliśmy w grupie na nocce anime oglądać).
Głównym minusem jest zakończenie, a dokładnie jego brak… im więcej tytułów poznaje tym częściej spotykam się z tym, że japońcy nie potrafią kończyć serii, pozostawiają dziury w fabule, nie kończą wątków czy wpadają z bezsensowny i sztuczny mistycyzm.
Największym magnesem serii jest energiczna Yukinon. Podobał mi się przez większość epków balans miedzy bohaterami pierwszego planu a pozostałymi, seria skręciła w kulisy życia dokładnie w momencie, kiedy już nasyciłem się wątkiem głównych bohaterów.
Koniec końców, dla zainteresowanych romansem, będzie miło wspominana seria, ale nie obejdzie się bez lekkiego zgrzytania zębami pod koniec, reszta może sobie odpuścić.
Klasyk! Tak powinno wyglądać shojo!
Jednakowoż! Gdy pojawia się dramat, to moim zdaniem stoi on na równie dobrym poziomie, jak cała reszta – bynajmniej nie doczepiony na siłę, nie przesadzony, nie wydumany. kliknij: ukryte Tragedia porzucenia, izolacji, braku miłości i jej opłakane skutki zostały ukazane niezwykle przekonująco – zwłaszcza w przypadku Arimy. Polemizowałabym z opiniami jakoby na pewnym etapie chłopak sztucznie wymyślał sobie problemy. Miałam wątpliwą przyjemność obserwowania podobnych emocjonalnych reakcji w swoim otoczeniu – może dlatego odczułam postać Souichiroo jako przerażająco realną. W tym miejscu trzeba oddać Karekano sprawiedliwość – podejmując temat „ekonomii miłości” (która działa – z okrutną precyzją – wedle ewangelicznej zasady: kto ma, temu będzie dodane; temu, który nie ma, zabiorą i to, co ma), twórcy uczciwie prezentują obie strony medalu. Portretują nie tylko tych, którzy miłości pozbawieni u zarania, potem szukają jej rozpaczliwie, łakną jej, pragną, a nawet gdy ją ostatecznie znajdą, pozostają zachłanni, niepewni, nienasyceni. Pokazują także tych, którzy miłości doświadczywszy, są w stanie się nią cieszyć i hojnie przekazywać dalej. Tu mam na myśli wyjątkowo wzruszający odcinek o rodzicach Yukino i o jej pradziadku ze strony ojca, tłumaczący w zgrabny sposób „idealność” rodziny Miyazawów.
Podsumowując: Karekano posiada oczywiste usterki: za dużo „eksperymentalnej” grafiki, uciążliwe retrospekcje, jeden zupełnie niepotrzebny epizod – ten poświęcony Kano (ale tylko jeden! uważam, że ocena za fabułę jest stanowczo zaniżona!) oraz skandaliczny brak zakończenia. Mimo tego i tak podtrzymuję twierdzenie, że reprezentuje ono dokładnie to, czego ja szukam w shojo! Aha! Jeszcze jedno! Rozkoszny psiuń Miyazawów objął zdecydowane prowadzenie w moim osobistym rankingu animcowych kawaii stworków. Peropero rządzi!
cóż..
8,75/10 ;)
...
Ostatni odcinek to TOTALNA PORAŻKA.Tzn. Nic nie było o głównych bohaterach , mogliby coś jeszcze zrobić z tym typkiem i Sakurą i na dodatek ten narrator ... .
Nic ciekawego. oglądałam to anime bo myślałam ze coś fajnego się wydarzy ale no cóż. Z tego co widziałam to mało jest anime z fajnym zakończeniem :( .
Dobre romansidło
KareKano nie każdemu się spodoba. Mnie osobiście to anime zauroczyło, aczkolwiek nie powaliło na kolana. Solidne 8/10.
btw – ostatni odcinek to jakaś kpina…
Beznadziejne to było
GAINAX nic dobrego poza Evangelionem nie zrobił.
=="
No a swoją drogą od mniej więcej połowy serii do szału doprowadzał mnie Arima – kliknij: ukryte biedny chłopaczek z problemami, na dodatek pod koniec zaborczy i okropnie zazdrosny o swoją dziewczynę.
No i wielka szkoda, że nie rozwinęli wątku kliknij: ukryte Tsubaki i Tonamiego , bo ciekawie się zapowiadał.
hmm..
podsumowujac, polecam;)
bardzo ale to bardzo statyczne...
"Kare Kano", a raczej "mogło być tak pięknie".
Do tytułu przymierzałem się już dawno, dosyć często przewijał się w różnych dyskusjach, zatem przypiąłem mu metkę „do obejrzenia – kiedyś na pewno”, nastąpiło to jakiś tydzień temu, dosłownie pozostawiając po sobie mieszane uczucia.
Seria ta jest przede wszystkim komedią, gdzie wydarzenia w typowy dla komedii sposób koncentruje się na „romansie” dwóch głównych bohaterów, których to charaktery stopniowo ulegały zmianie. Co mnie najbardziej w serii irytowało to tempo jakie sobie producenci przyjęli. Za szybko, za dużo i przede wszystkim dlaczego wszystko naraz. Nie tylko utrudniało to zżycie się z bohaterami, ale i przy okazji sprawiało wrażenie bezpłciowości i powierzchowności fabuły – która zła nie była, jednakże nijak nie umiała do siebie przekonać.
Kare Kano to przede wszystkim jednak świetne postaci – zabawne, dynamiczne, z charakterkiem – i to wszystkie, nie tylko protagoniści. Wgłębiając się coraz bardziej stwierdziłem jednoznacznie, że Arima to typowy neurotyk. Sam sobie stwarzał problemy, często nie panował nad emocjami, przy okazji stając się coraz bardziej nieporadnym. Nie był to zły pomysł, ażeby taką postać umieścić, jednak jeżeli się już na takie wyjście zdecyduje, to należy powoli ukazywać psychikę postaci, skupiając się na zmianach jakie w niej zachodzą – bo nie ukrywam, była to postać ciekawa i złożona. Niestety analiza urywa się w połowie, tak jak i sama seria – serwując ostatni odcinek, który na takowy w ogóle nie wyglądał, dający jednoznacznie do zrozumienia, że nastąpi kontynuacja. Niestety, coś się pokiełbasiło i do jej powstania nie doszło – a szkoda.
Pod względem technicznym bywa różnie. Grafika zbyt piękna nie jest, jednak jak na dziesięciolatka spisywała się nieźle – jednak tylko do mniej więcej połowy serii. W pewnym momencie postawiono na ukazywanie ulic, słupów elektrycznych, czy innych domów, jakby tego było mało – nie kwapiono się w ogóle, ażeby to co serwowano miało jakikolwiek związek z akcją. Żeby jeszcze były to wyraźne i jednoznaczne obrazki, ale nie – kamera biegała po mieście jakby dostała wścieklizny, nużąc przy tym i maksymalnie denerwując. Pozostaje też kwestia super zdeformowanych twarzy – jednak to akurat mi się podobało, no może nie zawsze, powiedzmy w większości.
Muzyka natomiast przypadła mi do gustu, jeżeli się nie mylę – opening wykonywali aktorzy, podkładający głos głównym bohaterom – co też wychodziło im bardzo dobrze.
Kare Kano to seria w gruncie rzeczy dobra, wesoła i ckliwa, jednak w pewnym momencie producenci gdzieś się zagubili, zaczęli więc stosować różne techniki przekazu informacji, zakładając, że „a nóż przynajmniej jedna z nich przypadnie widzom do gustu”. W swoim gatunku miała szansę naprawdę wybić się na wyżyny, niestety sama sobie strzeliła samobója prezentując ostatni odcinek nijak nie kończący opowiadanej historii, zostawiając rozgrzebany materiał, którego już potem nie zdążono złożyć do kupy.
7,5 – głównie ze względu na innowacyjność i pozytywne uczucia, które serii towarzyszą.