Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

5/10
postaci: 6/10 grafika: 5/10
fabuła: 4/10 muzyka: 3/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 4,50

Ocena czytelników

5/10
Głosów: 9
Średnia: 5,11
σ=1,29

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Diablo)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Tattoon Master

Rodzaj produkcji: seria OAV (Japonia)
Rok wydania: 1996
Czas trwania: 2×30 min
Tytuły alternatywne:
  • タトゥーン・マスター
Gatunki: Komedia, Romans
zrzutka

Rodzicielskie próby wyswatania syna, przykład ekstremalny.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Myore

Recenzja / Opis

Podobno niewiele jest na tym świecie rzeczy gorszych niż ludzki fanatyzm. A co w sytuacji, gdy pomieszać fanatyzm z instynktem samozachowawczym? Wtedy to już ma się totalnie przechlapane, o czym zresztą przekonuje się główny męski bohater niniejszego anime.

Fabuła prezentuje się w przypadku tej OAV następująco: niejaka Masae, pełna entuzjazmu skutecznie zastępującego jej zdrowy rozsądek badaczka obcych kultur, czyli pani antropolożka, wybiera sobie za najnowszy cel badań słynące z niezwykłych, by nie rzec nadludzkich zdolności plemię Tattoon. Udaje się jej dotrzeć do ich przywódczyni, którą prosi o pozwolenie na przeprowadzenie swoich badań. Ale trafiła kosa na kamień, bo rzeczone plemię bardzo nerwowo reaguje na próby zgłębienia jego tajemnic. I już, już szykuje się efektowna dekapitacja wścibskiej pani naukowiec jakąś fikuśną bronią świetlną, gdy nagle z kieszeni rzeczonej badaczki wypada zdjęcie przedstawiające jej rodzinę. A na zdjęciu znajduje się między innymi jej nastoletni syn o imieniu Hibio. I co? Panna przywódczyni się w rzeczonym chłopaku od razu zakochuje, a Masae, cała w skowronkach, bo pozwolono jej prowadzić badania, zgadza się w zamian za to, by Nima, czyli wspomniana przywódczyni, się z nim ochajtała. No pewnie, kto by się tam przejmował takimi drobnostkami, jak zdanie głównego zainteresowanego, różnice kulturowe czy fakt, że świeżo upieczona żona dysponuje praktycznie zerową wiedzą na temat obiektu swoich niespodziewanych westchnień… Takie rzeczy tylko w Er… znaczy, tylko w anime!

Teraz słów kilka o występujących tu bohaterach. A więc tak. Szanownej mamusi, Masae, praktycznie tu nie ma, ale po tych kilku informacjach nietrudno się domyślić, że to raczej pani o małym rozumku. Pcha się w potencjalnie niebezpieczne miejsca, bodaj od dwóch lat nie zaglądała do rodzinnego domu, a w dodatku wrabia synka w małżeństwo. Jej szanowny małżonek zresztą jest niewiele lepszy. Podobno pisarz, w dużym stopniu niesamodzielny, prawdopodobnie nieuleczalny pantoflarz. Ma tendencję do płaczu na widok jakiejkolwiek podobizny swojej połowicy. Biorąc pod uwagę tak odjechanych rodziców, nietrudno zrozumieć czemu Hibio jest właśnie taki, jaki jest. Okazuje się bowiem typowym przedstawicielem tzw. trudnej młodzieży, w tym konkretnym przypadku obdarzonej złotym sercem i potężną awersją do płci podobno piękniejszej. Możecie więc sobie, drodzy czytelnicy, wyobrazić wybuch jego entuzjazmu na wieść o tym, w co wrobiła go mamuśka. Choć wielu na jego miejscu mogłoby skakać z radości, bo Nima to dziewczę, a jakże, wyjątkowo zgrabne, serdeczne, obdarzone troskliwym i pełnym uczucia sercem, a do tego gotowe iść ukochanemu na właściwie każde ustępstwo. Nie, żeby ukochany jakoś szczególnie okazywał, że się mu to podoba… Ostatnią wartą wymienienia postacią jest przewodnicząca klasy, Fujimatsu. Typ dominujący, restrykcyjny i fanatycznie wręcz starający się postępować zgodnie z przepisami. Ot, taka tutejsza Hermiona Granger, z której jednak w kwestiach miłosnych wyparowuje cały zdrowy rozsądek. Swoją drogą, jest niby zwykłym człowiekiem, ale zdaje się, że też dysponuje jakimiś nieludzkimi zdolnościami. No bo gdzie ona trzyma ten materializujący się jakby z powietrza łuk? W dekolcie?

Jeśli chodzi o kwestie muzyczno­‑techniczne, to powiedziałbym, że mamy tu do czynienia z dość przyzwoitym standardem. Jasne, OAV pochodzi z roku 1996, co stawia ją pod względem technologicznym gdzieś tak w średniowieczu, ale postaci i ich animacje są całkiem przyjemne dla oka, zwłaszcza jeśli lubi się wracać od czasu do czasu do tego typu staroci. Bohaterowie są ładnie i proporcjonalnie narysowani, dość realistycznie, co owocuje między innymi niekolorowymi włosami i nieantygrawitacyjnymi fryzurami. Całkiem przyjemne dla oka mogą być również sceny walk z wykorzystaniem niezwykłych mocy. Co prawda brak tu zaawansowanych sekwencji grafiki komputerowej, ale jeśli weźmie się poprawkę na wiek tej serii, to nietrudno docenić wkład grafików i animatorów. Nieco gorzej na tym tle wypadają kwestie muzyczne. Openingu tu właściwie nie ma, a jeśli mamy już jakąś muzykę w samym serialu, to są to najwyżej nierzucające się w uszy melodyjki, mające dyskretnie podkreślić klimat danej sceny. Ot, jest, ale nie wywołuje praktycznie żadnych emocji. W endingu występuje standardowy i do bólu przeciętny j­‑pop. Jeśli ktoś gustuje w takich klimatach, to prawdopodobnie będzie w stanie posłuchać go nawet z pewną dozą przyjemności.

Cóż więc mogę rzec? Tattoon Master to tytuł zasadniczo poprawny, ale jednocześnie do bólu wręcz przeciętny, co stanowi jego największą i zasadniczą wadę. Nie ma tu nic, co wybijałoby się ponad powszechny standard tego typu lekko romantycznych komedii. No, może poza wątkiem miłosnym, który naprawdę jest wzięty z kosmosu. Choć nie oszukujmy się, wyrobieni widzowie mogli mieć parę razy do czynienia z podobnymi pomysłami w anime. Nie ma tu praktycznie fanserwisu, nie ma wybitnego efekciarstwa czy chwytającej za serce oprawy muzycznej. Fabuła też jest zasadniczo prosta, chociaż zakończenie wątku głównego złego może być lekko zaskakujące. Dlatego wystawiam Tattonowi zupełnie płaskie 5 z następującą rekomendacją. Masz 60 minut czasu, które zapowiadają się na zupełnie bezproduktywne, a lubisz lekkie i trochę szurnięte komedie? Daj więc szansę Tattoon Masterowi, a tytuł ten cię raczej nie zawiedzie. Ale jeśli masz w perspektywie coś ciekawszego bądź bardziej pilnego, to możesz sobie z czystym sumieniem seans darować. Ot, taki trochę fast food. Nawet ładnie wygląda, nawet dobrze smakuje, ale wchodzi oczami tylko po to, by po kilku chwilach wypłynąć uszami, pozostawiając po sobie zaledwie kilka mglistych wspomnień.

Diablo, 19 lutego 2013

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: AIC (Anime International Company)
Autor: Akihisa Yanari
Projekt: Hideki Araki
Reżyser: Kazunori Hirokawa
Scenariusz: Yousuke Kuroda
Muzyka: Harukichi Yamamoto