
Anime
Oceny
Ocena recenzenta
6/10postaci: 6/10 | grafika: 5/10 |
fabuła: 6/10 | muzyka: 5/10 |
Ocena czytelników
Kadry




Top 10
Kidou Shinsengumi Moeyo Ken
- Moeyo Ken
- 機動新撰組 萌えよ剣

Pogromcy duchów w XIX‑wiecznej Japonii? Bubblegum Crisis w epoce Meiji? Eksperyment ciekawy, choć nie do końca udany.
Recenzja / Opis
Mająca miejsce w XIX w. rewolucja Meiji nie ograniczała się tylko do zmiany władzy. Najpoważniejszą jej konsekwencją było gwałtowne otwarcie Japonii na wpływy zachodnie i ogromne przemiany społeczno‑kulturalne. Nie wszystkim jednak odpowiada nowy porządek, w którym często na siłę narzucana jest kultura europejska, a zaniedbywane są tradycyjne obyczaje i wierzenia japońskie. To ostatnie może mieć poważne konsekwencje: złe duchy, niepowstrzymywane już przez wielowiekowe rytuały, mają ułatwione zadanie. A nawet dobre duchy opiekuńcze mogą stać się mściwe, gdy niszczy się ich schronienia i odmawia im czci…
Jeśli jednak siły nadprzyrodzone wymkną się spod kontroli i zagrożą spokojnym mieszkańcom Kioto, na ratunek pospieszy niechybnie oddział Shinsengumi. Trzy piękne dziewczęta: Yuuko Kondou, Toshie Hijikata i Kaoru Okita, władające doskonale mieczami i umiejące wykorzystywać w walce swoją moc duchową, stawią czoła każdemu zagrożeniu. Jeśli przeciwnik okaże się zbyt silny, z pomocą przyjdą im wysłane z bazy wypadowej specjalne supernowoczesne zbroje… Problem Shinsengumi polega jednak na tym, że zniszczenia w sprzęcie i budynkach, czynione przez nie w trakcie unicestwiania potworów, zazwyczaj znacznie przekraczają szkody wyrządzane przez same potwory. Dlatego też ich organizacja przez cały czas musi się borykać z problemami finansowymi i wizją gwałtownego bankructwa.
Sięgając po tę pozycję spodziewałam się czegoś znacznie bardziej klasycznego: łowcy złych duchów w Japonii… Znamy, widzieliśmy. Przez większą część pierwszego odcinka mrugałam ze zdziwieniem oczami, próbując do czegoś dopasować to, co widzę. Co więc tu mamy? Centrum dowodzenia, z obowiązkowym mnóstwem ekranów i pulpitów z klawiaturami… drewnianymi. Samochody, przypominające bolidy formuły 1… drewniane. Barwne stroje bojowe, kojarzące mi się nieodparcie z Bubblegum Crisis (choć tutaj nie są to kombinezony wspomagane, tylko raczej zbroje), wypakowujące się po wystrzeleniu ze zgrabnych, drewnianych beczułek. Przypominający zegarek komunikator… na korbkę.
Pomysł z pewnością zabawny, ma jednak zasadniczą wadę. Po obejrzeniu pierwszego odcinka zapoznałam się właściwie z wszystkimi gadżetami dziewiętnastowiecznej ultratechnologii… I w drugim zaczęły mnie trochę nudzić, a przy czwartym – przeszkadzać. Jeśli chcę oglądać superwyścigowe samochody i samonakładające się zbroje, sięgam po tytuł science‑fiction (no dobrze: na szczęście nie było mechów). Tutaj wolałabym więcej „tradycyjnej” techniki, szczególnie, że ona właśnie jest najciekawsza. Poza tym sama fabuła nie jest najgorsza – składa się z czterech niepowiązanych epizodów, co jednak w krótkiej OAV jest jak najbardziej uzasadnione. Nie czułam też wyraźnych wpływów gry, z której seria się wywodzi, co także jest zdecydowaną zaletą.
Bardzo interesująco wygląda przedstawiony świat, w którym stare miesza się z nowym, a europejskie stroje i przedmioty sąsiadują z japońskimi. Ponadto – poza wynalazkami Shinsengumi – wiernie oddana jest moda i wzornictwo tamtego okresu. Również koncepcje youkai, z którymi zmagają się bohaterki, są tradycyjne i mieszczą się w granicach prawdziwych wierzeń.
O bohaterach można powiedzieć przede wszystkim, że jest ich za dużo. Nawet trzy bohaterki (prezentujące standardowe typy: zapalczywa czerwonowłosa, opanowana białowłosa i naiwna niebieskowłosa) nie mają tutaj dość czasu, a co dopiero mówić o postaciach drugoplanowych? Tych ostatnich nawet trudno wymienić z imion – nieco większą rolę ma tylko szefowa całej „korporacji” Shinsengumi, Oryou. Drużyna „złych” (tak, coś takiego też tu mamy) pojawia się na tyle epizodycznie, że nie warto nawet o nich wspominać.
Jednym z powodów, dla jakich sięgnęłam po tę serię była grafika, a dokładniej – projekty postaci autorstwa Rumiko Takahashi (trzeba jednak pamiętać, że to nie ona odpowiada tu za fabułę). Dla części widzów to największa zaleta Moeyo Ken – rysowani charakterystyczną kreską bohaterowie przypominają tych znanych i kochanych z innych serii tej autorki (Ranma 1/2, Inuyasha). Dla pozostałych jednak może to być wada – projekty nie grzeszą nadmierną oryginalnością, postaci mają podobne kształty i rysy twarzy, różniąc się głównie wzrostem i kolorem włosów. Sprawę pogarszają dodatkowo wyjątkowo wręcz marne animacje komputerowe. Nie zawodzą natomiast youkai – są efektowne, starannie przemyślane, a niektóre – rozbrajająco słodkie lub zabawne. Muzyka nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale muszę powiedzieć, że dosyć podobała mi się piosenka w czołówce.
Moeyo Ken z pewnością nie jest dziełem wybitnym, niemniej do obejrzenia kwalifikuje się z pewnością – polecam osobom, które lubią inne serie pani Takahashi albo po prostu opowieści o nadprzyrodzonych stworach. Pozostali mogą sobie tę pozycję raczej darować.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | Marvelous Entertainment, Pony Canyon |
Autor: | Ouji Hiroi |
Projekt: | Rumiko Takahashi |
Reżyser: | Hideki Tonokatsu |
Scenariusz: | Junki Takegami |