Komentarze
Tasogare Otome x Amnesia
- komentarz : gilgamesz2 : 4.11.2024 14:49:43
- Re: Było fajnie : xx : 31.10.2024 14:06:36
- Było fajnie : gilgamesz2 : 30.10.2024 22:03:41
- komentarz : Zachajv : 22.01.2016 01:45:25
- komentarz : Zachajv : 22.01.2016 01:39:38
- Ja się nie zawiodłem ;) : m4RiOn : 11.01.2016 19:28:51
- Tragedii nie było ale to zdecydowanie nie to :-/ : Katasza : 18.10.2015 10:38:12
- Słabe 6/10. Bardzo mocno się zawiodłam. : MiyuMisaki : 23.08.2015 16:41:32
- komentarz : Ruka : 21.07.2015 00:00:10
- No cóż... : Torren : 5.07.2014 20:40:29
Było fajnie
Ja się nie zawiodłem ;)
Tragedii nie było ale to zdecydowanie nie to :-/
Słabe 6/10. Bardzo mocno się zawiodłam.
Główny bohater był kompletną ciotą. Najmniejszy widoczny skrawek dziewczęcego ciała i już się rumienił. Typowy bohater bez charakteru. No i miał swój harem! Dziewczyna‑duch, piszcząca dziewczynka i tsundere. Gdzie tutaj horror? Gdzie tutaj klimat?
Małych niedociągnięć było naprawdę mnóstwo.
Dlaczego akurat Keichi widział Yuuko, a inni nie?
Dlaczego on nie widział w niej strasznej kreatury?
Dlaczego blond dziewczynka z klubu nie widziała Yuuko?
To wszystko było bezsensu. Inni nie widzieli, że przykładowo – wata na patyku sama lata po szkole, albo pałeczki z jedzeniem karmią naszego irytującego chłoptasia. Wystarczy było się skupić i już można było zauważyć wiele nielogicznych błędów wynikających z tego, że twórcy nie myśleli co robią.
No i zakończenie, bardzo się zawiodłam samą końcówką.
kliknij: ukryte Yuuko wróciła, chociaż gdyby tego nie zrobiła, wahałabym się między 6/10 a 7/10.
Na plus zdecydowanie była muzyka. Momentami anime miało przebłyski z których mogło wyjść coś fajnego – z reguły zostało to zepsute nagością i błaganiem o zmacanie przez Yuuko.
Nawet nie wiecie, jak bardzo się zawiodłam gdy kliknij: ukryte Yuuko utraciła pamięć, a wspaniały, wrażliwy i niewinny Keichi złapał ją za cycki i O MÓJ BOŻE PAMIĘTAM KEICHI ZMACAŁEŚ MNIE TAK JAK WTEDY PIERWSZY RAZ!
Czy warto oglądać? Jeśli nienawidzicie ecchi i haremów – nie. Nie marnujcie czasu na coś, czemu można bez przerwy wytykać błędy i się zawodzić, bo anime robi taką otoczkę, że można spodziewać się, że jednak seria ma potencjał, ale bardzo szybko się potyka i znowu wychodzi głupi błąd.
Daję dlatego 6/10, ni mniej, ni więcej. Uwielbiam taki klimat, ale dodanie do tego cycków, haremu, dramatu, smutku, to nie pasuje, tego jest za dużo i z reguły i tak zdominowane przez ciągłą nagość, która robiła się niesmaczna.
Scena gdzie ona kliknij: ukryte odzyskała pamięc była okropna. Dotknął jej piersi i pamięc wróciła. Powinni tego używac w innych seriach gdzie kobitka traci pamięc
No cóż...
Zacznę może po kolei, od fabuły. Tak w sumie to nie była, naprawdę nie było jakoś szczególnie źle, tylko odniosłam wrażenie że nawet jeśli w miarę logiczne- mocno nierówne i jakoś nie po kolei. Dodatkowo mocną zmianą jest sposób prowadzenia odcinka który w serii kilkakrotnie się zmienia, najczulej po tym 6 odcinku, co jest zdecydowanym minusem serii i częścią tych 'niedociągnięć' fabularny. Przez te ciągłe zmiany widać jakby twórcą zmieniała się koncepcja co do prowadzenia widza po historii.
Dalej… Nie potrafię jakoś tak wybaczyć tego, że tak naprawdę przez połowę serii kliknij: ukryte rozwiązują sobie niezbyt związane z głównym wątkiem historyjki, po czym nagle wzięli się na serio za odkrywanie prawdy, i nagle bum!, wszystko po kolei się sprawdza, nie muszą tak naprawdę nic szukać, a wszystko rozwiązuje się samo. Nie wiem jak innym, ale mi to bardzo unieatrakcyjniło oglądanie pozostałych odcinków. -Takie, o a może to! -Masz rację, pasuje. Dzięki! -Ale za co??
Dodatkowo sama zainteresowana o tym nie wiedziała.
Główny wątek miłosny… Ekhm. Jakoś nigdy nie przepadałam za ecchi, jednak był dość przyjemny. Gdyby tylko trochę ograniczyć sceny napastowania głównego bohatera przez Yuuko, a i głównemu bohaterowi przykręcić śrubkę z napisem 'stanowczość' i 'asertywność' i 'perswazja'... Choć nie, może z ostatniego lepiej zrezygnować.
Co jak co, ale śmiało mogę powiedzieć, że dla grafiki można obejrzeć całe anime i tak naprawdę to ona ratuje całą serię. I nie mówię tu o niektórych graficznych niedociągnięciach typu dziwny chód czy troszkę dziwny kąt, bo mimo iż było ich mało, to jednak były. Chodzi mi o bogatą kolorystykę barw i obrazów przy opowiadaniu historii, pojedynczych scenach, widokach nieba. Tylko trochę te czerwone liście, które są trochę jak symbol serii, nie wyszły. Są ładne, ale zbyt duże nagromadzenie ich w jednym miejscu nie do końca dawało taki efekt jaki oczekiwałam.
Postaci… Dużo o nich nie da się powiedzieć, a i pewnie to co napiszę będzie jak plagiat poprzednich komentarzy na ten temat, więc skrócę to jak tylko mogę: Ah, gdyby tylko nie ten główny bohater! Inne postacie kobiece(bo poza rzekomym 'głównym bohaterem' nie ma żadnych innych postaci męskich…) były w sumie dobre, choć nawet tak świeżo po serii miałabym problem z wymienieniem ich imion. Dano im po prostu za mało czasu, więc mimo iż były niezłe, widz tak naprawdę niemal nie może się o tym dowiedzieć. Po prostu za dużo czasu dostało się głównej parze, a zabrakło go na pozostałe dwie członkinie klubu i na sam… jego pokój. Jak dla mnie próba wprowadzenia czegoś bardziej tajemniczego do niego byłaby miła. kliknij: ukryte Może i nic 'mocniejszego' niż ciało ofiary rytuału leżące w dziwnej świątyni nie mogło być bardziej dziwne, to zachowanie głównej bohaterki uniemożliwia nam nawet dotknięcia którejś z nici tajemnicy, których w kryminale powinno być z resztą więcej.
Zostało już tylko muzyka i zakończenie. No więc co do muzyki nic nowego, choć dość miło zaskoczyły mnie piosenki w niektórych scenach, które albo dobrze się z nimi komponowały albo były po prostu przyjemniejsze do słuchania, oraz ogólne brzmienie endingu, nawet bez wokalu.
No i przyszła pora na deser.
Zakończenie… powinno się zakończyć góra na otworzeniu tego wieka od pudła(w sumie napisanie tego nie będzie nawet spoilerem). Dalej to już naprawdę było tylko ciągnięcie na siłę do zapełnienia pełnych 20 minut plus opening i uporczywe szukanie kliknij: ukryte happy endu tam gdzie go nie ma.
No więc podsumowując, ocena końcowa to max. 6/10, to tak dla tej serii w sam raz.
Dobre od połowy
Przyjemne na spokojne wieczory
Nope
Fabula moze i by byla ciekawa (jako tako) gdyby nie to, ze jakiekolwiek moje zainteresowanie bylo natychmiast skutecznie zadeptywane przez glupawe postaci.
Glowny „bohater” – nie ma w nim nic na czym mozna by metaforyczne (bo nie mowie tu o biszowatosci. Chociaz rownie dobrze moglabym.) oko zawiesic. Snuje sie tych mialkich nijakow po animelandii od groma i jedyne co moge zrobic to wzdechnac i zapomniec.
Haremik: ...nawet ich imion nie chcialo mi sie zapamietac, yh. Szczerze mowiac jedyne co o nich kojarze to wlosy i piersi. Ewentualnie zadki.
Ano. Fanservis. Jako taki (generalnie i z zasady znaczy) mnie nie boli. Plec nie majaca z tym nic wspolnego, jezeli tylko nie jest na chama widzowi w gardlo wpychany, to fajnie, moge sobie popatrzec.
Jezeli natomiast flashuja mi klatami zapelniajacymi caly ekran, na cale dluuuugie sekundy zamrazajac na nich kadr, to szczerze szlag mnie ciezki zaczyna trafiac.
Niech se lataja w dekoltach i po kolana jak chca, ale niechze ja jakis plener z tymi klatami razem widze. Niech to bedzie moja decyzja czy chce sie w te klaty lampic czy nie. Albo zady.
Gdyby mi sie chcialo, pewnie i bym cos spod tych bzdur ciekawego wygrzebala, ale mi sie nie chce. I nie powinno mi sie musiec chciec.
4. Bo bylo nie bylo, naprawde ladne te flaki byly.
Mniej więcej do 8 odcinka było bardzo źle, nudno, topornie, akcja przegadana i przewzdychana. Później zrobiło się znośnie, a groza trzepnęła mnie z zaskoczenia nieobecna do tej pory. Ale zakończenie, kliknij: ukryte nie to landrynkowe, trafiło w mój czuły punkt, przez co nadal o nim myślę. Choć było łudząco podobne do zakończenia kliknij: ukryte Angel Beats, wykonanie trafiło do mnie o wiele bardziej. Oglądałam je chyba trzy razy i za każdym razem przeżywałam tak samo. Jednak to, co ostatecznie zwieńczyło historię, choć tak idiotycznie od czapy, nie jest wykorzystywane aż tak często w fabułach. Przypomina mi się tylko jeden film, do tego bollywoodzki, w którym kliknij: ukryte w zakończeniu główny bohater kończy szczęśliwie, wbrew logice – po upadku w jakiś kanion czy inną przepaść.
Mnie się nawet podobało, śmiałam się po nim długo i głośno.
Anime z pewnością ma swoje zalety. Do gustu przypadła mi oprawa graficzna. Paleta kolorów została odrobinę niestandardowo dobrana, co przyniosło interesujące efekty. Ciekawym posunięciem było także zastosowanie kadrów, w których obraz zajmował tylko część ekranu, przedstawiając tylko pewne detale. Na postacie po prostu przyjemnie się patrzyło, były naprawdę ładnie narysowane, acz nieszczególnie oryginalne. Poza oprawą graficzną przy ekranie trzymała mnie postać głównej bohaterki. Yuuko jest po prostu sympatyczna, pełna swoistego uroku, którego nie traci nawet w fanserwiśnych scenach. Fanserwis w wykonaniu Yuuko wydawał się naturalny, nieprzesadzony i w efekcie całkiem miło się nań patrzyło (choć niespecjalnie lubię patrzeć na roznegliżowane panienki, nie ta płeć).
A teraz kilka zdań krytyki: po pierwsze, pozostałe postaci. Ani Kirie, ani Momoe nie przypadły mi do gustu. Pierwsza wydawała mi się niekiedy zbyt sztuczna i teatralna w swoim zachowaniu, druga była standardowym elementem komediowym. Jeśli zaś chodzi o głównego bohatera, jego główną wadą jest przeciętność. Teiichi jest wręcz do bólu przeciętny. Tak przeciętny, że nie jestem nawet w stanie go nie lubić – nie wzbudza on we mnie żadnych, ani pozytywnych, ani negatywnych emocji. Wolałabym już na jego miejscu kogoś, kto nie przypadł by mi do gustu – wtedy przynajmniej obserwowałabym go z jakimś zaangażowaniem, a nie kompletną obojętnością.
Po drugie: fabuła. Główna wada: nie wciąga. I już. Patrzyłam w ekran, czasem się uśmiechnęłam, acz po obejrzeniu jednego‑dwóch odcinków niezbyt chciało mi się kontynuować. Być może jest to spowodowane tym, iż przedtem zdołałam przeczytać mangę, więc przedstawione wydarzenia nie miały dla mnie żadnego posmaku nowości. Przeczytanie mangi nasuwa też nieuniknione porównanie wersji animowanej z wersją papierową. Wersja animowana jest bardziej skondensowana, co wychodzi jej na zdrowie. Anime w pełni ekranizujące mangę pewnie rzuciłabym w diabły po którymś z kolei odcinku, straszliwie znudzona. Jednakże w mandze historia Yuuko została przedstawiona lepiej, wzbudza więcej emocji, bardziej angażuje odbiorcę. Co prawda argument " bo w mandze było lepiej” nie uważam za specjalnie konstruktywny, ale muszę przyznać, że jednak wpływa on ostatecznie na ocenę fabuły anime.
Po trzecie: zakończenie. Końcówka ostatniego odcinka w popisowy wręcz sposób zepsuła uprzednią dobrze zbudowaną, klimatyczną konkluzję. Takich rzeczy się po prostu nie robi…
Podsumowując: 5/10. Gdyby nie końcówka, byłoby 6.
;D
Przyjemne
Zamaskowano spoiler. Moderacja
Ogólnie serdecznie polecam, ale odradzam oglądanie ostatniej minuty
Historia opowiedziana ciekawie, wątki dosyć dobrze rozwinięte i rozłożone w czasie. Główny bohater dobrze poprowadzony, a bohaterka to prawie, że pochwała nekrofilii. Całość trzyma się kupy, przyjemnie się ogląda i momentami wręcz wzrusza (za to te subiektywne 10/10, to chyba jednak oznacza, że nadal jestem człowiekiem).
A do osobników, którzy mają zastrzeżenia do przeplatania wątków dramatycznych z komediowymi chciałbym zwrócić uwagę, że całe anime dzieje się na przestrzeni wielu miesięcy. Co oznacza, że aby wszystko było dramatyczne musielibyśmy mieć do czynienia z osobnikami o baaaaaardzo głębokiej depresji (albo żałosny przypadek pseudo emo).
Bardzo mi się również podobała grafika, która momentami wręcz surrealistycznie przedstawiana wspaniale oddawała niektóre sceny.
Końcówka
Fajne
Opowiedziana historia ducha uczennicy jest spójna, wciągająca, bez zbytniego patosu, a im dalej tym bardziej ponura. Nigdy nie przekracza jednak pewnej granicy grozy i przemocy. Zdecydowanie mamy tu do czynienia z czymś o wiele lepszym niż sztampowe historyjki o duchach serwowane jako dodatek w innych seriach szkolnych. Zakończenie byłoby znakomite, gdyby odciąć napisy końcowe, kliknij: ukryte gdyż twórcy zdecydowali się zaserwować nam za wszelką cenę happy end.
Bohaterowie. Yuuko to dopracowana kreacja, którą z czasem lubimy coraz bardziej. Nie można jej odmówić uroku oraz autentyczności w działaniach (biorąc oczywiście pewne poprawki na okoliczności). Nie przeszkadzała mi nawet jej zaborczość w stosunku do Teiichiego. A sam Teiichi jest zwyczajny do bólu – takich postaci wiedzieliśmy już setki. Do tej parki dochodzi jedna odważna panna i druga niezdarna. Ta pierwsza odgrywa dość ważną rolę i jest niemniej ciekawa od samej Yuuko. Druga to komediowa równoważnia.
Oprawa audio‑wizualna podobała mi się bardzo. Paleta barw to przede wszystkim nostalgiczne, jesienne, przyciemnione kolory. Nie stroniono też od różnego rodzaju mniej lub bardziej dynamicznych efektów graficznych, wykorzystywanych głównie w scenach podwyższonego napięcia. W jednym z odcinków oglądamy świat ze świetnie zrobionej perspektywy pierwszej osoby, a ciekawym zabiegiem jest też skąpanie twarzy postronnych osób niemal w całkowitej czerni. Potęguje to wrażenie obojętności pozostałych uczniów do dziejących się wydarzeń. Co ważne, nie miałem wrażenia, że wszystkie wspomniane efekty są tylko sztuką dla sztuki, jak to miało miejsce np. w Cossette no Shouzou.
Jeśli zaś chodzi o muzykę, to opening podobał mi się średnio – jest za szybki i bardziej pasuje do siekanki z demonami. Ale już pozostałe utwory to bardzo dobre, smutne kawałki, które zapadają w pamięć i pasują do klimatu jak żadne inne.
Wystawiam ocenę 7/10 – za klimat, główną bohaterkę i oprawę. Minusy należą się za kiepski początek, nieco na siłę wciskany humor i najgorsze z możliwych zakończeń. Naprawdę radzę zatrzymać odtwarzanie przed napisami końcowymi…
Całkiem niezłe
W pierwszym odruchu tragiczna historia Yuuko wydała mi się sztuczna i nieprawdopodobna: kliknij: ukryte kto w połowie dwudziestego wieku, w cywilizowanym kraju, składałby ofiarę z dziecka, skazując je na śmierć w męczarniach, żeby przebłagać bogów? A potem przypomniałem sobie, że jakieś dziesięć lat wcześniej przed pokazywanymi na ekranie wydarzeniami, zaledwie siedemdziesiąt kilometrów od mego domu, jedna grupa ludzi zagoniła drugą grupę do stodoły by tam spalić ją żywcem, w imię większego dobra, lepszego jutra i z przekonaniem, że wykonują zbożne dzieło. Dlatego teraz dziękuję twórcom, że skupili się na szkolnych duchach, a nie na prawdziwych potworach w ludzkiej skórze, dzięki czemu serial przez większość czasu zachowuje lekki charakter. Ale nie zapominam, że w tle kryje się wyjątkowo ponura i tragiczna historia, która byłaby znakomitym materiałem na pierwszorzędną opowieść grozy. I w niej na pewno nie byłoby happy endu.