x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Zastanawiałem się, czy drugi sezon jest bardziej absurdalny od pierwszego i ciężko w sumie powiedzieć, ponieważ pomimo tego, że już tak nie uciera się innych konceptów anime, to sama fabuła dalej jest zakręcona i dziwna… ale po pierwszej serii miło się oglądało taką niby „kontynuację”(choć tutaj zgadzam się z opisem recenzji, że za specjalnie to ona niczego nie kontynuuje). Wszystkim, którym podobał się pierwszy sezon można śmiało polecić.
Może i fabuła nie jest jakaś specjalnie ciekawa, czy wciągająca, ale jedno trzeba tej i pierwszej serii o tym samym tytule oddać – wykonanie. Buźki postaci kobiecych to poezja. Równolegle oglądam obecnie chwalone i wysoko oceniane (po 3‑ech odcinkach nadal nie wiem, za co) „Hataraku Maou‑sama!” i to jest niebo i ziemia, czuję ulgę włączając sobie kolejny odcinek tej komedii po obejrzeniu odcinka tamtego anime, w którym to design i mimikę ciężko strawić, tu jest to idealne. Żeby nie skłamać, chyba tylko dlatego nadal to oglądam – po prostu nawet po wielu odcinkach nadal nie mogę wyjść z podziwu, jakie to śliczne. Tak dobrego wykonania postaci (poza głównym bohatarem ;)) nie widziałem chyba nigdy wcześniej w żadnej serii.
Moim skromnym zdaniem ta seria jest troszeczkę gorsza od pierwszej. Muzyka była dobra, grafika trzymała poziom. Niestety zabrakło tutaj humoru, który znajdował się w pierwszej serii. Jakoś sytuacje, które miały mnie śmieszyć już mnie nie śmieszyły, przez całe 10 odcinków zdążyłam wybuchnąć nagłym napadem śmiechu tylko dwa razy. Na domiar złego wątek główny gdzieś tam zgubili w tle. kliknij: ukryte Mieli pokonać Chris czy nie mieli? Chociaż z drugiej strony cieszę się, że nie zrobili z głównego bohatera super herosa, który pokona każdego lub każdą. Zawiodłam się tylko na Kyouko, która po swoim występku w roli geniusza zła zamiast dać się porządnie we znaki zombiakowi to go przytuliła. Nie tego się po niej spodziewałam, szkoda. No ale, nie będę się już tego czepiać. Miała wyjść słodko na sam koniec swojej egzystencji w tym anime więc niech tak już zostanie.
„czy wyczyny wspomnianej wcześniej „wróżki” Chris, które poskutkowały jedynie wprowadzeniem nowej żeńskiej postaci, która też nie czyni zbyt wiele poza tym, że ma biust większy niż Seraphim.” Coś Ci sie chyba pomieszało, bo Chris jest płaska jak deska. ;)
Skoro nie było żadnej fabuły, to i po co dawać zakończenie :p Przynajmniej można powiedzieć, że seria trzyma równy poziom, a nie jak w przypadku kilku serii, że: 'na koniec scenarzystom przypomniało się, że seria zbliża się ku końcowi i wypadałoby zakończyć wątek fabularny, przez co ostatnie odcinki zostały poprowadzone zbyt szybko, chaotycznie i bez żadnego wytłumaczenia' ;)
Widzę, że komentarze raczej pozytywne, lecz bardzo różnorodne jeśli chodzi o to, co jest uznane za zaletę lub wadę. Co do mnie, to bardzo mi się ten sezon podobał. W pewnym momencie, kiedy wałkowany był temat dupy Ajumu nieco byłem sceptyczny i obawiałem się, że Zombie idzie w złym kierunku. Jednakowoż dość szybko okazało się, że wszystko w porządeczku i to tylko śmiszny filler z elementami wprowadzającymi nowe wątki.
Jeśli miałbym zacząć od największej zalety, to wybiorę… ostatni odcinek. Właśnie ten odcinek zadecydował o podniesieniu przeze mnie oceny tego sezonu w stosunku do pierwszego. Groźba zła czającego się we wnętrzu bohatera i możliwość jej wydobycia, w połączeniu z aktywnym udziałem Eu sprawiła, że Zombie dostało solidne drugie dno. W każdym razie ten odcinek najbardziej do mnie przemówił. Cieszy fakt, że Ajumu musi kombinować. Żeby pokonać Chris nie wystarcza zrobić bąkaja i zmartwychwstać kilka razy (chociaż akurat byłoby to wytłumaczalne fabularnie), tutaj zaczyna się taktyka, którą obejrzymy, mam nadzieję, w przyszłości. Zombie jak zwykle oszczędnie i solidnie zarządza bohaterami – jest ich niezbyt duża liczba i każdy ma swoje pięć minut. Wprowadzenie kilku nowych postaci nie zajmuje wiele, lecz każda otrzymuje pełną charakterystykę i indywidualność. Zupełnie gratis dostajemy niejednoznacznie określony charakter bohaterów. Włącznie z głównym!
Na wspomnienie zasługują indywidualne projekcje bohatera na temat Eu – o ile w pierwszym sezonie było ich zdecydowanie za mało, o tyle w drugim chyba każdy odcinek zawierał taką scenę. U mnie na plus, bo wskazuje to na szczególną relację z nekromantką i jest -moim zdaniem- obowiązkowym elementem kontaktu między tą dwójką. Projekty postaci, muzyka i kreska jak zwykle podobały mi się bardziej niż w innych seriach. Podkreślę fakt, że nie wszystkie postaci dziewczęce są obdarzone dyniami, lecz większość wygląda naturalnie. Jest to odejście od standardowego kanonu ecchi (dojna krowa z wielkim zadem) i skupienie się na ślicznym wyglądzie. Faktycznie to typowy fanserwis – sceny prysznicowe, częste ujęcia na arbuzy piersiowe itd. – jest mocno ograniczony. Poza tym jest wyraźne rozróżnienie na czas cycków i czas fabuły i w żadnym ważnym momencie nie uśmiecha się do widza bluzka. Mi to bardzo odpowiada.
Podsumowując: jest to seria, która dostarczyła mi wyjątkowo dużo dobrej rozrywki, szkoda że tylko przez 10 odcinków. Polecam osobom nielękającym się fanserwisu i absurdu. Osób widzących w wianuszku Ajumu nekrofilów, a w relacjach z Eu gerontofilię chyba nie ma, więc ok.
A
Zantax
13.06.2012 21:33 Słabizna
Mogę powiedzieć tak. Druga część 'Kore we Zombie Desuka' to trochę głupkowata, klasycznie fanserwiśna… haremowa komedia romantyczna O.o'
Nie powiem, by pierwsza część była jakaś znakomita. Już tam pomimo piewotnej oryginalności szybko skońćzyły się pomysły. Jednak tam przynajmniej była jakaś fabuła. Były pewne założenia co do przedstawionego świata, na których opierał się humor (a że założenia były dość niecodzienne to i humor taki był). Kolejne dziewczyny może nie były jakoś specjalnie skomplikowane, ale jednak miały charaktery, których nie dało się szczegółowo opisać za pomocą kilku słów, no i była wokół nich jakaś otoczka fabularna.
W drugiej serii jednak scenarzyści najwyraźniej stwierdzili, że po co to wszystko, skoro mogą stworzyć mainstreamową haremówkę. Radośnie zapomniano o jakiejkolwiek otoczce fabularnej, za to to wrzucono całą masę klasycznego 'humoru', klasycznego fanserwisu i klasycznego haremowego romansowania.
Pewnie, da się to oglądać. Pewnie, osobom, którzy nie widzieli wielu serii mielących dokładnie ten sam schemat może się wydawać to ciekawe. Ale nie zostało prawie nic z pierwotnej oryginalności serii, więc ludzie, którym właśnie ta część się spodobała nie mają tu czego szukać.
Chciałam poczekać z komentarzem na recenzję,ale nie mogę się powstrzymać. Kiedy tylko odkryłam,że emitowany jest drugi sezon to ogarnęła mnie pewna euforia. Pierwszy sezon pozostawił niesamowity niedosyt.Mogę wyliczać i wyliczać wątki z pierwszego sezonu,które wręcz błagały o kontynuację. Pierwszy? No oczywiście wątek romantyczny.W pierwszej serii coś tam było powiedziane (pokazane),ale nie wystarczająco by móc dokładnie powiedzieć: tak,Ayumu kocha X (wstaw imię bohaterki). Oczekiwałam,że w drugim sezonie twórcy bardziej skupią się na jednej,konkretnej wybrance i ukażą stosunki pomiędzy nią a naszym zombie,a co otrzymaliśmy? Harem,do którego na każdym kroku dołączają nowe piękności,a Ayumu dostaje zawrotu głowy,bo nie wie na której kandydatce powinien się skupić.Sam Aikawa również zostaje (niestety) upodobniony do typowego bohatera gatunku ecchi – głupi,niesamowicie uczynny i pomocny,gotowy zrobić wszystko dla swoich licznych koleżanek.Nie żeby to była zła cecha,ale po prostu mi się to przejadło.I o ile w pierwszej serii Ayumu nie zwracał takiej uwagi na wdzięki swoich wielbicielek – druga seria jest całkowitą odwrotnością. Kolejna wada? Fanserwis.Może nie sam fanserwis (przecież to podstawa tej serii),ale może raczej jego ilość.Sezon ma 10 odcinków i gdybym miała dokonać klasyfikacji poszczególnych wątków,to otrzymalibyśmy 3 odcinki akcji i 7 odcinków zapychaczy.Było tego po prostu za dużo.Nawet jeśli już coś zaczęło się dziać to i tak pod koniec odcinka zamienia się to w kolejne na maxa fanserwisowskie zagranie.Przykład? kliknij: ukryte Pojawia się Yuki,która ma wyjawić Ayumu jak pokonać Chris? I co się dzieje,urządzają dla niej imprezę! Śmiałam się z tego,ale też byłam nieco załamana. Mocną stroną anime jest oczywiście grafika (bohaterki mają śliczne oczy) oraz muzyka.Bardzo podobał mi się OST z ostatniego odcinka ze sceny kliknij: ukryte przemiany Eu Nie zapominam oczywiście,że seria jest parodią.Odnajdujemy tam mnóstwo wątków,które są na pozór nieracjonalne,ale jednak coś w nich jest.Chociażby ta kliknij: ukryte impreza,o której pisałam wcześniej,co jednak nie do końca mi się podobało,albo jedzenie ramen ze swoim najgorszym wrogiem,tuż przed walką i kwitowanie tego słodkim „trzeba oddzielać pracę od przyjemności”. Nie podobało mi się również takie przeskakiwanie od wątku do wątku.Jeszcze kliknij: ukryte Ayumu nie stanął do walki z Chris – co było chyba głównym motywem w serii – a już Ariel przeprowadza test i kasuje jego wspomnienia.WTF?! Zakończenie jakby zupełnie z innej bajki,zero powiązania z poprzednimi odcinkami,a początkowo kliknij: ukryte zmarginezowana Eu wraca na scenę i staje się bohaterką odcinka,a ty myśl człowieku,czy to jest miłość czy tylko przyjaźń (ze strony Ayumu oczywiście) Pomimo wielu błędów,anime oglądało się przyjemnie.Może to dlatego,że w pewnym stopniu przyzwyczaiłam się do głupoty bijącej z serii,a może dlatego,że uwielbiam kreskę jaką są narysowani bohaterowie (ale i powód) albo po prostu dlatego,że jest oryginalna.Właśnie.To jedno słowo opisuje obie serie przygód naszego zombiaka. Niedosyt pozostaje,ale ocena i tak wysoka.Bo mam sentyment i już.
Rzadko się zdarza aby kolejny sezon już i tak całkiem niezłej pierwszej serii był lepszy od swojego poprzednika. Tu z pewnością ma to miejsce.
Szalony zwariowany humor, często bawiący do łez, mnogość pomysłów połączonych ze świetną miłą dla oka kreską i jeszcze lepszą zawadiacką muzyką. Tak chyba najlepiej można podsumować tą serię. Nie ma tu może wielkiej akcji i skomplikowanej fabuły zmuszającej do myślenia, ale z pewnością odcinki mijają szybko i bardzo przyjemnie.
Jedynym minusem, wielkim minusem o którym należy napisać jest końcówka tej serii, wymyślona i zrobiona w najgorszy możliwy sposób, pozostawiająca po sobie uczucie konsternacji u widza.
Niestety, tutaj muszę się nie zgodzić. Mimo że źle dwójki nie oceniam, to zabrakło mi paru elementów, które były dla mnie mocnymi punktami tej serii.
Po pierwsze walki: tutaj było ich zdecydowanie za mało i moge policzyć je na palcach jednej reki. Gdzie szalone pojedynki? Gdzie słynne „That's not kick!”?
Po drugie: dlaczego w relacjach Eu i Ayumu nie ruszyło się nic do przodu? Ba, ich stosunki były takie, jakby cał King of the Night arc nie miał miejsca. W pierwszym sezonie twórcy bardzo zgrabnie wplatali hinty na tą parkę, tutaj natomiast zmarginalizowali nekromantkę i poszli w rozbudowę haremu.
Po trzecie: gdzie fabuła? Z tego, co się dowiedziałem, to studio DEEN bardzo pocięło materiał (skoro doszli az do 8 tomu :P) i sporo rzeczy wywalili. Nieładnie.
Ok, tyle odnośnie zarzutów.
Sezon może nie był tak udany jak jedynka, ale oglądało sie to całkiem przyzwoicie a imaginary Eu po endingu umilały seans. W dodatku twórcy nie wladowali żadnej dennej i słabej dramy, co miało miejsce w poprzednim sezonie, a to duży plus.
Ogólnie mówiąc: seria poszła w stronę ecchi haremu, porzucając lub marginalizując elementy, który wyróżniały ją z tłumu. Ta zmiana nie musi wszystkim odpowiadać i pewnie znajdzie się sporo fanów jedynki, którzy uznają sequel za rozczarowanie. Jestem jednych z nich, mimo że serii źle nie oceniam. Jednakże liczyłem na coś innego, niż dostałem.
Niby masz racje w tym co piszesz, ale ja i tak się z Tobą nie zgodzę ;). Pomimo tych wszystkich braków które wymieniłeś powyżej, rozrywka jaką dostarcza mi Zombie w drugim sezonie jest na znacznie wyższym poziomie niż w serii pierwszej. Może jest to tylko moje subiektywne odczucie, ale wydaje mi się że parę osób dojdzie do podobnych wniosków.
Cóż, ja tego anime nie oglądałem ani ze względu na walki, które moim zdaniem nie były niczym niezwykłym (obejrzysz 1‑2 to tak jakbyś praktycznie widział wszystkie), ani ze względu na relacje Eu‑Ayumi, które były jakie były (wielka porywająca miłość z jakimiś wyznaniami to nigdy nie była), ani ze względu na fabułę, która niby była ciekawa i fajna w pierwszym sezonie, ale w gruncie rzeczy prosta mimo wszystko ze standardową budową haremu ;). Co mnie przykuwało do monitora przy tym anime to humor i kreatywność w przedstawianiu tego świata, postaci. W pierwszej serii było takie trochę szukanie co się sprawdzi a co nie, co rozśmieszy widza mniej a co bardziej, druga natomiast bezbłędnie trafia w to co jest świetne i dlatego moim zdaniem jest lepsza od pierwszej.
No cóż… tutaj nie pozostaje mi nic innego, jak napisać: „Kwestia gustu”.
Bo w tym momencie dyskusja zeszła na prywatne odczucia, a ja bardzo nie lubię kogoś zmuszać, żeby myślał w ten sam sposób co ja.
Wymieniłem po prostu bolące mnie elementy, ale komuś innemu (na przykład tobie) nie muszą one wcale przeszkadzać.
Wydaje mi się, że ta seria była taką serią przejściową, miała być lekka i przyjemna i taka rzeczywiście była. Zapewne kolejny sezon będzie miał zupełnie inny charakter – będzie nastawiony na akcję, której tutaj brakowało. Tak więc myślę, że będziesz wtedy bardziej usatysfakcjonowany niż jesteś teraz :).
A ja będę stał pomiędzy wami, jeżeli chodzi o poziom tych 2 serii bo imo były tak samo dobre tylko zwyczajnie różniły się wymienionymi przez was elementami, jednak nie przeszkadzały mi one w odbiorze i jestem jedną z osób do których trafia tego rodzaju głupota przekazywana w anime :)
A
PTB
10.06.2012 22:13 Ja chce więcej odcinków
Jak dla mnie drugi sezon jest lepszy od pierwszego być może to wina tego humoru co atakował już od pierwszych minut.Może fabuła jest mniej soczystej fabuły,być może to wstęp do 3 sezonu.Racja anime została fatalnie przerwane,brakło co najmniej trzech odcinków.Anime nie jest dla każdego,żeby to obejrzeć trzeba mieć zrytą banie na maxa bo to nie jest humor zwyczajny,tylko tak zwany humor głupkowaty i zboczony na maxa tak na koniec tyłkowa miłość wymiata.Ocena 7+/10
...czuję niedosyt. Seria była bardzo dobra. Podobało mi się to,że twórcy postawili wszystko na humor,ale koniec był fatalny i urwany w połowie.Ponoć ma wyjść trzecia seria więc na razie musimy czekać. Ale drugi sezon lepszy od pierwszego. Może mniej soczysty fabularnie ale za to lepiej wyważony humorystycznie. Ale jednak ta końcówka…
Jest… kiepsko. Pierwszy sezon był abstrakcyjny, głupkowaty… i cholernie śmieszny. Każdy następny odcinek zadziwiał i bawił. I przy okazji jakaś fabuła istniała. Nie była kluczowa, ale była ;). Ogółem więc można jak najbardziej uznać, że swoje cele spełnił. Drugi zaś… poszedł 2 kroki do przodu w abstrakcji, jednak żadnej spójności już nie ma. Co prawda póki co wydano dopiero 4 epizody, jednak oprócz baaaaardzo delikatnych przebąkiwań o kliknij: ukryte dawnej postaci antagonistycznej właściwie nic się nie dzieje. Harem rośnie, coś tam bohaterowi urwie głowe i tyle. Jesli nic się nie zmieni do końca to z 9/10 dla serii pierwszej spadnie w moim odczuciu do 6 może 7 dla drugiej. A szkoda.
O dziwo… tak. O ile strasznie bałem się początku, o tyle na koniec wyszło sensownie. Nadal uważam, że nie jest aż tak dobrze jak w 1, ale generalnie jest ok ;). 7+
zakończenie
Re: zakończenie
Co do mnie, to bardzo mi się ten sezon podobał. W pewnym momencie, kiedy wałkowany był temat dupy Ajumu nieco byłem sceptyczny i obawiałem się, że Zombie idzie w złym kierunku. Jednakowoż dość szybko okazało się, że wszystko w porządeczku i to tylko śmiszny filler z elementami wprowadzającymi nowe wątki.
Jeśli miałbym zacząć od największej zalety, to wybiorę… ostatni odcinek. Właśnie ten odcinek zadecydował o podniesieniu przeze mnie oceny tego sezonu w stosunku do pierwszego. Groźba zła czającego się we wnętrzu bohatera i możliwość jej wydobycia, w połączeniu z aktywnym udziałem Eu sprawiła, że Zombie dostało solidne drugie dno. W każdym razie ten odcinek najbardziej do mnie przemówił.
Cieszy fakt, że Ajumu musi kombinować. Żeby pokonać Chris nie wystarcza zrobić bąkaja i zmartwychwstać kilka razy (chociaż akurat byłoby to wytłumaczalne fabularnie), tutaj zaczyna się taktyka, którą obejrzymy, mam nadzieję, w przyszłości.
Zombie jak zwykle oszczędnie i solidnie zarządza bohaterami – jest ich niezbyt duża liczba i każdy ma swoje pięć minut. Wprowadzenie kilku nowych postaci nie zajmuje wiele, lecz każda otrzymuje pełną charakterystykę i indywidualność. Zupełnie gratis dostajemy niejednoznacznie określony charakter bohaterów. Włącznie z głównym!
Na wspomnienie zasługują indywidualne projekcje bohatera na temat Eu – o ile w pierwszym sezonie było ich zdecydowanie za mało, o tyle w drugim chyba każdy odcinek zawierał taką scenę. U mnie na plus, bo wskazuje to na szczególną relację z nekromantką i jest -moim zdaniem- obowiązkowym elementem kontaktu między tą dwójką.
Projekty postaci, muzyka i kreska jak zwykle podobały mi się bardziej niż w innych seriach. Podkreślę fakt, że nie wszystkie postaci dziewczęce są obdarzone dyniami, lecz większość wygląda naturalnie. Jest to odejście od standardowego kanonu ecchi (dojna krowa z wielkim zadem) i skupienie się na ślicznym wyglądzie. Faktycznie to typowy fanserwis – sceny prysznicowe, częste ujęcia na arbuzy piersiowe itd. – jest mocno ograniczony. Poza tym jest wyraźne rozróżnienie na czas cycków i czas fabuły i w żadnym ważnym momencie nie uśmiecha się do widza bluzka. Mi to bardzo odpowiada.
Podsumowując: jest to seria, która dostarczyła mi wyjątkowo dużo dobrej rozrywki, szkoda że tylko przez 10 odcinków. Polecam osobom nielękającym się fanserwisu i absurdu. Osób widzących w wianuszku Ajumu nekrofilów, a w relacjach z Eu gerontofilię chyba nie ma, więc ok.
Słabizna
Nie powiem, by pierwsza część była jakaś znakomita. Już tam pomimo piewotnej oryginalności szybko skońćzyły się pomysły. Jednak tam przynajmniej była jakaś fabuła. Były pewne założenia co do przedstawionego świata, na których opierał się humor (a że założenia były dość niecodzienne to i humor taki był). Kolejne dziewczyny może nie były jakoś specjalnie skomplikowane, ale jednak miały charaktery, których nie dało się szczegółowo opisać za pomocą kilku słów, no i była wokół nich jakaś otoczka fabularna.
W drugiej serii jednak scenarzyści najwyraźniej stwierdzili, że po co to wszystko, skoro mogą stworzyć mainstreamową haremówkę. Radośnie zapomniano o jakiejkolwiek otoczce fabularnej, za to to wrzucono całą masę klasycznego 'humoru', klasycznego fanserwisu i klasycznego haremowego romansowania.
Pewnie, da się to oglądać. Pewnie, osobom, którzy nie widzieli wielu serii mielących dokładnie ten sam schemat może się wydawać to ciekawe. Ale nie zostało prawie nic z pierwotnej oryginalności serii, więc ludzie, którym właśnie ta część się spodobała nie mają tu czego szukać.
5/10
'Bayumu'
Kiedy tylko odkryłam,że emitowany jest drugi sezon to ogarnęła mnie pewna euforia.
Pierwszy sezon pozostawił niesamowity niedosyt.Mogę wyliczać i wyliczać wątki z pierwszego sezonu,które wręcz błagały o kontynuację.
Pierwszy? No oczywiście wątek romantyczny.W pierwszej serii coś tam było powiedziane (pokazane),ale nie wystarczająco by móc dokładnie powiedzieć: tak,Ayumu kocha X (wstaw imię bohaterki). Oczekiwałam,że w drugim sezonie twórcy bardziej skupią się na jednej,konkretnej wybrance i ukażą stosunki pomiędzy nią a naszym zombie,a co otrzymaliśmy? Harem,do którego na każdym kroku dołączają nowe piękności,a Ayumu dostaje zawrotu głowy,bo nie wie na której kandydatce powinien się skupić.Sam Aikawa również zostaje (niestety) upodobniony do typowego bohatera gatunku ecchi – głupi,niesamowicie uczynny i pomocny,gotowy zrobić wszystko dla swoich licznych koleżanek.Nie żeby to była zła cecha,ale po prostu mi się to przejadło.I o ile w pierwszej serii Ayumu nie zwracał takiej uwagi na wdzięki swoich wielbicielek – druga seria jest całkowitą odwrotnością.
Kolejna wada? Fanserwis.Może nie sam fanserwis (przecież to podstawa tej serii),ale może raczej jego ilość.Sezon ma 10 odcinków i gdybym miała dokonać klasyfikacji poszczególnych wątków,to otrzymalibyśmy 3 odcinki akcji i 7 odcinków zapychaczy.Było tego po prostu za dużo.Nawet jeśli już coś zaczęło się dziać to i tak pod koniec odcinka zamienia się to w kolejne na maxa fanserwisowskie zagranie.Przykład? kliknij: ukryte Pojawia się Yuki,która ma wyjawić Ayumu jak pokonać Chris? I co się dzieje,urządzają dla niej imprezę! Śmiałam się z tego,ale też byłam nieco załamana.
Mocną stroną anime jest oczywiście grafika (bohaterki mają śliczne oczy) oraz muzyka.Bardzo podobał mi się OST z ostatniego odcinka ze sceny kliknij: ukryte przemiany Eu
Nie zapominam oczywiście,że seria jest parodią.Odnajdujemy tam mnóstwo wątków,które są na pozór nieracjonalne,ale jednak coś w nich jest.Chociażby ta kliknij: ukryte impreza,o której pisałam wcześniej,co jednak nie do końca mi się podobało,albo jedzenie ramen ze swoim najgorszym wrogiem,tuż przed walką i kwitowanie tego słodkim „trzeba oddzielać pracę od przyjemności”.
Nie podobało mi się również takie przeskakiwanie od wątku do wątku.Jeszcze kliknij: ukryte Ayumu nie stanął do walki z Chris – co było chyba głównym motywem w serii – a już Ariel przeprowadza test i kasuje jego wspomnienia.WTF?!
Zakończenie jakby zupełnie z innej bajki,zero powiązania z poprzednimi odcinkami,a początkowo kliknij: ukryte zmarginezowana Eu wraca na scenę i staje się bohaterką odcinka,a ty myśl człowieku,czy to jest miłość czy tylko przyjaźń (ze strony Ayumu oczywiście)
Pomimo wielu błędów,anime oglądało się przyjemnie.Może to dlatego,że w pewnym stopniu przyzwyczaiłam się do głupoty bijącej z serii,a może dlatego,że uwielbiam kreskę jaką są narysowani bohaterowie (ale i powód) albo po prostu dlatego,że jest oryginalna.Właśnie.To jedno słowo opisuje obie serie przygód naszego zombiaka.
Niedosyt pozostaje,ale ocena i tak wysoka.Bo mam sentyment i już.
Re: 'Bayumu'
W pierwszym spoilerze zamiast Kyoko napisałam Yuki.
Nie zwracać uwagi -_-
Szalony zwariowany humor, często bawiący do łez, mnogość pomysłów połączonych ze świetną miłą dla oka kreską i jeszcze lepszą zawadiacką muzyką. Tak chyba najlepiej można podsumować tą serię.
Nie ma tu może wielkiej akcji i skomplikowanej fabuły zmuszającej do myślenia, ale z pewnością odcinki mijają szybko i bardzo przyjemnie.
Jedynym minusem, wielkim minusem o którym należy napisać jest końcówka tej serii, wymyślona i zrobiona w najgorszy możliwy sposób, pozostawiająca po sobie uczucie konsternacji u widza.
Po pierwsze walki: tutaj było ich zdecydowanie za mało i moge policzyć je na palcach jednej reki. Gdzie szalone pojedynki? Gdzie słynne „That's not kick!”?
Po drugie: dlaczego w relacjach Eu i Ayumu nie ruszyło się nic do przodu? Ba, ich stosunki były takie, jakby cał King of the Night arc nie miał miejsca. W pierwszym sezonie twórcy bardzo zgrabnie wplatali hinty na tą parkę, tutaj natomiast zmarginalizowali nekromantkę i poszli w rozbudowę haremu.
Po trzecie: gdzie fabuła? Z tego, co się dowiedziałem, to studio DEEN bardzo pocięło materiał (skoro doszli az do 8 tomu :P) i sporo rzeczy wywalili. Nieładnie.
Ok, tyle odnośnie zarzutów.
Sezon może nie był tak udany jak jedynka, ale oglądało sie to całkiem przyzwoicie a imaginary Eu po endingu umilały seans. W dodatku twórcy nie wladowali żadnej dennej i słabej dramy, co miało miejsce w poprzednim sezonie, a to duży plus.
Ogólnie mówiąc: seria poszła w stronę ecchi haremu, porzucając lub marginalizując elementy, który wyróżniały ją z tłumu. Ta zmiana nie musi wszystkim odpowiadać i pewnie znajdzie się sporo fanów jedynki, którzy uznają sequel za rozczarowanie. Jestem jednych z nich, mimo że serii źle nie oceniam. Jednakże liczyłem na coś innego, niż dostałem.
Pomimo tych wszystkich braków które wymieniłeś powyżej, rozrywka jaką dostarcza mi Zombie w drugim sezonie jest na znacznie wyższym poziomie niż w serii pierwszej. Może jest to tylko moje subiektywne odczucie, ale wydaje mi się że parę osób dojdzie do podobnych wniosków.
Cóż, ja tego anime nie oglądałem ani ze względu na walki, które moim zdaniem nie były niczym niezwykłym (obejrzysz 1‑2 to tak jakbyś praktycznie widział wszystkie), ani ze względu na relacje Eu‑Ayumi, które były jakie były (wielka porywająca miłość z jakimiś wyznaniami to nigdy nie była), ani ze względu na fabułę, która niby była ciekawa i fajna w pierwszym sezonie, ale w gruncie rzeczy prosta mimo wszystko ze standardową budową haremu ;). Co mnie przykuwało do monitora przy tym anime to humor i kreatywność w przedstawianiu tego świata, postaci. W pierwszej serii było takie trochę szukanie co się sprawdzi a co nie, co rozśmieszy widza mniej a co bardziej, druga natomiast bezbłędnie trafia w to co jest świetne i dlatego moim zdaniem jest lepsza od pierwszej.
Bo w tym momencie dyskusja zeszła na prywatne odczucia, a ja bardzo nie lubię kogoś zmuszać, żeby myślał w ten sam sposób co ja.
Wymieniłem po prostu bolące mnie elementy, ale komuś innemu (na przykład tobie) nie muszą one wcale przeszkadzać.
Ja chce więcej odcinków
Po ostatnim odcinku...
transwestyta z piłą mechaniczną…
przecież tego się nie da oglądać!
Radzę zacząć oglądanie od pierwszego sezonu. Tak pod razu od drugiego może być szokujące, bo zaczyna się z kopyta od razu.