
Komentarze
Fate/Zero 2nd Season
- Re: Perła : chou : 5.01.2019 17:06:21
- komentarz : Lopea : 3.01.2019 14:22:31
- komentarz : Kamen : 2.01.2019 12:24:36
- komentarz : Lopea : 2.01.2019 11:31:19
- komentarz : Kamen : 2.01.2019 01:35:15
- Fate Zero : Kaioken : 15.11.2017 11:46:19
- Perła : PaSaT : 1.09.2017 11:14:29
- komentarz : Turbotrup : 28.08.2015 19:52:21
- komentarz : RzonoMoja : 19.07.2015 20:07:28
- komentarz : Nikodemsky : 22.03.2015 23:00:56
Tanuk śpi?
Fate Zero
Perła
Grafika – jak na serię telewizyjną było naprawdę nieźle, niektóre sceny były zarysowane naprawdę szczegółowo i było na czym zawiesić oko, znów też pojawiały się inne(bardziej dynamiczne), gdzie pominięto niektóre elementy. Jest to też pierwsza seria anime, w której nie drażniła mnie grafika 3D – była ona całkiem zręcznie wpleciona i nie wyróżniała się na tyle z samej „rysowanej” animacji, żeby mogła rozdrażnić. Pojawiło się kilka momentów, w którym bryły 3D były wymodelowane „z grubsza”, jednak mimo wszystko jeśli chodzi o serię TV, to naprawdę pod tym względem ciężko się uczepić(nawet teraz w 2015 widuje się o wiele gorsze 3D/CGI w wysokobudżetowych produkcjach). Jak rozumiem japończycy potrafią ale chyba nie zawsze mają fundusze(albo umiejętności?)...
Postaci – jest ich tutaj zbyt wiele, żeby opisywać pojedynczo, więc najwięcej uwagi skupiłem na tych, którym dano najwięcej czasu ekranowego – Emiya Kiritsugu oraz Kotomine Kirei; miałem wrażenie jakby autorzy próbowali przedstawić ich jako bardzo interesujące postacie z rozbudowaną charakterystyką, niestety też o wiele bardziej, niż w rzeczywistości były… nie powiem, że były nudne ale gloryfikowanie skrzywionej ideologii musi mieć jakieś podstawy poza tym, co przedstawili w serii – inaczej przypomina to nieco nadinterpretowaną ideologię stereotypowego antagonisty i nic poza tym. Plus „życiorys” Kiritsugu był Cliché(nie lubię używać tego słowa ale chyba tutaj nic lepszego nie pasuje). Dalej – w ogóle nie wyjaśniono dlaczego mistrz Castera był taki, a nie inny(mogłaby to być ciekawa historia). Podobało mi się natomiast podejście do servantów – idealnie skonstruowano ich charakterystykę i byli naprawdę przekonywujący, zwłaszcza Gilgamesh – w Stay Night w ogóle nie czułem jego postaci, a tutaj idealnie ukazano go jako znudzonego i egocentrycznego manipulanta. Właściwie pozostał mi mały niesmak tylko i wyłącznie po Saber ale to pewnie takie małe skrzywienie po SN.
Fabuła – historia w pierwszym sezonie rozwijała się w odpowiednim tempie, jak i również obeszło się bez zbędnego przesadyzmu. W drugim sezonie w pewnych momentach widać starania na siłę i pomimo, że jest to fantasy, tak też nie byłem w stanie przetrawić kilku faktów i rozwiązań. Końcówka również powiem szczerze – rozczarowująca. Wiem, że musiało się skończyć tak, a nie inaczej(w innym przypadku pojawiłyby się dziury fabularne względem SN), jednak do samego końca miałem nadzieję, że Graal okaże się czymś zupełnie innym.
Podoba mi się uniwersum – jest ciekawe, może nie jest to coś wartego fascynacji ale na pewno jestem teraz w stanie zrozumieć choć po części zainteresowanie Fate'm.
Jeśli chodzi o ocenę końcową – 8/10, mogłoby być więcej ale niestety i tutaj zabrakło „tego czegoś”, Zero na pewno jest krokiem w dobrym kierunku ale nie jest to jeszcze coś, na czym powinno się wzorować.
Szału nie ma...
Najbardziej nieudani w całej serii byli niektórzy bohaterowie. Kilku z nich stanęło do walki o spełniającego‑każde‑życzenie Graala bez… powodu? Pojawia się pytanie: po co?
"-Jakie jest twoje marzenie? -Jeszcze nie wiem.” O.o Tak według mnie to wyglądało.
Całość nie była jednak nieudana. Jak każde anime, to też ma zalety między innymi liczne walki, na które bardzo często zwracam uwagę. Inną pozytywną rzeczą było pokazanie, że, dany bohater ma osobiste problemy i rozterki i nie jest maszyną do zabijania, jak mogłoby się to wydawać. Najbardziej do gustu przypadł mi Alexander i jego pan Waver. Ich zróżnicowany sposób patrzenia na świat niósł ze sobą dużo humoru. Mimo, że byli tak od siebie różni, to stanowili świetny zespół. Najbardziej podobało mi się, gdy Waver zrozumiał, kliknij: ukryte że nie bitwa jest najważniejsza, lecz własne życie.
Jeśli poruszyć temat muzyki… pasowała do danej akcji, utwory przykuwały uwagę. Trudno się dziwić, w końcu odpowiedzialna jest za nie Yuki Kajiura.
Patrząc na całość, F/Z nie jest jakimś wybitnym dziełem. Cieszę się, że dobrnęłam do końca i wiem, że nie zabiorę się za F/SN, które rzekomo jest gorsze od tego. 6/10
Jednakże za muzykę, komputerowe efekty 7/10
10/10
Epickie
A teraz czas na właściwą opinię, samo anime można śmiało określić mianem epickiego. W porównaniu do F/SN postacie są dużo bardziej wyraziste, bez mała o każdym słudze można coś powiedzieć. I tak na przykład Aleksander, to taki shounenowy charyzmatyczny typ, uwielbiam go swoją drogą, przy nim Rider z F/SN jest taki blady i bezosobowy. A to nie jedyny taki przypadek. I tak na przykład w końcu Asasyn atakuje z ukrycia, a nie frontalnie. Słudzy zachowują się bardziej konsekwentnie co do swojej przynależności klasowej i każdy z nich jest na swój sposób wyjątkowy. Więcej uwagi poświęcono także poszczególnym mistrzom. Można poznać lepiej ich motywacje i charaktery.
Epickie są przede wszystkim pojedynki, sama fabuła jest zgrabnie, oraz ciekawie przedstawiona i poprowadzona. O wiele częściej niż w przypadku F/SN odczuwałam efekt WOW, związany czy to z fabułą, czy z efektami graficznymi (tego drugiego faktu nie stawiam F/SN za minus, w końcu F/Z to nowsza produkcja, a więc i technologia przez to parę lat ruszyła do przodu).
Choć nie ma to żadnego wpływu na moją ocenę to nie ma, to w ramach ciekawostki można zaznaczyć, że F/SN było bardziej kliknij: ukryte sfeminizowane. Trzy kobiece sługi, oraz trzy kobiety‑mistrzów. W F/Z mamy tak na prawdę jedną wysuwającą się na pierwszy plan silną postać kobiecą – Arturię. Jedną ale za to jaką. Zniknął dzięki temu lekki efekt haremówki znany z F/SN. Zdecydowanie wolę jak twórcy idą w jakość, a nie ilość.
Podsumowując, anime jak najbardziej polecam. Ode mnie 9/10.
kiritsugu- mistrz absolutni najmocniejsza postać całego anime, Alek- druga najmocniejsza i progresująca postać szczególnie urzekające są słowa gila na temat snu w stosunku do tej postaci.
Gil- gniecie głowe , manipulator i super postać, polecam zapoznać się z EPOS O GILGAMESZU wtedy jego relacja z breserkerem nabiera zupełnie nowego znaczenia.
DIrmud – tutaj widać świetny progres w porównaniu do pierwowzoru z FSN.
Arturia- dla mnie opis tej postaci alka i kiri jest perfekcyjny nic dodać nic ująć trochę robi za tło dla mnie w seri.
Caster- psycho zakochany, mega fajna postać coś innego
Asasin- kim on do cholery jest?, kreacja postaci odpowiada idealnie klasie
Ogólnie mega seria która powinna znaleźć się w kanonie anime obok NGE.
Pozostaje tyko czekać na Hevens feel lub fate/Apocryph (apocryph prawdopodobnie może przebić f/z , z tego co się orientuje główną bohaterką jest J,d arc :P)
komentarz dt całego Fate/zero.
Niedosyt zostawia muzyka… nie jest zła może nawet 7/10 ale Kenji Kawaii to to nie jest… opening do drugiej serii był już całkiem całkiem. Jednak Jukai czy Saichi Tainaka z serii FSN nie miały sobie równych <3
Ogólnie 8/10 – dla fanów FSN pozycja oczywiście obowiązkowa.
+Gilgamesh <3
+Saber <3 !
+Kiritsugu
+Kirei
+Rider
+Relacje mdz. postaciami(co jest przecież essencją tego anime)
+Muzyka
-Odcinek z Rin !
Gdy oglądałem Kireia w Fate Stay Night, to nie wyróżniał się niczym, po prostu kliknij: ukryte nagle jest sobie ten zły, szaleniec itepe co chce zrealizować swój podły plan, a tutaj ukazano metamorfozę skromnego sługi kościoła w ee do cna zepsutą osobą, m.in. podjudzaną przez Gilgamesha, za co plus mu się należy. Bardzo mi się spodobał i zyskał w moich oczach. Podobnie z Kiritsugu. Niezwykły mag z niezwykłymi metodami. Także go polubiłem, jego historię i sposób działania też.
Jeszcze z postaci to Saber, co jest oczywistą oczywistością. Po za nią, Rider – Aleksander Wielki, król zdobywców; fantastycznie przedstawiona postać, jego marzenie, bardzo sympatyczna, po prostu nie sposób jej nie polubić, co nie można powiedzieć o jego ślamazarnym miszczu(celowo).
Na minus zapisuje się odcinek z Rin, „co to jest!?” – pomyślałem. Zupełnie nieklimatyczny, szary, głupi odcinek. Kompletnie nieuzasadniony logicznie, sam odcinek, jak i względem fabuły Zero, po prostu jakbym filer oglądał do jakiegoś anime.
Kreska mi się podobała, a muzyka jest dobra; najbardziej wpadł mi w ucho ost „The battle is to the strong”.
Dobrze spędzony czas nad tym anime, nie żałuję :-)
Zamaskowano spoilery. Moderacja
?
odnowienie Graala
9/10
Fate/Zero
Wracając do Fate/Zero. Pierwsze trzynaście i drugie dwanaście odcinków traktowałam jako jedną serię. Jednak po obejrzeniu teoretycznej pierwszej serii Fate/Zero wyciągnęłam już pierwsze wnioski, które i tak zostały zburzone i zlikwidowane w drugiej serii.
Wątek o ocenie grafiki pominę, gdyż nie ma niczego co można by jej zarzucić. Muzyka również, idealnie dobrana do anime.
Pozostaje kwestia fabuły. Rzeczywiście jest dużo poważniejsza i mroczniejsza niż poprzedniczka (mowa o FSN). Powaga tutaj, przejawia się dla mnie nie mrocznymi tłami, nastrojową muzyką, czy innymi audiowizualnymi rzeczami. Tkwi to w przedstawionych bohaterach, i bynajmniej nie chodzi mi np. o Kiritsugu i jego marzeniu o kliknij: ukryte ocaleniu świata niewiadomo jakim kosztem tylko o Servantów i historiach z nimi związanymi. To właśnie dzięki nimi anime (przynajmniej dla mnie) staje się dużo poważniejsze.
Przechodząc to tematu Master i jego Servant, najbardziej podobało mi się pokazanie jak różniły się pragnienia i poglądy poszczególnych „par”. Pomyśleć sobie można, że Servant zostaje przywołany przez odpowiedniego dla niego „Pana” jednak kliknij: ukryte nie zawsze tak było. Ile razy żal było mi, że taki ktoś jak Lancer został podwładnym osoby, która kliknij: ukryte totalnie go nie rozumiała i rozmijała się z jego pragnieniami. Również niegodnym Servanta był Kiritsugu, który kliknij: ukryte wykorzystywał godność i honor Saber do swoich często niecnych i podstępnych planów, które kłóciły się z rycerskim kodeksem Servanta.
Żałuję, że nie zostało poświęcone więcej czasu innym bohaterom. Wbrew temu co napisał recenzant, jak dla mnie były wyszczególnione główne postacie. Jedną z nich i to najbardziej irytującą był Kirei. Nie chodziło bynajmniej o to, że kliknij: ukryte okazał się czarnym charakterem, bo akurat ten aspekt był bardzo interesujący i czekałam na dalsze rozwinięcie jego decyzji i na skutki jakie to przyniesie. Ale muszę napisać, że mnie coraz bardziej rozczarowywał. Te jego wieczne pytania: kliknij: ukryte „Jaki jest mój cel?”, „Czego pragnę od tej wojny?”, były niemało irytujące i zakrawały o zachowanie kliknij: ukryte godne psychpaty jakim był Ryuunosuke. Właśnie ze wszystkich typów bohaterów, takich nie cierpię najbardziej, bezpłciowych. Na szczęście nie przyczyniło się to do obniżenia wartości anime, gdyż końcówka została zgrabnie poprowadzona.
Postać Kiritsugu jest dla mnie ciężka do ocenienia. Na pewno nie wzbudza we mnie współczucia, pomimo licznych jego zachowań, które mogłyby wywołać to uczycie. Zapewne przez to, że od razu je burzył w następnym odcinku. Całe jego założenie o kliknij: ukryte ratowaniu świata było dziurawe. Za bardzo się w nim zatracał i obierał złe metody jego osiągnięcia, co pociągało za sobą fatalne skutki . Była to postać tragiczna, która dążyła do kliknij: ukryte samodestrukcji.
Historia zaserwowana w tym anime jest świetnie przedstawiona. Pojawiają się czasami jakieś „nielogizmy”, jednak całość jest bardzo dobrze skonstruowana. Zakończenie nie pozostawia niewyjaśnionych spraw, których tak bardzo nie lubię, a stanowi ładny wstęp do spraw toczących się w serii FSN. Ja jednak wolę traktować Fate/Zero tak, jakby Fate/Stay Night nie istniało lub było zupełnie innym anime:)
Zadowolona.
Ogółem 8/10 – seria zdecydowanie godna uwagi i polecenia.
Świetne
Tempo w drugiej części zdecydowanie przyspiesza. To już nie długie rozmowy i poznawanie bohaterów, lecz przede wszystkim pojedynki. Wbrew pozorom, nie ma ich aż tak dużo, ale za to nadrabiają efektownością i dopracowaniem.
9/10
Tak czy inaczej, polecam każdemu – kreska, muzyka, opowieść – wszystko na bardzo wysokim poziomie.