Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 8/10 grafika: 7/10
fabuła: 6/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,50

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 10
Średnia: 5,7
σ=2,65

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Avellana)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Kuromajo-san ga Tooru!!

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2012
Czas trwania: 60×7 min
Tytuły alternatywne:
  • 黒魔女さんが通る!!
Gatunki: Komedia
Widownia: Kodomo, Shoujo; Postaci: Magowie/czarownice; Pierwowzór: Powieść/opowiadanie; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Magia
zrzutka

O czarownicach pogodnie i w wydaniu dla dzieci – przygody młodocianej i trochę przypadkowej adeptki sztuk magicznych.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Z czarną magią nie ma żartów! Przekonuje się o tym Choco Kurotori, która chciała tylko powróżyć koleżankom – na ich wyraźną prośbę – i sprawdzić, czy będą mieć szczęście w miłości. Jednak zatkany nos spowodował pewne problemy z wymową inwokacji do Kupidyna, a w efekcie w domu Choco zameldowała się Gyubid, czyli czarownica prosto ze świata magii. Wezwana prawidłowo (choć przypadkowo) stwierdza, że nie może teraz wrócić do siebie, dopóki nie wykształci Choco na nową czarownicę. Nasza bohaterka zdecydowanie nie jest fanką okultyzmu, ale szczerze mówiąc, nie ma też wyboru… Tak więc zaczyna naukę pod okiem leniwej i mocno ekscentrycznej instruktorki.

Siedmiominutowe odcinki doskonale sprawdzają się w przypadku króciutkich historyjek, związanych głównie z nauką nowych zaklęć (i ich efektami) lub jakimiś nadprzyrodzonymi problemami, z którymi zmaga się bohaterka. Ich tempo jest dobrze wyliczone, a zwięzłość zdecydowanie służy przejrzystości fabuły. O ile jednak jedno- i dwuodcinkowe epizody są niemal bez wyjątku udane, dłuższe historie w mniejszym lub większym stopniu mogą rozczarowywać. To oczywiste, że mówimy tu o serii dla dzieci, w której nie ma miejsca na jakieś okropieństwa, więc straszenie potencjalnie śmiertelnymi konsekwencjami nie ma obowiązku wyglądać nadmiernie przekonująco. Jednak nawet w ramach takiej lżejszej formuły można pokusić się o stworzenie spójnego świata i fabuły – szczególnie gdy mamy do czynienia z adaptacją light novel. Tego właśnie w Kuromajo­‑san ga Tooru!! brakuje, dłuższe historie rozwijają się nierównym rytmem i zazwyczaj kończą się zbyt pospiesznie, nagłym wyciągnięciem królika z kapelusza. Z reguły też bohaterom pomaga szczęśliwy przypadek, który okazuje się istotniejszy niż ich umiejętności, pomysłowość czy starania.

Wykreowany świat nie jest przesadnie oryginalny – korzeni pokazanej tu krainy magii należałoby szukać w prastarej Sally Czarodziejce. Mówiąc w skrócie, mamy do czynienia ze światem nawiązującym stylem do święta Halloween, gdzie najrozmaitsze „okropne” lub „przerażające” rzeczy uchodzą za całkowicie normalne. Trzeba też jednak podkreślić, że serie pokazujące zwykłą dziewczynkę obdarzoną magiczną mocą to gatunek praktycznie wymarły, którego przedstawicieli po latach osiemdziesiątych niemal się nie spotyka.

Tu właśnie dochodzimy do największej zalety Kuromajo­‑san ga Tooru!!, która na pierwszy rzut oka może umknąć większości widzów. Jeśli ktoś śledzi japońskie serie dla dzieci (czyli to, czym większość zachodnich fanów anime nie interesuje się przesadnie), może poczynić dość ponure spostrzeżenia. Rozpatrując najpopularniejsze obecnie cykle „dla dziewczynek” – żeby wymienić chociażby Precure, Pretty Rhythm/PriPara, Aikatsu czy Jewelpet – da się zauważyć, że jedynym obowiązującym w nich typem bohaterki jest słodka dziewuszka. I nie mówię tu tylko o głównej bohaterce tych serii – wydaje się, że kawaii to jedyny przymiotnik, jakim wolno obdarzyć dziewczynkę. Może sobie marzyć o karierze sportsmenki czy naukowca, ale nawet wtedy ma obowiązek lubić wstążki, falbanki i wszystko to, co słodkie. Nic w tym złego? Pewnie nie, dopóki nie zaczyna wyglądać na to, że jest to jedyny przekaz płynący do dzieci z ekranów telewizorów…

Na tym tle Choco (właściwie Chiyoko – Choco to jej przezwisko) jest bohaterką jak z dawnych lat – normalną dziewczynką z piątej klasy podstawówki, która zdecydowanie przedkłada ogrodniczki nad strój gotyckiej lolity, niechętnie zakładany do odprawiania czarów. Jest raczej miła, ale nie została przesadnie wyidealizowana, potrafi się irytować zarówno na zachowanie koleżanek, jak i na dodatkowe obowiązki związane z nauką magii. Przy tym jednak nie przesadzono w drugą stronę – zdarza się jej wykorzystywać czary do ułatwiania sobie życia, jednak z reguły w niewinnych sprawach, które trudno uznać za poważne oszustwo. Nie rwie się przesadnie do działania, ale w razie potrzeby potrafi być odważna. Innymi słowy, jest to wyjątkowo wręcz ujmująca i sympatyczna bohaterka, której uroku dodaje to, że nie próbowano siłą czynić jej jeszcze milszą i sympatyczniejszą.

Równie udaną postacią jest Gyubid, dorosła (chociaż, jak się wydaje, raczej młoda) czarownica, która zostaje mentorką Choco. Na pierwszy rzut oka może się wydawać dość nieodpowiedzialna (a chwilami wręcz infantylna), szybko jednak da się zauważyć, że bacznie obserwuje swoją podopieczną i w razie czego potrafi w porę zainterweniować. A chociaż lekkomyślną i często lekko złośliwą Gyubid trudno uznać za ideał nauczycielki, jej relacja z Choco to niezwykle rzadki w anime układ mentorka­‑uczennica – z jednej strony zachowany jest tu pewien dystans, chociażby z powodu różnicy wieku, ale z drugiej widać, że szybko stają się sobie bardzo bliskie. Szkoda jednak, że Gyubid pozostaje postacią dość enigmatyczna (chociaż przy paru okazjach dowiadujemy się trochę o jej przeszłości i pochodzeniu) – w dodatku wygląda to trochę tak, jakby autorowi po prostu nie chciało się jej dokładniej wymyślać.

To ostatnie można też powiedzieć o praktycznie wszystkich postaciach drugoplanowych. To, że rodzice (a właściwie mama) Choco pojawiają się niezwykle rzadko, nie musi specjalnie dziwić. Szkoda jednak, że jej koleżanki i kolegów z klasy nakreślono tak grubą i niestaranną kreską, dając każdemu jedną cechę charakterystyczną i zestaw związanych z nią zachowań. Rzuca się to w oczy tym bardziej, że klasa Choco okazuje się zbieraniną wyjątkowych dziwaków – ale dana ekscentryczna postać pojawia się tylko wtedy, gdy jest do czegoś potrzebna, a potem po prostu znika, wtapiając się w tło. Choco ma niby koleżanki, a nawet aż dwóch chłopców, którym się podoba, jednak widać wyraźnie, że jeśli dla kogoś nie ma roli w danej historii, autor w ogóle zapomina o jego istnieniu. Trudno mi powiedzieć, na ile to jest wada – Choco i Gyubid doskonale wystarczają w rolach bohaterek, więc to, że cała reszta postaci pełni rolę ruchomych dekoracji, nie przeszkadza aż tak bardzo. To samo tyczy się zresztą tych mieszkańców świata magii, których mamy okazję poznać, ale ponieważ są to dziwadła także z wyglądu, w ich przypadku takie zaszufladkowanie i wąska specjalizacja nie rzucają się aż tak w oczy. Dlatego po namyśle postanowiłam wystawić ocenę tylko za Gyubid i Choco – proszę pamiętać, że nie uwzględnia ona bohaterów drugoplanowych.

Chociaż tego rodzaju produkcje mają z reguły niewielki budżet, bywają rysowane staranniej niż „pełnowymiarowe” serie anime. Animacja i tła są bardzo uproszczone, ale za to nie zobaczymy tu dziwacznych deformacji na drugim planie i innych potknięć, trapiących współczesne produkcje. Projekty postaci są także proste, stylem nawiązujące właśnie do lat osiemdziesiątych – to widać najlepiej w drugoplanowych postaciach męskich i istotach z krainy magii. Seria pozbawiona jest także choćby cienia jakiegokolwiek fanserwisu – Gyubid nieodmiennie chodzi w czarnej i obszernej szacie, a bohaterka, jak pisałam, preferuje spodnie, ale nawet jej strój gotyckiej lolity jest mocno zabudowany (i całe szczęście).

Równie prościutka jest muzyka w tle, zestaw wykorzystywanych na okrągło, sympatycznych, ale dość przeciętnych melodyjek. Nie najgorsze są obie czołówki – pogodne i pełne energii, zaledwie półminutowe – za to ze względu na długość odcinków zrezygnowano w ogóle z napisów końcowych. Niewątpliwie dodatkową przyjemnością jest słuchanie seiyuu w tej produkcji. Grająca Choco Fumiko Orikasa ma na koncie liczne role, spośród których większość fanów anime może kojarzyć Rukię z Bleach, Rizę z Fullmetal Alchemist czy Shirley z Code Geass. Tu wciela się w dziewczynkę z podstawówki, ale jej głos z natury nie jest piskliwy – to też miła odmiana po większości protagonistek produkcji dla dzieci. Z kolei jako Gyubid usłyszymy samą Romi Paku, której ról nie chce mi się nawet wymieniać, bo za dużo było tych naprawdę znakomitych. Tutaj sprawdza się świetnie – uśmiechałam się praktycznie przy każdej jej kwestii. W pozostałych rolach nie znajdziemy raczej wielkich nazwisk, ale przy takich bohaterkach nie ma to naprawdę większego znaczenia.

Na pewno Kuromajo­‑san ga Tooru!! marnuje bardzo duży potencjał, tkwiący w pokazanym świecie, a przede wszystkim w postaciach. Jednocześnie jednak jako seria dla dzieci sprawdza się idealnie – nie straszy za bardzo, może wciągnąć, pokazuje niewyidealizowaną bohaterkę, a morały przemyca sprytnie, nie tłukąc nimi widza po głowie. Starszym fanom anime nie będę tego polecać, chyba że tak jak ja po prostu lubią czasem oglądać serie dla dzieci, ale dla młodszych to świetna propozycja, o której na pewno warto pamiętać.

Avellana, 20 września 2014

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Shin-Ei Animation
Autor: Hiroshi Ishizaki
Projekt: Kaori Fujita, Masae Ootake
Reżyser: Tetsuo Yasumi
Scenariusz: Kimiko Ueno