
Komentarze
Jinrui wa Suitai Shimashita
- Ep 2 mnie wygrał... : Navigator : 19.11.2023 18:17:17
- Genialne : Zomomo : 26.05.2020 17:52:42
- gwiazdki w oczach i miód na sercu : San-san : 30.09.2014 02:53:09
- Jinrui wa Suitai Shimashita : MrKrzychu : 2.10.2013 20:19:21
- Re: sztuka recenzjowania : Ech : 6.04.2013 18:33:42
- Re: sztuka recenzjowania : Anubis : 6.04.2013 17:56:41
- sztuka recenzjowania : Yo : 6.04.2013 17:00:45
- Re: nieszczególne : ! : 5.04.2013 21:53:02
- nieszczególne : ! : 5.04.2013 21:48:39
- komentarz : Erio : 5.04.2013 17:03:16
Ep 2 mnie wygrał...
Jeśli tak się będziemy bawić to absolutnie będzie 10/10 nieważna grafika, może to być czarno‑białe i w 4D, sam cumor i cięty język wygrywają.
Genialne
gwiazdki w oczach i miód na sercu
Absurd, logika snu, sarkastyczna bohaterka (tylko jej głos mi odrobinę przeszkadzał)...
Podobało mi się :) 7/10
Najbardziej podobała mi się część z manzinami, a po Mediatorce drugą moją ulubioną postacią był Asystent. Postać tak bardzo drugoplanowa ^^'
I podobały mi się wróżki. Cieszy mnie to, że w gruncie rzeczy były niepodobne do ludzi, podobały mi się ich dziwaczne cechy i creepy uśmiech.
W zasadzie po wciągnięciu 12 odcinków na raz czuję trochę przesyt tęczowymi kolorami i „słodkimi” wysokimi głosikami… Ale ma to swój urok kiedy nagle stadko wróżek z radością na mordkach i w pastelowych kolorkach zaczyna gadać o śmierci XD.
Mediatorka pozytywnie mnie zaskoczyła. Myślałam, że będzie przesłodzoną dziewoją o manierach panienki. A dostałam nieco zblazowanego babsztyla o nieco cynicznym podejściu do niektórych spraw, potrafiącego manipulować i grać… Ah! bynajmniej te cechy nie stawiają Mediatorki w złym świetle. Wręcz przeciwnie, sprawiają, że robi strawniej i ciekawiej.
Minusem może być to, że mimo krótkiej przestrzeni fabularnej niektóre odcinki dłużyły się jak krówka ciągutka, przy tym nie wszystkie kwestie zostają wyjaśnione…
Nie powiem żeby było jakoś super‑komediowo, ale za nagromadzenie pomysłów ---> brawa.
Jinrui wa Suitai Shimashita
sztuka recenzjowania
nieszczególne
Może reszta odcinków będzie trochę inna. Ale z drugiej strony już połowa serii za mną, a połowa serii to dużo, niezależnie od długości jest to miejsce, gdzie historie nabierają na tyle kształtu, że chyba można je oceniać… i naprawdę, jak nie bedzie jakiegoś plotwistu czy intrygującej puenty pod koniec (intryguje to, że historie są właściwie prowadzone od tyłu, więc może coś z tym zrobią) to w sumie nieszczególnie spędzę te 4 i pół godziny…
-glowna bohaterka jest wymieniona z imienia- nazywa sie Watashi. Nie wiem jakim cudem mozna to przeoczyc po seansie… Moze to szczegol, a moze dowod na to, ze recenzent sobie bezczelnie kpi z innyhc ludzi…
-6 za grafike? CUkierkowa kolorystyka moze odstraszac, ale to nie zmienia faktow, ze graficznie anime jest bardzo dobrze wykonane- tla zrobione z nalezyta starannoscia (i bardzo zroznicowane), brak bezczelnej 'leniwej animacji', wszytsko jak najbardziej dopracowane i dobrze przemyslane
- co zlego jest w tym, ze odwrocono kolejnosc odcinkow? Biedy recenzent sie zgubil? Toz juz Haruhi bylo zdecydowanie bardziej pomieszane, a tu mamy cale watki po sobie. Rownie dobrze mozna by sie czepiac, ze Fate/Zero wyszlo po Fate/Stay Night i to dla kogos zbyt skomplikowane…
- Argument, ze 'nagle pojawia sie parodia komedi shojou''- w parodii pojawia sie jakas parodia? No nie wierze, co za zaskoczenie! Jestem oburzony!
-Postacie- za wiele ich nie bylo, ale chocby i np. sondy byly nad wyraz ciekawe, a Y nie raz wywolywala usmiech na twarzy. No i wrozki- te male diably byly glownymi bohaterami i spelnily swoja role.
Jak dla mnie, czlowieka ktory obejzal 700 seri (wedlug MALa), anime zasluguje na 8 lub 9 punktow na 10. Jest to tez jedna z najlepszych (jesli nie najlepsza)produkcji roku 2012.
Grafika
Istotne, zdaje się, obsewacja.
kliknij: ukryte Jest wyjaśnione czemu ścina włosy – na początku ma je ścięte. Jest wyjaśnione skąd bierze pomocnika. Jest wyjaśnione wszystko. Tylko, że odwrotnie niż idą odcinki. Nie sprawdziłem czy dokładnie wystarcza obejrzeć 11,12,10,9,7,8,5,6,3,4,1,2 żeby było chronologicznie, ale chyba tak.
Szczerze to dziwię się i myślę, że ktoś, kto tego nie zauważył powinien przemyśleć czy realnie obejrzał tę serię. Jak ktoś nie zauważył słonia w stodole, to chyba do niej nie zajrzał, nieprawdaż?
Poza tym nie ma tu wróżek, tylko nieszczęśliwie nazwane krasnoludki i sierotka Marysia.
BTW. ode mnie 9/10.
O grafice można napisać tylko tyle, że po prostu do tego anime pasowała, a to w sumie najważniejsze. Soundtrack był taki, że raczej w pamięć mi się nie wbił, opening także, ale za to ending już jak najbardziej, działa tak jakoś hipnotyzująco, lubię go sobie dalej oglądać mimo, że serie skończyłem już jakiś czas temu:)
Jedyne co mogę zarzucić, to nierówność poszczególnych historii, ale z drugiej strony są zróżnicowane, więc każdy znajdzie coś dla siebie. kliknij: ukryte Po raz kolejny w anime dostaliśmy zabawę z czasem i chociaż widzę to już któryś raz, to podczas oglądania za każdym razem mam tak samo dużą frajdę.
Szkoda tylko, że nie dowiadujemy się jak doszło do sytuacji gdzie ludzkość wymiera i gdzie na świecie pojawiają się wróżki, no ale to akurat w tym anime nie było aż tak istotne.
Dziwna ta seria.
Fabuła wydaje się posklejana do kupy z niepasujących do siebie kawałków, a jednak… jest tu jedna idea.
Są odcinki lepsze i gorsze, nudne i interesujące, poziom nie jest niestety stały. Ale gdy zdarza się dobry odcinek, to mamy w nim solidną dawkę czarnego humoru, groteski i naprawdę dobrej psychodelii.
Nie ma typowych gagów, są dziwne rozmowy ze zdaniami z pozoru absurdalnymi, ale gdy nad nimi pomyśleć… włos się na głowie jeży.
Same Wróżki są istotkami, które mnie nie bawiły, a budziły raczej niepokój, jakby nagle miały zrobić wielką, krwawą masakrę. Tak je odbierałem, choć można też tego w ogóle nie poczuć.
Z tym nastrojem bardzo kontrastuje oprawa graficzna, mglista, bardzo jasna, delikatna. Momentami mnie drażniła, ale jednak muszę przyznać, że pasuje do tego typu serii.
Nie znamy nawet imienia głównej bohaterki, co jest zabiegiem na pewno celowym. Do bohaterki moe jej daleko. Jest inteligentna i przy tym całkiem ładna.
Pomysłowo i niepokojąco. 7/10.
Na pierwszy rzut oka widać bowiem przesłodzoną grafikę, przesłodzone wróżki i w ogóle cukier w kostkach, momentami jednak absurdalność owego świata i wrażenie, że „ja to skądś znam” może wręcz przerazić…
Taka japońska wersja Pratchetta, niestety z jednym minusem – brak konkretnego ciągu fabularnego, jakiegoś celu, do którego wszystkie te wydarzenia by zmierzały oraz jedynie subtelnie zarysowane tło fabularne mnie osobiście sprawiły wielki zawód. Nie zmienia to jednak faktu, że całość pochłonęłam zachwycona (z drobnym wyjątkiem kliknij: ukryte pętli czasowej, która mnie lekko zanudziła, chociaż uważam ją za dobrze skonstruowaną właśnie z tego powodu)i szczerze poleciłabym ten tytuł każdemu fanowi angielskiego humoru
Prawie jak tortury...
oryginalność do potęgi n
Nie mogłam nigdzie znaleźć jakiegoś konkretnego opisu serii (ale też nie przykładałam się do poszukiwań) więc zaczęłam oglądać w ślepo.
Pierwszy szok to opening,który słodkością dorównuje całej serii Tokyo Mew Mew.Jednak w tym przypadku mi się podobał.Wywoływał uśmiech na twarzy już po 2 sekundach,co jest ogromnym plusem.
Dalej,nieco dziwny początek,ale i tak w miarę normalny biorąc pod uwagę to co zobaczyłam potem.
Właśnie,fabuła,tutaj to kompletnie nie wiem co mam myśleć….
Aaaa czy wspomniałam,że serię porzuciłam? Tak,to istotne.
Więc zakończyłam oglądanie na etapie odcinka 3.
Nie mogłam przekonać się do takiej masy absurdu.Nie mam pojęcia co twórcy chcieli nam przekazać (wiem,powinnam najpierw zakończyć serię by tak powiedzieć) ale nie miałam motywacji i chęci by brnąć dalej.
I jestem na siebie wściekła bo miałam kończyć wszystkie serie.
Ale dość już tych wycieczek personalnych.
Seria na pewno jest oryginalna i z pewnością spodoba się tym,którzy wymagają od serii ciut więcej.
A główna bohaterka jest śliczna. ^^
pozytywnie zaskoczony,
Co do fabuły to jedne arc'i były ciekawsze inne gorsze jednak całość utrzymywała niezły poziom. Poza tym pod tymi oparami absurdu było pare już może i oklepanych przesłań ale pokazanych w ciekawej formie. No i sam sposób przedstawienia upadającej ludzkości tak barwny i kolorowy fakt niektórym może nie przypaść do gustu acz mi pasował do tej zwariowanej konwencji.
Tak więc wg mnie seria ciekawa acz jeśli komuś nie przypadnie do gustu od początku to chyba raczej nie ma co się dalej męczyć.
Cukierkowy świat ó
Absurd kontrolowany
Anime składa się z kilku odrębnych historyjek, trwających po jeden lub dwa odcinki. Łączą je czasem drugoplanowi bohaterowie, ale każdy wątek można potraktować zupełnie osobno i nie ma znaczenia, w jakiej kolejności się je ogląda. Już w pierwszej opowiastce (odcinki 1‑2) z ekranu wylewa się absurd, ale wcale niegłupi. O dziwo, większość zaprezentowanych w anime szaleństw jako tako trzyma się kupy. Niestety poziom odcinków już nie zawsze jest równy. Niespecjalnie podobały mi się te o kliknij: ukryte sondach oraz zapętlaniu czasu. Ten pierwszy nie był dla mnie ciekawy, a jeśli chodzi o drugi, to wysiadałam już kliknij: ukryte oglądając po raz setny te same wydarzenia. Tak, ja wiem, że na tym wszystko miało polegać, ale walczyłam ze sobą, by nie wyłączyć odcinka. Pozostałe historie trzymały całkiem niezły poziom.
Główna, bezimienna właściwie (bo jej imię w anime nie padło nigdy) bohaterka wcale nie jest głupiutka, jak mógłby sugerować jej wygląd. To inteligentna, obdarzona charakterem oraz własnym zdaniem dziewczyna, która choć miła, nie odmawia sobie złośliwego komentowania rzeczywistości. Jej kreacja wypada przekonująco i chwała za to twórcom.
Innym ważnym elementem świata są wróżki. Małe, wiecznie uśmiechnięte pyrtki, żywiące się jedynie słodyczami, których, pomimo swoich ogromnych umiejętności, nie są w stanie wytworzyć. Są to stworki dość specyficzne i mogą, niektórych widzów drażnić. Osobiście uznałam je za urocze i bardzo polubiłam. A pesymistyczne zdania, które padają z uśmiechniętego pyszczka takiej wróżki, wypowiedziane jeszcze przesłodkim głosem, dawały sporo okazji do śmiechu.
Ciężko mi wyrazić swoje zdanie na temat grafiki, bo choć razi kolorystyką, nie wyobrażam sobie innej dla tego anime. Idealnie wpasowuje się w konwencję. Podobnie jest z ładną ścieżką dźwiękową. O openingu nie mam zdania, chociaż może trochę za bardzo straszy widza tą chordą wróżek. Już nie wspomnę o scenie, gdzie wróżki tańczą w ciemnym pokoju, a główna bohaterka siedząc na łóżku kiwa się w rytm muzyki. To wygląda wręcz… psychicznie.
Ending za to wyjątkowo przypadł mi do gustu. Ładnie skomponowany, ciekawa animacja i przyjemna piosenka.
To anime z pewnością nie jest dla każdego. Niektórych odrzuci pewnie niezliczona ilość absurdów, które jednak po nie tak głębokiej analizie, wydają się całkiem niezłym odzwierciedleniem naszego życia. Czasem jest wyśmiewane, a czasem uderzają w nas z nie tak wcale wesołą prawdą. Interesujące. Myślę, że w sumie każdy może spróbować się z Jinrui wa Suitai Shimashita zapoznać i sam stwierdzi, czy trawi taki rodzaj satyry.
Samo anime nie ma niestety fabuły. Do tego trzeba dodać masę błędów logicznych kliknij: ukryte jak z finałowego epka: Kręconowłosa jest kompletną wariatką niebezpieczną dla otoczenia – lepiej zostańmy bliskimi przyjaciółmi. W ogóle finał jak i każdy ep z osobna, nie ma żadnego przesłania/sensu. Nie może mieć. Próżno szukać w nich konsekwencji/logiki.
To się ogląda dla Watashi, koniec tematu. Miałem apetyt na coś solidniejszego, aczkolwiek na tle innych serii wyraźnie widać, że wystarczy stworzyć jedną świetną postać, by trafić do ścisłej czołówki sezonu. Tak było z A‑channel [Tooru], Ichiban Ushiro no Daimaou [Korone], Ikoku Meiro no Croisée [Yune], czy nawet Usagi Drop [Rin].
Jeśli do czegoś miałbym to anime przyrównać to tylko do Świata Dysku Terrego Pratcheta połączonego z „Alicją w Krainie Czarów”. Klimat historii w pierwszym momencie wydaje się słodko animkowy, ale dość szybko okazuje się, że konwencja ta wykorzystywana jest w sposób bardzo przewrotny.
Podobnie jak u Pratchetta fabuła jest pretekstem do satyry na różne aspekty naszej rzeczywistości, ale jednocześnie tworzy odrębną historię i świat.
Nawiasem mówiąc, jest całkiem możliwe, że klasyfikacja anime jako fantasy jest nie do końca prawidłowa.
Wiele szczegółów wskazuje na to, że jest to dość niezwykła forma… science fiction, w której postanowiono zilustrować myśl Artura Clarke'a, że wystarczająco zaawansowana nauka jest nieodróżnialna od magii. W tym przypomina nieco „Kroniki Majipooru” Silverberga.
Komu można polecić to anime? Wbrew hasłu „opowieść o wróżkach” raczej nie zwolenniczkom Sailor Moon, bo albo nie zrozumieją, albo przepali im obwody. Miłośnikom typowej fantasy również nie, podobnie jak osobom ceniacym realizm.
Zadowoleni będą amatorzy parodii, niekonwencjonalnej SF i Fantasy, szalonych historii. Mimo iż seria adresowana jest do młodzieży i miłośników anime, dorośli poszukujący inteligentnej rozrywki, którym nie przeszkadza nieco sielankowy nastrój, powinni obejrzeć ją z przyjemnością.
Wygląd i animacje są całkiem niezłe, najwyżej mógłbym ponarzekać na projekt wróżek z ich nieruchomymi uśmiechami.
Jednolitej fabuły chyba w tym anime nie ma, bardziej mamy tu przedstawiane 1‑3 odcinkowe historyjki.
No i to nawiązanie do Hitmana w drugim odcinku. ;)
Po 2 odcinku.
Jinrui.. jest niewątpliwie szalone, zarazem jednak niepokojąco celnie oddaje rzeczywistość. Stanowiący zagadkę etap pośredni między kurą a potrawką z drobiu, produkty „identyczne z naturalnymi” (czyt. ani identyczne, ani naturalne), bajki dla dzieci nafaszerowane przemocą… seria dotyka tych i innych codziennych absurdów współczesnego świata, z lekkością poruszając się między uroczą bajką a makabreską, nieodmiennie zaś bawiąc widza. A więc: zwariowana komedia? Tak, jak najbardziej. Aż włos się jeży na głowie…