Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 8/10 grafika: 5/10
fabuła: 5/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,00

Ocena czytelników

4/10
Głosów: 2
Średnia: 4,5
σ=0,5

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Avellana)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Mahou Tsukai Tai! [1997]

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 1997
Czas trwania: 13×23 min
Tytuły alternatywne:
  • Magic User's Club [1997]
  • 魔法使いTai! [1997]
Tytuły powiązane:
Gatunki: Komedia
zrzutka

Codzienne życie szkolnego klubu magicznego. Kontynuacja udanej serii OAV.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Akcja rozpoczyna się bezpośrednio po zakończeniu serii OAV – co oznacza, że pierwszą rzeczą, jaką będą musieli się zająć bohaterowie, jest usunięcie z centrum miasta nieco przerośniętego drzewka wiśniowego. Zadanie zostaje wykonane, wprawdzie nie do końca tak, jak zamierzali, ale kto by się takimi drobiazgami przejmował? Życie wraca do normy. Takeo Takakura, przewodniczący szkolnego klubu magicznego, studiuje nowe zaklęcia, wspierany (i podrywany) przez swego zastępcę, szkolną gwiazdę, Ayanojyo Aburatsubo. Pełna entuzjazmu Sae Sawanoguchi i jej sceptyczna przyjaciółka, Nanaka Nakatomi, regularnie uczęszczają na spotkania klubu, w odróżnieniu od wiecznie zajętej sesjami fotograficznymi Akane Aikawy… Ale kim jest tajemnicza postać, obserwująca naszych bohaterów?

Obejrzenie najpierw OAV Mahou Tsukai Tai! jest silnie wskazane, ale nie aż tak niezbędne, jak mogłoby się wydawać. Wprawdzie pierwszy odcinek kontynuuje fabułę poprzedniej serii, później jednak ten wątek zostaje zarzucony, więc jego nieznajomość będzie przeszkadzać tylko na samym początku. Postaci są przedstawione na nowo i właściwie wystarczą pojedyncze scenki, by zorientować się w ich charakterach i wzajemnych powiązaniach. Zmienione zostały pewne szczegóły: Akane zamiast biegać na randki pracuje jako początkująca modelka, znika gdzieś maskotka Sae – Jeff­‑kun, a zamiast pamiętniczka pisze ona listy do mieszkającej w Anglii starszej koleżanki, Micky.

Poza tym mamy po prostu kolejne perypetie naszych bohaterów, bądź to związane ze szkolnymi lub rodzinnymi problemami, bądź to z rywalizacją z klubem mangowym, bądź to wreszcie z nieoczekiwanymi efektami rzucanych zaklęć. Tak jak poprzednio, najsłabszy okazuje się spinający wszystko wątek główny. Oszczędzono nam tym razem kosmitów, ale zaproponowana w zamian kulminacja akcji jest sztuczna, trochę zbyt dramatyczna (choć przyznaję, że „wyższa” magia w wykonaniu Micky była całkiem efektowna) i słaba fabularnie. Poza tym ile razy można wysłuchiwać morału, że trzeba wierzyć w siebie i realizować swoje marzenia?

Widać też wyraźniej niż w OAV pewne grubymi nićmi szyte skróty scenarzystów. Małą popularność klubu magicznego można tłumaczyć tym, że wszyscy dokoła nie mają pojęcia, iż jego członkowie naprawdę umieją czarować. A kto normalny zapisałby się do klubu, gdzie nosi się kretyńskie czarne pelerynki i szpiczaste kapelusze, i recytuje chórem co najmniej zabawnie brzmiące zaklęcia? Pytanie jednak, jakim cudem nikt nie zwraca uwagi na ewidentne przejawy działania sił nadprzyrodzonych… A przede wszystkim, skąd niby wzięła się magia? Jeśli do jej uprawiania wystarczy czytanie zaklęć z książki, to dlaczego nie jest w powszechnym użyciu? Stawianie takich pytań szkolnej komedii to oczywiście czepianie się, ale nie mogłam nie zauważyć, że można było bardziej przyłożyć się do scenariusza.

Mamy tu komplet tych samych bohaterów, którzy występowali w OAV, daruję więc sobie opisywanie ich jeszcze raz. Powiem tylko, że jak na dość stereotypowe charaktery, mają oni w sobie mnóstwo wdzięku i naturalności – i naprawdę trudno ich nie polubić. Praktycznie o każdym z nich dowiadujemy się tu czegoś więcej (fanki przystojnego Aburatsubo ucieszy wiadomość, że jego charakter zostaje tu istotnie rozbudowany), choć główną bohaterką nadal bezdyskusyjnie pozostaje Sae.

Poziom i rodzaj fanserwisu początkowo dorównuje poprzedniej części – czyli jest go sporo, ale w niezłym i nieobrażającym dobrego smaku gatunku. Jak poprzednio, większa jego część to sny na jawie Takeo, czyli fanserwis skierowany do panów. Nadal jednak Aburatsubo zachowuje się mocno dwuznacznie, ostrzegam więc osoby przewrażliwione na wątki yaoistyczne (choć zapewniam, że nie ma się czym przejmować akurat w tej serii). Wraz z rozwojem akcji liczba scen fanserwisowych ulega redukcji na rzecz wątków poważniejszych.

Grafika nieco się zmieniła – niestety na minus. Nie jest to różnica wyraźna, ale serie telewizyjne mają z reguły niższy budżet niż OAV i w wielu miejscach zaoszczędzono na animacji. Projekty postaci są praktycznie niezmienione, tła w normie – niezbyt skomplikowane, ale ładne. W finałowych scenach dodano trochę efektów 3D dla zobrazowania zaklęć magicznych – nie ma ich wiele, więc tylko zupełnie puryści będą na ten element narzekać.

To anime jest przede wszystkim śmieszną i bezpretensjonalną komedią. Z pewnością jest warte obejrzenia, choć trzeba pamiętać, że jego indywidualna ocena będzie bardzo zależała od subiektywnego odbioru. Obiektywnie nie ma się czym aż tak zachwycać. Subiektywnie – polecam.

Avellana, 6 listopada 2005

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Bandai Visual
Projekt: Ikuko Itou
Reżyser: Jun'ichi Satou
Scenariusz: Chiaki J. Konaka
Muzyka: Michiru Ooshima