x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Okruchy życia, ale dlaczego postacie są nijakie?
Tamako
Zupełnie jak jagodzianka po obiedzie.
Jedyny wkurzający motyw to był ten gadający ptak, pseudo Casanova
Re: Tamako
Odpowiedź na komentarz użytkownika Mio
Dlaczego taka niska ocena?
O ile recenzji raczej nic nie mam do zarzucenia, to skąd taka niska ocena? To jest przecież KyoAni i sami dobrze wiemy, że Tamako nie aspiruje do czegoś więcej niż umilacz czasu (a tę rolę spełnia znakomicie). Nie ma tu niczego irytującego, wszystko jest takie ciepłe i sympatyczne. Naprawdę, gdy oglądałam to w zimowe wieczory, to czułam jak mi się serduszko ogrzewa od ciepła, jakiego dostarcza mi ta seria.
Wracając do rozterek bohaterów – co sama autorka recenzji zarzuciła – to wszystko zawarte jest w kinówce, gdzie wątek romansu zostaje pięknie domknięty.
Re: Dlaczego taka niska ocena?
Drugie zdanie natomiast jasno mówi, że TM Jeżeli mowa o całej serii, to mowa również o warstwie fabularnej. A jeżeli fabuła jest porządna i uczciwa, to jak ktoś może interpretować ją w inny sposób, niż ten, na jaki ona sama się kreuje? W takim wypadku od początku do końca widać czym ta seria ma być. Więc po co insynuacje, że pod innym kątem jest to seria słaba?
Czuję się tak, jakby mi ktoś mówił, że „to mięso jest fajne jako danie główne, ale słaba byłaby z niego przystawka czy deser”, kiedy od początku widać, że intencją kucharza (tutaj studia KyoAni) było stworzenie dania głównego. Takie doczepianie się na siłę.
Skłamałbym mówiąc, że Kyoto Animation nie potrafi z kompletnego bełkotu przenieść widza tam gdzie on sam chce być. To właśnie część magii Kyoani – Tworzenie czegoś obiektywnie ładnego by później widzowie sami sobie skleili kawałki w całość według własnego uznania. Tak było z Tamako Marekt. Jako początek bajka zapowiadała się nad wyraz średnio do tego stopnia, że gdy wychodziła zapomniałem o niej chyba przy 3 odcinku. Dziś oglądając wersję BD mogłem się przekonać ile straciłem. Na początęk chciałbym powiedzieć o najtragiczniejszej postaci w bajce – Midori. Dziewczyna chcąca chronić coś co lubi/kocha która popadła w konflikt z ograniczaniem wolności w ramach ochrony. Tocząca wieczny bój ze sobą a jednocześnie próbująca zachować chłód. Na początku oceniła Ojiego jako totalnego kobieciarza chcącego tylko zaliczyć Tamako – I tak właśnie było. Na szczęście Midori dała radę i pokazała klasę. Ouji to jak wcześniej wspomniałem zwykły kobieciarz chcący zbałamucić Tamako, która jest uosobieniem niewinności i braku rozwoju emocjonalnego. Jeśli chodzi o uczucia to przyjmuje wszystko co się jej da przykład z małpo‑księciem, jak ja chama nie lubiłem, tak samo jej wróżbitki – zwierzęta. W tym przypadku jednak miłość którą pokazali jej mieszkańcy przewyższyła natarczywość Choi i obojętność małpoksięcia. Niestety w przypadku Ojiego było inaczej. Przyzwyczajona do jego obecności Tamako nie czuła by pustke bez niego. Siła wychowania razem + narzucenie na nią swoich uczuć niczym rzut cegłówką w łeb. Midori wiedziała, że wiecznie przy Tamako być nie może ale może znać kogoś kto będzie przy niej więc uznała to za optymalny wybór godząc się po części z możliwością utraty koleżanki w imie większego „dobra”. Anko- znaczy An to miła dziewczynka z podstawówki wychowana bez matki. Idzie swoją ścieżką i osiągnie kiedyś sukces, gambaru An. Została Kanna czyli najlepsza dziewczynka. Mimo przykrywki miała wielkie aspiracje i odwagę a inwencja stwórcza wykraczała aż poza ramy bajki. Wieczna marzycielka i świetna konstruktor. Zawsze szła do przodu, nawet jeśli stała gdzieś wysoko. Każdy jednak ma swoje zycie i wszyscy bohaterowie kiedyś pomyślą o założeniu własnych rodzin, pracy etc.
Jak zrobić by być w tym wszystkim zadowolonym i jednocześnie ochronić osoby na których nam zależy? To właśnie IMHO przesłanie historii Tamako. Tamako, daijobu
Rumianek dla zmysłów
Bohaterowie równie uroczy :) Mimo, że niektórzy przerysowani niemiłosiernie jak choćby wiadome ptaszysko xD to praktycznie wszystkich dało się lubić i nikt nie irytował… dla mnie ostatnio prawdziwy rarytas xp
Seria idealna na leniwe, miłe popołudnia bądź do ukojenia skołatanych zmysłów po ciężki dniu :)
Tamako Market, czyli słodkie mochi...i tyle?
Klikam play, przy pierwszym epku, opening się zaczyna, stopuję i myślę „O nie, dziękuję, to seria nie dla mnie…”. Tuż po tym, klikam ponownie play, dzielnie przetrwałam przez opening, no i tak, udało mi się obejrzeć serię do końca. Anime jest na prawdę urocze, ciepłe, miłe, ale do cholery ile można? Przyznaję, przyjemnie się je oglądało przez pierwsze, trzy odcinki, niestety im dalej, tym bardziej człowiek się nudzi. Jedyną postacią, która nadała serii, choć odrobinę charakteru, jest Dera, zaś reszta bohaterów, owszem była barwna, ale tylko z zewnątrz. Jakąś fabułę się tam wynajdzie, która wyjątkowo powoli toczy się do przodu, niczym Tuwimowska lokomotywa. Lokomotywa, bez przerwy kręcąca kółka, na torach zrobionych z mochi. A właśnie, jak mogłabym zapomnieć o mochi! Toż to właśnie na nim, opiera się cała ta intryga. Oprawa graficzna jest piękna, a za tym idzie, równie cudowne przedstawienie jedzenia. Na plus, na pewno pójdzie ta niesamowicie domowa atmosfera, która towarzyszyła mi, ilekroć „znajdywałam się” w dzielnicy handlowej. Kolejnym i największym plusem serii, jest mentalność tłuściutkiego ptaka, imieniem Mochimazzi Dera. Najbardziej charyzmatyczna i posiadająca swój charakter persona, w całym Animcu, co do tego, nie mam żadnych wątpliwości.
Cóż, więcej nie mam co pisać, bo po prostu nie ma o czym. Tamako Market dostaje ode mnie ocenę 6/10. Nie więcej, nie mniej.
Takie KyoAni mogę oglądać.
Anime ciepłe, miłe i zabawne. Bez patosu, sztucznych problemów -prawdziwe okruchy życia z sympatycznymi bohaterami.
Oczywiście nie obyło się bez wad, ale jak na to studio, to jestem pełen podziwu. Są obowiązkowe urocze dziewczynki szczebioczące na ekranie, ale nie wypadają aż tak sztucznie, jak się to zwykle widuje. Jedyny młodzian też sympatyczny, choć trochę werwy i charakteru by się mu przydało, w końcu to nastolatek…
Wszystko kręci się wokół mochi, odpowiadał mi ten rodzinny, klaustrofobiczny klimat dzielnicy, choć jednocześnie nie mogłem się też oprzeć wrażeniu, że pomimo realizmu to wszystko jest tak… zbyt ładnie ułożone, zbyt sielankowe. Zbyt urocze. Gruby, gadający ptak na początku był zabawny, potem mnie troszkę nudził.
Animacja bardzo płynna, staranna. Oglądało mi się to przyjemnie, seria poprawna, ale do najlepszych ze swojego gatunku to jej bardzo daleko.
6/10.
Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
Nawiasem mówiąc, nie ma czegoś takiego jak monotematyczna kultura. Ale możemy mówić o monotematyczności anime. Japończycy zawsze mieli skłonność do powtarzania się, teraz już nie ma nawet fabuł, są tylko formaty. W tym jeden główny – słodkie historyjki o słodkich dziewczynkach robiące słodkie rzeczy.
Re: Słodkie dziewczyki
Nawiasem mówiąc, nie ma czegoś takiego jak monotematyczna kultura. Ale możemy mówić o monotematyczności kina. Europejczycy/Amerykanie zawsze mieli skłonność do powtarzania się, teraz już nie ma nawet fabuł, są tylko formaty. W tym jeden główny – sensacyjne historyjki o brutalnych dziwolągach robiące brutalne rzeczy.
Re: Słodkie dziewczyki
Blockbustery od amerykanów są formatowane, ale Japończycy doszli do takiego stopnia tej choroby, że sformatowali pojedyncze gesty i fragmenty dialogów. Już nie mówiąc o tym, że różnorodność anime znacznie się zmniejszyła. Anime mogło być i skraje sadystyczne i słodkie, albo i takie, i takie. Teraz zaś rządzą niemal niepodzielnie słodkie dziewczynki, a pozostałe produkcje to niemal margines.
Re: Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
Co nie zmienia faktu, że przyjemniej się ogląda słodkie dziewuszki niż mięśnie Conana.
Re: Słodkie dziewczyki
A tendencja bierze się właśnie z woli twórców, a dokładniej ich patronów którzy za to płacą. Powtarzalność jest dla nich dobra, bo nie trzeba wymyślać nic nowego, tylko dopracować produkt tak, by sprzedał się jak najlepiej. Akurat jest tak, że najlepiej idą dziewczynki i szoneny. Może dlatego, że łatwo je multiplikować. Oryginalność jest groźna, bo może się nie sprzedać.
Re: Słodkie dziewczyki
I jestem mężczyzną.
Re: Słodkie dziewczyki
Formaty to tylko wygodnictwo dużego kapitału wynikające z zablokowania rynku.
I nie dziw się, że pomyliłem twoją płeć. W języku polskim wszystko co żeńskie kończy się na „a”. „Ta Slova” brzmi naturalniej niż „ten Slova”. No i ten avatar ;)
Re: Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
Poza tym chodzi mi o coś więcej – powtarzalność, już bez znaczenia czy chodzi o moe, narutów czy cokolwiek innego. Anime cierpi na chorobę powtarzalności, nudy, wtórności. Rozwój i zmiana to wróg Japońskiego twórcy.
Re: Słodkie dziewczyki
A co do tego drugiego: w każdym przemyśle rozrywkowym istnieją dominujące nurty i margines pozycji ambitnych, i to się nie tyczy tylko anime, ale również kina amerykańskiego.
Re: Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
A to, że produkcje mainstreamowe stanowią większość rynku… to się tyczy każdego rynku i jest zjawiskiem jak najbardziej naturalnym i trzeba to po prostu zaakceptować, gdyż ten stan rzeczy nie ulegnie zmianie, a co najwyżej zmieni się trend, więc „kiedyś było lepiej” proponowałbym zamienić na „kiedyś panujące trendy bardziej mi odpowiadały” :P
Re: Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
Inna kwestią jest gust zachodniego odbiorcy. Mam wrażenie, że otwarcie świata na anime spowodowało przemiany o których wspominałem. Potrzebny był globalny, bezpieczny format który zadowoli i Japończyków, i Amerykanów, i całą resztę.
Re: Słodkie dziewczyki
Ponadto sugerowanie, że nie powstają interesujące filmy anime.
Re: Słodkie dziewczyki
Ja nie mówiłem, że nie ma nic wartego uwagi, tylko że rynek zdziecinniał. Film o którym mówiłem był klapą, ale powstał. Jeżeli powstało w ciągu trzech lat co dorównuje dojrzałością, a przynajmniej ambicjami Wings of Honneamise, to proszę mi to udowodnić.
Re: Słodkie dziewczyki
A tak powazniej, Ookami Kodomo no Ame to Yuki (chyba dobrze zapamiętałem), zachwycają się w Japonii i na Zachodzie. Generalnie wolę serie TV niż kinówki, nie moja działka, więc niemal na pewno pominąłem parę innych rzeczy.
I nie, Japończycy nie dbają o zachodnich fanów, liczą sie tylko i wyłącznie rodzimi. A już na pewno wśród tych anime, które są na ogół oglądane przez dorosłych odbiorców.
Re: Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
Nie istnieje coś takiego i nigdy nie powstanie, bo… jest to po prostu niemożliwe. Każdy rynek lokalny ma swoją specyfikę i często oczekiwania odnośnie produktu końcowego mogą być całkowicie ze sobą sprzeczne. A zatracenie własnej odrębności w celu dostosowania się do szerszej publiki jest jak dla mnie zjawiskiem bardzo negatywnym.
Re: Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
Ja również potrafię wskazać pozycje bez moe. Ale obawiam się, że słodkie dziewczynki to trend dominujący, nawet nie jeżeli jako główna treść, to jako dodatek.
Re: Słodkie dziewczyki
Mógłbym zrobić tutaj sporą wyliczankę, lecz zwyczajnie mi się nie chce. Chyba będzie lepiej, jak przestaniesz oglądać anime (gdzie widzisz tylko moe dziewczynki) i jakiekolwiek filmy (bo w nich dla odmiany znajdujesz tylko pakerów i super‑herosów).
Re: Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
Re: Słodkie dziewczyki
Ponadto obecność słodkiej żeńskiej obsady o niczym jeszcze nie świadczy. Przyklad: Futakoi Alternative.
Re: Słodkie dziewczyki
This gets me down, maan....
Najśredniejsza średnia wyciągnięta ze średniej arytmetycznej ze średniej geometrycznej z mediany z modalnej ze średnich wszystkich średnich seria.
Cały scenariusz to po prostu jedno wielkie tło do serwowania przesłodzonej atmosfery, będącej celem samym w sobie. Tu chodzi wyłącznie o żerowanie na wyrobionej przez studio (i w mniejszym stopniu konkurencję) modzie na proste opowiastki i gdyby nie jakoś wykonania, odbiór byłby o wiele chłodniejszy. K‑on! zdarzył się raz. Tamten fenomen polegał głownie na harmonii wszystkich elementów i fakcie, że po raz pierwszy uderzyli taki ton i było to coś dla widzów interesującego. W Tamako Market nie ma chemii między postaciami, bohaterowie są zbyt zachowawczy, stłamszeni wymogami swoich ról nie potrafią się w nich poprawnie odnaleźć.
Szybki test porównawczy dla każdego – jakie godne odnotowania cechy mieli Tamako, Kanna, Midori, Mochizu? A teraz dla porównania K‑on! i np. Yui, Mio, Ritsu, Tsumugi, albo z dorobku innego studia – Yuru yuri z Akari, yui, Kyouko i Chinatsu. Bohaterowie Tamako Market niemal zupełnie nie nie zapadają w pamięć, za wyjątkiem Dery, który jednak jak słusznie wspomniała recenzentka, wiele osób irytuje zamiast bawić.
KyoAni wypuściło zakalec i znowu mam wrażenie, że testuje do jakiego stopnia mogą się posunąć, zanim widownia nie zaprotestuje zdecydowanym głosem. Jeśli ma to zaowocować lepszymi seriami w przyszłości, to takie nieudane eksperymenty mogą się trafiać, byle nie za często.
Poza tym wydaję mi się, że kwestia postaci w takim razie musi być związana z podejściem do serii. Ja aktualnie nie pamiętam już żadnej postaci z K‑on. Ba, nie potrafię ich nieraz odróżnić. Może to kwestia tego, że tamtej serii nie skończyłam, ale jednak przez te 7 odcinków (przez które przebrnęłam) postacie w jakikolwiek sposób powinny chyba mi się chociaż kojarzyć.
Bohaterowie Tamako zdecydowanie bardziej zapadną mi w pamięć, przede wszystkim dlatego, że nie byli przesadzeni w swoich zachowaniach. I dla mnie ich naturalność wynikała z faktu, że zachowywali się właśnie idealnie do swojej roli, bynajmniej nią nie stłamszeni.
Dla mnie KyoAni idzie w dobrym kierunku i to wszelakie Airy i Clannady uznaję za „falstart”. Dramatyzmu mamy po uszy w innych seriach, więc podoba mi się, że tutaj stawiają na naturalność. Oczywiście, niektórzy widzowie od razu zaczynają marudzić, że nic się nie dzieje, że to takie mdłe i nijakie. Cóż, ich prawo – dla mnie jest właśnie idealnie, bo ja nie potrzebuję w tego typu seriach ani akcji, ani jakiejkolwiek przesady, tylko prostotę. I to właśnie dostaję.
Nie odbieram Tamako Market prawa do bycia lekką, prostą serią ale już brak rozwinięcia czegokolwiek na przestrzeni serii był dla mnie niemiłosiernie męczący. Główny wątek niczego nie wnosił, jakichkolwiek pobocznych zabrakło. Gdyby Dera został wysłany przez szalonego naukowca w poszukiwaniu najsmaczniejszych na świecie kartofli, to miałoby to równie błahe znaczenie.
Bohaterowie są według mnie stłamszeni, bo nie robią nic, co mogłoby podkreślać ich osobowości. Naturalność to nie tylko wpasowywanie się do roli, to również umiejętność przekonania odbiorcy, że choć odrobinę obchodzi go los bohaterów, i dla mnie tego niestety zabrakło. Niech chodzą popływać, szykują się na Walentynki, robią inne trywialne czynności dnia codziennego, jakich w innych anime również nie brakuje, ale dlaczego tak anemicznie i bez polotu. Jak powiedział Hitchcock, film to życie, z którego wymazano plamy nudy. Niestety, tu została głownie nuda. A można było choćby wysłać Tamako i spółkę w tropiki, rozwinąć niezły w gruncie rzeczy pomysł sąsiedzkiej konkurencji, że o wątku romantycznym który ledwo muśnięto nie wspomnę. Zamiast tego zostało tylko różowe ptaszysko ze swoimi sucharami stulecia. Trochę mało.
Tamako Market
Aż dziw bierze
Tamako Market serwuje nam bezfabularną, spokojną wycieczkę w głąb pewnej japońskiej dzielnicy handlowej. Główna bohaterka jest moe, na szczęście nie jest typowym bezpłciowym blobem – jej zachowanie, sposób bycia idealnie pasują do roli, którą dostała, czyli córki właściciela sklepu. Trudno jednak rzec, że to seria przeładowana moe, chyba, że kogoś na przykład pociągają starsze panie i inni sklepikarze xd
Dziwi mnie, że wcześniejsze, dość tandetne (przy czym broń boże nie chcę tutaj nadawać temu słowu pejoratywnego znaczenia, chodzi mi o podkreślenie masowości i pewnej naiwności owych produkcji) wytwory KyoAni doczekały się takiej gloryfikacji, kiedy te nowe, bardziej naturalne przechodzą bez echa, a wręcz z lekkim hejtem. Ludzie narzekają, że anime pełne jest sztucznych, przesadzonych zachowań, a kiedy dostają serię bardziej naturalną – narzekają, że jest nudna. No tak, to w końcu polska mentalność xd
Żeby nie było – serii jeszcze nie skończyłam, jestem dopiero w połowie i możliwe, że pod koniec dochodzi jakiś sztuczny dramatyzm, typowy dla tego studia, czy inne udziwnienia. Co nie zmienia faktu, że połowa serii jest najzwyczajniej w świecie przyjemną komedią, przed którą bez problemu można usiąść po ciężkim dniu, bo nie wymaga intensywnej analizy, a po której człowiek nie wstaje głupszym niż był wcześniej (cóż, też bolączka wielu nowych serii).
Re: Aż dziw bierze
Moje oczekiwania TM sprostało – zżyłam się dosyć z bohaterami, pod koniec z niecierpliwością czekałam na kolejne odcinki, animacja na typowym dla Kyoto poziomie, muzyczka jak jest, to przyjemna; ot, taka jednosezonówka do obejrzenia przy herbacie. O wiele bardziej lubię tego typu „slice of life” niż prostackie shouneny czy przeładowane sztucznym angstem wyciskacze łez.
Milutkie 7/10.
cukier, lukier i ciasteczka
Obawiam się tylko, że KyoAni swoim zwyczajem, w którymś momencie wyciągnie z przeszłości tego czy innego bohatera jakiś gigantyczny dramat, który zrobi z tej historii następny przesadzony wyciskacz łez. Wolałabym, żeby zostało to w takim kształcie, jak obecnie – trochę postrzelonej i kompletnie niezobowiązującej komedyjki owiniętej szczelnie w watę cukrową.
Re: cukier, lukier i ciasteczka
Serio? Mi bardziej z wyglądu przypomina Azusę
Re: cukier, lukier i ciasteczka
Re: cukier, lukier i ciasteczka
Re: cukier, lukier i ciasteczka
Re: cukier, lukier i ciasteczka
Re: cukier, lukier i ciasteczka
A co do samej serii – od dawno czekałam na odprężający odmożdzacz z odpowiednią dawką moe. Właściwie od czasu „Nichijou” nie było niczego od KyoAni na czym mogłabym bardziej zawiesić oko a tu bach! Same trailery sprawiły, że „Tamako Market” skoczyło na moja listę „must see” na pierwsze miejsce i jak na razie sie nie zawiodłam. Jest słitaśnie, milutko w dodatku seria nie udaje niczego czym nie jest jak K‑ON!, który udawał, że jest serią traktujacą o muzyce. Jak na razie win sezonu zimowego, który ogólnie ssie.
Średnie