
Komentarze
Kotonoha no Niwa
- komentarz : Kurubuntu : 2.10.2023 20:03:56
- komentarz : Bez zalogowania : 2.10.2023 19:47:54
- komentarz : Kurubuntu : 2.10.2023 18:31:29
- Re: Nie dla gimbusów : Jiri50 : 31.10.2022 14:23:24
- Re: Śliczna wydmuszka : Anonimowa : 16.05.2020 07:27:11
- Odpoczywam od zgiełku dnia. 9/10 : Anonimowa : 14.05.2020 15:51:51
- komentarz : Maxromem : 18.03.2017 15:28:33
- Re: Śliczna wydmuszka : Slova : 26.06.2016 09:25:42
- Re: Śliczna wydmuszka : Zachajv : 26.06.2016 00:53:47
- Re: Śliczna wydmuszka : Mirollz : 25.06.2016 23:23:42
Jeśli szukasz uczty fabularnej to raczej się zawiedziesz, historia prosta i zakończenie w stylu kliknij: ukryte „jakby nie stało się nic”.
Ogólnie warto obejrzeć, chyba że faktycznie nie trawisz takich klimatów.
Odpoczywam od zgiełku dnia. 9/10
Grafika jak poezja, tła, padający w parku deszcz – po prostu piękne jak dla mnie i jedne z lepszych i przyjemniejszych dla oczu jakie kiedykolwiek w animacjach japońskich widziałam.
Fabuła natomiast zupełnie realna, prozatorska , na ścieżkach życiowych często znajdujemy sytualnie mogące odbiegać od przyjętych konwenansów i to do nas wszystkich wówczas należy podjęcie decyzji – czy postawić na swoje szczęście, czy też dopasować swoje życie do ogólnie przyjętych standardów.
Tempo nadzwyczaj spokojne, co dla mnie było zaletą, ale mnóstwo osób może zmęczyć czy zanudzić.
Sporo negatywnych emocji wzbudziły w niektórych osobach postacie, ich relacja oraz zakończenie.
Myślę, że o emocjach i punkcie widzenia w/w decydują w tym momencie przeżyte zdarzenia oraz przekonania dotyczące miłości, budowania relacji, oraz wizji tego jak wszystko powinno się toczyć.
Dla mnie osobiście ta relacja była bardzo prawdziwa, powolne tempo budzenia się uczuć oraz ich asymilacja podyktowane wiekiem i doświadczeniami bohaterów. kliknij: ukryte nie każdy nauczyciel i uczeń myśli o wzajemnych relacjach w kstegoriach zaspokojenia popędów, dlatego też tutaj było to wypełnianie pustki uczuciowej, wsparcie emocjonalne w poczuciu samotności, czy bezradności. A że otrzymane od obcego człowieka? I tak bywa, zwłaszcza w przypadku tej nauczycielki doznającej szykanów i wręcz psychicznego gnębienia przez uczniów.
Nie zapominajmy, że bohaterka miała zaledwie dwadzieścia kilka lat. A społeczeństwo zazwyczaj doszukuje się winy wkobiecie
Śliczna wydmuszka
Film zbyt naiwny, zbyt dziecinny w swoich założeniach i końcowym przesłaniu. a szkoda. Oby Kimi no Na‑wa było lepsze.!
Nie zawiodłem się.
O kurcze
Ogród słów (Kotonoha no Niwa) wycisza. Jest to twór z całą pewnością osobliwy pod względem samego wątku romansu, ale nie trąci odrazą, a wręcz przeciwnie. Stawia samego widza w poniekąd moralnym dylemacie. Uczucie ukazane przez gł. bohatera było naturalnie rozwinięte i miało rację bytu, biorąc pod uwagę to co wiedział/nie wiedział Takao Akizuki o swojej towarzyszce. Ponad to, sam bohater był zdecydowanie dojrzały jak na swój wiek, co w zestawieniu z pozoru niedojrzałą kobietą dawało obraz lekko satyryczny, ale o zabarwieniu wyjątkowo delikatnym i nie obrażającym ani produkcji, ani widza.
Dawno nie oglądałem czegoś co tak umiliłoby mi czas i sprawiło, że uśmiechnąłbym się razem z bohaterami. Ogród słów jak najbardziej tego dokonał, pozostawiając mnie w nieprzeniknionej, spokojnej ciszy.
Polecam wszystkim amatorom okruchów życia i tym, którzy chcą spędzić miło czas.
Wystawiłbym 9/10, ale biorąc poprawkę na to, że seans zamyka się w 40 minutach i domyka praktycznie wszystkie najistotniejsze informacje (z naprawdę drobnymi wyjątkami, które w każdej serii się znajdują), daję 10/10. Proszę mnie nie zjeść za lekko zawyżoną ocenę.
Meh
Spokojny
Oglądając Kotonoha no Niwa można się naprawdę wyciszyć. Nie ma tu wielkich emocji, dramatów i tym podobnych – ot, zwykła, pięknie przedstawiona codzienność.
Jeśli chodzi o samą fabułę – rozumiem, że najważniejszy był tutaj przekaz, tylko zastanawiam się, czy nie byłoby warto ukazać to w nieco innej formie. Nie mówię, że była zła, czy choćby schematyczna, jednak na tyle prawdopodobna, co fabuły typowych dram, w ten sposób wydawała się ona trochę powierzchowna z założenia, autor mógł pomyśleć o czymś bardziej „codziennym”, gdzie widz mógłby się bardziej utożsamić z problemem, w tym przypadku wygląda to trochę jakby zarys romansu z pewnym ukierunkowaniem na konkretną sytuacją, aniżeli ogólny problem. Możliwe też, że trochę się czepiam i taka forma była bardziej „zjadliwa” dla ogółu, jednak przy tak doskonałej grafice jeszcze z dopracowaną fabułą można by stworzyć prawdziwe arcydzieło z przesłaniem, które zapada w pamięci na długo i nawet idąc dalej – wielu mogłoby się skłonić do pewnych refleksji, czy odnieść w pewnych sytuacjach i „obrać” prawidłową drogę. Oczywiście nie mówię tutaj, że utożsamienie się z bohaterami jest kompletnie niemożliwe – ponieważ zarówno główny bohater jak i bohaterka mieli swoje problemy i całkiem realne ale nie jestem przekonany do przekazania tego właśnie w takiej formie.
Kotonoha no Niwa na pewno zapamiętam jako jedno z najpiękniejszych anime, jakie miałem okazję oglądać, tylko wolałbym, aby tyczyło się to również fabuły.
Jestem w trakcie oglądania Place Promised in Our Early Days oraz niedługo planuję również zobaczyć sławne Byousoku 5 cm, mam nadzieję, że w tych dwóch przypadkach będę zachwycony, cały czas wierzę w Pana Shinkaia :)
Ocenić całościowo jest mi strasznie ciężko… dawno tak nie nacieszyłem oka tak dobrą animacją ale znów przy fabule wyszło trochę przeciętnie, oglądało się całkiem przyjemnie progres krótkiej historii ale znów nie mogę mówić o zachwyceniu. Wystawiam 8/10, choć chciałbym więcej.
nie to samo
ALE.
To nie był ten Shinkai, którego pamiętam z „Byousoku 5 cm”. To znaczy, był przez większość filmu. Końcówka wszystko zepsuła. Twórczość Shinkaia kocham głównie za to, że praktycznie jako jedyny potrafi mnie naprawdę wzruszyć w tym… nazwijmy to, romantycznym sensie. Ale udawało mu się to tylko dlatego, że postacie w poprzednich dziełach były dość ciche, zamknięte w sobie, nie krzyczały do siebie płaczliwie – przeżywały ból głośno, ale tylko w środku, reszta miała odzwierciedlenie w grafice. Na zewnątrz przedostawały się tylko stłumione głosy i pojedyncze łzy.
Zaś w momencie, kiedy dwójka z tego omawianego anime nagle odstawiła scenę jak z jakichś płaczliwych romansideł, gdzie bohaterkami są dziewczątka o obrzydliwie wielkich oczkach, poczułam, że oto… ocena poleciała w dół.
To nadal bardzo dobre anime, ale mogło być świetne.
Mam nadzieję, że to tylko taki jednorazowy eksperyment, że następny tytuł nie powieli schematu „dajmy ujście tym wielkim emocjom, płaczmy, krzyczmy, i pouczajmy się nawzajem”.
To jest wszędzie, i doprawdy, robi mi się od tego niedobrze.
Shinkai był jedyny w swoim rodzaju właśnie dlatego, że ukrywał te emocje krajobrazach, a nie podawał widzowi na tacy w tak oczywisty, wyświechtany sposób.
Piękny film z wielką rysą przy zakończeniu.
A moze prymitywniejsza recenzja?
Film bardzo ok. Recenzja troche slaba.
Potencjalny konsument tego filmu chce otrzymac jasny przekaz dlaczego warto ten film obejrzec lub dlaczego nie warto tego robic. Potrzebuje prostych i szybkich dowodow. Dla osob nie zwiazanych z anime z tej recenzji zupelnie nie wynika dlaczego warto na film sie wybrac. Na przyklad ja – czlowiek z ulicy – obejrzalem ten film tylko dlatego, ze mial 8 gwiazdek w czystej statystyce obok, gdyz po przeczytaniu tej recenzji wiedzialem tyle ile przed, czyli wielkie G. Fan tworczosci owego jegomoscia i spec od sztuki japonskiej i tak obejrzy ten film. Recenzja bedaca sztuka dla sztuki nie ma wiekszego sensu dla zwyklego zjadacza chleba. Ignorujac w ten sposob potencjalnych konsumentow, nastawiajac sie jedynie na twarda gwardie znawcow tematu, czynicie swiat sztuki japonskiej hermetycznym od ktorego potencjalnie zainteresowani beda sie oddalac. Przez co takie perelki, jak ten film, nigdy nie beda miec szans dotarcia do ludzi potencjalnie nimi zainteresowanych.
Dlatego ponizej recenzja prosta i krotka, aczkolwiek przystepna okiem kompletnego jap‑nooba i osoby spoza Waszego, jakze zacnego, kregu. Zwyklego goscia, ktory jednak zdecydowal sie obejrzec ten film.
Jest to film z gatunku „romansidlo”. Opowiesc o milosci ukazana z pozycji przecietnych Japonczykow. Prawdopodobnie dlatego opowiesc ta jest, mimo oczywistych niuansow i komplikacji, tak czysta dla ludzkiego serca, pozbawiona wulgarnosci. Niczym japonski etos pracy. Trudno szukac podobnej w kinie europejskim czy USA. O takim zakochaniu marzyliscie nie raz;) Opowiesc, ktora spodoba sie kazdemu zakochanemu. A tym ktorzy zakochani nie sa, pozwoli odnalezc „wlasna droge” ku owemu stanowi. No dobra, tyle abstrakcji. A teraz sedno: Film ma wiele watkow, ale najwazniejszy traktuje tak na prawde o tym, ze nie wiek czy srodowisko generuje idealny match dwojga ludzi. Dopasowanie determinowane jest przez podobny poziom dojrzalosci dwojga osob. Tym czy sa w stanie sie nawzajem uzupelnic, gdyz to wlasnie ta potrzeba jest bez problemu w stanie przebic przykladowa bariere jaka jest wiek. Taka jest teza zawarta w filmie. Pieknie bylo patrzec jak dojrzaly byl chlopak w swoim podejsciu do zycia. Pieknie bylo patrzec, jak pani byla rownie dojrzala. Znalezli sie w odpowiednim miejscu i czasie. Od strony wizualnej przygotujcie sie na fetysz stop. Deszcz. Stopy. Deszcz. Stopy. Metro. Stopy. Buty. Odrobina product placement(?). Muzyczka i napisy koncowe. Ale film nudny nie bedzie, o ile macie wrazliwe serce. Osobiscie sam jako 30letni facet, ktoremu motyle z brzucha juz dawno wymarly, poryczalem sie na ostatniej scenie. Mniej wiecej podobnie wyobrazalem sobie zawsze zakochanie idealne. Poszukiwaczom „przygod” – film odradzam. Nastolatkom – nie tylko ladniejszej czesci – polecam.
To taki off‑topic, ale wiecie jaka refleksja mi sie nasunela po obejrzeniu tego filmu? Jesli przecietni Japonczycy sa tak proaktywni i dojrzali niemal w kazdym aspekcie zycia, to czarne chmury rysuja sie perzed nami Europejczykami. Jak sobie pomysle o tym gosciu z filmu i zkontrastuje to z tymi hiphopowo‑dopalaczowymi zombie lazacymi po naszych ulicach to ogarnia mnie przerazenie o przyszlosc tego narodu. Bedziemy skazani wiecznie na ten cholernie eklektyczny design toyoty bo niczego innego nie bedzie warto kupowac… Takze mlodziezy – ogladac ten film i wziac sie za siebie poki jeszcze macie na to czas:)
Druga część filmu została odarta z niezwykłej atmosfery z pierwszej części – tajemnice zostają wyjaśnione, klimat tajemniczości znika, zastąpiony przed „Dramat”. Naprawdę, gdyby reżyser całą opowieść przedstawił tak jak jej początek, film tylko by zyskał. Łzawa końcówka, kliknij: ukryte ze spadaniem ze schodów, krzykami na klatce schodowej i histerią tylko spotęgowała we mnie uczucie zmarnowanego potencjału. Szkoda, bo Kotonoha no Niwa mogłaby być pięknym dramatem prezentującym różnicę między młodzieńczą pasją a wypaleniem życiem obecnym u dorosłej kobiety, niemożnością pójścia naprzód i wprowadzenia zmian w swoim życiu.
Nie skreślam Shinkaia – ale jeśli i inne jego filmy zbudowane są na tej samej zasadzie, to ja podziękuję za seans, bo takie coś po prostu mi nie odpowiada. Szkoda.
ocena 7/10
Uważam, że anime jest świetne, jednak nie dla tych, którzy doszukują się w japońskich produkcjach wyłącznie wybuchów, czy prędkich zwrotów akcji. W ostatnim czasie naoglądałam się takich wiele, dlatego obejrzenie tego dzieła było takim… Wyciszeniem? Tak, zdecydowanie.
Kotonoha no Niwa przedstawia nam urywek z życia zwyczajnych, szarych ludzi, którzy borykają się z najzwyczajniejszymi problemami, takimi, jakie mogą dotknąć każdego z nas. Spodobał mi się sposób, w jaki przedstawiono kliknij: ukryte rozwijające się uczucie pomiędzy 15‑letnim uczniem liceum, dojrzałym jak na swój wiek oraz 27‑letnią, nieco niedojrzałą i słabą psychicznie nauczycielką. Ten wspólnie spędzony czas w altance w parku Shinjuku był dla nich wyjątkowy. Oboje wiedzieli, że nie może ich nic łączyć, rozumieli to, jednak zarazem mieli nadzieję (zwłaszcza chłopak). Dodatkowo pomysł z hobby, jakim jest tworzenie butów – nuta oryginalności.
Nie jestem pewna, czy chciałabym zobaczyć kontynuację. Z jednej strony tak, bo naprawdę polubiłam głównych bohaterów. kliknij: ukryte Zakończenie pozostawiło jednak nutę tajemniczości i nie jestem pewna, czy warto ją burzyć. Czy Takao i Yukari czeka wspólne szczęście?
Nieskładny komentarz, wiem, przepraszam. Na koniec powiem, że anime to oceniam na 9/10. Wysoko, fakt. Grafika w Kotonoha no Niwa jest świetna, a poza tym… Urzekła mnie ta zwyczajna opowieść o życiu zwyczajnych ludzi, posiadających zwyczajne problemy. Tak o wiele bliższe moim, niż kolejne zagrożenie zagłady ludzkości. :)
Przestaję lubić Shinkaia z każdym obejrzanym przeze mnie jego dziełem. Aż się chyba stałem wrogiem.
Fakt, graficznie zachwyca, przepięknie oddane najmniejsze szczegóły, cudowna gra świateł, wierne odwzorowanie najmniejszych refleksów, wizualnie nie da się oderwać od ekranu. I wyłącznie dlatego i tylko to przy tym ekranie trzyma, bo fabuła jest bardzo przeciętna, żeby nie powiedzieć kiepska.
Ma wzruszać, ma posmak sentymentalny, ale jest to widzowi bardzo narzucane, znów mocno mi się to kojarzy z twórczością literacką Coelho – wygląda pięknie, ale lepiej nie zaglądać do środka.
Przecudnej urody melodramatyczna wydmuszka. Punkt wyżej za grafikę. 5/10.
obraz wart tysiąca słów - fabuła już niekoniecznie
Co zaś do treści – jest dość sympatyczna, prosta ale ładna, można się nawet wzruszyć, ale nie mogę powiedzieć, bym szczególnie zaangażowała się w losy bohaterów i ich dramaty, jako że zbyt mało ich poznałam. Można nawet uwierzyć kliknij: ukryte we wzajemną fascynację bohaterów: Akizuki faktycznie jawi się jako nadspodziewanie dojrzały chłopak, zaś Yukino ma w sobie coś bardzo młodzieńczego, spontanicznego, bezpośredniego (w budowaniu tego wizerunku nie sposób nie docenić pracy Kany Hanazawy, która wypadła w tej roli wprost przeuroczo). W efekcie tworzą ciekawy duet. Niemniej za mało dowiedziałam się o nich jako o niezależnych jednostkach, by autentycznie zaangażować się w ich losy. Jednym słowem, solidnie, choć bez fajerwerków.
Mimo to poleciłabym do obejrzenia wszystkim. Ten film jest prawdziwą ucztą estetyczną, po prostu miło jest cieszyć oko takimi doznaniami, nawet jeżeli sama historia kogoś nie uwiedzie.
Nie dla gimbusów
„Kotonoha no Niwa” nie oferuje nam „niebanalnej” historii o dziewczynkach jeżdżących czołgami albo starciu ludzkości z gigantami. Opowiada za to „banalną” historię o trudnej miłości. Tylko jak opowiada!
Podsumowując, nie sugerujcie się opiniami przedszkolaków, którym nie spodobałoby się „Przeminęło z wiatrem”, bo nudne i nie było scen batalistycznych, chociaż niby o wojnie secesyjnej ;)
Prawdziwe plastyczne dzieło sztuki!!! Można oglądać dla samego gapienia się w ekran na przelatujące obrazki.