Komentarze
Sailor Moon - Czarodziejka z Księżyca
- Re: Kiedyś tak, teraz się dziwię sama sobie : Byczusia : 17.03.2023 15:58:53
- Re: Kiedyś tak, teraz się dziwię sama sobie : Byczusia : 9.10.2022 21:17:07
- Re: Powody, by lubić Czarodziejkę z Księżyca. : Brandon568 : 25.08.2021 20:37:31
- Re: sailor moon : Brandon568 : 10.08.2021 21:28:08
- Re: SM : Brandon568 : 10.08.2021 21:22:34
- A nie. : Bez zalogowania : 2.08.2021 00:30:38
- Re: sailor moon : Ryuki : 31.07.2021 19:56:10
- Re: sailor moon : Brandon568 : 31.07.2021 12:09:47
- Re: Najgorsza cześć starego amine. : Brandon568 : 31.07.2021 12:02:58
- komentarz : DeseRt : 15.06.2021 18:30:23
>>>
haha!
W tamtych czasach jako, że byłam chłopczycą już sam dźwięk słowa „czarodziejka” raczej mnie przerażał.
Nie no przesadzam.. Bo kojarzę fakt, że Usagi zawsze myliła mi się z tą drugą blondynką i do dzisiaj jak myślę o mundurkach to widzę te „Sailorowskie”. Jak oglądałam odcinek, w którym kliknij: ukryte Usagi jest na jakimś balu u ukrywa się chyba przed rodzicami miałam wrażenie, że gdzieś to widziałam… wie ktoś który to odcinek? Pamiętam też, że grałam w jakąś gre gdzie kierowałam Usagi..
Tak więc nie mam jakiś większych nostalgii z tym serialem. Oglądany jakiś rok temu wręcz mnie nudził. Ale ma w w sobie coś magicznego i na pewno wypada go znać.
Kiedyś tak, teraz się dziwię sama sobie
Prawie każde odcinki(poza końcowymi odcinkami każdej serii SM) są podobne:
1.Jakieś przygody związane z którąś z czarodziejek
2. Coś królestwo zła planuje
3. Usagi się nabiera, wpada w to
4. Przemiana
5. Przemowa Usagi
6. Potem jak wróg atakuje, to ta biega, usiłuje uciec, boi się
7. Inne czarodziejki atakują i pomaga Tuxedo/Książę księżycowej poświaty(czy jak mu tam było do połowy serii R)lub gwiezdne czarodziejki czy te spoza układu:Uranus, Neptune i Pluton
8. Usagi wykonuje końcowy atak
No i na litość boską, czemu tylko atakiem Usagi da się zniszczyć potworka?! Litości! No i poza pierwszą serią prawie wszyscy wrogowie pod koniec są przez Bunny uzdrowieni(ew. np. w 2 poł. serii Romance też sługi)
I oczywiście każdy przeciwnik musi po jednym potworku wysyłać. No i jeszcze to: że zawsze na początku serii coś nie tak z transformacją Usagi się dzieje i zawsze na początku dostaje nową transformację z nowymi atakami. Ja rozumiem, że to główna bohaterka i że nowi wrogowie są silniejsi, etc. ale bez przesady!
the best, kazdy kto się uważa z fana anime musiał to widzieć. Klasyk .
jak to ktoś poniżej napisał: mimo iż, minęło tak wiele czasu od kiedy widziałem to po raz ostatni(jeszcze w szkole podstawowej bodajże) anime się nie zestarzało i po wielu latach kiedy znów obejrzałem nadal wciąga i czaruje.
Klasyka
To było moje pierwsze anime (tak jak pewnie wielu innych osób w tym kraju), obejrzane w całości w telewizji publicznej (leciało na polsacie trzy razy w tygodniu: poniedziałki, środy i piątki, nie nadano dwóch ostatnich odcinków pierwszej serii).
Oglądałam je w czasach zamieszchłej młodości, czyli jeszcze w podstawówce, nie wiedząc nawet co to jest „anime” :)
Dlatego zawsze będę uważać wszystkie seriie „Czarodziejki…” za jedno z najwspanialszych anime jakie widziałam
Powody, by lubić Czarodziejkę z Księżyca.
Mimo, że nie wszystkie odcinki epizodyczne trzymają poziom, to seria niezwykle wciąga.
Do lepszych epizodów zaliczam np. ten o Shingo i zniszczonej lalce, czy artystce malującej romantyczne obrazy, do gorszych – przykładowo ten o statku.
Faktycznie, największą siłą tej serii są bohaterki. Każdy którąś szczególnie polubi, a któraś będzie działać mu na nerwy.
Ja szczególnie polubiłem uroczą Usagi, dzielną Sailor V oraz Mako.
Strasznie na nerwy działała mi Rei – jak mogli popsuć tak tą postać? W mandze była raczej zbliżona do Sailor Pluto, albo jednego z dwóch archetypów bohaterek shoujo ai – dojrzałej i zranionej ciemnowłosej piękności. W anime mamy żałosne(mangowa Rei NIGDY nie kleiła by się tak do faceta- zwłaszcza takiego, który by jej nie chciał!) i wściekłe..coś.
Aczkolwiek na plus dla niej jej występ w przedostatnim odcinku. ( kliknij: ukryte tak, chodzi o „fire…SOUL” tuż przed zgonem.)
Ami.. również wydaje mi się, że w mandze była sympatyczniejsza – tu strasznie działała mi na nerwy swoim posuniętym aż za granice wiarygodności kujoństwem. Na szczeście polepszyło jej się pod koniec serii, gdy kliknij: ukryte rozwinięto jej wątek romantyczny. Naprawde urocza była z niej i jej kujonka para, a dwa odcinki o nich należą do moich ulubionych.
Mam nadzieję, że w dalszych seriach Ami dalej będzie pokazywać trochę bardziej ludzką twarz ;)
Ukochany Usagi był w porządku, acz ich związek w mandze był ładniejszy chyba.. ale i tu miał swój urok.
Nie będe ukrywać, że Sailor Moon to prosta seria.
Prosta, ale stworzona z niesamowitym wdziękiem i wyczuciem.
Daleko jej do dzisiejszej tandety niskobudżetowych tasiemców dla dzieci.
Ta seria ma serce, trzeba tylko chcieć je dostrzec i umieć wczuć się w tą serię.
Z radością biorę się do oglądania serii R ;)
Refleksja po ponownym obejrzeniu
Słabością pierwszej serii pozostaje nadal kilka wypełniaczy, choć dodać trzeba, że przynajmniej część z nich ma swoje zastosowanie – pozwala sie wykazać bohaterom drugiego i trzeciego planu. Po zakończeniu łuku Nephrite, gdy spada ilość fillerów, Naru, Motoki, Haruka, Ikuko, Shingo właściwie znikają z ekranu. Do tego mamy dwóch gejów – niestety, Zoisite i Kunzite męczą, szczególnie ten pierwszy jest postacią diabelnie irytującą i jego śmierć była zaiste piękna. Kunio to przy nim normalny facect. A jak już przy facetach jesteśmy – jest ich w tej serii mało, ale przynajmniej są sensowni – Urawa i Yuichiro naprawdę pasują do swoich drugich połówek i szkoda, że w kolejnych seriach obaj, a zwłaszcza ten pierwszy, właściwie zniknęli. Gorzej jest z Mamoru – miłośnikiem kwaśnych jabłek (najpierw przez pół serii chodzi z 14 letnią Rei, potem przerzuca się na jej rówieśniczkę). Pół biedy, kiedy jest człowiekiem, wtedy jego tumiwisizm i buractwo (znamienne – gada z rękami w kieszeniach) oraz dziwne zachowania (vide jazda na karuzeli) nawet śmieszą, ale jego wersja Taksido, z rzucaniem różyczkami obowiązkowymi przemowami – to męczy, naprawdę. Mam natomiast sporo sympatii do Umino – w swoim nerdostwie jest uroczy i Naru mu się słusznie należy.
Siłą „Sailor Moon” były zawsze bohaterki. Pierwsza seria jest o tyle dobra, że nie ma w niej jeszcze takiego tłoku, a więc każda z dziewczyn ma więcej czasu dla siebie. Później będzie ich więcej a i całość zrobi się bardziej Usagicentryczna. Oczywiście, najwięcej jest Rei i Ami, jako, że pojawiają się najszybciej. Od razu powiem, że o ile Ami z anime lubię, tak Rei jednak była przerysowana, jej wersja z mangi była, moim zdaniem, bardziej udana. Makoto sprawia wrażenie, że można było ją bardziej dopracować, za to Minako nigdy nie lubiłem, a niestety była ulubienicą Takeuchi, więc i jest jej dużo, biorąc pod uwagę, że pojawia się dopiero w końcówce. Wspomnieć muszę natomiast o jednym – o ile wersję live action odżegnano od czci i wiary, twardo stoję przy stanowisku, że Serenity z LA była najlepsza. Zachowywała się jak królowa, wcale nie była mniej sucza od Beryl i słusznie pałała rządzą odwetu. Summa summarum, choć można, nie bez racji, zarzucić „Sailor Moon”, że bohaterki są schematyczne, do tej pory żadnemu anime nie udało się stworzyć lepszego grona magical girls.
Muzyka…. he he he…. za każdym razem, gdy słyszę główny temat walki, przypomina mi się „Drużyna A”, z której, mam wrażenie, został mniej lub bardziej świadomie „pożyczony”. Takich pożyczonych, w tym z muzyki klasycznej, motywów, jest w tym anime sporo. Piosenki – cóż, klasyka, kto nie zna „Moonlight Densetsu” ten ignorant i tyle. Pierwszy ending jest równie udany, drugi lubię trochę mniej. Warto zwrócić uwagę na fantazję, z jaką twórcy kreowali postaci demonów – tutaj ich kreatywność szła niekiedy bardzo daleko. Choć „Sailor Moon” jest serią dla dziewcząt, godnym uwagi pozostaje fakt, że 90% demonów to kobiety, zwykle dość skromnie odziane.
Summa summarum, to nadal dobra seria. Można by z niej tak z 5‑6 odcinków wywalić, ale nie jest to dużo. No cóż, zobaczymy, jak po latach zniosę „Sailor Moon R” z tą nieszczęsną Chibiusą, której głos słyszeliśmy już w 45 odcinku…
moje ulubione
< 3
Obowiązek dla fana :P:P
Jak dla mnie to było nieświadomie oglądane anime.
Przygody Usagi Tsukino(pl Buny xD) na codzień zwykłej gimnazjalistki o charakterze nieporadnej dziewczynki :P,w nocy zmieniającej w wojowniczkę walczącą o pokój na świecie xD.Fajnie i dobitnie brzmi.Co nie? xD
Na początku może nudzić ciąg powtarzających się akcji ale nie na długo.
Akcja jest na 7.Muzyka na 8.Kreska a,że to już 20 lat temu to nie można mieć za złe i daje 6.
Seria jest dobra i z chęcią sięga się po następne odcinki.Zgadzam się z koleżanką Unknown,że fabuła jest schematyczna i przewidywalna,a błędy są nad wyraz widoczne.Bardzo mi się spodobał humor jaki niosła ze sobą bohaterka.Jak w takich seriach pełnych romantyzmu muszą być sceny/a gdzie łezka się kreci i taka była .Jak dla mnie na końcu,scena finałowa.Sami wiecie :P.
Polecam osobom lubiącym mahou girls. I daje ocenę końcową 8 czasami opadające do 7.
Rzecz obowiązkowa dla każdego fana anime ;]
Można tu wytykać mnóstwo błędów. Choćby nawet przewidywalność i do bólu schematyczna fabuła – „Usagi idzie się naparzać z potworem – Usagi przegrywa – do boju wkracza Tuxedo/jakaś inna sailorka – potwór zostaje pokonany i happy end”. Przez wielu spisane na straty z powodów przeróżnych, ale nie sposób odmówić tej serii pionierstwa w rozprzestrzenianiu anime, a w jakiś czas później i mangi na teren naszego ( i nie tylko) kraju. Od tego anime (jak i od innych klasyków) „coś” się zaczęło. Sailorki królowały u mnie, gdy miałam te kilka lat i z niecierpliwością wyczekiwałam nowych odcinków w telewizji. Niedawno – bo niecałe 2 lata temu – postanowiłam jeszcze raz obejrzeć i o dziwo bardzo mi się spodobało, chociaż mogłoby się wydawać, że już wyrosłam ze słodkich czarodziejek i innych bajerów.
Dałam 7/10 – ma swoje rażące wady, ale liczy się też ogromny sentyment ;]
I żeby nie pisać w oddzielnych tematach – najlepsza seria to zdecydowanie Stars, za nią S, a na szarym końcu SuperS, która była… po prostu trochę nudnawa.
SM
tego całego Seiyę… No i te ostatnie pięć odcinków w Sailor Star… myślałam że zasnę:P Fajne w SailorStar są natomiast wydoroślałe sailorki;)
Zgodziłabym się z tymi, którzy piszą, że jedyną zaleta SM jest to, że spopularyzowala anime w Polsce gdyby nie...
^_^
ok
Ee...
Teraz sobie ogladnełam. I gleba.
Tyle powiem.
SM
No i wlasnie po tej serii stwierdzilam, ze to moja najukochansza bajka bez ktorej nie moge zyc (taki nalog) :)
nawet zakupilam wszystkie odcinki i albumy muzyczne :D
pozdrawiam prawdziwych fanow.
Najlepsze anime+ ocena
ocena