x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Z drugiej strony, z czasem anime zaczęło się przeistaczać w ckliwego shounena z nieskończoną ilością power‑upów, więc cieszę się, że skończyli zanim seria straciłaby swój cały urok.
6/10.
Tak głupie, że aż śmieszne
Otrzymałem więcej niż się spodziewałem
Przecudna „kreska” (od zawsze ją kocham), świetna animacja, muzyka i fabuła która wystrzeliwuje mózg w kosmos…
Przepiękne walki prześlicznych kobiet (ten zabójczy MILF!!!), męscy protagoniści są wspaniale męscy – każdy po swojemu, ale każdemu należy się szacunek za to jak swoja męskość reprezentuje, nawet „fioletowym sutkom” ;)
Z tego co właśnie wyczytałem jest tu masę odniesień do historii Japonii i odniesień do faszyzmu i Orwella.
Kudos, świetne anime
Otrzymałem więcej niż się spodziewałem
Przecudna „kreska” (od zawsze ją kocham), świetna animacja, muzyka i fabuła która wystrzeliwuje mózg w kosmos…
Przepiękne walki prześlicznych kobiet (ten zabójczy MILF!!!), męscy protagoniści są wspaniale męscy – każdy po swojemu, ale każdemu należy się szacunek za to jak swoja męskość reprezentuje, nawet „fioletowym sutkom” ;)
Z tego co właśnie wyczytałem jest tu masę odniesień do historii Japonii i odniesień do faszyzmu i Orwella.
Kudos, świetne anime
Bohaterowie są świetni (Satsuki!), elementy komediowe kompletnie trafiały do mnie (na specjalną uwagę zasługuje tu Mako, uwielbiam), akcja gna w bardzo szybkim tempie, nie ma miejsca ani czasu na nudę, zawsze coś się dzieje. Idealnie pasująca jest do charakteru serii grafika, specyficzna kreska i animacja. Jest kolorowo i wybuchowo, ale przy tym ogląda się lekko i nie przyprawiało mnie o uczucie zmęczenia. Zdecydowanie rewatchable.
Jeśli komuś nie spodoba się już na poczatku, to nie ma sensu brnąć w to dalej, bo seria utrzymuje swój klimat przez cały czas od początku do końca. Jest szalona, absurdalna, szybka i jeżeli założenia odpowiadają widzowi, to ma szansę na świetną rozrywkę.
Bywały nieco słabsze momenty, są niezaprzeczalne wady, ale w tym wyjątkowym wypadku nie mogę nie przymknąć na nie oka będąc tak zadowolona z całości. 10/10.
No i jeszcze, skoro już wszyscy porównują Kill la Kill do TTGL… to drugie jest bardzo, bardzo dobre, ale jednak KLK>TTGL.
A jeszcze odnośnie tego ostatniego. Chociaż nie sposób uciec od porównywania z KlK, to wydaje się, że obie serie uderzają do trochę innej widowni, nawet jeśli bazują na mega zbliżonym schemacie: TTGL ma w przerwach między radosną rozwałką więcej dramatyzmu, którego w KlK aż tak się nie odczuwa.
I zgadzam się co do tego drugiego. Dodam jeszcze, że TTGL jest często nazywane serią podnoszącą na duchu, a dla mnie właśnie przez ten dramatyzm, choć nie jakiś bardzo wielki, nie miało aż tak pozytywnego wydźwięku, a nawet byłam przybita po końcówce. KLK nie przyprawia mnie wcale o takie uczucia.
Skoro już piszę tu kolejny komentarz, to wspomnę jeszcze o czym zapomniałam pisząc za pierwszym razem, a mianowicie o muzyce. Soundtrack tej serii jest genialny, jestem w nim totalnie zakochana.
A soundtrack też propsuję. A jeszcze bardziej bym propsował jakby sobie dali spokój z rapem w „Don't lose your way”.
Dużo golizny i absurdu, czyli czemu mi się podobało
Cóż, za dużo walk, za mało fabuły, ale jak już zaczęto ją tłumaczyć, to mnie kopara opadła. Uważam, że to co przemyśleli zrobiło wrażenie. Kreska okropna, nie ma co. Paskudna i tyle, ale biorąc pod uwagę charakter serii ujdzie.
Mnie w „Kill la Kill” najbardziej bawiło trio Ryuko, Mako i Senketsu xD Wymiatali, bardzo mi się ich relacje podobały.
Na koniec 7/8, bo bardzo szybko poszła mi ta seria i miałam z nią dużo zabawy~! Może ciut za dużo, bo do arcydzieła mu daleko, ale porządna dawka rozrywki i humoru jak najbardziej~!
PS: Mistrzowski opis cycków w ostatniej części recenzji.
:D
1984 na wesoło.
Przecież KlK czerpie całymi garściami z zupełnie różnych źródeł. Ale po kolei.
Cała Akademia jest zorganizowana niemal identycznie, jak Oceania w „Roku 1984”. Mamy Wielką Siostrę w osobie Satsuki, która kontroluje wszystko, decyduje o życiu każdego mieszkańca, ale jednocześnie jest symbolem. Pod nią Wewnętrzna Partia, czyli Trzy- i Dwugwiazdkowcy, Zewnętrzna Partia, czyli Jedno- i Bezgwiazdkowcy, a na koniec prole, czyli rodziny uczniów, którym zależy tylko na, cytując krula Korwina, żarciu i życiu. Jest nawet Goldstein, czyli sama Ryuuko – wróg publiczny i kozioł ofiarny… Że już nie wspomnę o haśle Satsuki, które jest parafrazą trzech zasad angsocu – „Wojna to pokój, wolność to niewola, ignorancja to siła”.
Pozostając przy kulturze wyższej, można wspomnieć o tym, że w soundtracku wykorzystaną całą masę utworów zachodnich kompozytorów muzyki klasycznej – na YT są kompilacje, można poszukać.
Ale są też i lżejsze nawiązanie. Ogólnie od pierwszego odcinka miałem wrażenie, jakbym oglądał kolejne dzieło Tarantino. Inspiracje są ewidentne – masa czarno‑białych retrospekcji, absurdalny humor i zabawa konwencjami – oczywiście, to wszystko pojawia się nie tylko u Tarantino, ale tylko u niego można zobaczyć to wszystko. To jest charakterystyczne. Ktoś może powiedzieć, że to tylko moje wrażenie, tyle że w jednej scenie pojawiają się w tle postacie z Pulp Fiction, co powinno stanowić wystarczający dowód.
Zresztą z ciekawości poszukałem teraz listy nawiązań w KlK, i jest ona imponująca, chociaż głównie dotyczy innych anime. Tak czy inaczej, za to tej bajce należy się duży plus.
Na tym niestety jednoznaczne pozytywy się kończą. Może ujmę to tak – KlK jest wyjątkowo chwiejnym anime pod względem poziomu. Z jednej strony jest tak absurdalne, że nie sposób nie parsknąć śmiechem przy wielu okazjach. Zwłaszcza Plaża Nudystów rozbrajała mnie od początku do końca. Z drugiej strony, po pewnym czasie ciągłe walki, które praktycznie nigdy nie przynoszą rozstrzygnięcia, robią się po prostu nużące. To jest według mnie największa wada KlK. Do tego pod koniec twórcy w dużej mierze porzucają humor i idą pełną parą w shounenowanie. Wychodzi z tego gniotowate zakończenie, wypełnione walkami na poziomie walk z Claymore – a kto widział Claymore, ten wie, jak żałosnie słabe były walki w ostatnich odcinkach.
Co do postaci mam mieszane uczucia. Nienawidzę postaci służących tylko jako tło do komediowych wstawek, a czym innym jest Mako i jej rodzina? Nie wnoszą do KlK kompletnie nic, a irytują niesamowicie. Zwłaszcza pod koniec Mako jest po prostu za dużo.
Ryuuko mogłaby mieć na drugie imię Sztampa, ale ja osobiście lubię ten archetyp wściekłej, nieumiejącej nad sobą zapanować postaci. Nie lubię za to takich, które tylko poddają się wszystkiemu, co los im przyniesie i nie mają żadnego planu poza rzuceniem się w wir walki i liczeniem na najlepsze, a niestety taka właśnie jest Ryuuko. Lipa.
Równie wielką lipą okazuje się Ragyo. A zaczyna z naprawdę wysokiego pułapu. Jej pierwsze pojawienie się wywołuje ciarki, później jest równie dobrze. Ale potem przychodzi to gniotowate zakończenie i cały misterny plan idzie w…
Ale są też jasne punkty. Satsuki i jej przyboczni, którzy z nawiązką nadrabiają to wszystko, czego brakuje Ryuuko i Mako. Plaża Nudystów.
Kreska była, jak dla mnie, paskudna. Może nie tyle pod względem poziomu wykonania, co stylu. Naprawdę momentami nie dało się na to patrzeć. Najgorsze było to marszczenie brew, którym popisują się wszystkie postacie, a które przez cały czas powodowało, że przed oczami stawał mi obraz Ahmeda Martwego Terrorysty. Nie chce mi się rozpisywać na temat grafiki, bo na pewno nie będę jej miło wspominać.
Muzyka zaś to zupełnie inna para kaloszy. Też nie jest do końca równa. Część utworów jest banalnych albo nie do końca adekwatnych do sytuacji, w których się pojawiają. Openingi i endingi należą do tej grupy. Ale są też naprawdę godne zapamiętania kawałki: Blumenkranz (PRZEDE WSZYSTKIM), Before My Body Is Dry (w wersji bez rapu, którą polecam), theme poszczególnych przybocznych Satsuki – tych słucham bez końca, odkąd tylko zabrałem się za KlK i usłyszałem je po raz pierwszy. Genialna robota.
Więc jakby to ocenić… Poszczególne elementy oceniłbym tak:
Muzyka – 9/10
Grafika – 5/10
Postacie – 5/10
Fabułą – 4/10
Co dawałoby średnią 5.5/10… Ale za masę nawiązań, nie zawsze oczywistych, należy się dodatkowy plusik. 6/10 to uczciwa ocena. Nie żałuję czasu poświęconego Kill la Kill, ale nie widzę jakiekolwiek szansy, żebym kiedykolwiek do tego wrócił. Jest zbyt nierówne, a zalety, które przecież istnieją, nie rekompensują znużenia, które czułem podczas oglądania ostatnich odcinków.
„Nareszcie koniec” było moją reakcją na finał ostatniego odcinka. Reakcja ewentualnego nieszczęśnika, który przebije się przez moją ścianę tekstu, zapewne będzie podobna. :D
Re: 1984 na wesoło.
Re: 1984 na wesoło.
Re: 1984 na wesoło.
Re: 1984 na wesoło.
Więcej nie będziemy ciąć, tylko usuwać komentarze tego typu. Moderacja
Re: 1984 na wesoło.
Re: 1984 na wesoło.
Re: 1984 na wesoło.
A wierz mi, czytam masę książek, a 1984 czytałem dobrych kilka lat temu, więc to nie jest tak, że szukałem na upartego nawiązań do niedawno przeczytanej książki. Podobieństw jest zwyczajnie ZA DUŻO, żeby to mógł być przypadek, ta parafraza to tylko początek i wskazówka, gdzie szukać.
Satsuki w pierwszej połowie serii właśnie zachowuje się jak wykapana Wielka Siostra. Odwracanie uwagi społeczeństwa (tutaj: uczniów) od wewnętrznych problemów poprzez wskazywanie wroga zewnętrznego. Bezwzględne traktowanie jednostki – wykorzystywanie ich, ile tylko się da, a później pozbywanie się ich. Tłumienie wszelkich prób wyłamania się z systemu. Wcale przy tym nie widać, żeby w czymkolwiek jej przeszkadzał jej status niemalże królowej (jest taki sam kult jednostki, jak w przypadku Wielkiego Brata). Dopiero później pokazuje jaśniejszą stronę i dopiero wtedy można mówić o różnicach między tymi postaciami.
Dlaczego szkoła jest zorganizowana jak Partia z 1984, to już pisałem, to samo tyczy się proli i rodzin uczniów, więc nie będę się powtarzać.
Oczywiście, że to nie MUSZĄ być nawiązania akurat do Roku 1984. To w ogóle mogą nie być nawiązania. Tyle że, jak już napisałem, tego jest zbyt wiele i jest to zbyt jednoznaczne, żeby można to było zbyć ot, tak.
Zapraszam dla odmiany z argumentami innego typu niż „to nie są nawiązania, bo nie”.
;-;
Naprawdę warto obejrzeć ale trzeba pamiętać że głównym celem serii było skarykaturowanie popularnych stereotypów!
Pomimo tego, że nie zgadzam się ze zdaniem autora, muszę przyznać, że sporządził naprawdę bardzo dobry tekst. Czytało się go niezwykle sympatycznie i lekko. Doceniam poczucie humoru. Co prawda widać bardzo mocną chęć popisania się dowcipem i błyskotliwością przez co, jak wspomnieli moi przedmówcy, bardzo dużo jest o eurowizji i cyckach a bardzo mało o recenzowanym tytule. Jednakże jasno widać zdanie autora i jego opinię na temat kluczowych elementów produkcji. Przyznać muszę, że elementy na które zwrócił uwagę mogą się nie podobać. Cieszę się, że widać argumenty potwierdzające w oczach autora jego zdanie. Tego typu teksty są bardzo potrzebne. Dzięki temu wiem, że gust recenzenta jest zupełnie odmienny od mojego i dzięki temu nie będę się sugerował jego opinią w przypadku następnych anime. Chętnie jednak przeczytam inne teksty jeśli będą stać na tak wysokim poziomie jak ten.
pomysł dobry
6/10, za OST.
Jedno z lepszych
recenzja
czy to kolejny głupi schiz?
Za recenzje serdecznie dziękuję, przekonała mnie by nie zmuszać się do oglądania tego anime. Parę osób, które lubię mówią że jest fajne, ale widać się mylą.
Re: czy to kolejny głupi schiz?
Re: czy to kolejny głupi schiz?
Re: czy to kolejny głupi schiz?
kliknij: ukryte Żart
Re: czy to kolejny głupi schiz?
Btw. bardzo mądrze jest oceniać coś po samej recenzji na tanuku, którą może napisać każdy. Brawo
o co chodzi
Re: o co chodzi
Re: o co chodzi
Re: o co chodzi
Ja w sumie też. oo
hehehe
Re: hehehe
Co mają średnie ocen do recenzji?
Re: hehehe
PS: Tanuki nie może zejść na psy, ono dawno je minęło i spadło do poziomu szopów.
Re: hehehe
Re: hehehe
Których konkretnie? Co to za „znaczące strony”?
Re: hehehe
Re: hehehe
Re: hehehe
Re: hehehe
Re: hehehe
W teorii która mówi, że kultura masowa dąży do prymitywności opiera się na jej celu jakim jest oglądalność. Oglądalność osiąga się przez poszerzenie targetu. Nie da się jednak w jednej fabule upchać wątków charakterystycznych dla każdej grupy społecznej, trzeba więc wybrać te które są dla nich wspólne. Jednakże to czy wolimy zgłębiać technologię WORP czy przyczyny wpadania ludzi w depresje, jest kwestią indywidualną. Kultura masowa musi więc zejść do najniższego wspólnego mianownika, do rzeczy, które interesują nas instynktownie. Jak śmiech, erotyka, przemoc, jedzenie. To ostatnie wypada najlepiej w programach kulinarnych.
Re: hehehe
Kultura masowa to „pojęcie odnoszące się do zjawisk sztuki i rozrywki, realizowanych przez rozpowszechnianie identycznych przekazów za pomocą technicznych środków umożliwiających ich odbiór w b. szerokim zakresie, przez zróżnicowaną publiczność odbiorców kultury.” Słowem to, co możesz zobaczyć w telewizji albo usłyszeć w radiu. Kino no Tabi wyemitowano w Japońskiej telewizji w 2003 roku.
Z drugą częścią Twojej wypowiedzi w zasadzie mógłbym się zgodzić, ale jestem internetowym wojownikiem, więc honor mi nie pozwala, zwłaszcza, że jesteś płci przeciwnej, a samuraje nienawidzą kobiet.
Otóż kultura masowa, żeby taką pozostać, nie musi dążyć wcale do prymitywizacji. Ludzi z różnych grup społecznych łączą nie tylko śmiech (który jest zresztą w równym stopniu instynktowny, co kulturowo uwarunkowany), erotyka, przemoc i jedzenie, ale także historia, wartości rodzinne, wrażenia estetyczne itp.
Do zwiększenia oglądalności można dążyć albo przez apelowanie do najniższych instynktów, albo wręcz przeciwnie, co udowadnia np. światowa popularność filmów Miyazakiego. Wszystko jest wyborem twórców.
Re: hehehe
Re: hehehe
Re: hehehe
Re: hehehe
Co takiego „fajnego” było w Kill la Kill? ^^
Re: hehehe
Moim zdaniem, KlK dostało tutaj taką ocenę, na którą zasłużyło ze swoim zestawem wyraźnych wad i jej „fajność” (dość dyskusyjna) nie powinna ich przysłaniać. A tekst Tablisa pasuje tu idealnie: jest tak samo niepoważny jak opisywana seria. Jak dla mnie – bomba.
Poza tym, od kiedy recenzje są czymś obiektywnym? :)
Re: hehehe
KlK było nijakie, słabe i głupie. Ktoś niżej wypisał całą masę dziur fabularnych, polecam poczytać.
Jestem usatysfakcjonowany
Hej Tablis...
Żartowałem. Tak naprawdę poziom tej recenzji sięga poziomu „Faktu” albo „GW”. Wiadomo, że jest zapotrzebowanie wśród internautów na czytanie głupot, ale bez przesady.
Re: Hej Tablis...
Po obejrzeniu Kill la Kill mam jednak inne odczucia i spostrzeżenia niż recenzent. 24 odcinki to nie było aż „za nadto” czasu. Po prostu twórcy nie umieli w pełni go wykorzystać i dlatego niektóre elementy mogły nużyć. Mam wrażenie, że przeglądając różne strony, fora i dyskusje na nich, czytałem lepsze teorie niż te, które zostały zaprezentowane.
No i trochę szkoda, że autor pisząc o stronie wizualnie skupił się tylko na efektach. Pomimo miejscowych braków animacji twórcy spisywali się przecież całkiem nieźle…
Rozrywka w stanie czystym
Razem wymieszano gnającą na złamanie karku akcję, charakterystycznych bohaterów,epickie walki (określenie nadużywane aż do przesady, ale tutaj pasujące idealnie), a przy okazji niezłą, wciągającą i pełną zwrotów akcji historię, a wszystko podlane jeszcze zwariowanym i absurdalnym humorem.
Absurd tu zresztą wychodzi na pierwszy plan prawie na każdym polu: w głównym wątku ( kliknij: ukryte spójną, trzymającą w napięciu historię z odpowiednią dozą dramatyzmu i tragizmu tu i ówdzie opartą o chęci zniszczenia świata przez ubrania trzeba jednak umieć stworzyć :D), bohaterach (Nui, rodzinka Mankanshoku, Mikisugi i w zasadzie 3/4 pozostałych drugo i trzecioplanowych postaci) nieoczekiwanych scenach łączących dowcipy z walką na śmierć i życie. Wszystko to jest tak szalone, dzikie i różnorodne, a jednocześnie tak „płynne” w odbiorze, że nie ma w zasadzie czasu, aby wyłapać jakiś zgrzyt, niedociagnięcie czy niespójności. Bo lecimy do przodu z zabawą i nikt nie zostaje w tyle :D
PS.
Jestem w połowie Gurren Lagann i nie zanosi się, aby z mojego punktu widzenia przebiło KlK.
Hahha~
Szczerze uwielbiam. Faktycznie Mako mogła irytować swoim wielkim wejściem, w każdej niemalże scenie. Zresztą jej inteligencja wynosiła coś koło kliknij: ukryte 0 jak to potem można było zobaczyć~ Sympatyczna, naiwna, szczera, głupiutka.
kliknij: ukryte To płynięcie w morzu sparkli kupiło mnie zupełnie. Powalające! Ma sporo wad ale jej urok osobisty wystarczał mi by uwielbiać tą zakręconą dziewczynę.
Zaś Nui… była zbyt abstrakcyjna ażebym mogła w jakimkolwiek chociaż stopniu życzyć jej okropnie bolesnego zgonu.
Nie ażebym nie życzyła, zawsze ciekawie jak ta dobra plami swoje ręce krwią i się zatraca. No ale cóż, psycho kawaii różowa robiła co chciała i zakończyła się ta przygoda…dziwnie?
Szkoda wielu wątków. Choćby osoby Rei która miała fajny design ale nic poza tym, czy Tsumugu kliknij: ukryte który wydawał się być kimś a stał się tłem.
Mimo wszystko, miło się oglądało. Choć wątpię abym kiedykolwiek zdecydowała się na powtórkę.
Tak Bardzo Kocham...
Strzal w dziesiatke, na prawde ciesze sie ze cos takiego zostalo stworzone.
parodie wszelakie x3
Mnie się ona troszeńkę sentymentalnie skojarzyła ze Yattamanem który w swoich czasach (i długo potem) najbardziej totalnie fazową parodią był xp i którego po prostu nie dało się oglądać bez tego odpowiedniego podejścia xp (albo skrzywionego poczucia humoru jak kto woli ;p ).
Jeśli chcesz możesz spróbować zerknąć na całkiem udany remake ;) dla odmiany nazwany Yatterman [link] bo wątpię żeby chciało ci się szukać tej oryginalnej serii z lat 70'siątych xD [link]
Choc był też kompletnie odjechany film live xD => [link] (nie mam bladego pojęcia kto i przy jakiej okazji ;p wpadł na pomysł wersji aktorskiej ale hej, do odważnych świat należy ;D ).
Kill La Kill
Radość żywiołowego bezsensu :D
Przy takiej serii po prostu trzeba wyłączyć myślenie, pozostawienie włączonej choć jednej komórki mózgu odbierze całą przyjemność oglądania, stąd takie niskie oceny w niektórych recenzjach.
Daję 7/10 – więcej nie dam bo seria nawet nie próbowała być ambitna. Jednak z tego samego powodu nie dam też mniej :D
Gniot
Zastanawiam się jedynie, co było większym niewypałem – Evangelion czy Kill la Kill?
Sam już nie wiem, ale rozmyślanie nad tym byłoby stratą czasu, podobnie jak oglądanie tych… „dzieł”.
Oceny nie będę uzasadniał, bo wyszedłby mi z tego cały elaborat, a fanboje i tak będą się pluć.
Gainax wow, hajp wow, KlK dobra bajeczka wow… po raz kolejny zostałem oszukany.
1/10
Re: Gniot
Re: Gniot
Re: Gniot
1/10 to jednak trochę za mocno, to rating zarezerwowany dla takich dzieł jak Mars of Destruction albo Master of Martial Hearts. Dałbym 7/10 za pierszą część (do elekcji) i 4/10 za drugą (kiedy to połowa wątków i postaci poszła w odstawkę i fabuła kompletnie przestała się kleić). Za całość, albo 5 za wnerwiająca Mako, albo 6 za parę dobrych kawałków na OST. 5+/10 aby za długo się nie zastanawiać.
Re: Gniot
Podaj przykład nie dokończonego wątku i co Ci się nie kleiło w fabule. zmoderowano
Rozumiem że klk może się nie podobać, ale bez przesady.
Re: Gniot
Tsumugu dostał własny odcinek i miał potencjał zostać dosyć mocną postacią do samego końca – zdolny walczyć z LF wyłącznie dzięki gadżetom, prawdopodobnie spokrewniony z Ryuko (ten sam schemat kolorów włosów, martwa siostra podobna do Ryuko). Jego LF blizny nigdy nie są wytłumaczone. Ostatecznie kompletnie bezużyteczny w drugiej części, ciągle dostaje po dupie, przestaje używać pułapek, jego (i Kinue) wątek porzucony.
Nudist Beach – budowana jako silna organizacja zdolna zagrozić planom Kiryuin. Ostatecznie kompletnie bezużyteczna. Aikuro i Tsumugu wspominają o kwaterze głównej i kierownictwie, ostatecznie Aikuro okazuje się liderem, a jedynym innym członkiem znaczącym cokolwiek jest Takarada. No i Isshin, ale staruszek nie żyje.
Satsuki wspomina, że zakładała połączenie z nimi sił by walczyć z Ragyo. Zapewne zniszczenie większości ich wyposażenia i kwater w Osace było w tym wypadku świetnym posunięciem. Bezsens.
Sanageyama, jego OP umiejętność i chęć kolejnego pojedynku z Ryuko – umiejętność w zasadzie nigdy więcej nie użyta, dostaje niemiłosiernie po dupie przy każdej lepszej okazji, po odzyskaniu wzroku, gdy każdy spodziewał się, że Uzu w końcu zacznie kopać tyłek, jedyne co robi to odbija się od LF ściany. Ałć. Do pojedynku nigdy nie dochodzi ani nie jest wspomniany.
Masochizm Gamagoori – zapomniany.
Nonon najlepszą przyjaciółką Satsuki – nic z tego nie wynika. Szansa na rozwój postaci podczas elekcji, gdy Satsuki ma ją w dupie i jej przegrana mogłaby poruszyć wątek wyraźnie mocno jednostronnej przyjaźni – nope, nic. Przez całą serię Nonon i tak trzyma się bliżej Uzu/Inumuta niż Satsuki.
Inumuta – who again?
Elite Four straciło kompletnie na znaczeniu po elekcji, historia skupiła się kompletnie na Ryuko i równie dobrze mogłoby ich nie być. W zasadzie taki los spotyka każdą postać gdy tylko spełni swoją role względem Ryuko. Dzięki Elite Four zdobywa upgrade'y, tracą ważność. Aikuro i Tsumugu dają jej informacje, tracą ważność. Satsuki przestaje być rywalem, wyłączmy ją na parę odcinków. A potem szybko rozwińmy w ukochaną starszą siostrę, aby biedna Ryuko nie czuła się samotna po nieuniknionej utracie Senketsu.
Plan Ragyo i hybrydy – shit makes no sense. Plan zakładał rozprowadzenie COVERS i aktywowanie sygnału, aby ciuszki pochłonęły ludzkość i doprowadziły do zniszczenia planety. Hybrydy nie były w tym planie do niczego potrzebne, ostatecznie po prostu w jego wykonaniu przeszkodziły. Po co Ragyo się w to bawiła?
I skoro Ragyo jest wyraźnie hybrydą (blizny, regeneracja), w jaki sposób nią została? Dlaczego nie mogła powtórzyć tego samego procesu na córkach?
Dlaczego wszystko musiało się zakończyć w akademii, skoro jej główna siedziba znajdowała się we Francji? Aby Ryuko i spółka miała bliżej? Wcale nie zdziwiłbym się, gdyby Satsuki miała być „pierwszym bossem” w połowie serii, po czym Ryuko wyruszyłaby do Francji by walczyć z Ragyo. Finał serii o ciuchach w kraju mocno związanym z ciuchami i modą?
Jeżeli ciuchy robią się tak silne po znalezieniu hosta, to czemu zamiast znaleźć odpowiednią rasę i po ewoluowaniu ich do odpowiedniego poziomu przejąć ich technologię by podbić kosmos po prostu doprowadzają do eksplozji planety i znowu bawią się w ewolucję? Nie szkoda im czasu na takie pierdoły? Jak na takie mądrale to strasznie głupie są.
Nui i jej niekompatybilność z innymi LF – nie może założyć kamui, nie może zregenerować oka, ale Ragyo może dać jej LF ręce? Może połączyć się z original LF? Jeżeli jej LF są zbyt silne, to czy LF Ragyo nie powinny być jeszcze mocniejsze (w końcu dała jej ręce)? W takim razie czemu Ragyo była w stanie używać nie tylko Shinra Koketsu ale i wyraźnie słabszego Junketsu?
Jaki był w ogóle sens ucinaniu rąk Nui, jeżeli odzyskała je dwa odcinki później jakby nic się nie stało?
Rei Houhoumomohoumaru – chyba najbardziej niepotrzebna postać w show. Nawet nie wiemy czym ona ostatecznie była, człowiekiem, LF lalką? W bodajże ep18 potrafiła zregenerować się po tym jak Satsuki przecina ją na pół, ale Ragyo używa ją jako źródło energii dla Shinra Koketsu. Nawet ją Trigger bał się zabić, ostatecznie z niego „wypada”. Po co trzymać ją przy życiu? KTO TO W OGÓLE JEST?
Junketsu – suknia ślubna Satsuki? Szkoda, że nigdy tak naprawdę nic z tego nie wynika, mimo, że flashback o tym widzieliśmy z trzy razy. Ostatecznie to Ryuko (obviously) go zakłada, po czym Junketsu zostaje z łatwością poprawiony, aby nie przeszkadzał. Nigdy się nie odzywa. W finale Senketsu pochłania go razem z innymi uniformami. Biedny, smutny, zapomniany Junketsu, aż łza się kręci.
Jak jesteśmy przy flashbackach – Soichiro wygląda zupełnie inaczej niż ojciec Satsuki z wczesnych flashbacków. Do tego dochodzi niekonsekwencja czasu. Satsuki jest o rok starsza od Ryuko. Soichiro mówi jej o Junketsu, gdy Satsuki ma pięć lat (Ryuko cztery). Jednocześnie widzimy Soichiro uciekającego z wyraźnie malutką Ryuko (na pewnie nie czteroletnią) i zmieniającego tożsamość. Jak w takim razie mógł spotkać się z Satsuki? Nic innego jak nieprzemyślany retcon.
Nieszczęsny LF pocisk z elekcji – kompletnie zapomniany zaraz po tym jak go pokazano. „Jeśli w pierwszej scenie filmu pojawia się strzelba, to w ostatniej scenie ta strzelba musi wystrzelić” nuff said.
Różne ideologie – przyjaźń z ciuchami, kontrola nad ciuchami, ciuchy kontrolujące ludzkość, zniszczenie ciuchów. Nic z tego nie wynika, Ryuko (przyjaźń) i Satsuki (kontrola) w drugiej części po prostu decydują, że trzeba uratować świat i tyle z tego. Końcowa mowa Ryuko jest przezabawna – LUDZIE TO LUDZIE, CIUCHY TO CIUCHY, ALE JEDNOCZEŚNIE COŚ WIĘCEJ. ZOSTAWCIE LUDZI W SPOKOJU! I jednocześnie możecie wyginąć, nie mamy już czasu, aby wyjaśnić jak mogłaby wyglądać przyjaźń albo synteza z ciuchami, nawet jeśli relacja Ryuko i Senketsu była wyraźnie zapowiedzią takiego zakończenia.
Banshi (czy jak tam nazywała się główna nić każdego uniformu) – zapomniane praktycznie zaraz po tym jak się o nich dowiadujemy. Nui nigdy więcej nie próbuje ich przerywać, nikt o nich więcej nie wspomina.
Nożyce – początkowo wydają się unikatową bronią, ostatecznie ich działanie to zwykły trick, który można wykonać każdą wystarczająco dobrą bronią. Kompletnie bezuyżyteczne przeciwko Space Ragyo.
Zemsta Ryuko – ostatecznie Ryuko nawet nie zabija Nui, wątek ten stracił zupełnie na znaczeniu w drugiej części.
Mako – wspomina o „przyjaciołach w jej głowie”, podczas odcinka Tsumugu podejrzewana o pokonanie wielu studentów (miotły), „21 I DIE”, wyjątkowo potężna w uniformie. Czyżby jakaś relacja do LF? Czyżby Mako miała jakiś potencjał by być czymkolwiek więej niż najbardziej wkurzającą postacią wszechczasów? Nope.
Mógłbym tak cały dzień.
Re: Gniot
Wracając do samego KlK: nie jest to największy gniot świata (na przynależność do tej grupy też trzeba sobie zasłużyć), ale poziom tej serii jest naprawdę inny. To, że jest od twórców TTGL nic nie znaczy. Bo TTGL było REWELACYJNE. Dobrze poprowadzona fabuła, świetne postacie, zacna muzyka, odjechana grafika. W KlK, jak już kolega wyżej ŁADNIE napisał, wiele wątków zostaje nadgryzionych, a potem odłożonych gdzieś na bok. Sens tej serii można by opisać jednym zdaniem: zrobię krwawą rozpierduchę i będę przy tym nagi. Pasuje? Pasuje.
Też odniosę się do postaci Tsumugu – kiedy się pojawił, od razu mnie urzekł! Poświęcono mu cały odcinek i nie mogłam się oderwać od ekranu. Koleś miał w sobie coś ciekawego, był takim sto pro twardzielem. Pomachałam mu na pożegnanie i pogodziłam się z faktem, że go więcej nie zobaczę. Potem wrócił i bardzo szybko przestało mnie to cieszyć. Jego istnienie sprowadziło się do tego, że biega sobie gdzieś w tle z przyrodzeniem na wierzchu i nie robi nic. No może poza tym, że czasami od kogoś oberwie. Egh.
Nie wrzucam wszystkich do jednego worka <- tak, żeby nikt się urażony nie poczuł ;)
Re: Gniot
1) Aikuro faktycznie został trochę zapomniany. Na szczęście chociaż dostał rolę kapitana okrętu, więc się na coś przydał(w przeciwieństwie do Tsumugu). Poza tym gdyby był ojcem Satsuki i Ryouko to jego zachowania względem tej drugiej podchodziłyby pod pedofilię.
2) Tsumugu – fakt, porzucony całkowicie. Dziwne tym bardziej ze miał CAŁY odcinek poświęcony sobie.
3) Nudist Beach – Satsuki zakładała połączenie, ale zanim dostała lanie od swojej mamuśki uważała, że jest na tyle mocna, że sama sobie da radę. Publiczny łomot zmienił jej podejście w tym temacie. To był moment tzw. rozwojowy dla charakteru postaci
4) Siła Elite Four – no niestety muszę się zgodzić, ale to bardziej wada gatunku w jakim KlK się porusza niż bezpośrednio samej serii. Nazwijmy to szeroko rozumianym „shounenem”(zaznaczam, że nie chodzi mi o demografię, ale styl budowania, konstrukcję, sposób walki etc). Otóż w KlK tak samo jak w Bleachu czy Dragon Ballu sprzymierzeńcy z początku serii po jakimś czasie po prostu tak różnią się poziomem mocy, że stają się bezużyteczni wobec następnych przeciników.
5) Miejsce akcji – faktycznie druga część we Francji wypadłaby dużo wiarygodniej.
6) Rei Houhoumomohoumaru – należy się zgodzić, porzucony wątek
7) Ze wszystkich mundurków tylko Senketsu się odzywał, bo był inaczej stworzony. Niemniej nadanie Junketsu głosu byłoby całkiem ciekawie.
8) Ideologie – wątpie czy kiedykolwiek autorzy mieli zamiar jakąkolwiek z nich zamieścić. Sam stosunek do mundurków był bardziej cechą definiującą określone postacie, zwłaszcza w początku serii. Potem sobie odpuszczono.
9) Banshi, zemsta Ryoko, pocisk z LF – sam zapomniałem, że była mowa o Banshi… To wszystko tłumaczy jak pominęli kilka ważnych wątków. Zemsta Ryoko wielki fail.
10) Nożyce – przydały się chociaż w przedostatniej walce. Nie do końca spełniały założenia twórcy.
11) Mako – gdyby faktycznie umarła w 21 odcinku KlK byłoby znacznie lepsze. Brakowało w tym wszystkim poważnego momentu. Biją się i biją, nikt nie umiera, co to za napięcie…
Generalnie jeżeli miałbym wskazywać czemu tytuł zdobył tyle hype`u i czemu np. mi się podobało to przede wszystkim należy wymienić intensywność. Wyjąkowe anime pod względem szybkości, cały czas coś się dzieje, zero zwolnień. Oprawa artystyczna, zwłaszcza muzycznie prezentuje się to świetnie. Osobiście jestem fanem niestandardowej(może być nawet niechlujna) kreska, więc nie mam zarzutów. Postacie same w sobie nie są złe, troche odbiegają od typowych schematów(przynajmniej nie ma płaczącego 14‑latka, super moe panienki w obawach, gościa z okularami zakładającymi je jak Gendo Ikari – najbardziej denerwujące…).
Słabe strony to fabuła która jest dziurawa i wymieszana. Niekiedy kreska dla co poniektórych. Duża ilośc fanserwisu szybko przestaje przeszkadzać, jest go tak dużo że idzie się przyzwyczaić.
Re: Gniot
Ja też dobrnęłam do końca i też uważam, że jest to kupa. AMEN. Kolejna przeceniana seria, mamy już świętą trójcę: SAO, SnK i KlK. NIE ROZUMIEM FENOMENU ŻADNEJ Z TYCH SERII, każda ma mnóstwo wad, a KlK jest z nich stanowczo najgorsze. Cała „fabuła” opiera się na gołych cyckach/dupach + nadmiar krwi. Nie ma ładu, składu, a o sensie to już w ogóle nie ma co wspominać. Postacie są płaskie, nieciekawe i NAGIE (prędzej czy później każdy bohater świeci przyrodzeniem). Wiele osób mówi „ale przecież to jest anime akcji!”... nie zmienia to faktu, że ta „akcja” była na poziomie kanalizacji.
Re: Gniot
Re: Gniot
Re: Gniot
TTGL:
konkretna, spójna fabuła, podlegająca ciągłej ewolucji. Czyny bohaterów mają ogromne konsekwencje, ważni bohaterowie umierają na stałe, jednocześnie stając się motywacją dla tych, którzy zostali przy życiu. Postaci rozwijają się, pokonują własne słabości. Zwroty akcji często zaskakują widzów nawet kilka lat po premierze.
Kill la Kill:
większość wydarzeń nie ma żadnego wpływu na fabułę, czyny bohaterów nie mają długofalowych konsekwencji. Ważni bohaterowie po przegranej po prostu wracają w następnym odcinku z nowym mundurkiem albo losowymi powerupami. Charaktery postaci nie zmieniają się znacząco między pierwszym a ostatnim odcinkiem. Główny fabularny twist był oczywisty jeszcze przed premierą, przewidywany od momentu kiedy ukazały się pierwsze informacje na temat głównych bohaterek.
Taaa. Zupełnie to samo.
Re: Gniot
I nigdy, przenigdy nie ruszaj Davida Lyncha czy Masakiego Yuasy, bo to może źle się skończyć.
Re: Gniot
Nie po co nakręcili do niego 24 odcinki słabo animowanego teledysku, ale oh well, to Japończycy, oni miewają takie dziwne pomysły.
Kilakil
Lekka, łatwa i przyjemna :D. Żadnych ideologii, gadania czy dłużyzn (monologi były, ale bohaterowie muszą coś tam mówić przecież). Po prostu czysta rozrywka. Akcja praktycznie non stop. Lubię ten charakterystyczny zwariowany humor studia Trigger, a KlK to jego esencja. Za tym co działo się na ekranie nieraz nie szło nadążyć, ale nie jest to wada, bo ta „szybkość” serii to właśnie jej mocna strona.
Sam pomysł w sumie świeży: wróg? kliknij: ukryte myślące pasożytnicze ubrania z kosmosu, które stymulują rozwój mieszkańców zaatakowanej planety, tak aby wykorzystać ich pózniej do dalszej ekspansji. A na początku wydawało się, że seria bedzie typowym fight school anime. Już nigdy nie spojrzę na ubrania w ten sam sposób :D. Głupie, ale powiedźcie, że nie orginalne :D
Grafiki można się czepiać, ale jest ona typowa dla tych twórców, a mi w żadnym razie nie przeszkadzała przy tym dynamizmie serii. Fajne jest to, że cały czas trwania serii utrzymana jest w charakterystycznej, oszczędnej tonacji kolorystycznej. Fajowy także design wielu Goku Suits (zwłaszcza Elite Four)...
W sumie seria miała trochę ciekawych zwrótów fabuły, a najlepszy z nich to kliknij: ukryte moment kiedy stwierdziłem, że Ryuko stała się wredną pi*dą i życzyłem, żeby Satsuki jej wpierniczyła, choć niby później wszystko wróciło do normy. A dla mnie akurat Mako była jedną z nalepszych postaci KiK, a przy jej charakterystycznych monologach po prostu wymiękałem (i to otwierające „Alleluja!”). Swoją drogą ona i cała jej zwariowana rodzinka doprowadała mnie do spazmów śmiechu :P Reszta postaci też fajna, łącznie z Elite Four, czy Nudist Beach i tymi ich bojowymi „strojami” na czele. Swoją drogą nigdy nie widziałem serii w której byłoby tyle golizny…
PS: OST z serii nie był jakiś wybitny, natomiast jeden utwór moim zdaniem zasługuje na wyróżnienie: „Blumenkranz”.
9/10 jak nic, a nawet i z plusem :P
Re: Kilakil
Pierwsza część serii skupiała się na konflikcie IDEOLOGII Ryuko i Satsuki. Przyjaźń z LF vs kontrola nad nimi, pigs in human clothing, hierarchia akademii i wynikające z tego problemy i dyskryminacja.
>charakterystyczny zwariowany humor studia Trigger
LWA miało dosyć typowy humor, więc IC and KlK już ustaliło „charakterystyczny” styl? Ok?
>Za tym co działo się na ekranie nieraz nie szło nadążyć
Pierwsza część była cholernie powolna, a druga zarzucała niepotrzebnymi informacjami i była aż za szybka nie dlatego aby utrzymać napięcie, ale tylko z powodu zbyt wielu wątków, które trzeba było jakoś zakończyć albo połatać w małej ilości odcinków. Ostatni odcinek nie ma żadnego sensu!
>Sam pomysł w sumie świeży
Kosmici i ewolucja to chyba jeden z najbardziej oklepanych wątków w historiach, które starają się być „wiekie i epickie”. Brakowało jeszcze tylko nawiązań do Adama i Ewy.
>Grafiki można się czepiać, ale jest ona typowa dla tych twórców
Dla Trigger? Nie, LWA wyglądało świetnie, IC było żartem. Dla ludzi dawniej pracujących nad TTGL? TTGL wyglądało lepiej i utrzymało wysoki poziom animacji do samego końca.
>W sumie seria miała trochę ciekawych zwrótów fabuły
Z czasem można było przewidzieć każdy zwrot akcji i większość z nich była bardzo słaba, fani są w stanie napisać lepszą drugą część KlK (opierając się na foreshadowing z części pierwszej) niż twórcy.
>A dla mnie akurat Mako była jedną z nalepszych postaci KiK
Poddaję się.
Re: Kilakil
Serii stworzonej dla czystej rozrywki…
Wiesz jaki jest problem wielu krytyków anime/filmów itp? Doszukują się w nich czegoś czego tam nie ma i za obecność lub brak tegoż czegoś owe dzieło krytykują… a seria nie musi być ani odkrywcza ani orginalna aby sprawić komuś przyjemny seans… tak jak to zrobiła w moim przypadku.
PS: A powiedz mi co nie jest już „oklepane” w anime? Ja akurat po raz pierwszy spotkałem się z „inwazją kosmicznych ubrań” i dlatego pomysł ten uważam za świeży…
Re: Kilakil
KlK stara się opowiedzieć dosyć skomplikowaną historię, przedstawia masę postaci, ich przeszłość i znaczenie. Dlaczego niby nie mam tego wszystkiego analizować tylko zaakceptować wszystko jak leci „bo walki są fajne i wszystko lata, i wybucha, i jest fajnie xD”?
Re: Kilakil
Ty tak na serio? xd
Re: Kilakil
Hmm, a dlaczego nie? Ja od początku tak tą serię traktowałem. Właśnie tym dla mnie jest KlK, czystą rozrywką. Myślę, ze chodzi tu po prostu o odpowiednie nastawienie…
Ty tak na serio? xd
Właśnie tego się obawiam…
Re: Kilakil
Przykłady. Utarty schemat krytyki, podaj conajmniej kilka przykładów.
Po prostu rozrywka
Nie mówie,że wszystko było cacy. Wiele elementów po prostu nie grało. kliknij: ukryte Np bielizna Ryukoo. Od odcinka z „zła” Ryukoo (18‑20) nie posiadała ich. Potem magicznym sposobem pojawiły się w odcinku 24,aby pod koniec znów zniknąć. Magic? Oprócz tego jest jeszcze wiele innych rzeczy,ale ten szczegół najbardziej rzucił mi się w oczy.
Ale…czy to ważne. Kill la kill nie jest anime,przy którym odbiorca zmuszony jest do głębszych przemyśleń.
To po prostu akcja,akcja i jeszcze raz akcja. Fanserwis-> od 3 odcinka przestał już mi przeszkadzać. (Moja rada: Przeczytać mange Dance in Vampire Bund,po tym żadna ilośc fanserwisu niestraszna).
Co do postaci. Polubilam. Do Ryukoo przekonałam się dopiero w 17‑18 odcinku. kliknij: ukryte Od początku przeczuwała,że Satsuki będzie tą „dobrą” .
Zakończenie mnie nie utysfakcjonowało. kliknij: ukryte Za spokojne. Choć epilog był słodki.
Ogólnie seria jest dobra. Teraz z niecierpliwością wyczekiwać OVAy z tej serii oraz wypatrywać nowych dzieł studia Trigger.
7,5/10
Re: Po prostu rozrywka
meh
Naprawdę ciężko mi zrozumieć co ludzi tak kręci w tym tytule. Żaden ze składowych elementów nie jest jakiejś wyjątkowej jakości, a z czasem wszystko po prostu schodzi na psy i widać, że Trigger albo przestało próbować, albo po prostu samo nie wiedziało co dalej z serią zrobić.
Animacja nie zachwyca, w całej serii są może z cztery walki godne obejrzenia pod względem animacji, reszta to głównie stille z ruchomym tłem, CGI i inne tanie sztuczki mające na celu uratowanie budżetu. Na porządku dziennym jest recykling scen. Już nie wspomnę o masie QUALITY momentów, zwłaszcza w drugiej połowie serii. Część zostanie pewnie poprawiona w BD, ale zmian na miarę Shafta nie ma co się spodziewać.
Dźwięk daje radę, OST nie jest zły choć też nie ma w nim nic genialnego. 'Before my body is dry', na które czekał chyba każdy ze względu na DON'T LOSE YOUR WAY, straciło na jakości przez niepotrzebny rap. 'Blumenkranz' jest ok. Reszta ponad przeciętność się nie wybija. Ze wszystkich OP/ED tylko pierwszy ending był dobry na tyle, abym nie przeskakiwał go za każdym razem. Jedyne co mogło mnie naprawdę irytować to używanie tych samych kawałków milion razy, po dziesiątym razie nawet DON'T LOSE YOUR WAY nie wzbudza już takiej ekscytacji.
Fabuła to słabszy element serii. Po ciekawym początku i zawiązaniu historii dosłownie nic się nie dzieje przez dobre dziesięć odcinków. Poznajemy nowe postaci, coś dzieje się w tle, ale po jakimś czasie człowiek zaczyna się zastanawiać kiedy w końcu coś się wydarzy. Wraz z pojawieniem się Nui i wejściem w drugą część coś w końcu zaczyna się dziać, ale jednocześnie zmienia się w kolejną historyjkę o antycznych obcych i „I WANT TO BE EVANGELION”. Mam też dziwne wrażenie, że drugą część pisał już ktoś kompletnie inny: nieszczęsny pocisk z elekcji/turnieju został zupełnie zapomniany (mimo że został początkowo zaprezentowany jako coś ważnego), Nudist Beach równie dobrze mogłoby nie istnieć i nikt by nie zauważył, Tsumugu stał się zupełnie bezużyteczny i zapomniał swojego catchphrase, umiejętność Sanegayamy została praktycznie zapomniana. Naprawdę, takich rzeczy się nie robi, zwłaszcza w tak stosunkowo krótkiej serii, która jest planowana jako zamknięta całość.
Największym grzechem jest jednak fakt, że Trigger boi się kogokolwiek zabić albo na stałe wyłączyć z fabuły, a każdy kolejny TWEEEEST zostaje rozwiązany w ciągu paru minut kolejnego odcinka. Wszystko to kompletnie zabija klimat, nie ma uczucia zagrożenia, zamiast zastanawiać się CZY postaci poradzą sobie z problemami zastanawiamy się tylko JAK to zrobią. Zwyczajny brak konsekwencji.
Co do postaci, krótko: za dużo ich. Po jakimś czasie liczą się tylko Ryuko, Satsuki, Ragyo, Nui i na nieszczęście Mako. Reszty praktycznie mogłoby nie być, ale seria ciągle daje im kolejne bezsensowne sceny i upgrade'y, które na nic się nie przydają bo Ryuko wyciąga je z dupy dziesięc razy szybciej. I przysięgam, nienawidzę Mako. To najbardziej wkurzająca postać nie tylko w samym KlK, ale w anime w ogóle. Po pierwszych odcinkach przestaje być zabawna, jej HALLELUJAH scenki są skaraniem boskim, niszczącym ostatnie resztki nastroju, zwłaszcza w drugiej części, która momentami stara się być nieco poważniejsza i dramatyczna – wszystko do momentu gdy Mako pojawia się na ekranie.
Właśnie chyba ta nierówność i nieumiejętność zdecydowania pomiędzy powagą i (nędznym) dowcipem niszczy serię. Co oni po prostu ode mnie chcą do cholery, mam się ekscytować, czy śmiać? Śmiać mogę się jedynie na dziury w fabule i niewykorzystany potencjał. Do tej pory na pozycji numer jeden w kategorii „trainwreck” stał dumnie Guilty Crown, ale Kill la Kill chyba przejmie pałeczkę. Aż sam jestem w szoku jak bardzo zacząłem doceniać GC po obejrzeniu KlK. GC przynajmniej miało jaja kogoś zabić i zamiast karmić nas marnym dowcipem, karmiło się naszym cierpieniem.
Podsumowując: nic specjalnego, 6/10, way status = lost. Można obejrzeć, ale jest masa niedocenionych tytułów, które są po prostu lepsze w większości aspektach (TTGL, Guilty Crown, Symphogear, a nawet Needless – yep, I said that).
That's all.
Re: meh
Mi osobiście podobał się OST – poza nieszczęśnym rapowaniem(ale i tak nie był tak potworny jak ten z TTFL).
Wszystkie wymienione przez Ciebie wady są jak najbardziej prawidłowe. Mako wkurza nieziemsko. Gdyby ją zabili w 20 odcinku myślę, że seria znacznie by zyskała. I to sporo.
Mimo wszystko oglądało się bardzo przyjemnie, aż dziwne, że ze średnich części składowych stworozny całkiem niezły agregat.
Re: meh
Nie trać swojej drooogi, idź lepić pierooogi~!
Ostatni odcinek był moim (nie)skromnym zdaniem geni(t)alny i przywrócił mą wiarę w ludzkość i eee, ubraniowość~
I chociaż po drodze zdarzały się mniejsze spadki jakościowe oraz „wielkie dramaty” pasujące do komedii jak pięść Freezera do nosa Vegety, ostatecznie seria nakręciła mnie bardzo pozytywnie – polecam „Kill la Kill” jako komedio‑parodię z dodatkiem walk~
kliknij: ukryte *odpadają ;p
kliknij: ukryte Robienie z Ryuko super‑hiper‑potężnej heroiny w „walce” z różowiastym cyklopem (żeby to jeszcze porządna scena walki była, a nie tandetne machanie mieczo‑nożyczkami!), Wzruszające Pogadanki o Przyjaźni Bez Granic™, krępujące sceny pojednania między głównymi bohaterkami i jeszcze bardziej krępujące (przynajmniej dla mnie) sceny z SS tj. Sympatyczną Satsuki, doprawione wielkim wejściem bojowej Mako – dlaczego rzucili ją do walki, akurat kiedy zaczęłam lubić ją bardziej niż główną bohaterkę? Mam nadzieję, że jej udział w nadchodzącej morskiej walce okaże się elementem komediowym, chyba nie zdzierżyłabym, gdyby okazała się silniejsza niż czwórka pomagierów…
Jeszcze 2 odcinki do końca, mam nadzieję, że to tylko mały spadek jakościowy (osobiście najbardziej wkurza mnie ostatnie „przepałerzenie” Ryuko i muzyka, zwłaszcza chórek „dond luz jooor łeeeeeej”) i już bardziej zepsuć mojej bardzo dobrej opinii o serii twórcy nie zdołają…
Zmoderowano wulgaryzm. W zamian proponujemy stosowanie synonimów niewulgarnych.
Moderacja
kopie tyłek!
I tego się należało spodziewać po twórcach Tengen Toppa Gurren Lagann. Zarówno postacie, fabuła, akcja jak i humor są wykręcone jak szmata wrzucona w przemysłowy wentylator który wykręca z nich beczki charyzmy i oryginalności.
Postaci są totalnie zakręcone, jednocześnie parodiując wszystko co się da i tego czego się nie da też (pies przybranej rodziny głównej bohaterki, główna organizacja walcząca ze „złem” itd.)
Po obiecującym pierwszym odcinku (12/10 w skali Richtera) seria stopniowo zwalniała i zaczęła tracić główny wątek na rzecz bardziej zamkniętych odcinków. Wszystkie moje wątpliwości poszły jednak w drzazgi wraz z odcinkami 17 i 18. Nie wiem co będzie dalej ale na tę chwilę seria pokazuje że ma wielkie włochate kohones i nikogo nie zamierza za to przepraszać!
Miłe zaskoczenie
Jeśli ktoś lubi głupowate walki i poczucie humoru, ten na pewno będzie zadowolony. Wolałbym jednak, aby w drugiej części twórcy bardziej skupili się na fabule i ograniczyli pojedynki. Oby im się to udało przez kolejne 12 odcinków…
siła
Tak głupie, że aż fajne
Nie polecam
a) nieśmieszne
b) głupie
Nie dostrzegam tutaj uroku w mmm, jakiejś grotesce, absurdalności itd.
Nie dostrzegam tutaj żadnych dobrych postaci ( same irytujące ).
Nie dostrzegam tutaj pomysłu na fabułę, przedstawienie jakiegoś ciekawego świata etc.
Także generalnie, nie wiem skąd ten „hajp”, seria jest po prostu słaba, w dodatku jest tu sporo fanserwisu, który tylko podwyższa stopień irytacji.
Słyszałem, że jest to seria twórców jakiejś tam innej serii ( której również nie widziałem ), ale to bez znaczenia – produkcja musi bronić się sama, a tutaj w moim odczuciu tego warunku nie spełniono.
Oczywiście możecie mi zarzucić, że obejrzałem ledwie początek, ale skoro nie trawię tego seansu, to po co się męczyć?
Próbowałem doszukać się jakiś plusów w tym seansie, ale mi się to nie udało.
Ze swojej strony ( nie widziałem innego dzieła także brak sentymentu, oceniam tylko daną produkcję ) – 1/10 i drop po kilku odcinkach.
Zaznaczam jednak, że nie jestem fanem groteski, przynajmniej w takiej formie, tj. nieśmiesznej.
Zaznaczam też, że jednocześnie jestem fanem Gintamy, teoretycznie typ humoru będzie choć trochę podobny, natomiast KlK w ogóle mnie nie rozbawił, zamiast tony śmiechu miałem reakcje typu: ,,ale to jest głupie”.
To w cudzysłowie możecie potraktować jako streszczenie mojej opinii o tym tworze.
Powszechnie wiadomo jednak, że gust jest jak pewna część ciała, także nawet jeśli to anime ma w sobie „to coś”, to ewidentnie padło na zły grunt.
Tak czy inaczej – nie polecam.
Re: Nie polecam
To lepiej nie oglądaj Free
Dropuje w tym momecie bo juz sie nie da ogaldac, genialny start, 7 odcinek to kompletna kpina z widza.
A to ze jeszcze nie ma 10 episodow a juz zapychani jestemy fillerem tez nie zacheca do marnowania czasu na ta serie.
Filler?
Re: Filler?
Autor tamtego komentarza po prostu nie oglądał anime uważnie, albo obejrzał ten odcinek tylko do połowy i pisze co mu ślina na język przyniesie. Nie dość, że fabuła poruszyła się do przodu niż w poprzednich 3 odcinkach kliknij: ukryte - Ryuuko wybiła wszystkie szkolne kluby, które nasłała na nią Satsuki i wyjawiono dlaczego to zrobiła, to relacje Mako z Ryuuko się umocniły i to w całkiem sympatyczny sposób.
Re: Filler?
Re: Filler?
Pod koniec 7 odcinka Satsuki ogalsza ze odbuduje kluby w nastepnym odcinku, czyli wracamy do tego samegop miesjca w ktorym bylismy w odcinku 5 ...
Kompletnie nic sie nie zmienilo a 3 odcinki jaks zlecialy.
No i dziwne masz pojecie co do umocnienia przyjazni, jezli cos Mako zostaal pokazana jako hmm… prostytuka ktora zrobi wszytko za pieniadze i troche uwagi, a Ryuko jako egocentryczny dupek ktory posle pzryjaciol z powrotem do rynsztoka tylko ze wzgledu na chwilowe widzimisie.
Jezli cos to ten odcinek niszczy caly caly rozwoj u naszej pary bohaterek jaki do tej pory otzrymalismy, a rodzinka Mako zostala splycona do niesmiesznego dowcipu.
Za duzo dobrych anime mam do nadrobienia zeby na cos takiego czas marnowac, Gurren Lagan to juz w tym momecie mial pare niezlych twistow.
Re: Filler?
Re: Filler?
O ile sie nie myle 8 odcinek jeszcze nie wyszedl, wiec daruj sobie te twoje fanowskie wypociny jako argument w jakiejkolwiek dyskusji.
Kluby wroca, w jakiej formie to sie zobaczy jak to sie stanie.
Re: Filler?
Tak, to jest ten powód dla którego napuściła na nią wszystkie kluby. Nie widzę w moim komentarzu nic, przez co wychodzi na to, że nie dopatrzyłem końcówki.
I nie zamierza „odbudowywać klubów” tylko przebudować cały porządek w szkole.
Ee, nie? Mako nie połasiła się na kasę, nawet nie chciała zostać przewodniczącą klubu, sama Ryuuko ją w to wpakowała. Ten odcinek miał przede wszystkim pokazać, że im więcej ludzie pracują i mają pieniędzy, im lepiej im się powodzi i jak bardzo większy jest ich status społeczny, tym bardziej wychodzi na wierzch ich chciwa i bezwzględna natura, zapominają przy tym o podstawowych wartościach, w końcu przystosowują się i przestają byćnaprawdę szczęśliwymi. Ryuuko tylko jej pomogła jej uświadomić co jest naprawdę ważne i udało jej się przezwyciężyć kolejną „intrygę” Satsuki. Było to dosyć dosadnie pokazane. Jeśli ich przyjaźń przetrwała kryzys, to znaczy że się umocniła.
Nie wiem jak można brać na poważnie rodzinę bohaterki, która sama jest parodią. Czemu się od razu ich zboczeń nie czepiać, przecież ciężko pracująca głowa rodziny jest pokazana jako zboczeniec, któremu tylko jedno w głowie.
Zupełnie nie rozumiem tego argumentu. Żadnego rozwoju nie niszczy, proszę o wyjaśnienie…
Ależ oczywiście, jeśli się nie ogląda uważnie to nie można zauważyć progresu. Ponadto nawet nie wiadomo na czym te wybory będą polegać i czemu dokładnie służyć, skoro po tym anime można spodziewać się wszystkiego.
Re: Filler?
Nic.
Jak i zakonczyl sie pierwszy odcinek tak i mamy ta samu sytuacje pod koniec 7, Ryuko ani nie wydaje sie specjalnie silniejsza, ani nie doweidzila sie nic o mordercy swego ojca ani tez nie zyskala jakis nowych kontaktow ani znajomosci.
Jezeli poprzez prgress masz na mysli ciagle walki z nonemami ktorzy sa przedstawaiani a jednej chwili i pokonani w pare minut pozniej zeby juz nigdy o nich nie wspomnie, to tak. Mamy duzo progressu.
Przebudowac, odbudowac… rezultat ten sam.
Typowe biadolenie bzdur przez ludzi ktorzy sa zbyt leniwi zeby cos osiagnac podczas gdy gorycz i zazdrosc z nich wycieka.
Jezli jest cos co ten odcinek pokazuje to naiwnosci osoby ktora byla za niego dpowiedzialna.
Nawet jezli Ryuko lekko pchnela Mako do bycia capitanem tego klubu to Mako w kazdej chwili mogla powiedziec „NIE”, jakos nie widizlem zeby nazekala kiedy dostali sie do tego drugiego, wiekszego mieszkania.
Zdrowa przyjazn nie jest pelna zazdrosci, nienawiscie i niedopoweidzianych problemow.
Ryuko nagle wyglada jak pasozyt zerujacy na dobrym sercu rodziny Mako.
Re: Filler?
Re: Filler?
Wcale. W 5 odcinku – [spoiler]wzmocniła się jej więź z Sensketsu[/spoiler]. Poza tym każdy pokonany przywódca klubu = więcej life fiber dla mundurka, a co za tym idzie – więcej mocy dla Ryuko.
I co z tego? Równie dobrze może się dowiedzieć w ostatnim odcinku serialu, akurat na razie nie było to potrzebne. Niewyjaśnionych rzeczy jest pełno, a to jest główna z nich.
Postaci jest już wystarczająco dużo i do 7 odcinka niewiele o niektórych wiadomo, a Ty chcesz wprowadzać kolejne? To nie jest Magi…
Akurat Ryuuko gdyby chciała to sama mogłaby ten klub prowadzić, wprawdzie ona odwalała całą brudną robotę, a jej rodzina na tym skorzystała.
Bo zmiana zachowania rodziny Mako miała iść etapami i taki widocznie był zamysł twórców?
Seriously? Jeśli ktoś miałby żerować to rodzinka na Ryuuko. Ona jedynie nie chciała spędzać czasu sama i była szczęśliwa, kiedy wreszcie mogła poczuć się członkiem rodziny – swoich rodziców już nie miała, a nawet wcześniej nie łączyły jej z nimi jakieś specjalnie dobre relacje.
To Ryuuko posiada moc, która pomogła im zmienić swój statu społeczny, gdyby jej na tym zależało to zrobiłaby to o wiele wcześniej, ale ma w tej chwili inne priorytety.
Filler?
Warte polecenia
Re: Warte polecenia
To jest dobre!
Dziwne.
Czyżby ten serial był autentycznie zabawny? Absurdalny, komiczny i pomysłowy? Czy to możliwe, żeby twórcy naprawdę dobrze się bawili w trakcie pisania scenariusza, tworzenia scenopisów i samej animacji? Czyżby autentycznie chichrali się siedząc w studio i tworząc coś, co nie zostało w prosty sposób skrojone pod publiczkę, a przynajmniej nie tylko pod nałogowych pożeraczy animowanej papki?
Nieee, to niemożliwe. Nieee, przecież to tylko głupkowata komedyjka.
Ale właśnie obejrzałem czwarty odcinek i… aż trudno uwierzyć. Nie tylko żarty były zabawne, świeże i absurdalne, scenografia namalowana pomysłowo i z rozmachem. Okazało się, że są tu elementy, których sam nigdy bym nie zauważył, gdyby mi ich nie pokazano na konkretnych kadrach. Rzeczy praktycznie nie do uchwycenia, ale mimo to zadano sobie trudu, żeby je umieścić na ekranie. W dodatku przeznaczone głównie dla tych, którzy oglądali i pamiętają film sprzed niespełna dwudziestu lat. Ile jest takich osób wśród obecnych widzów?
Mam na myśli „Pulp fiction” Quentina Tarrantino i jego bohaterów, którzy migają w przelocie w scenie z furgonetką wiozącą mundurek. Jest tu też odniesienie do Terminatora, a być może są również inne, o których mi nie wiadomo.
Komuś się chciało! Trudno w to uwierzyć, ale twórcy naprawdę starają się. No chyba świat się kończy.
Re: To jest dobre!
Re: To jest dobre!
Tak czy owak chylę czoła przez twórcami tej serii.
O jakości ich pracy i zarazem drzemiącej w KlK sile absurdalnego humoru doskonale świadczy sekwencja z opancerzonym autobusem, gdzie w odstępie sekund mamy orgazmiczne przeżycia strzelca pokładowego, potem babcie strzelające z RPG i do złudzenia przypominające arabskich bojowników/terrorystów (niepotrzebne skreślić) w turbanach, a chwilę potem wyrzucony w górę autobus majestatycznie płynie w powietrzu przy dźwiękach walca „Nad pięknym modrym Dunajem” Johanna Straussa.
Nie wiem co takiego palili twórcy w czasie pracy nad tym odcinkiem, ale na miejscu producenta zadbałbym o to, aby im tego nigdy nie zabrakło.
Re: To jest dobre!
A tak na poważnie… Cycki są? Są! Pośladki są? Są! Genki best girl jest? Jest!
Krejzi gud. WWWWWWWWWWWWWwwwwWWWWWWWWWWWWW
Wy tak na poważnie?
Nie jestem w stanie tego oglądać, za dużo trollingu i fanserwisu.
Re: Wy tak na poważnie?
Re: Wy tak na poważnie?
Re: Wy tak na poważnie?
Projekt postaci i animacja na najwyższym poziomie jak na tak mały budżet którym operują, ale cóż tego się można było spodziewać po twórcach TTGL.
Ha-ha ha-ha oł błoj
No i ta zapowiedź następnego odcinka sprawiająca wrażenie serii „Potwór tygodnia”...
Obym się mylił, obym się mylił, obym się mylił.
Re: Ha-ha ha-ha oł błoj
Re: Ha-ha ha-ha oł błoj
Wybuchowa mieszanka...
Wow!
Pierwszy odcinek
Re: Pierwszy odcinek
Re: Pierwszy odcinek
Re: Pierwszy odcinek
Boziu!
Mam nadzieję, że ta seria mnie zawiedzie, nie mogę się już doczekać kolejnych odcinków. Chciałbym się bardziej przyjrzeć prezentowanemu światu. Oby tylko nie spłycili niektórych wątków i nie pojechali po schematach oraz nie powciskali za dużo akcji zamiast tego.