x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
niezłe, ale...
Hit and miss: The anime
Sa odcinki bardzo bardzo dobre, sa odcinki beznadziejne, wiekszosc natomiast jest najzwyczajniej za krotka.
20 minut zeby w kazdym odcinku wprowaddzic nowe postacie, nowy swiat, nowy styl, nowy temat, i opowiedziec udana historie to najzwyczajniej za malo. Wiekszosc urywa sie w polowie, ma prawie zerowa characteryzacje i zerowe powiazanie pomiedzy epizodami.
Moze gdyby anime skladalo sie z 13 odcinkow po 40 minut ... a tak..
Dla mnie gdzies miedzy 6/10 a 5/10
Gdyby kiedys ktos wybral najlepsze odcinki, ktorych moze jest 6 czy 8, i wypuscil jako cos odrebnego to by taka mini seria zasluzyla spokojnie na 8/10, ale jako 26 epizodowe anime to szkoda czasu, jest wiele wiecej bardziej solidnych serii.
Zdecydowanie odradzam chyba ze ma sie za duzo czasu wolnego.
Space Dandy
Mogło być wybitnie, a wyszło dość przeciętnie, choć przyjemnie i z jajem.
Anime z akcją rozgrywającą się w kosmosie, gdzie bohaterami są różnego rodzaju poszukiwacze przygód, ma zawsze specyficzny klimat. Porównania z „Cowboyem Bebopem” same cisną się na usta, widać też wyraźne zapożyczenia z „Redline'a”, ale przerobione tak, by nie były nachalne.
Główną bolączką lub zaletą (zależy, co kto lubi) jest totalna epizodyczność i brak jednej linii fabularnej. Każdy odcinek jest odrębną historią, łączą je tylko główni bohaterowie i tajemniczy zły, który ściga Dandy'ego z mizernym skutkiem, nie wiadomo właściwie dlaczego, ale tak miało być. Bolączka – bo seria przez to nie jest szczególnie wciągająca, nie ma też możliwości rozwinięcia żadnego poważniejszego wątku. Zaleta – bo odcinki kończą się czasem np. śmiercią wszystkich i jakby… końcem serii, a od nowego odcinka wszystko leci po staremu. Podobało mi się to, choć jednak większość zakończeń była przewidywalna.
To typowa komedia przygodowa, nie ma tu zbyt wielu egzystencjalnych przemyśleń, mrocznej przeszłości czy wielkich tajemnic. Ale jest pewien zamysł, pewna cienka niteczka refleksji nad niektórymi scenami, które niekoniecznie są wyłącznie komediowe, mają swoje drugie dno.
Bardzo boli niekonsekwencja w wykreowaniu postaci samego Dandy'ego. Jest zwykłym luzakiem, typowy babiarz, który chce jak najwięcej zarobić, najlepiej nie dając od siebie nic. Do pewnego stopnia to zaleta, bo nie każdy bohater musi być utajonym emo z okropnym dzieciństwem.
Przydałoby się jednak jakiekolwiek rozwinięcie jego postaci, bo nie wiadomo o nim nic. O ile kot i robot dostają odrębne odcinki, w których poznajemy ich bliżej, o tyle Dandy pozostaje zagadką.
Humor trafia w punkt, twórcy wykorzystują znane od dawna pomysły (pętla czasowa, zamiany kameleona) w bardzo zgrabny sposób. Bawią się konwencją, ośmieszając ją i składając jej hołd jednocześnie. Raz wychodzi to lepiej, raz gorzej, ale ogólny obraz jest pozytywny.
Dobrze mi się to oglądało, 6/10.
Anime zapiera dech pod względem sztuki wizualnej surrealistyczne animacje potrawfia wbic w krzeslo swym urokiem.
Autor podchodzi lekko do tematu, i nie obawia sie lekko ośmieszyć samego siebie angażując załogę be‑bopa wyjęta z krzywego zwierciadła. Do tego humor który jest zabawny także dla nas… rzadko spotykane w anime.
Niestety seria nie dla każdego trzeba obejrzec i przeczytac swoje zeby w ogole wiedziec o co w tym wszystkim chodzi, i w zadnym wypadku nie robic sobie oczekiwan przed przystapieniem do ogladania. Jakby autor chcial kontynuowac bebopa to by to zrobil 10 lat temu.
Recenzent za bardzo próbuje na siłę osadzić Dandiego tylko i wyłącznie w kontekście anime.
Howk – rzekłem!
Jedyne więc, co można w Dandysie docenić, to oprawa audiowizualna, która czyni go co najwyżej efekciarską wydmuszką.
Nie wystarczy wstawić paru niejasnych odniesień do gatunkowych konwencji, żeby tą kanonadę wielkich cycków i neonowych kolorów nazwać pastiszem. myślę też, że poszedłeś trochę za daleko mówiąc, że humor w SD jest śmieszny dla nas. jest po prostu śmieszny dla ciebie
kliknij: ukryte bo lubisz wymiona :)
8/10
Rzeczywiście nierówno, epizodycznie, może zbyt mocno o cyckach (choć to też parodia, co widać było szczególnie w odcinku o dziewczynie potworze) ale widać w tej serii tęsknotę za starym SF oraz klimatem lat 50‑70.
Moja ocena waha się między 7 a 8 na 10. Nie genialne, ale bardzo klimatyczne.
Znajdziemy tu więc opowieść o miłości, która może dopaść każdego i choć nieodwzajemniona, to nawet elektronicznym odkurzaczom dodaje odwagi i skrzydeł, a wtedy możemy góry przenosić. Przez chwilę będzie o starości i samotności (kosmiczny ramen), o istocie istnienia (czy to pleonazm?) i o śmierci (nie w dosłownym tego słowa znaczeniu), bo „rośliny też ludzie”. Pojawi się wątek o stawianiu czoła własnej przeszłości i pytaniom, na które boimy się usłyszeć odpowiedź (Miau wraca do domu), o bezinteresownym poświęceniu i instynkcie opiekuńczym, silniejszym od worka pieniędzy i wizji półnagich panienek pląsających w kosmicznym barze (dziewczynka z parzydełkami). W każdym przypadku byłem zaskakiwany przebijającą z ekranu nutą melancholii i to było naprawdę fajne, tym bardziej że zgrabnie podane.
Zabijcie mnie, ale lubię Kosmicznego Dandysa.
odc. 13
No bo w końcu każdemu z nas na pewno zdarzyło się kiedyś polubić jakąś kawę w ciągu 23 dni ;)
Co do samego anime, to jest ono strasznie nierówne, więc ciężko go ocenić jako całość. Były epizody zasługujące jak dla mnie wręcz na pełną dychę, ale było też mnóstwo średniaków i kilka naprawdę słabych epków. Co prawda generalnie uznaję nieprzewidywalność tego tytułu jako jego zaletę, bowiem największym magnesem przyciągającym mnie do kolejnych odcinków była ciekawość co też twórcy zaserwują nam tym razem xd
Jednoznacznie nie da się też ocenić grafiki, bo zmieniała się co chwila w zależności od tego, kto akurat nad danym odcinkiem pracował. Mimo to uznaję to za pochwały godny eksperyment zwłaszcza, iż stylistycznie chyba wszystkie odcinki mi się podobały.
Ogólnie rzecz biorąc ja odbieram to raczej pozytywnie, ale szaleć na jego punkcie nie mam zamiaru. Nie wiem czy to dobrze, czy źle, że nagle postanowiono przerwać emisję tego w połowie i z pozostałych planowanych odcinków zrobić drugi sezon później, ale liczę na to, że wiele rzeczy tu dopracują i dalsza część będzie tylko lepsza. Stawiając tu pierwszą lepszą ocenę jaka mi przyszła do głowy wychodzi, że dałam temu 6/10 xd
odc. 12
Mieszanka okazała się całkiem smakowita i wyszedł z niej jeden z lepszych i zabawniejszych epizodów jak do tej pory.
W sumie ogólna tendencja jest zwyżkowa, więc jeśli ktoś nie ma co robić w niedzielny poranek, to seans Dandysa będzie jak znalazł ^^
odc. 11
Re: odc. 11
A wracając do inspiracji, Aloha Gun i sposób, w jaki Dandys z niego strzela, to oczywisty ukłon w stronę Wave Motion Gun i Kosmicznego Pancernika Yamato. Nawet moment oddania strzału wypada w chwili, gdy poziom „energii” naładowanej broni wynosi dokładnie 120 procent. :)
Re: odc. 11
Szczerze powiedziawszy nie szukam ich na siłę. Po prostu informuję o tym, kiedy takowe znajduję ;)
I zgodzę się, że paradoksalnie nieprzewidywalność jest najmocniejszą stroną i właśnie ona trzyma mnie przy tej serii. Nigdy nie wiem, czy akurat dzisiejszy odcinek będzie dobry, czy też katastrofalny :D
odc. 10
odc.9
Re: odc.9
Re: odc.9
Re: odc.9
Nie nazwałam bym to takim dramatem xD Twórcy chcieli spróbować się w nowym gatunku… a eksperymenty raz wychodzą raz nie.
odc. 8
Z całej czwórki Dandy jest jedyną serią całkowicie nastawioną na humor, dlatego pojąć nie mogę czemu śmiałam się znacznie więcej przy pozostałej trójce. Problemem nie są tu dowcipy o cyckach czy aluzje do seksu bo ja nie mam nic do tego typu humoru, wręcz przeciwnie( ja się śmiałam na Strasznym Filmie 2 ). Problemem również nie są niezrozumiałe parodie bo je wyłapuję, bycie fanem gatunków z których się twórcy naśmiewają w tym pomaga. Problemem moim zdaniem jest to, że dowcip nieważne jak dobry nie ma od czego się odbić. To tak, naprawdę jest największym wyzwaniem w czystych komediach i czyni je najtrudniejszym gatunkiem w pisaniu. W innych gatunkach dowcip bez problemu odbije się to od charakteru postaci, to od ich relacji czy od absurdu danego momentu( komedie zbyt nastawione na ciągły humor mają trudniej z tworzeniem tej otoczki ). W Space Dandy dowcip jest jak piłka rzucona w próżnie, unosić się będzie ale nie wróci do mnie by mnie powalić. Niestety niezbyt dobrze określone charaktery głównych bohaterów w tym nie pomagają. Na ten przykład w Noragami, które również oglądam żarty łatwo odbijają się od chociażby mojego własnego wyobrażenia bóstw a całej postaci Yato po czym walą mnie prosto między oczy.
Mimo to anime dobrze mi się ogląda chociaż z powodów zupełnie innych nich chcieliby twórcy. Interesuje mnie różnorodność świata czy te wszystkie dziwactwa i nawiązania. Do tego odcinek 5 pokazał, że twórcy jednak lepiej czują się w mieszaniu humoru z innymi elementami niż w ciągłym rozśmieszaniu widza( może jednak rzucenie się na komedie nie było zbyt trafione, wcześniejsze ich pozycje będące hybrydami gatunkowymi naprawdę lubię, zwłaszcza wiadomy tytuł, do którego wszyscy porównują Space Dandy ). Ponadto oczywiście animacja jest niesamowita… w końcu Bones_‑_ To tak jakbym powiedziała, że niebo jest niebieskie. Tylko to nie Birth i cały projekt nie jest stworzony głównie po to by zachwycać animacją w każdej minucie. No i Birth zmienił moje nastawienie dość mocno do samej animacji więc trochę złe porównanie.
Oczywiście to moje wrażenia po 7 odcinkach i wszystko może się zmienić gdy pozostałe 5 wyjdzie i mam nadzieję, że sobie wtedy odpiszę z lepszą opinią co do tego anime. Mimo wszystko bardziej bolałby mnie ten zawód co do produkcji Bones gdyby nie drugi tytuł nad jakim teraz pracują, który z łatwością jest moim ulubionym w tym sezonie i nie tylko( bycie adaptacją mangi rysownika Alive'a bardzo w tym pomaga^^ ).
odc. 7
Brnie ta seria usilnie w ślepą uliczkę. Stara się za wszelką cenę być komedią, chociaż na dobre i oryginalne żarty zupełnie brak twórcom pomysłów…
odc. 6
Naprawdę zaczyna to wyglądać jak jakiś niezły, finansowy przekręt, żeby dać kolegom po fachu zarobić jeszcze parę groszy na stare lata -,-'
Oby tak dalej, bejbi...
Dandy & Hatchin
Z innej beczki, Space Dany ma kilka genialnych ambientowych kawałków w tle, aż szkoda, że nie towarzyszą one serii bardziej poważnej, takiej mrocznej space operze, której jakoś nie mogę się w anime doczekać (najbliższy, choć i tak daleki był Geneshaft).
Tak na marginesie, jak na serię wysokobudżetową, grafika była momentalnie wręcz fatalna…
Ten odcinek nazywał się „Toys in the attic”, sesja #11, i miałem dokładnie takie samo wrażenie.
Teraz stawiam na to, że w następnym odcinku pojawi się wreszcie jakieś wyjaśnienie, czemu pan Gogol ściga Dandysa, bo analogicznie w 5 odcinku Bebopa pojawiły się pierwsze retrospekcje z udziałem Spike'a.
Spejs dandi
Dodam jeszcze, że główny bohater jest chyba najwiekszą wadą serii, bo choć, jak mniemam, jest on zrobiony w konwencji anty‑bohatera (czyli cechy typu narcyzm, tchórzostwo, lenistwo itd), ale tak sztampowo, że jest wręcz parodią parodii. I nie jest to chyba zamysł twórców, bo o „incepcję” ich nie podejrzewam…
Aha, no i zawiodła mnie też muzyka, w PV wydwała mi się atrakcyjna, wręcz stylowa, a do tej pory nie usłyszałem żadnego fajnego utworu, łącznie z OP, w którym może i jest fajny motyw muzyczny, ale gościu tak mamla, że aż uszy bolą…
Grafika, cóż… powiem tylko, że mający już swoje lata Bebop bije Dandy'ego o eony świetlne, i nie chodzi mi tu o wyższość ręcznie rysowanej grafy z końca XX wieku, ale po prostu o uczucia włóżone w tworzenie świata w Bebopie. Tutaj twórcy chyba chcieli, żeby było głośno i kolorowo, ale bez zapomieli dać temu uroku…
Dam tej serii jeszcze szansę, bo po fabule (a raczej jej braku) wnioskuje, że mamy tu do czynienia z tzw. samoistnymi odcinkami, więc może trafi się jeszcze jakiś rodzynek.
Re: Spejs dandi
Stan pacjenta nie rokuje poprawy...
Re: Stan pacjenta nie rokuje poprawy...
Re: Stan pacjenta nie rokuje poprawy...
Serio, ale pisanie takich rewelacji przy serii czysto rozrywkowej można porównać do głębokich przemyśleć Paulo Coelho :P
Może o to chodziło.
Taki „Cowboy Bebop” nie był przecież tytułem śmiertelnie poważnym, miał wiele elementów komediowych, ale Spike nie latał z wywalonym ogonem za półnagimi panienkami, mrucząc w kółko pod nosem „CYCKI!”
Reasumując: sam tag „duże biusty” nie determinuje tego, czy seria jest poważna czy też nie, decydują o tym ogólne założenia serii, a nie ich pojedyncze składowe. Z drugiej jednak strony brak powagi (konwencja groteski/pastiszu/komedii/farsy etc.) nie dyskredytuje serii :P
Innymi słowy: od razu zaznaczyłem, że to seria czysto rozrywkowa, która nie próbuje być poważna :P
Potem się tylko przyczepiłem do tego, że tag „wielkie biusty” nie przekazuje takiej informacji :P
I po odcinku nr 2...
DROP.
Oddajcie mi te 50 minut, które zmarnowałam na dwa odcinki tej beznadziei. Mogłabym je wykorzystać o niebo lepiej, np. na gapienie się w ścianę albo sufit.
bzdet kompletny
Re: bzdet kompletny
Shinihiro Watanabe! Yōko Kanno! Nie idźcie tą drogą!
Na plus jedynie oprawa graficzna, nienajgorsza muzyka, i robot w kształcie Zelmera ;)
Re: Shinihiro Watanabe! Yōko Kanno! Nie idźcie tą drogą!
Re: Shinihiro Watanabe! Yōko Kanno! Nie idźcie tą drogą!
Re: Shinihiro Watanabe! Yōko Kanno! Nie idźcie tą drogą!
Co właściwie masz do Yoko Kanno, skoro w trzecim zdaniu piszesz pochlebnie: „Na plus jedynie oprawa graficzna, nienajgorsza muzyka"?
O ile mnie pamięć nie myli, to oprawę muzyczną robi tu ze dwudziestu artystów. Dlaczego więc akurat Yoko dostała od Ciebie żółtą kartkę? I za co, bo jej udział jest raczej skromny (aranżacja muzyczna piosenki z endingu – nawet nie kompozycja)? Za współudział? Eee, naprawdę.
PS W nagrodę za sparafrazowanie słów byłego prezydenta – limeryk (z przymrużeniem oka):
Pewien samuraj z Ogure
Zarzucił Yoko chałturę
Domagał się od niej seppuku
Mieczem lub strzałą z łuku
Bo hańbą okryła kulturę.
:)
Re: Shinihiro Watanabe! Yōko Kanno! Nie idźcie tą drogą!
A widzisz! Ja myślałem, że to ona całą muzykę do serialu skomponowała, bo reklamowano serię jej nazwiskiem. No i uznałem, że jak na jej możliwości, to muzyka nie wyszła za ciekawa. Ale nie była też zła – dobrze się komponowała z obrazem, chociaż żaden kawałek nie wpadł mi szczególnie w ucho. Dlatego mimo wszystko na plus. Natomiast oczekiwałbym od niej bardziej chwytliwych utworów.
Skoro jednak jej udział w soundtracku był marginalny, to rzeczywiście nie do niej powinienem mieć pretensje ;)