Komentarze
Witch Craft Works
- Wiedźmy : Tamago-chan : 11.01.2015 21:23:58
- Re: chcę magicznego kotokrólika xD : Amarette : 11.12.2014 18:13:08
- Witch Craft Works : Subaru : 23.06.2014 18:07:30
- Witch Craft Works : MrKrzychu : 25.04.2014 18:39:52
- chcę magicznego krokodyla : tamakara : 1.04.2014 12:48:05
- Re: Fast forward >>> : blob : 31.03.2014 23:06:25
- Gniot : Barks : 31.03.2014 22:03:41
- komentarz : Kysz : 30.03.2014 22:14:35
- Potencjał jest ale... : Mira : 29.03.2014 14:01:12
- komentarz : Avellana : 29.03.2014 13:19:19
Wiedźmy
Główny bohater jest sympatyczny, reszta postaci też przejdzie. Może żadna nie wzbudza jakichś głębszych uczuć, ale są poprawne.
Podoba mi się pod względem graficznym. Kreska jest ładna, a sceny walk dynamiczne. Jako osobie niezbyt wymagającej w tym względzie tyle mi wystarczy. Nie będę chyba oryginalna twierdząc, że ending jest świetny, pozytywnie zakręcony. Piosenka momentalnie wpada w ucho, animacja jest zabawna. Cudo. Nie raził mnie też w oczy niepotrzebny fanserwis, no może piersi głównej żeńskiej postaci, ale poza tym jest w porządku.
6/10 wystawiam z czystym sercem, bo pomimo pewnych wad czy braków tej serii można miło spędzić przy niej czas i nawet kilka razy się uśmiechnąć do monitora.
Witch Craft Works
Męska ofiara losu spotyka biuściastą panienkę, która otacza go troskliwą opieką…
...ale obejrzałem do końca.
Los najzwyklejszego na świecie chłopaka, który chce poegzystować sobie na uboczu, nie narażając się nikomu, zostaje połączony z losem kobiety‑szwarcenegera. Potężna, wszystko potrafi, zawsze go obroni, nawet w ostatniej chwili. Łamanie schematów jest fajne, ale tutaj poszło to w totalnie kiczowatą stronę. Jasne, kicz może być przyjemny, ale w tym wydaniu go nie kupiłem.
Niesamowicie drażniące sceny z fankami, cały wątek z pupy wyjęty, rozumiem bycie osobą znaną i szanowaną w szkole (ludzie, to jest SZKOŁA. W sumie z dziećmi, bo nastolatki się tak zachowują…?), ale te dziewczyny przypominały bardziej zagorzałe fanki Biebera. Bez przesady.
Cała konstrukcja serii jest prosta jak budowa cepa: spotykają się, nagłe walki, powolne tłumaczenie, jakaś nauka magii, przebudzenie się wielkiej złej i masa scenek „muszę ją/go ochronić”. Samo odwrócenie ról nie jest wystarczające, by mnie zaciekawić, druga połowa serii była już bardzo nudna. Jeden mały pomysł, w dodatku zupełnie spartaczony przez całą resztę (oklepana fabuła, kiepskie kreacje bohaterów), nie ma szans sprawić, by to anime było dobre.
A piersi nie są jak galaretka i wcale tak nie skaczą.
3/10.
Witch Craft Works
Aczkolwiek seria mi się podobała, także moja ocena 8/10.
chcę magicznego krokodyla
I faktycznie, to jest coś dla mnie. Kolorowe i złe i wspaniałe.
Króliki w zbrojach? Moim zdaniem to najmniej szalony pomysł, jaki miałam przyjemność tu zobaczyć. Myślę, że kolorowe szaleństwo jest największą siłą tego anime. Bez kliknij: ukryte kroczących przez miasto pluszowych misiów, przypadkowego wieloryba, wybuchów i przezroczystej windy i… całej reszty byłoby nudno!
Fabuła nie jest wcale specjalnie odkrywcza. Prawdę mówi recenzja, cała intryga rysuje się dość sztampowo. Ale w tej oprawie można przymknąć na to oko, albo inaczej – dać się oprawie oślepić.
Bohaterowie to też mocna strona. Gender nie gender, główny bohater wcale nie traci na męskości tylko dlatego, że przytrafiło mu się wpaść w towarzystwo bandy dziewczyn z mocami. Jego postawa, zachowanie i ten przeuroczy uśmiech sprawiły, że trochę, troszeczkę się w nim zadurzyłam haha ale staram się tu być obiektywna. Trudno mieć do niego pretensję, że się gubi. Myślę, że ma bardzo stabilny charakter, nie robi wokół siebie dramy i zachowuje się bardzo naturalnie i tak… normalnie.
Co do dziewczyn… ja lubię je wszystkie. To trochę zaskakujące, bo w takich haremowych produkcjach zwykle mam ochotę przeładować broń, wybić 3/4 obsady i wyjść trzaskając drzwiami. A tu proszę, ja je chcę wszystkie w domu XD Nawet falujące biusty nie przeszkadzały mi AŻ TAK bardzo.
Zakochałam się w endingu. Wlazł mi pod czaszkę i teraz śpiewam go przy byle okazji. Opening nie jest aż taki fazowy, ale też miły.
Bardzo wesołe było, 7/10 za dobrą rozrywkę i ogólnie wzrokowo/słuchowe miłe wrażenia, punkty ujemne za mało odkrywczą fabułę i zakończenie, które było wyraźnie przyspieszone. Nie wyjaśniono kilku otwartych wątków, to raz, a dwa, że po prostu chciałabym pobyć z tymi postaciami dłużej.
Gniot
Studio J.C.Staff zawiodło mnie po raz kolejny, mam nadzieję, że tym razem po raz ostatni.
1/10
Potencjał jest ale...
Czy to jest jakieś fatum?! Ja wiem, że gender to jest teraz super ekstra modny temat w społeczeństwie, ale no na boga – czy trzeba to wszędzie pchać? Swoją drogą, że skoro trzeba, to gender idealnie widać we wszelkiego rodzaju seriach haremowych i romansach, w których role płciowe są wyznaczone dość rygorystycznie (wedle kultury japońskiej oczywiście). To, że w TCW mamy do czynienia ze swoistego rodzaju odwróceniem ról, nie czyni więc z tego tytułu czegoś oryginalnego w ujęciu owej koncepcji…
Zdaję sobie sprawę, że na pewno odbiór tego czegoś będzie w gigantycznej wręcz mierze zależał od poczucia humoru. Nie każdy lubi absurd. Ale ja lubię, a tu nadal widzę tylko głupotę polegającą na wciśnięciu schematów, które miały się widzom podobać i zrobieniu z tego niesmacznego koktajlu. Poziom humoru w tej serii wygląda mniej więcej tak samo, jak w Ore no Nounai, by daleko nie szukać. Przeładowuje się wszystko wyolbrzymionymi do granic możliwości gagami, opartymi zawsze na znanym schemacie.
Pewnie tak, bo to aż woła do pomstę do nieba, by zestawiać dobry angielski humor z tym czymś. Wśród anime to najprędzej chyba do Monty Pythona ma Jinrui…
Ale na serio? o.O
Nie widziałam, by Ayaka nie była w którym momencie „postacią graną na jedną nutę”. Jej jedyną cechą charakteru było fanatyczne oddanie Honoce i w żadnej sekundzie tego tytułu nie zrobiła nic, co nie byłoby w jakimś stopniu z nim związane.
Honoka się stara? Może się i stara – jak przeciętny bohater haremu, który biegnie do walki z dzikim okrzykiem na ustach, by bronic swoich ukochanych przyjaciół (znaczy ukochane przyjaciółki), chociaż z góry wiadomo, że przegra (i to nie ważne co by zrobił). On nie budzi sympatii, a raczej irytację, kiedy po raz kolejny przewija się na ekranie z myślami „muszę być silniejszy, żeby Ayaka nie cierpiała tak bardzo chroniąc mnie”. Ba, nawet kiedy już coś się dzieje dobrego wokół jego osoby, to nie jest to bynajmniej związane z nim samym. On jest tylko opakowaniem – a opakowania z reguły nie posiadają charakteru…
Raczej co za ulga, że nikt więcej nie będzie marnował pieniędzy na takie głupoty.
To tak chyba bardzo na oko… Bo jakoś nie wydaje mi się, żeby przedstawianie zachowań wiedź z Wieży było tak niezwykle spójne. Właściwie w żadnych dwóch odcinkach nie łączyło się ze sobą to, co czego poszczególni bohaterowie dążą. W dodatku magia działa chaotycznie i jej efekty zależą tylko od sytuacji, w jakiej się jej używa.
Chyba, że tą wewnętrzną spójnością jest sam fakt podziału na wiedźmy Warsztatu i Wieży, gdzie te pierwsze chronią miasto… a w sumie to tylko ludzi, co tam miasto, a te drugie najchętniej by ich wymordowali. Ktoś tu użył bardzo grubych nici i chyba nie bardzo umiał szyć, ale powiedzmy, że to się trzyma kupy.
A ciekawa fabuła, to oczywiście to, że przez całą historię Ayaka ratuje Honokę przed złymi wiedźmami z Wieży, które chcą wejść w posiadanie tajemniczej mocy w nim drzemiącej. Tak, faktycznie, bo wcale nie mieliśmy tego już n‑razy wcześniej w x‑seriach…
Btw. ja mam wrażenie, że dobra ocena tego anime opiera się tylko i wyłącznie na odwróceniu ról pomiędzy bohaterami. Jak dla mnie sama ta konwencja jest dość ciekawa, ale ciągnięcie na niej 12 odcinków serii to trochę nie halo…
Fast forward >>>
Niestety później było już tylko gorzej, nawet jakby wziąć tą całą kwestię magii na poważnie, to wydaje się to po prostu absurdalne… każdy wyciąga co raz to nowsze i mocniejsze czary z kieszeni, ciągle mowa o jakichś kontraktach i źródłach mocy nie wiadomo skąd. No i całkowity absurd sytuacji przypieczętowały słitaśne uzbrojone króliki, gigantyczne misie, czy pingwiny – rozumiem, że jest to po dużej części komedia ale gigantyczne walczące maskotki to raczej przekraczają pewne granice zdrowego rozsądku. Dalej – non stop dokładnie nowych postaci, niektóre z nich pojawiały się może na minutę – po co to?
Bohaterowie uhh… jeśli można by ich tak nazwać, typowi do granic możliwości, dziewczyna doskonała i przeciętny flejtuch, który okazuje się być „kimś wyjątkowym”, choć początkowo(zwłaszcza w scenach szkolnych) wydawało się to całkiem zabawne, tak na dłuższą metę było to drażniące. Poza tym masa innych czarownic, praktycznie klony, tylko z innym wyglądem.
Fabuła? Nieee… chciałbym to poskładać jakoś do kupy i nazwać przemyślanym scenariuszem ale to był zwyczajny zlepek pomysłów wymyślony na ostatnią minutę.
Jeśli wziąć tą całą kwestię magii i postaci na bok, to jako komedia i ecchi prezentuje się na dość przeciętnym poziomie, jest wiele lepszych serii w tej kategorii(choć nie wiem, czy znów z czarownicami byłoby coś lepszego) i raczej obejrzeć można, jeśli już naprawdę nie ma się czego innego do zrobienia/obejrzenia. Tutaj niestety nawet pomysł nie był zbyt trafiony.
Chociaż ciężko mi się do tego przyznać, to ending naprawdę wpada w ucho ;p
Ocena ode mnie – wyciągnięte do 5/10 i tylko ze względu na przeciętne przewijające się motywy komediowe/ecchi, jeśli miałbym oceniać według fabuły, pomysłu, czy bohaterów, to za pewne nie wyszłoby powyżej 2.
Głupota pogania jeszcze większy idiotyzm...
Co prawda zabierając się za ten tytuł nie widziałam przy nim tagu „komedia”, no ale nietrudno zauważyć, że powinien on się tam pojawić. Co nie oznacza jednak, że skoro anime ma być komediowe, może sobie od razu odpuścić wszelką logikę, czy w ogóle jakikolwiek sens zwłaszcza, że początkowe odcinki jeszcze zapowiadały jakąkolwiek „fabułę” (w znaczeniu ciągu wydarzeń prowadzących do jakiegoś zakończenia, bo o fabule, a tym bardziej o Fabule to tu nie ma mowy). Niestety potem nagle skupienie się na głównym wątku przestało być takie ważne i oglądaliśmy tylko zbiór naprawdę kiepskich gagów i pokładów fanserwisu. Wszelkie walki pozbawiono logiki, a bohaterowie naparzali się między sobą chyba tylko dlatego, żeby było wielkie „wow”. Absurd poganiał tu coraz większy idiotyzm, by wspomnieć tylko o kilku rzeczach, jak chociażby: kliknij: ukryte główna bohaterka włada magią jak chce, w zależności od sytuacji i potrzeb, bo efekty są za każdym razem inne – nie mówię, że chciałabym tu widzieć twarde fantasy z wyłuszczonymi nam prawami magii, ale no… pewne granice wypadałoby zachować; poświęcenie pół odcinka na rozmowę o rodzinie, miłości do braciszka i zboczenia mamusi; Medusa, która wyglądała jak postać na kształt final bossa, a przynajmniej bohaterkę, która powinna mieć coś do powiedzenia, po jednej walce staje się wręcz zwierzaczkiem domowym i takie tam „pierdoły”. Gdyby tak prześledzić każdy odcinek po kolei, to tak mniej więcej 80% można by wyciąć, bo nie dość, że te sceny nie wprowadzały nic ciekawego do fabuły (ani nawet nie budowały klimatu), to wręcz były idiotycznie głupie, jak chociażby kliknij: ukryte polowanie na Takamiye w jego domu i pilnowanie go przez Kagari
A teraz pewnie ktoś się do mnie przyczepi, że czegóż ja to oczekiwałam po tej serii, skoro od razu widać było, że powagi tu nie uświadczymy. A i owszem, ale serie będące udaną mieszanką akcji oraz komedii też wychodzą, liczyłam więc, że ta może być jedną z nich. Niestety, ma jeden całkiem poważny mankament – żarty tutaj po prostu nie są śmieszne. I nie, nie kupuję żadnego wyjaśnienia o autoparodii, czy czegoś w tym stylu, bo tak to się tłumaczy ostatnio serie po prostu słabe. Tak, zauważyłam w jaki sposób jest zrobiony ending i nawet wyłapałam te kilka momentów w openingu, co nadal nie świadczy, że to ma jakoś tłumaczyć absurd w tej serii. Poszczególne gagi są niestety powtarzalne, w dodatku tak schematyczne i nieświeże, że aż się żal robi, iż twórcy nadal coś takiego wykorzystują.
Wypadałoby jeszcze rzec słów kilka o bohaterach, ale kiedy sobie o nich pomyślę, to załamuję się jeszcze bardziej nad głupotą tego tytułu. Przede wszystkim główna dwójka stanowi jeden z najgorszych duetów w anime. Takamiya to ideał bohatera, który nic sobą nie prezentuje, a tylko pląta się między nogami walczących i cały czas przeszkadza, beblając oczywiście coś o zdobyciu większej siły itepe itede. Tu muszę przyznać, że twórcom bardzo udała się scena, w której on biadoli nad sobą, dochodząc w końcu do wniosku, że jak tak dalej pójdzie, to w końcu Kagari będzie za niego robiła wszystko – karmiła, ubierała, oddychała. Zresztą, skoro już jesteśmy przy bohaterce, to również nie mam pojęcia co niby ona miała sobą reprezentować. Jej rola w tym anime sprowadza się do bycia ochroniarzem dla Takamiyi i właściwie do końca nie wiemy dlaczego (podejrzewam pranie mózgu dla zabawy w dzieciństwie, patrząc na jej fanatyczne oddanie). Mówi na szczęście niewiele, bo jak już otworzy swoje usto‑podobne cosie (no pełnoprawnymi ustami bym tego nie nazwała), to zazwyczaj sprowadza się to do czegokolwiek odnośnie Takamiyi.
Z innymi postaciami nie jest lepiej i z bólem przyznaję, że chyba najciekawszą bohaterką jest tam Chronoire. Tak, niestety musiałam dodać „z bólem”, bowiem nie trawię, po prostu nie znoszę postaci z łatką moe military. A jeśli do tego dodać skrzeczenie Rie, to już w ogóle wychodzi pożal się boże bohaterka do ślinienia się dla napalonych otaku. Skoro zatem najbardziej chwalę tego typu postać w tej serii, to niech każdy wyobrazi sobie moje cierpienia przy seansie…
Nawet oprawa techniczna nie ratuje tego tytułu. Graficznie było to troszkę poniżej standardu – w powtarzającymi się scenami, sztuczną animacją (zresztą dość ubogą) i ogólnie tandetną stylistyką. Co do muzyki, to w tym wypadku mamy największy plus tego tytułu, czyli ending, będący równocześnie najbardziej zabawnym elementem całości. Nie przewinęłam go chyba ani razu, chociaż z reguły endingi sobie odpuszczam xd
W każdym razie zdecydowanie nie poleciłabym nikomu tego anime. Chociaż nie, no jakiś target się pewnie znajdzie, ale pod warunkiem, że ktoś nie ma więcej niż tak na oko 16 lat, nie ma nic przeciwko ogłupianiu siebie i właściwie to wszystko mu jedno co ogląda, byle było kolorowo i dynamicznie. Niestety ja do takowych osób nie należę… Dla mnie to była męczarnia zasługująca tylko i wyłącznie na jedną ocenę – czyste 1/10 i to jeszcze z gatunku tych 1, które nawet nie są tak głupie, że aż śmieszne.
Początkowo przyciągnął mnie humor, ale obecnie humor jest minimalny i skupia się na akcji. To mnie bulwersuje a sceny kliknij: ukryte zakładników, zniszczenie miasta czy jak końcówka 11 to stanowczo zmniejsza ocenę anime.
Nienawidzę dramatów lub jak z komedii robią niewiadomo co. Komedia ma pozostać komedią a nie zmieniać się w dramat. Tutaj nawet hity jak Divine Intervention i Witch Activity nie pomagają gdy fabuła spada na psy.
Jeśli dalej będzie taka tendencja to z początkowych 10 może spaść nawet do 5, na razie 7. Taki już jestem, że 1 zła scena przekreśli ocenę całej serii.
Zaskakująco dobre jak na JC Staff
Parodia? Nie, oni tak na serio...
A ja dam szansę.