x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Przyjemna seria. Nic wybitnego oczywiście, ale po prostu fajne. Nie ukrywam, że mi akurat zamiana tradycyjnych ról księżniczki i rycerza na białym koniu średnio pasuje, ale najlepiej to potraktować z przymrużeniem oka. Fabuła zbyt odkrywcza nie jest, ot kolejny tytuł jadący na schematach. Nie przeszkadza to jednak w udanej zabawie podczas oglądania.
Główny bohater jest sympatyczny, reszta postaci też przejdzie. Może żadna nie wzbudza jakichś głębszych uczuć, ale są poprawne.
Podoba mi się pod względem graficznym. Kreska jest ładna, a sceny walk dynamiczne. Jako osobie niezbyt wymagającej w tym względzie tyle mi wystarczy. Nie będę chyba oryginalna twierdząc, że ending jest świetny, pozytywnie zakręcony. Piosenka momentalnie wpada w ucho, animacja jest zabawna. Cudo. Nie raził mnie też w oczy niepotrzebny fanserwis, no może piersi głównej żeńskiej postaci, ale poza tym jest w porządku.
6/10 wystawiam z czystym sercem, bo pomimo pewnych wad czy braków tej serii można miło spędzić przy niej czas i nawet kilka razy się uśmiechnąć do monitora.
Męska ofiara losu spotyka biuściastą panienkę, która otacza go troskliwą opieką…
...ale obejrzałem do końca.
Los najzwyklejszego na świecie chłopaka, który chce poegzystować sobie na uboczu, nie narażając się nikomu, zostaje połączony z losem kobiety‑szwarcenegera. Potężna, wszystko potrafi, zawsze go obroni, nawet w ostatniej chwili. Łamanie schematów jest fajne, ale tutaj poszło to w totalnie kiczowatą stronę. Jasne, kicz może być przyjemny, ale w tym wydaniu go nie kupiłem.
Niesamowicie drażniące sceny z fankami, cały wątek z pupy wyjęty, rozumiem bycie osobą znaną i szanowaną w szkole (ludzie, to jest SZKOŁA. W sumie z dziećmi, bo nastolatki się tak zachowują…?), ale te dziewczyny przypominały bardziej zagorzałe fanki Biebera. Bez przesady.
Cała konstrukcja serii jest prosta jak budowa cepa: spotykają się, nagłe walki, powolne tłumaczenie, jakaś nauka magii, przebudzenie się wielkiej złej i masa scenek „muszę ją/go ochronić”. Samo odwrócenie ról nie jest wystarczające, by mnie zaciekawić, druga połowa serii była już bardzo nudna. Jeden mały pomysł, w dodatku zupełnie spartaczony przez całą resztę (oklepana fabuła, kiepskie kreacje bohaterów), nie ma szans sprawić, by to anime było dobre.
A piersi nie są jak galaretka i wcale tak nie skaczą.
Na temat Witch Craft Works mogę napisać tylko jedno, seria nie tuzinkowa, kliknij: ukryte takie odwrócenie stabilnej i znanej nam fabuły rycerz, bądź mag borni swojej księżniczki.
Aczkolwiek seria mi się podobała, także moja ocena 8/10.
Radośnie ignorowałam tę serię cały sezon, a potem rzuciłam okiem na recenzję i stwierdziłam, że nie, to chyba coś dla mnie!
I faktycznie, to jest coś dla mnie. Kolorowe i złe i wspaniałe.
Króliki w zbrojach? Moim zdaniem to najmniej szalony pomysł, jaki miałam przyjemność tu zobaczyć. Myślę, że kolorowe szaleństwo jest największą siłą tego anime. Bez kliknij: ukryte kroczących przez miasto pluszowych misiów, przypadkowego wieloryba, wybuchów i przezroczystej windy i… całej reszty byłoby nudno!
Fabuła nie jest wcale specjalnie odkrywcza. Prawdę mówi recenzja, cała intryga rysuje się dość sztampowo. Ale w tej oprawie można przymknąć na to oko, albo inaczej – dać się oprawie oślepić.
Bohaterowie to też mocna strona. Gender nie gender, główny bohater wcale nie traci na męskości tylko dlatego, że przytrafiło mu się wpaść w towarzystwo bandy dziewczyn z mocami. Jego postawa, zachowanie i ten przeuroczy uśmiech sprawiły, że trochę, troszeczkę się w nim zadurzyłam haha ale staram się tu być obiektywna. Trudno mieć do niego pretensję, że się gubi. Myślę, że ma bardzo stabilny charakter, nie robi wokół siebie dramy i zachowuje się bardzo naturalnie i tak… normalnie.
Co do dziewczyn… ja lubię je wszystkie. To trochę zaskakujące, bo w takich haremowych produkcjach zwykle mam ochotę przeładować broń, wybić 3/4 obsady i wyjść trzaskając drzwiami. A tu proszę, ja je chcę wszystkie w domu XD Nawet falujące biusty nie przeszkadzały mi AŻ TAK bardzo.
Zakochałam się w endingu. Wlazł mi pod czaszkę i teraz śpiewam go przy byle okazji. Opening nie jest aż taki fazowy, ale też miły.
Bardzo wesołe było, 7/10 za dobrą rozrywkę i ogólnie wzrokowo/słuchowe miłe wrażenia, punkty ujemne za mało odkrywczą fabułę i zakończenie, które było wyraźnie przyspieszone. Nie wyjaśniono kilku otwartych wątków, to raz, a dwa, że po prostu chciałabym pobyć z tymi postaciami dłużej.
Strona graficzna to na pewno coś co do tego anime może przyciągnąć x3 jest barwna i bardzo pomysłowa x3 (armia mecha‑królików xD yey szkoda, ze nie różowych ;p ).
Projekty postaci są różnorodne, ładne i nie mylą się, aczkolwiek proporcje u niektórych pań jednak mogłyby być bardziej ludzkie. >_<" Bo jaki tam gender kiedy projektant postaci żeńskich to ewidentnie jakiś podejrzany facet o 'wybujałych ambicjach'. xD
Ending jest zabójczo uroczy i dosłownie wwierca się w podświadomość i nie chce ustrojstwo potem wylesić. xD
A
Barks
31.03.2014 22:03 Gniot
Nie znalazłem w tym tytule ani jednej pozytywnej cechy. Wszystkie postaci były koszmarnie irytujące, a humor płaski jak podeszwa. Emanująca w tej serii głupota doprowadza wręcz do szewskiej pasji – jeśli to miała być parodia gatunku fantasy, to twórcom wyraźnie to nie wyszło.
Studio J.C.Staff zawiodło mnie po raz kolejny, mam nadzieję, że tym razem po raz ostatni.
1/10
A
Mira
29.03.2014 14:01 Potencjał jest ale...
Potencjał w temacie jest szkoda tylko, że postaci są takie denerwujące. Wiem, że wiele osób się ze mną nie zgodzi a nawet skrytykuje. Jakoś zmęczyłam te kilkanaście odcinków i osobiście wszystko mi jedno czy będzie ono miało jakąś kontynuację, czy nie.
Czy to jest jakieś fatum?! Ja wiem, że gender to jest teraz super ekstra modny temat w społeczeństwie, ale no na boga – czy trzeba to wszędzie pchać? Swoją drogą, że skoro trzeba, to gender idealnie widać we wszelkiego rodzaju seriach haremowych i romansach, w których role płciowe są wyznaczone dość rygorystycznie (wedle kultury japońskiej oczywiście). To, że w TCW mamy do czynienia ze swoistego rodzaju odwróceniem ról, nie czyni więc z tego tytułu czegoś oryginalnego w ujęciu owej koncepcji…
Avellana napisał(a):
Sądząc jednak po komentarzach do tej serii, dla wielu widzów podstawowy problem polegał na przyjętej konwencji. To rzeczywiście jeden z tych przypadków budzących dość skrajne emocje: lekko umowna, lekko surrealistyczna oprawa i zupełnie obłąkane pomysły w rodzaju królików w zbrojach rycerskich (czy tylko mnie przyszedł na myśl Monty Python?) nie każdemu będą odpowiadać.
Zdaję sobie sprawę, że na pewno odbiór tego czegoś będzie w gigantycznej wręcz mierze zależał od poczucia humoru. Nie każdy lubi absurd. Ale ja lubię, a tu nadal widzę tylko głupotę polegającą na wciśnięciu schematów, które miały się widzom podobać i zrobieniu z tego niesmacznego koktajlu. Poziom humoru w tej serii wygląda mniej więcej tak samo, jak w Ore no Nounai, by daleko nie szukać. Przeładowuje się wszystko wyolbrzymionymi do granic możliwości gagami, opartymi zawsze na znanym schemacie.
Avellana napisał(a):
czy tylko mnie przyszedł na myśl Monty Python?
Pewnie tak, bo to aż woła do pomstę do nieba, by zestawiać dobry angielski humor z tym czymś. Wśród anime to najprędzej chyba do Monty Pythona ma Jinrui…
Avellana napisał(a):
Poza wszystkim innym jednak ta dwójka protagonistów jest wyjątkowo udaną parą – może ciut nieklasyczną pod wieloma względami, ale taką, której można wróżyć całkiem trwały związek
Ale na serio? o.O
Nie widziałam, by Ayaka nie była w którym momencie „postacią graną na jedną nutę”. Jej jedyną cechą charakteru było fanatyczne oddanie Honoce i w żadnej sekundzie tego tytułu nie zrobiła nic, co nie byłoby w jakimś stopniu z nim związane.
Honoka się stara? Może się i stara – jak przeciętny bohater haremu, który biegnie do walki z dzikim okrzykiem na ustach, by bronic swoich ukochanych przyjaciół (znaczy ukochane przyjaciółki), chociaż z góry wiadomo, że przegra (i to nie ważne co by zrobił). On nie budzi sympatii, a raczej irytację, kiedy po raz kolejny przewija się na ekranie z myślami „muszę być silniejszy, żeby Ayaka nie cierpiała tak bardzo chroniąc mnie”. Ba, nawet kiedy już coś się dzieje dobrego wokół jego osoby, to nie jest to bynajmniej związane z nim samym. On jest tylko opakowaniem – a opakowania z reguły nie posiadają charakteru…
Avellana napisał(a):
Ogromna szkoda, że mamy do czynienia z typową reklamówką mangi – krótką, urwaną i zaledwie lekko skubiącą wątek główny
Raczej co za ulga, że nikt więcej nie będzie marnował pieniędzy na takie głupoty.
Ten świat ma spory potencjał i wbrew pozorom wystarczającą spójność wewnętrzną (przynajmniej na oko), żeby pociągnąć całkiem ciekawą fabułę.
To tak chyba bardzo na oko… Bo jakoś nie wydaje mi się, żeby przedstawianie zachowań wiedź z Wieży było tak niezwykle spójne. Właściwie w żadnych dwóch odcinkach nie łączyło się ze sobą to, co czego poszczególni bohaterowie dążą. W dodatku magia działa chaotycznie i jej efekty zależą tylko od sytuacji, w jakiej się jej używa.
Chyba, że tą wewnętrzną spójnością jest sam fakt podziału na wiedźmy Warsztatu i Wieży, gdzie te pierwsze chronią miasto… a w sumie to tylko ludzi, co tam miasto, a te drugie najchętniej by ich wymordowali. Ktoś tu użył bardzo grubych nici i chyba nie bardzo umiał szyć, ale powiedzmy, że to się trzyma kupy.
A ciekawa fabuła, to oczywiście to, że przez całą historię Ayaka ratuje Honokę przed złymi wiedźmami z Wieży, które chcą wejść w posiadanie tajemniczej mocy w nim drzemiącej. Tak, faktycznie, bo wcale nie mieliśmy tego już n‑razy wcześniej w x‑seriach…
Btw. ja mam wrażenie, że dobra ocena tego anime opiera się tylko i wyłącznie na odwróceniu ról pomiędzy bohaterami. Jak dla mnie sama ta konwencja jest dość ciekawa, ale ciągnięcie na niej 12 odcinków serii to trochę nie halo…
Dobra ocena tego anime wynika z faktu, że zwyczajnie i po prostu dobrze się przy nim bawiłam… Co ja na to poradzę? Argumenty w recenzji mają za zadanie uzasadnić mój punkt widzenia, ale – na litość bogów – przecież nie namawiać kogokolwiek do zmiany wyrobionego zdania.
W przypadku tej kategorii – lekkich serii rozrywkowych – tak naprawdę ocena w ogromnym stopniu zależy od tego, na ile się komu prywatnie spodobają poszczególne elementy. Mnie się tu spodobały, Tobie nie i nasze dobre prawo mieć odmienne zdanie. Ty zdaje się uważasz za w miarę przyzwoitą serię Tokyo Ravens, mnie ono za to wlazło na odciski i tylko dlatego plasuje się nieco powyżej poziomu mułu, że miejsce w mule w tym sezonie zajmuje Chuunibyou… (które dla odmiany nie zachwyciło żadnej z nas).
Generalnie rozumiem twój punkt widzenia, po prostu jakoś nie jestem w stanie pojąć, że można tę serię uznawać za chociażby przyzwoitą. Kojarzę też kilka twoich wcześniejszych tekstów, których pisałaś co prawda o przyjemności płynącej z seansu, ale równocześnie zauważałaś sporo niedociągnięć w danym tytule. Tym większe było moje zdziwienie na tak pozytywną ocenę WCW po prostu.
Co do Tokyo Ravens to przyznam, że chętnie poczytałabym dlaczego dla ciebie jest to aż tak złe anime, ale to akurat nie miejsce na to xd
Całe WCW wyglądało jakby ktoś włączył turbo mode, albo jakby było streszczeniem „pełnej serii”. Kurcze, potencjał miała spory (przynajmniej dla mnie, lubię takie klimaty), budżet chyba zresztą też (grafika była naprawdę bogata i odpicowana), ale wszystko to na nic, bo seria bardziej przypomina reklamówkę niż serial z prawdziwego zdarzenia. Wkurzało mnie też, że w sumie to nasi bohaterowie bez trudu, wręcz hurtowo, rozprawiali się z każdym kolejnym przeciwnikiem, a gdy nie ma rywala z prawdziwego zdarzenia, seria traci… No nic trudno, ostatecznie pozostawia niedosyt, natomiast nie uważam czasu przy niej za zmarnowany, ba nawet sie dobrze przy niej bawiłem. W sumie to nawet będzie mi jej brakowało w co tygodniowej ramówce…
Grafika była odpicowana? Kiedy? Gdzie? Już w pierwszym odcinku mieliśmy do czynienia z użyciem tych samych scen dwa razy (np. kiedy bohater szedł do szkoły). Popatrz też na tła chociażby w przypadku kliknij: ukryte zniszczonego miasta – zero szczegółów, tylko zarysy gruzów W dodatku animacja strasznie kulała – często rezygnowano z niej na rzecz zwykłego pokazu slajdów, a jeśli już się pojawiała to była bardzo sztuczna (zauważ np. jak powiewają ich pelerynki na wietrze). O nieee… jak na rok 2014 to ta grafika jest niestety bardzo kiepska. Plus ma chyba jedynie za to, że nie waliło po oczach CGI, ale więcej zalet nie zauważyłam.
No cóż, do końca serii przetrwałem tylko dlatego, że było trochę jakby haremu(do których niestety mam słabość) i z początku nawet nie było źle, póki akcja nie wychodziła poza szkołę, to nawet dało się oglądać.
Niestety później było już tylko gorzej, nawet jakby wziąć tą całą kwestię magii na poważnie, to wydaje się to po prostu absurdalne… każdy wyciąga co raz to nowsze i mocniejsze czary z kieszeni, ciągle mowa o jakichś kontraktach i źródłach mocy nie wiadomo skąd. No i całkowity absurd sytuacji przypieczętowały słitaśne uzbrojone króliki, gigantyczne misie, czy pingwiny – rozumiem, że jest to po dużej części komedia ale gigantyczne walczące maskotki to raczej przekraczają pewne granice zdrowego rozsądku. Dalej – non stop dokładnie nowych postaci, niektóre z nich pojawiały się może na minutę – po co to?
Bohaterowie uhh… jeśli można by ich tak nazwać, typowi do granic możliwości, dziewczyna doskonała i przeciętny flejtuch, który okazuje się być „kimś wyjątkowym”, choć początkowo(zwłaszcza w scenach szkolnych) wydawało się to całkiem zabawne, tak na dłuższą metę było to drażniące. Poza tym masa innych czarownic, praktycznie klony, tylko z innym wyglądem.
Fabuła? Nieee… chciałbym to poskładać jakoś do kupy i nazwać przemyślanym scenariuszem ale to był zwyczajny zlepek pomysłów wymyślony na ostatnią minutę.
Jeśli wziąć tą całą kwestię magii i postaci na bok, to jako komedia i ecchi prezentuje się na dość przeciętnym poziomie, jest wiele lepszych serii w tej kategorii(choć nie wiem, czy znów z czarownicami byłoby coś lepszego) i raczej obejrzeć można, jeśli już naprawdę nie ma się czego innego do zrobienia/obejrzenia. Tutaj niestety nawet pomysł nie był zbyt trafiony.
Chociaż ciężko mi się do tego przyznać, to ending naprawdę wpada w ucho ;p
Ocena ode mnie – wyciągnięte do 5/10 i tylko ze względu na przeciętne przewijające się motywy komediowe/ecchi, jeśli miałbym oceniać według fabuły, pomysłu, czy bohaterów, to za pewne nie wyszłoby powyżej 2.
A
Kysz
24.03.2014 11:43 Głupota pogania jeszcze większy idiotyzm...
O matko… wreszcie koniec!! Szczerze i bez bicia przyznaję, że gdzieś tak od połowy oglądałam to już tylko dlatego, żeby na końcu móc z czystym sumieniem pastwić się nad tym tytułem… Bo to jest po prostu idiotyczne! Co to miało niby być? Nie, ale naprawdę, pytam poważnie, bo nijak nie jestem w stanie stwierdzić jak miałabym to zaklasyfikować.
Co prawda zabierając się za ten tytuł nie widziałam przy nim tagu „komedia”, no ale nietrudno zauważyć, że powinien on się tam pojawić. Co nie oznacza jednak, że skoro anime ma być komediowe, może sobie od razu odpuścić wszelką logikę, czy w ogóle jakikolwiek sens zwłaszcza, że początkowe odcinki jeszcze zapowiadały jakąkolwiek „fabułę” (w znaczeniu ciągu wydarzeń prowadzących do jakiegoś zakończenia, bo o fabule, a tym bardziej o Fabule to tu nie ma mowy). Niestety potem nagle skupienie się na głównym wątku przestało być takie ważne i oglądaliśmy tylko zbiór naprawdę kiepskich gagów i pokładów fanserwisu. Wszelkie walki pozbawiono logiki, a bohaterowie naparzali się między sobą chyba tylko dlatego, żeby było wielkie „wow”. Absurd poganiał tu coraz większy idiotyzm, by wspomnieć tylko o kilku rzeczach, jak chociażby: kliknij: ukryte główna bohaterka włada magią jak chce, w zależności od sytuacji i potrzeb, bo efekty są za każdym razem inne – nie mówię, że chciałabym tu widzieć twarde fantasy z wyłuszczonymi nam prawami magii, ale no… pewne granice wypadałoby zachować; poświęcenie pół odcinka na rozmowę o rodzinie, miłości do braciszka i zboczenia mamusi; Medusa, która wyglądała jak postać na kształt final bossa, a przynajmniej bohaterkę, która powinna mieć coś do powiedzenia, po jednej walce staje się wręcz zwierzaczkiem domowym i takie tam „pierdoły”. Gdyby tak prześledzić każdy odcinek po kolei, to tak mniej więcej 80% można by wyciąć, bo nie dość, że te sceny nie wprowadzały nic ciekawego do fabuły (ani nawet nie budowały klimatu), to wręcz były idiotycznie głupie, jak chociażby kliknij: ukryte polowanie na Takamiye w jego domu i pilnowanie go przez Kagari A teraz pewnie ktoś się do mnie przyczepi, że czegóż ja to oczekiwałam po tej serii, skoro od razu widać było, że powagi tu nie uświadczymy. A i owszem, ale serie będące udaną mieszanką akcji oraz komedii też wychodzą, liczyłam więc, że ta może być jedną z nich. Niestety, ma jeden całkiem poważny mankament – żarty tutaj po prostu nie są śmieszne. I nie, nie kupuję żadnego wyjaśnienia o autoparodii, czy czegoś w tym stylu, bo tak to się tłumaczy ostatnio serie po prostu słabe. Tak, zauważyłam w jaki sposób jest zrobiony ending i nawet wyłapałam te kilka momentów w openingu, co nadal nie świadczy, że to ma jakoś tłumaczyć absurd w tej serii. Poszczególne gagi są niestety powtarzalne, w dodatku tak schematyczne i nieświeże, że aż się żal robi, iż twórcy nadal coś takiego wykorzystują.
Wypadałoby jeszcze rzec słów kilka o bohaterach, ale kiedy sobie o nich pomyślę, to załamuję się jeszcze bardziej nad głupotą tego tytułu. Przede wszystkim główna dwójka stanowi jeden z najgorszych duetów w anime. Takamiya to ideał bohatera, który nic sobą nie prezentuje, a tylko pląta się między nogami walczących i cały czas przeszkadza, beblając oczywiście coś o zdobyciu większej siły itepe itede. Tu muszę przyznać, że twórcom bardzo udała się scena, w której on biadoli nad sobą, dochodząc w końcu do wniosku, że jak tak dalej pójdzie, to w końcu Kagari będzie za niego robiła wszystko – karmiła, ubierała, oddychała. Zresztą, skoro już jesteśmy przy bohaterce, to również nie mam pojęcia co niby ona miała sobą reprezentować. Jej rola w tym anime sprowadza się do bycia ochroniarzem dla Takamiyi i właściwie do końca nie wiemy dlaczego (podejrzewam pranie mózgu dla zabawy w dzieciństwie, patrząc na jej fanatyczne oddanie). Mówi na szczęście niewiele, bo jak już otworzy swoje usto‑podobne cosie (no pełnoprawnymi ustami bym tego nie nazwała), to zazwyczaj sprowadza się to do czegokolwiek odnośnie Takamiyi.
Z innymi postaciami nie jest lepiej i z bólem przyznaję, że chyba najciekawszą bohaterką jest tam Chronoire. Tak, niestety musiałam dodać „z bólem”, bowiem nie trawię, po prostu nie znoszę postaci z łatką moe military. A jeśli do tego dodać skrzeczenie Rie, to już w ogóle wychodzi pożal się boże bohaterka do ślinienia się dla napalonych otaku. Skoro zatem najbardziej chwalę tego typu postać w tej serii, to niech każdy wyobrazi sobie moje cierpienia przy seansie…
Nawet oprawa techniczna nie ratuje tego tytułu. Graficznie było to troszkę poniżej standardu – w powtarzającymi się scenami, sztuczną animacją (zresztą dość ubogą) i ogólnie tandetną stylistyką. Co do muzyki, to w tym wypadku mamy największy plus tego tytułu, czyli ending, będący równocześnie najbardziej zabawnym elementem całości. Nie przewinęłam go chyba ani razu, chociaż z reguły endingi sobie odpuszczam xd
W każdym razie zdecydowanie nie poleciłabym nikomu tego anime. Chociaż nie, no jakiś target się pewnie znajdzie, ale pod warunkiem, że ktoś nie ma więcej niż tak na oko 16 lat, nie ma nic przeciwko ogłupianiu siebie i właściwie to wszystko mu jedno co ogląda, byle było kolorowo i dynamicznie. Niestety ja do takowych osób nie należę… Dla mnie to była męczarnia zasługująca tylko i wyłącznie na jedną ocenę – czyste 1/10 i to jeszcze z gatunku tych 1, które nawet nie są tak głupie, że aż śmieszne.
Początek przyznam że był fajny, ale obecne odcinki 10‑11 stanowczo zmniejszają moją ocenę tej serii.
Początkowo przyciągnął mnie humor, ale obecnie humor jest minimalny i skupia się na akcji. To mnie bulwersuje a sceny kliknij: ukryte zakładników, zniszczenie miasta czy jak końcówka 11 to stanowczo zmniejsza ocenę anime.
Nienawidzę dramatów lub jak z komedii robią niewiadomo co. Komedia ma pozostać komedią a nie zmieniać się w dramat. Tutaj nawet hity jak Divine Intervention i Witch Activity nie pomagają gdy fabuła spada na psy.
Jeśli dalej będzie taka tendencja to z początkowych 10 może spaść nawet do 5, na razie 7. Taki już jestem, że 1 zła scena przekreśli ocenę całej serii.
Nie wiem co oglądałeś ale jak dla mnie Nourin nie jest najsłabsze w tym sezonie. Choć humor w nim rzeczywście wielu się może nie podobać, to ja, za gorsze od niego uznaje, oprócz „Witch Craft Works”, też „Buddy Complex” a przede wszystkim „Saikin, Imouto no Yousu ga Chotto Okashiinda ga”.
tywin
14.02.2014 23:59
Póki co nie miałem „przyjemności” oglądania dwóch ostatnich z wymienionych przez Ciebie pozycji. Faktycznie jednak, słyszałem, że po saikin ludziom zbiera się na wymioty.
A
bastek
10.02.2014 13:18 Zaskakująco dobre jak na JC Staff
Nawet preordery skoczyły.
Kysz
10.02.2014 14:00 Re: Zaskakująco dobre jak na JC Staff
Przecież to jedna z ich zdecydowanie gorszych produkcji o.O
bastek
10.02.2014 21:26 Re: Zaskakująco dobre jak na JC Staff
A co ty zmoderowano. Prawdopodobnie najlepsza adaptacja mangi od lat jaką JC staff zrobił.
Kysz
10.02.2014 22:50 Re: Zaskakująco dobre jak na JC Staff
Jeśli wrzucenie do wora wszystkich idiotycznych elementów, które kiedykolwiek pojawiły się w anime, jest dla ciebie przykładem chociażby dobrego anime, to wolę nie wiedzieć, jakie musi być to złe xd Witch Craft Works można by z duuuużym przymrużeniem oka potraktować jako parodię samej siebie, ale na tej samej zasadzie, co wiele nowych serii – po prostu jest tak słabe, że aż śmieszy. Płytcy bohaterowie, niemalże zerowa fabuła, idiotyczne gagi, brak logiki i tracenie czasu antenowego na głupawe rozmówki – taaa… hit wszechczasów xd
tywin
14.02.2014 20:39 Re: Zaskakująco dobre jak na JC Staff
To ja jestem chyba jakąś bardzo smutną i ponurą osobą, skoro jestem jedyną osobą, która nie wie co w tym endingu jest takiego niesamowitego ;___;
A
LaFonda
9.01.2014 18:32 Parodia? Nie, oni tak na serio...
Obejrzałam pierwszy odcinek. W czasie seansu widząc armię króliczków i te niby‑czarownice pomyślałam że to parodia. Wydaje mi się niestety że to, co widzimy na ekranie nie ma wzbudzić w nas odruchu śmiechu, lecz mamy to przeżywać na poważnie. Cóż, ja nie potrafię, nie mam 12 lat. A przepraszam – to jest SEINEN! Ostatnio im dziecinniejsze i głupsze serie tym chętniej klasyfikuje się je jako dla dorosłej widowni. W tym konkretnym przypadku ta klasyfikacja wzięła się chyba tylko za wielkie piersi głównej bohaterki – no chyba że za armię króliczków i czarownicę z uszami kota (może to teraz rusza dużych chłopców)?
Kysz
9.01.2014 18:52 Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Seinen?! To już naprawdę anime schodzi na psy, albo ludzie coraz głupsi…
Byłam święcie przekonana, że to pod znakiem shounena stoi, no bo w końcu faktycznie się prezentuje jak dla nastolatków O.O
Antanaru
9.01.2014 21:08 Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
To czy seria jest shounenem czy seinenem nie ma nic wspólnego z tematyką czy poziomem. Owszem, często występuje pewna korelacja, ale nie ma tam żadnego wynikania. Swoją drogą, że anime technicznie nie może być seinenem bo nie jest wydawane w pismach. Jest wiele bardzo dobrych i poważnych shounenów oraz wiele durnych i marnych seinenów, więc radzę się nie sugerować etykietą. Można co najwyżej ograniczyć się do podziału na damskie i męskie grupy docelowe.
LaFonda
9.01.2014 22:07 Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Wybacz ale trudno zgodzić się ze stwierdzeniem że sugerowana klasyfikacja wiekowa nie ma nic wspólnego z poziomem. Robiąc anime skierowane do dzieci nie trzeba zbytnio się przykładać aby np. zaskoczyć młodego widza czy wywołać w nim smutek. Z perspektywy dziecka armia króliczków z toporami może być przerażająca. Dorosły widz oczekuje jednak czegoś więcej, a ta seria (jeśli traktować ją poważnie) ani nie strszy, ani nie wzrusza, ani nie bawi.
Antanaru
12.01.2014 15:56 Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Nie powiedziałem, że nic, ale błędem jest oczekiwanie, że seinen automatycznie będzie bardziej dojrzały niż shounen. Oryginalnie ten podział sprowadzał się przede wszystkim do sposobu zapisu a poziom serii był w pewien sposób kwestią wtórną. Owszem seineny są skierowane do starszych czytelników niż shouneny, ale niestety w praktyce bez wiedzy w jakim magazynie seria jest wydawana często nie dałoby się ich odróżnić. Dlatego też nie ma sensu używać pojęcia seinen w odniesieniu do anime, bo nic ono wtedy nie znaczy.
No, ale jest to już wchodzenie w średnio znaczące detale. Po prostu lepiej trzymać się podziału na shounen/shoujo i dla dzieci.
Slova
14.01.2014 10:01 Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Anime jest klasyfikowane wiekowo tak samo jak jego pierwowzór – LN lub manga. Jeśli manga była publikowana w magazynie shounen, to będzie shounenem też jako tomiki i jako anime. Tak było np. z Kuroshitsuji, które jest shounenem.
Anonymous10.02.2014 13:15:54 - komentarz usunięto
Cthulhoo
12.01.2014 16:33 Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Aha, czyli seria skierowana do starszego widza musi być automatycznie poważna, bo tego oczekuje starszy widz. Takie wnioski mogę wysnuć z tego posta, a co jest kompletną bzdurą. Druga sprawa: target seinenów to przede wszystkim starsza młodzież (licealiści, studenci…), a to nie jest równoznaczne z dorosłą publicznością :P
A tak swoją drogą wiele seinenów jest adresowanych do otaku, a ta grupa docelowa ma… specyficzne gusta, które możesz poznac oglądając takie dzieła jak Moetan :P
LaFonda
13.01.2014 17:49 Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Jeśli to komedia, to trudno aby była „poważna”. Chodzi o to, że tworząc nawet ową komedię skierowaną do dzieci a do widzów dorosłych, użyje się jednak innych gagów czy schematów. Dzieci będą śmieszyły sytuacje przekazywane im dosłownie (w wersji wizualnej) a np. drugorzędną sprawą będą dialogi (lub może ich nie być w ogóle – jak w starych kreskówkach Disney'a). Humor dla dorosłego widza może być przekazywany bardziej w formie podstekstów czy ironii słownej, a nie w stylu że bohater nabije sobie guza albo koleżanka kopnie go tak mocno, że poleci w kosmos.
Jeśli ktoś lubi głupkowate komedyjki to niech sięga po te, kierowane do nieco młodszej widowni, ale po co traktować wszystkich widzów jak cofniętych w rozwoju?
Otaku to już zupełnie inny temat i dość szerokie pojęcie. Pierwszy raz spotykam się natomiast ze stwierdzeniem że serie „moe” są kierowane typowo do otaku. Zważywszy na to, że dzisiejszy rynek jest zalewany przez ten trend, należałoby uznać że praktycznie wszysko kierowane jest już tylko do grupki maniaków lub że każdy widz jest takowym.
Cthulhoo
13.01.2014 18:28 Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Prohint: istnieje grupa odbiorców między dziećmi a dorosłymi i nazywa się ona młodzieżą i do niej jest kierowana spora liczba serii.
Serie kierowane są do tej grupy docelowej, na której da się zarobić. Jeżeli więc otaku są takową grupą, to rzeczą oczywistą będzie to, iż będą powstawać produkcje wpisujące się w ich gusta :P
No i kolejna sprawa: nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że każdy widz jest traktowany jak cofnięty w rozwoju. Przecież produkcje kierowane są zawsze w konkretny target, a nie do wszystkich. No i chyba produkcje kierowane dla dzieci nie zawierają fanserwisu, więc głupie serie z humorem oscylującym wokół krocza będą siłą rzeczy skierowane do starszej widowni ze względu na ich tematykę, a nie poziom dojrzałości widza :P
LaFonda
14.01.2014 00:25 Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Chyba to, że isnieje jeszcze coś takiego jak „młodzież” jest oczywiste, zwłaszcza że kierowana jest do niej nie „spora liczba” serii, ale większość.
Piszesz że otaku są grupą docelową na której da się zarobić, więc produkuje się dla nich coś ekstra pod ich „specyficzny gust”. Tylko że prawdziwi otaku to wcale nie taka aż liczna grupa (chyba że używasz tego pojęcia w znaczeniu „fan”) i gusta ma róże. Dawniej też istnieli otaku i nie pochłaniały ich moe i lolikony a np. cyberpunk. To co? Teraz takowych nie ma tylko wszyscy robią pod siebie oglądając serie typu „Popotan”? Z dzisiejszej młodzieży pewnie wyrosną właśnie tacy otaku, bo współczesny rynek anime nie przebiera w różnorodności.
Jeśli tworzy się serie kierowane niby do starszej widowni a ich poziom jest żałosny i bije infantylizmem w każdej minucie to trudno to nazwać inaczej. Ogólnie japończycy dziecinnieją albo ktoś, kto pociąga za sznurki ich kulturą robi im wodę z mózgu, co widać nie tylko po coraz niższym poziomie mang i anime, ale choćby na rynku muzycznym zdominowanym już od dobrych paru la przez 48‑osobowe zespoliki dziecięce brzmiące jak legendarny Hello Project!
Cthulhoo
14.01.2014 08:53 Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Nikogo nie interesuje liczność grupy, lecz ilość pieniędzy, które można na niej zarobić. Sztuka sztuką, biznes biznesem, twórcy anime też muszą z czegoś żyć, więc starają się celować w grupy odbiorców, którzy są w stanie wyłożyć kasę na płyty i gadżety :P Nie zawsze to jednak wychodzi, a czasem, wręcz przeciwnie, sukces marketingowy przekracza wszelkie oczekiwania (vide: Girls und Panzer, które cieszyło się takim zainteresowaniem, iż w moment zabrakło pierwszej płyty w sklepach i trzeba było puścić drugi nakład).
Nie zgodzę się z twierdzeniem, że produkcje anime kształtują publikę. Nie, jest na odwrót, to grupa docelowa ma duży wpływ na obraz rynku. No i dawniej nie docierało tyle serii anime, lecz głównie te, które były bliższe zachodnim gustom. Obecnie, dzięki rozwojowi internetu, więcej serii trafia do nas (ale też nie wszystkie) i bardziej mamy wgląd w obraz rynku japońskiego.
A co do braku zróżnicowania… well, oglądam 10 serii w tym sezonie i każda oferuje mi coś innego + widzę jeszcze parę mechów, shounenów i innych produkcji niezbyt dla mnie interesujących :P
LaFonda
14.01.2014 19:40 Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Pieniądze i potencjalny zysk zawsze są na pierwszym miejscu – coraz trudniej w dzisiejszych czasach mówić o sztuce dla sztuki. Nie uważam jednak aby tylko otaku wykładali $$$ na płyty i gadgety (choć fakt że zwykli fani prędzej zakupią tylko serię i ost a nie figurki, plakaty itd.).
Rynek nie jest kształowany przez odbiorcę czy konsumenta lecz przez trendseterów. To oni wymyślają co teraz spopularyzować aby zarobić – podsuwają pomysły (np. róbmy teraz seriale o wampirach) a jeśli któreś się przyjmią to zasypują rynek masą wszelkich produkcji i publikacji o ej i podobnej tematyce (aż wskaźniki popularności nie zaczną spadać).
Jeśli jeseś fanem moe i szkolnych klubów to faktycznie masz w czym wybierać, bo ja ze styczniowych premier nie trafiłam jeszcze na żadną serię co do której byłabym przekonana że chcę ją oglądać.
Slova
14.01.2014 20:08 Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
wszelkie próby przeforsowania nowych trendów wśród otaku często się nie udawały. Akurat wśród tej grupy to właśnie klient pokazuje, czego chce poprzez kupowanie płyt z anime. jednocześnie też były sytuacje, ze sprzedawało się to, co do czego nikt nie miał nadziei.
I jeszcze raz – zmień hobby, bo anime jest tworzone dla Japończyków i pod ich gusta, my jesteśmy tylko popłuczynami.
Cthulhoo
14.01.2014 21:27 Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Pieniądze i potencjalny zysk zawsze są na pierwszym miejscu – coraz trudniej w dzisiejszych czasach mówić o sztuce dla sztuki. Nie uważam jednak aby tylko otaku wykładali $$$ na płyty i gadgety (choć fakt że zwykli fani prędzej zakupią tylko serię i ost a nie figurki, plakaty itd.).
I co w tym dziwnego, że przemysł rozrywkowy rządzi się takimi samymi prawami, co inne gałęzie gospodarki wolnorynkowej? Na pierwszym miejscu zawsze będzie stała opłacalność biznesu, a jak stanie się on już dochodowy, to wtedy można sobie pozwolić na eksperymenty i przedsięwzięcia, które mogą się nie zwrócić :P
Kolejna kwestia: wiele serii więcej zarabia na gadżetach niż samych płytach :P
Rynek nie jest kształowany przez odbiorcę czy konsumenta lecz przez trendseterów. To oni wymyślają co teraz spopularyzować aby zarobić – podsuwają pomysły (np. róbmy teraz seriale o wampirach) a jeśli któreś się przyjmią to zasypują rynek masą wszelkich produkcji i publikacji o ej i podobnej tematyce (aż wskaźniki popularności nie zaczną spadać).
W jednym zdaniu zaprzeczyłaś sama sobie. Dokładnie w stwierdzeniu „jeśli któreś się przyjmą”. Czyli to jednak widz decyduje, czy dany produkt mu odpowiada i czy wyłoży na niego pieniądze. A rola trendseterów polega na analizie rynku i na zaspokojeniu jego potrzeb, a nie jest to tworzone na podstawie „widzi mi się” bez znajomości gustów potencjalnych odbiorców :P
Jeśli jeseś fanem moe i szkolnych klubów to faktycznie masz w czym wybierać, bo ja ze styczniowych premier nie trafiłam jeszcze na żadną serię co do której byłabym przekonana że chcę ją oglądać.
No tak, dostałem całe dwie serie spełniające te kryteria na 10 oglądanych. Try harder :P
Slova
14.01.2014 10:06 Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Otaku nigdy nie jarali się cyberpunkiem. Cyberpunkiem jarali się fani Sci‑fi, otaku wtedy siedzieli w domu i oglądali ecchi od Rumiko takahashi i pobierali porno obrazki w bmp na swoje pierwsze komputery.
Teraz takowych nie ma
Są. Na zachodzie, bo w Japonii sci‑fi nigdy nie było jakimś poważnym nurtem.
A otaku to nie jest liczna grupa, ale za to chętna wydać ostatni grosz na chińskie bajki. Dlatego tez to oni są tagretem, bo są pewnym klientem. Produkcje dla całej reszty się nie sprzedają, chyba, że jadą na merczendajzingu.
Popotan
Ale z tanpopo to Ty zejdź łaskawie.
LaFonda
14.01.2014 19:52 Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Za bardzo generalizujesz to, czym jarali się otaku. Do dziś w Japonii nie brakuje otaku „Gwiezdnych Wojen” (a bynajmniej nie jest to ecchi ani moe) i wciąż wydaje się dla nich produkty z wizerunkami bohaterów.
Mówimy o Japonii i rynku anime a nie rynku zachodnim (nota bene na zachodzie też brakuje dobrych produkcji sci‑fi).
„Popotana” – lubisz? Oglądaj. Ja nie będę traciła na to życia i nigdy nie powiem o tym dobrego słowa.
Slova
14.01.2014 20:00 Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Fani Gwiezdnych Wojen to na całym świecie osobna grupa, która często niczym poza tym właśnie się nie interesuje, więc nie wiem, co to ma udowodnić. Takowi istnieją też w Polsce, USA, wiec naturalne, ze są i w Japonii.
„Popotana” – lubisz?
Podoba mi się wizualnie, a sama historia do najgorszych nie należała. Jeżeli oceniasz to przez pryzmat ecchi, to masz problem i zalecam zmianę hobby.
Mówimy o Japonii i rynku anime
No to w Japonii tego nie ma, bo nie ma na to popytu. Z resztą – cyberpunk skończył się w połowie lat 90, a w 2000 już ana dobre wygasł. tak, teraz wszyscy otaku oglądają serie o cyckach, ewentualnie Jojo i inne tego typu ekscesy, bo to grupa bardzo różnorodna, ale jednocześnie zupełnie niepodobna do zachodnich fanów popkultury. Dlatego też to Ty generalizujesz.
LaFonda
14.01.2014 01:19 Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Tak na marginesie w Japonii golizna jest czymś naturalnym i pokazanie majek nie od razu oznacza fanserwis. Pamiętasz „Gigi” z Polonii 1? Seria kierowana do wszyskich a cała fabuła zmierzała do pokazywanie majtek i podniecanie się głównego bohatera tymi białymi. Podobnych przykładów jest więcej. Fanserwis dzieciom nie przeszkadza, bo wywołuje w nich obojętność, a nie podniecenie czy zgorszenie. Powodem dlaczego dziś takie pozycje są cenzurowane lub kierowane do starszej widowni jest tylko i wyłącznie poprawność polityczna (obyczajowa). Nawet w naszym pięknym kraju widać to zjawisko: ostanie 2 odcinki pierwszej serii SM nie były w przeszłości w ogóle wyświelone przez Polsat, a TV4 wyświeliło je w nocy (atomiast 200 z nagą Usagi był jak najbardziej odpowiedni dla „młodych widzów”).
Można tworzyć dobre produkcje familijne, które cieszą młodych i starych. Dawniej udawało się to Disneyowi, Hannie&Barberze czy (sięgając na rynek japoński) Miyazakiemu.
Cthulhoo
14.01.2014 09:05 Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Sorry, ale Polonia 1 to bardzo kiepski przykład, gdyż w tamtych czasach telewizja wychodziła z prostego założenia, że wszystko, co animowane, jest skierowane do dzieci. A wystarczy sobie przypomnieć Tygrysią Maskę, która absolutnie nie była kierowana do najmłodszych, a na ringu czasem ktoś ginął. Sailor Moon też nie jest serią dla dzieci (ograniczenia wiekowe 13+).
Można tworzyć dobre produkcje familijne, które cieszą młodych i starych. Dawniej udawało się to Disneyowi, Hannie&Barberze czy (sięgając na rynek japoński) Miyazakiemu.
Biorąc pod uwagę fakt, że w japońskiej telewizji anime leci w nocy. Idealna pora do oglądania produkcji rodzinnych, bo o 1 w nocy dzieci pewnie jeszcze nie śpią, tylko czekają na wieczorynkę.
Chudi X
14.01.2014 09:14 Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Biorąc pod uwagę fakt, że w japońskiej telewizji anime leci w nocy. Idealna pora do oglądania produkcji rodzinnych, bo o 1 w nocy dzieci pewnie jeszcze nie śpią, tylko czekają na wieczorynkę.
Anime dla dzieci i inny im podobny szmelc lecą w pasmach porannych od szóstej – siódmej rano. Po południu i w nocy to mamy bloki dla młodzieży i starszych widzów.
Cthulhoo
14.01.2014 09:23 Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Oż, faktycznie zapomniałem o tej grupie serii, do tłumaczenia której nikomu się zbytnie nie pali. Mój błąd :P
LaFonda
14.01.2014 19:59 Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
„Sailor Moon” była kierowana do widzów 8‑16 czy też 12‑16 (już dokładnie nie pamiętam) a jakoś też była wyświetlana w paśmie bajek dla dzieci, lecz już z wybiórczą cenzurą. W ogóle cenzura w TV to zupełnie inny temat – jak biegnie sobie Rambo z karabinem, wypruwają komuś flaki lub przeklinaja na potęgę to dzieciaki mogą oglądać za zgodą rodziców, a jak jest jakakolwiek golizna to już tylko od lat 18.
Cthulhoo
14.01.2014 21:37 Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
I? To, że u nas tak to zostało zakwalifikowane (jak każda produkcja animowana), to była specyfika tamtych czasów i postawienia znaku równości pomiędzy „animowane” i „dla dzieci”. Ale to nie oznacza, że produkcje puszczane w paśmie dla dzieci były dla nich przeznaczone.
Btw: i współcześnie znajduję takie kwiatki w programach, jak: „Cowboy Bebop: bajka animowana dla dzieci” :P
Chudi X
14.01.2014 09:08 Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Niestety, trafiłaś źle – „Gigi” akuratnie jest przykładem starego anime ecchi nastawionego na fanserwis w postaci pokazywania majtek i jarania się nimi. Już nie wspominając o zdaniach z podtekstami i niepoprawnym słownictwie. „Gigi” nigdy nie był przeznaczony stricte dla dzieci jak choćby „Pokemony”, tylko kierował w grupę shounen.
LaFonda
14.01.2014 20:03 Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Wiem na co było nastawione „Gigi” ale tak się składa że w Japonii było wyświetlane jako bez ograniczeń (co nie oznacza że jest przeznaczone dla dzieci, lecz że teoretycznie „każdy” znajdzie tam coś dla siebie – stąd owe podteksy czy niepoprawne słownictwo kierowane do młodzieży czy młodych dorosłych).
Cthulhoo
14.01.2014 21:36 Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Ograniczenia wiekowe w anime mają też związek z tym, w jakich latach produkcja leciała w telewizji i jakie wtedy obowiązywały kryteria :P A jak nie było wznowień, to i modyfikacji nie było :P
W sumie nigdy nie przepadałem za tego typu produkcjami, czyli bogini szkoły, niedojda który ratuje świat itd. Niczego więcej jak kolejnego przeciętniaka nie oczekuję, w sumie na nic nie liczą poza postaciami, bo w moim przypadku nawet najgorszy chłam może uratować jedna postać, która się wyróżni i uratuje seans.. może i tutaj taka będzie?
Racja, a pomyśleć, że taka „Toradora!” i „Kaichou wa Maid‑sama!” też wyszły z pod ich rąk. Ostatnio mają problem ze znalezieniem dobrego materiału na scenariusz.
Typowy, przeciętny i japoński uczeń oraz szkolna idolka, za którą wlecze się całe stado wyznawczyń i która okazuje się wiedźmą z supermocami, ratującą naszego głównego bohatera przed armią złowrogich królików z mieczami wysłanych przez ukryte zło, tak samo tajemnicze jak związek między dwoma głównymi bohaterami!
Krócej: wszytko to już gdzieś było.
Ale to jest chociaż śmieszne w swojej głupocie, a Inu niestety nie było xd Rozwala mnie traktowanie głównego bohatera jako jakiejś księżniczki… no normalnie słit na całego, pfff xd
Cudów to ja się tu nie spodziewałam od samego opisu, ale jak mnie będzie tak bawiło do samego końca, to może wytrwam xd
Jedyne co, to razi mnie strasznie słaba strona graficzna w tym tytule – coś im chyba budżetowo nie wypaliło, albo po prostu to olali xd
Wiedźmy
Główny bohater jest sympatyczny, reszta postaci też przejdzie. Może żadna nie wzbudza jakichś głębszych uczuć, ale są poprawne.
Podoba mi się pod względem graficznym. Kreska jest ładna, a sceny walk dynamiczne. Jako osobie niezbyt wymagającej w tym względzie tyle mi wystarczy. Nie będę chyba oryginalna twierdząc, że ending jest świetny, pozytywnie zakręcony. Piosenka momentalnie wpada w ucho, animacja jest zabawna. Cudo. Nie raził mnie też w oczy niepotrzebny fanserwis, no może piersi głównej żeńskiej postaci, ale poza tym jest w porządku.
6/10 wystawiam z czystym sercem, bo pomimo pewnych wad czy braków tej serii można miło spędzić przy niej czas i nawet kilka razy się uśmiechnąć do monitora.
Witch Craft Works
Męska ofiara losu spotyka biuściastą panienkę, która otacza go troskliwą opieką…
...ale obejrzałem do końca.
Los najzwyklejszego na świecie chłopaka, który chce poegzystować sobie na uboczu, nie narażając się nikomu, zostaje połączony z losem kobiety‑szwarcenegera. Potężna, wszystko potrafi, zawsze go obroni, nawet w ostatniej chwili. Łamanie schematów jest fajne, ale tutaj poszło to w totalnie kiczowatą stronę. Jasne, kicz może być przyjemny, ale w tym wydaniu go nie kupiłem.
Niesamowicie drażniące sceny z fankami, cały wątek z pupy wyjęty, rozumiem bycie osobą znaną i szanowaną w szkole (ludzie, to jest SZKOŁA. W sumie z dziećmi, bo nastolatki się tak zachowują…?), ale te dziewczyny przypominały bardziej zagorzałe fanki Biebera. Bez przesady.
Cała konstrukcja serii jest prosta jak budowa cepa: spotykają się, nagłe walki, powolne tłumaczenie, jakaś nauka magii, przebudzenie się wielkiej złej i masa scenek „muszę ją/go ochronić”. Samo odwrócenie ról nie jest wystarczające, by mnie zaciekawić, druga połowa serii była już bardzo nudna. Jeden mały pomysł, w dodatku zupełnie spartaczony przez całą resztę (oklepana fabuła, kiepskie kreacje bohaterów), nie ma szans sprawić, by to anime było dobre.
A piersi nie są jak galaretka i wcale tak nie skaczą.
3/10.
Witch Craft Works
Aczkolwiek seria mi się podobała, także moja ocena 8/10.
chcę magicznego krokodyla
I faktycznie, to jest coś dla mnie. Kolorowe i złe i wspaniałe.
Króliki w zbrojach? Moim zdaniem to najmniej szalony pomysł, jaki miałam przyjemność tu zobaczyć. Myślę, że kolorowe szaleństwo jest największą siłą tego anime. Bez kliknij: ukryte kroczących przez miasto pluszowych misiów, przypadkowego wieloryba, wybuchów i przezroczystej windy i… całej reszty byłoby nudno!
Fabuła nie jest wcale specjalnie odkrywcza. Prawdę mówi recenzja, cała intryga rysuje się dość sztampowo. Ale w tej oprawie można przymknąć na to oko, albo inaczej – dać się oprawie oślepić.
Bohaterowie to też mocna strona. Gender nie gender, główny bohater wcale nie traci na męskości tylko dlatego, że przytrafiło mu się wpaść w towarzystwo bandy dziewczyn z mocami. Jego postawa, zachowanie i ten przeuroczy uśmiech sprawiły, że trochę, troszeczkę się w nim zadurzyłam haha ale staram się tu być obiektywna. Trudno mieć do niego pretensję, że się gubi. Myślę, że ma bardzo stabilny charakter, nie robi wokół siebie dramy i zachowuje się bardzo naturalnie i tak… normalnie.
Co do dziewczyn… ja lubię je wszystkie. To trochę zaskakujące, bo w takich haremowych produkcjach zwykle mam ochotę przeładować broń, wybić 3/4 obsady i wyjść trzaskając drzwiami. A tu proszę, ja je chcę wszystkie w domu XD Nawet falujące biusty nie przeszkadzały mi AŻ TAK bardzo.
Zakochałam się w endingu. Wlazł mi pod czaszkę i teraz śpiewam go przy byle okazji. Opening nie jest aż taki fazowy, ale też miły.
Bardzo wesołe było, 7/10 za dobrą rozrywkę i ogólnie wzrokowo/słuchowe miłe wrażenia, punkty ujemne za mało odkrywczą fabułę i zakończenie, które było wyraźnie przyspieszone. Nie wyjaśniono kilku otwartych wątków, to raz, a dwa, że po prostu chciałabym pobyć z tymi postaciami dłużej.
Re: chcę magicznego kotokrólika xD
Projekty postaci są różnorodne, ładne i nie mylą się, aczkolwiek proporcje u niektórych pań jednak mogłyby być bardziej ludzkie. >_<" Bo jaki tam gender kiedy projektant postaci żeńskich to ewidentnie jakiś podejrzany facet o 'wybujałych ambicjach'. xD
Ending jest zabójczo uroczy i dosłownie wwierca się w podświadomość i nie chce ustrojstwo potem wylesić. xD
Gniot
Studio J.C.Staff zawiodło mnie po raz kolejny, mam nadzieję, że tym razem po raz ostatni.
1/10
Potencjał jest ale...
Czy to jest jakieś fatum?! Ja wiem, że gender to jest teraz super ekstra modny temat w społeczeństwie, ale no na boga – czy trzeba to wszędzie pchać? Swoją drogą, że skoro trzeba, to gender idealnie widać we wszelkiego rodzaju seriach haremowych i romansach, w których role płciowe są wyznaczone dość rygorystycznie (wedle kultury japońskiej oczywiście). To, że w TCW mamy do czynienia ze swoistego rodzaju odwróceniem ról, nie czyni więc z tego tytułu czegoś oryginalnego w ujęciu owej koncepcji…
Zdaję sobie sprawę, że na pewno odbiór tego czegoś będzie w gigantycznej wręcz mierze zależał od poczucia humoru. Nie każdy lubi absurd. Ale ja lubię, a tu nadal widzę tylko głupotę polegającą na wciśnięciu schematów, które miały się widzom podobać i zrobieniu z tego niesmacznego koktajlu. Poziom humoru w tej serii wygląda mniej więcej tak samo, jak w Ore no Nounai, by daleko nie szukać. Przeładowuje się wszystko wyolbrzymionymi do granic możliwości gagami, opartymi zawsze na znanym schemacie.
Pewnie tak, bo to aż woła do pomstę do nieba, by zestawiać dobry angielski humor z tym czymś. Wśród anime to najprędzej chyba do Monty Pythona ma Jinrui…
Ale na serio? o.O
Nie widziałam, by Ayaka nie była w którym momencie „postacią graną na jedną nutę”. Jej jedyną cechą charakteru było fanatyczne oddanie Honoce i w żadnej sekundzie tego tytułu nie zrobiła nic, co nie byłoby w jakimś stopniu z nim związane.
Honoka się stara? Może się i stara – jak przeciętny bohater haremu, który biegnie do walki z dzikim okrzykiem na ustach, by bronic swoich ukochanych przyjaciół (znaczy ukochane przyjaciółki), chociaż z góry wiadomo, że przegra (i to nie ważne co by zrobił). On nie budzi sympatii, a raczej irytację, kiedy po raz kolejny przewija się na ekranie z myślami „muszę być silniejszy, żeby Ayaka nie cierpiała tak bardzo chroniąc mnie”. Ba, nawet kiedy już coś się dzieje dobrego wokół jego osoby, to nie jest to bynajmniej związane z nim samym. On jest tylko opakowaniem – a opakowania z reguły nie posiadają charakteru…
Raczej co za ulga, że nikt więcej nie będzie marnował pieniędzy na takie głupoty.
To tak chyba bardzo na oko… Bo jakoś nie wydaje mi się, żeby przedstawianie zachowań wiedź z Wieży było tak niezwykle spójne. Właściwie w żadnych dwóch odcinkach nie łączyło się ze sobą to, co czego poszczególni bohaterowie dążą. W dodatku magia działa chaotycznie i jej efekty zależą tylko od sytuacji, w jakiej się jej używa.
Chyba, że tą wewnętrzną spójnością jest sam fakt podziału na wiedźmy Warsztatu i Wieży, gdzie te pierwsze chronią miasto… a w sumie to tylko ludzi, co tam miasto, a te drugie najchętniej by ich wymordowali. Ktoś tu użył bardzo grubych nici i chyba nie bardzo umiał szyć, ale powiedzmy, że to się trzyma kupy.
A ciekawa fabuła, to oczywiście to, że przez całą historię Ayaka ratuje Honokę przed złymi wiedźmami z Wieży, które chcą wejść w posiadanie tajemniczej mocy w nim drzemiącej. Tak, faktycznie, bo wcale nie mieliśmy tego już n‑razy wcześniej w x‑seriach…
Btw. ja mam wrażenie, że dobra ocena tego anime opiera się tylko i wyłącznie na odwróceniu ról pomiędzy bohaterami. Jak dla mnie sama ta konwencja jest dość ciekawa, ale ciągnięcie na niej 12 odcinków serii to trochę nie halo…
W przypadku tej kategorii – lekkich serii rozrywkowych – tak naprawdę ocena w ogromnym stopniu zależy od tego, na ile się komu prywatnie spodobają poszczególne elementy. Mnie się tu spodobały, Tobie nie i nasze dobre prawo mieć odmienne zdanie. Ty zdaje się uważasz za w miarę przyzwoitą serię Tokyo Ravens, mnie ono za to wlazło na odciski i tylko dlatego plasuje się nieco powyżej poziomu mułu, że miejsce w mule w tym sezonie zajmuje Chuunibyou… (które dla odmiany nie zachwyciło żadnej z nas).
Co do Tokyo Ravens to przyznam, że chętnie poczytałabym dlaczego dla ciebie jest to aż tak złe anime, ale to akurat nie miejsce na to xd
Fast forward >>>
Re: Fast forward >>>
W dodatku animacja strasznie kulała – często rezygnowano z niej na rzecz zwykłego pokazu slajdów, a jeśli już się pojawiała to była bardzo sztuczna (zauważ np. jak powiewają ich pelerynki na wietrze). O nieee… jak na rok 2014 to ta grafika jest niestety bardzo kiepska. Plus ma chyba jedynie za to, że nie waliło po oczach CGI, ale więcej zalet nie zauważyłam.
Re: Fast forward >>>
No i ten kolorowy wymiar, w którym przesiadywał ten mag nauczcyciel.
Nie no aż tak źle to nie było…
Niestety później było już tylko gorzej, nawet jakby wziąć tą całą kwestię magii na poważnie, to wydaje się to po prostu absurdalne… każdy wyciąga co raz to nowsze i mocniejsze czary z kieszeni, ciągle mowa o jakichś kontraktach i źródłach mocy nie wiadomo skąd. No i całkowity absurd sytuacji przypieczętowały słitaśne uzbrojone króliki, gigantyczne misie, czy pingwiny – rozumiem, że jest to po dużej części komedia ale gigantyczne walczące maskotki to raczej przekraczają pewne granice zdrowego rozsądku. Dalej – non stop dokładnie nowych postaci, niektóre z nich pojawiały się może na minutę – po co to?
Bohaterowie uhh… jeśli można by ich tak nazwać, typowi do granic możliwości, dziewczyna doskonała i przeciętny flejtuch, który okazuje się być „kimś wyjątkowym”, choć początkowo(zwłaszcza w scenach szkolnych) wydawało się to całkiem zabawne, tak na dłuższą metę było to drażniące. Poza tym masa innych czarownic, praktycznie klony, tylko z innym wyglądem.
Fabuła? Nieee… chciałbym to poskładać jakoś do kupy i nazwać przemyślanym scenariuszem ale to był zwyczajny zlepek pomysłów wymyślony na ostatnią minutę.
Jeśli wziąć tą całą kwestię magii i postaci na bok, to jako komedia i ecchi prezentuje się na dość przeciętnym poziomie, jest wiele lepszych serii w tej kategorii(choć nie wiem, czy znów z czarownicami byłoby coś lepszego) i raczej obejrzeć można, jeśli już naprawdę nie ma się czego innego do zrobienia/obejrzenia. Tutaj niestety nawet pomysł nie był zbyt trafiony.
Chociaż ciężko mi się do tego przyznać, to ending naprawdę wpada w ucho ;p
Ocena ode mnie – wyciągnięte do 5/10 i tylko ze względu na przeciętne przewijające się motywy komediowe/ecchi, jeśli miałbym oceniać według fabuły, pomysłu, czy bohaterów, to za pewne nie wyszłoby powyżej 2.
Głupota pogania jeszcze większy idiotyzm...
Co prawda zabierając się za ten tytuł nie widziałam przy nim tagu „komedia”, no ale nietrudno zauważyć, że powinien on się tam pojawić. Co nie oznacza jednak, że skoro anime ma być komediowe, może sobie od razu odpuścić wszelką logikę, czy w ogóle jakikolwiek sens zwłaszcza, że początkowe odcinki jeszcze zapowiadały jakąkolwiek „fabułę” (w znaczeniu ciągu wydarzeń prowadzących do jakiegoś zakończenia, bo o fabule, a tym bardziej o Fabule to tu nie ma mowy). Niestety potem nagle skupienie się na głównym wątku przestało być takie ważne i oglądaliśmy tylko zbiór naprawdę kiepskich gagów i pokładów fanserwisu. Wszelkie walki pozbawiono logiki, a bohaterowie naparzali się między sobą chyba tylko dlatego, żeby było wielkie „wow”. Absurd poganiał tu coraz większy idiotyzm, by wspomnieć tylko o kilku rzeczach, jak chociażby: kliknij: ukryte główna bohaterka włada magią jak chce, w zależności od sytuacji i potrzeb, bo efekty są za każdym razem inne – nie mówię, że chciałabym tu widzieć twarde fantasy z wyłuszczonymi nam prawami magii, ale no… pewne granice wypadałoby zachować; poświęcenie pół odcinka na rozmowę o rodzinie, miłości do braciszka i zboczenia mamusi; Medusa, która wyglądała jak postać na kształt final bossa, a przynajmniej bohaterkę, która powinna mieć coś do powiedzenia, po jednej walce staje się wręcz zwierzaczkiem domowym i takie tam „pierdoły”. Gdyby tak prześledzić każdy odcinek po kolei, to tak mniej więcej 80% można by wyciąć, bo nie dość, że te sceny nie wprowadzały nic ciekawego do fabuły (ani nawet nie budowały klimatu), to wręcz były idiotycznie głupie, jak chociażby kliknij: ukryte polowanie na Takamiye w jego domu i pilnowanie go przez Kagari
A teraz pewnie ktoś się do mnie przyczepi, że czegóż ja to oczekiwałam po tej serii, skoro od razu widać było, że powagi tu nie uświadczymy. A i owszem, ale serie będące udaną mieszanką akcji oraz komedii też wychodzą, liczyłam więc, że ta może być jedną z nich. Niestety, ma jeden całkiem poważny mankament – żarty tutaj po prostu nie są śmieszne. I nie, nie kupuję żadnego wyjaśnienia o autoparodii, czy czegoś w tym stylu, bo tak to się tłumaczy ostatnio serie po prostu słabe. Tak, zauważyłam w jaki sposób jest zrobiony ending i nawet wyłapałam te kilka momentów w openingu, co nadal nie świadczy, że to ma jakoś tłumaczyć absurd w tej serii. Poszczególne gagi są niestety powtarzalne, w dodatku tak schematyczne i nieświeże, że aż się żal robi, iż twórcy nadal coś takiego wykorzystują.
Wypadałoby jeszcze rzec słów kilka o bohaterach, ale kiedy sobie o nich pomyślę, to załamuję się jeszcze bardziej nad głupotą tego tytułu. Przede wszystkim główna dwójka stanowi jeden z najgorszych duetów w anime. Takamiya to ideał bohatera, który nic sobą nie prezentuje, a tylko pląta się między nogami walczących i cały czas przeszkadza, beblając oczywiście coś o zdobyciu większej siły itepe itede. Tu muszę przyznać, że twórcom bardzo udała się scena, w której on biadoli nad sobą, dochodząc w końcu do wniosku, że jak tak dalej pójdzie, to w końcu Kagari będzie za niego robiła wszystko – karmiła, ubierała, oddychała. Zresztą, skoro już jesteśmy przy bohaterce, to również nie mam pojęcia co niby ona miała sobą reprezentować. Jej rola w tym anime sprowadza się do bycia ochroniarzem dla Takamiyi i właściwie do końca nie wiemy dlaczego (podejrzewam pranie mózgu dla zabawy w dzieciństwie, patrząc na jej fanatyczne oddanie). Mówi na szczęście niewiele, bo jak już otworzy swoje usto‑podobne cosie (no pełnoprawnymi ustami bym tego nie nazwała), to zazwyczaj sprowadza się to do czegokolwiek odnośnie Takamiyi.
Z innymi postaciami nie jest lepiej i z bólem przyznaję, że chyba najciekawszą bohaterką jest tam Chronoire. Tak, niestety musiałam dodać „z bólem”, bowiem nie trawię, po prostu nie znoszę postaci z łatką moe military. A jeśli do tego dodać skrzeczenie Rie, to już w ogóle wychodzi pożal się boże bohaterka do ślinienia się dla napalonych otaku. Skoro zatem najbardziej chwalę tego typu postać w tej serii, to niech każdy wyobrazi sobie moje cierpienia przy seansie…
Nawet oprawa techniczna nie ratuje tego tytułu. Graficznie było to troszkę poniżej standardu – w powtarzającymi się scenami, sztuczną animacją (zresztą dość ubogą) i ogólnie tandetną stylistyką. Co do muzyki, to w tym wypadku mamy największy plus tego tytułu, czyli ending, będący równocześnie najbardziej zabawnym elementem całości. Nie przewinęłam go chyba ani razu, chociaż z reguły endingi sobie odpuszczam xd
W każdym razie zdecydowanie nie poleciłabym nikomu tego anime. Chociaż nie, no jakiś target się pewnie znajdzie, ale pod warunkiem, że ktoś nie ma więcej niż tak na oko 16 lat, nie ma nic przeciwko ogłupianiu siebie i właściwie to wszystko mu jedno co ogląda, byle było kolorowo i dynamicznie. Niestety ja do takowych osób nie należę… Dla mnie to była męczarnia zasługująca tylko i wyłącznie na jedną ocenę – czyste 1/10 i to jeszcze z gatunku tych 1, które nawet nie są tak głupie, że aż śmieszne.
Początkowo przyciągnął mnie humor, ale obecnie humor jest minimalny i skupia się na akcji. To mnie bulwersuje a sceny kliknij: ukryte zakładników, zniszczenie miasta czy jak końcówka 11 to stanowczo zmniejsza ocenę anime.
Nienawidzę dramatów lub jak z komedii robią niewiadomo co. Komedia ma pozostać komedią a nie zmieniać się w dramat. Tutaj nawet hity jak Divine Intervention i Witch Activity nie pomagają gdy fabuła spada na psy.
Jeśli dalej będzie taka tendencja to z początkowych 10 może spaść nawet do 5, na razie 7. Taki już jestem, że 1 zła scena przekreśli ocenę całej serii.
Zaskakująco dobre jak na JC Staff
Re: Zaskakująco dobre jak na JC Staff
Re: Zaskakująco dobre jak na JC Staff
Re: Zaskakująco dobre jak na JC Staff
Re: Zaskakująco dobre jak na JC Staff
Parodia? Nie, oni tak na serio...
Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Byłam święcie przekonana, że to pod znakiem shounena stoi, no bo w końcu faktycznie się prezentuje jak dla nastolatków O.O
Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
No, ale jest to już wchodzenie w średnio znaczące detale. Po prostu lepiej trzymać się podziału na shounen/shoujo i dla dzieci.
Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
A tak swoją drogą wiele seinenów jest adresowanych do otaku, a ta grupa docelowa ma… specyficzne gusta, które możesz poznac oglądając takie dzieła jak Moetan :P
Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Jeśli ktoś lubi głupkowate komedyjki to niech sięga po te, kierowane do nieco młodszej widowni, ale po co traktować wszystkich widzów jak cofniętych w rozwoju?
Otaku to już zupełnie inny temat i dość szerokie pojęcie. Pierwszy raz spotykam się natomiast ze stwierdzeniem że serie „moe” są kierowane typowo do otaku. Zważywszy na to, że dzisiejszy rynek jest zalewany przez ten trend, należałoby uznać że praktycznie wszysko kierowane jest już tylko do grupki maniaków lub że każdy widz jest takowym.
Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Serie kierowane są do tej grupy docelowej, na której da się zarobić. Jeżeli więc otaku są takową grupą, to rzeczą oczywistą będzie to, iż będą powstawać produkcje wpisujące się w ich gusta :P
No i kolejna sprawa: nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że każdy widz jest traktowany jak cofnięty w rozwoju. Przecież produkcje kierowane są zawsze w konkretny target, a nie do wszystkich. No i chyba produkcje kierowane dla dzieci nie zawierają fanserwisu, więc głupie serie z humorem oscylującym wokół krocza będą siłą rzeczy skierowane do starszej widowni ze względu na ich tematykę, a nie poziom dojrzałości widza :P
Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Piszesz że otaku są grupą docelową na której da się zarobić, więc produkuje się dla nich coś ekstra pod ich „specyficzny gust”. Tylko że prawdziwi otaku to wcale nie taka aż liczna grupa (chyba że używasz tego pojęcia w znaczeniu „fan”) i gusta ma róże. Dawniej też istnieli otaku i nie pochłaniały ich moe i lolikony a np. cyberpunk. To co? Teraz takowych nie ma tylko wszyscy robią pod siebie oglądając serie typu „Popotan”? Z dzisiejszej młodzieży pewnie wyrosną właśnie tacy otaku, bo współczesny rynek anime nie przebiera w różnorodności.
Jeśli tworzy się serie kierowane niby do starszej widowni a ich poziom jest żałosny i bije infantylizmem w każdej minucie to trudno to nazwać inaczej. Ogólnie japończycy dziecinnieją albo ktoś, kto pociąga za sznurki ich kulturą robi im wodę z mózgu, co widać nie tylko po coraz niższym poziomie mang i anime, ale choćby na rynku muzycznym zdominowanym już od dobrych paru la przez 48‑osobowe zespoliki dziecięce brzmiące jak legendarny Hello Project!
Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Nie zgodzę się z twierdzeniem, że produkcje anime kształtują publikę. Nie, jest na odwrót, to grupa docelowa ma duży wpływ na obraz rynku. No i dawniej nie docierało tyle serii anime, lecz głównie te, które były bliższe zachodnim gustom. Obecnie, dzięki rozwojowi internetu, więcej serii trafia do nas (ale też nie wszystkie) i bardziej mamy wgląd w obraz rynku japońskiego.
A co do braku zróżnicowania… well, oglądam 10 serii w tym sezonie i każda oferuje mi coś innego + widzę jeszcze parę mechów, shounenów i innych produkcji niezbyt dla mnie interesujących :P
Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Rynek nie jest kształowany przez odbiorcę czy konsumenta lecz przez trendseterów. To oni wymyślają co teraz spopularyzować aby zarobić – podsuwają pomysły (np. róbmy teraz seriale o wampirach) a jeśli któreś się przyjmią to zasypują rynek masą wszelkich produkcji i publikacji o ej i podobnej tematyce (aż wskaźniki popularności nie zaczną spadać).
Jeśli jeseś fanem moe i szkolnych klubów to faktycznie masz w czym wybierać, bo ja ze styczniowych premier nie trafiłam jeszcze na żadną serię co do której byłabym przekonana że chcę ją oglądać.
Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
I jeszcze raz – zmień hobby, bo anime jest tworzone dla Japończyków i pod ich gusta, my jesteśmy tylko popłuczynami.
Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
I co w tym dziwnego, że przemysł rozrywkowy rządzi się takimi samymi prawami, co inne gałęzie gospodarki wolnorynkowej? Na pierwszym miejscu zawsze będzie stała opłacalność biznesu, a jak stanie się on już dochodowy, to wtedy można sobie pozwolić na eksperymenty i przedsięwzięcia, które mogą się nie zwrócić :P
Kolejna kwestia: wiele serii więcej zarabia na gadżetach niż samych płytach :P
W jednym zdaniu zaprzeczyłaś sama sobie. Dokładnie w stwierdzeniu „jeśli któreś się przyjmą”. Czyli to jednak widz decyduje, czy dany produkt mu odpowiada i czy wyłoży na niego pieniądze. A rola trendseterów polega na analizie rynku i na zaspokojeniu jego potrzeb, a nie jest to tworzone na podstawie „widzi mi się” bez znajomości gustów potencjalnych odbiorców :P
No tak, dostałem całe dwie serie spełniające te kryteria na 10 oglądanych. Try harder :P
Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Są. Na zachodzie, bo w Japonii sci‑fi nigdy nie było jakimś poważnym nurtem.
A otaku to nie jest liczna grupa, ale za to chętna wydać ostatni grosz na chińskie bajki. Dlatego tez to oni są tagretem, bo są pewnym klientem. Produkcje dla całej reszty się nie sprzedają, chyba, że jadą na merczendajzingu.
Ale z tanpopo to Ty zejdź łaskawie.
Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Mówimy o Japonii i rynku anime a nie rynku zachodnim (nota bene na zachodzie też brakuje dobrych produkcji sci‑fi).
„Popotana” – lubisz? Oglądaj. Ja nie będę traciła na to życia i nigdy nie powiem o tym dobrego słowa.
Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Podoba mi się wizualnie, a sama historia do najgorszych nie należała. Jeżeli oceniasz to przez pryzmat ecchi, to masz problem i zalecam zmianę hobby.
No to w Japonii tego nie ma, bo nie ma na to popytu. Z resztą – cyberpunk skończył się w połowie lat 90, a w 2000 już ana dobre wygasł. tak, teraz wszyscy otaku oglądają serie o cyckach, ewentualnie Jojo i inne tego typu ekscesy, bo to grupa bardzo różnorodna, ale jednocześnie zupełnie niepodobna do zachodnich fanów popkultury. Dlatego też to Ty generalizujesz.
Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Można tworzyć dobre produkcje familijne, które cieszą młodych i starych. Dawniej udawało się to Disneyowi, Hannie&Barberze czy (sięgając na rynek japoński) Miyazakiemu.
Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Biorąc pod uwagę fakt, że w japońskiej telewizji anime leci w nocy. Idealna pora do oglądania produkcji rodzinnych, bo o 1 w nocy dzieci pewnie jeszcze nie śpią, tylko czekają na wieczorynkę.
Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Anime dla dzieci i inny im podobny szmelc lecą w pasmach porannych od szóstej – siódmej rano. Po południu i w nocy to mamy bloki dla młodzieży i starszych widzów.
Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Btw: i współcześnie znajduję takie kwiatki w programach, jak: „Cowboy Bebop: bajka animowana dla dzieci” :P
Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
Re: Parodia? Nie, oni tak na serio...
A ja dam szansę.
Krócej: wszytko to już gdzieś było.
Cudów to ja się tu nie spodziewałam od samego opisu, ale jak mnie będzie tak bawiło do samego końca, to może wytrwam xd
Jedyne co, to razi mnie strasznie słaba strona graficzna w tym tytule – coś im chyba budżetowo nie wypaliło, albo po prostu to olali xd