x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Podsumowując seans : rzadko kiedy oglądając okruchy w wersji lekko komediowej doświadczałam tak skrajnej przyjemności – gdy starszej siostry nie było na ekranie, oraz skrajnej irytacji gdy Benio na nim gościła. I nie chodzi tylko o jej obsesję na punkcie kliknij: ukryte wszelkich loli i na punkcie własnej siostry . Ta istota budziła mój głęboki niesmak zaprawiony awersją oraz irytacją. Irytacją do tego stopnia silną, że zamiast wystawić serii 7,5 na 10 chciałam obniżyć ocenę do 4 lub 5.
Benio posiada wszelkie nielubiane przeze mnie cechy : egoizm, egocentryzm, wewnętrzne zakłamanie, namolność – a wręcz molestowanie podmiotów swojej obsesji, oraz udawanie kogoś lepszego niż jest – czyli bycie na pokaz.
Do tego wszystkiego bywa niesłychanie ograniczona, uparta i zazdrosna. A jej poczucie zajedwabistości jest tak olbrzymie – że nie jest w stanie przyjąć jakiegokolwiek feedbacku. Niestety poświęcono jej mnóstwo czasu antenowego – co skutecznie obniżyło moją przyjemność z seansu.
Dla równowagi dano postać wiceprzewodniczącej – najbardziej chyba ogarniętej postaci wśród licealistek tu ukazanych.
Widzi ona wszystko takim jakie jest i jako jedyna jest na tyle silna, że umie zapanować nad emocjonalizmami Benio.
Z postaci które wzbudziły moją sympatię muszę wymienić przyjaciółkę głównej bohaterki, oraz mamę – która oprócz bycia zrównoważoną i kulturalną – jest też świadoma i szczera. A na swoje obie córki patrzy rzetelnie, bez względu na pokrewieństwo.
Osobny akapit należy się według mnie młodszej siostrze bohatera. Jest to mieszanka wybuchowa i zabawna. Jednocześnie jeszcze dziecinna i niezwykle dorosła, pragmatyczna, czasem przesadnie nieufna, z naprawdę silnym instynktem samozachowawczym w relacjach z Benio. Czasami odnosiłam wrażenie, że ma ona więcej rozsądku, czy też rozumu – niż całe jej otoczenie ;) Nie znaczy to, że nie ma żadnych wad :) jak choćby obsesyjne zbieranie pewnych gadżetów xd.
Na koniec główny bohater – robiący na pierwszy rzut oka wrażenie wyzbytego z uczuć mruka, a jednak potrafiący się zatroszczyć o tych, których kocha i starający się nadrobić braki w umiejętnościach społecznych. O niezwykle oddanej postawie dla własnej narzeczonej nie wspominając ;)
Ogólnie (także dzięki zakończeniu) seans zrobił pozytywne wrażenie. Gdyby było mniej starszej (nie)idealnej siostry na ekranie zapewne dałabym wyższą notę. Szczególnie za pewien nietypowy wątek, który ujawni się w odcinku 5ym (choć liczyłam na większe rozwinięcie tematu)
Całość serii ma posmak głównie obyczajowy, mówi według mnie
poznawaniu wzajemnym, o tolerancji dla odmienności i o potrzebie wyznaczania granic różnych zachowań.
W pewnym sensie jest to anime z pomału zakradającym się romansem – nieco mniej sztampowe i trochę oryginalniejsze niż większość.
Mimo ewidentnych wad (oszczędności w grafice i animacji, oraz omówiony wątek starszej siostry) – polecam
Ja niewiele już pamiętam, czyli ani mnie nie odrzuciło, ani zachwyciło, taki średniaczek. Jednak opening oceniam na 8, a ending na 10, nawet sobie to zgrałem i regularnie oglądam :) Chyba drugi ending po Abenobashi, który został mi w głowie na zawsze :D
Zdecydowanie nie :) Dykcja robi wrażenie… a tu ekipa która to wykonuje: [link] I nie wiem czemu kojarzy mi się z jeszcze jednym świetnym endingiem: [link] :)
Ulubiony ending zachęcił mnie do ponownego obejrzenia i zmieniłem ocenę z 5 na 8 :) Narkoleptyk już mnie nie irytował, a Benio z Mashiro były głównymi atrakcjami tej sesji. Dziwne, ale za każdym razem jak coś oglądam drugi raz to podnoszę ocenę, może zawsze powinno się oceniać dopiero po powtórnym obejrzeniu? Może jednak działa tu ten efekt: [link] :)
Na razie po drugim odcinku zapowiada się sympatycznie. Bawią mnie wewnętrzne komentarze głównej bohaterki, bawi też młoda szwagierka, natomiast zapędy starszej siostry… Może lepiej nie skomentuję…Dobrze, że młoda jest inteligentna i umie rozpoznać co jest czym (przynajmniej na razie)
Strach przed kosmitami dla mnie mega zabawny. W końcu wielu dorosłych ma postawę podobną ;)
Obiecane od dawien dawna małżeństwo z chłopcem z dzieciństwa – można tu jeszcze czymś zaskoczyć?
Fabuła jest prosta jak budowa cepa – chłopak zjawia się w domu dziewczyny, ona jest zaskoczona i oburzona, ale traktuje go miło, a po czasie zaczyna w niej budzić coraz cieplejsze uczucia i… kliknij: ukryte poczucie winy za to, że w dzieciństwie się dla niej poświęcił. I w tym momencie poczułem, że to nie miłość z prawdziwego zdarzenia, bo dziewczyna w ogromnym stopniu czuje się odpowiedzialna za tamto zdarzenie, chciałaby mu to jakoś wynagrodzić, bo czuje się winna, więc… I czar prysł, przynajmniej dla mnie, o ile w ogóle wcześniej jakiś był.
Historyjka jest banalna, oczywista, bardzo spokojna, fabuła toczy się swoim tempem. Gagi według mnie się udały, bo całkiem często mnie bawiły, ale w pamięci pozostaną mi tylko te sceny, w których chłopak nagle zostaje otoczony przez kwiatki, serduszka i inne słodkie rzeczy. Tak, te momenty były pocieszne.
Seria bardzo przeciętna. Ma co prawda swoje ciepłe, urocze momenty, ale nie wyróżnia się niczym spośród setek jej podobnych.
Można obejrzeć, tylko po co? Tak więc 4/10 idealnie pasuje.
Wielkiej rewelacji nie ma – tj. – anime nie uwodzi, nie ma w sobie tego czegoś co miały w sobie Toradora czy Usagi Drop. Z drugiej strony – nie mogę zarzucić jakichś pokaźnych błędów. To jest po prostu zwyczajna, kapkę banalna historyjka opowiedziana z przyjemnym, ciepłym akcentem oraz całkiem sympatycznymi postaciami.
Dla relaksu i odprężenia się seria idealna, ale nic poza tym.
Wręcz przeciwnie
20.11.2020 14:20 Re: Nic specjalnego
Dla mnie powyższe serie nie miały „tego czegoś” a obecną owszem.
R
przypadkowy troll
25.05.2014 16:52
„Aranżowane małżeństwo, odsłona kolejna. No bo cóż znaczy miłości wobec dziadkowego słowa?”
Dość niefortunny teaser recenzji. Pierwsze zdanie sugeruje, że mamy do czynienia z sequelem albo że aranżowane małżeństwa to superpopularny temat w anime (nie jest tak). W drugim zdaniu pewnie powinno być „miłość” zamiast „miłości”, ale nawet wtedy można wywnioskować, że słowo dziadka staje na przeszkodzie czyjejś miłości, czyli coś zupełnie odwrotnego od obserwowanego w tym anime.
Tyle wystarczyło, żeby samej recenzji mi się nie chciało czytać.
W sumie miało tak w mej intencji być. Tyle tylko, że to miała być wzniosłość podszyta z lekka sarkazmem.
A
BMVR
25.05.2014 09:55
Ending roku bez dwóch zdań. Po prostu zabija
Bawmorda
9.06.2014 10:41 ending po prostu zabójczy
zgadzam się w pełni ending wpada w ucho ( tejst i głosy aktorek).
A
Choosen
25.05.2014 09:17 strasznie nudne
W tym anime prawie cały czas się nic nie działo. Humor prezentowany przez tę serię był dla mnie niskich lotów (szczególnie starsza siostra i jej zazdrość o młodszą). Nie rozumiem jak ta seria mogła otrzymać tak stosunkowo wysoką ocenę a np. moim zdaniem jednak ciekawszy Golden Time niską (tam przynajmniej się coś działo).
Zapowiada się standardowo, ale wychodzi z tego dobra komedia;
+ Lady Benio jako „hardkorowy otaku” dobrze się spisała.
+ za rozwiązanie sprawy fanserwisu (jak ktoś chce, to może sobie pooglądać w kółko opening „klatka po klatce”, za to w trakcie seansu takowego brak). Udało się (JAK?!) ominąć podstawowe pozycje: wspóle kąpiele, żęnujące „surprise eventy”, wypadyw na basen/gorące źródła/plażę. Nie wiedziałem, że tak się w ogóle da.
- trochę powtarzalny humor, jak komuś nie przypadnie do gustu od początku, to raczej nie ma co się zmuszać do reszty seansu.
A propos fanserwisu
17.12.2020 15:43
Takowy występuje w serii, ale jest tak naturalny i subtelnie wpleciony, że nie musi angażować widza na siłę.
Eeee…. Chciałbym móc Ci wytłumaczyć, o co mi chodziło z „Lady Benio jako otaku”... ale 6 lat później nie pamiętam nic z tej serii. Kompletnie. Ostatnio widziałem nawet znowu kilka gifów z niej i pomyślałem „o, wygląda zabawnie, może zobaczę” a tu pyk, sprawdzam na Tanuki i okazuje się, że już widziałem (。﹏。*)
Chyba jednak nie wywarła na mnie takiego wrażenia. A dałem 9/10, więc powinna zapaść choć trochę w pamięć.
Bez zalogowania
18.12.2020 17:24
Ja niedawno obejrzałam drugi raz po sześciu latach pewien romans i dopiero w trakcie któregoś odcinka przypomniało mi się, że już to kiedyś oglądałam xd.
A co ciekawe – teraz spodobał mi się o wiele bardziej ;)
Jeżeli więc chciałeś jeszcze raz obejrzeć Mikakunin, to czemu nie?
Jest to historyjka na tyle lekka, że po kilku latach zapewne większości scen humorystycznych można nie pamiętać – zwłaszcza, że humor bazuje tu głównie na osobowościach postaci i ich dialogach
Pozwolę sobie się wtrącić w dyskusję. Zgaduję, że God Himself mówiąc o „Lady Benio jako Otaku” miał na myśli jej ciągoty w stronę szwagierki, które z tego co pamiętam podpadały pod nieomalże obsesję.
A że w japonii „otaku” nie odnosi się li tylko do maniaków anime, ale każdego nadmiernie oddanego pasji fanatyka, to takie epitet miał jak najbardziej ręce i nogi.
Wpw. Może tak, może nie, aczkolwiek o wiele bardziej elokwentnie niż ja sam mógłbym to opisać. Więc tak. To co Diablo powiedział. Interpretacja 10/10, polecam tego Tanukowicza.
Ja poprzez słowo „otaku” rozumiałam do tej pory pasjonata jakiejś dziedziny, oddanego jej – poświęcającego czas, środki itd.
Rzecz w tym, że lady Benio była po prostu zafiksowana na punkcie prawa własności w stosunku do siostry, oraz miała takie a nie inne preferencje
kliknij: ukryte I nie zauważyłam, żeby zbierała jej zdjęcia, tworzyła jej ołtarzyki (co widywałam w innych anime), albo żeby poświęcała jej swój czas. Albo chociaż siły i środki.
Po prostu Benio była hiper egocentryczką która uwielbiała być w roli ubóstwianej starszej siostry. Jeżeli egocentryzm i stawianie samemu sobie pomników zajefajności miałoby równać się byciem otaku, to obecnie większość społeczeństwa idzie w tym kierunku ;)
A
MrKrzychu
23.04.2014 15:41 Mikakunin de Shinkoukei
Co do serii Mikakunin de Shinkoukei mogę z czystym sumieniem napisać, dobre nie wyróżniające się anime. Aczkolwiek pod względem komediowym przypadała mi do gustu. Moja ocena 7/10.
Wiem, że to okruchy życia, ale „docieranie” się bohaterów za wolne, nawet jak na Japończyków. Jedna z tych serii „o niczym” jeśli chodzi o sferę uczuć, czyli de facto interakcja między bohaterami odrobinę większa w ostatnim odcinku niż na początku, ale tak naprawdę żadna. Nie wiem czy mam spodziewać się drugiej serii czy nie, ale przy takim tempie rozwoju to by chyba ze 5x12 odcinków trzeba żeby coś się zaczęło „dziać”:/
Kobeni taka typowa nijaka bohaterka, a jest starsza siostra z jej „imouto‑zboczeniem” śmieszna tylko do pewnego momentu. Po prostu po pewnym czasie zachowania bohaterów robiły się już wtórne…
A i jedna sprawa: kliknij: ukryte czemu k… mać przez całą serię nie pokazano „prawdziwej” postaci naszych wilkołaków/wilko‑ludzi? Ostatni odcinek bardzo mnie zawiódł pod tym względem, bo wydawało się, że wszystko ku temu dąży…
Wybacz, ale czego w zasadzie oczekiwałeś? To nie jest seria o gwałtownej, wybuchającej żarem miłości, tylko zaczynająca się zaaranżowanym narzeczeństwem. W tej sytuacji powolne przechodzenie od kredytu zaufania do przyjaźni i od niej do uczuć głębszych jest całkowicie normalne (należy też zwrócić uwagę, że do miłości wcale nie musiało tutaj dojść – wtedy dopiero pewnie byłby to wolny rozwój…).
Plus akurat tempo rozwiązywania problemów w tej serii jest naturalne i szybkie, niektóre komedie romantyczne spędziłyby sezon, a minimum 3‑4 odcinki na problemie, który tutaj spokojnie rozwiązuje się w jeden, często niecały, odcinek.
Interakcje między bohaterami są widoczne cały czas, tak samo zmiany w ich wzajemnym podejściu. Są one jednakże nieco bardziej subtelne niż klasyczne tsunderyzmy.
A. bez logowania
17.12.2020 15:47 Tempo akcji
Daerian napisał(a):
To nie jest seria o gwałtownej, wybuchającej żarem miłości, tylko zaczynająca się zaaranżowanym narzeczeństwem. W tej sytuacji powolne przechodzenie od kredytu zaufania do przyjaźni i od niej do uczuć głębszych jest całkowicie normalne (należy też zwrócić uwagę, że do miłości wcale nie musiało tutaj dojść – wtedy dopiero pewnie byłby to wolny rozwój…).
Plus akurat tempo rozwiązywania problemów w tej serii jest naturalne i szybkie, niektóre komedie romantyczne spędziłyby sezon, a minimum 3‑4 odcinki na problemie, który tutaj spokojnie rozwiązuje się w jeden, często niecały, odcinek.
Interakcje między bohaterami są widoczne cały czas, tak samo zmiany w ich wzajemnym podejściu. Są one jednakże nieco bardziej subtelne niż klasyczne tsunderyzmy.
Oglądałam to na bieżąco, nie wiem czy bym się skusiła jakbym zaczęła oglądać mając całość od razu podaną. Zaczynało się ciekawie, potem odcinki zbyt zwariowane. Za to ostatni odcinek na ogromny plus. kliknij: ukryte Wzruszająco, ciepło, no i ze swego rodzaju happy endem
W sumie to nie powiem, całkiem przyjemnie mi się to oglądało. Ale do zachwytów to tu sporo brakuje. Powiedziałabym, że to taki przeciętniak właśnie – idealny dla amatorów szkolnych komedii romantycznych, którym odrobina nadnaturalności nie przeszkadza. Raczej wątpliwe, by zainteresowało kogoś innego, bo też i niczym specjalnym się nie wybija. Taka to z tego jednosezonówka do obejrzenia i szybkiego zapomnienia.
Największym minusem była dla mnie para głównych bohaterów, bo oboje byli ciut zbyt bezpłciowi. Kobeni to kura domowa, która ma sporo kompleksów. Nie mam nic przeciwko zwyczajnym bohaterkom (przykładowo taka Makoto z Gingitsune była świetna), ale ona schodzi jednak nieco niżej poziomowo. Wiecznie są z nią problemy – niemal 1/3 serii spędziła chorując i w ogóle cierpiąc. W dodatku jej „romans” z Hakuyą jest, delikatnie rzecz biorąc, kiepski. On sam w końcu to totalny blob w męskim wydaniu. Jego celem życiowym jest bycie z Kobeni – już w drugim odcinku miałam dość tego jego ciągłego: „To, co Kobeni mówi jest najlepsze; to, jak Kobeni wygląda jest idealne; To, co Kobeni gotuje, jest najsmaczniejsze”. Nic tylko Kobeni, Kobeni, Kobeni. I dlaczego? kliknij: ukryte Bo w dzieciństwie pogłaskała go po łbie…Doprawdy miłość że hohohoho…
Ale za to, o dziwo dla mnie samej, bardzo polubiłam Mashiro oraz Benio. Głównie dla tej dwójki oglądałam całość, bo żarty z nimi były naprawdę fajne. Postaci drugoplanowe też były całkiem przyjemne – najgorzej wypadła chyba matka Mashiro i Hakuyi, ale reszta stanowiła dość sympatyczną gromadę. Owszem, nikt tu nie dostał jakiegoś oryginalnego, czy rozbudowanego charakteru, ale też nikt nie był jakoś szczególnie irytujący. Spodobało mi się podejście do całej sytuacji Konohy – kliknij: ukryte co prawda przez moment wydawało się, że będzie tą trzecią w trójkącie, ale na szczęście zachowała zdrowy rozsądek. Naprawdę fajnie to wyszło, że chciała być z Hakuyą tylko dlatego, że należą do tej samej rasy, a kiedy okazało się, że jednak Kobeni coś do niego czuje – po prostu zrezygnowała^^
Graficznie seria stoi na przyzwoitym poziomie. Szaleństw technicznych tu nie doświadczymy, ale w komediach/okruszkach to nie jest wymagane. Projekty postaci są standardowe, ale ładne. W dodatku wykorzystana tu słodka kolorystyka zgrabnie się ze wszystkim komponuje.
Z muzyką jest trochę gorzej, ale też nie ma się do czego przyczepić właśnie ze względu na gatunek. Poza zwyczajnym j‑popem nie doświadczymy tu niczego innego, na szczęście jednak nic do nas nie skrzeczy xd
Jak już wspomniałam, miłośnicy serii szkolnych powinni być względnie zadowoleni. Nie uświadczymy tu fanserwisu, haremu, ani tony dramatyzmu – to raczej zwyczajna, ciepła historia w komediowej oprawie. Jej największą wadą jest brak większych zalet niestety, co sprawia, iż naprawdę nietrudno będzie o tym tytule zapomnieć. Mniej więcej na tym samym poziomie plasuje się też Inari, Konkon z tego sezonu, chociaż akurat targety obu tych serii są inne – oba tytuły to po prostu najzwyczajniejsze w świecie zapychacze czasowe, które miło się ogląda. Ode mnie ma to 5/10 – tak jak w przypadku Inari więcej dać nie mogę, bo za miesiąc już nie będę pamiętała, że coś takiego w ogóle widziałam.;p
Popieram koleżankę zbyt banalne i wyolbrzymione ukazanie zapoczątkowania owego „związku”. Cały czas twierdzę, że to nie były prawdziwe uczucia tylko poczucie „winy” i chęć zrewanżowania się ze strony Kobeni, no może pod koniec coś tam było, ale ona wciąż wspominała, jak to on się dla niej poświecił.
Zgadzam się w 100% jeżeli chodzi o ostatni akapit. Jest to typowo seria, która w pamięci nie pozostanie. Myślę, że nie jest to kwestia małej ilości odcinków, czy nawet kiepskiej fabuły, a właśnie brak wyrazistych postaci, które w pamięci pozostają.
A
Guren
26.03.2014 14:05 Czyżby nareszcie coś normalnego? (dobrym słowa znaczeniu)
Jestem na razie na 7 odcinku, więc mam nadzieje, że nagle seria mi nie wykręci w jakąś haremówę lub przesadny dramat.
Bo póki co dostałam przesympatyczną komedię szkolną z wątkami nadprzyrodzonymi. Jednak można powiedzieć, że seria potraktowana porządną szczyptą zdrowego rozsądku.
Niby kolejna historia, gdzie dziewczyna dowiaduje się, że kiedyś tam została zaręczona. Bez pytania, ot dziadek zdecydował. W sumie to kiedyś go tam poznała jak byli mali. A. że nie pamiętasz? Trudno, tak w ogóle to ten narzeczony ma przyjechać. A właściwie już… jest w tym samym pokoju. A jednak zamiast nieść heroinie suknię z welonem przy „Oj córuś! Już ci za mąż wychodzić” (parę takich historii już widziałam) matka stwierdza- nieoczekiwany narzeczony trochę tu pomieszka, poznacie się, a potem zobaczymy co zrobić z tymi zaręczynami. Tak w ogóle to zajmie osobny pokój ze swoją młodszą siostrą. Tak, osobny.
Kobeni też nie okazuje się tsundere (to nie tak, że nie lubię tsundere, po prostu… nie zawsze są nieodzowne. Ostatnio też za dużo ich widziałam), która uprzykrza chłopakowi życie. Oboje niepytani wylądowaliśmy na tym samym wózku, trudno. Choć to nie znaczy, że do spełnienia obietnicy dziadka tak łatwo dojdzie.
Szczęki pozbierane z ziemi?
Dobra, o ojcach nic nie wiadomo (póki co na pewno). Ale tak w ogóle matka sióstr od czasu do czasu się pokręci po domu, czy zwróci uwagę. A zawczasu ktoś stwierdzi, że co z tego, że heroina jest chora- to kiepski pomysł zostawić jej do opieki w domu potencjalnego narzeczonego.
A
hdrn
13.02.2014 20:30
Całkiem przyjemna komedia, chociaż na razie nie znajduję w niej sensu.
Podsumowując całość
Benio posiada wszelkie nielubiane przeze mnie cechy : egoizm, egocentryzm, wewnętrzne zakłamanie, namolność – a wręcz molestowanie podmiotów swojej obsesji, oraz udawanie kogoś lepszego niż jest – czyli bycie na pokaz.
Do tego wszystkiego bywa niesłychanie ograniczona, uparta i zazdrosna. A jej poczucie zajedwabistości jest tak olbrzymie – że nie jest w stanie przyjąć jakiegokolwiek feedbacku. Niestety poświęcono jej mnóstwo czasu antenowego – co skutecznie obniżyło moją przyjemność z seansu.
Dla równowagi dano postać wiceprzewodniczącej – najbardziej chyba ogarniętej postaci wśród licealistek tu ukazanych.
Widzi ona wszystko takim jakie jest i jako jedyna jest na tyle silna, że umie zapanować nad emocjonalizmami Benio.
Z postaci które wzbudziły moją sympatię muszę wymienić przyjaciółkę głównej bohaterki, oraz mamę – która oprócz bycia zrównoważoną i kulturalną – jest też świadoma i szczera. A na swoje obie córki patrzy rzetelnie, bez względu na pokrewieństwo.
Osobny akapit należy się według mnie młodszej siostrze bohatera. Jest to mieszanka wybuchowa i zabawna. Jednocześnie jeszcze dziecinna i niezwykle dorosła, pragmatyczna, czasem przesadnie nieufna, z naprawdę silnym instynktem samozachowawczym w relacjach z Benio. Czasami odnosiłam wrażenie, że ma ona więcej rozsądku, czy też rozumu – niż całe jej otoczenie ;) Nie znaczy to, że nie ma żadnych wad :) jak choćby obsesyjne zbieranie pewnych gadżetów xd.
Na koniec główny bohater – robiący na pierwszy rzut oka wrażenie wyzbytego z uczuć mruka, a jednak potrafiący się zatroszczyć o tych, których kocha i starający się nadrobić braki w umiejętnościach społecznych. O niezwykle oddanej postawie dla własnej narzeczonej nie wspominając ;)
Ogólnie (także dzięki zakończeniu) seans zrobił pozytywne wrażenie. Gdyby było mniej starszej (nie)idealnej siostry na ekranie zapewne dałabym wyższą notę. Szczególnie za pewien nietypowy wątek, który ujawni się w odcinku 5ym (choć liczyłam na większe rozwinięcie tematu)
Całość serii ma posmak głównie obyczajowy, mówi według mnie
poznawaniu wzajemnym, o tolerancji dla odmienności i o potrzebie wyznaczania granic różnych zachowań.
W pewnym sensie jest to anime z pomału zakradającym się romansem – nieco mniej sztampowe i trochę oryginalniejsze niż większość.
Mimo ewidentnych wad (oszczędności w grafice i animacji, oraz omówiony wątek starszej siostry) – polecam
Re: Podsumowując całość
Re: Podsumowując całość
Opening: [link]
Re: Podsumowując całość
;)
Re: Podsumowując całość
I nie wiem czemu kojarzy mi się z jeszcze jednym świetnym endingiem: [link] :)
Re: Podsumowując całość
Mashiro
Dwie wersje
[link]
[link]
Znalazł się nawet jakiś otaku Mashiro który zmontował takie coś do odsłuchania xd
[link]
Początki serii
Strach przed kosmitami dla mnie mega zabawny. W końcu wielu dorosłych ma postawę podobną ;)
Muzyki w ogóle nie pamiętam ale reszta ok.
Mikakunin de Shinkoukei
Obiecane od dawien dawna małżeństwo z chłopcem z dzieciństwa – można tu jeszcze czymś zaskoczyć?
Fabuła jest prosta jak budowa cepa – chłopak zjawia się w domu dziewczyny, ona jest zaskoczona i oburzona, ale traktuje go miło, a po czasie zaczyna w niej budzić coraz cieplejsze uczucia i… kliknij: ukryte poczucie winy za to, że w dzieciństwie się dla niej poświęcił. I w tym momencie poczułem, że to nie miłość z prawdziwego zdarzenia, bo dziewczyna w ogromnym stopniu czuje się odpowiedzialna za tamto zdarzenie, chciałaby mu to jakoś wynagrodzić, bo czuje się winna, więc… I czar prysł, przynajmniej dla mnie, o ile w ogóle wcześniej jakiś był.
Historyjka jest banalna, oczywista, bardzo spokojna, fabuła toczy się swoim tempem. Gagi według mnie się udały, bo całkiem często mnie bawiły, ale w pamięci pozostaną mi tylko te sceny, w których chłopak nagle zostaje otoczony przez kwiatki, serduszka i inne słodkie rzeczy. Tak, te momenty były pocieszne.
Seria bardzo przeciętna. Ma co prawda swoje ciepłe, urocze momenty, ale nie wyróżnia się niczym spośród setek jej podobnych.
Można obejrzeć, tylko po co? Tak więc 4/10 idealnie pasuje.
Nic specjalnego
Dla relaksu i odprężenia się seria idealna, ale nic poza tym.
Re: Nic specjalnego
Dość niefortunny teaser recenzji. Pierwsze zdanie sugeruje, że mamy do czynienia z sequelem albo że aranżowane małżeństwa to superpopularny temat w anime (nie jest tak). W drugim zdaniu pewnie powinno być „miłość” zamiast „miłości”, ale nawet wtedy można wywnioskować, że słowo dziadka staje na przeszkodzie czyjejś miłości, czyli coś zupełnie odwrotnego od obserwowanego w tym anime.
Tyle wystarczyło, żeby samej recenzji mi się nie chciało czytać.
Dziękuję za zwrócenie uwagi, poprawione.
ending po prostu zabójczy
strasznie nudne
Re: strasznie nudne
Gatunki: Komedia, Okruchy życia
Wybacz, ale równie dobrze mógłbym zarzucić battle shounenowi, ze za dużo tam walczą :P
Pozytywnie.
+ Lady Benio jako „hardkorowy otaku” dobrze się spisała.
+ za rozwiązanie sprawy fanserwisu (jak ktoś chce, to może sobie pooglądać w kółko opening „klatka po klatce”, za to w trakcie seansu takowego brak). Udało się (JAK?!) ominąć podstawowe pozycje: wspóle kąpiele, żęnujące „surprise eventy”, wypadyw na basen/gorące źródła/plażę. Nie wiedziałem, że tak się w ogóle da.
- trochę powtarzalny humor, jak komuś nie przypadnie do gustu od początku, to raczej nie ma co się zmuszać do reszty seansu.
Natomiast „lady Benio” jako otaku?
Chyba jednak nie wywarła na mnie takiego wrażenia. A dałem 9/10, więc powinna zapaść choć trochę w pamięć.
A co ciekawe – teraz spodobał mi się o wiele bardziej ;)
Jeżeli więc chciałeś jeszcze raz obejrzeć Mikakunin, to czemu nie?
Jest to historyjka na tyle lekka, że po kilku latach zapewne większości scen humorystycznych można nie pamiętać – zwłaszcza, że humor bazuje tu głównie na osobowościach postaci i ich dialogach
A że w japonii „otaku” nie odnosi się li tylko do maniaków anime, ale każdego nadmiernie oddanego pasji fanatyka, to takie epitet miał jak najbardziej ręce i nogi.
Otaku
Ja poprzez słowo „otaku” rozumiałam do tej pory pasjonata jakiejś dziedziny, oddanego jej – poświęcającego czas, środki itd.
Rzecz w tym, że lady Benio była po prostu zafiksowana na punkcie prawa własności w stosunku do siostry, oraz miała takie a nie inne preferencje
kliknij: ukryte I nie zauważyłam, żeby zbierała jej zdjęcia, tworzyła jej ołtarzyki (co widywałam w innych anime), albo żeby poświęcała jej swój czas. Albo chociaż siły i środki.
Po prostu Benio była hiper egocentryczką która uwielbiała być w roli ubóstwianej starszej siostry. Jeżeli egocentryzm i stawianie samemu sobie pomników zajefajności miałoby równać się byciem otaku, to obecnie większość społeczeństwa idzie w tym kierunku ;)
Mikakunin de Shinkoukei
Wiem, że to okruchy życia, ale „docieranie” się bohaterów za wolne, nawet jak na Japończyków. Jedna z tych serii „o niczym” jeśli chodzi o sferę uczuć, czyli de facto interakcja między bohaterami odrobinę większa w ostatnim odcinku niż na początku, ale tak naprawdę żadna. Nie wiem czy mam spodziewać się drugiej serii czy nie, ale przy takim tempie rozwoju to by chyba ze 5x12 odcinków trzeba żeby coś się zaczęło „dziać”:/
Kobeni taka typowa nijaka bohaterka, a jest starsza siostra z jej „imouto‑zboczeniem” śmieszna tylko do pewnego momentu. Po prostu po pewnym czasie zachowania bohaterów robiły się już wtórne…
A i jedna sprawa: kliknij: ukryte czemu k… mać przez całą serię nie pokazano „prawdziwej” postaci naszych wilkołaków/wilko‑ludzi? Ostatni odcinek bardzo mnie zawiódł pod tym względem, bo wydawało się, że wszystko ku temu dąży…
Plus akurat tempo rozwiązywania problemów w tej serii jest naturalne i szybkie, niektóre komedie romantyczne spędziłyby sezon, a minimum 3‑4 odcinki na problemie, który tutaj spokojnie rozwiązuje się w jeden, często niecały, odcinek.
Interakcje między bohaterami są widoczne cały czas, tak samo zmiany w ich wzajemnym podejściu. Są one jednakże nieco bardziej subtelne niż klasyczne tsunderyzmy.
Tempo akcji
Dokładnie tak jak w powyższym cytacie
Taki średniak
Największym minusem była dla mnie para głównych bohaterów, bo oboje byli ciut zbyt bezpłciowi. Kobeni to kura domowa, która ma sporo kompleksów. Nie mam nic przeciwko zwyczajnym bohaterkom (przykładowo taka Makoto z Gingitsune była świetna), ale ona schodzi jednak nieco niżej poziomowo. Wiecznie są z nią problemy – niemal 1/3 serii spędziła chorując i w ogóle cierpiąc. W dodatku jej „romans” z Hakuyą jest, delikatnie rzecz biorąc, kiepski. On sam w końcu to totalny blob w męskim wydaniu. Jego celem życiowym jest bycie z Kobeni – już w drugim odcinku miałam dość tego jego ciągłego: „To, co Kobeni mówi jest najlepsze; to, jak Kobeni wygląda jest idealne; To, co Kobeni gotuje, jest najsmaczniejsze”. Nic tylko Kobeni, Kobeni, Kobeni. I dlaczego? kliknij: ukryte Bo w dzieciństwie pogłaskała go po łbie…Doprawdy miłość że hohohoho…
Ale za to, o dziwo dla mnie samej, bardzo polubiłam Mashiro oraz Benio. Głównie dla tej dwójki oglądałam całość, bo żarty z nimi były naprawdę fajne. Postaci drugoplanowe też były całkiem przyjemne – najgorzej wypadła chyba matka Mashiro i Hakuyi, ale reszta stanowiła dość sympatyczną gromadę. Owszem, nikt tu nie dostał jakiegoś oryginalnego, czy rozbudowanego charakteru, ale też nikt nie był jakoś szczególnie irytujący. Spodobało mi się podejście do całej sytuacji Konohy – kliknij: ukryte co prawda przez moment wydawało się, że będzie tą trzecią w trójkącie, ale na szczęście zachowała zdrowy rozsądek. Naprawdę fajnie to wyszło, że chciała być z Hakuyą tylko dlatego, że należą do tej samej rasy, a kiedy okazało się, że jednak Kobeni coś do niego czuje – po prostu zrezygnowała^^
Graficznie seria stoi na przyzwoitym poziomie. Szaleństw technicznych tu nie doświadczymy, ale w komediach/okruszkach to nie jest wymagane. Projekty postaci są standardowe, ale ładne. W dodatku wykorzystana tu słodka kolorystyka zgrabnie się ze wszystkim komponuje.
Z muzyką jest trochę gorzej, ale też nie ma się do czego przyczepić właśnie ze względu na gatunek. Poza zwyczajnym j‑popem nie doświadczymy tu niczego innego, na szczęście jednak nic do nas nie skrzeczy xd
Jak już wspomniałam, miłośnicy serii szkolnych powinni być względnie zadowoleni. Nie uświadczymy tu fanserwisu, haremu, ani tony dramatyzmu – to raczej zwyczajna, ciepła historia w komediowej oprawie. Jej największą wadą jest brak większych zalet niestety, co sprawia, iż naprawdę nietrudno będzie o tym tytule zapomnieć. Mniej więcej na tym samym poziomie plasuje się też Inari, Konkon z tego sezonu, chociaż akurat targety obu tych serii są inne – oba tytuły to po prostu najzwyczajniejsze w świecie zapychacze czasowe, które miło się ogląda. Ode mnie ma to 5/10 – tak jak w przypadku Inari więcej dać nie mogę, bo za miesiąc już nie będę pamiętała, że coś takiego w ogóle widziałam.;p
Re: Taki średniak
Re: Taki średniak
Czyżby nareszcie coś normalnego? (dobrym słowa znaczeniu)
Bo póki co dostałam przesympatyczną komedię szkolną z wątkami nadprzyrodzonymi. Jednak można powiedzieć, że seria potraktowana porządną szczyptą zdrowego rozsądku.
Niby kolejna historia, gdzie dziewczyna dowiaduje się, że kiedyś tam została zaręczona. Bez pytania, ot dziadek zdecydował. W sumie to kiedyś go tam poznała jak byli mali. A. że nie pamiętasz? Trudno, tak w ogóle to ten narzeczony ma przyjechać. A właściwie już… jest w tym samym pokoju. A jednak zamiast nieść heroinie suknię z welonem przy „Oj córuś! Już ci za mąż wychodzić” (parę takich historii już widziałam) matka stwierdza- nieoczekiwany narzeczony trochę tu pomieszka, poznacie się, a potem zobaczymy co zrobić z tymi zaręczynami. Tak w ogóle to zajmie osobny pokój ze swoją młodszą siostrą. Tak, osobny.
Kobeni też nie okazuje się tsundere (to nie tak, że nie lubię tsundere, po prostu… nie zawsze są nieodzowne. Ostatnio też za dużo ich widziałam), która uprzykrza chłopakowi życie. Oboje niepytani wylądowaliśmy na tym samym wózku, trudno. Choć to nie znaczy, że do spełnienia obietnicy dziadka tak łatwo dojdzie.
Szczęki pozbierane z ziemi?
Dobra, o ojcach nic nie wiadomo (póki co na pewno). Ale tak w ogóle matka sióstr od czasu do czasu się pokręci po domu, czy zwróci uwagę. A zawczasu ktoś stwierdzi, że co z tego, że heroina jest chora- to kiepski pomysł zostawić jej do opieki w domu potencjalnego narzeczonego.