Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

5/10
postaci: 6/10 grafika: 7/10
fabuła: 4/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 4 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,00

Ocena czytelników

5/10
Głosów: 114
Średnia: 5,12
σ=2,04

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Blade & Soul

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2014
Czas trwania: 13×24 min
Tytuły alternatywne:
  • ブレイドアンドソウル
Tytuły powiązane:
Pierwowzór: Gra (RPG); Miejsce: Świat alternatywny; Inne: Magia
zrzutka

Dobre anime na podstawie gry? No niestety, nie tym razem.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Jest smutną prawdą, że Japończykom udane anime na bazie gier wychodzą rzadziej niż naszym kopaczom sukcesy piłkarskie. Ktoś mógłby tu energicznie zaprzeczyć, wskazując niektóre adaptacje gier visual novel – ale z drugiej strony, czy pozycje, w których interakcja ogranicza się do klikania w „przewiń tekst” i dokonania kilku­‑kilkunastu wyborów w trakcie kilkudziesięciu godzin, faktycznie mają prawo pretendować do miana gier sensu stricte? Dobra, to dyskusja na inny czas i miejsce. Faktem pozostaje, że wśród serii i filmów na bazie gier RPG, zręcznościowych, strategii itd. dominuje chała. Jakie więc wstępne widoki miało Blade & Soul, oparte na grze MMORPG? Ano nieciekawe.

Oto widzimy typowy świat fantasy, w którym rządzi klasyczne imperium zła. Na usługach złego imperium mamy jeszcze gorszą bandę, takie lokalne SS, nazywane Kwiatowymi Mnichami, dowodzone przez wyróżniającą się okrucieństwem nawet w tym milusim gronie Jin Valel. Przez taką to wesołą okolicę podróżuje Alka, świetnie wyszkolona wojowniczka, na której łbie ciąży wysoka nagroda, gdyż w powszechnej świadomości, umacnianej przez imperium zła, jest ona odpowiedzialna za zabójstwo swojego mistrza. Znakiem charakterystycznym jest znajdujący się na jej ramieniu symbol – może dlatego Alka biega półnago, bo w końcu kto by był tak głupi, aby nosić na wierzchu znak, który widnieje na lisach gończych? Oczywiście, znajdą się i tacy, którzy na ten trick się nie nabiorą, przez co nasza bohaterka będzie miała okazję do popisania się swoimi umiejętnościami. Ale nie to jest zasadniczą treścią anime.

Generalnie chodzi o to, żeby Alka cierpiała. Dlatego wędruje sobie po świecie, usiłuje pomagać innym, angażuje się w nie do końca zrozumiałe dla niej wydarzenia, które jednak niemal zawsze kończą się smutno. Spora część tych perypetii ma charakter historii zamkniętych w jednym epizodzie i pewnie można by je bez ogródek nazwać zwykłymi wypełniaczami – gdyby nie finał serii, który nadaje im (powiedzmy…) pewien sens. Naturalnie na Alce obsada się nie kończy. Mamy więc cycatą łowczynię nagród, Hazuki, która ugania się za Alką, a ich walki przywodzą niekiedy na myśl stary dobry Noir, z pojedynkami pistolet vs sztylet. Mamy wspomnianą już Jin Valel, nemezis Alki. Mamy też najciekawszą bohaterkę całej serii – Karen, właścicielkę knajpy i tancerkę, której nadrzędną rolą jest być zawsze w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie. Ta dość irytująca zdolność zostaje później wyjaśniona, choć wyjaśnienie to nie każdego może zadowolić. Aha, zapomniałbym o bandzie dobrych bandytów – bo w końcu wiadomo, że w światach fantasy niemal połowa bandziorów to lokalne odpowiedniki Robina Hooda. Na ich czele stoi kolejna hojnie obdarzona przez naturę bohaterka – Roana.

Kwestia tego, czy Blade & Soul może się podobać, pozostaje otwarta. Świat ma niby jakieś tam podstawy, mamy także narkotyk, którym złe imperium wzmacnia swoją potęgę, mamy dwuznaczne relacje między postaciami (znajdzie się nawet yuri!), ale szkopuł w tym, że to wszystko średnio do siebie pasuje i co najważniejsze – niespecjalnie wciąga. Przeciętność uderza tu wyjątkowo często, a kolejne odcinki o niedolach Alki nierzadko nudzą zamiast wzbudzać zainteresowanie – zaś widz ma wyraźne problemy z okazaniem głównej bohaterce współczucia. Zamiast przeżywać jej cierpienia, najwyżej nuci sobie pod nosem „Narobiłaś w życiu głupot, idź się utop, idź się utop…”.

Dodajmy, że kompozycyjnie seria dzieli się na dwie połowy, a punkt zwrotny wyznacza pojedynek Alki z Jin i ujawnienie całej intrygi, knutej od samego początku. Na każdą z połówek składają się mniej więcej po równo odcinki fabularne i wypełniaczowo­‑cierpiętnicze. A zaznaczmy, iż mówimy tu o anime zaledwie trzynastoodcinkowym! Jak dla mnie taki procent wypełniaczy w tak krótkiej serii to widoczny znak braku pomysłu na fabułę. Gdyby bowiem zebrać epizody stricte fabularne, zostałoby materiału na mniej więcej sześcioodcinkowe OAV, w dodatku nadal takie sobie. Irytuje to o tyle, że Blade & Soul, jako adaptacja gry MMO, nie było zmuszone do wiernego odtwarzania jakiejkolwiek opowieści, ale zostawiało twórcom spory margines swobody w kreowaniu fabuły. To, co mogło być szansą, okazało się ciężarem, który ostatecznie ich chyba jednak przygniótł.

Nie zawodzi za to szata graficzna – projekty postaci, w sporej części przeniesione z gry, całkiem nieźle zaadaptowały się w świecie animacji, nawet jeśli czasem wyglądają absurdalnie (vide latająca w półnegliżu Alka). Najlepiej wypadają ci źli oraz Karen, która wizualnie jest chyba najładniejszą postacią w całym anime. Ciut drażni, że przy serii z obsadą w 90% żeńską, na dodatek opartej o MMO, wszystkie postacie przez cały czas paradują w tych samych strojach, w większości skąpych. Ja rozumiem, że w japońskim fantasy wizje wojny i burdelu przenikają się ze sobą, ale bez przesady. Animacje wypadają nieźle, szczególnie w trakcie walk, które cieszą oko. Od czasu do czasu na jakiś drobny babol da się trafić, ale nie przeszkadza on szczególnie. Wielu oglądających to anime zauważyło, że styl animacji w Blade & Soul, podobnie jak wygląd postaci, są nie do końca japońskie. Fakt, trzeba pamiętać, że mówimy o adaptacji gry koreańskiej, zaś popularność takich amerykańskich serii, jak Avatar nie pozostaje chyba niezauważona w Japonii.

Gorzej z muzyką – tu seria miała pecha. Panienka śpiewająca opening stara się jak może, ale słychać chwilami, że nie do końca wyrabia z warunkami głosowymi. Dla odmiany ending może pochwalić się ciekawą ideą graficzną (ciut monotonną, niemniej…), jednak przyjemność jej śledzenia zabija wokalista, który przywodzi mi na myśl kogoś, kto cierpi na zatwardzenie i usiłuje sobie z tym problemem poradzić, śpiewając. Dobrze, że chociaż reszta muzyki nie męczy, ale spełnia swoją rolę, odpowiednio wpasowując się w klimat. Do seiyuu nie mam większych zastrzeżeń, choć chyba żadne z nich nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia.

Blade & Soul jest kolejnym rozdziałem w coraz dłuższej księdze zatytułowanej „Jak Japończykom nie udało się nakręcić anime na podstawie gry”. To seria boleśnie przeciętna z tendencją zniżkową. Jeśli nawet widz jakoś da sobie radę ze wstępem i załapie się na klimat, to w połowie dostanie młotkiem fabuły po łbie i zapewne poważnie się zastanowi, czy chce to dalej oglądać. Decyzja na „nie” w tym przypadku nie oznaczać będzie istotnej straty.

Grisznak, 4 listopada 2014

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: GONZO
Autor: NCSoft
Projekt: Eri Osada, Kim Hyeong-Tae
Reżyser: Hiroshi Hamasaki, Hiroshi Takeuchi
Scenariusz: Atsuhiro Tomioka
Muzyka: Tarou Iwashiro