Komentarze
Mekaku City Actors
- Proste, ale nie prostackie : Bez zalogowania : 24.01.2023 19:22:03
- Mekaku City Actors : ziomaaal : 30.12.2020 21:02:37
- Dla mnie supcio : DIRUSIEK : 12.12.2017 20:38:18
- Czytaj mange... : Secret : 3.05.2017 19:43:26
- komentarz : Chmura : 15.03.2015 16:11:45
- Mekaku City Actors : Subaru : 26.09.2014 18:04:36
- komentarz : Easnadh : 25.08.2014 21:34:39
- komentarz : uuu : 25.08.2014 13:50:35
- Pomysł>piosenki>NOVEL>anime : Yumeka : 24.08.2014 20:06:53
- komentarz : Kanivaru : 21.08.2014 16:51:13
Proste, ale nie prostackie
Zwłaszcza pierwsze odcinki bezpośrednio to pokazywały.
A potem ubarwili to (dla mnie zbędną) mitologizacją, czy też wierzeniami.
Nadal miało swoje dobre momenty, ale finał można było inaczej zrobić, ciekawiej.
Na duży plus zwyczajność relacji, niemal brak fanserwisu, różnej maści bajtów.
Mekaku City Actors
Dla mnie supcio
Czytaj mange...
I czekaj na remake, jest w planach.
7/10
Mekaku City Actors
Nieoglądalne badziewie.
Nie wiem, jak zaślepionym trzeba być, by stworzyć coś takiego. Jak mogli nie zauważyć, że to totalny szit? A może zauważyli, ale było już za późno, by zmieniać konwencję…
Mam to szczęście (lub nieszczęście, bo produkt kiepski), że czytałem mangę „Kagerou Days”. Nie żeby mi to pomogło w zrozumieniu i odbiorze tej serii, co to to nie. Natomiast potrafię sobie wyobrazić dezorientację osoby, która mangi nie czytała. W skrócie – nie zrozumie się nic.
Scenariusz przypomina niedbale porwane skrawki papieru, które ktoś potem próbował skleić do kupy. Ale to nie wszystko – nawet gdyby były elegancko sklejone, to anime tak czy siak byłoby w najlepszym wypadku średnie, zwyczajnie sama historia jest banalna i nastawiona zdecydowanie na młodą widownię, coś w okolicach gimnazjum, jak nie mniej. Niestety, jest to wyraźnie odczuwalne.
Problemy bohaterów są dziecinne, ich reakcje jeszcze bardziej. Nastoletnie, płytkie dramy pełną gębą. Fabularnie seria jest bardzo cieniutka.
Ale to nie wszystko! Prawdziwym hitem i gwoździem do trumny jest oprawa graficzna. Shaft ma swój styl, który w niektórych starych seriach tego studia prezentował się nadzwyczaj dobrze. Niestety, te czasy minęły. Studio doszczętnie zniszczyło ten tytuł, bo tego zwyczajnie nie da się oglądać. Praktycznie nie ma teł, wszystko to jakieś tekstury rodem z Painta czy innego Corela, animacja bohaterów też jest skrajnie oszczędna. Coś takiego mógłby zrobić amator na domowym komputerze.
Charakterystyczne przekrzywienia głów dodatkowo wszystko skiepściły. To zwyczajnie tu nie pasuje. Nie dość, że historia niespójna i płytka, to jeszcze grafika pogrąża całą resztę.
1/10. Oczy wypala.
Yuukei Yesterday o ile mnie pamięć nie myli, było użyte tylko raz jako ending, zwykle słyszeliśmy 「days」.
Trochę mnie zdziwiło, że ktoś podjął się napisania recenzji MCA, ale wyszło dobrze. Jeśli o mnie chodzi to zgadzam się w stu procentach. Choć oczywiście wolałabym się nie zgadzać i dostać coś naprawdę porządnego. Co wcale nie byłoby niemożliwe biorąc pod uwagę niewykorzystany potencjał postaci i samej fabuły.
Pomysł>piosenki>NOVEL>anime
Ale to tylko emocje i tempo. Mnie osobiście wysokie tempo i przeplatanie wątków (zwłaszcza w pierwszych odcinkach) nie przeszkadzało – naprawdę trzeba było pomyśleć, żeby to wszystko połączyć, ale to przecież nie wada, a wręcz zaleta. Jak ktoś nie nadąża to trudno, widocznie wciąż nie wyrósł z poziomu historii, w których po prostu przechodzi się z punktu A do punktu B, paru jasnych retrospekcji i finału. Nic wielkiego.
I słówko do recenzji: to nie była ekranizacja piosenek. Na NicoNico warto też czytać opisy. Jin rozpisał najpierw cały pomysł w mini‑powieść, a potem skrobnął Shaftowi scenariusz – zresztą widać, że to ten sam autor. Autorowi zawsze trudno skracać coś swojego tak, by wiele na tym nie straciło.
Nie przesadzajmy z niezrozumiałością
Jako przypadkowy widz, który nigdy wcześniej styczności z światem Kagerou Project nie miał, nie mogę się zgodzić z tymi fragmentami recenzji. Pomimo celowego zaburzenia chronologii i miszmaszu informacyjnego serię z łatwością zrozumiałam. I wcale nie wymagało to jakiegoś niezwykłego wysiłku intelektualnego, wystarczyło tylko śledzić wydarzenia na ekranie, a gdzieś w połowie anime wszystko zaczęło się składać w całość, być może niezbyt spójną, no ale trzymającą się kupy.
Być może moje wrażenia są całkiem inne niż recenzentki, bo nie miałam żadnych oczekiwań co do tego anime i dlatego odebrałam je jako takiego przyjemnego przeciętniaka podanego w całkiem przyjemnej oprawie muzycznej, może nic wybitnego, ale dającego się oglądać. Z drugiej strony zgadzam się, że jeśli chodzi o stronę graficzną, to SHAFT się tym razem wyjątkowo nie popisał.
Good End niby jest, ale samo anime 'good' raczej nie jest
Cios za ciosem, konsekwentnie zagłębiałem się w temat aż doszedłem do ostatniego etapu – domniemanego anime, MCA. Jak zwykle, było parę plusów, parę minusów, ale najbardziej zabolało mnie to, że samo anime jest kupą niezrozumiałego gruzu, zlepkiem tak czy inaczej połączonych ze sobą zdarzeń które same z siebie nie dają absolutnie nic.
Ale do rzeczy. Pierwsze, co rzuca się w oko, to grafika. Wystarczy jedno spojrzenie, by przypomnieć sobie słowa piosenki 'Ale to już było'. Sceny prezentujące samo otoczenie, kadr po kadrze przybliżenia innych postaci, jak i to typowe obrócenie szyi, tak dobrze znane z Bakemonogatari... Co za dużo, to niezdrowo. No, tak, pozostaje jeszcze kwestia 'Ayano's Theory of Happiness', którego klip w anime został tak spartolony, że nawet nasi piłkarze by się tego nie powstydzili.
Z drugiej strony bardzo podobał mi się koncept puszczania co odcinek innej piosenki z repertuaru Jina (Shizen no Teki‑P), oryginalnego twórcy KagePro, w aranżacji takich artystów jak LiSA czy Okui Aki.
Grafika, piosenki, co dalej… fabuła. Ach. Tutaj zmieszczę jeden, dosadny komentarz: osoby bez znajomości KagePro nie mają zbyt wiele tu szukać. Przed seansem zalecam uzbroić się w cierpliwość i chęci do przeczytania jednego z wielu dostępnych 'przewodników' po KagePro, krok po kroku zagłębić się w historię przedstawioną w serii piosenek i wreszcie obejrzeć MCA, choćby po to, by zobaczyć, jak wygląda ów Good End, kliknij: ukryte kończący pętlę ciągłego resetowania wydarzeń przez domniemaną 'Królową', czyli Mary. Serio – kolejność wydarzeń przedstawionych jest co najmniej chaotyczna, rzucając laika w tym temacie na bardzo głęboką wodę, co dopiero pod koniec serii, gdzie względnie nic się kupy nie trzyma, a wydarzenia są opowiedziane z prędkością karabinu maszynowego.
Co na koniec… postaci, oczywiście. Shintaro, nasz protagonista, który na takowego w serii anime wcale nie wyszedł, jakoś wcielił się w swoją rolę. To samo można powiedzieć o Kido, Kano czy Seto… zapomnijcie, wrzućmy wszystkie postaci do worka z podpisem 'nie ma na co narzekać'. Teraz wyjmijmy z tego worka Kurohę, który wyszedł na kompletnego kretyna. Podstawmy go do Kurohy z 'Outer Science', kliknij: ukryte bezwzględnego mordercę, który przez desperację zmusza Mary do zresetowania wydarzeń, czy nawet Kurohy z 'Lost Time Memory', kliknij: ukryte który odbywał wewnętrzną walkę z wężem, próbując poświęcić samego siebie zamiast zabijania Shintaro. Jest kontrast? Dokładnie, wypada raczej blado i bezsensownie.
A więc, ocena. MCA wybitne nie jest, aczkolwiek to zawsze ten dodatek do Kagerou Project, do przygody z którym gorąco zachęcam. Innymi słowy – oglądać, owszem, ale po uprzednim zapoznaniu się z całą resztą tematu.
Przemyślenia odnośnie ostatniego odcinka.
kliknij: ukryte Pierwsza połowa odcinka finałowego była całkiem niezła. Druga nie.
Kuroha wypadł żałośnie, Ayano została przywrócona (nawet nie wiem po co), wszyscy żyją długo i szczęśliwie… jakoś tak nie pasuje mi to do Kagerou Project. Z tego co zrozumiałam to już była taka „ostateczna” linia czasowa, w której Mary nie cofa czasu i nie zaczyna całego cyklu od nowa? W takim razie szkoda, że nie pokazali jak to wyglądało wcześniej.
Mam mieszane uczucia i mimo, że sądziłam, że w świecie Kagerou Project orientuje się całkiem nieźle, to chyba się pomyliłam, bo końcówka wydała mi się jakaś taka… nienaturalna? Nieprawdziwa?
A teraz całościowo.
Animacja była paskudna. Tak zdeformowanych postaci na pierwszym planie(!) to w innych seriach szukać tylko w tle. Po prostu szlag mnie trafiał jak widziałam aż tak zdeformowane ciała.
Fabuła… i tutaj jestem jeszcze bardziej zawiedziona, bo dla mnie wersja telewizyjna była po prostu nudna. Za dużo dialogów, co jeszcze przy tym „pokazie slajdów” jak ktoś to ładnie ujął, było po prostu nie do wytrzymania.
Za plus mogę uznać właściwie tylko seiyuu (i powtarzam to chyba 3 raz, ale cóż ja poradzę, że to jedyne za co potrafię w tym przypadku pochwalić), którzy spisali się naprawdę dobrze, a już zwłaszcza Hibiya wypadł wspaniale.
Muzyka była w porządku. Z piosenek puszczanych „w trakcie” najlepiej wypadło ostatnie „Summertime Record”. I tła wtedy były całkiem niezłe.
Czy polecam? Nie. Chyba, że ktoś siedzi w KagePro. Jak nie, to radzę wziąć się mangę/novelę/piosenki, a potem ewentualnie z ciekawości obejrzeć anime. W odwrotnej kolejności też może być, chociaż wątpię czy ktokolwiek się skusi.
Muszę to powiedzieć, bo czuję niesmak już od dobrych kilku odcinków. Niski budżet widać z daleka. Kiedy postacie poruszają się przodem do kamery to chyba mają bieżnię treningową nogami. One się nie poruszają, one drepczą w miejscu. Za to kiedy już wreszcie staną, to zmieniają pozy co kilka sekund, co wygląda po prostu idiotycznie.
Właściwie to co mi się do tej pory podoba to seiyuu (inaczej wyobrażałam sobie głos Konohy, ale z drugiej strony nie wiem czy ktokolwiek poza Mamoru Miyano dałby radę), ilustracje z książki z dziewiątego odcinka i może jeszcze końcowa opowieść o „potworze”. Pozytywnie zaskoczyło mnie dodanie piosenek, chociaż nie wszystkie dobrze się spisały. W tym przypadku chyba warto wymienić „Kagerou Days”, które straciło cały swój urok, a to w końcu najbardziej znana historia.
Mekaku City Actors
Z anime mieliśmy dostać inną historię- i jest inna. Ale kompletnie nie przypomina mi oryginalnego Kagerou Project, serii do której mam ogromny sentyment i w pewnym momencie niesamowicie mi pomogła. Piosenki Jina nauczyły mnie, żeby zawsze stawiać czoła przyszłości… anime na razie uczy mnie jak nie tracić cierpliwości przy kolejnym odcinku.
Może jestem zbyt wymagająca, ale miałam co do tej serii ogromne oczekiwania. Chyba nawet za duże.
Chociaż dodam na plus, że podobają mi się aktorzy głosowi :) A głos Hibiyi (nie mam zielonego pojęcia jak powinno odmieniać się japońskie imiona) to muzyka dla moich uszu.
Nie jestem może jakąś wielką fanką Kagerou Project, ale spodobał mi się pomysł, w dodatku czytam mangę na bieżąco. Dlatego jak tylko zobaczyłam, że ma wyjść anime na tej podstawie, to naprawdę się ucieszyłam. Dopiero potem zobaczyłam, że wziął się za to Shaft i mina mi zrzedła. Jak się okazało – słusznie, bo pierwszy odcinek zamęczył mnie straszliwie. W dodatku zamiast zrobić to porządnie tak jak było w mandze to nie… bo przecież ważniejsze były wcześniejsze dziwaczne sceny i przekomarzanie się z Ene, a potem zabrakło czasu na konkretne rozwinięcie tego wątku… Naprawdę, Shaft po raz kolejny dobija mnie swoją głupotą.
O ile dobrze zrozumiałam, to Jin (twórca samej serii) układał dialogi, ale o ile w nowelce brzmiało mi to jeszcze naturalnie, to w anime było chyba trochę przedobrzone. Chociaż to już może kwesta tłumaczenia, niestety japońskiego nie znam. Mam nadzieję, że trochę się to poprawi w następnych odcinkach.
Jestem zawiedziona openingiem. Kojarzy mi się z OVA BRS, które też było na podstawie piosenki, a której nawet nie użyto. Seria piosenek, którą śpiewają Vocaloidy, oczekiwałam więc zwyczajnie Vocaloidów. Już mogli zostawić Children Record, imo bardziej pasuje do samego klimatu serii.
Jako, że jestem na bieżąco z nowelką powiem tyle, że nie ma co zniechęcać się po pierwszym odcinku i warto dać szansę. Seria naprawdę jest ciekawa, przemyślana i ma kilka niezłych zwrotów akcji. No, ale za samo anime ręczyć nie mogę.
...Co ja przed chwilą właściwie obejrzałam...?
...Erm… Teraz, jak powinnam wyrazić moje niezadowolenie, aby nie zostać wziętą za złośliwą jędzę psującą humory fanom „Mekaku City Actors” i studia SHAFT? -_-'
Zwykle pierwsze odcinki zachęcają mnie do szukania informacji na temat danego tytułu i rysowania fanartów, ale w tym wypadku czuję jedynie chęć trzymania się jak najdalej od tego tworu – niebieska cyberdziewczynka „Ene” dzięki swojemu denerwującymi mnie do granic możliwości głosowi, zachowaniu i mimice, stanęła na moim pierwszym miejscu mojego prywatnego podium na najbardziej znienawidzoną postać obecnego sezonu (a myślałam, że pobicie postaci z serii WIXOSS będzie trudne), zapowiedź Nastolatków z Super Mocami i Ich Nastoletnich Dram z endingu, cokolwiek się nie pojawia w tle jest wielkie/proste/puste/ledwo co pocieniowane (przypominało mi toto twory powstałe przy pomocy mojego znienawidzonego programu graficznego, Corel'a… *dreszcze na samą myśl*), dalej… Hmm… Być może odkryję Amerykę w konserwie, ale cały czas miałam wrażenie, że to anime zostało stworzone tylko i wyłącznie dla fanów oryginalnego projektu Mekaku City Actors i osoby zielone w temacie takie jak ja, będą się tylko gubić albo/i denerwować.
...Albo może problem leży nie w anime, tylko we mnie i jestem zaledwie jędzowatą malkontentką plującą jadem w twarz fanów popularnych serii…? OTL Dziękuję, dobranoc, idę oglądać bajkę o kawiarni prowadzonej przez misia polarnego T3T