Komentarze
Cudowny Park Amagi
- Re: Do odc 8 : Zomomo : 19.09.2021 19:16:34
- Maskotki ;) : Bez zalogowania : 17.09.2021 00:13:59
- Re: Po odc 5 : Bez zalogowania : 17.09.2021 00:02:06
- Re: Po odc 5 : Saarverok : 16.09.2021 22:57:24
- Odc 12 (koniec?) : Cudowny Park Amagi : 16.09.2021 20:45:40
- Re: Do odc 8 : Zomomo : 16.09.2021 17:30:34
- Do odc 8 : Bez zalogowania : 16.09.2021 13:47:19
- Po odc 5 : Bez zalogowania : 16.09.2021 00:16:14
- Odc 2 : Bez zalogowania : 15.09.2021 22:10:45
- Toż to żart : Byczusia : 15.03.2019 13:39:43
Odc 2
Toż to żart
Mieszane uczucia
Jeśli chodzi o bohaterów, to od początku wzbudzili moją sympatię. Wszyscy byli raczej płytcy, dość mocno schematyczni i niezbyt skomplikowani, ale mieli dość osobowości, aby wzbudzić we mnie pozytywne uczucia.
Fabuła to świetny pomysł, który niestety został zmarnowany. Taki potencjał! Od początku ta historia z magicznym światem, i tak dalej, była mocno naciągana. Mogli to lepiej przedstawić. Dużo lepiej. Różne pomysły na odcinek rozmywały się już po kilku pierwszych minutach. Szkoda, bo gdyby poprawić osobowości bohaterów i dłużej posiedzieć nad fabułą aby ją porządnie dopracować, to mogłoby to być anime na bardzo wysokim poziomie. Co w końcu z tym złym czarownikiem? Dlaczego główny bohater dostał taką a nie inną umiejętność, z której skorzystał jedynie dwu, trzykrotnie? Dużo pomysłów, nawet ciekawych, ale ich realizacja pozostawia wiele do życzenia.
Kreska bardzo ładna. Nie była charakterystyczna i w pamięci na długo nie zostanie, jednak nie można odmówić jej estetyki i solidności. Postaci bardzo ładne i wyróżniające się od siebie. Animacja, jak na tego typu anime, była zadowalająca.
Soundtrack niezapamiętywalny, ale nie zły. Sam w sobie mógłby być nawet do posłuchania, jednak praktycznie w ogóle nie budował klimatu. Sceny mające być wzruszające w ogóle nie były wzruszające, a sceny napięcia w ogóle nie budowały napięcia.
Seria wymagałaby solidnego dopracowania. Sama w sobie jest jednak do obejrzenia. Sam nie wiem czemu wystawiam tak wysoką ocenę, ale „Amagi Brilliant Park” dostaje ode mnie ocenę 7/10.
Amagi Brilliant Park
Pierwszy odcinek zapowiada tragedię, no i niestety okazuje się to być prawdą. Fabuła podążą dobrze znaną, ograną ścieżką w żałosnym wydaniu pełnym słodkości, sztucznego heroizmu i patosu, gadających pluszaków oraz misji w słusznej sprawie, a to wszystko przy udziale tsundere i kolejnego chłopaka z fabryki studia KyoAni, czyli kopia kopii. Że niby ten normalny i rozsądny, wrzucony w wir zwariowanych zdarzeń i latających cycków. Każdego z bohaterów tej serii można zamienić na kogoś innego z dowolnego tytułu od KyoAni i nikt by się nawet nie skapnął, że coś nie gra, zarówno wizualnie, jak i w rysie psychologicznym.
Seria jest niesamowicie przewidywalna, gagi nieśmieszne, bo na poziomie podłogi, co z tego, że sam pomysł i jasno określony cel wyglądają zachęcająco, skoro cała realizacja jest dokumentnie skopana?
Cholernie nudno, zachowania bohaterów przyprawiają o ból głowy, fanserwis leje się strumieniami. Infantylne do granic.
2/10. Szkoda czasu.
Tylko ostatni akapit :D
Sprawa druga „Seria może się sprawdzać właściwie tylko jako komedia”
Dlaczego to zdanie pobrzmiewa mi pejoratywnie? Zupełnie jak gdyby Amagi miało aspirować do bycia czymś więcej, jednak się nie udało i wyszła TYLKO komedia…
Jak dla mnie, to anime miało być od początku do końca tylko i wyłącznie zlepkiem gagów i nawiązań. Stąd rozczarowanie i poczucie niedosytu z powodu braku „czegoś więcej” wydaje się zupełnie nie na miejscu. I gdyby ktoś chciał mi powiedzieć że drama z królową i zamknięciem parku chciała zrobić z Amagi dramat, czy może, że relacje Seiyi (hic) z Sento aspirują do miana Romansu…
Odpowiem NIE! To są nonszalancko dorzucone wątki, które absolutnie nie zmieniają charakteru tej KOMEDII. Zabieg nałogowo stosowany w japońskich (i chyba nie tylko) produkcjach tego typu.
Tak ciężko wymyślić temat
Amaburi to całkiem luźna seria, którą można potraktować jako dość miły sposób na zabicie czasu. Niestety, po drodze zdarzyło się parę potknięć, które mogły – i pewnie skutecznie to robiły – zepsuć trochę seans. A mianowicie… cliché. Zrozumiem wszystko, ale takiego natłoku utartych stereotypów, gdzie połowę z nich można by spokojnie odpuścić, za Chiny Ludowe nie pojmę. No i ten felerny wątek… kliknij: ukryte biedna Sento.
No cóż, wracając do pierwotnego toku myślenia… Amaburi to luźna seria dla odprężenia. Jeden czy dwa zimne wieczory i kończy się równie pięknie co zaczyna. Nie wiązać szczególnych nadziei ale i nie odrzucać od razu.
A co do oceny? Sento/10.
//koniec bezproduktywnego komentarza
Główny bohater bardzo u mnie zaplusował swoim charakterem. Jest bardzo realny – taki lekki narcyz przez to, że w dzieciństwie był sławnym aktorzyną. W każdym razie, polubiłam gościa. Sento też, mimo, iż przez większość serii jawiła się mi jako taka zimna, stalowa robot‑girl, która straszy wszystkich bronią. Dopiero później ujawnione zostają jej powody. Bidulka po lrostu nie wie, jak rozmawiać z ludźmi i ogólnie nie zna się na wielu przyziemnych sprawach (jakby wychowywali ją w izolatce). Cóż mam powiedzieć o naszej przeuroczej Latifie? Jest bardzo… schematyczną postacią. Zwyczajnie urocza, utalentowana, miła, słodka (momentami aż do porzygu), dobroduszna i tak dalej. A, są też maskotki! One to mnie rozwaliły! Niby są to niewinne, puchate istotki, które bawią się z dziećmi i pokazują im sztuczki. A jednak prawda wygląda z goła inaczej i te urocze stworzonka tak naprawdę mają charaktery dorosłych, dość specyficznych ludzi (taaak, „dość specyficznych” to niedomówienie…). Właściwie cała ta koncepcja ratowania księżniczki za wszelką cenę w sumie mi nie przeszkadzała. Coś w końcu musiało napędzać fabułę. Eh… ode mnie to tyle. A ocena? Takie mocne 2/10 xD. Nie no, żart. Może być 6/10.
Kreska jest bardzo ładna, fanserwis na szczęście jakoś strasznie nie razi, nie jest zbyt nachalny. A niech tam, ode mnie 7/10, bo miło spędziłam czas bez większego nadwyrężania mózgu.
Kolejną sprawą, która wyszła średnio był humor. Niektóre gagi faktycznie miały jako taki polot i nawet potrafiłam się zaśmiać raz czy dwa na odcinek, ale większość stanowiła zlepek ogranych motywów w typowo tandetnym, popkulturowym stylu, które obok dobrego humoru nawet nie stały. Cała ta idea moe maskotek, których prawdziwe oblicze moe nie jest, dla mnie osobiście była irytująca wręcz. A niestety takich głupotek było więcej…
Natomiast sporym plusem był główny bohater – z charakterem, inteligencją, poczuciem humoru i narcystyczną otoczką. To w sumie on ciągnął całe show i gdyby jego zastąpić kimś bardziej przeciętnym, cała reszta wypadłaby po prostu słabo, a tak jakoś się to wszystko nakręcało.
Grafika jest oczywiście ładna a muzyka przyjemna, co w pewien sposób poprawia przyjemność płynącą z oglądania, niemniej jednak poza byciem miłą seryjką „na raz” Amagi Brilliant Park nie wychodzi w żadnym momencie. To jest taki idealny przykład serii na 6/10 po prostu – bez zbytniego polotu, który by ją szczególnie wyróżniał z morza innych zapychaczy, ale wciąż całkiem fajnej i wartej obejrzenia, zwłaszcza jeśli nie ma się nic ciekawszego na widoku.
odcinki <5,8> – 8/10
odcinki (-inf,5)U(8,inf) – 5/10 za grafikę głównie
a więc całość 8*4+5*9 ~ 5.92/10
Z początku chciałem sobie darować – dałem szansę i po drugim odcinku jakoś to leciało dalej i dalej, szczerze mówiąc nie wiem co mnie pociągnęło do końca w tej serii – jak już wspomniano wcześniej jest przewidywalna i raczej nie ujrzy się tutaj nic nowego(może poza żywymi maskotkami z charakterystyką starszych panów z niecodziennym hobby).
Serii na pewno nie należy traktować jako romansu/haremu – jest to po prostu komedia z niewielkim wątkiem romantycznym bez jakiegoś grubszego zarysu, względem haremu – technicznie rzecz biorąc może i tak ale na pewno nie jest to taki harem, jaki przychodzi od razu na myśl.
Amagi miał kilka swoich momentów, przy których udało mi się nawet trochę pośmiać( kliknij: ukryte choćby motyw z ostatniego odcinka – prasowanie w przestworzach było tak aburdalne, że uśmiech sam pojawiał się na twarzy), jednak od komedii wymagam o wiele więcej i tutaj smaczki typu kliknij: ukryte „owca grająca death metal” nie wystarczą.
Główny bohater pomimo swojej natury był całkiem znośny – może nawet był jednym z atutów tej serii. Reszta postaci była wykreowana również całkiem nieźle.
Na rozluźnienie jak najbardziej ale w kategorii „kiedyś może obejrzę”, nie jest to nic, co mogłoby przykuwać do ekranu na dłuższy czas, czy coś, o czym można by się długo rozpisywać – ABP jest serią ze średniej półki, którą można przy okazji obejrzeć ale jeśli się pominie, to raczej niewiele się na tym straci. Dla entuzjastów mniej ambitnych lekkich komedii.
Ode mnie 6/10.
Amagi Brilliant Park swoją drogą jest tak samo romantyczne jak ja, także tag w ogryzku o rzekomym „romansie” jest zupełnie bezzasadny. To czystej postaci komedia z mniej istotnym wątkiem relacji między bohaterami.
Nie wiem czy to jest warte oglądania… Jeśli ktoś próbuje się odstresować – a niechaj obejrzy, 6/10 za pozytywną konstrukcję bohaterów tak pierwszoplanowych jak i drugoplanowych.
A w sumie fajne to xd
Po drugim odcinku
2 odcinki wstępu i co dalej?
Anyway, czuje że fabularnie i postaciowo KnK było na wyższym poziomie. Graficznie jak zawsze jest dobrze. Nie moge się doczekać więcej 4 nimf od żywiołów i odcinków skupionych na nich. Wróżenie z fusów, albo będzie dobrze, albo tragicznie. Tak czy siak sie przeda bo Kyoani.
Dopiero drugi odcinek zmienił moje zdanie, a głównie za sprawą głównego bohatera. Dawno żaden tak mi się nie spodobał. Widać, że ma głowę i potrafi jej używać, także widać u niego charakter! Takie coś to ja mogę oglądać, poza tym czego go bardzo ładny uniform od następnego (mam nadzieję) odcinka. Nie zmienia to jednak faktu, że nieporadność reszty bohaterów wciąż mnie poraża.
Cel, pal!