x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
...a jednak zdechło, kliknij: ukryte podobnie zresztą, jak sam Orochi. Nie ukrywam, że pierwsze odcinki tej serii zrobiły na mnie spore wrażenie, toteż zdziwiły mnie jej niskie oceny tutaj, no ale niestety naprawdę przyzwoity z początku poziom fabuły i jej prowowadzenia faktycznie nie utrzymał się do końca. Właściwie mam wrażenie, jakby piecza nad stworzeniem ostatniej 1/3 bardzo dobrego dotąd anime została przez autora powierzona jakiemuś kompletnemu niedojrzałemu partaczowi, niemającemu pojęcia o dobrym kinie. Donten ni Warau przykuło moją uwagę swoistą dojrzałością i wyważoną atmosferą. Z początku zachowano naprawdę bardzo dobre tempo akcji i prowadzenia wątków, spośród których każdy miał swój potencjał. Były momenty na refleksyjne, głębsze sceny (pozbawione patosu, co w anime rzadkością!), ale były i momenty na humor (ZABAWNY humor – to też moim zdaniem rzadkość). Ładnie przedstawiono psychologię postaci, każda była ,,jakaś”, każda dała się polubić i zapamiętać, niektóre mniej, niektóre bardziej, ale żadnej przy tym nie przerysowano. Nawet bohaterki jak raz zostały potraktowane poważnie i brzmiały… no właśnie, jak kobiety, a nie kocięta, którym ktoś nadepnął na ogon. Śliczna, oryginalna kreska też zdecydowanie na plus. I tak to się toczyło, wprowadzano miarowo nowe wątki, robiło się coraz bardziej tajemniczo i ciekawie… ale widocznie nie starczyło albo pomysłu, albo pasji, albo inteligencji, albo Bóg wie, czego jeszcze, żeby koniec także był satysfakcjonujący.
Przez ostatnie trzy odcinki Donten ni Warau zaliczyło upadek na główkę nie gorszy, niż kliknij: ukryte Shirasu vel Koutarou w ostatnim. Nie no, jak tak teraz to sobie od początku analizuję to bez kitu mam wrażenie, że pałeczkę przejął jakiś słabszy brat oryginalnego autora kliknij: ukryte może trzej bracia Kumo są aluzją do tego? XD.
kliknij: ukryte Wątek złego klanu Fuma to dla mnie kompletny niewypał. Wiecie, zapomniany, zniszczony, potężny niegdyś ród, który lata swej świetności ma już ponoć dawno za sobą, wyłania się nagle znikąd i zaczyna robić jubel… odkrywcze, doprawdy nigdzie wcześniej czegoś takiego nie widziałam. Ale to już nawet nie o to chodzi, bo nawet z wyświechtanych motywów da się nieraz wykrzesać coś interesującego – nie tutaj, tutaj rodzinka białowłosych była zła, bo tak, bez żadnych głębszych motywacji poza tą, że klan tak chce, to tak trzeba. Ale przecież to oni sami ten klan tworzyli, do tego byli naprawdę liczni – nie wierzę, że nikomu poza jedną jedyną Nishiki (i w pewnym stopniu też Shirasu), czarnobiałą owcą w rodzinie, nie przyszło do głowy samodzielnie tego wszystkiego przemyśleć, dojść do wniosku, że niszczycielski, wężowy demon może jednak nie powinien się odrodzić i obrócić w perzynę wszystkiego, co potem spotka na swej drodze. Ninja mieli mieć z jego reinkarnacji znaczne profity i ok, to już jest jakieś tam uzasadnienie ich działań, ale znowu – nie wierzę, żeby na taką ilość narodu wszyscy jak jeden mąż myśleli tylko o własnej korzyści, nie bacząc na niewinnych ludzi, którzy stracą w jej imię życie. Szkoda, że nie pokazano jakichś naturalnych w takiej sytuacji rozłamów pomiędzy nimi, no ale w sumie i tak nie byłoby tego gdzie upchnąć. No właśnie! Bo to anime jest zdecydowanie za krótkie jak na ,,wielkość” fabuły, którą chciano w nim zawrzeć. Nie jestem filmowcem, ale jak na mój gust dwanaście odcinków to za mało na zapowiedź odrodzenia się przedwiecznego demona, odrodzenie się przedwiecznego demona, i zgładzenie tego przedwiecznego demona tak, żeby to wszystko było proporcjonalne, poprowadzone dobrze, po prostu żeby miało ręce i nogi. Zwłaszcza, jak jeszcze chcesz wpleść w to tyle istotnych dla fabuły postaci, ile w Donten ni Warau występuje. Wiele ciekawych wątków, jak zapętlony od setek lat romans Hirariego i Botan, zostało ledwie zarysowanych, wiele potencjalnych ciekawych wątków – jak wspomniane już rozłamy w rodzinie Fuma na przykład – nie zostało nawet wprowadzonych, mimo delikatnych sugestii, że coś takiego mogło mieć miejsce. Z budowania napięcia szumnie zapowiadanym i nieuchronnie zbliżającym się nadejściem Orochiego (trzy czwarte serii!) anime wywiązało się bez zarzutu, to trzeba przyznać. Ale potem wszystko wydarzyło się po prostu za szybko. Tyle było o to gadania, a potem rachu, ciachu i po strachu, był wąż, nie ma węża. I to ba, został pokonany na zawsze, a nie, jak w ubiegłych stuleciach, zapieczętowany! Cała walka trwać mogła z godzinę, dwie może, specjalnie spektakularna też nie była – niestety jedyne, czym zapadła mi w pamięć, to pięknym zmaterializowaniem się w niej ogromnego patosu, którego dotąd w tej serii nie było, a który odpłacił z nawiązką za wszystkie pozbawione tanich chwytów poprzednie odcinki. Ile tu padło wielkich, przesadzonych słów, ile przemów, o których sadzeniu na pewno myślałby każdy, mogący w każdej chwili zginąć młody człowiek, a już zwłaszcza pierwszy raz widząc jakąś piekielną pokrakę wijącą się pod czarnym niemal niebem… niesamowite. Dodatkowo żadna z istotnych postaci nie zginęła, co było okropnie nierealistyczne w obliczu takiego zagrożenia – padali tylko źli, oczywiście. Tenka, który miał podobno zostać powieszony w szóstym odcinku (co było jednym z najciekawszych motywów w całym anime; główna, bardzo fajna, wyrazista postać, i ginie), to niestety typowy przykład ,,zabili go i uciekł”, w ,,odpowiednim” momencie wrócił cały na biało, rzucił parę ckliwych słówek, a widzowie mieli być z tego tytułu zadowoleni. No nie, jak widać nie są.
Finalną scenę przyjęcia oglądało mi się dość przyjemnie, ale to może dlatego, że ja ogólnie lubię i mam sentyment do motywu świętowania zwycięskiej walki (wiecie, LOTR, te sprawy; nie porównuję tu nie daj Boże DnW do LOTRa), ale samo starcie, jak już pisałam, woła o pomstę do nieba. Jedyną stałą dobrą cechą poza ładną kreską jest zdecydowanie realistyczność postaci i ich psychologia, relacje z innymi bohaterami. Drugoplanowe to tam drugoplanowe, ale do żadnej z pierwszoplanowych naprawdę nie ma się o co przyczepić. Na szczególną uwagę zasłużyli Tenka i, zwłaszcza, Shirasu. kliknij: ukryte Kurczę, tu bym skłamała, gdybym napisała, że nie zrobił na mnie wrażenia wątek konfliktu wewnętrznego tego bohatera wraz z jego tragicznym końcem. Świetna postać. Ode mnie 7/10 za bohaterów, relacje między nimi, kreskę i ogólnie pierwsze dziewięć odcinków. Może po przeczytaniu moich narzekań wygląda to na zawyżoną ocenę, ale startowałam aż z dziewiątki. Niestety nie udało się, ale nie uważam, bym zmarnowała czas, oglądając Donten ni Warau do końca. Jeśli od początku jest się nastawionym na tendencję spadkową w jakości, to myślę, że zdecydowanie można po to sięgnąć, bo zalet znajdzie się na tyle, by seans był przyjemny. Jeśli nie, to się widz po prostu rozczaruje jak ja.
A
akira93
17.10.2020 21:39
ładnie pokazana została miłość braterska.ale reszta jest niezbyt zachwycająca. przez 10 odcinków szukają potwora, którego jednym machnięciem miecza niszczą i urządzają piknik? litości!!!czegoś tu brakuje…ogółem niezły
Spoilery się zakrywa. Albo może inaczej, powiedz mi, jakie anime masz teraz w planach? Dołożę wszelkich starań, by w jak najładniejszych słowach opowiedzieć Ci, co będzie w ostatnim odcinku. <3
A
Zdziwiona
3.04.2016 14:09 Uwaga! Dobre anime. Oglądać.
Nie będę się rozpisywać. Dla tych co czytają komentarze, by dowiedzieć się, czy warto oglądać anime: WARTO. Jeśli nie jesteście nastawieni na emocjonującą serię mocnych walk.
Anime jest na dobrym poziome. Kreska potwora trochę razi w oczy, ale da się przeboleć, gdyż postacie są naprawdę ciekawe. Każdej można poświecić kilka minut i każdą praktycznie można polubić. Już po pięciu odcinkach mocno zżyłam się z Tenką. Można zrobić takiego bohatera? Można. Moja ulubiona postać z tej serii. W zasadzie polubiłam wszystkie postaci i nie zgodzę się z recenzentką, że wyszły koślawo. Oj chwila… W sumie to w niczym się nie zgodzę z recenzentką, więc ma co robić jakichkolwiek odwołań. Nie czytałam mangi, jestem praktycznie świeżo po anime i uważam, że zasługuje na ocenę 8/10. Kreacja postaci boska. Oczywiście od początku można było się domyśleć, że kliknij: ukryte coś jest nie tak z Tenką i Soramaru. Od początku można było się domyślić, że to średni braciszek jest naczyniem i choć beczałam na śmierci Tenki i coś mi nie grało. Wspominał, że naczynie trzeba ochronić, a walczyć z samym potworem. Już w tedy wiedziałam, że któryś z braciszków ma potworka w sobie. Nie wiedziałam jak jednak wytłumaczyć przemianę Tenki. Mimo to oglądałam z wielkim napięciem i czekałam co będzie dalej. Anime dobre, wywołuje emocje i przyjemnie się ogląda. Uwielbiam też głos Tenki. Jeden z moich ulubionych i występuje w wielu anime. Zresztą cała trójka braci ma sławnych podkładaczy i robią to naprawdę dobrze.
Najgorszą wagą jaka mnie drażniła w całym anime jest… Opening. Och mój Boże. Co widzimy, gdy się zaczyna? Piękna, stara kreska, imitacja przynajmniej, zwój, ogólnie stara Japonia i… Bam! Gitara elektryczna. Nosz… xDD Nie mam tendencji do zwracania uwagi na muzykę, ale tu po prostu jak to usłyszałam to leżałam na podłodze i turlałam się ze śmiechu.
No, to tyle chciałam powiedzieć. Anieme dobre, fajne, warto obejrzeć ;)
Czy to jest reverse harem z bishounenami przeznaczony dla shoujo/jousei? Bo z tego bełkotu na stronie z recenzją nic się nie da określić. Więcej o mandze niż o anime, a oznaczenia jakby ktoś tego nie oglądał, tylko losowo wciskał.
Enevi
10.11.2015 14:09 Re: Czy to jest reverse harem?
Akurat wyróżniki przyporządkowane są zgodnie z tym, co w mandze/anime się znajduje. Swoją drogą, istnieje też taki wyróżnik zwany „męski harem” i jest przypisywany do serii, w których motyw ten faktycznie występuje.
Alart
10.11.2015 19:57 Re: Czy to jest reverse harem?
Sprawdziłem u konkurencji anglojęzycznej. Shoujo. Możecie dodać.
Wybacz za „bełkot”. Nie lubię gdy brakuje istotnej informacji, która pozwoli mi zaoszczędzić 3godziny i podniesie moją średnią ocen.
Jest to ważne dlatego, że gatunki josei i shoujo mają z reguły inne tempo akcji niż shouneny i ogląda mi się je tragicznie.
Enevi
10.11.2015 20:34 Re: Czy to jest reverse harem?
Alart napisał(a):
Wybacz za „bełkot”. Nie lubię gdy brakuje istotnej informacji, która pozwoli mi zaoszczędzić 3godziny i podniesie moją średnią ocen.
Spoko. Wiem, że ta recenzja nie jest najlepszą jaka mogła powstać, o czym zresztą piszę i właściwą funkcję informacyjną spełnia ta mangowa… Nie byłam w stanie tego inaczej napisać, ale też rozumiem, że niektórym może się to nie podobać. W sumie przydałaby się tekst osoby, która z pierwowzorem nie miała styczności i napisała to „na świeżo” bez porównywania.
Co do klasyfikowania akurat tego konkretnego tytułu jako shoujo, to byłabym ostrożna, ponieważ „widownię” przyporządkowuje się na podstawie typu czasopisma w jakim ukazuje się pierwowzór (jeśli oczywiście takowy istnieje) lub gdy nie ma żadnych wątpliwości, co do przynależności danej produkcji. W tym przypadku sprawa nie jest taka prosta, bo akurat ten magazyn wydaje różne tytuły i można powiedzieć, że stoi okrakiem między shoujo a shounenem. Poza tym, sama historia ma w sobie tak mało typowych dla „szojców” elementów, że wydaje mi się, iż takie sztuczne zamykanie jej w ramce „mang dla nastolatek” mija się z celem. Nie jest to zresztą jedyny taki przypadek, ale to temat na dłuższą dyskusję…
chi4ko
10.11.2015 22:16 Re: Czy to jest reverse harem?
Ja sama uważam taką klasyfikację za bzdurną. Szoudzio, szounen…jedna młodzieżówka. Od biedy można dać tag z ukośnikiem shoujo/shounen.
Alart
8.12.2015 14:12 Re: Czy to jest reverse harem?
Napisałem:
Jest to ważne dlatego, że gatunki josei i shoujo mają z reguły inne tempo akcji niż shouneny i ogląda mi się je tragicznie.
Szczerze to wyróżnik shoujo/jousei ma aktualnie dla mnie większe znaczenie niż inne wyróżniki gatunkowe i działa to dość dobrze. To nie chodzi o to że seria jest nudna/ciekawa, shoujo mają „irytujące tempo akcji”, seria może być „obiektywnie” ciekawa, a ogląda mi się tragicznie.
Inni mają inne kryteria, np. kiedyś była duża grupa widzów, którzy nie lubili ecchi i wszędzie o tym pisali. Też ktoś mógłby się upierać że golizna nie wpływa na fabułę/przekaz. A chyba nikt nie zaprzeczy, że większość anime ecchi zbytnio skupia się na tym aspekcie i wiele serii na tym traci.
Nurtuje mnie pewne pytanie dotyczące Shirasu, Tenki i ich rodziców… Jeżeli ktoś czytał mangę, pozwalam spoilerować. I tak mam zamiar ją zobaczyć.
kliknij: ukryte Pierwsza kwestia – skąd Shirasu miał na sobie rany, kiedy znalazł go Tenka?
Druga, ważniejsza – czy Tenka wiedział, że Shirasu zabił jego rodziców? Kiedy Soromaru ogłosił, że odnalazł zabójcę rodziców w Gokumonjo, okazało się, że Ten już od dawna o tym wiedział. Czyli tak naprawdę posądzał o to brata bliźniaka z rodziny Fuuma, a nie faktycznego zabójcę, Shirasu? I czy jeżeli nie wiedział, sądzicie, że się później zorientował? Bo Soromaru przecież go o tym nie poinformował (a on z kolei wiedział od brata bliźniaka).
A tak w ogóle to anime bardzo przyjemnie mi się oglądało. Moi faworyci – Shirasu, Tenka, Sousei.
Szkoda tylko, że spaprali zakończenie, upychając je w jednym odcinku. Już nie mówię o wszystkich pominiętych rzeczach, ale mogli zrobić chociaż te 13 epizodów i rozwinęliby samo zakończenie, a nie, że walka kliknij: ukryte trwała krótką chwilę, w ogóle nie była wyeksponowana i Orochi wydawał się silniejszy jeszcze będąc w naczyniu, niż po przebudzeniu. Przecież na raz Soromaru‑Orochi załatwił gościa z Yamainu tamtej nocy, a potem raz go ciachnęli i już po wielkim potworze?
Generalnie 7/10 (byłoby spokojnie 8/10, gdyby nie zakończenie). I jedna rada – nie porównujcie tego anime z mangą. Po prostu nie warto, bo zepsujecie sobie seans. O wiele łatwiej i przyjemniej się ogląda, kiedy nie zastanawiasz się nad różnicami pomiędzy nimi. Widzę je, chociaż przeczytałam tylko trochę mangi. Ale ta produkcja nie jest zła – ba, wybija się spośród coraz to przeciętniejszych anime, jakie nam dostarczają – więc po prostu enjoy, koniec i kropka.
CarmineZu
31.08.2015 19:50 Re: Donten ni Warau
Spoiler!!! kliknij: ukryte Rany Shirasu zadał jego brat – to był ich plan by wzbudzić współczucie w braciach Kumou i w ten sposób zbliżyć się do nich, co do zabójstwa rodziców to trudna sprawa, w końcu Shirasu dobitnie do tego przyznaje się, nawet później w rozmowie z bratem o tym dyskutują, chociaż w „Donten ni Warau Gaiden” gdy Tenka w podróży wcina słodycze i wspomina, że zmusi Shirasu, żeby jemu takie zrobił, Kiiko pyta się Tenki czy on żyje, Tenka stwierdza, że tak i w tym momencie Kiiko myśli o jakiejś tajemnicy, jaką powierzył jej Souseki, ale czy dotyczy to Shirasu to nie wiem po tak daleko fabuła gaidena jeszcze nie poszła, pozdrawiam :).
A
Yumi Mizuno
15.07.2015 03:13 A tak dobrze się zaczynało...
...Naprawdę dobrze! Pierwszy odcinek chociaż spokojny wciągał widza w świat przedstawiony w tym anime. OP jak i ED pod względem muzycznym i graficznym w każdym wydaniu bardzo pomysłowy, ciekawy i ładny. Kreska płynna, staranna, kolory stonowane, pasujące do siebie.
Co do postaci to niby coś tam ciekawego w nich jest. Tenka tworzy typ sympatycznego i odbiegającego od stereotypów starszego brata. Drugi brat mnie denerwował. Tworzył postać nijaką. Trzeci… praktycznie w ogóle go nie było w serii. Zaliczył tylko jeden mały wątek i ot wszystko.
Anime mnie wciągnęło… do 7 odcinka. Później było coraz gorzej, aż w ostatnim odcinku nie wiedziałam, czy mam się śmiać czy płakać. kliknij: ukryte Ożywienie Tenki, smoczek w nijakim bracie, młodszy dociera do serca bezdusznego mordercy, wszyscy z wielkiego szopa robią sobie środek lokomocji, jakiś niby tam wątek romansu w tle, chowańca i typa bez ręki, do tego bezsensowne samobójstwo fajnego brata bliźniaka, i drugie bezsensowne samobójstwo bliźniaka, ba przywódcy rodu! Co dalej? A tak… W ostatnim odcinku, powiedzcie mi na miłość Boga, mamy armię ninja, wspieraną armią zbiegłych więźniów w skład których wchodzą mordercy…. oby tylko! No i nie mogą sobie poradzić z armią… chłopów?… którzy mają motyki?….A na końcu wszyscy happy. I mamy grupowy piknik! Zło ukarane! Dobro górą! Zasadniczo nikt nie wie o co chodzi, człowiek się w pewnym momencie gubi. No nie wiem jak inni, ale bezsensowność wielu działań bohaterów, w połączeniu z pseudomądrymi tekstami tworzy mieszankę niszczącą szare komórki! Poważnie! A przecież tyle motywów zaczęli… można by je było nawet ciekawie poprowadzić!
Na anime się zawiodłam. Posiadające potencjał i coś, co mogłoby z tej pozycji zrobić coś godnego uwagi – stało się komedią na kółkach. Dlatego anime należy oglądać do 6/7 odcinka, potem można sobie darować bo jest kicz.
Nie za bardzo rozumiem nagłówek. Rybie fugu wycina się wątrobę, jajniki oraz oczy, przy czym wątroba jest najniebezpieczniejsza, toteż pisanie tylko o narządach rodnych jest niepoprawne. Poza tym nie za bardzo rozumiem metaforę: w nagłówku jest o wężowym potworze z mangi, w tekście dowiadujemy się, że chodzi o potwora fabuły (?), a właściwie „pozbawienie go metaforycznych jaj”, czym odchodzimy jeszcze dalej od wyrażenia z nagłówka. Poza tym drugi przecinek w nagłówku wydaje mi się niepoprawny, bo sztucznie oddziela podmiot („kastracja”) od orzeczenia („ogranicza”).
Gdybym miał zasugerować poprawkę, to zmieniłbym na ogólniejszy komentarz o patroszeniu.
(Tak, wiem, to dużo narzekania, jak na jedno zdanie.)
GreenTea
11.03.2015 00:21 Re: Do nagłówka
Jeśli chodzi o przecinek – Tablis ma rację, przecinek jest niepoprawny i powiedziałabym wręcz, że to błąd rażący, karygodny (podmiotu od orzeczenia nigdy nie oddziela się przecinkiem).
Jak dla mnie ta recenzja jest wylewaniem żalów i to na zasadzie „po przeczytaniu mangi wyobrażałam sobie wszystko inaczej”, a że anime nie spełniło oczekiwań recenzentki, postanowiła skrytykować co się dało. Nie znalazłam za wiele sensownych argumentów do samego anime, a jedynie ciągłe porównania. Zrozumiałabym, gdybym przeczytała piętnastowersowy akapit o przedstawieniu bohaterów w anime, podsumowany porównaniem do mangi – skąpym, trzyzdaniowym.
A teraz w skrócie podsumuję recenzję.
- Pierwszy akapit to ogólne streszczenie fabuły. Ok, manga i anime bazują na tym samym, więc wszystko jest w porządku.
- Drugi akapit? Oczywiście zwrócenie uwagi na to, że jest manga, że recenzentka ją czytała, że nie może się doczekać anime.
- Trzeci akapit? Wszystko o mandze, nie ma żadnego nawiązania do anime. Nie wiem, czy to było aż takie konieczne. Wypisałaś, co – twoim zdaniem – należy zaliczyć do walorów mangi. Poświęciłaś na to kilkanaście wersów, aby potem stwierdzić, że to w ogóle nie odnosi się do anime.
- Czwarty akapit wreszcie nawiązuje do anime i jest całkiem sensownie napisany.
- Reszta faktycznie dotyczy anime, ale niektóre porównania do mangi mnie drażniły – nie od dziś wiadomo, że manga i jej ekranizacja będą się różnić.
Nie jestem zła, ponieważ inaczej oceniasz serię niż ja. Czepiam się jedynie wykonania. Jak to ujęłaś: „wieszasz psy” na tej serii praktycznie bez powodu. Traktujesz ją jako coś koszmarnego tylko dlatego, że nie pokrywa się ona z twoim wyobrażeniem. Rozumiem to, ale powinnaś wziąć pod uwagę, że ludzie nie zawsze się synchronizują i to, że seria tobie nie podeszła, nie oznacza, że inni również odebrali ją tak negatywnie.
Wyjątkowo nie podoba mi się ta recenzja. Poczułam się jak na promocji mangi.
Mam mieszane uczucia co do tej serii. Pierwsza połowa urzekła mnie charakteryzacją postaci i subtelnością w przedstawianiu relacji między nimi. Sceny dramatu z fantastyką w tle i życia rodzinnego były naprawdę bardzo dobre. kliknij: ukryte Egzekucja Tenki i jej okoliczności były poruszające. Nie było patosu ani nikt nie pojawił się w ostatniej chwili żeby go ratować. Protesty mieszkańców i błagania braci nie pomogły. Tenka pogodził się z niesprawiedliwym wyrokiem. Niesamowicie okrutna i przyziemna scena.
Anime zjeżdża po równi pochyłej, kiedy kliknij: ukryte zdrada Shirasu wychodzi na jaw. Zaczyna się nawalanka, płomienne przemowy i kliknij: ukryte 'Tylko Wybraniec Może Zgładzić Smoka'. Biją się dużo, często i bezsensownie. kliknij: ukryte Do akcji wkraczają latające tanuki, na jaw wychodzą jakieś reinkarnacje, Yamainu tłuką Bogu ducha winnych Fuma. Żal patrzeć jak relacje między postaciami są spychane na dalszy plan, a historia zaczyna kierować się czarno‑białą moralnością. Poczułam się oszukana kliknij: ukryte 'cudownym' ocaleniem Tenki. Pointą śmierci Tenki było to, że Chuutaro i Soramaru nie mogą wiecznie żyć w cieniu brata, muszą dorosnąć, zacząć liczyć na siebie i nauczyć się podejmować samodzielne decyzje. A tu nagle szast‑prast! i 'nic się nie stało, bracia Kumou nic się nie staaałooooo'. Więc cały ten wątek o dorastaniu do odpowiedzialności i pogodzeniu się ze stratą bliskiej osoby był na nic?
Tenka rezygnujący z funkcji dowódcy Yamainu w celu zajęcia się braćmi, motyw zemsty na mordercy rodziców, rytuał stania się pełnoprawnym członkiem rodu Fuma, istota bycia ninja: to wszystko świetny materiał, który jednak pozostał niewykorzystany. I na koniec: najważniejsza kwestia nie została wyjaśniona, a mianowicie kliknij: ukryte po co klanowi Fuma wskrzeszenie Orochiego? Przynajmniej Shirasu umarł z godnością.
Nie będę spoilerować, ale w sprawie Shirasu lepiej oglądnij uważnie ostatnie kilka minut ostatniego odcinka (tą sielankową część) albo zajrzyj do mangi. Generalnie manga jest lepsza i więcej wyjaśnia, jak to zwykle bywa.
Za bardzo jestem zniechęcona anime, żeby czytać mangę.
CarmineZu
31.08.2015 19:33 Re: Shirasu
Będę spoilerowaćco o Shirasu w „Donten ni Warau Gaiden” także ostrzegłam, kliknij: ukryte Shirasu nie zginął, jest to wyraźnie pokazane w „Donten ni Warau Gaiden”, gdzie Shirasu został poświęcony rozdział, który przedstawia jego trudne dzieciństwo, na końcu Sihrasu wynurza się z wody i rusza wraz z ocalałymi członkami klanu w poszukiwaniu schronienia, w innym rozdziale, będący w podróży Tenka nawet wcinając słodycze stwierdza, że zmusi Shirasu, żeby takie jemu zrobił,jest też jakaś tajemnica, którą Sousei powierzył Kiiko – szkoda, że tak długo trzeba czekać na rozdziały, co do wydanego dontena w Polsce to mam wszystkie tomy!!! :). Kreska jest piękna, a humorek z okładek jak dla mnie super – apeluję więcej takich okładek, a częściej szarpnę swoim portfelem :), co do gaidena to mam nadzieję, że dożyję jej zakończenia, bo zapowiada się ciekawie :).
Pierwsze kilka odcinków zapowiadało ciekawą historię z naprawdę fajnym rodzeństwem na pierwszym planie. Potem jednak zaczęto za bardzo kombinować jak na mój gust. Kolejne wątki wywoływały we mnie coraz większą irytację i miałam już odpuścić kliknij: ukryte gdy uśmiercono jedyną postać, którą udało mi się w miarę polubić, jednak jakoś dotrwałam do końca. Może nie to, że żałuję poświęconego temu tytułowi czasu, ale też nie odczułam żadnej satysfakcji z obejrzenia go. Chyba spodziewałam się zwyczajnie czegoś innego.
Ciężko jest polubić któregokolwiek z bohaterów. Mi udało się to jedynie z najstarszym bratem, najmłodszy jest w miarę znośny jak na dzieciaka. Środkowy brat od początku działał mi na nerwy, tym bardziej ciężko było mi go zdzierżyć praktycznie cały czas na pierwszym planie. Braterskie relacje są jednak ukazane nieźle i polubiłam tą trójkę jako rodzeństwo. Pozostali bohaterowie są nudni niestety i w ogóle nie satysfakcjonuje mnie ich konstrukcja. Nie podobał mi się też wątek romantyczny, był nijaki.
Dobrze chociaż, że twórcy pokusili się o wyjaśnienie większości wątków. Jestem pewna, że to nie jest złe anime, zwłaszcza jeśli ktoś lubi takie historie, ale mi się zwyczajnie nie podobało.
„Zabrakło tysięcy stu,
na Donten ni WaraU!”
(mocny akcent na ostatnie „U”)
Anime, które pod względem fabuły było całkiem dobre, straciło strasznie dużo ze względu na ewidentnie mały budżet – co widać szczególnie na koniec.
Zabrakło pieniądza, żeby dobrze pokazać walki i nadać starciom trochę emocji (zamiast pokazywać nieruchome postaci, albo pomijać je w ogóle).
Zabrakło pieniądza na… tak jeszcze z 12 odcinków, podczas których moglibyśmy się zżyć z bohaterami, poznać ich historie dokładniej, niż w dwóch zdaniach, oraz nie oglądać takiego pospiesznie sklejanego końca, w którym autorzy zrobili listę „wątki, które należy zamknąć”, po czym lecieli po kolei z góry na dól.
TL;DR:
Anime ponadprzeciętne, ale bieda nie pozwoliła mu być wybitnym 6/10.
Jednak nie dałam rady… Choć początkowo byłam nastawiona do tego sceptycznie, zaczęło się naprawdę dobrze, a wręcz bardzo dobrze. Nie żebym zaraz miała wznosić peany na cześć tego anime, ale muszę przyznać, że początkowe odcinki pochłaniałam od razu, jak tylko się pojawiły. Z czasem zaczęło być coraz gorzej i w sumie uświadomiłam sobie, że tak właściwie męczę to, byle tylko dooglądać. A to chyba nie o to chodzi xd
Z postaci jako tako polubiłam tylko grupę Yamainu oraz średniego braciszka. Reszta była mi obojętna (np. Botan – choć jej kliknij: ukryte wątek romantyczny mógłby być fajny, gdyby stanowił główną oś fabularną a nie tylko dodatek), albo wręcz drażniła (najstarszy brat i białowłosy sługa to w szczególności). Może sięgnę po mangę kiedyś tam kiedyś, jak będę miała więcej czasu, ale ogólnie nie wciągnęło mnie to jakoś specjalnie.
Po pierwszym odcinku bałam się, ze anime będzie kompletnie rożne od mangi. Epizod nie był tak „porywający” jak się spodziewałam. Jednak z każdym następnym odcinkiem zmieniałam swoja opinie i jestem bardzo zadowolona. Anime trzyma się mangi i jest zrobione na prawdę świetnie. Trochę szkoda, ze będzie miało tylko 13 odc. ale i tak nie ma co narzekać. Serdecznie polecam i fanom mangi, jak i osobom nie znających historii.
Łosz ty taki motyw i to już w połowie serii? No nieźle… i co dalej? Może to tylko podpucha :P
Muszę powiedzieć, że Donten… zasługuje na więcej uwagi niż dostaje. Przyznaję, że z serii o której myślałem, że dropnę po pierwszym odcinku zrobiło się coś co mnie zainteresowało. Design głównych bohaterów przywodzi na myśl taki chłam jak DRAMAtical Murder, ale nie dajcie się zwieść. Daleki jestem od zachwytów, ale anime ma w sobie coś, klimat, który pomimo tego płaczliwego średniego brata i irytującego małego brata pozwala mi przy nim trwać. Braterska miłość, nomen omen główny temat tego anime, to coś co twórcy nawet fajnie ukazali. Serii nie ujmuje również całkiem spora dawka elementów fanatasy.
Raz jeszcze podkreślam, nic wybitnego ani tym bardziej oryginalnego, ale warto rzucić okiem…
Pierwszy odcinek średnio ciekawy ale są zwiastuny tego, że może być lepiej w następnych. Jedna z raczej niewielu produkcji gdzie dostajemy w większości męską obsadę (wśród głównych bohaterów) a mimo to nie jest to reverse harem ani shounen‑ai. Historia trzech osieroconych braci z których najstarszy do pewnego stopnia bierze na siebie rolę rodziców i próbuje opiekować się pozostałymi braćmi, choć sam jest trochę „szalony” i średni brat, które chce się stać silniejszy. Do tego trochę walk i być może jakiś wątek romantyczny. Największe nadzieje na przyszłe odcinki wiążę z tym kliknij: ukryte co jest w tym więzieniu a pewnie się wydostanie, z tym, co chyba ukrywa ta nauczycielka, oraz z niejasnymi wspomnieniami (wizjami przyszłości?) średniego brata, choć z tego ostaniego może też wyjść słaby dramat. Do tego podobała mi się w miarę ta piosenka na końcu.
Tak dobrze żarło...
Przez ostatnie trzy odcinki Donten ni Warau zaliczyło upadek na główkę nie gorszy, niż kliknij: ukryte Shirasu vel Koutarou w ostatnim. Nie no, jak tak teraz to sobie od początku analizuję to bez kitu mam wrażenie, że pałeczkę przejął jakiś słabszy brat oryginalnego autora kliknij: ukryte może trzej bracia Kumo są aluzją do tego? XD.
kliknij: ukryte Wątek złego klanu Fuma to dla mnie kompletny niewypał. Wiecie, zapomniany, zniszczony, potężny niegdyś ród, który lata swej świetności ma już ponoć dawno za sobą, wyłania się nagle znikąd i zaczyna robić jubel… odkrywcze, doprawdy nigdzie wcześniej czegoś takiego nie widziałam. Ale to już nawet nie o to chodzi, bo nawet z wyświechtanych motywów da się nieraz wykrzesać coś interesującego – nie tutaj, tutaj rodzinka białowłosych była zła, bo tak, bez żadnych głębszych motywacji poza tą, że klan tak chce, to tak trzeba. Ale przecież to oni sami ten klan tworzyli, do tego byli naprawdę liczni – nie wierzę, że nikomu poza jedną jedyną Nishiki (i w pewnym stopniu też Shirasu), czarnobiałą owcą w rodzinie, nie przyszło do głowy samodzielnie tego wszystkiego przemyśleć, dojść do wniosku, że niszczycielski, wężowy demon może jednak nie powinien się odrodzić i obrócić w perzynę wszystkiego, co potem spotka na swej drodze. Ninja mieli mieć z jego reinkarnacji znaczne profity i ok, to już jest jakieś tam uzasadnienie ich działań, ale znowu – nie wierzę, żeby na taką ilość narodu wszyscy jak jeden mąż myśleli tylko o własnej korzyści, nie bacząc na niewinnych ludzi, którzy stracą w jej imię życie. Szkoda, że nie pokazano jakichś naturalnych w takiej sytuacji rozłamów pomiędzy nimi, no ale w sumie i tak nie byłoby tego gdzie upchnąć. No właśnie! Bo to anime jest zdecydowanie za krótkie jak na ,,wielkość” fabuły, którą chciano w nim zawrzeć. Nie jestem filmowcem, ale jak na mój gust dwanaście odcinków to za mało na zapowiedź odrodzenia się przedwiecznego demona, odrodzenie się przedwiecznego demona, i zgładzenie tego przedwiecznego demona tak, żeby to wszystko było proporcjonalne, poprowadzone dobrze, po prostu żeby miało ręce i nogi. Zwłaszcza, jak jeszcze chcesz wpleść w to tyle istotnych dla fabuły postaci, ile w Donten ni Warau występuje. Wiele ciekawych wątków, jak zapętlony od setek lat romans Hirariego i Botan, zostało ledwie zarysowanych, wiele potencjalnych ciekawych wątków – jak wspomniane już rozłamy w rodzinie Fuma na przykład – nie zostało nawet wprowadzonych, mimo delikatnych sugestii, że coś takiego mogło mieć miejsce. Z budowania napięcia szumnie zapowiadanym i nieuchronnie zbliżającym się nadejściem Orochiego (trzy czwarte serii!) anime wywiązało się bez zarzutu, to trzeba przyznać. Ale potem wszystko wydarzyło się po prostu za szybko. Tyle było o to gadania, a potem rachu, ciachu i po strachu, był wąż, nie ma węża. I to ba, został pokonany na zawsze, a nie, jak w ubiegłych stuleciach, zapieczętowany! Cała walka trwać mogła z godzinę, dwie może, specjalnie spektakularna też nie była – niestety jedyne, czym zapadła mi w pamięć, to pięknym zmaterializowaniem się w niej ogromnego patosu, którego dotąd w tej serii nie było, a który odpłacił z nawiązką za wszystkie pozbawione tanich chwytów poprzednie odcinki. Ile tu padło wielkich, przesadzonych słów, ile przemów, o których sadzeniu na pewno myślałby każdy, mogący w każdej chwili zginąć młody człowiek, a już zwłaszcza pierwszy raz widząc jakąś piekielną pokrakę wijącą się pod czarnym niemal niebem… niesamowite. Dodatkowo żadna z istotnych postaci nie zginęła, co było okropnie nierealistyczne w obliczu takiego zagrożenia – padali tylko źli, oczywiście. Tenka, który miał podobno zostać powieszony w szóstym odcinku (co było jednym z najciekawszych motywów w całym anime; główna, bardzo fajna, wyrazista postać, i ginie), to niestety typowy przykład ,,zabili go i uciekł”, w ,,odpowiednim” momencie wrócił cały na biało, rzucił parę ckliwych słówek, a widzowie mieli być z tego tytułu zadowoleni. No nie, jak widać nie są.
Finalną scenę przyjęcia oglądało mi się dość przyjemnie, ale to może dlatego, że ja ogólnie lubię i mam sentyment do motywu świętowania zwycięskiej walki (wiecie, LOTR, te sprawy; nie porównuję tu nie daj Boże DnW do LOTRa), ale samo starcie, jak już pisałam, woła o pomstę do nieba.
Jedyną stałą dobrą cechą poza ładną kreską jest zdecydowanie realistyczność postaci i ich psychologia, relacje z innymi bohaterami. Drugoplanowe to tam drugoplanowe, ale do żadnej z pierwszoplanowych naprawdę nie ma się o co przyczepić. Na szczególną uwagę zasłużyli Tenka i, zwłaszcza, Shirasu. kliknij: ukryte Kurczę, tu bym skłamała, gdybym napisała, że nie zrobił na mnie wrażenia wątek konfliktu wewnętrznego tego bohatera wraz z jego tragicznym końcem. Świetna postać.
Ode mnie 7/10 za bohaterów, relacje między nimi, kreskę i ogólnie pierwsze dziewięć odcinków. Może po przeczytaniu moich narzekań wygląda to na zawyżoną ocenę, ale startowałam aż z dziewiątki. Niestety nie udało się, ale nie uważam, bym zmarnowała czas, oglądając Donten ni Warau do końca. Jeśli od początku jest się nastawionym na tendencję spadkową w jakości, to myślę, że zdecydowanie można po to sięgnąć, bo zalet znajdzie się na tyle, by seans był przyjemny. Jeśli nie, to się widz po prostu rozczaruje jak ja.
Uwaga! Dobre anime. Oglądać.
Anime jest na dobrym poziome. Kreska potwora trochę razi w oczy, ale da się przeboleć, gdyż postacie są naprawdę ciekawe. Każdej można poświecić kilka minut i każdą praktycznie można polubić. Już po pięciu odcinkach mocno zżyłam się z Tenką. Można zrobić takiego bohatera? Można. Moja ulubiona postać z tej serii. W zasadzie polubiłam wszystkie postaci i nie zgodzę się z recenzentką, że wyszły koślawo. Oj chwila… W sumie to w niczym się nie zgodzę z recenzentką, więc ma co robić jakichkolwiek odwołań. Nie czytałam mangi, jestem praktycznie świeżo po anime i uważam, że zasługuje na ocenę 8/10. Kreacja postaci boska. Oczywiście od początku można było się domyśleć, że kliknij: ukryte coś jest nie tak z Tenką i Soramaru. Od początku można było się domyślić, że to średni braciszek jest naczyniem i choć beczałam na śmierci Tenki i coś mi nie grało. Wspominał, że naczynie trzeba ochronić, a walczyć z samym potworem. Już w tedy wiedziałam, że któryś z braciszków ma potworka w sobie. Nie wiedziałam jak jednak wytłumaczyć przemianę Tenki. Mimo to oglądałam z wielkim napięciem i czekałam co będzie dalej. Anime dobre, wywołuje emocje i przyjemnie się ogląda. Uwielbiam też głos Tenki. Jeden z moich ulubionych i występuje w wielu anime. Zresztą cała trójka braci ma sławnych podkładaczy i robią to naprawdę dobrze.
Najgorszą wagą jaka mnie drażniła w całym anime jest… Opening. Och mój Boże. Co widzimy, gdy się zaczyna? Piękna, stara kreska, imitacja przynajmniej, zwój, ogólnie stara Japonia i… Bam! Gitara elektryczna. Nosz… xDD Nie mam tendencji do zwracania uwagi na muzykę, ale tu po prostu jak to usłyszałam to leżałam na podłodze i turlałam się ze śmiechu.
No, to tyle chciałam powiedzieć. Anieme dobre, fajne, warto obejrzeć ;)
Czy to jest reverse harem?
Re: Czy to jest reverse harem?
Re: Czy to jest reverse harem?
Wybacz za „bełkot”. Nie lubię gdy brakuje istotnej informacji, która pozwoli mi zaoszczędzić 3godziny i podniesie moją średnią ocen.
Jest to ważne dlatego, że gatunki josei i shoujo mają z reguły inne tempo akcji niż shouneny i ogląda mi się je tragicznie.
Re: Czy to jest reverse harem?
Spoko. Wiem, że ta recenzja nie jest najlepszą jaka mogła powstać, o czym zresztą piszę i właściwą funkcję informacyjną spełnia ta mangowa… Nie byłam w stanie tego inaczej napisać, ale też rozumiem, że niektórym może się to nie podobać. W sumie przydałaby się tekst osoby, która z pierwowzorem nie miała styczności i napisała to „na świeżo” bez porównywania.
Co do klasyfikowania akurat tego konkretnego tytułu jako shoujo, to byłabym ostrożna, ponieważ „widownię” przyporządkowuje się na podstawie typu czasopisma w jakim ukazuje się pierwowzór (jeśli oczywiście takowy istnieje) lub gdy nie ma żadnych wątpliwości, co do przynależności danej produkcji. W tym przypadku sprawa nie jest taka prosta, bo akurat ten magazyn wydaje różne tytuły i można powiedzieć, że stoi okrakiem między shoujo a shounenem. Poza tym, sama historia ma w sobie tak mało typowych dla „szojców” elementów, że wydaje mi się, iż takie sztuczne zamykanie jej w ramce „mang dla nastolatek” mija się z celem. Nie jest to zresztą jedyny taki przypadek, ale to temat na dłuższą dyskusję…
Re: Czy to jest reverse harem?
Re: Czy to jest reverse harem?
Inni mają inne kryteria, np. kiedyś była duża grupa widzów, którzy nie lubili ecchi i wszędzie o tym pisali. Też ktoś mógłby się upierać że golizna nie wpływa na fabułę/przekaz. A chyba nikt nie zaprzeczy, że większość anime ecchi zbytnio skupia się na tym aspekcie i wiele serii na tym traci.
Donten ni Warau
kliknij: ukryte Pierwsza kwestia – skąd Shirasu miał na sobie rany, kiedy znalazł go Tenka?
Druga, ważniejsza – czy Tenka wiedział, że Shirasu zabił jego rodziców? Kiedy Soromaru ogłosił, że odnalazł zabójcę rodziców w Gokumonjo, okazało się, że Ten już od dawna o tym wiedział. Czyli tak naprawdę posądzał o to brata bliźniaka z rodziny Fuuma, a nie faktycznego zabójcę, Shirasu? I czy jeżeli nie wiedział, sądzicie, że się później zorientował? Bo Soromaru przecież go o tym nie poinformował (a on z kolei wiedział od brata bliźniaka).
A tak w ogóle to anime bardzo przyjemnie mi się oglądało. Moi faworyci – Shirasu, Tenka, Sousei.
Szkoda tylko, że spaprali zakończenie, upychając je w jednym odcinku. Już nie mówię o wszystkich pominiętych rzeczach, ale mogli zrobić chociaż te 13 epizodów i rozwinęliby samo zakończenie, a nie, że walka kliknij: ukryte trwała krótką chwilę, w ogóle nie była wyeksponowana i Orochi wydawał się silniejszy jeszcze będąc w naczyniu, niż po przebudzeniu. Przecież na raz Soromaru‑Orochi załatwił gościa z Yamainu tamtej nocy, a potem raz go ciachnęli i już po wielkim potworze?
Generalnie 7/10 (byłoby spokojnie 8/10, gdyby nie zakończenie). I jedna rada – nie porównujcie tego anime z mangą. Po prostu nie warto, bo zepsujecie sobie seans. O wiele łatwiej i przyjemniej się ogląda, kiedy nie zastanawiasz się nad różnicami pomiędzy nimi. Widzę je, chociaż przeczytałam tylko trochę mangi. Ale ta produkcja nie jest zła – ba, wybija się spośród coraz to przeciętniejszych anime, jakie nam dostarczają – więc po prostu enjoy, koniec i kropka.
Re: Donten ni Warau
A tak dobrze się zaczynało...
Co do postaci to niby coś tam ciekawego w nich jest. Tenka tworzy typ sympatycznego i odbiegającego od stereotypów starszego brata. Drugi brat mnie denerwował. Tworzył postać nijaką. Trzeci… praktycznie w ogóle go nie było w serii. Zaliczył tylko jeden mały wątek i ot wszystko.
Anime mnie wciągnęło… do 7 odcinka. Później było coraz gorzej, aż w ostatnim odcinku nie wiedziałam, czy mam się śmiać czy płakać. kliknij: ukryte Ożywienie Tenki, smoczek w nijakim bracie, młodszy dociera do serca bezdusznego mordercy, wszyscy z wielkiego szopa robią sobie środek lokomocji, jakiś niby tam wątek romansu w tle, chowańca i typa bez ręki, do tego bezsensowne samobójstwo fajnego brata bliźniaka, i drugie bezsensowne samobójstwo bliźniaka, ba przywódcy rodu! Co dalej? A tak… W ostatnim odcinku, powiedzcie mi na miłość Boga, mamy armię ninja, wspieraną armią zbiegłych więźniów w skład których wchodzą mordercy…. oby tylko! No i nie mogą sobie poradzić z armią… chłopów?… którzy mają motyki?….A na końcu wszyscy happy. I mamy grupowy piknik! Zło ukarane! Dobro górą! Zasadniczo nikt nie wie o co chodzi, człowiek się w pewnym momencie gubi. No nie wiem jak inni, ale bezsensowność wielu działań bohaterów, w połączeniu z pseudomądrymi tekstami tworzy mieszankę niszczącą szare komórki! Poważnie! A przecież tyle motywów zaczęli… można by je było nawet ciekawie poprowadzić!
Na anime się zawiodłam. Posiadające potencjał i coś, co mogłoby z tej pozycji zrobić coś godnego uwagi – stało się komedią na kółkach. Dlatego anime należy oglądać do 6/7 odcinka, potem można sobie darować bo jest kicz.
Do nagłówka
Gdybym miał zasugerować poprawkę, to zmieniłbym na ogólniejszy komentarz o patroszeniu.
(Tak, wiem, to dużo narzekania, jak na jedno zdanie.)
Re: Do nagłówka
Jak dla mnie ta recenzja jest wylewaniem żalów i to na zasadzie „po przeczytaniu mangi wyobrażałam sobie wszystko inaczej”, a że anime nie spełniło oczekiwań recenzentki, postanowiła skrytykować co się dało. Nie znalazłam za wiele sensownych argumentów do samego anime, a jedynie ciągłe porównania. Zrozumiałabym, gdybym przeczytała piętnastowersowy akapit o przedstawieniu bohaterów w anime, podsumowany porównaniem do mangi – skąpym, trzyzdaniowym.
A teraz w skrócie podsumuję recenzję.
- Pierwszy akapit to ogólne streszczenie fabuły. Ok, manga i anime bazują na tym samym, więc wszystko jest w porządku.
- Drugi akapit? Oczywiście zwrócenie uwagi na to, że jest manga, że recenzentka ją czytała, że nie może się doczekać anime.
- Trzeci akapit? Wszystko o mandze, nie ma żadnego nawiązania do anime. Nie wiem, czy to było aż takie konieczne. Wypisałaś, co – twoim zdaniem – należy zaliczyć do walorów mangi. Poświęciłaś na to kilkanaście wersów, aby potem stwierdzić, że to w ogóle nie odnosi się do anime.
- Czwarty akapit wreszcie nawiązuje do anime i jest całkiem sensownie napisany.
- Reszta faktycznie dotyczy anime, ale niektóre porównania do mangi mnie drażniły – nie od dziś wiadomo, że manga i jej ekranizacja będą się różnić.
Nie jestem zła, ponieważ inaczej oceniasz serię niż ja. Czepiam się jedynie wykonania. Jak to ujęłaś: „wieszasz psy” na tej serii praktycznie bez powodu. Traktujesz ją jako coś koszmarnego tylko dlatego, że nie pokrywa się ona z twoim wyobrażeniem. Rozumiem to, ale powinnaś wziąć pod uwagę, że ludzie nie zawsze się synchronizują i to, że seria tobie nie podeszła, nie oznacza, że inni również odebrali ją tak negatywnie.
Wyjątkowo nie podoba mi się ta recenzja. Poczułam się jak na promocji mangi.
Re: Do nagłówka
Anime zjeżdża po równi pochyłej, kiedy kliknij: ukryte zdrada Shirasu wychodzi na jaw. Zaczyna się nawalanka, płomienne przemowy i kliknij: ukryte 'Tylko Wybraniec Może Zgładzić Smoka'. Biją się dużo, często i bezsensownie. kliknij: ukryte Do akcji wkraczają latające tanuki, na jaw wychodzą jakieś reinkarnacje, Yamainu tłuką Bogu ducha winnych Fuma. Żal patrzeć jak relacje między postaciami są spychane na dalszy plan, a historia zaczyna kierować się czarno‑białą moralnością. Poczułam się oszukana kliknij: ukryte 'cudownym' ocaleniem Tenki. Pointą śmierci Tenki było to, że Chuutaro i Soramaru nie mogą wiecznie żyć w cieniu brata, muszą dorosnąć, zacząć liczyć na siebie i nauczyć się podejmować samodzielne decyzje. A tu nagle szast‑prast! i 'nic się nie stało, bracia Kumou nic się nie staaałooooo'. Więc cały ten wątek o dorastaniu do odpowiedzialności i pogodzeniu się ze stratą bliskiej osoby był na nic?
Tenka rezygnujący z funkcji dowódcy Yamainu w celu zajęcia się braćmi, motyw zemsty na mordercy rodziców, rytuał stania się pełnoprawnym członkiem rodu Fuma, istota bycia ninja: to wszystko świetny materiał, który jednak pozostał niewykorzystany. I na koniec: najważniejsza kwestia nie została wyjaśniona, a mianowicie kliknij: ukryte po co klanowi Fuma wskrzeszenie Orochiego? Przynajmniej Shirasu umarł z godnością.
Shirasu
Re: Shirasu
Re: Shirasu
Ciężko jest polubić któregokolwiek z bohaterów. Mi udało się to jedynie z najstarszym bratem, najmłodszy jest w miarę znośny jak na dzieciaka. Środkowy brat od początku działał mi na nerwy, tym bardziej ciężko było mi go zdzierżyć praktycznie cały czas na pierwszym planie. Braterskie relacje są jednak ukazane nieźle i polubiłam tą trójkę jako rodzeństwo. Pozostali bohaterowie są nudni niestety i w ogóle nie satysfakcjonuje mnie ich konstrukcja. Nie podobał mi się też wątek romantyczny, był nijaki.
Dobrze chociaż, że twórcy pokusili się o wyjaśnienie większości wątków. Jestem pewna, że to nie jest złe anime, zwłaszcza jeśli ktoś lubi takie historie, ale mi się zwyczajnie nie podobało.
ekhm, ekhm.
na Donten ni WaraU!”
(mocny akcent na ostatnie „U”)
Anime, które pod względem fabuły było całkiem dobre, straciło strasznie dużo ze względu na ewidentnie mały budżet – co widać szczególnie na koniec.
Zabrakło pieniądza, żeby dobrze pokazać walki i nadać starciom trochę emocji (zamiast pokazywać nieruchome postaci, albo pomijać je w ogóle).
Zabrakło pieniądza na… tak jeszcze z 12 odcinków, podczas których moglibyśmy się zżyć z bohaterami, poznać ich historie dokładniej, niż w dwóch zdaniach, oraz nie oglądać takiego pospiesznie sklejanego końca, w którym autorzy zrobili listę „wątki, które należy zamknąć”, po czym lecieli po kolei z góry na dól.
TL;DR:
Anime ponadprzeciętne, ale bieda nie pozwoliła mu być wybitnym 6/10.
Z postaci jako tako polubiłam tylko grupę Yamainu oraz średniego braciszka. Reszta była mi obojętna (np. Botan – choć jej kliknij: ukryte wątek romantyczny mógłby być fajny, gdyby stanowił główną oś fabularną a nie tylko dodatek), albo wręcz drażniła (najstarszy brat i białowłosy sługa to w szczególności). Może sięgnę po mangę kiedyś tam kiedyś, jak będę miała więcej czasu, ale ogólnie nie wciągnęło mnie to jakoś specjalnie.
Muszę powiedzieć, że Donten… zasługuje na więcej uwagi niż dostaje. Przyznaję, że z serii o której myślałem, że dropnę po pierwszym odcinku zrobiło się coś co mnie zainteresowało. Design głównych bohaterów przywodzi na myśl taki chłam jak DRAMAtical Murder, ale nie dajcie się zwieść. Daleki jestem od zachwytów, ale anime ma w sobie coś, klimat, który pomimo tego płaczliwego średniego brata i irytującego małego brata pozwala mi przy nim trwać. Braterska miłość, nomen omen główny temat tego anime, to coś co twórcy nawet fajnie ukazali. Serii nie ujmuje również całkiem spora dawka elementów fanatasy.
Raz jeszcze podkreślam, nic wybitnego ani tym bardziej oryginalnego, ale warto rzucić okiem…
Bracia