Anime
Oceny
Ocena recenzenta
6/10postaci: 6/10 | grafika: 7/10 |
fabuła: 5/10 | muzyka: 5/10 |
Ocena czytelników
Kadry
Top 10
Bonjour♪ Koiaji Pâtisserie
- Bonjour♪恋味パティスリー
Słodycze, panowie i zabawa, czyli (nie)romans klasyczny haremowy.
Recenzja / Opis
Sayuri Haruno marzy o karierze cukiernika i w tym celu aplikuje do elitarnej szkoły Fleurir, gdzie przez rok ma zgłębiać tajniki przygotowywania wszelkiego rodzaju słodkości. Kurs w tej placówce jest niezwykle drogi, ale nastolatce udaje się zdobyć stypendium, choć oznacza to, że cała kadra pedagogiczna będzie uważnie śledzić jej postępy. Gdy przychodzi kwiecień, dziewczyna poznaje w szkole nowych ludzi – koleżanki, rywalki, no i przede wszystkim kolegów i nauczycieli. Zapowiada się rok pełen wrażeń.
Przyznam, że pierwsze zapowiedzi tego anime nie nastrajały szczególnie pozytywnie, bo nie dość, że ekranizacja w tamtym czasie dalej powstającej gry otome, to jeszcze pięć (cztery – minus czołówka i napisy końcowe) minut na odcinek. Cóż, pomyślałam, może i coś z tego wyjdzie, ale czy wytwór ten będzie chociaż strawny? Choć na pewno mogło być lepiej, efekt końcowy można uznać za w miarę zadowalający, przynajmniej pod pewnymi względami. Całość przypomina sinusoidę z momentami lepszymi i gorszymi, acz w ostatecznym rozrachunku można napisać, że seria wychodzi na plus.
Bonjour♪ Koiaji Pâtisserie stanowi podręcznikowy przykład tego, jak przyjęło się już od jakiegoś czasu ekranizować wszelakie romanse (zwykle gry) dla pań, w których stosunek par chromosomów XX i XY przedstawia się 1:x (tu wstaw dowolną liczbę panów). Tak więc stado przystojnych panów ugania się za biedną dziewczyną, by ta w końcu wybrała któregoś z nich (opcjonalnie to dziewczyna ugania się za panami) i tak przez całą serię/grę/mangę. Końcówka gry (lub też kontynuacji gry) zwykle pozwala wybrać jasną odpowiedź na pytanie „kto z kim”, ale anime i mangi, będące ekranizacjami/reklamami takowych, cierpią na Syndrom Łowcy Pokemonów pt. „złap je wszystkie”. W dodatku w ponad 90% przypadków hasło zmienia się na „nie złap żadnego”, bo wielbicielki przystojniaków odsuniętych na bok przez twórców anime mogłyby się poczuć urażone. Jak dobrze wiemy, gdy coś jest dla każdego, może okazać się do niczego.
Cóż, przygody nastoletniej „cukierniczki” (uwielbiam język polski) teoretycznie mogły być króciutkim i niewymagającym, ale sympatycznym romansem ze słodyczami w tle. Umówmy się: w tym przypadku umiejscowienie akcji w szkole kucharskiej jest jedynie pretekstem do zaprezentowania bishounenów, którzy niczym „magiczne dziewczęta” z kolorowymi berłami w rękach i tęczowymi tłami „przygotowują” przeróżne słodkości. Wygląda to nawet pociesznie, ale pod tym względem zdecydowanie lepiej sprawdza się Yumeiro Pâtissière. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby w życiu uczuciowym bohaterów faktycznie coś się działo… Pierwsza część dawała spore nadzieje na uroczy romans Sayuri z jej szkolnym kolegą Ryou, ale przecież inni przystojni panowie nie mogli pozostać w cieniu, prawda? W efekcie protagonistka rumieni się na widok wszystkich czterech panów, ale na dłuższą metę nic z tego nie wynika i całość powtarza wyjątkowo już wymęczony schemat „niespodzianki tygodnia” z okazjonalnymi odstępstwami od reguły. Poziom tych odstępstw różni się znacząco, ale o tym za chwilę.
Skoro nie ma tu romansu, to co właściwie pozostaje? O dziwo, nawet sympatyczna i momentami całkiem zabawna komedia opowiadająca o wyjątkowo niewinnych perypetiach uczniów i młodych nauczycieli. Oczywiście znajdziemy tu większość motywów typowych nie tylko dla serii szkolnej, ale również i „romantycznej”, ale wykonanie sprawia, że seans tego anime, mimo oczywistych braków, był dla mnie przyjemnym doświadczeniem. Codzienne lekcje, wypady na zakupy po odpowiednie składniki, szkolna wycieczka, Walentynki i Boże Narodzenie – wszystko typowe, ale bez rozciągania na dwadzieścia kilka minut było nie tylko strawne, ale nawet całkiem niezłe. Trudno jednak zapomnieć o wziętym dalej niż z Księżyca motywie finałowym. Miał on podgrzać atmosferę, ale że do dyspozycji było jedynie osiem minut, to wątek ten wygląda, jakby wciśnięto go na siłę – szkoda, bo skupienie się tylko na codziennych zajęciach przyszłych cukierników mogło dać znacznie lepsze efekty. Możliwości było sporo: od przedstawienia przeszłości głównej bohaterki i jej ewentualnego romansu po wątki postaci pobocznych, w większości zredukowanych do roli gagów.
Nieco więcej dobrego można napisać o postaciach, ale żeby nie było – to jest ekranizacja gry otome, więc nie należy się spodziewać cudów. Sayuri Haruno na pewno nie da się nazwać typową kluchą o mentalności podnóżka, bo choć jest osóbką cichą, o dobrym serduszku i raczej bezkonfliktową, to gdy trzeba, potrafi wyrazić swoje zdanie i nie daje sobą pomiatać. Z drugiej jednak strony poznajemy jej najlepszą koleżankę Ran (co samo w sobie jest niecodziennym zabiegiem, bo w tego typu historiach spotyka się częściej zazdrosne rywalki niż przyjaciółki protagonistek), która jest zupełnym przeciwieństwem głównej bohaterki. To wyjątkowo ekstrawertyczna, wygadana, a przy tym przesympatyczna dziewczyna, która (przynajmniej moim zdaniem) znacznie lepiej sprawdziłaby się w roli heroiny. O czymś zapomniałam? Można jeszcze wspomnieć o zazdrosnej, ale zdecydowanie niegroźnej rywalce – tę rolę pełni Tsubaki Sannomiya. Ta typowa panienka z bogatego domu jest równie nadęta i przekonana o własnej wyższości, jak stado innych tego rodzaju postaci. Jest również jednym z głównych źródeł humoru, a nie kłopotów, i to sprawia, że okazuje się odrobinę mniej irytująca, niż mogłaby być. W tle pojawia się jeszcze surowa i wymagająca dyrektorka szkoły, ale nie ma większego wpływu na wydarzenia. Poza tym wszystkie postaci płci żeńskiej łączy jedno – właściwie nie istnieją one poza fabułą, tzn. brak im jakiegokolwiek zaplecza. Gdzieś tam na czwartym planie mignęła fotografia rodzinna Sayuri i jeden z bohaterów coś powiedział, ale ostatecznie nawet o przeszłości głównej bohaterki(!) nie dowiadujemy się niczego konkretnego.
Protagonistka z charakterem to miła odmiana po różnorakich amebach, ale podejrzewam, że większość fanek będzie zainteresowana tym, jak prezentują się członkowie haremu. Nauczona doświadczeniem, spodziewałam się kolejnego zbioru manekinów z zaprogramowaną jedną opcją głosową „kocham cię”, wypowiadaną przy głównej bohaterce. Na szczęście, choć orbitujący wokół Sayuri panowie są dość schematycznie przedstawieni (czasem zdarza im się nieco wychylać z tych sztywnych ram), ponieważ dowiadujemy się o nich więcej, niż o samej heroinie, można ich polubić. Ryou, któremu przynajmniej na początku najbliżej do jej serca, zaczyna jako rasowy buc, ale dość szybko pokazuje złote serce. Do zestawu dostajemy jeszcze trzech prawie‑nauczycieli (można by się zastanawiać, po co w ogóle wspominano o zakazie romansowania z ciałem pedagogicznym, skoro nikt się tym nie przejmuje), z którymi główna bohaterka również spędza sporo czasu, bo choć rzadko jest to z logicznego punktu widzenia uzasadnione, to zawsze znajdzie się okazja, żeby pobyć z każdym z przystojniaków sam na sam (ewentualnie w towarzystwie babci bądź rodzeństwa tegoż). Ale żeby było jasne: wszystko tu jest czyste, niewinne i w większości przypadków pozbawione romantyzmu. Ich wzajemne relacje (z wykluczeniem głównej bohaterki) nie są szczególnie rozbudowane (w sumie, należałoby zadać pytanie, co jest rozbudowane w tej serii?), ale przynajmniej sceny zbiorowe (tzn. czterej panowie i heroina z przyzwoitką) wypadają przynajmniej zabawnie, a cała ta gromadka stanowi całkiem zgraną grupę przyjaciół. Gdyby nie była to ekranizacja gry otome, to zrobienie z tego perypetii na stopie koleżeńskiej byłoby dobrym wyjściem. Aczkolwiek nieważne, jak miło ogląda się same sceny ich zabaw, nie sposób nie odnieść wrażenia, że czegoś tu brakuje, bo właściwie nie ma czasu na budowanie relacji między postaciami, one po prostu w pewnym momencie się pojawiają i już. A szkoda.
Pod względem technicznym seria prezentuje się nieźle, choć bez fajerwerków. Projekty postaci są kolorowe (włosy w kolorach tęczy? Jak najbardziej), ale nie udziwniono ich przesadnie, dzięki czemu są przyjemne dla oka. Nie powinno to dziwić, bo stoi za nimi (przynajmniej tymi z gry) Utako Yukihiro, odpowiedzialna m.in. za kreskę w mandze Książę Piekieł. Tła są w miarę szczegółowe, ogólna kolorystyka nie wypala oczu, a animacja jest w miarę płynna i nie ma się wrażenia, że bohaterowie to sztywne kukły, więc trudno narzekać na oprawę graficzną. A, i wypieki wyglądają ładnie! Trudno mi natomiast napisać coś o ścieżce dźwiękowej poza tym, że jest – coś tam w tle plumka (zwykle pianino), ale nie są to utwory, które zwracałyby uwagę. Do piosenek zatrudniono seiyuu i choć da się tego słuchać, to podobnie jak w przypadku reszty melodii – nic szczególnego to nie jest.
Ekranizacje/reklamy gier otome nie mają zwykle do zaoferowania wiele, ale zdarzają się miłe niespodzianki, które mimo braku ciekawej fabuły i często większego sensu, potrafią zatrzymać widza ciepłą atmosferą, sympatycznymi postaciami lub obiema tymi rzeczami na raz. Nie są to anime dobre, ale wystarczająco przyjemne w odbiorze, by nie rzucić ich po pierwszych minutach. Mogą stanowić przegryzkę między innymi serialami, zwłaszcza jeśli same nie są długie, a oglądanie ich po odcinku zajmuje niewiele czasu. Ot, króciutka chwila zapomnienia o krwawych dramatach, szalonych przygodach – pięć minut odpoczynku dla szarych komórek w towarzystwie przyszłych cukierników. Pewnie, że jako seria o wypiekach, to anime nawet nie umywa się do Yumeiro Pâtissière, a i lepszych romansów (prawdziwych, nie udawanych) i komedii jest trochę, ale seryjka jest na tyle przyjemna, że mimo zmarnowanego potencjału warto dać jej szansę. To w końcu tylko dwie godziny zegarowe.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | Silver Link |
Projekt: | Sachiko Takimoto, Utako Yukihiro |
Reżyser: | Noriaki Akitaya |
Scenariusz: | Ryou Aoki |
Odnośniki
Tytuł strony | Rodzaj | Języki |
---|---|---|
Bonjour♪ Koiaji Pâtisserie - wrażenia z pierwszych odcinków | Nieoficjalny | pl |