Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

2/10
postaci: 2/10 grafika: 3/10

Ocena redakcji

2/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 2,00

Ocena czytelników

3/10
Głosów: 40
Średnia: 2,88
σ=1,52

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Kysz)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Ameiro Cocoa

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2015
Czas trwania: 12×2 min
Tytuły alternatywne:
  • Rainy Cocoa
  • 雨色ココア
Postaci: Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Realizm
zrzutka

Słodcy chłopcy robiący słodkie rzeczy, bądź (parafrazując nieco starą krasnoludzką piosenkę): bisze, bisze, bisze, bisze, bisze, bisze, bisze, bisze. Tym razem w wersji „na ubogo”.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Aoi Tokura odznacza się bardzo androgyniczną urodą, w związku z czym wiele osób myli go z dziewczyną, co nie bardzo mu się podoba. Na dodatek pewnego dnia zostaje zbesztany przez nieznajomego chłopaka w pociągu za to, że… za bardzo się na niego gapi. Zawstydzony Aoi ucieka, gubiąc przy okazji portfel, gdy zaś po drodze łapie go straszna ulewa, schronienie znajduje w małej, przytulnej kawiarence o nazwie Rainy Color. Zostaje w niej zatrudniony w roli kelnera i wszystko byłoby cacy, gdyby nie to, że jednym z jej stałych klientów okazuje się Keiichi Iwase, czyli ów nieprzyjemny nieznajomy. Choć Aoi jest do niego nastawiony raczej niechętnie, to mimo wszystko uważa, że Keiichi nie może być złą osobą, ostatecznie to właśnie on oddał mu zgubiony portfel. Lecz czy da się zaprzyjaźnić z tak gburowatą osobą?

W tym miejscu muszę się wam do czegoś przyznać – powyższy opis nie całkiem pokrywa się z tym, co zostaje nam pokazane na ekranie i jest efektem mojego przegrzebywania czeluści internetu w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji na temat tegoż tytułu. Co prawda wszystko się zgadza, lecz jednocześnie całe zawiązanie „fabuły” w anime potraktowano troszkę po łebkach i gdyby się tylko na tym opierać, moglibyśmy pominąć wiele istotnych szczegółów, takich jak chociażby ten, że po ucieczce Aoiego zaczyna padać deszcz. Teraz jednak nie musicie się już martwić tym, że coś was ominęło, bowiem specjalnie dla was postarałam się o uzupełnienie wszelkich niejasności fabularnych. W ten sposób z czystym sercem mogę przejść do dalszej części recenzji.

Wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazywałyby, że jest to kolejny tytuł spod znaku shounen­‑ai – nie dość, że mamy tutaj stadko przystojniaków, to jeszcze zaczyna się od klasycznego nieporozumienia i wręcz krzyczy do nas popularnym schematem, wedle którego „kto się czubi, ten się lubi”. W takich warunkach po prostu musi rozkwitnąć miłość pomiędzy dwoma panami! Ja to wiem, wy to wiecie, ale autorzy serii doszli do wniosku, że będą oryginalni i nie stworzą shounen­‑aiowej opowieści. Na co postawili w zamian? W sumie to na nic.

Sęk w tym, że każdy odcinek ma tylko dwie minuty, co po odjęciu trzydziestosekundowego openingu sprawia, że całe anime trwa krócej niż jeden odcinek normalnej serii. Czy w tym czasie da się opowiedzieć ciekawą i spójną historię oraz odpowiednio zaprezentować wszystkich bohaterów? Oczywiście, w końcu ta sztuka udała się już w niejednej krótkometrażówce. Lecz czy udało się tego dokonać i tutaj? Niestety, w tym przypadku akurat twórcom nie wyszło.

Przede wszystkim brak tu czegokolwiek, co można by określić mianem fabuły. Teoretycznie jakieś tam zalążki są, bowiem całość obraca się wokół problemów z komunikacją interpersonalną, lecz brzmi to zbyt mądrze jak na to, co dostajemy. Faktycznie oglądamy króciutkie dialogi o niczym, a konkretniej nieporozumienia, kłótnie i fochy. Wśród odcinków wyróżniających się czymkolwiek wymieniłabym ten poświęcony reklamie cyfrowej mangi (czyli tego, co stanowi pierwowzór owego anime), oraz jeden zawierający namiastkę gagu (i dużo psa). Reszta dosłownie zlewa się w całość, by po niedługim czasie (w moim przypadku było to kilka minut po obejrzeniu danego odcinka) ulecieć z pamięci.

Podstawowe pytanie zatem brzmi: czy można to oglądać dla samych przystojnych panów? Ujmę to tak – jeśli jesteście naprawdę zdesperowane, bo widziałyście już wszystkie, ale to dosłownie wszystkie inne tytuły wypełnione bishounenami, to od biedy możecie tym czymś zaspokoić swój głód… na chwilkę. W każdym innym przypadku nie warto zawracać sobie tym głowy, głównie dlatego, że niespecjalnie jest dla kogo. Dostajemy tu tylko standardowy zestaw, złożony z najbardziej klasycznych typów: dziewczęcego, oziębłego, dojrzałego i wyluzowanego, a w gratisie dorzuca się nam kilka scen z ekscentrykiem oraz starszym bratem. Gdyby ktoś miał jeszcze jakieś wątpliwości dodam, że nie, kreacja żadnego z panów nie ulega rozwojowi, że nie wspomnę o czymś takim jak dodanie komukolwiek jakichkolwiek innych cech charakteru poza tą jedną, która go całościowo określa.

Kolejną mało zachęcającą rzeczą jest zresztą oprawa techniczna. Owszem, tego typu produkcje nie wyróżniają się nigdy wysokim poziomem graficznym, więc pod tym względem nie ma co oczekiwać cudów. Skoro jednak robi się serię o przystojnych panach, to dobrze byłoby zadbać o chociaż poprawne projekty postaci. Tutaj z tym bieda, bo panowie są strasznie koślawi i raczej wzroku nie przyciągają. Ba, bywają nawet sceny, przy których lepiej zamknąć oczy, byle tylko nie patrzeć na to szkaradztwo na ekranie. A muzyka? Być może jakiś podkład tam się znalazł, lecz w tej chwili jestem w stanie przypomnieć sobie tylko opening i to tylko tak coś niecoś, bo też i specjalnie nie zwróciłam na niego uwagi.

Shounen­‑ai bez shounen­‑ai, a także bez niczego innego – kusi mnie, by tak podsumować ten tytuł. Jakże to? To w końcu jest tu shounen­‑ai, czy go nie ma? No… tak właściwie to go tu nie ma… Ale! Jak ktoś ma bujną wyobraźnię, to sobie dopowie, kto z kim i tak dalej, bo panowie po prostu idealnie wpisują się w takie relacje. Bo czy jest jakiś inny powód, by się za to coś zabierać? Trudno mi takowy dostrzec, a zakładam, że nie ma tu masochistycznych poławiaczy chłamu (choć jeśli są, to zapraszam na seans). Natomiast osobom poszukującym męskiego odpowiednika serii o słodkich dziewczątkach robiących słodkie rzeczy poleciłabym raczej sięgnięcie po zdecydowanie lepsze Kimi to Boku, względnie bardziej absurdalne Danshi Koukousei no Nichijou. Na to najlepiej spuścić zasłonę milczenia.

Kysz, 23 lipca 2015

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: EMT Squared
Projekt: Atsuko Takahashi
Reżyser: Tomomi Mochizuki
Muzyka: Kaoru Kondou

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Ame-iro Cocoa - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl