x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Tematyka robi robotę! Oj żal mi, że przez całą moją edukacje muzyka to był w porywach flet i to tylko w podstawówce gdzie miałem niekończącą się rotacje nauczycieli.
Minusy: - Trochę za mało muzyki! Chciałbym w każdym odcinku jak najwięcej grania/ćwiczenia instrumentów!
Plusy: + Grafika. Kyoto Animation dowozi jak zawsze. Zwykłe tła pełne detali, specjalnie rozmyte w oddali (super efekt!), odbicia w wodzie, spływające krople po szybach. Detale i połysk instrumentów. Wszystko urywa głowę przy samej pupie.
+ Chemia/elementy komediowe/dialogi pomiędzy główną trójką. Świetnie się patrzy.
+ Relacja kliknij: ukryte Kumiko – Reina. „Inna” z braku lepszych słów. Oryginalna, fascynująca, prawdziwa, dziwna. + Trójkąt romantyczny kliknij: ukryte rozwiązany szybko i zgrabnie. I to w licealnych realiach. Nie wierzę, że tak się da w aniumu! + Zaawansowane podejście do muzyki. Wielu rzeczy nie rozumiem/nie rozróżniam/nie wiem co robią na ekranie, ale to dobrze! To wina mojej edukacji/RNG życiowego.
+ Poważne problemy klubowe/prywatne też się pojawiają. kliknij: ukryte Drama z zeszłego roku, protesty po przesłuchaniach, brak „pierwszeństwa” dla starszych roczników, odejścia z powodu przygotowań na studia, ploteczki, wielka presja by opanować materiał, zwątpienie, przepracowanie, problemy z przyznaniem przyjaciółce kto powinien grać partie solowe. + Seria mocno zalatuje mi sportówką, a tu niespodzianka! kliknij: ukryte Z głównego trio nowicjuszka Hazuki nie dostaje się na zawody. W zamian dostaje swój własny odcinek dodatkowy, ale takie podejście jest mega odświeżające! + Forma. Relacja w formie wspomnień co się działo. Lubię taką.
+ Yellow Magic Orchestra – Rydeen. IMO lepszy występ podczas festiwalu niż granie na zawodach. Zrobił większe wrażenie. Oryginalne nagarnie z 1979 też świetne!
+ Pomponiki do podkolanówek!!! Sapphire jak tym mnie zaimponowałaś w tej chwili!
PS: Na soundtracku są obie solówki i inne utwory grane po raz pierwszy/po poprawkach zaleconych przez Takiego.
A
Koogie
28.12.2015 14:58
Wlasnie sobie uswiadomilem, ze nie dalem jednoznacznej opini na temat tej bajki.
W każdym razie. Hibike Euphonium to anime najwyższej proby. Moje anime roku 2015 I najlepszy slice of life ostatnich lat. Bez problemu mogę je polecić każdemu, nawet osobom nie przekonanym do okruszków. Jakby porownac to anime do potrawy to jest jak Gęś w toffi z najlepszej restauracji.
Soczyste, bez zadnych zylek, konkretne mieso które możesz odkroić maly kawalek kawalek i zachwycać się nad jego wyglądem trzymając na widelcu by później delektować się jego bogatym smakiem w ustach. Tofi powoduje ze calosc jest slodka, lecz słodycz ta nigdy nie dominuje nad rozplywajacym się w ustach smakiem miesa. Dodatkowo wszystko jest pięknie przybrane i komponuje się kolorystycznie tak ze, az żal pozbywać się tego dania z talerza. Kluseczki obok wchłaniają sos z miesa i mieszają się z toffi, przez co nawet dodatki do dania glownego sa nasiakniete wspanialoscia. W dodatku buraczki daja mnóstwo wartości odżywczych przez co masz swiadomosc ze spożycie tego dania na pewno Ci wyjdzie na zdrowie.
Wyoskie noty za wspaniale danie od kucharza który w mojej opinii był bardzo srodze przereklamowany. No ale coz, milo czasem się mylic.
A
abunia
28.12.2015 13:50 Niezapomniany seans
Przed obejrzeniem Hibike! Euphonium byłam przekonana, że będę miała do czynienia z anime o „słodkich dziewczynkach robiących słodkie rzeczy” w dobrym wykonaniu, z czymś pokroju K‑ONa. Ogromnie się myliłam.
Ta seria zaoferowała mi przede wszystkim świetnie wykreowane postaci, pełne prawdziwych emocji, własnych uczuć, motywacji (lub też jej braku), a nie kolejnych szablonowych bohaterów z miałkim charakterem. Głowna bohaterka, Kumiko, jest jedną z najlepiej napisanych postaci, z jakimi miałam styczność nie tylko w anime, ale we wszystkich formach przekazu. Przeżywanie razem z nią towarzyszących jej uczuć, zmagań i niepewności było niezwykle emocjonujące. Nie raz złapałam się na zaciętym dopingowaniu bohaterek. W dodatku każda postać, bez względu na to ile czasu antenowego zostało jej poświęcone, rozwija się wraz z biegiem wydarzeń. I jak człowiek, zwyczajnie popełnia błędy.
Muszę wspomnieć o rewelacyjnie ukazanej relacji kliknij: ukryte pomiędzy Kumiko a Reiną. Uczucie jakim się darzą jest niesamowite. Za każdym razem, gdy tylko pojawiały się razem na ekranie, rozpływałam się z wrażenia. Nawet jeśli w kontynuacji KyoAni uzna, że to tylko przyjaźń (nie zdziwiłoby mnie to), nie będę zawiedziona, bo przyjaźń w tak świeżym wydaniu również mi odpowiada.
Tak gorące uczucia podczas seansu nie zdarzają mi się często. Tutaj zaś przejmowałam się losem postaci, każda z ich porażek była jednocześnie wielkim ciosem prosto w moje serce. Nielicznym seriom udaje się wzbudzić we mnie tak płomienne uczucia. Pod względem emocjonalnym jest to jeden z najbardziej przeżywanych przeze mnie tytułów. Choć, paradoksalnie, nie przedstawia ciężkich dramatów, tylko problemy dotyczące dojrzewania i życia codziennego.
O oprawie graficznej chyba nie muszę wiele mówić. Screeny, gify i szyld „Kyoto Animation” mówią same za siebie. Gdy tylko widzę, że jakieś anime jest z tego studia, ani trochę nie boję się o oprawę audiowizualną. Hibike okazało się równie piękne, choć pod pewnymi względami nawet piękniejsze niż ich poprzednie dzieła. Znajdziemy tu malownicze tła, płynną animację, dobrze dopasowaną kreskę (jeśli komuś nie przeszkadza wygląd moe… mnie nie przeszkadzał), a także zapierające dech w piersi sceny, które można oglądać po kilka(naście) razy i wciąż nie wyjść z zachwytu. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak wiele pracy zostało włożone w każdą ze scen.
Nie sposób nie wspomnieć o muzyce, zwłaszcza że jest to seria opowiadająca o szkolnej orkiestrze… Doceniam fakt, że wraz z rozwojem fabuły, postaci kliknij: ukryte rozwijały swoje umiejętności w grze na instrumentach i faktycznie można było usłyszeć tę różnicę. Z początku słabe wykonania, powoli przeradzały się w utwory, którym można by przysłuchiwać się godzinami. Jest to jednak kropelka w całym oceanie zalet Hibike.
Fabuła jest dopracowana w każdym calu. Nie jest złożona z nie wiadomo jak wielu warstw, ale w końcu to w prostocie tkwi siła. Mnie do idealnego slice of life nie potrzeba nic więcej, niż otrzymałam od tego serialu. Jest to zdecydowanie jedna z najlepszych serii obyczajowych, z jakimi miałam przyjemność się zetknąć. Czyste 10/10 i miano jednego z moich ulubionych anime. Ach, już nie mogę doczekać się kontynuacji.
Tym, którzy jeszcze zastanawiają się czy warto obejrzeć
Hibike! Euphonium, mówię zdecydowane „tak!”.
Główną bohaterkę której imię gdzieś wciąż mi ginie, zapewne przez przytłaczającą obecność jej instrumentu i chociaż by Asukę mógłbym sobie wyobrazić jako żywe i oddychające istoty ludzkie. Jest to, w moim odczuciu, niezwykle rzadkie zjawisko w schematycznym świecie serialowych anime.
No i te rewelacyjne wewnętrzne monologi naszej heroiny – miód z orzeszkami, poprawiały mi humor na cały dzień.
Za ciekawą historię,
za pokazanie naturalnej ewolucji „żywej” orkiestry składających się z postaci posiadających zróżnicowane osobowości, talenty, osobiste cele, zaangażowanie i wytrwałość itd.,
za świetną oprawę audiowizualną
oraz za to co opisałem na wstępie
należy się ode mnie maksymalna nota. Encore, encore!
A
jolekp
31.08.2015 21:37 "Jest w orkiestrach dętych jakaś siła!"
Ideał, wspaniałość, cudowność, perfekcja i dwie cysterny miodu. Nie jest dobrze, czuję się rozpieszczona. A tak się zapierałam przed obejrzeniem tego anime, zupełnie bez sensu. Cóż, to nie pierwszy raz, gdy moja intuicja spłatała mi figla, choć pewnie nie bez znaczenia było moje znużenie obyczajówkami od KyoAni. Strasznie miło jest się czasem tak pomylić :).
Choć fabuła nie jest jakoś przesadnie odkrywcza, a w dużej mierze nawet przewidywalna, brak w niej porywów, zwrotów i zakrętów (co ustaliliśmy już wspólnie w przydługiej dyskusji poniżej ;)), to ogląda się to cudo z zapartym tchem. Zdecydowanie ogromna tu zasługa bohaterów – dawno nie widziałam tak świetnie nakreślonych sylwetek, takich zwykłych ludzi, bez jakichś wyjątkowych, przerysowanych cech, a w tym wszystkim tak niesamowicie charakterystycznych, pełnokrwistych i barwnych. No, po prostu ludzkich. Nie spodziewałam się, że znajdę kiedyś serię, w której będzie tyle wspaniałych kobiecych bohaterek! Na czele stawki plasuje się oczywiście pan Taki, który skradł moje serce już w pierwszej scenie, w której się pojawił i nie stracił pozycji mojego ulubieńca do samego końca. Nawet postaci z dalszego planu mają swoje unikalne osobowości. Matyldo i Bożenko, kocham ich wszystkich! ^^
Dzięki tej serii dowiedziałam się też czegoś o sobie. Otóż… Jestem znacznie bardziej głucha niż myślałam do tej pory. Gdy grali „Hymn Marines” musiałam sobie puścić jeszcze raz wcześniejszy odcinek, żeby usłyszeć różnicę w „przed” i „po”, a i tak musiałam w dużej mierze uwierzyć na słowo, że zaszła jakaś większa poprawa. O pojedynku na trąbkowe solówki już nawet nie będę wspominać, bo to czysty wstyd na patyku… No i, gdyby nie to anime, mogłabym dożyć kresu swych dni nigdy nie dowiedziawszy się, że istnieje taki instrument jak eufonium ;). Ale na dobrą sprawę, nie przeszkodziło mi to wcale, aby czerpać z tej serii czystą radość pełnymi garściami.
Ech, utalentowani ludzie są tacy niesamowici… Nam, przeciętniakom ciosanym tępym kołkiem, pozostaje tylko piszczeć z pomponami i tworzyć tło, by lepiej eksponować blask i majestat :).
A co do rzekomego shoujo‑ai… Cóż, „podejrzane napięcie” dało się wyczuć nie tylko na płaszczyźnie Kumiko‑Reina, ale też i na paru innych. Mam wrażenie, że zaszło tu podobne zjawisko jak w przypadku gejowskich podtekstów we „Free” – nic oficjalnie się nie dzieje, ale kto chce, ten zobaczy. I tak jest idealnie :).
A tak już całkiem na marginesie, jest do dosyć niesamowite, że na tak niewielkiej przestrzeni (w obrębie jednej szkoły) znalazło się aż tyle osób z pasją gry na instrumencie. A jeśli pomyśleć ile szkół musi mieć swoją własną orkiestrę, skoro organizowane są takie konkursy, to mózg zagina się w ciasną sprężynę. Japończycy są… imponujący.
Bardzo podobał mi się też pomysł na przerywniki wewnątrz odcinków. Taki prosty, a jednocześnie taki pomysłowy i po prostu sympatyczny.
A tak w sumie z czystej ciekawości zapytam, jeśli można. Jaki jest praktyczny sens umieszczania dwóch recenzji prezentujących niemal tę samą opinię?
Nie, żebym coś komuś umniejszała (nie śmiem!), ale troszkę się zdziwiłam, bo zazwyczaj alty na tej stronie prezentowały odmienne punkty widzenia.
W tym przypadku taki, że decyzję o tym, że coś zrecenzuję, podejmuję zazwyczaj po pierwszym odcinku. Staram się sobie przygotowywać jakieś zaplecze z notatkami, żeby nie przeoczyć czegoś takiego, jak np. spadek jakości grafiki w połowie serii. Nie ma tego dużo, ale nie lubię, jak praca idzie na marne, więc po takiej decyzji jest 95% szans, że będę pisał recenzję.
No a przetargi na rezerwacje sezonowe są zrobione bodaj po miesiącu (4 odcinkach) od rozpoczęcia serii. Do tego jeszcze nie mam uprawnień, żeby w ten sposób rezerwować. Tu się zdarzyło tak, że Cthulhoo „wygrał” przetarg, a ja już od paru tygodni wiedziałem, że będę pisał na temat tego anime. A że się złożyło, że mieliśmy podobne wrażenia z serii, to wyszły recenzje z podobnymi opiniami.
Ot cała historia.
A praktyczny sens może być taki, że choć opinie są podobne, styl recenzowania raczej nie, więc można poczytać o dwóch różnych zestawach spostrzeżeń z serii. Jeśli ktoś (jak ja) częściej czyta recenzje po seansie, żeby konfrontować opinię, niż przed seansem, żeby stwierdzić, czy warto sięgać po tytuł, powinien uznać takie zestawienie za ciekawe.
Euphonium? To ta seria, w której roi się od niedokończonych wątków pobocznych (ciekawszych, niż główna historia), a główny motyw jest prosty i do bólu niezaskakujący ( ͡º ͜ʖ͡º)? W dzisiejszych czasach człowiek wszędzie spodziewa się jakiś zwrotów akcji, plot twistów, tu paradoksalnie zaskoczeniem jest… brak zaskoczeń. Dawno czegoś takiego nie uświadczyłem…
Serio, wybierając okruchy życia spodziewasz się jakichś spektakularnych plot twistów i wartkiej akcji? To tak jakbyś obejrzał dramat, po czym narzekał, że było za mało gagów.
Ludzie są doprawdy fascynujący.
„Okruchy życia” to chyba taki synonim czegoś nudnego. Widziałem niejedną serię, którą można nimi nazwać:
Obejrzałem „Bokura wa Minna Kawaisou”, bardzo mi się podobało.
Oglądam „Ore Monogatari!!” – bardzo mi się podoba.
„Ao Haru Ride” – poza słabszymi epami, całkiem spoko. Drugi odcinek OVY zaskakująco udany (pierwszy ultra słabizna i można z powodzeniem pominąć).
„Clannad” mnie oczarowało.
„ef: A Tale of Memories.” – jeden z najlepszych romansów, jakie widziałem.
„Golden Time” – szału nie było, ale coś się działo.
„Hyouka” – zanudziłem się przy końcówce, ale ogólnie na plus.
„K‑On!” – moja ulubiona seria tego typu.
„Kanon”, „Kokoro Connect”, „Nisekoi”, „Oreimo” (jedna z ulubionych), „Haruhi”...
Wszystkie mi się podobały. Ale to dlatego że albo to ciekawe romanse albo działo się tam coś ciekawego. „Euphonium” było po prostu nudne. Najbliżej do niego „Shigatsu wa Kimi no Uso”, nawet tematyka taka sama. Też oceniłem na 7, bo też mnie niespecjalnie ekscytowało. Ale jak porównać ze sobą obie serie, to mimo wszystko „Shigatsu” wygrywa – barwniejsze postacie, gagi, no i sama dramatyczna historia… a nie przytłaczająca przyziemność i realizm do bólu. Nie tego szukam w anime.
Ale zauważ, że nawet te serie, które ci się podobały, nie miały plot twistów i wartkiej akcji, bo okruchy życia ich nie mają – to cecha tego gatunku, ale jeszcze nie jego wada. To, że niektóre są nudniejsze od innych wynika z czego innego.
Nie uznaję tego za gatunek. Przypisywany jest chyba na zasadzie losowości – jedna seria na MAL‑u jest tak nazwana, na tanuki nie. I na odwrót… nie sugeruję się tym. Przeczytaj moją reckę „Euphonium” powyżej. Dwa razy do tego podchodziłem, ostatecznie zaliczyłem tylko ze względu na popularność, wysokie noty i żeby po prostu to znać – nie bać się spoilów w AMV etc.
Poza światem anime takie coś nazywa się „filmem obyczajowym”, to jest pełnoprawny gatunek, a nie kwestia czyjejś wiary. W sumie nie wiem skąd się wziął termin „okruchy życia”, ale fakt faktem, to jest to samo.
I serio – „Ef” czy „Oreimo”, „Haruhi”, czy nawet „Kanon” nie miały plot twistów :>? Widziałaś chociaż te serie ;p? Fakt, reszta może nie miała, ale potrafiła mnie zaciekawić czymś innym. Mogę przy każdej serii wymienić, dlaczego, ale mi się nie chce ;)
To dlatego, że mało która seria jest czystymi okruchami życia bez domieszek innych gatunków. Tak czy siak, oczekiwanie z automatu od każdych okruchów życia plot twistów jest nieporozumieniem.
K‑On! to gag za gagiem. Barwne postacie i fajnie się ogląda interakcję między nimi. Mogę oglądać bez końca. Mimo że fabularnie niewiele się dzieje, niewiele się posuwa naprzód. To zupełnie bez znaczenia :D
To też mi przeszło jakiś czas przez myśl, zapomniałem o tym wspomnieć ;p To chyba w sumie główny powód, dlaczego mi się nie podobało. Choć niejedną nie‑komedię lubię jeśli chodzi o anime, ale gdy jest to szkolna historyjka to ciężko, by nie będąc komedią nie było dla mnie nudne ;p
I dlatego nie można go oceniać poprzez pryzmat komediowych serii, czy też romansów. Bo to się mija z celem. A jak ci nie pasuje taka formułą? Cóż, twój gust i twoja opinia.
Tyle, że wymienione przez ciebie tytuły akurat nijak mają się do Hibike (wbrew pozorom klimatycznie najbliżej niej nie jest Shigatsu, tylko raczej Hyouka) i żaden z nich (poza wspomnianą Hyouką) nie zalicza się do czystych okruchów życia, a raczej dominują w nich inne gatunki (romans, dramat, komedia).
Ten komentarz po prostu pokazuje, że poważniejsze okruchy życia nie są dla ciebie. Nie jest to żadna ujma jak coś, ale generalnie nie rozumiem jak można się brać za coś, co ewidentnie nie jest w naszym guście, po czym narzekać, że nie był tam tego, czy tamtego (plot twisty i akcja w okruszkach? taaa… i co potem? może od razu atak potworów?:P).
Odpowiedziałem, czemu się za to wziąłem. Nie patrzę na gatunek, jak coś zaczynam – zaczynam serie na bieżąco w sezonie. Tu przerwałem po 3. odcinkach. Zabrałem się na nowo tylko przez wysokie noty i popularność. Myślę sobie, skoro takie dobre, to może faktycznie dobre… no i skończyło się tak, jak z „Shigatsu” – nie porwało mnie. Tak, czy siak, jedna seria do kolekcji więcej.
Tyle, że to jest dobre – jako okruchy życia to jedna z ciekawszych propozycji ostatnimi czasy właśnie przez wzgląd na bardzo realistyczne podejście do tematu. Jasne, ma prawo ci się nie podobać, ale jeśli piszesz, że to było kiepskie, bo nie miało czegoś, czego mieć nie powinno, to nie licz, że ktoś cię potraktuje poważnie.
Btw. a może na przyszłość nie kieruj się tym, co popularne, a własnym gustem? Przynajmniej nie będziesz tracić czasu na coś, co ci się ewidentnie nie spodoba xd
Przeczytaj moją reckę, jest wyżej. To nie tak, że nic mi się tam nie podobało. Seria ma trochę wyraźnych zalet. Po prostu trzon, czyli fabuła, nie trafia w moje upodobania. Nie był to stracony czas – jedna pozycja na MAL‑u więcej. Warto było obejrzeć by po prostu to znać, móc się tym pochwalić. Nawet i dla samej Reiny było warto :3 I dla cudnej kreski – fanboy KyoAni here. Są powody dla których warto było to zaliczyć, ale jak coś mi nie pasi to muszę o tym wspomnieć, tak już mam ;p Przez przyziemność i realizm tytuł jest solidny i spójny, zero trainwrecku etc. Coś za coś :) IMO mogło by to być lepsze jakby skupiono się bardziej na wątkach pobocznych, jakby może poszły w inną stronę… Ale rozumiem że 13 odcinków to za mało, cóż.
Czej, czej. Shigatsu to mają być dobre okruchy życia? To jest dobry dramat, ewentualnie romans. Slice of Life z tego nijakie, bo za mało w tym realizmu.
A oglądasz Hibike i co? I jak sam napisałeś – „przytłaczająca przyziemność i realizm do bólu”. To jest to, co charakteryzuje DOBRE okruchy. No i tak jak Kysz wspomniała – poza Hyouka reszcie tytułów daleko do gatunku 'Slice of Life'. W szczególności Kokoro Connect czy Clannad. To, że anime przedstawia historię uczniów, bądź ludzi z planety Ziemia nie oznacza, że są to 'okruchy życia'.
No bo serio? Dziewczyna z gadającym kurczakiem z wyimaginowanej wyspy, na której rządzi nastoletni król, czy cofający się w czasie i widzący duchy facet mają być realistyczni? Bo jeżeli tak, to powiedz w jakim świecie żyjesz, albo jakie prochy bierzesz, bo muszą być dobre.
Czyli tak jak przypuszczałem – okruchy życia to synonim nudnego anime ;p Będę pamiętał i na przyszłość rozważniej wybierał tytuły do obejrzenia, dzięki :D!
Bardziej synonim takiego, w którym dzieje się niewiele nietypowych rzeczy. Ot taki wyciąg z czyjegoś życia, zwykle bardzo realistyczny, ale niekoniecznie nudny – w końcu decyzja o przedstawieniu jakiejkolwiek historii zwykle bierze się z tego, że historia ta jest w jakiś sposób ciekawa według twórców. A nawet jeśli to pominiemy, nuda jest odczuciem odbiorcy, więc utożsamianie jej z gatunkiem, będącym cechą anime, jest błędne.
Ale fakt faktem, że do tworu nazwanego „okruchami życia” zalicza się zarówno serie typu „codzienne życie to najbardziej epicka przygoda” (Nichijou czy choćby wspomniany K‑ON!) jak i te osiadłe głęboko w realizmie (chociaż nie jest to warunek) i skupione na uczuciach bohaterów, z którymi mamy się utożsamić (Euphonium, Uchuu Kyoudai).
Czyli nudy. Nie tego szukam w anime. Chińskie bajki oglądam by oderwać się od rzeczywistości. Żeby szarą nudną codzienność wypełnić czymś kolorowym, zwariowanym… Więc sorry, fabuła Euphonium to dokładnie to, czego nie chcę :D Choć, jak już wyżej wspomniałem, nie żałuję, że obejrzałem.
Czej ponownie. Oto cytat z Twojej wypowiedzi na wykopie:
Bardzo chciałbym wystawić wysoką notę za ogrom pracy włożony w wykonanie serii pod względem audiowizualnym. Ale mało emocjonująca, przyziemna, spokojna fabuła bez niespodzianek na to nie pozwala.
Nie możesz dać wysokiej oceny za to, co charakteryzuje dobrą obyczajówkę? To nie wiem… Nie oglądaj obyczajówek, bo po co się męczyć?
Odwrócę kota ogonem – co takiego niesamowitego jest w tym rzekomo wzorowym slice of life, by oceniać to tak wysoko? Bo ja tam widziałem słabo rozwinięte wątki opierające się na relacjach grupki osób. Spora większość to ćwiczenia, ćwiczenia i jeszcze raz ćwiczenia. Mnie nie zanudziły wątki obyczajowe same w sobie. A proporcje – IMO było tego za mało i zostało to spłycone. Nie oglądam serii sportowych, ale jakby zamienić instrumenty na przyrządy do ćwiczeń mielibyśmy serie ukazującą trud i zaangażowanie w przygotowaniach przed ważnymi zawodami sportowymi. „Euphonium” nie czaruje jako obyczajówka, tylko właśnie ukazuje trud, wysiłek i jego owoce.
Bo o jakich super udanych wątkach obyczajowych my mówimy? Jedynym interesującym jest Kumiko + Reina.
Wymieńmy po kolei:
Sapphire, czy tam Midori – moe zapychacz, istotna była jedynie w wątku Hazuki.
Hazuki i kliknij: ukryte Shuuichi. Cała historia w jednym odcinku. Rly? Jeżeli to mnie wyjątkowo zaciekawiło to tylko świadczy o tym, jaka reszta jest słaba i/lub spłycona.
Pan z niskim głosem (Takuya Gotou) i jego loszka – wątek praktycznie nieistniejący.
Posiłkuje się MAL‑em, bo za nudne postacie, by spamiętać imiona:
Yuuko (btw przypomina mi mądrzejszą wersję Dekomori) + Kaori vs. Reina. To nawet całkiem całkiem (jak na standardy tego tytułu). W ilu odcinkach opowiedziane? Jednym? Dwóch? I też mało wnikliwie. NO ALE CÓŻ, nie rozwinięto, bo było by pokazanych za mało ćwiczeń, czeba pokazywać ćwiczenia!11 Wincyj ćwiczeń!111
Przewodnicząca i inna laska łudząco do niej podobna… Ta najbardziej nudna w serii. Albo obie są równie nudne? Jedna miała dylematy czy dalej brać w tym udział. Nie wnikam w to, obserwowanie schnącej farby jest ciekawsze.
Co tam jeszcze…
Reina i kliknij: ukryte jej love do Pana sensei? Bitch plz, tego też praktycznie nie ma. Kumiko i jej relacje z siostrą?
Jedna siostra: blabla, źle robisz, rób tak
Druga siostra: blabla, nie mów mi co mam robić
No elo, zamykam drzwi. Powtórz 5x w ciągu serii. Nazwij to wątkiem.
Jedziemy dalej…
Asuka. Często na ekranie w formie – „oh shit nigga, I'm here. Do this. And this. Not telling more shit. Bye” – ciężko powiązać z nią jakiś wątek. Zamknięta w sobie, tajemnicza, ale przynajmniej ekscentryczna, zdecydowana i „wylane na wszystko” style. Pojawiała się na ekranie, gdy widz miał już zasnąć. Delikatnie pomogła serii… Ale NIC się nie wyjaśniło – czemu taka jest. Jaki jej cel. Nic. Why? Because f*ck u, that's why.
Reszta to jakieś takie totalne pierdołki, których nie warto pamiętać.
kliknij: ukryte Na końcu mamy Kumiko, którą dopiero w ostatnim odcinku olśniło, co Reina w pierwszym miała na myśli. Tak bardzo wzruszające… ym, not.
A no i jeszcze jakieś tam podchody kliknij: ukryte Kumiko + Shuuichi. Kroiło się na ciekawy wątek romantyczny. Guess what? Nie było nic. MARVELOUS :D
I to jest nazywane „najlepszymi okruchami życia ostatnich lat”? Niech ktoś mi wyjaśni proszę, DLACZEGO. Codzienność w pierdołkowatym stylu typu „o, tu sprzedają te breloczki z Tuba‑san! (...) Znów nie trafiłem Tuba‑san :( (...) W końcu trafiłam Tuba‑sam, yaaaaay (。◕‿‿◕。)!” jest czymś, co zasługuje na takie miano? Really :D?
Ach, byłbym zapomniał.
Natsuki Nakagawa. Bierna przez większość czasu. Pod koniec dodała ocipinkę… ale tak ociupciup, tyci tyci, pikanterii i temperamentu. That's all. A poza tym to… ciężka praca (bo za mało jej okazywali, rzecz jasna)... ale tylko pod koniec.
Szukam czegokolwiek innego związanego z panem sensei niż ciężka praca, czy… „ciacho z niego… tzn tak mawiają!” Hm… hm… nic nie ma. Bo to, że kliknij: ukryte zna Reinę? Nic istotnego w praktyce, nic to nie zmieniło. Poza kliknij: ukryte jej uwielbieniem do niego, o którym już wspomniałem. Które sprowadziło się do oświadczenia pod koniec (dat broken yuri feelings) i do obrony długowłosej brunetki przed oczernianiem pana sensei. Nic więcej ._.
BTW ta cała Natsuki to taka wersja demo Kyouko z Madoki.
Na MAL‑u jest jeszcze „Kurumi Kitamura” jako ktoś, kogo z widzenia kojarzę. Ale za cholerę nie pamiętam, co z nią było xD Najwyraźniej nic znaczącego. Reszta listy postaci to jakieś trzecioplanowe persony bez znaczenia dla fabuły.
Koogie
26.08.2015 09:27 Re: wut?
Przypomina mi się początek Openingu do Minami‑ke
„This is just plain depiction of the days of the lives of the three Minami sisters.
Please don't expect too much”
Twój podstawowy problem to jest to że oczekujesz od serii że będzie czymś czym nie jest i oceniasz ją na podstawie swoich oczekiwań, a nie rzeczywistej wartości prezentowanej. Twoje odczucia wobec serii są poprawne i nie każdemu musi się to podobać, lecz zarzuty typu „za mała ilość gagów” są po prostu nie poprawne.
Co seria robi dobrze? Wszystko co Slice of Life musi robić dobrze to krótka odpowiedz.
Seria jest niesamowicie skrupulatnie napisana. Postać którą określiłeś jako Moe, czyli Saphire jest jednym z istotnych elementów budujących główny motyw.
To nie jest anime o trudzie i treningu. To nie jest anime sportowe.
To jest anime o młodych ludziach i ich relacji z muzyką. Każda z postaci w okół głównej bohaterki prezentuje inne podejście do muzyki i orkiestry. Reina jest osobą która jest w pełni zaangażowana i boi się straszliwie porażki. Saphire jest także bardzo zapalonym muzykiem, lecz robi ona to nie ponieważ boi się być zwykła, lecz ponieważ traktuje muzyke jako coś co jest wszędzie i jest widzi to jako integralna czesc jej zycia. Każda z 3‑cio planowych postaci ma inną relacje z muzyką, a główna bohaterka jest zwykła dziewczyną która jest niepewna swojej drogi.
Anime jest o tym jak główna bohaterka odkrywa siebie i to co dla niej personalnie znaczy być muzykiem. Obserwując chociażby zmagania początkującej tubistki, czy widząc starania swojej starszej koleżanki grającej na Euphonium.
Anime jest spokojne, lecz w wielu małych rozmowach i małych gestach było ukryte morze informacji i zmian. Gdyby fabuła była bardziej rozdmuchana to zagłuszyłoby to ciche dramaty codziennego życia. Dbałość o detale i szczegóły (nie mówie o animacji tylko o postaciach i scenach z nimi związanymi) samo z siebie powoduje że Hibike jest pare poziomów wyżej niż typowe anime lecące w sezonie.
Jeżeli nie lubisz spokojnego tempa i żywych, lecz dosyć zwykłych postaci. To trudno.
Jest to seria którą poleciłem swojemu znajomemu który raczej nie lubi „cute girls doing cute things”. I tak, powiedział on że to troche anime o niczym, szczególnie jak zaczął. Lecz potrafił docenić dramat i postaci. W ostatecznym rachunku bawił się bardzo dobrze. Motywy porażki, zaangażowania, pracy, rozczarowania są uniwersalne i Hibike pokazując te motywy w klimacie tak realistycznym i zwykłym powoduje, że są one parokroć silniejsze. Bardzo łatwo zrozumieć rozczarowanie gdy mimo naszej ciężkiej pracy i miłości do tego co robimy jesteśmy skonfontowani z porażką. Bardzo łatwo zrozumieć siłe która jest potrzebna by zaakceptować tą porażke z godnością.
To takie czepianie się na siłę. Ty szukasz w Hibike! jakiś mocniejszych akcentów, a nie na tym bazuje ta seria. To jest produkcja bardzo stonowana, gdzie nie ma ani na siłę wciskanych dram (olbrzymi plus, bo nie trawię przesodzonych dram o nic oraz bardzo tragicznych historii z morzem tragicznie zmarłych krewnych czy podobnymi tanimi zabiegami).
Narzekasz, że seria nie jest przerysowana i jest bardzo wyczajna, ale to tak, jakbyś narzerkał, że Seto no Hanayome jest za śmieszne, a w TTGL jest za dużo starć mechów.
Innymi słowy: nie akceptujesz założeń tej serii i próbujesz je przytoczyć jako wady. Nie, założenia nigdy nie są wadą, wadą może być ich realizacja. Lecz w Hibiki scenarzysta i reżyser bardzo dobrze je zrealizowali i przedstawili na ekranie.
co takiego niesamowitego jest w tym rzekomo wzorowym slice of life, by oceniać to tak wysoko?
Odsyłam do recenzji: Cthulhoo i mojej. Tam chyba jest to jasno wyłożone. Jeśli się z czymś nie zgadzasz, możesz polemizować – zawsze lepiej to robić na gotowym i przemyślanym tekście, bo nie uciekają wątki dyskusji. Szczególnie, że niezrozumienie (w tym przypadku dobrych ocen przyznanych tej serii) zdaje się leżeć po Twojej stronie.
Ech, podstawowy błąd jaki popełniasz, to założenie, że wątki obyczajowe oznaczają wyeksponowany romans, czy też dramat i ogólnie mocne rozwinięcie wszystkiego, co dzieje się na ekranie. A właśnie tym, co wyróżnia tę serię jest jej naturalność i subtelność w wyrażaniu tego, co między bohaterami się dzieje (jak ktoś to wyżej już napisał: chodzi o dbałość o szczegóły między innymi). Nie oczekuj, że tu dostaniesz to podane tak, jak w romansach, czy też dramatach, bo tam pewne rzeczy na siłę zostają wyolbrzymione (no kurcze, w końcu o czymś to musi być).
I tak, ciężka praca i codzienne zmaganie się z trudami gry na jakimś instrumencie, to właśnie to, co czyni tę serię realistyczną, a przez to piękną (i odróżnia ją od tzw. moe okruszków pokroju K‑ona, gdzie żadnych przeciwności nie ma) – dokładnie tego się po takich seriach oczekuje, a niestety mało która spełnia te oczekiwania.
Jak już wspominałam – ty po prostu wyraźnie nie lubisz czegoś takiego jak okruchy życia z ich motywem codzienności. I spoko, masz prawo. Ale ludzie, nie pisz w takim razie, że to, to czy to jest zrobione źle, bo wyraźnie nie jest. Dokładnie tak to powinno wyglądać w tego typu okruszkach i jeśli cię takie ujęcia tematu nudzą, to zwyczajnie skieruj się gdzie indziej po „wielkie emocje”.
Rzekomo to i może. Na pewno nie wzorowym. Po prostu jednym z najlepszych.
Spora większość to ćwiczenia, ćwiczenia i jeszcze raz ćwiczenia.
Nie chcę mi się rozpisywać, więc napiszę tylko, że akurat ćwiczenia stanowią bardzo istotny element Hibike. To dzięki nim (choć nie tylko) zachodzą zmiany w bohaterach przez całą serię.
Nie oglądam serii sportowych, ale jakby zamienić instrumenty na przyrządy do ćwiczeń mielibyśmy serie ukazującą trud i zaangażowanie w przygotowaniach przed ważnymi zawodami sportowymi. „Euphonium” nie czaruje jako obyczajówka, tylko właśnie ukazuje trud, wysiłek i jego owoce.
Powierzchownie patrząc bym się zgodził (nie mam nic złego na myśli jak coś ^^). Wybacz, żem leń + upał zabiera resztki chęci do pisania czegokolwiek dłuższego. Polecam dla porównania obejrzeć Chihayafuru (IMO też dobra seria).
kliknij: ukryte
Bo o jakich super udanych wątkach obyczajowych my mówimy? Jedynym interesującym jest Kumiko + Reina.
Nie wiem czy ciekawy, na pewno subtelnie poprowadzony. O ile sam klimat yuri mnie w ogóle nie obchodzi (moim zdaniem dużą rolę odegrał tu scenarzysta), o tyle obie niesamowicie na siebie wpływają (ep. 11 rulez). I główna bohaterka to naprawdę ogromny plus tej produkcji.
Sapphire, czy tam Midori – moe zapychacz, istotna była jedynie w wątku Hazuki.
Trzeba przyznać, że nie miała większego wątku. Ja tam lubię moe, więc wybaczam :P A tak poważnie, nie traktowałbym jej jak zapychacza, bo ma dość wyraźnie zarysowany charakter. I owszem największy wpływ ma na Hazuki.
Hazuki i kliknij: ukryte Shuuichi. Cała historia w jednym odcinku. Rly? Jeżeli to mnie wyjątkowo zaciekawiło to tylko świadczy o tym, jaka reszta jest słaba i/lub spłycona.
Po co więcej? Za mało czasu minęło, żeby coś dodawać.
Pan z niskim głosem (Takuya Gotou) i jego loszka – wątek praktycznie nieistniejący.
Na pierwszym planie tutaj nie jest romans, więc związek Gotou z Riko bym traktował bardziej jako ciekawostkę. Poza tym nie było jak i po co tego rozwijać.
Yuuko (btw przypomina mi mądrzejszą wersję Dekomori) + Kaori vs. Reina. To nawet całkiem całkiem (jak na standardy tego tytułu). W ilu odcinkach opowiedziane? Jednym? Dwóch? I też mało wnikliwie.
I tyle starczyło. Głównym prowokatorem tego wątku była Yuuko. Żadna z tych, których to tyczyło, nie chciała tworzyć problemu ze względu na swój charakter. I obie wiedziały, która jest lepsza.
Przewodnicząca i inna laska łudząco do niej podobna… Ta najbardziej nudna w serii. Albo obie są równie nudne? Jedna miała dylematy czy dalej brać w tym udział. Nie wnikam w to, obserwowanie schnącej farby jest ciekawsze.
To polecam odświeżyć dom. Cóż, ja sam miałem podobny dylemat i musiałem poświęcić swoje hobby, więc może dla mnie po prostu to jest zrozumiałe. Dodatkowo w Japonii nauka jest bardzo ważna.
Reina i kliknij: ukryte jej love do Pana sensei? Bitch plz, tego też praktycznie nie ma.
Oczywiście najlepiej jakby wyskoczyła z tym w pierwszym odcinku przed całą orkiestrą. To nie jest proste, chociażby ze względu na to, że długo się znają i skoro do tej pory nic nie zrobiła w tym kierunku, to czemu nagle miałaby to zmienić?
Kumiko i jej relacje z siostrą?
Jedna siostra: blabla, źle robisz, rób tak
Druga siostra: blabla, nie mów mi co mam robić
No elo, zamykam drzwi. Powtórz 5x w ciągu serii. Nazwij to wątkiem.
Jak większość rodzeństwa w pewnym okresie.
Asuka. Często na ekranie w formie – „oh shit nigga, I'm here. Do this. And this. Not telling more shit. Bye” – ciężko powiązać z nią jakiś wątek. Zamknięta w sobie, tajemnicza, ale przynajmniej ekscentryczna, zdecydowana i „wylane na wszystko” style. Pojawiała się na ekranie, gdy widz miał już zasnąć. Delikatnie pomogła serii… Ale NIC się nie wyjaśniło – czemu taka jest. Jaki jej cel. Nic. Why? Because f*ck u, that's why.
Tu ewidentnie widać oczko w stronę drugiego sezonu (musi być!) w ostatnim odcinku. Swoją drogą, związek: Asuka + przewodnicząca + Kaori jest świetny jak na drugoplanowy IMO.
kliknij: ukryte Na końcu mamy Kumiko, którą dopiero w ostatnim odcinku olśniło, co Reina w pierwszym miała na myśli. Tak bardzo wzruszające… ym, not.
W przedostatnim :P I nie olśniło, tylko poczuła to samo. Można gdybać co czuje osoba, która coś przeżywa, ale w pełni ją zrozumiesz, kiedy doświadczysz tego samego.
Codzienność w pierdołkowatym stylu typu „o, tu sprzedają te breloczki z Tuba‑san! (...) Znów nie trafiłem Tuba‑san :( (...) W końcu trafiłam Tuba‑sam, yaaaaay (。◕‿‿◕。)!”
Licealistki powinny przecież sterować mechami.
To wszystko oczywiście jest tylko moją opinią (dość powierzchowną – wolę mówić, niż pisać). A jako fan obyczajówek bez żadnych „nie wiadomo skąd wziętych zwrotów akcji, bo scenarzysta tak kazał”, jest ona bardziej przychylna. Z tego pewno wynika różnica zdań. W związku z tym:
I to jest nazywane „najlepszymi okruchami życia ostatnich lat”? Niech ktoś mi wyjaśni proszę, DLACZEGO.
Przez fanów gatunku. A tym co je wyróżnia jest subtelność.
Symphogear średnio się prezentuje jak na poważny dramat (chyba że mowa o budżecie)
K‑ON ma dosyć mało zróżnicowane sceny akcji (chyba że kogoś porywają sceny jak kradną sobie kawałek ciasta i buzują po prostu emocje)
Madoka ma za mało gagów (chyba że bawią Cie tak jak mnie małe niewinne cierpiące dziewczynki i tak naprawde jesteś martwy w środku)
Kancolle to słabe anime (w tym przypadku to fakt, a nie żart)
Nie no serio, to tak jakby zacząć oglądać ecchi serie i narzekać że wątek romantyczny był średnio rozwinięty i że duży nacisk na piersi rozpraszał widza od osobowości głównych bohaterów.
Rozumiem że może Ci się nie podobać gatunek, ale to na co narzekasz to jest to co czyni właśnie dobre slice of life. I Hibike jest najlepszym przedstawicielem tego gatunku jaki mieliśmy od dłuższego czasu, a mówie to jako osoba która raczej nie przepada za KyoAni i uważa ich za poprawne lecz przereklamowane studio.
ups, takie linki nie działają… chciałem wkleić link do tego co napisałem wyżej opisując wątki tej rzekomo najlepszej opowieści obyczajowej ostatnich lat :D
Błąd: okruchy życia nie oznaczają serii realistycznej. Oznaczają serię, która opowiada o normalnym, codziennym świecie bohaterów. Mogą to być nawet magiczne żółwie z Jowisza, lecz jeżeli ich codzienność stanowi główny temat serii, to mamy do czynienia z obczajówką, czy, jak kto woli, okruchami życia :v
O, to moje rozumowanie było błędne. Dzięki za poprawę :)
Easnadh
25.08.2015 18:47 Ktoś tu nie zna definicji "okruchów życia"...
„Ao Haru Ride” i „Ore Monogatari!!” okruchami życia… no lol. No po prostu lol do sześcianu. LOL. L.O.L. To są najzwyklejsze szojce, romansidła. AoHaru na dodatek niezwykle sztampowe, OreMono przynajmniej bawi się trochę z widzem.
A jeśli pisząc „Haruhi” masz na myśli „Melancholię Haruhi Suzumiyi”, to chyba oglądaliśmy dwie różne serie. Ta seria stoi bardzo daleko od okruchów życia.
Plot twisty… Zwroty akcji… I co, może jeszcze Evangeliona rozwalającego pół świata byś chciał? Polecam obejrzeć „Usagi Drop” albo „Barakamon”. To są okruchy życia, a nie „Ore Monogatari!!”. Wtedy porozmawiamy.
Slova
25.08.2015 22:55 Re: Ktoś tu nie zna definicji "okruchów życia"...
Podczas seansu wyraźnie czuć, iż pierwowzorem nie był żaden komiks, gra ani grafomański twór zwany light novel, tylko normalna powieść młodzieżowa. Co za tym idzie: seria nie jest tak nafaszerowana schematami, jak przeciętna produkcja sponsorowana przed Kadokawę, a postaci nie są tylko chodzącymi schematami, lecz ludźmi z krwi i kości.
Nie widzę związku.
Wynika z tego, że Hibike nie jest schematyczne, dlatego, że jest na podstawie książki i na tym się opiera cała jego przewaga nad adaptacjami mang czy innych light noveli dla plebejuszy. Tak jakby nie było kiepskich, naszpikowanych schematami książek z płaskimi postaciami albo dobrych komiksów ze świetnymi postaciami, albo zepsutych adaptacji świetnych książek, albo adaptacji, które przewyższają pierwowzór. To nie jest zasługa tego, że pierwowzorem była książka, a nie manga, ale tego, że akurat ta konkretna książka była świetna i miała dobrze napisanych bohaterów, a zespół, który ją adaptował porządnie wykonał swoją robotę (zakładam, nie czytałam).
A dokłądniej: Kadokawa ekranizuje sporo schematycznych gniotów, które im się kiepsko sprzedają w formie papierowej, żeby podbić jakoś sprzedaż książkowych pierwowzorów. W dodatku nastawiają się na kiesko sfinansowane jednosezonówki, żeby taka forma reklamy im się zwróciła w sytuacji, gdy wypali im nie więcej niż jeden tytułna pięć.
Przy czym należy wspomnieć, że teraz KyoAni samo robi konkursy na LN i samo je później ekranizuje, ale do tej pory nie rozdawało za nie nagród, a tylko wyróżnienia (tak słabe LNki owe były w oczach komisji), chyba tylko Chuugimbą dostało faktycznie nagrodę, a nie wyróżnienie. Wcześniej nie nagradzano.
Bo gro osób zajmujących się LN nie ma warsztatu literackiego, który umożliwiałby im napisanie czegoś porządnego :v
A w dobie blogów internetowych nie ma najmniejszego problemu z publikacją swojego potworka.
Po pierwsze, nie tylko na LN, lecz także na scenariusze d anime i mangi, po drugie, nie wyróżnienia tylko nagrody pocieszenia, a po trzecie i najważniejsze, w roku 2013‑tym Violet Evergreen dostało główną nagrodę w kategorii Light Novel.
Związku logicznego nie ma, a przynajmniej nie w takim stopniu, żeby była to reguła nie do złamania. Za to jest jak najbardziej związek statystyczny, czyli pewna prawidłowość: przeciętna ekranizacja standardowej książki jest lepsza niż przeciętna ekranizacja Light Novel. Z mangami już różnie bywa, więc wstrzymuję komentarz.
A podobną rozmowę toczyliśmy już przy rozpoczęciu serii i nie odniosłaś się w żaden sposób do mojej odpowiedzi, która brzmiała mniej więcej tak samo. Będziesz tak wytykać tę kwestię za każdym razem, gdy ktoś o niej wspomni i ignorować tłumaczenia?
Po pierwsze – kto powiedział, że nie mogę? Nie mam chyba obowiązku odpowiadać na każdy post. Odpowiedź, że nadal mnie to nie przekonuje, niewiele wnosi do tematu. Bo nadal uważam, że to nie forma, a jakość oryginału jest kluczowa.
Po drugie – nie mam nic więcej do dodania w tym temacie, a nie lubię się powtarzać i ciągnąć w nieskończoność dyskusji, która prowadzi donikąd.
Po trzecie – zapomniałam, że już o tym pisałam.
No i bardzo istotna sprawa: LNki są częścią tego samego rynku, co anime. Powieści już nie, więc są z założenia wolne od schematów rządzących tą gałęzią kultury rozrywkowej.
Podobał mi się realizm, wszystkie szczególiki życia orkiestrowego zostały oddane wzorowo. Pod tym względem Hibike wypada chyba nawet lepiej niż Nodame Cantabile. Kreska jest ładna, tła i postaci wyglądają bardzo miło dla oka. Ruchy palców na wentylach, animacja grających – miodzio!
Główna bohaterka jest świetna. Jest przeciwieństwem rozwrzeszczanych i słodziachnych heroin. Jest opanowana i trochę skryta. Wygląda na cool, kąśliwe uwagi i kwaśne miny były znakomitą cechą, a przy tym Kumiko jest wrażliwa i w gruncie rzeczy nieśmiała. Późniejsza relacja z Kousaką też mi odpowiadała. Wyszło to dość naturalnie. Zachowywały się jak licealistki – takie jeszcze trochę dzieciaki, a nie dorosłe panny. Próby były świetne, orkiestra podkładająca głos pod pierwsze ćwiczenia orkiestry Kitauji miała trudne zadanie przed sobą. Naprawdę było słychać zacięcia, fałsze i niepewność, co czyściło się z czasem i ostatnie wykonanie było naprawdę udane! Wreszcie nie był to tylko playback odtwarzany w kółko z płyty. Było nawet słychać różnicę w trąbkach walczących o solówkę. I jak Kumiko ćwiczyła na eufie, było słychać, że nadal jest niepewna, że się myli, zwłaszcza w porównaniu z czystym tonem eufa Asuki. Świetna postać również. Ta trójka: Kumiko, Kousaka i Asuka – gwiazdeczki. Przy czym Kousaka bywała niekiedy trochę sztuczna. Trudno spotkać taką osobę na żywo… Asuka była znakomita moim zdaniem. Silny i niezależny charakter. buziaki od Sana.
A na końcu cała orkiestra dęta gra opening. Kakkoi!
A
Koogie
2.07.2015 22:41
No to ja teraz czekam na recenzję. Chętnie poczytam co inni sądzą, bo moje zdanie od piątego odcinka się nie zmieniło wcale a wcale.
A
GLASS
1.07.2015 12:11 Finał
W momencie pokazania wyników konkursu nie mogłam powstrzymać łez. Matko, co za seria! Dawno nie byłam tak wkręcona w jakiekolwiek anime – wspaniała główna bohaterka, relacje między postaciami (w tym przyjaźń Kumiko i Reiny) świetnie poprowadzone, graficznie majstersztyk, muzyka wspaniała… Tego właśnie oczekuję od okruchów życia! A Kyoto Animation te oczekiwania praktycznie zawsze u mnie spełnia. Bardzo liczę na drugi sezon! Polecam!
No to co? Było miło, fajna muzyczka, mały dramat, wątki miłosne, ładna kreska, emocje i moe – sasuga KyoAni! Czekam z niecierpliwością na kolejny sezon, o ile powstanie.
PS. Czy mi się tylko zdaje, czy kliknij: ukryte Asuka, delikatnie rzecz ujmując, nie chciała wygrać? Bo z jej miny wnioskuję, że w następnym sezonie opuści ona – a raczej będzie chciała opuścić – orkiestrę, na rzecz nauki, czy coś w ten deseń. Cokolwiek zrobi – na 100% nie była zadowolona ze zwycięstwa.
kliknij: ukryte Mam nadzieję, że to nie „przypuszczenia” bazujące na zasłyszanych informacjach z treści książki, bo wtedy błaźnię się bawiąc w spekulacje.
Wydaje mi się, że podstawy do jakiejkolwiek interpretacji zachowań Asuki są zbyt słabe, żeby się nad tym rozwodzić. To mogło oznaczać cokolwiek i wszystko by pasowało. Asuka jest wbrew pozorom najbardziej skrytą postacią w tej serii i nie mieliśmy ani chwili wglądu w jej emocje; tylko sugestię, że myśli w bardzo szerokiej perspektywie.
Mam nadzieję, że to nie „przypuszczenia” bazujące na zasłyszanych informacjach z treści książki, bo wtedy błaźnię się bawiąc w spekulacje.
Oczywiście, że nie. Nie czytałem jeszcze książki i żadnych informacji na jej temat w Internecie nie szukałem, bo nie chcę sobie spoilerować. Całe spekulacje są oparte wyłącznie na podstawie obserwacji serii anime.
kliknij: ukryte
Wydaje mi się, że podstawy do jakiejkolwiek interpretacji zachowań Asuki są zbyt słabe, żeby się nad tym rozwodzić
Oczywiście, że podstaw nie ma prawie żadnych, ale nie na darmo była ta rozmowa z Kumiko, a sam temat 'końca przygody' (cokolwiek to znaczy) przewijał się w scenach z Asuką kilkukrotnie. Sama Asuka widać jest dość specyficznie wykreowaną postacią, bo pomimo tego, że jest najbardziej skryta – jak to dobrze ująłeś – to jednocześnie daje do zrozumienia, że nie zależy jej jakoś wybitnie na klubie. Chociaż może źle to ująłem – wydaje mi się, że ona nie szuka w orkiestrze czegoś poważniejszego, tylko raczej zabawy. Miejsca, gdzie może robić to, co lubi, razem z przyjaciółmi. A te całe zawody w pewien sposób zabijają przyjazną atmosferę w klubie, co pokazuje m.in. spór o to, kto i jak został wybrany do grania partii solowych – Asuce przecież to wszystko jedno, ma na to całkowicie 'wyrąbane' – wyraźnie daje do zrozumienia, że nie podoba jej sie ta poważna atmosfera, swoją obojętnością do tej całej afery. A im dalej w las, tym większe napięcia i mniej zabawy. Dlatego nie była zadowolona z przejścia dalej.
Oczywiście, to tylko moje przypuszczenia, mogę się mylić i zapewne tak jest. Ale co to za zabawa, jeżeli nie snuje się żadnych teorii po obejrzeniu tak zakończonego anime? :P Chociaż może to nawyk jeszcze zza czasów Naruto? Kto wie.
kliknij: ukryte No i co do tego mam podobne przypuszczenia, z racji tego że przy tym zwycięstwie przydałby się właśnie akcent realistycznego patrzenia w przyszłość. Ten sukces sprawił, że będą mają przed sobą jeszcze więcej pracy, stresu i spięć.
Natomiast to niekoniecznie musi być związane z czymś tak konkretnym, jak chęć opuszczenia zespołu przez Asukę. Choćby z czysto fabularnych względów byłoby to niewygodne: Kumiko sama raczej nie da rady, chyba że chcą z niej robić super bohaterkę, a Nakagawa miała zbyt mało czasu, żeby wystarczająco się podszkolić. W takiej sytuacji orkiestra leży. Z drugiej strony to też mógłby być ciekawy motyw, ale to chyba nie w stylu serii…
Amarena
30.06.2015 23:12
Czekam z niecierpliwością na kolejny sezon, o ile powstanie.
No właśnie nie byłabym taka pewna, czy powstanie. Jak zwykle wiele będzie zależeć od wyników sprzedaży, ale ewidentnie starano się stworzyć z materiału źródłowego zamkniętą całość (m. in. stąd negliżowanie wątku Kumiko i Shuuichiego).
Czy mi się tylko zdaje
Wiele rzeczy w anime jest tylko symbolicznie zaznaczonych. Relacje Kumiko z siostrą, uczucie Reiny do Takiego czy Shuichiego do Kumiko. Pewnie w powieści wątek Asuki również został poruszony i w anime postanowiono zachować ducha oryginału, jednocześnie zostawiając sobie furtkę na ewentualną kontynuację. Ale nic więcej nie wiem, więc się nie będę mądrzyła ;P
Zadowalające ogólnie, czy jak na KyoAni? No i skąd masz rzetelne dane? Pytam, ponieważ nie jeszcze nie udało się takich znaleźć w odniesieniu do tego tytułu, bo wchodzi nienotowana sprzedaż ze sklepu studia. Tak więc to szacunki z niewiadomą niepewnością – no, można przyjąć, że rząd wielkości się zgadza.
Jedno i drugie. Zarazem nadmienię, że popełniasz duży błąd starając się w tym aspekcie odgraniczyć KyoAni od ogółu. Rzetelne dane są ogólnodostępne, przede wszystkim na someanithing.com. To, że nie znamy wyników sprzedaży w sklepiku KyoAni nie ma najmniejszego wpływu na rzetelność reszty (no i nigdy nie mieliśmy danych z ich sklepu, i mieć nie będziemy). Sprzedaż jaką osiągnęło Hibike jest jak najbardziej zadowalająca, a już szególnie biorąc pod uwagę wszelakie czynniki takie jak charakter serii, które sugerowałyby raczej słabszy wynik. Należy też pamiętać, że kilka tygodni temu prognozy były nawet dwukrotnie niższe.
Mówiąc o szacunkach jesteś po części w błędzie, gdyź dysponuję twardymi faktami – aczkolwiek w głowie poczyniam poprawkę na ich niekompletność.
Dlaczego jest tu błąd? Przecież to studio, które ostatnimi laty plasuje się w czołówce, ma silną markę firmującą swoje tytuły i oferuje pewną jakość. Nie mają wyższych „wymagań” przy decyzjach o kontynuacji?
Przejęzyczyłem się pisząc „szacunki”, bo faktycznie to są wyniki liczone, nie szacowane.
Z całą resztą się oczywiście zgadzam i może niefortunnie wspominałem o rzetelności, bo nie chciałem dowodzić jej braku, tylko dowiedzieć się, czy znalazłeś jakieś szersze dane.
Nie. Najistotniejsze przy decyzji o sequelu jest „czy się opłaca?”. Koszt produkcji przez KyoAni jest porównywalny do kosztów gdzie indziej. Ba, powiem więcej. Dzięki swojej niezależności KyoAni może sobie pozwolić na kontynuację nawet gdy nie ma nadziei na specjalne zyski – takie Tamako Market sprzedało się duźo gorzej od Hibike, a i tak doczekało się filmu. Hibike osiągnęło dobry wynik, a z racji specyfiki studia (jest głównym inwestorem projektu), zyski są tym bardziej znaczące.
Chciałbym wytłumaczyć to dokładniej, ale nie mam dostępu do czegoś ludzkiego (np. PC), więc póki co mogę tylko przeprosić za to okrojone i ledwie liżące temat wyjaśnienie.
Nie sądzę. Asuka podchodziła bardzo serio to klubu koncertowego, jak i do samego grania i nie było hintów na to, żeby chciała, aby inni zawalili. Wręcz przeciwnie: była kreowana na taką, która od siebie, jak i od innych, wymaga bardzo dużo.
Asuka to typowa „zimna suka”. Serio. Jej relacje z przewodniczącą zespołu to doskonale uwidaczniają. I dlatego ją lubię, a jednocześnie wiem, że jest nie do polubienia, bo gra i robi to doskonale.
kliknij: ukryte Ale wyobraźnia fanów da sobie upust w fanartach, więc nie ma problemu tylko szkoda, bo kolejny autor nie miał jaj, aby kontynuować, co zaczął, nakreślił.
Nie, kliknij: ukryte Progeusz ma rację. Vol.4 został już wydany, a oto ostatnia jego strona – [link] (chyba taki link można dodać, prawda?) – ostatnia kolumna brzmi 'Atashi mo Shuuichi no koto suki da yo'. Znajomo brzmi, prawda? No to tyle raczej w temacie :)
kolejny autor nie miał jaj, aby kontynuować, co zaczął
Nie ma to, jak obarczać autora za swoje własne urojenia i zawiedzione nadzieje!
Tak trudno ci zaakceptować fakt, że Kumiko i Reina nie są lesbijkami? Skończyła się już tolerancji dla heteryków?
I (przynajmniej w anime) nie został „nakreślony” żaden wątek lesbijski – kliknij: ukryte Reina już na początku otwarcie stwierdza, że kocha się w Takim‑senseiu, a Hazuki wyraźnie zasugerowała, że Kumiko kocha się w Shuichim, tylko nie chce tego sama przed sobą przyznać. W dodatku te rzekome oczywiste lesbijskie tropy przeczą same sobie właśnie dlatego, że są oczywiste. Gdyby Kumiko naprawdę kochała Reinę miłością romantyczną, to w życiu nie wyznałaby jej tego na głos! Nie w takich okolicznościach. Na uwagę, że „to zabrzmiało jak deklaracja miłości” mogła sobie pozwolić właśnie dlatego, że żadne romantyczne uczucia się między nimi nie kryją. Kumiko z Reiną łączy coś, co Ania z Zielonego Wzgórza nazywała „bratnią duszą”. Czasami człowiek czeka całe życie, żeby spotkać kogoś takiego,kto w lot rozumie jego uczucia i podziela jego myśli, więc to oczywiste, że stały się one dla siebie bardzo ważne. Natomiast te wszystkie „romatyczne” gesty i słowa można spokojnie traktować w kategoriach młodzieńczych wygłupów. Kumiko i Reina same zauważają, że ich relacja może z boku wyglądać nieco dwuznacznie i same się z tego naigrywają. Ponieważ obie są dziewczynami, więc czują się w tych „romantycznych” sytuacjach całkowicie swobodnie i pozwalają sobie między sobą na dwuznaczne uwagi. Ale gdyby Reina znalazłaby się nocą na świątynnym wzgórzu razem z Takim‑senseiem, to zapomniałaby języka w gębie i tylko spłonęłaby rumieńcem. Podobnie Kumiko w towarzystwie Shuichiego. Właśnie swoboda z jaką się ze sobą komunikują świadczy o tym, że Kumiko i Reinę nie łączy nic więcej niż głęboka przyjaźń i wzajemne zrozumienie. A że przy okazji chińskie pornobajki mają immanentną skłonność do nadmiernej egzaltacji, to nietrudno jakiemuś bohaterowi przypisać dalej idących uczuć, niż te, które w rzeczywistości do kogoś żywi.
Welp, to KyoANi, oni lubią adaptować po swojemu, więc nadzieja umiera ostatnia \m/
Spoiler do Ga‑Rei
kliknij: ukryte No i czy komuś przeszkadzały hetero pairingi, żeby dalej fanboyować Yomi x Kagura?
kliknij: ukryte Niby tak, ale wątpię by to się zdarzyło w tym przypadku. No i wg obecnego tempa musielibyśmy czekać aż na trzeci sezon by się rozjaśniło w jakim kierunku pójdą.
kliknij: ukryte Niestety w tej chwili ciężko brać pod uwagę coś innego niż bezduszne żerowanie na emocjach odbiorców. Gdyby faktycznie chcieli zmienić historię, nie byłoby sceny w 10 epie (która jest mocno oderwana od reszty anime, gdyby wyciąć te marne kilkanaście sekund, nikomu by nawet nie przyszło na myśl, że może coś być między Reiną i Takim – podczas gdy chemię między Kumiko i Reiną czuć niemal na każdym kroku). No ale z nowelek wiemy, ze Kumiko skończy w heteroseksualnym związku, mimo że póki co Shuuichi nie wzbudza w niej żadnych emocji… Z tego co wiem, to też zostało zmienione w stosunku do książki, gdzie go tak nie olewała. Robią maximum yuri bait aby podbić zainteresowanie i sprzedaż, a na 99% nic z niego nie wyjdzie. KyoAni już wielokrotnie pokazało, że są tchórzami i boją się zdecydowanych kroków, teraz jeszcze do ich działań dołącza perfidia. Chciałbym się mylić, ale…
Chyba się nie zrozumieliśmy. Uważam, że KyoAni ma niesamowity dar poprawiania każdego materiału źródłowego, za jaki się zabiorą i mój komentarz powyżej tego nie neguje.
Problemem jest to, że tutaj nie ma czego naprawiać. Z tego co wyczytałem, to ludziom podoba się akcja poprowadzona w powieści, a kliknij: ukryte w niej samej nie ma tyle yuri kontekstu.
Problemem jest też to, kliknij: ukryte że mieszają w materiale źródłowym w taki sposób, aby narobić smaka widzom, a jaj nie mają, żeby rzeczywiście podsycany przez samych siebie wątek poprowadzić. Czysty zabieg marketingowy i tyle.
Oczywiście będę w niebowzięty, jeżeli to co piszę nie jest prawdą ( kliknij: ukryte fanem homo nie jestem, ale tutaj prowadzone jest to z taką pikanterią, że słowa 'dajcie yuri!' same cisną się na usta), ale się nie zapowiada.
No chyba, że rzeczywiście takim rozwojem rozwojem spraw badają sobie grunt, czy aby ludzie nie będą sypać negatywnymi komentarzami, a ewentualne kolejne sezony będą dla fanów rozwiązania kliknij: ukryte Kumiko x Reina miłym zaskoczeniem. Naprawdę, chciałbym, żeby tak było, ale jest to mało prawdopdobne rozwiązanie.
Amarena
18.06.2015 17:19 Re: Spoiler
Naprawdę, chciałbym, żeby tak było, ale jest to mało prawdopdobne rozwiązanie
Jeśli jednocześnie Asuka skończyłaby w związku z Takim‑senseiem, to jakoś to przełknęłabym Kumiko x Reina ;3
kliknij: ukryte gdyby wyciąć te marne kilkanaście sekund, nikomu by nawet nie przyszło na myśl, że może coś być między Reiną i Takim
Mnie by przyszło.
kliknij: ukryte Podejrzewałam, że Reina ma coś do Taki‑senseia, kiedy tak emocjonalnie ujęła się za nim, gdy Kumiko i Shuuichi go obgadywali. Normalnie Reina to dziewczyna starająca trzymać się w ryzach, a tu taki wybuch… Wydało mi się to podejrzane.
Mi nie, kliknij: ukryte sam często ujmowałem się za nauczycielami, których szanowałem. Nie tak wybuchowo, ale Reina też jest dużo bardziej oddana swojej pasji niż ja byłem jakiemukolwiek przedmiotowi. Wydawało mi się perfekcyjnie sensowne, że zakochana w muzyce Reina nie pozwoli krytykować senseia, którego darzyła ogromnym szacunkiem. 10 odcinek mnie zaskoczył. O Shuuichim wiedziałem wcześniej i zastanawiałem się z kim miałaby w takiej sytuacji skończyć Reina, ale Taki nie przyszedł na myśl.
Nie znam pierwowzoru i jakoś specjalnie nie przepadam za wątkami shoujo‑ai (zwłaszcza tymi robionymi na siłę), ale tutaj wyglądają one całkiem naturalnie (nawet jeśli sytuacje te można niejednoznacznie interpretować).
KyoAni stąpa po cienkim lodzie (rozbudzając wyobraźnie i oczekiwania widzów) i może się przejechać jeśli nie poprowadzi odpowiednio relacji między dziewczynami kliknij: ukryte głównie Kumiko i Reiną gdyż sprawy zaszły trochę za daleko by tak po prostu dało się to wytłumaczyć przyjaźnią.
Amarena
17.06.2015 08:52 Re: Czy to jeszcze przyjaźń?
sprawy zaszły trochę za daleko by tak po prostu dało się to wytłumaczyć przyjaźnią
A o braterskiej (w tym wypadku raczej siostrzanej) miłości, to nigdy nikt nie słyszał? To już nie można kochać drugiego człowieka platonicznie, a nie w postrzegać go wyłącznie w kategoriach seksualnych? To jest doprawdy przygnębiające, że w dzisiejszych czasach nikomu nie przychodzi do głowy, że dwie dziewczyny mogą darzyć się głębokim uczuciem i nie być jednocześnie lesbijkami. Przecież wyraźnie zostało pokazane, że Shuichi nie jest Kumiko obojętny. Tylko ona jest jeszcze na tyle niedojrzała emocjonalnie, że nie wie jak się właściwie powinna zachować wobec niego.
Sanvean
17.06.2015 14:27 Re: Czy to jeszcze przyjaźń?
Przecież wyraźnie zostało pokazane, że Shuichi nie jest Kumiko obojętny
Zostało też zaznaczone, że Reina lubi swojego nauczyciela.
Cthulhoo
17.06.2015 16:53 Re: Czy to jeszcze przyjaźń?
Małe przeszkody :v
Hiromi
17.06.2015 18:57 Re: Czy to jeszcze przyjaźń?
kliknij: ukryte Racja małe zwłaszcza, że w powieści są one pokonane!
Lina
17.06.2015 17:05 Re: Czy to jeszcze przyjaźń?
Czy było coś powiedziane o lesbijkach czy seksie? Z mojej strony nie.
Oczywiście, że można kogoś kochać platonicznie, tyle tylko, że niektóre interakcje między bohaterkami na to nie wskazują. Dlatego ciekawe jak KyoAni będące raczej studiem „grzecznym” z tego wybrnie.
Ja tam preferuje używać określenia braterska (siostrzana) miłość w odniesieniu do rodzeństwa.
Przepraszam, ale nikt nie jest doskonały, panie redaktorze.
I w sumie żadna „przynęta” to nie była… to po prostu Kyo Ani. Rzadko mi się zdarza wyłączyć coś w połowie odcinka, a tu proszę.
Bo ja wiem. Nie specjalnie podobały mi się ostatnie serie KyoAni. Nawet pierwsze chuni dla mnie było… eeeeeee… meh
To robi coś inaczej i wyróżnia się na tle ich innych produkcji ostatnich. Czemu, to prawde mówiąc nie analizowałem, ale tak czuję.
W zasadzie to w ogóle się za to zabrałem, bo tyle pochlebnych opinii, ale nie wytrzymałem, widząc koncepcje… awersja do loli zawsze spoko. Za bardzo toto wygląda na typową produkcję Kyo Ani, żeby przełamać się na dłużej niż pół odcinka. Za pół odcinka już dostrzegłem nawet próbę pokazania fanserwisu, hehe.
Chcesz mi wmówić, że przeciętna licealistka po prostu jest karłowata?
GLASS
17.06.2015 23:37
Chcesz mi wmówić, że przeciętna licealistka po prostu jest karłowata?
Przeciętna licealistka.. w Japonii? Tam dziewczyny się zatrzymują nawet na 140 cm swojego wzrostu.. A fanserwis, który masz na myśli to pewnie scena ze spódniczkami – co swoją drogą była jedną z lepszych, jakich widziałam w anime.
Ciiiiii, to jest Kamiyan – ekspert ds. KyoAni. Swego rodzaju wyrocznia. Dostrzega rzeczy, których my, zaledwie przeciętni widzowie, nie mogliśmy dostrzec przez 11 odcinków! Co ważniejsze, zajęło mu to niecałe pół odcinka! 12 minut!
Cthulhoo, zarówno Tobie, jak i tysiącom (jeżeli nie dziesiątkom, albo i nawet setkom tysięcy) ludzi radzę zmienić zdanie na temat Hibike. To mniejszość zawsze ma rację, szczególnie ta, która nawet nie jest zaznajomiona z tematem i nie zapoznała się z choćby z połową materiału źródłowego. Tak skonstruowany jest ten świat.
I nie radzę Ci urażać zdania naszego eksperta, a co więcej podważać go (!), bo może się to dla Ciebie skończyć banicją z tego forum :x
Dlatego obejrzał pan redaktor Aldnoaha?
No ale dobrze, nie rzucę tym pierwszym kamieniem.
Ela B.
17.06.2015 13:20
Se myślę: „O matko! Ale jaja, ale jaja!”
A
GLASS
16.06.2015 22:07 Odcinek 11
Nawet nie wiem, czemu płaczę.. Chyba po prostu stres ze mnie zszedł? kliknij: ukryte Cieszę się, że koniec końców to Reina będzie grała solo. Uwielbiam jej charakter, a jej gra jest zdecydowanie lepsza.
Fakt, emocje były co niemiara, aż sam złapałem się na trzymaniu kciuków, pomimo tego, że był strasznie do przewidzenia. kliknij: ukryte No błagam, jest przesłuchanie, Taki pyta się tamtej czy chce grać, a ona odpowiada że nie, bo Reina zagrała lepiej? Przewidywalne do bólu. Ale jednak, w jakiś sposób spodobało mi się to. kliknij: ukryte NO I TO WYZNANIE KUMIKO <3333333
GLASS
16.06.2015 22:43 Re: Odcinek 11
Co do kliknij: ukryte wyznania Kumiko – chemia, jaka jest między nimi cieszy moje oczy i uszy x3 One są po prostu.. mmmmmm <3
kliknij: ukryte Mnie zastanawia jedna kwestia, no niby Kumiko ma coś do chłopaka, czego je szczerze nie widzę. Wyczytałam, że w powieści ona owszem z nim jest, ale tak jakby z chęci zagłuszenia swoich uczuć do Reiny. Później i tak z nim zrywa, natomiast Reina dostaje kosza od Senseia, a po jakimś czasie uświadamia sobie, że to właśnie na Kumiko jej zależy, ot co!
Samej powieści nie znalazłam, ale na Usunięto odnośnik. Ponownie prosimy o zapoznanie się z regulaminem. znalazłam fanart, pod którym toczyła się dyskusja dotycząca dalszych wydarzeń.
A
ja1
12.06.2015 13:47 13
MAL donosi, że odcinków będzie 13.
abunia
12.06.2015 21:02 Re: 13
Mam nadzieję, że KyoAni uraczy nas kolejnymi sezonami, bo w 13 odcinkach nie zmieści się zbyt duża część powieści, a chętnie obejrzałabym całość :)
Czy tylko mi się wydaje, czy Japończycy w anime próbują być ukazani za mniej inteligentny naród, niż w rzeczywistości są? Ta cała drama z solówką była tak niepotrzebna, że szok – masz jakieś pretensje, jakieś plotki wychodzą na wierzch, to udowadniasz swoją rację i oczyszczasz swoje imię, a nie chowasz się i udajesz, że nic się nie dzieje – dlaczego Reina, czy ta druga od samego początku tych plotek nie powiedziały, że chcą powtórki? Z jednej strony, skoro Reina jest taka pewna swoich umiejętności, to czego się boi (chyba, że coś jest na rzeczy)? Z drugiej strony, czy ta 'senpai' nie potrafi sama o siebie zadbać, tylko potrzebuje pomocy swojej 'kouhai'? Bo skoro tak, to nie zasługuje na partię solową, jak nie potrafi walczyć o coś, na czym jej zależy.
Taki tak samo, niby nauczyciel, a prędkość załapytania takich podstawowych spraw jest u niego zatrważająco niska. Prawdę powie, to się chwali, ale problemu rozwiązać nie umie w odpowiednim czasie. No ale czego ja się spodziewam, skoro ma być dramat, to będzie dramat, nie ważne jakimi środkami uzyskany.
kliknij: ukryte Kumiko x Reina x Taki???????? :O
Ta panna z kokardą jest z odcinka na odcinek coraz bardziej denerwująca.
Dlaczego tak ciężko znaleźć tą LN w Internecie?! Ja naprawdę jestem ciekawy tego, jak to się potoczy, w tym momencie nawet bardziej, niż byłem ciekaw pojedynku kliknij: ukryte Tadokoro x Souma vs Shinomiya‑senpai.
Ta cała drama z solówką była tak niepotrzebna, że szok – masz jakieś pretensje, jakieś plotki wychodzą na wierzch, to udowadniasz swoją rację i oczyszczasz swoje imię, a nie chowasz się i udajesz, że nic się nie dzieje – dlaczego Reina, czy ta druga od samego początku tych plotek nie powiedziały, że chcą powtórki?
Zauważ, że o ile nasza kultura jest zaliczana do kręgu kultury winy, dlatego właśnie Ty tak to widzisz. U nich, w Azji, panuje kultura wstydu. Dlatego obyczaj nakazuje, by siedzieć cicho i się nie wychylać.
Reina jest za to zbyt dumna i butna, by w ogóle mieć wątpliwości co do uczciwości plebiscytu. Dla niej jego finał mógł być tylko jeden.
Natomiast sama drama, ferment, plotki – to było bardzo prawdziwe. Takie rzeczy się dzieją, u nas jednak pewnie sprawa by się rozbiła o to, że Reina kupiła wynik w naturze. Narracja anime ma jednak inne wymogi, niż Trudne Sprawy.
Ta panna z kokardą jest z odcinka na odcinek coraz bardziej denerwująca.
Sądzę, że właśnie taka miała być.
Dlaczego tak ciężko znaleźć tą LN w Internecie?!
Z jednego prostego powodu – to nie LN, a normalna powieść. I to z miejsca widać po jakości adaptacji.
Cóż, prawdą jest, że ciężko mi to zrozumieć, ale widzę co masz na myśli i rzeczywiście możesz miec rację.
Z jednego prostego powodu – to nie LN, a normalna powieść. I to z miejsca widać po jakości adaptacji.
Cóż, scharakteryzowałem to na podtsawie tego, w jakiej częstotliwości zostały wydane następne części, bo o ile pomiędzy tomem 1 a 2 jest prawie półtora toku przerwy, o tyle pomiędzy tomami 2 i 3 różnica nie wynosi nawet miesiąca. Stąd myślałem, że to typowa VN'ka.
Czy wie ktoś, ile to będzie miało odcinków? Gdzieś to wyjawnili? Bo sezon się zbliża do końca, a akcja dopiero się zaognia i może wyjść z tego coś ciekawego. To Kumiko x Reina, Jezu, nigdy się nie spodziewałem, że taki wątek mnie zaciekawi…
Nie ufam wiki, każdy może sobie tam informacje edytować, rzadko kiedy są sprawdzane. Jeśli to nie dotyczy czegoś, co można łatwo znaleźć w Internecie, to administracja nawet sobie głowy nie zawraca.
Patrząc na daty wydania nowelek, stwierdzam, że KyoAni wręcz przycisnęło autora do napisania dalszej historii, żeby mieli co zanimować :P Pierwszy tom powstał w grudniu 2013, a następny dopiero w marcu 2015. I nie byłoby to dziwne, gdyby nie fakt, że Vol.3 powstał niecały miesiąc później, kilka dni przed premierą. Wyczuwam następny sezon jak nic. Może tym razem w systemie 12+24? Zazwyczaj to bywa 12+12, 24+12, albo 24+24. No, ale. Ważne, że następny sezon na 90% się pojawi.
Ten paring (choć pewnie nigdy nie dojdzie do jego realizacji) ma szansę na zawojowanie tego sezonu :D
Niby to ma być przyjaźń, ale podana takim sosie, że zmusza to silniejszych skojarzeń. Jednak nie ma uczucia robienia niczego na siłę. Na zbliżenie bohaterek czekano również dość długo. Pomimo pewnych sugestii wcześniej, nie bombardowano widza tym motywem od pierwszych scen pierwszego odcinka.
Dokładnie, powolny rozwój tego 'związku' to był strzał w dziesiątkę. To wspinanie się na górę z tekstem 'That was actually pretty hot', ta scena z przejazdem palcem po twarzy Kumiko, oughhh! Budowanie napięcia i relacji na poziomie mistrzowskim! Nie wyobrażam sobie, żeby to anime dostało mniej jak 24 odcinki, jednak nie mam zielonego pojęcia, ile miaterialu źródłowego zostało zanimowane, a ile jest ogółem. Może się okazać, że rzeczywiście będzie 12 odcinków, a na następny sezon przyjdzie nam poczekać rok czy półtora :/
Anonum
28.05.2015 23:54
Gdzieś na jakimś forum (MAL lub animetsuki) czytałem, że anime ma obejmować pierwszy z czterech tomów powieści. Ile w tym prawdy, pojęcia nie mam. Ale animu może skończyć się na tym konkursie co mają startować.
Generalnie zawsze lepiej jest zakładać, że seria będzie miała tylko 12 odcinków, jeśli nie ma informacji, która wskazywałaby na inną możliwość. To, że wątki wydają się słabo rozwinięte niestety nie ma znaczenia.
Koogie
28.05.2015 19:02
Naprawdę nie widze jakby to miało być zakończone w następnych 4 odcinkach. A także wątpie by to miałobyć reklama dla… powieści. Tego się raczej nie robi w tej sposób. No i preordery wyglądają porządnie, więc… ta… będe bardzo zaskoczony jeżeli to nie ma 24.
Zawsze może być 12+12 lub 12+kinówka :P
Nie muszą to być 24 epy jednym ciągiem.
Koogie
29.05.2015 07:09
No niby ostatnio modne są 12 + jeden sezon przerwy + 12, ale prawde mówiąc wolałbym po prostu 24. To nie anime akcji czy sportowe, okruszki raczej lepiej działają ciągiem w małych dawkach. Pożyjemy zobaczymy, naprawde wątpie by to poszło po prostu po 24.
Koogie
29.05.2015 07:11
uwielbiam brak edycji. Naprawde wątpie by to nie poszło po 24 po prostu.
SoL
29.05.2015 16:43
Nie licz na więcej niż 13 odcinków, bo się rozczarujesz. Szansa jest że będzie jak z Free czy Chuuni zrobią 2 sezon po roku przerwy:)
Generalnie zapowiedziano wydanie 7 DVD, z 1‑2-3 odcinkami na płytę, co raczej sugeruje jednosezonówkę na zasadzie 6x2 odcinki i 1 na sam koniec z masą dodatków. Liczba odcinków nie jest potwierdzona, więc to gdybanie, ale wszystko wskazuje raczej na naście.
Nie jestem jakimś wielkim fanem yuri. Nie wiem nawet, czy to co pokazał ten odcinek można odbierać w tym kontekście. Wiem jednak jedno – wszystko co działo się między głównymi bohaterkami w tym odcinku miało w sobie to coś. Nie chodzi o realizm, czy takie pierdoły. Każdy dialog, każda scena miały dziwny rodzaj uroku, może magii?
Seiyuu Kumiko też bardzo ciekawie wypada w swojej roli. Jej „zwykłość” bardzo przypomina mi Katou z Saekano. A to dobre skojarzenia :D
A
Koogie
6.05.2015 17:21
Ehhh… Uwielbiam ten show. Szykuje się najlepsze slice of life ostatnich lat. Duże słowa jak po 5 odcinkach, ale nie wiem… ten show mnie ma w garści, mimo że to kolejna historia o underdogs którzy cięzką pracą idą ku mistrzostwu.
Ale no te postacie są tak bardzo ciekawe w swojej normalności, ta ogromna dbałość o szczegóły no i jestem frajerem jeżeli chodzi o dobrze zrealizowane proste historie, a tu jest dokładnie to zrobione. Nie wiem, robi to anime dokładnie to czego oczekuje od tego typu show.
Szykuje się najlepsze slice of life ostatnich lat.
Może mieć ciężko przy niedawnym Shirobako.
A link do utworu z Hibike przypomniał mi o pewnej kwestii. W pokazanym fragmencie występu było widać i słychać dzwonki lub jakieś pochodne instrumenty, a nie przypominam sobie, żeby wcześniej poświęcono im jakąś uwagę. Mogłem coś przeoczyć, ale troszkę mnie to zdziwiło.
Koogie
6.05.2015 23:44
Jak się skończy i przestane się ekscytować to się pomyśli. Strasznie ciężko mi się myśli o anime w czasie emisji bo łatwo się ekscytuje pozytywnie lub negatywnie.
Ale prawde mówiąc sądze że mnóśtwo miłości do shirobako jest związane z po prostu zawartością merytoryczną serii, a nie do końca z takimi rzeczami jak kreacja postaci czy scenariusz. Przynajmnniej tak jest u mnie. No ale tam, może kiedys napisze komentarz pod Shirobako, to tam można poroztrząsać moje narzekania.
GLASS
7.05.2015 19:55
Twój komentarz dokładnie oddaje moje własne odczucia. Kocham już tą serię pod każdym względem.
Jeśli wyeksponowaliby to w znaczący sposób, pojawiłyby się głosy, że realizm wziął w łeb, bo ledwo co klub sobie potrenował i już wyczynia cuda. W taki sposób, jaki mamy obecnie, nie wyglądało to, jak gdyby występ celowo pominięto, a wiarygodność została. Poza tym wydaje mi się, że serii dość daleko do idolkowego schematu, gdzie występ musi być odpicowany, żeby nadgonić ewentualne braki fabularne. Tu nacisk raczej kładzie się na coś innego. Nie uważam, że wyszło idealnie, ale daleko mi do krytyki.
Koogie
6.05.2015 23:30
No jak się domyślasz na stwierdzenie że odcinek zmarnowany to się nie zgodzę.
Może dałoby się to zagrać jeszcze mocniej koniec, ale było przed samym koncertem nawet trochę dramatu i nie wiem czy nie wyszłoby za bardzo emocjonalnie gdyby koncert był rozdmuchany. I ogólnie jak to wykorzystuje typową strukture anime sportowego, tak nim nie jest. To nie GuP który był anime sportowym z elementami slice of life. To jest slice of life z elementami anime sportowego.
Ja byłem całkowicie usatysfakcjonowany odcinkiem zanim zaczeły grać, a sam utwór był tylko dodatkiem.
Sądze że odcinki poświęcone stricte rywalizacji będą troszke później i tam, trzeba będzie koncert sam w sobie wydłużyć i dokładnie pokazać. Jakieś emocje na sali koncertowej czy coś takiego.
A
Amarena
5.05.2015 21:24
Jakie to zabawne, że zaraz na początku piątego odcinka wyraźnie podkreślono jak ważna jest duża pojemność płuc przy grze na tubie. Ale pan waltornista i tak uważa, że płuca są tak potrzebne tubiście do gry, jak silne ręce bilardziście (a jako zapalona fanka snookera dobrze wiem, że bilardziści nie potrzebują silnych rąk do gry) ;3
Szach‑mat, waltornisto!
The Beatle 5.05.2015 22:13:24 - komentarz usunięto
Amarena 5.05.2015 22:47:07 - komentarz usunięto
Amarena
5.05.2015 22:23
I nie, sama pojemność w dalszym ciągu nie wystarczy żeby wydobyć dźwięk.
W stu procentach się z tobą zgadzam, tylko po co to „i nie”, skoro co najwyżej zaprzeczasz w kółko samemu sobie. Jak od początku pisałam, że:
Mówimy tu o instrumentach dętych, gdzie samo wydobycie dźwięku stanowi problem. Przepływam basen pod wodą, a nie potrafiłam zagrać w harcerstwie na trąbce sygnałowej.
A ty na to odpowiedziałeś, że:
Pojemność płuc to jedno, a analogia dalej głupia. To tak jakby powiedzieć „wyciskam 100kg na klatę więc jak to możliwe że nie potrafię grać w bilard?”.
Niech inni sami sobie ocenią, kto w naszym „sporze” ma rację.
A ja od początku próbuję ci wytłumaczyć dlaczego to bzdura. Gdybyś pisała: „Robiłam wprawki na ustniku przez kilka dni, a nie potrafiłam zagrać na trąbce” to okej, jest tu jakieś logiczne powiązanie. Albo „Przepływam basen pod wodą, a mimo to miałam problem z wyciągnięciem wysokich dźwięków”, też miałoby sens. A tak nie ma, bo mieszasz dwa różne problemy. I z tego mieszania wyciągasz generalizacje typu:
Amarena napisał(a):
Nie sądzę więc, żeby mała dziewczynka była w stanie grać na tubie.
1+ miłą dla oka grafika (szczególnie tła)
2+ u! instrumenty, miło. Jakie dokładne odwzorowanie wentyli i wszystkich śrubek…
3+ ah tak! uwzględnili ważne elementy – strojenie, metronom, fałsze, potrzebę ćwiczenia oddechu, kakkoi ;).
4+ fajne postaci. Podpisuję się pod opinią Kysz na temat Asuki (cudownie zwariowana okularnica chciałabym ją znać!). Główna bohaterka podoba mi się ze względu na swoje podejście… trochę zdystansowana? Nie jest tylko słodką moe moe dziewuszką, która chce się przyjaźnić i żeby ludzie byli dla niej mili bla bla bla… Kocham ją już za sam fakt, że nie rumieni się na widok kumpla z dzieciństwa.
5+ fabuła też zapowiada się ciekawie. Zaryzykuję, że ma szansę być o wiele lepsze niż np. Tari Tari, gdzie w zasadzie nikt nie musiał się za wiele uczyć, od razu wszyscy byli utalentowani… No może Wien przeżył swój renesans… Tu są jakieś początki, wszystko wygląda stosunkowo realnie.
a potem nadchodzą minusy… Może nie tyle minusy co wątpliwości:
w1 o, pierwszoklasiści, którzy nie widzieli na oczy większości instrumentów mają grać w orkiestrze… dętej, orkiestrze dętej?! Nie znam się, ale wydaje mi się, że wydobyć porządny dźwięk na instr. dętym jest trudniej niż na smyczkowym. w2 I ciekawe jak szybko nauczą się nut :P mocno mnie to nurtuje. Czy oprócz dyrygenta, który chyba nie bardzo ma czas i ochotę biegać z licealistami, ktoś jest muzykiem? czy tylko uczniowie uczą się od dwa lata starszych uczniów… hym hym…
w3 zawody są w marcu tak? A kiedy zaczyna się rok szkolny? nie przypadkiem też jakoś na wiosnę? Czy oni zamierzają zdążyć rozczytać nowy utwór (chociażby tylko jeden) i zgrać się w… o nie wiem… miesiąc??
w3Midori‑chan… wspomniała, że bolały ją palce… malutka Midori i kontrabas… słyszałam, że kontrabas znacznie wpływa również na stawy…. ciekawa jestem ile Midori ćwiczy :P [link] wygląda łatwo, ale ja nie wiem czy dała bym radę z wlazł kotek na płotek :P
w4dziewczyny nie maja swoich instrumentów… Rozumiem drogie i itd. szkoły muz też wypożyczają. Może w Japonii jest inaczej, ale gdyby to była (nawet dość elitarna) polska szkoła, to nie wierzę, że szkolne instrumenty (zwłaszcza leżące rok w futerale) były dobrej jakości… W zasadzie wątpię czy byłyby choć znośnej jakości…
a się czepia wredny babsztyl… jestem wymagająca jeśli chodzi o serie muzyczne, a jeśli jakaś pretenduje do bycia realistyczną, to będę się czepiać bez wyrzutów sumienia.
co nie znaczy, że nie będę oglądać z przyjemnością. ;3
jak na razie hibike 10 razy bardziej wzrusza mnie niż Arslan Senki gdzie przy dramatycznych krwawych scenach pozbawiania dzielnych żołdaków życia kwiczę ze szczęścia nad pokracznością świnio‑pancerniko‑koni. (odcinek 3 mnie zabił. Taich potworków dawno nie widziałam ;3)
Amarena
2.05.2015 23:59
jestem wymagająca jeśli chodzi o serie muzyczne, a jeśli jakaś pretenduje do bycia realistyczną, to będę się czepiać bez wyrzutów sumienia.
W takim razie prosiłabym o równie konstruktywny komentarz pod „Shigatsu wa kimi no uso”! ^_^
nie mam siły. Wymęczyłam do końca, nawet podobał mi się ostatni – wyjaśniający odcinek. jak dla mnie to anime mogło mieć dwa – pierwszy ostatni. nie podobało mi się.
Shigatsu jest średnio realistyczne. Poza ładną animacją ruchu dłoni to pic na wodę granie w banie efekciarstwo i gadanie. miałam poczucie, że każdy odcinek jest taki sam. W ogóle drażniło mnie to anime bo mogli zrobić fajne muzyczne shoujo z łezką w oku, a zrobili dołujący, ciężki dramat z Chopinem w tle.
Najmniej realistyczne były pięciolatki pochłonięte słuchaniem koncertu. Nie znam takich skoncentrowanych dzieci.
Ano czepiasz się, w większości bezpodstawnie. Raz, że wyraźnie pokazane było, że większość członków klubu ma już jakieś doświadczenie z muzyką, a dziewczyna o której wiemy że go nie ma w trakcie próby zespołu siedziała z boku i nie przeszkadzała. Dwa – utwór który grają jest strasznie prosty. Trzy – nigdzie nie było powiedziane że to instrumenty dobrej jakości.
Amarena
3.05.2015 00:24
Nie czepia się. Mówimy tu o instrumentach dętych, gdzie samo wydobycie dźwięku stanowi problem. Przepływam basen pod wodą, a nie potrafiłam zagrać w harcerstwie na trąbce sygnałowej. Nie sądzę więc, żeby mała dziewczynka była w stanie grać na tubie.
Z tego samego powodu inna mała dziewczynka nie byłaby w stanie grać na kontrabasie – nie bez powodu szkoły muzyczne uczą gry na tym instrumencie dopiero w klasach młodzieżowych.
Nawet jeśli utwór, który grają, jest prosty, to wcale nie znaczy, że udałoby się go równo zagrać na pierwszej (drugiej) próbie. Osobiście traktuję to jako pewien skrót fabularny, ale zgranie kilku gitar z perkusją i klawiszami przy w miarę prostych riffach zajmuje trochę czasu, a co dopiero kilkudziesięciu osób na raz, bez doświadczenia, wyczucia, talentu i sekcji rytmicznej!
A co do instrumentów, to już z samego faktu że nikt nie fałszował na drugim „ensemble” wynikało, że były dobrej jakości. Z punktu widzenia realizmu, to rzeczywiście powinien być rozklekotany złom, bo nowe instrumenty kosztowałyby majątek!
No patrz. Ja nie przepływałem basenu pod wodą, a grałem na instrumencie dętym.
bez doświadczenia, wyczucia, talentu
Patrz post wyżej. Tylko jedna osoba bez doświadczenia o której wiemy. Nie grała.
już z samego faktu że nikt nie fałszował na drugim „ensemble” wynikało, że były dobrej jakości.
Instrumenty tak nie działają.
Amarena
3.05.2015 00:37
Ja nie przepływałem basenu pod wodą, a grałem na instrumencie dętym.
Jesteś facetem. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jaka jest różnica w pojemności płuc, a przed wszystkim w pracy przepony. Obejrzyj sobie kiedyś koncert noworoczny filharmoników wiedeńskich – kobiety grają na fletach, co najwyżej na klarnetach. Ale to pewnie tylko dyskryminacja i szowinizm. Feministki zrobią z tym prędzej czy później porządzek ^_^
Pojemność płuc to jedno, a analogia dalej głupia. To tak jakby powiedzieć „wyciskam 100kg na klatę więc jak to możliwe że nie potrafię grać w bilard?”. Niby mięśnie też pracują ale… lol.
Podstawowy problem z dętymi blaszanymi dla początkujących to kontrola – zarówno nad wydychanym strumieniem powietrza, jak i napięciem ust. Za pierwszym razem trudno wydobyć dźwięk z instrumentu, dlatego ćwiczy się na samym ustniku… i dokładnie to pokazano w ostatnim odcinku.
Amarena
3.05.2015 10:02
Rozumiem, że też nauczyłeś się grać w tydzień na tubie, nie mając pojęcia o nutach, muzyce, rytmie i tempie? Przecież dziewczynka od tuby wzięła udział w grupowym wykonaniu i nie odstawała, czyli nie fałszowała i grała w równym tempie i rytmie z innymi, chociaż nikt im tego rytmu nie zapodawał, bo nawet nie grali z metronomem. Ale nie tylko ona! Nikt nie fałszował, nikt nie przyspieszał i nie zwalniał. Wszystko w idealnym tempie i nawet na ćwierć tonu od siebie nie odbiegali.
Przypomina mi się zaraz kakofonia dźwięków jak dzieci w podstawówce miały zagrać na lekcji jakiś utwór na flecie prostym – banalnym do opanowania instrumencie.
To tak jakby powiedzieć „wyciskam 100kg na klatę więc jak to możliwe że nie potrafię grać w bilard?”
Twoja analogia w istocie tak głupia, że już głupszej nie można było wymyśleć. Od razu widać, że nie masz większego pojęcia o grze na instrumentach dętych blaszanych. A napisać anonimowo o sobie coś w internecie dal zyskania argumentu do dyskusji może każdy ^_^
Obejrzyj jeszcze raz ten odcinek: siedziałą z tubą, ale na niej nie grała.
Twoja analogia w istocie tak głupia, że już głupszej nie można było wymyśleć. Od razu widać, że nie masz większego pojęcia o grze na instrumentach dętych blaszanych. A napisać anonimowo o sobie coś w internecie dal zyskania argumentu do dyskusji może każdy ^_^
Reductio ad absurdum
Amarena
3.05.2015 11:20
Obejrzyj jeszcze raz ten odcinek: siedziałą z tubą, ale na niej nie grała.
Rzeczywiście, my bad. Ale to tylko potwierdza, że wbrew niektórym wirtuozom, nie można się w tydzień nauczyć grać na tubie.
Reductio ad absurdum
Jeśli ktoś twierdzi, że pojemność płuc nie ma znaczenia przy grze na instrumencie dętym, to w tym właśnie miejscu kończy się pole do dyskusji.
Ja swoje powiedziałam i nie zamierzam dłużej wałkować tematu.
Rzeczywiście, my bad. Ale to tylko potwierdza, że wbrew niektórym wirtuozom, nie można się w tydzień nauczyć grać na tubie.
I to seria potwierdziła, za co ma ode mnie plus.
Jeśli ktoś twierdzi, że pojemność płuc nie ma znaczenia przy grze na instrumencie dętym, to w tym właśnie miejscu kończy się pole do dyskusji.
Ja swoje powiedziałam i nie zamierzam dłużej wałkować tematu.
Podobnie jak przy śpiewe: dużo ważniejsza jest praca przepony oraz technika niż pojemność płuc. W dodatku dochodzą jeszcze odpowiednio wytrnowane usta.
Oczywiście, pojemność płuc stanowi również istotny element gry na instrumentach dętych i moja znajoma, nałogowa palaczka, miała poważne problemy przy grze trochę dłuższych partii na waltornii, lecz sama z siebie nic Ci nie da, jeżeli nie masz techniki (umęczysz się i nic Ci z tego nie wyjdzie), natomiast dobrze wyszkolona osoba nie będzie potrzebowa włożyć aż tyle wysiłku w grę.
Amarena
3.05.2015 11:38
Ale ja nigdy nie twierdziłam niczego innego! Napisałam wręcz dokładnie to samo – mając nawet odpowiednie predyspozycje do gry (duże i silne miechy ;) bez odpowiedniej techniki nie wydobędzie się nawet dźwięku, o zagraniu całej melodii nie wspominając. To kolega JJ napisał, że płuca są trębaczowi potrzebne tak, jak bicek bilardziście. Wywiodłam z tego wniosek, że skoro tak twierdzi, to jest co najwyżej musykiem‑amatorem.
Podobnie jak przy śpiewe: dużo ważniejsza jest praca przepony oraz technika niż pojemność płuc. W dodatku dochodzą jeszcze odpowiednio wytrnowane usta.
Wytrenowane usta są bardziej istotne niż cokolwiek innego na początku, zresztą to też pokazano w serii – początkująca zastanawiała się dlaczego samo dmuchanie nie wystarczy żeby wydobyć dźwięk, Kumiko pokazała jej jak w ogóle wprawić usta w drgania. Co prawda nauka z palcami jest trochę dziwna, bo do tego też istnieją odpowiednie akcesoria. Niemniej, „mam duże płuca, dmuchłam i dźwięk nie wyszedł” to idiotyczny argument.
Also, co do dłuższych partii – grają utwór, w którym mogą wziąć oddech dosłownie co trzy nuty.
Tydzień mniej więcej zajęła mi nauka wydobywania dźwięku z instrumentu (nie tylko ustnika). Grająca na tubie bohaterka (powtórzę jeszcze raz – JEDYNA o której powiedziano że nie ma wcześniejszego doświadczenia z instrumentami) ma z tym ciągle problem i nie grała w zespole.
Cthulhoo mniej więcej odpowidział na resztę głupot w twoim poście, więc nie będę powtarzał reszty.
Od razu widać, że nie masz większego pojęcia o grze na instrumentach dętych blaszanych. A napisać anonimowo o sobie coś w internecie dal zyskania argumentu do dyskusji może każdy ^_^
Sorry, ale parskałam śmiechem pod koniec każdego powyższego zdania.
Owszem, JJ grał na instrumencie dętym blaszanym (i nie tylko, o ile dobrze pamiętam). Więc chyba jednak wie, co pisze.
Poza tym dla części redakcji Tanuki JJ jest raczej średnio anonimowy i zapewniam cię, że gdyby zmyślał dla zdobycia argumentu (ha ha…), byłabym w stanie pójść i go za to zbić, bo wiem, gdzie mieszka :P
SoL
3.05.2015 08:28
[link][link][/link] na powyższym filmiku widzę sporo dziewcząt grających na instrumentach dętych, więc w czym problem. :)
... po obejrzeniu kilku filmików dochodzę do dwu wniosków:
1) sougoi! co za dyscyplina… Robi na mnie wrażenie już sam fakt, że dyrygent daje znak i wszyscy faktycznie kończą grę i słuchają.
2) nasza orkiestra była totalnie beznadziejna. >.< aż mnie się kiszki gotują na samo wspomnienie… grrr
Tyle że do klas młodzieżowych trafiają również dzieci z podstawówki (a tu mamy licealistów). Wiem, bo uczęszczałem do takiwej mimo mojej totalnej amuzji xD
Fakt, dziewczyny w tak młodym wieku grające na wiolączeli, kontrabasie czy też na dużych instrumentach dętych był rzadkością, ale się pojawiały. Ba, sam byłem w grupie z 11‑latką, która grała na konreabasie i 12‑latką grającą na waltornii. Oczywiście większość dziewczyn wybierało flety i skrzypce, lecznie wszystkie i trafiały się i takie grające na intrumentach o dużych gabarytach.
prześledziłam neta w poszukiwaniach i znalazłam sporo młodych muzyków z dopasowanymi wielkością kontrabasami.
Moje wątpliwości biorą się stąd, że z pamięci potrafię wyłowić tylko dwu kontrabasistów uczących się na tym instrumencie w naszej SM. W dodatku dziewczyna (już z II stopnia) grała z małą smyczkową, a chłopak grał w większej symfonicznej. No i właśnie dziewczyna (wysoka, szczupła) skarżyła się na palce.
Cóż, wielu moich znajomych, którzy grali na instrumentach strunowych skarżyło się początkowo na palce (zarówno opuszki, jak i ścięgna i stawy). A nawet w serii Midori wypowiada się, że z początku też miała z nimi problemy, lecz z czasem się wyrobiły.
Kontrabasa, jako intrument basowy, ma grubsze struny i wymaga mocniejszego docisku, tak więc dla początkujących może stanowić problem. Jednakże budowa ciała nie ma tu nic do rzeczy, tylko odpowiednie wytrenowanie dłoni.
Czepianie w ogóle kojarzy mi się z szukaniem dziury w całym, więc z całą świadomością sama się skrytykowałam, że się czepiam.
Zauważyłam, że początkująca tubistka nie gra jeszcze i ogólnie nie kmini. Dlatego zastanawiam się ile zajmie jej nauka i czy w końcu dołączy do zespołu. Podobało mi się jak już napisałam ćwiczenia oddechowe i tego akurat się nie czepiam. Ktoś może mieć predyspozycje do grania na dętym, a ktoś nie. Tak samo jak drobna osóbka może mieć świetny głos i dobrze operować przeponą. Ja na przykład płuca mam niezłe ale śpiewam jak zarzynane prosię i żadna wiedza tego nie poprawia ;D.
Mieć doświadczenie z muzyką, a umieć przekazać tę wiedzę kolegom to dwie różne rzeczy. Nie trzeba być super muzykiem, żeby przekazać podstawy, ale można być znakomitym muzykiem i nie umieć przekazać nic. No truizm taki. Więc dumam sobie, jak długo ci uczniowie grają (bo może z połowa nawet swoją przygodę z muzyką zaczęła dopiero z liceum)... Wszystko się sprowadza do tego, że nie umiem sobie wyobrazić takiego klubu w rzeczywistości.
Choć na myśl przychodzi mi górnicza orkiestra dęta…
w1 o, pierwszoklasiści, którzy nie widzieli na oczy większości instrumentów mają grać w orkiestrze… dętej, orkiestrze dętej?! Nie znam się, ale wydaje mi się, że wydobyć porządny dźwięk na instr. dętym jest trudniej niż na smyczkowym.
Jak już pisał JJ: ci pierwszoklasiści to jedna dziewczyna.
w2 I ciekawe jak szybko nauczą się nut :P mocno mnie to nurtuje. Czy oprócz dyrygenta, który chyba nie bardzo ma czas i ochotę biegać z licealistami, ktoś jest muzykiem? czy tylko uczniowie uczą się od dwa lata starszych uczniów… hym hym…
Welp, w szkole podstawowej istnieje taki przedmiot jak muzyka, więc czytanie pięciolinii to nie jakaś wiedza tajemna i zapewne każdy miał z nią kiedyś styczność. A w takim przypadku wystarczy sobie ją odświeżyć.
w4dziewczyny nie maja swoich instrumentów… Rozumiem drogie i itd. szkoły muz też wypożyczają. Może w Japonii jest inaczej, ale gdyby to była (nawet dość elitarna) polska szkoła, to nie wierzę, że szkolne instrumenty (zwłaszcza leżące rok w futerale) były dobrej jakości… W zasadzie wątpię czy byłyby choć znośnej jakości…
Polska szkoła to bardzo zły przykład. Kiedyś byłem na wymianie u naszych zachodnich sąsiadów i liceum w małym miasteczku, i to w NRD, miało w pełni wypasżoną pracownię chemiczną oraz keyboard (firmowy, a nie jakieś dziadostwo) na każdym stanowisku w sali muzycznej. A w chińskich bajeczkach bajeczkach przedstawiają japońskie szkoły jako bardzo dobrze wyposażone.
Jak już pisał JJ: ci pierwszoklasiści to jedna dziewczyna.
... jedna?? Jedna w sekcji basowej, przecież było więcej pierwszoroczniaków. Czy nie? Cała ta prezentacja grup składowych wydała mi się bardzo tłoczna. Tyle osób dopasowywało się do różnych instrumentów. Cała kolejka na trąbkę była jeśli dobrze zrozumiałam. Zwłaszcza, że brakuje jednego rocznika w większości.
Welp, w szkole podstawowej istnieje taki przedmiot jak muzyka
Nie widzę przeszkód żeby ktoś się prędziutko nauczył nazw literowych i solmizacyjnych. Ba! Nie widzę przeszkód jeśli ktoś jest pilny i zainteresowany, żeby załapał prędziutko nomenklaturę rytmiczną i agogiczną i innych części dzieła muz. Problem jest kiedy nutki trzeba przełożyć na palce. Wydaje mi się, że to jest dość szybkie do zapamiętania,dla pianistów zwłaszcza jeśli początkujący ma podpisane opalcowanie. Nie pamiętam jak to było ze mną, bo to było dawno, a ja w dodatku jestem bardzo przeciętnie kumata.
Ha! teoretycznie nawet grę na smyczkowych instrumentach można opanować w 45 min jeśli każdą nutkę podpisze się nazwą struny i numerem paluszka uwzględniając jeszcze, że czwarty odpada bo można go wymienić na pustą i gramy tylko w I pozycji. To działa, pięciolatki to nawet łapią. Gorzej jeśli mamy partyturę, gdzie trzeba się zgodzić z instrumentami obok grającymi inną partię, a ja w najmniejszym stopniu nie umiem sobie wyobrazić jak waltorniści czy trębacze mając trzy wentyle umieją zagrać wszystkie dźwięki. To jest nieogarnięte dla Sana i dopraszam się opinii eksperta… JJ?
Polska szkoła to bardzo zły przykład.
pewnie, że zły XD jedyny jak mam.
W zasadzie to ufam, że japońska szkoła będzie 100 razy lepsza. Z jakością instrumentów chodziło mi o to, że orkiestra, która stara się wbić na krajowe, a ma jakieś rozstrojone starocie ma o wiele mniejsze szanse. Może moja wyobraźnia trochę pohulała, ale jak patrzyłam, że wygrzebują „nieczynne” instrumenty z półek… To też wynika z mojej niewiedzy i dociekliwości. Nie wiem jak się zachowują dęte (zwłaszcza blaszane… chociaż stroiki do drewna też by mogły nieco ucierpieć) kiedy tak sobie leżą i kurzą.
Wszystko się sprowadza do tego, że najlepiej mieć instrument w domu, albo wypożyczony na stałe i na nim grać. A jak się tak bierze starą blachę z doskoku… nie wiem. Ale podobało mi się, że pozwalają uczniom zabierać swoje instrumenty do domu.
w najmniejszym stopniu nie umiem sobie wyobrazić jak waltorniści czy trębacze mając trzy wentyle umieją zagrać wszystkie dźwięki. To jest nieogarnięte dla Sana i dopraszam się opinii eksperta… JJ?
A proszę bardzo.
Teoria: instrument dęty, czyli innymi słowy rurka, wzmacnia drgania o określonej częstotliwości i wielokrotnościach tej częstotliwości, aka składowe harmoniczne aka alikwoty. Częstotliwość jest przy tym odwrotnie proporcjonalna do długości, dlatego przedłużenie rurki o konkretną długość obniża dźwięk o konkretną wysokość. Wciśnięcie wentyla otwiera dodatkową rurkę, która przedłuża cały instrument, czyli obniża dźwięk. Wentyle obniżają dźwięk o odpowiednio 1, 2 lub 3 półtony – wciśnięte razem o 6. Wystarczy, żeby całkowicie wypełnić przerwy między kolejnymi alikwotami.
Praktyka: palcowanie nijak ma się na pierwszy rzut oka do notacji, więc początkującym można po prostu podpisywać palce pod nutami dopóki się nie nauczą. Z prawidłowym palcowaniem możną lekko zafałszować, albo w ogóle nie trafić w pożądany alikwot, ale to drugie zauważy i szybko nauczy się poprawiać nawet największa lebiega.
Nie wiem jak się zachowują dęte (zwłaszcza blaszane… chociaż stroiki do drewna też by mogły nieco ucierpieć) kiedy tak sobie leżą i kurzą.
Stroiki akurat każdy kupuje sam. Blacha może zaśniedzieć i niektóre ruchome elementy mogą mieć problem, well, z ruchomością, ale to kwestia czyszczenia i smarowania raz na jakiś czas.
Wentyle obniżają dźwięk o odpowiednio 1, 2 lub 3 półtony – wciśnięte razem o 6. Wystarczy, żeby całkowicie wypełnić przerwy między kolejnymi alikwotami.
nadal mi brakuje :/
... czyli pierwszy wentyl obniża dźwięk o półton,
drugi o cały ton, a trzeci o półtora. Jak nie wcisnę żadnego to mam dajmy na to c2, jak wcisnę pierwszy to mam h, jak wcisnę tylko drugi to mam B, jak wcisnę trzeci to mam a, jak wcisnę pierwszy i trzeci to mam as, jak drugi i trzeci to mam g, jak wszystkie trzy to mam ges… a dalej? o.o
A dalej poprzedni/kolejny alikwot. Zguglaj jak wygląda szereg harmoniczny w zapisie nutowym, to powinno pomóc zrozumieć o co chodzi. Przykładowo szereg harmoniczny dla tonu podstawowego C idzie: C -> c -> g -> c1 -> e1 -> g1 i cośtam dalej. To znaczy że jeśli mamy instrument którego częstotliwością naturalną jest C, wszystkie dźwięki w tym szeregu można naturalnie wydobyć kontrolując strumień powietrza/drganie warg. Najniższego dźwięku nie idzie zagrać, ale potem przerwa między kolejnymi to co najwyżej kwinta i wentyle ją całkiem wypełniają, przykładowo – g z trzema wciśniętymi wentylami naraz daje des, a pół tonu niżej można już zagrać jako c bez wentyli.
ah… to trochę tak jak mieć szereg flażoletów na jednej strunie.
eh, sugoi, puzon wydaje mi się przy tym o wiele łatwiejszy bo można sobie suwakiem ustalić wysokość dźwięku.
czyli jeśli dobrze rozumiem, wentyle bardziej pomagają w subtelnościach przejść na mniejsze interwały, a na dobra sprawę w przy pewnym wysiłku można zagrać melodię bez wciskania wentyli?
... jedna?? Jedna w sekcji basowej, przecież było więcej pierwszoroczniaków. Czy nie? Cała ta prezentacja grup składowych wydała mi się bardzo tłoczna. Tyle osób dopasowywało się do różnych instrumentów. Cała kolejka na trąbkę była jeśli dobrze zrozumiałam. Zwłaszcza, że brakuje jednego rocznika w większości.
Jednakże tylko o jednej wiemy, że jak dotąd nigdy na niczym nie grała. O reszcie pierwszaków nie było mowy, więc to leży tylko w kwestii spekulacji.
Obejrzałem scenę próby jeszcze raz i widać kilka osób siedzących w swoich sekcjach, ale nie mających instrumentów w ręku. Sądzę że to właśnie te pierwszaki. Po prostu nie pokazują każdego indywidualnie, bo początki nauki nie są aż interesujące i wystarczy, że widzimy je u jednej postaci plus wiemy, jak wyglądają proporcje (znacznie więcej osób z doświadczeniem z gimnazjum niż zupełnych nowicjuszy).
w3 zawody są w marcu tak? A kiedy zaczyna się rok szkolny? nie przypadkiem też jakoś na wiosnę? Czy oni zamierzają zdążyć rozczytać nowy utwór (chociażby tylko jeden) i zgrać się w… o nie wiem… miesiąc??
Chciałam być mądra, ale wiedziałam tylko o „zwykłym zakończeniu roku” xD;; musiałam zapytać internetu. A internet twierdzi, że wszystkie sotsugyou są 19 marca.
Z każdym kolejnym odcinkiem jestem coraz bardziej zakochana w tym anime. Czyżby KyoAni udało się powtórzyć wyczyn z Hyouki i zrobić dobre okruchy życia, unikając przy tym tworzenia serii o niczym? Z pewnością pierwowzór jakim jest powieść daje im sporego kopa na start, ale… to w końcu KyoAni – oni potrafią zepsuć wszystko xd
Swoją drogą wyjątkowo sporo jest tutaj samej muzyki, a przy tym wszystko ma odpowiednio stonowany wydźwięk – w końcu to tylko zespół szkolny. I tak „From the new world” Dvoraka w 3 odcinku mnie powaliło. Naprawdę nie spodziewałam się czegoś takiego w tamtym momencie, przez co cała scena wypadła dla mnie podwójnie genialnie.
Jeśli chodzi o postaci, to moją faworytką jest (i zdecydowanie pozostanie, bo nie wyobrażam sobie, by nawet KyoAni było w stanie zepsuć aż tak potencjał) charyzmatyczna Asuka, ale (o dziwo) główna bohaterka również bardzo pozytywnie się wybija. Nie do końca przekonała mnie jeszcze Reina, lecz jest to związane z mym urazem do cichych i spokojnych postaci – liczę, że to z czasem przejdzie^^
A do tego wszystkiego ten nauczyciel! Naprawdę niezbyt często zdarza mi się spotkać w anime nauczyciela, który tak bardzo wydaje się być właściwym człowiekiem na właściwym miejscu.
Początkowo zachowywałam względem tego pokłady rezerwy, przede wszystkim przez wzgląd na studio. Już 4 odcinki wystarczyły, by wszystkie te pokłady się wyczerpały. Aż strach się bać, co będzie dalej. Tak czy siak, jako mega fanka okruchów życia, będę ten tytuł uważnie śledziła… zapewne z czymś na kształt ślinotoku i skrzących się oczu przy okazji^^ Już czuję się rozpieszczona!
The Beatle
30.04.2015 00:01 Re: Cud, miód i muzyka^^
ale… to w końcu KyoAni – oni potrafią zepsuć wszystko
Już któryś raz widzę taką teorię i po raz kolejny pytam: czym sobie to studio zasłużyło na tego typu opinię? Rzeczywiście zepsuło jakikolwiek materiał poza Chuunibyou 2?
Koogie
30.04.2015 10:50 Re: Cud, miód i muzyka^^
Chyba chodzi o ogólne opinie o Kyoani a nie konkretnie psucie materiału źródłowego.
Kyoani ma niesamowitą reputacje i ogrom wiernych fanów, lecz jak dla mnie, poza wyglądem ich anime często są po prostu średnie. I najczęsciej tego się po nich spodziewam.
Tamako Market nie był zachwycający. KnK miało sporo problemów (ale i tak było bardziej ambitne niż TM). Amagi do mnie kompletnie nie dotarło. Chuni 2 nie rozumiem po co w ogóle istniało. Free… poza konceptem meskiego eyecandy to była zwykła poprawna seria sportowa. Nie wiem… W każdym razie do mnie także trafia Hibiki znacznie bardziej niż ich ostatnie produkcje.
Dokładnie – nie chodzi mi tutaj o psucie do poziomu beznadziejności, ale ich tytuły w większości są po prostu przyjemnymi umilaczami czasowymi do obejrzenia na raz i szybkiego zapomnienia. Dlatego w przypadku Hibike nie obawiam się tego, że to będzie niestrawne, ale raczej, że zdecydują się tutaj po raz kolejny postawić na moe ponad wszystko inne.
Choć akurat moja zła opinia na temat tego studia utrzymuje się jeszcze po ich starszych seriach, a konkretniej po przedramatyzowanej „moe trójcy”: Air – Kanon – Clannad.
ButtHurt fanatyka KyoAni
30.04.2015 23:35 Re: Cud, miód i muzyka^^
Przecież KyoAni znacznie poprawiło anime wobec pierwowzoru w przypadku „świętej trójcy”. Wywalili co nudniejsze sceny, ograniczyli dramat, skupili się bardziej na humorze… Ale jednocześnie zachowali ducha oryginału, więc najpierw polecam zapoznać się z sytuacją dokładnie, a później mówić głupoty :)
A przepraszam bardzo, ale akurat oryginał to mnie w ogóle nie interesuje w tym wypadku i zupełnie nie o tym pisałam. Dla mnie to były tanie wyciskacze łez z cierpiącymi moe panienkami i nie obchodzi mnie, czy dramy było więcej w pierwowzorze, czy w anime, bo i tak było jej za dużo.
Butthurt ciąg dalszy
1.05.2015 19:01 Re: Cud, miód i muzyka^^
Wspomniałaś o tym, że KyoAni często psuje potencjał, a zwyczajnie w przypadku swoich starszych anime brali się za określony materiał źródłowy, z którego też za wiele nie mogli zmienić. Mimo wszystko zrobili trochę, w obrębie swoich możliwości i raczej nie zepsuli potencjału, a znacznie go podratowali.
Nie, wspomniałam o tym, że KyoAni potrafi zepsuć wszystko – ot tak, po prostu, bo oni robią bardzo moe produkcje i tyle. To nie ma nic wspólnego z tym, że ja mam uraz do ich wcześniejszych produkcji, które uważam po prostu za głupie i nie obchodzi mnie, czy one są głupie, bo głupi był materiał źródłowy, czy dlatego, że akurat KyoAni to zepsuło.
Inna sprawa, że skoro się za wzięli za coś takiego, to również w jakiś sposób ich określa. Z dennego materiału perełki nie zrobisz, chyba, że przerobisz wszystko tak, że wyjdzie zupełnie coś innego xd
No następny… Czytałeś, co w ogóle pisałam? Co mnie obchodzi pierwowzór?!
Dla mnie te serie to przedramatyzowane dziadostwa o cierpiących moe panienkach, które nie mają w sobie dosłownie nic ciekawego i przez które miałam do niedawna paskudną opinię na temat KyoAni. Koniec, kropka.
Bo są fani tych gier, którzy właśnie oczekują takiego „przedramatyzowanego dziadostwa” i chętnie wydadzą kasę na porządną ekranizację ich ulubionych gier :3
A KyoAni ywiązało się z tego zadania bardzo dobrze i takie After Story jest znaną i cenioną produkcją przez grupę docelową :3
Nie, bajki powstaną, żeby ludzie je zobaczyli w TV i kupili materiał źródłowy i związany z nim merch. One nie są robione dla fanów, lecz po to by ich pozyskać.
I tak inie, gdyż powstają serie, które powstają na bazie popularnego materiału, żeby wyciągnąć z niego jeszcze więcej pieniędzy za anime i gadżety z nim związane.
To, o czym piszesz, to obecna polityka Kadokawy, która traktuje anime jako reklamówki dla swoich wydawnictw.
Jednakże posłużę się Fate/stay night jako przykładem: gra ma olbrzymi fanbase i wyszła na wiele platform. W dodatku nie jest już nowa. Tę produkcję można potraktować jako wymierzoną głównie w gotowy już target, którego nie trzeba pozyskiwać, lecz można w dalszym ciągu na nim zarobić (co rusz wychodzą kolejne spin‑offowe gry, LNki i mangi, no i UBW od ufo). Także anime KanColle jest dobrym przykłądem, gdyż hermetyczność tej serii i bazowanie na sztandarowych kwestiach postaci wyraźnie wskazuje na celowanie w ponad 2 milionową rzeszę graczy. Studio Key ma również wypracowaną pozycję na rynku, więc adaptacja taka, poza poszerzeniem targetu, ma na celu zarobić już na istniejącej rzeszy fanów. A jak przy tym przyciągnie się nowych, to mamy podwójny sukces, lecz w przypadku popularnych tytułów wzrost zainteresowania jest na pewno procentowo mniejszy od pozycji, które trzeba dopiero zareklamować (vide: olbrzymi wzrost popularności No Game No Life spowodowamy wyjście serii telewizyjnej).
Dlatego bajki są równie robione dla fanów, o ile taka franczyza ma szansę przynieść zyski (innymi słowy: mogę być robione dla zawartości portfela fanów). Haj się przecież musi zgadzać i nikt nie będzie altruistycznie łożył kasy na produkcję, która nie przyniesie zysków sama z siebie (w przypadku ekranizacji hitów), lub poprzez podbicie sprzeży pierwowzoru (mnie popularna serie, które mają szansę trafić do szerszego grona odbiorców). Przypomnę również, iż zazwyczaj studio dostaje z góry ustaloną zapłatę za wykonanie roboty, a zyskami dzielą się inwestorzy (a wydawca do nich się zalicza).
W dodatku masz produkcje, które pierwowzoru nie posiadają (Madoka) i ewentualne zyski zależą tylko i wyłącznie od sprzeży płyt i gadżetów (i ewentualnych licencji na spin‑offowe mangi, gry i LNki).
Dlatego też do każdego przypadku należy podchodzić indywidualnie.
Owszem, wszystkie adaptacje VN‑ek Keya były sukcesem w sprzedaży blu‑rayów, zawsze jednak liczyła się głównie sprzedaż VN‑ek, co jest oczywiste jeżeli zobaczysz na to kto jest głównym sponsorem. F/SN UBW jest finansowane przez Aniplex, wiec to inna sprawa (choć oczywiście całość wychodzi w odpowiednich datach).
Welp, liczy się to i to, bo hajs płynie z tych dwóch źródeł. Innymi słowy: zarabia się na starych, pozyskuje się nowych. No i tutaj potrzebne byłyby dane ze sprzeży VNek przed, jak i po wyjściu anime, żeby osądzić, na czym głównie te serie zarobiły.
W dodatku anime Clannad ukazało się całe 3 lata po prenierze gry, więc nie można tutaj mówić o promowaniu nowego tytułu, co miejsce w przypadku Kadokawy (promują aktualnie wychodzące tytuły), tylko zafundowali adaptację niezbyt nowej (na rynku gier 3 lata to nie jest zbyt mało) produkcji. Fakt, mogło to ponownie zwrócić uwagę na pierwowzór (w przypadku Mashiroiro Symphony po premierze anime wyszło wznowienie gry na platformę PSP z dodatkową ścieżką), lecz również umożliwiło to zarobienie na popularnej marce (płyty z anime, OSTem i gadżety).
Dlatego też w tym przypadku ciężko mi mówić o jednym, konkretnym celu, gdyż mamy do czynienia z produkcją popularnego studia, przy której istniała możliwość osiągnięcia wysokich zysków na samej franczyzie (co nie wyklucza chęci podbicia nakładów samego pierwowzoru).
Muszę przyznać, że się myliłem. Spojrzałem teraz na to kto był głównym producentem KeyAni i okazało się, że był to TBS. Ba lista na ANN‑ie nie wspomina ani Visual Art's, ani o żadnym wydawcy anime. Sugerowałoby to, że w dużej mierze liczyły się tam ratingi, co jest dość dziwne.
I nigdy nie kwestionowałem tego, że sprzedaż płyt jest czymś co chcą osiągnąć, ale główny ich cel można ocenić po tym kto wykłada najwięcej kasy.
Tak, w większości przypadków tak to właśnie wygląda i przez to wiele serii nigdy nie doczeka sie zakończenia (takiej Kadokawie nie opłaca się sponsorować anime dla zakończonych serii).
Dlatego też sam trochę niezbyt rzetelnie przedstawiłem sprawę pisząc:
Bo są fani tych gier, którzy właśnie oczekują takiego „przedramatyzowanego dziadostwa” i chętnie wydadzą kasę na porządną ekranizację ich ulubionych gier :3
Powinienem raczej napisać: Bo, w zależności od popularności gry oraz wyznaczonych sobie celów, można albo zainteresować ludzi pierwowzorem, zwłaszcza że anime skupia się tylko wyrywkowo na jednej z wielu historii, lub też zarobić już na istniejącym licznym fanbase produkcji. No i zawsze można osiągnąć obydwa te cele.
Butthurtu część trzecia
2.05.2015 19:28 Re: Cud, miód i muzyka^^
"(...)nie wyobrażam sobie, by nawet KyoAni było w stanie zepsuć aż tak potencjał”.
Ok.
I jeszcze jedno zdanko, w pierwszym akapicie mówiące, jak to KyoAni wszystko psuje. Żeby coś zepsuć, najpierw to coś, co podlega zepsuciu musi być sprawne, stąd wniosek, że chodzi o potencjał (to, oraz powyższy, dość jasny cytat).
Podajesz, że KyoAni zepsuło według Ciebie trzy serie przepakowane moe (owszem, w każdej z tych serii trafiała się jedna infantylna bohaterka, ale pod moe bym tego nie podciągała, szczególnie porównując to z K‑Onem!, jednak wiadomo, dla mnie moe może być różowy traktor, dla Ciebie randomowy bisz) i dramatyzmem. Jednak już od pierwszego odcinka mamy wyraźnie zarysowane to, o czym ma to anime być. Tak, to będzie dramat, tak, jedna z bohaterek jest dziecinna. Więc jaki potencjał został zepsuty – tego nie wiem.
I jeszcze to całkowite skreślenie studia za trzy serie, które nie przypasowały… Ok.
Po prześledzeniu anime tego studia można dojść do wniosku, że pracują w nim świetni rzemieślnicy (nie geniusze), którzy wiedzą, jak dobrze adaptować mangi, gry i ln, zawsze niezwykle dbają o oprawę wizualną i wspaniale dobierają ścieżkę dźwiękową. Już za same dwie ostatnie zalety (które trudno podwarzyć) unikałabym sformułowań o rzekomej niewydolności KyoAni.
Tyle, że nie pisałam jakoby KyoAni zepsuło czy to Clannada, czy Kanona, czy też Air, a po prostu, iż dla mnie osobiście były to serie niestrawne, od których wzięła się moja niechęć względem tego studia. Przezwyciężyły ją dopiero ich nowsze serie, które w większości jednak nie wyszły poza bycie przeciętniakami, choć potencjał miały. Przy czym chodzi mi tu raczej o pierwsze wrażenie względem nich, związane z podejmowaną tematyką, bowiem w żaden sposób nie zagłębiałam się w pierwowzory.
Butthurtu część trzecia napisał(a):
I jeszcze to całkowite skreślenie studia za trzy serie, które nie przypasowały… Ok.
Zdecydowanie nie – patrząc chociażby po mojej liście widać, że niemal wszystkie ich serie chociaż zaczynałam, a większość zresztą skończyłam. Jedynym wyjątkiem jest chyba Nichijou, które jednak czeka na swoją kolej po prostu. Co nie zmienia faktu, iż oglądając tamte 3 serie jeszcze zanim całkowicie wsiąkłam w anime, czyli wtedy kiedy nawet nie orientowałam się co to jest KyoAni, wytrobiłam sobie mało pochlebną opinię na temat tego studia, która (niestety) wciąż procentuje. Inna sprawa, że do takowej opinii sporo przyczynił się potem K‑on po którym to na długo miałam uraz do moe (który zresztą dopiero niedawno przemogłam i jak się okazało, z odpowiednim nastawieniem K‑on okazał się być nie tylko strawny, ale wręcz naprawdę fajny).
Butthurtu część trzecia napisał(a):
Po prześledzeniu anime tego studia można dojść do wniosku, że pracują w nim świetni rzemieślnicy (nie geniusze), którzy wiedzą, jak dobrze adaptować mangi, gry i ln, zawsze niezwykle dbają o oprawę wizualną i wspaniale dobierają ścieżkę dźwiękową. Już za same dwie ostatnie zalety (które trudno podwarzyć) unikałabym sformułowań o rzekomej niewydolności KyoAni.
Powtórzę się, ale akurat dla mnie oprawa techniczna nie świadczy o wartości samego anime i stanowi kwestię drugorzędną względem takich rzeczy jak fabuła, ciekawe kreacje postaci, klimat, a nawet poziom gagów. Więcej, powiedziałabym wręcz, że o wiele gorzej oceniam serie, które wyglądają i brzmią ładnie, ale których zawartość jest pusta i miałka (czyli inaczej rzecz biorąc – które charakteryzują się przerostem formy nad treścią).
Fanatyka KyoAni triumfujący powrót
4.05.2015 14:17 Re: Cud, miód i muzyka^^
Trudno było się zorientować, że mówiłaś o nowych seriach, ponieważ cały czas w kontekście porażek mówiłaś jedynie o starszych anime.
I akurat co do pierwszych wrażeń – w KyoAni pierwszy odcinek wyraźnie zarysowuje sytuację. Weźmy „Nichijou” – absurd, dziwny wszelakie i unikanlny humor witają nas już w pierwszych scenach. KyoAni serwuje dokladnie to, co zapowiadało. Chuunibyou podobnie – życie byłego gimnbusa, problemy związane z dorastaniem, masa humoru – to nas witało w zapowiedziach, dokładnie to dostaliśmy i to w brawurowym wydaniu. Czy możesz więc sprecyzować o jakie dokładnie anime ci chodzi? Które nie było zgodne z tym, co zaprezentował nam pierwszy odcinek do końca? Ja mogę wymienić jedynie Haruhi, ale dodanie nadnaturalnych elementów jedynie ulepszyło tę cudowność.
Nie przeglądałam twojej listy anime, odniosłam się jedynie do twojej wypowiedzi, w ktorej wyraźne powiedziałeś, że zwyczajem KyoAni jest partaczenie potencjału – czy takie podejście to właśnie nie skreślanie studia na zasadzie „coś od nich mi się nie spodobało, pewnie i to spartaczą”?
Jeszcze co do oprawy technicznej – dla mnie jest bardzo ważna, jako integralny element anime/mangi. Dobra co prawda nie uratuje badziewia, ale na pewno w moich oczach podwyższy ocenę średniakowi. No ale tutaj już mówimy o preferencjach, a nie o twardych faktach ;) Jak dla mnie piękna grafika jest znakiem, że twórcom się chce i dbają o każdy element.
Nie, o starych seriach wspomniałam tylko tyle, że to od nich utrzymuje się moja niechęć do KyoAni. W kontekście psucia (i to zdecydowanie ani razu nie wspomniałam o porażkach) pisałam, że chodzi mi tutaj o średni poziom większości ich serii, które mogłyby być lepsze, gdyby nie były tak bardzo moe. Takie Tamako Market, Kyoukai no Kanata czy Amagi Brilliant Park były przyjemne do oglądania, ale w każdy z nich mógł być „czymś więcej”. K‑on początkowo mnie mocno zniechęcił, bo oczywiście liczyłam na coś bardziej muzycznego, a ten aspekt został tam totalnie spartaczony. Chuunibyou to wiadomo – 2 seria zepsuta totalnie. Hyouka, o której mam na razie chyba najlepsze zdanie ze wszystkich tworów KyoAni, zdecydowanie miało potencjał na o wiele ciekawszą historię.
Generalnie mnie się KyoAni kojarzy obecnie z moe moe seryjkami, które są najzwyklejszymi w świecie umilaczami czasowymi, czyli seriami tak „na raz” – do obejrzenia i szybkiego zapomnienia (zwł. iż fabularnie są bardzo proste). I o to mi się cały czas rozchodzi. A Hibike jak na razie zapowiada się na nieco poważniejsze okruchy życia, których jest tak niewiele, że każdy jest na wagę złota jak dla mnie^^
KyoAni potrafi zepsuć wszystko – ot tak, po prostu, bo oni robią bardzo moe produkcje i tyle.
Innymi słowy: KyoANi psuje, bo nie dostosowuje się do Twojego gustu. Ciekawe.
To nie ma nic wspólnego z tym, że ja mam uraz do ich wcześniejszych produkcji, które uważam po prostu za głupie i nie obchodzi mnie, czy one są głupie, bo głupi był materiał źródłowy, czy dlatego, że akurat KyoAni to zepsuło.
Ale to jest bardzo istotne przy takich zarzutach. Bo tak naprawdę sprowadza się to do wygłoszenia tezy z zaznaczeniem, że nie interesują Cię żadne argumenty, które mogłyby ją potwierdzić/podważyć.
Inna sprawa, że skoro się za wzięli za coś takiego, to również w jakiś sposób ich określa.
Tak, określa, że w tamtej chwili nie mieli takiej pozycji i takiego budżetu, żeby móc sobie pozwolić na odmowę. Studio trzeba za coś utrzymać, a chyba najłatwiej poprzez tworzenie anime :P
Inna sprawa, że, gdy już mieli wyrobioną pozycję i dyskonowali odpowiednim budżetem, to odmówili przyjęcia zlecenia na adaptację Little Busters (za które, tak jak w przypadku Clannadu, KANONu i Air, równie odpowiada Key).
Innymi słowy: KyoANi psuje, bo nie dostosowuje się do Twojego gustu. Ciekawe.
A to ciekawe skąd coś takiego wywnioskowałeś. Chociaż w sumie w pewnym sensie będzie się to opierało o gusta, jak zresztą u każdego z nas. Nie ma osoby, która by swoich opinii na temat serii nie opierała w żaden sposób o własny gust. Dla jednych moe może być zbyt infantylne i głupiutkie i czy w takim razie nie mogą wypowiadać swoich opinii na temat moe seryjek, jeśli akurat takowe obejrzą?
Inna sprawa, że akurat moe mi ostatnimi czasy się bardzo spodobało, tyle, że moe w połączeniu z dramatem uważam za tani wyciskacz łez na poziomie brazylijskich telenowel. I co? Uważasz, że nie mam prawa mieć takiego zdania?:P
Cthulhoo napisał(a):
Ale to jest bardzo istotne przy takich zarzutach. Bo tak naprawdę sprowadza się to do wygłoszenia tezy z zaznaczeniem, że nie interesują Cię żadne argumenty, które mogłyby ją potwierdzić/podważyć.
Tyle, że nikt nie zauważył/ nie doczytał/ nie chciał doczytać, że wcześniej nie wiązałam w żadnym momencie miernego poziomu ich starszych serii z faktem psucia przez studio pierwowzoru. Zresztą… opinia o psuciu rzucona została żartobliwie, ale widzę, że wierni obrońcy KyoAni wzięli to sobie bardzo do serca. xd
Cthulhoo napisał(a):
Tak, określa, że w tamtej chwili nie mieli takiej pozycji i takiego budżetu, żeby móc sobie pozwolić na odmowę. Studio trzeba za coś utrzymać, a chyba najłatwiej poprzez tworzenie anime :P
Przede wszystkim określa w dużej mierze charakter studia. Kwestie finansowe to jedno, ale studio musi się też liczyć z tym, że będzie zapewne jeszcze długo kojarzone ze swoimi produkcjami i przez ich pryzmat będzie odbierane. Z drugiej strony KyoAni to cały czas królestwo moe produkcji, co nie zmienia się nawet przy ich nowszych seriach.
Ale tak, za przeproszeniem – wybacz, ale nie będę kontynuowała 'dyskusji' z tobą, bo cenię sobie kulturę i nie przepadam za tym, jeśli takie 'dyskusje' opierają się lekceważeniu i rzucaniu pojedynczych, ironicznych uwag w stronę rozmówcy, a niestety jak do tej pory, wszelka wymiana zdań z tobą właśnie na tym się kończyła.
Chociaż w sumie w pewnym sensie będzie się to opierało o gusta, jak zresztą u każdego z nas. Nie ma osoby, która by swoich opinii na temat serii nie opierała w żaden sposób o własny gust. Dla jednych moe może być zbyt infantylne i głupiutkie i czy w takim razie nie mogą wypowiadać swoich opinii na temat moe seryjek, jeśli akurat takowe obejrzą?
A czy ja komuś bronię wypowiadać się? Po prostu, jak się z nim nie zgodzę, to przedstawię swoje stanowisko i tyle. Natomiast chodziło mi tutaj o krytykowaniu serii za to, że twórcy nie próbowali się wpisać w gusta danej grupy docelowej :P
Inna sprawa, że akurat moe mi ostatnimi czasy się bardzo spodobało, tyle, że moe w połączeniu z dramatem uważam za tani wyciskacz łez na poziomie brazylijskich telenowel.
To zależy, jaki ten dramat. Ale zgadzam się, że zazwyczaj wychodzi to pretensjonalnie i śmiesznie.
kliknij: ukryte I co? Uważasz, że nie mam prawa mieć takiego zdania?:P Welp, widze, że nie do końca zrozumiałaś sensu, tego, co chciałem przekazać.
No to prościej: Uważam, że rzucanie tez pokroju „KyoAni potrafi wszystko zepsuć” wymagałoby jakiś przykładów, gdzie coś spartaczyli, a w przypadku Air, Clannad i KANON poziom adaptacji nie stanowi żadnego problemu, czyli studio wykonało swoją pracę jak należy. Studio można obwiniać przy kiepskich adaptacjach, lub gdy materiał źródłowy stanowi tylko luźną inspirację dla serii (vide: Chuuniboyu, w którym to nawet zostało wprowadzonych sporo oryginalnych postaci, których nie było w LN.).
Tyle, że nikt nie zauważył/ nie doczytał/ nie chciał doczytać, że wcześniej nie wiązałam w żadnym momencie miernego poziomu ich starszych serii z faktem psucia przez studio pierwowzoru. Zresztą… opinia o psuciu rzucona została żartobliwie, ale widzę, że wierni obrońcy KyoAni wzięli to sobie bardzo do serca. xd
Ja i obrońca KyoAni… welp, nie mam zamiaru ponownie pisać, jak bardzo nie trawię Kyoukai no Kanata z główną heroiną na czele. Powiem tylko, że już dawna studiu zarzucam, że czasem próbuje uczynić główne bohaterki zbyt słodkie.
No i takowa opinia zostałą rzucona, żartobliwie, czy też nie, więc i mogły się pojawić komentarze, które będą dociekać, co za tym stwierdzeniem się kryło, jak i sama polemika z tym stwierdzeniem :P
Przede wszystkim określa w dużej mierze charakter studia. Kwestie finansowe to jedno, ale studio musi się też liczyć z tym, że będzie zapewne jeszcze długo kojarzone ze swoimi produkcjami i przez ich pryzmat będzie odbierane.
To zależy głównie od tego, czy te produkcje w ogóle zostaną zauważone. Przeciętniak, który przejdzie bez echa, zostanie szybko zapomniany, natomiast wyprodukowania hitu nikt z zarządu studia nie potraktuje jako ujmy, którą trzeba z siebie zmazać. Na przykłąd taki Clannad czy Kanon pomogły KyoAni zbudować sobie swoją aktualną pozycję, która pozwala im torzyć serie na własny rachunek, a nie być tylko zleceniobiorcą Kadokawy i Key'a (dlatego też odmówili ekranizacji Little Busters!).
Ale tak, za przeproszeniem – wybacz, ale nie będę kontynuowała 'dyskusji' z tobą, bo cenię sobie kulturę i nie przepadam za tym, jeśli takie 'dyskusje' opierają się lekceważeniu i rzucaniu pojedynczych, ironicznych uwag w stronę rozmówcy, a niestety jak do tej pory, wszelka wymiana zdań z tobą właśnie na tym się kończyła.
Niech sobie przypomnę… cała jedna wypowiedź pod recenzją do Hanayamaty? :3
Choć akurat moja zła opinia na temat tego studia utrzymuje się jeszcze po ich starszych seriach, a konkretniej po przedramatyzowanej „moe trójcy”: Air – Kanon – Clannad.
Czyli dokładnie te serie, które są źródłem wysokiej reputacji KyoAni ^^
The Beatle
30.04.2015 23:55 Re: Cud, miód i muzyka^^
Czyli dokładnie te serie, które są źródłem wysokiej reputacji KyoAni ^^
A mnie się wydawało, że źródłem tej reputacji jest niejaka Haruhi. Do tego Lucky Star czy K‑ON – Clannady się tu raczej chowają w kwestii popularności, sprzedaży i pieniędzy, które zarobiło studio.
Haruhi czy Lucky Star – tutaj mogę się zgodzić.
K‑ON powstał w czasach, gdy pozycja KyoAni była już silnie ugruntowana. I pomimo gigantycznych sprzedaży, raczej nie jest źródłem „wysokiej reputacji”.
Czyli dokładnie te serie, które są źródłem wysokiej reputacji KyoAni ^^
Te tytuły z jednej strony przyczyniły się do popularności KyoAni u pewnej grupy osób, jak i stały się źródłem niechęci wobec tego studia u równie licznej grupy pozostałych xd
Miałem to szczęście, że oglądałem te anime w czasach, gdy każdą praktycznie producję odbierałem za cud‑miód. Choć i do dziś elementy komediowe, muzyka, grafika bronią się moim zdaniem doskonale. Co do dramatu… tutaj już zależy od człowieka.
Miałem to szczęście, że oglądałem te anime w czasach, gdy każdą praktycznie producję odbierałem za cud‑miód.
Ja też (acz nie nazwę tego szczęściem) i o ile Air mi się wtedy podobał, bo to było pierwsze anime tego typu, które widziałam, to już Clannad i Kanon były nudną powtórką z rozrywki.
Norrc napisał(a):
Co do dramatu… tutaj już zależy od człowieka.
Wiesz, idąc tym tropem wszystko zależy od widza – grafika, muzyka, komedia również. Zwłaszcza to ostatnie może być odbierane bardzo subiektywnie. Ale tak jak w przypadku komedii, tak i przy dramacie, powtarzalność motywów, stosowanie tych samych chwytów po x razy po prostu nużą. Również przesada w obu przypadkach potrafi mocno wkurzyć i dokładnie tak to wyglądało w tych 3 seriach jak dla mnie – wszystko zostało zrobione na siłę, z tanich chwytów, na które łatwo złapać mniej wymagającego widza.
Chodziło mi o to, że jak ktoś nie lubi dramatu jako takiego, to wtedy „trójca” może mu nie podejść. Dobra grafika czy muzyka to jednak coś, co można w miarę obiektywnie ocenić. Element komediowy można traktować na takich samych zasadach jak dramat.
A co do powtarzalności… Ja lubię schematy. Robienie anime, to jak gotowanie. Dla mnie nie musi być eksperymentalnie i innowacyjnie, tylko smacznie i przyjemnie. Nalęże do tego typu ludzi którzy przewijają, ulubioną scenę po kilka razy. Dodatkowo, wielka trójca nie wychodziła sezon po sezonie, więc jak ktoś oglądał zgodnie z terminarzem emisji, nie miał wrażenia „wałkowania tego samego”.
Mi się Clannad podobał. Czy znaczy to, że jestem mniej wymagającym widzem? Tutaj się nie zgodzę. Ja też wymagam, ale czegoś innego. Nie wszyscy chcą skomplikowanej fabuły, realizmu czy niekonwencjonalnego podejścia do tematu. Albo chcą, ale nie zawsze. To wcale nie znaczy, że są mniej wymagający. Dobrze napisane gagi, urocze postaci, klimatycznie narysowane tła, oddanie pewnej (wcale nie „realistycznej”) atmosfery… W tych aspektach też można mieć wymagania.
Chodziło mi o to, że jak ktoś nie lubi dramatu jako takiego, to wtedy „trójca” może mu nie podejść.
Nie powiedziałabym. Przykładowo jako lubię dramat, ale bardziej naturalny niż ten, który znaleźć można w tzw. „wyciskaczach łez”.
Norrc napisał(a):
A co do powtarzalności… Ja lubię schematy. Robienie anime, to jak gotowanie. Dla mnie nie musi być eksperymentalnie i innowacyjnie, tylko smacznie i przyjemnie. Nalęże do tego typu ludzi którzy przewijają, ulubioną scenę po kilka razy. Dodatkowo, wielka trójca nie wychodziła sezon po sezonie, więc jak ktoś oglądał zgodnie z terminarzem emisji, nie miał wrażenia „wałkowania tego samego”.
Nie mam nic do powtarzalności, ale nawet w przypadku stosowania tych samych schematów wymagam nutki oryginalności – chociażby w ich połączeniu. Nawiązując do gotowania chociażby – moim ulubionym daniem są placki ziemniaczane, ale gdybym miała je jeść codziennie i to zawsze podane w tej samej formie, szybko stałyby się dla mnie niestrawne. I tak samo to widzę w anime – znane i lubiane schematy są okay o ile się z nimi nie przesadza i stara się je podać okraszone czymś nowym, albo chociaż zmieszane w innych proporcjach.
I niekoniecznie powiedziałabym, że moment oglądania aż tak wpływał na odbiór tych serii. Owszem, zapewne przy maratonie całej tej trójcy podobieństwa były wyraźniejsze, ale nawet w przypadku przerwy między jednym i drugim się one uwidaczniały i mogły razić tak samo mocno.
Norrc napisał(a):
Mi się Clannad podobał. Czy znaczy to, że jestem mniej wymagającym widzem? Tutaj się nie zgodzę. Ja też wymagam, ale czegoś innego. Nie wszyscy chcą skomplikowanej fabuły, realizmu czy niekonwencjonalnego podejścia do tematu. Albo chcą, ale nie zawsze. To wcale nie znaczy, że są mniej wymagający. Dobrze napisane gagi, urocze postaci, klimatycznie narysowane tła, oddanie pewnej (wcale nie „realistycznej”) atmosfery… W tych aspektach też można mieć wymagania.
Sęk w tym, że ja wcale nie wymagałam od tego ani skomplikowanej fabuły, ani niekonwencjonalnego podejścia do tematu. Realizm to już inna sprawa, acz chodziło mi tu raczej o realizm wewnętrzny. Tyle, że nie zauważyłam tam również dobrze napisanych gagów (pod względem komediowym seria ta była podoba do wielu innych i nie wyróżniała się na ich tle poziomem wykonania jakoś szczególnie). Urocze postaci? O właśnie, tu jest pies pogrzebany. Jeśli pod tą nazwą masz na myśli słodkie, cierpiące dziewczątka, z których część zachowuje się jak upośledzone umysłowo panienki, bo to jest moe, to wybacz, ale dla mnie to obok uroczych postaci nawet nie stało xd
Natomiast jeśli chodzi o aspekty techniczne, to dla mnie są to kwestie totalnie drugorzędne, nie mającego żadnego wpływu na mój odbiór anime. Owszem, mogę się pozachwycać wspaniałą muzyką, czy śliczną grafiką, ale jeśli towarzyszyć im będzie kiepska fabuła i tragiczne postaci, to seria nie zyska u mnie dobrej noty (i na odwrót: kiepskie wykonanie graficzne i muzyczne nie zaniży mej pozytywnej opinii o dobrym anime).
Generalnie dyskusja zrobiła się nieco zbyt offtopowa, więc proponowałabym ją w tym miejscu przerwać xd Z tego co widzę sprowadza się to tylko do tego, że tobie się tamte anime podobały (a w domyśle: podejrzewam, że od nich wzięła się twoja sympatia do KyoAni), a mnie nie (w domyśle: przez nie miałam bardzo negatywną opinię względem tego studia, która zmieniła się dopiero wraz z ich nowszymi produkcjami, acz wciąż jeszcze owocuje moją nieufnością).
Ehh, są dwa typy ludzi – walczący o pewne rzeczy, na którym im zależy, tacy jak Kousaka, i tacy, którzy widząc to, co dzieje się w tym klubie pomyśleliby 'pierniczę to, odchodzę, radźcie sobie sami' – tacy jak ja.
Odicnek wzbudził we mnie tyle negatywnych emocji, że musiałem zastopować kilka razy, żeby się uspokoić.
kliknij: ukryte Zgłosić chęć zdobycia mistrzostwa kraju, po czym odwalać takie cyrki na próbach, podczas występu wygłupiać się, zagrać utwór na odwal, mieć pretensje do nauczyciela, że opierdzielił grupę i zamiast powiedzieć mu to w twarz, to obgadywać za plecami?! I na dodatek domagać się występu na jakimś festiwalu, bo 'gra sie tam co rok'?!?! CHAMSTWO! Gdybym to ja byłbym tym nauczycielem, to rozwiązałbym klub w przeciągu jednej sekundy. Tyle jadu w jednym odcinku… A pomimo to, mam chęć nadal oglądać! Matko, jak KyoAni za coś się weźmie, to aż strach oglądać, bo wciągnie na amen. Czekam teraz w końcu na jakiś porządny kawał dobrej muzyki, bo póki co, to jedyne czego mi tu brakuje, to właśnie muzyka.
kliknij: ukryte Zgłosić chęć zdobycia mistrzostwa kraju, po czym odwalać takie cyrki na próbach, podczas występu wygłupiać się, zagrać utwór na odwal, mieć pretensje do nauczyciela, że opierdzielił grupę i zamiast powiedzieć mu to w twarz, to obgadywać za plecami?! I na dodatek domagać się występu na jakimś festiwalu, bo 'gra sie tam co rok'?!?! CHAMSTWO!
Z życia wzięte.
GLASS
22.04.2015 17:55 Re: Ep3
Z życia wzięte.
Dokładnie. Ile to razy na studiach tyyyle osób wykazywało chęć uczestniczenia w jakimś projekcie, a potem właściwie tylko dwie – trzy osoby (w tym ja) tak na prawdę brały w tym udział? Tak właśnie wygląda życie. Nie odważysz się nie zgodzić, bo „tak nie wypada” i potem masz babo placek.
Dla mnie zachowanie członków klubu (zespołu) był bardzo naturalny. Szczerze to się nawet ucieszyłam – to taka miła odmiana od wciąż „dających z siebie wszystko” bohaterów. Poza tym trochę tam ludzi jest w tym zespole, więc to niemożliwe, żeby wszyscy jak jeden mąż mieli taki sam zapał do pracy.
Anonum
22.04.2015 20:04 Re: Ep3
Tej grupie to by się przydał nauczyciel ala Shinichi Chiaki z Nodame Cantabile.
Nie wiem czy przegapiłeś fragment, w którym dziewczyny tłumaczyły, jak ciężko było podjąć jakąkolwiek inną decyzje w tamtej sytuacji? Nawet osoby bez większego zapału były pod presją aby zagłosować za udziałem w konkursie. Tylko jedna miała na tyle odwagi aby być szczerą ze swoimi uczuciami. A to nie jest taka łatwa rzecz.
Oczywiście nie oznacza to, że popieram nastawienie i zachowanie członków orkiestry, ale nie uważam, aby taka bezkrytyczna ich ocena była adekwatna do sytuacji. Nauczyciel też zresztą święty nie był, podejść do sprawy mógł inaczej.
Mało kto zapytany na forum publicznym odpowie: „ja mam wszystko w pompie”. A już na pewno w kraju takim jak Japonia.
Oczywiście nie oznacza to, że popieram nastawienie i zachowanie członków orkiestry, ale nie uważam, aby taka bezkrytyczna ich ocena była adekwatna do sytuacji. Nauczyciel też zresztą święty nie był, podejść do sprawy mógł inaczej.
Jak podejść do sprawy inaczej? Ja bym smarkaczom głowy pourywała, on i tak był delikatny. Co miał zrobić, popatać biedne dzieciątka po główce i nagradzać i chwalić? A jak się zachowują bezczelnie i nieodpowiedzialnie, na dodatek okazują się niewychowanymi burakami to wina nauczyciela, bo źle podszedł?
Moim zdaniem zachował się jak wzorowy pedagog. Postawił sprawę jasno, bez gniewu, bez agresji. Ale uświadomił im, że pewne decyzje mają swoje konsekwencje. On ich nie pytał czy chcą się opierniczać, on ich spytał czy chcą to robić dla radości grania czy mają większe ambicje. Jak dzieciątka mają za mało odwagi, żeby się przyznać, że granie to nie jest szczyt ich marzeń to trudno. Niech cierpią. Najwyraźniej rodzice w domu nie nauczyli ich, co to znaczy ponosić odpowiedzialność za swoje decyzje, zatem zrobi to szkoła. I dobrze.
Jak dzieciątka mają za mało odwagi, żeby się przyznać, że granie to nie jest szczyt ich marzeń to trudno. Niech cierpią. Najwyraźniej rodzice w domu nie nauczyli ich, co to znaczy ponosić odpowiedzialność za swoje decyzje, zatem zrobi to szkoła. I dobrze.
Wybacz, zapomniałem o skromnym fakcie, że akcja tego anime ma miejsce w Europie/Ameryce, gdzie asertywność i bezogródkowe wyrażanie swojego zdania, uważane są za cnoty główne. Właśnie oni w domu ich nauczyli. Dawać takie odpowiedzi, jakich się od nich oczekuje. Nauczyciel pyta, uczniowe odpowiadają. Przekaz werbalny wydaje się jasny, ale u japończyków ważne jest to, co przekazuje się niebezpośrednio, czytanie między wierszami. Nauczyciel to chyba jakiś JET jest, bo jego zachowanie kompletnie wykazuje brak „和” czy umiejętności „czytania atmosfery”. Podszedł do tego faktycznie bez gniewu i agresji. Za to ze sporą dozą arogancji.
Największy donkan obserwujący tamto zajście odniesie wrażenie, że mało kto tam do grania podchodzi serio.
Jaką odwagą mają sie wykazać dzieci, podczas wygłaszania swoich aspiracji w społeczeństwie, gdzie wystający gwóźdź jest bezlitośnie wbijany? Decyzja o „graniu na serio” była na pierwszy rzut oka mocno wymuszona, więc nie spodziewajmy się zapału w jej realizacji. Presja nie musi być generowana przez darcie pyska i biczowanie.
Takie przenoszenie zachodniego systemu wartości i sposobu myślenia na wchód daleko nie zaprowadzi.
Oczywiście, że oceniam całość przez pryzmat własnej kultury i wychowania. Mało kto ma kwalifikacje wypowiadać się na temat społeczeństwa japońskiego, nie powielając opinii innych ludzi. Musiałabym zapytać kilku Japończyków jak oni widzą taką sytuację i dlaczego, żeby uznać, że faktycznie dzieci nie miały innego wyboru. Na ten moment nadal uważam, że Taki zachował się tak jak powinien. Nie widzę tu arogancji, widzę pasję do muzyki i rękę do prowadzenia młodych ludzi.
I jeszcze jedno. To co prezentują te dzieciaki, to podejście i sposób odzywania się, trąci mi strasznie ludźmi z USA. Wszystko nam się należy, nauczyciel jest zły, wszystko dla nas, możemy być bucami bo to NAM SIĘ NALEŻY.
A
GLASS
8.04.2015 18:28 A niech Was, KyoAni
Mam słabość do tego studia. Szczególnie, jeśli zabierają się za okruchy życia. Scena ze spódniczkami mnie naprawdę urzekła; to było takie… Prawdziwe. I jestem zauroczona głosem głównej bohaterki – delikatny i dziewczęcy, ale nie do przesady – po prostu normalny! Będę to oglądać, bez dwóch zdań.
P.S.: Okularnica z kiepskim poczuciem humoru to mój faworyt.
A
Koogie
7.04.2015 21:11
To było całkiem przyjemne i interesujące. Nie znam materiału źródłowego ale po pierwszym odcinku wydaje się że to będzie troche bliższe rzeczywistości slice of life. Jeżeli skupią się na muzyce i utrzymaja to do końca to będzie miodnie.
Naprawde mi się podobały małe sceny i gesty. Nauczycielka prosząca o wydłużenie spódniczek i reakcja głównej bohaterki na to. Jej rozmowa z mamą była bardzo naturalna. Jej przygotowania do wyjścia pierwszego dnia.
Podobaja mi się designy, wygląd i ściezka dzwiekowa, ale opening troche słaby. Kyoani wrzuciło tu swoje energiczne i ekspresyjne animacje postaci.
Początek zachęcający i szykuje się solidny produkt dla fanów gatunku.
Nie znam materiału źródłowego ale po pierwszym odcinku wydaje się że to będzie troche bliższe rzeczywistości slice of life.
Pierwowzorem jest powieść – ale nie Light Novel, jak to zostało zasugerowane w tutejszej zapowiedzi – więc nie powinno się to okazać klapą, chyba że KyoAni samo z siebie coś zepsuje. Dla mnie Hibike! Euphonium będzie prawdopodobnie najprzyjemniejszą pozycją w tym sezonie i jestem względem tytułu jak najbardziej na tak.
A to jest jakaś zasada, że jak pierwowzorem jest light novel = klapa z automatu, a jak powieść = będzie dobrze? O_o
Gdyby taka istniała, o ile wybór tytułów byłby łatwiejszy… Niestety nie ma zasady, ale jest pewna statystyka. Jeśli spojrzy się na Light Novel, ostatnimi czasy większość z nich wydaje się być pisana na przerwach w szkolnych toaletach, a potem (o zgrozo!) dostają ekranizację. Natomiast generalnie wychodzę z założenia, że jeśli coś jest dłuższym tekstem, pisanym bardziej złożonym językiem i z mniejszą liczbą obrazków, to prawdopodobieństwo, że tekst ten okaże się idiotyczną papką najeżoną schematami, odpowiednio maleje. To nijak nie przesądza o jakości tytułu, ale pozwala na ten konkretny spojrzeć nieco bardziej pozytywnie niż „kolejna adaptacja LN”. Myślałem, że to oczywiste, iż poruszamy się tylko w sferze przypuszczań i nie ma mowy o zerojedynkowej interpretacji tego, co piszę.
Może, ale wolałbym żeby to anime miało własny charakter, a nie stało się klonem K‑on. To jest moje główne oczekiwanie wobec tej serii.
No i w tym sezonie mamy drugi sezon KiniMozy, więc już slot na słodkie dziewczynki robiące słodkie rzeczy bez żadnej fabuły został wypełniony ^^.
10/10
Minusy:
- Trochę za mało muzyki! Chciałbym w każdym odcinku jak najwięcej grania/ćwiczenia instrumentów!
Plusy:
+ Grafika. Kyoto Animation dowozi jak zawsze. Zwykłe tła pełne detali, specjalnie rozmyte w oddali (super efekt!), odbicia w wodzie, spływające krople po szybach. Detale i połysk instrumentów. Wszystko urywa głowę przy samej pupie.
+ Chemia/elementy komediowe/dialogi pomiędzy główną trójką. Świetnie się patrzy.
+ Relacja kliknij: ukryte Kumiko – Reina. „Inna” z braku lepszych słów. Oryginalna, fascynująca, prawdziwa, dziwna.
+ Trójkąt romantyczny kliknij: ukryte rozwiązany szybko i zgrabnie. I to w licealnych realiach. Nie wierzę, że tak się da w aniumu!
+ Zaawansowane podejście do muzyki. Wielu rzeczy nie rozumiem/nie rozróżniam/nie wiem co robią na ekranie, ale to dobrze! To wina mojej edukacji/RNG życiowego.
+ Poważne problemy klubowe/prywatne też się pojawiają. kliknij: ukryte Drama z zeszłego roku, protesty po przesłuchaniach, brak „pierwszeństwa” dla starszych roczników, odejścia z powodu przygotowań na studia, ploteczki, wielka presja by opanować materiał, zwątpienie, przepracowanie, problemy z przyznaniem przyjaciółce kto powinien grać partie solowe.
+ Seria mocno zalatuje mi sportówką, a tu niespodzianka! kliknij: ukryte Z głównego trio nowicjuszka Hazuki nie dostaje się na zawody. W zamian dostaje swój własny odcinek dodatkowy, ale takie podejście jest mega odświeżające!
+ Forma. Relacja w formie wspomnień co się działo. Lubię taką.
+ Yellow Magic Orchestra – Rydeen. IMO lepszy występ podczas festiwalu niż granie na zawodach. Zrobił większe wrażenie. Oryginalne nagarnie z 1979 też świetne!
+ Pomponiki do podkolanówek!!! Sapphire jak tym mnie zaimponowałaś w tej chwili!
PS: Na soundtracku są obie solówki i inne utwory grane po raz pierwszy/po poprawkach zaleconych przez Takiego.
W każdym razie. Hibike Euphonium to anime najwyższej proby. Moje anime roku 2015 I najlepszy slice of life ostatnich lat. Bez problemu mogę je polecić każdemu, nawet osobom nie przekonanym do okruszków. Jakby porownac to anime do potrawy to jest jak Gęś w toffi z najlepszej restauracji.
Soczyste, bez zadnych zylek, konkretne mieso które możesz odkroić maly kawalek kawalek i zachwycać się nad jego wyglądem trzymając na widelcu by później delektować się jego bogatym smakiem w ustach. Tofi powoduje ze calosc jest slodka, lecz słodycz ta nigdy nie dominuje nad rozplywajacym się w ustach smakiem miesa. Dodatkowo wszystko jest pięknie przybrane i komponuje się kolorystycznie tak ze, az żal pozbywać się tego dania z talerza. Kluseczki obok wchłaniają sos z miesa i mieszają się z toffi, przez co nawet dodatki do dania glownego sa nasiakniete wspanialoscia. W dodatku buraczki daja mnóstwo wartości odżywczych przez co masz swiadomosc ze spożycie tego dania na pewno Ci wyjdzie na zdrowie.
Wyoskie noty za wspaniale danie od kucharza który w mojej opinii był bardzo srodze przereklamowany. No ale coz, milo czasem się mylic.
Niezapomniany seans
Ta seria zaoferowała mi przede wszystkim świetnie wykreowane postaci, pełne prawdziwych emocji, własnych uczuć, motywacji (lub też jej braku), a nie kolejnych szablonowych bohaterów z miałkim charakterem. Głowna bohaterka, Kumiko, jest jedną z najlepiej napisanych postaci, z jakimi miałam styczność nie tylko w anime, ale we wszystkich formach przekazu. Przeżywanie razem z nią towarzyszących jej uczuć, zmagań i niepewności było niezwykle emocjonujące. Nie raz złapałam się na zaciętym dopingowaniu bohaterek. W dodatku każda postać, bez względu na to ile czasu antenowego zostało jej poświęcone, rozwija się wraz z biegiem wydarzeń. I jak człowiek, zwyczajnie popełnia błędy.
Muszę wspomnieć o rewelacyjnie ukazanej relacji kliknij: ukryte pomiędzy Kumiko a Reiną. Uczucie jakim się darzą jest niesamowite. Za każdym razem, gdy tylko pojawiały się razem na ekranie, rozpływałam się z wrażenia. Nawet jeśli w kontynuacji KyoAni uzna, że to tylko przyjaźń (nie zdziwiłoby mnie to), nie będę zawiedziona, bo przyjaźń w tak świeżym wydaniu również mi odpowiada.
Tak gorące uczucia podczas seansu nie zdarzają mi się często. Tutaj zaś przejmowałam się losem postaci, każda z ich porażek była jednocześnie wielkim ciosem prosto w moje serce. Nielicznym seriom udaje się wzbudzić we mnie tak płomienne uczucia. Pod względem emocjonalnym jest to jeden z najbardziej przeżywanych przeze mnie tytułów. Choć, paradoksalnie, nie przedstawia ciężkich dramatów, tylko problemy dotyczące dojrzewania i życia codziennego.
O oprawie graficznej chyba nie muszę wiele mówić. Screeny, gify i szyld „Kyoto Animation” mówią same za siebie. Gdy tylko widzę, że jakieś anime jest z tego studia, ani trochę nie boję się o oprawę audiowizualną. Hibike okazało się równie piękne, choć pod pewnymi względami nawet piękniejsze niż ich poprzednie dzieła. Znajdziemy tu malownicze tła, płynną animację, dobrze dopasowaną kreskę (jeśli komuś nie przeszkadza wygląd moe… mnie nie przeszkadzał), a także zapierające dech w piersi sceny, które można oglądać po kilka(naście) razy i wciąż nie wyjść z zachwytu. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak wiele pracy zostało włożone w każdą ze scen.
Nie sposób nie wspomnieć o muzyce, zwłaszcza że jest to seria opowiadająca o szkolnej orkiestrze… Doceniam fakt, że wraz z rozwojem fabuły, postaci kliknij: ukryte rozwijały swoje umiejętności w grze na instrumentach i faktycznie można było usłyszeć tę różnicę. Z początku słabe wykonania, powoli przeradzały się w utwory, którym można by przysłuchiwać się godzinami. Jest to jednak kropelka w całym oceanie zalet Hibike.
Fabuła jest dopracowana w każdym calu. Nie jest złożona z nie wiadomo jak wielu warstw, ale w końcu to w prostocie tkwi siła. Mnie do idealnego slice of life nie potrzeba nic więcej, niż otrzymałam od tego serialu. Jest to zdecydowanie jedna z najlepszych serii obyczajowych, z jakimi miałam przyjemność się zetknąć. Czyste 10/10 i miano jednego z moich ulubionych anime. Ach, już nie mogę doczekać się kontynuacji.
Tym, którzy jeszcze zastanawiają się czy warto obejrzeć
Hibike! Euphonium, mówię zdecydowane „tak!”.
czapka z głowy
No i te rewelacyjne wewnętrzne monologi naszej heroiny – miód z orzeszkami, poprawiały mi humor na cały dzień.
Za ciekawą historię,
za pokazanie naturalnej ewolucji „żywej” orkiestry składających się z postaci posiadających zróżnicowane osobowości, talenty, osobiste cele, zaangażowanie i wytrwałość itd.,
za świetną oprawę audiowizualną
oraz za to co opisałem na wstępie
należy się ode mnie maksymalna nota. Encore, encore!
"Jest w orkiestrach dętych jakaś siła!"
Choć fabuła nie jest jakoś przesadnie odkrywcza, a w dużej mierze nawet przewidywalna, brak w niej porywów, zwrotów i zakrętów (co ustaliliśmy już wspólnie w przydługiej dyskusji poniżej ;)), to ogląda się to cudo z zapartym tchem. Zdecydowanie ogromna tu zasługa bohaterów – dawno nie widziałam tak świetnie nakreślonych sylwetek, takich zwykłych ludzi, bez jakichś wyjątkowych, przerysowanych cech, a w tym wszystkim tak niesamowicie charakterystycznych, pełnokrwistych i barwnych. No, po prostu ludzkich. Nie spodziewałam się, że znajdę kiedyś serię, w której będzie tyle wspaniałych kobiecych bohaterek! Na czele stawki plasuje się oczywiście pan Taki, który skradł moje serce już w pierwszej scenie, w której się pojawił i nie stracił pozycji mojego ulubieńca do samego końca. Nawet postaci z dalszego planu mają swoje unikalne osobowości. Matyldo i Bożenko, kocham ich wszystkich! ^^
Dzięki tej serii dowiedziałam się też czegoś o sobie. Otóż… Jestem znacznie bardziej głucha niż myślałam do tej pory. Gdy grali „Hymn Marines” musiałam sobie puścić jeszcze raz wcześniejszy odcinek, żeby usłyszeć różnicę w „przed” i „po”, a i tak musiałam w dużej mierze uwierzyć na słowo, że zaszła jakaś większa poprawa. O pojedynku na trąbkowe solówki już nawet nie będę wspominać, bo to czysty wstyd na patyku… No i, gdyby nie to anime, mogłabym dożyć kresu swych dni nigdy nie dowiedziawszy się, że istnieje taki instrument jak eufonium ;). Ale na dobrą sprawę, nie przeszkodziło mi to wcale, aby czerpać z tej serii czystą radość pełnymi garściami.
Ech, utalentowani ludzie są tacy niesamowici… Nam, przeciętniakom ciosanym tępym kołkiem, pozostaje tylko piszczeć z pomponami i tworzyć tło, by lepiej eksponować blask i majestat :).
A co do rzekomego shoujo‑ai… Cóż, „podejrzane napięcie” dało się wyczuć nie tylko na płaszczyźnie Kumiko‑Reina, ale też i na paru innych. Mam wrażenie, że zaszło tu podobne zjawisko jak w przypadku gejowskich podtekstów we „Free” – nic oficjalnie się nie dzieje, ale kto chce, ten zobaczy. I tak jest idealnie :).
A tak już całkiem na marginesie, jest do dosyć niesamowite, że na tak niewielkiej przestrzeni (w obrębie jednej szkoły) znalazło się aż tyle osób z pasją gry na instrumencie. A jeśli pomyśleć ile szkół musi mieć swoją własną orkiestrę, skoro organizowane są takie konkursy, to mózg zagina się w ciasną sprężynę. Japończycy są… imponujący.
Bardzo podobał mi się też pomysł na przerywniki wewnątrz odcinków. Taki prosty, a jednocześnie taki pomysłowy i po prostu sympatyczny.
tl;dr – Było super. Chcę drugi sezon! :D
Ja mogę napisać 5 z perspektywy osoby która oczekiwała od serii by była miksem Seikon no Qwaser i Symphogear‑a.
Nie, żebym coś komuś umniejszała (nie śmiem!), ale troszkę się zdziwiłam, bo zazwyczaj alty na tej stronie prezentowały odmienne punkty widzenia.
No a przetargi na rezerwacje sezonowe są zrobione bodaj po miesiącu (4 odcinkach) od rozpoczęcia serii. Do tego jeszcze nie mam uprawnień, żeby w ten sposób rezerwować. Tu się zdarzyło tak, że Cthulhoo „wygrał” przetarg, a ja już od paru tygodni wiedziałem, że będę pisał na temat tego anime. A że się złożyło, że mieliśmy podobne wrażenia z serii, to wyszły recenzje z podobnymi opiniami.
Ot cała historia.
A praktyczny sens może być taki, że choć opinie są podobne, styl recenzowania raczej nie, więc można poczytać o dwóch różnych zestawach spostrzeżeń z serii. Jeśli ktoś (jak ja) częściej czyta recenzje po seansie, żeby konfrontować opinię, niż przed seansem, żeby stwierdzić, czy warto sięgać po tytuł, powinien uznać takie zestawienie za ciekawe.
wut?
Re: wut?
[link]
Re: wut?
Re: wut?
Re: wut?
Ludzie są doprawdy fascynujący.
Re: wut?
Obejrzałem „Bokura wa Minna Kawaisou”, bardzo mi się podobało.
Oglądam „Ore Monogatari!!” – bardzo mi się podoba.
„Ao Haru Ride” – poza słabszymi epami, całkiem spoko. Drugi odcinek OVY zaskakująco udany (pierwszy ultra słabizna i można z powodzeniem pominąć).
„Clannad” mnie oczarowało.
„ef: A Tale of Memories.” – jeden z najlepszych romansów, jakie widziałem.
„Golden Time” – szału nie było, ale coś się działo.
„Hyouka” – zanudziłem się przy końcówce, ale ogólnie na plus.
„K‑On!” – moja ulubiona seria tego typu.
„Kanon”, „Kokoro Connect”, „Nisekoi”, „Oreimo” (jedna z ulubionych), „Haruhi”...
Wszystkie mi się podobały. Ale to dlatego że albo to ciekawe romanse albo działo się tam coś ciekawego. „Euphonium” było po prostu nudne. Najbliżej do niego „Shigatsu wa Kimi no Uso”, nawet tematyka taka sama. Też oceniłem na 7, bo też mnie niespecjalnie ekscytowało. Ale jak porównać ze sobą obie serie, to mimo wszystko „Shigatsu” wygrywa – barwniejsze postacie, gagi, no i sama dramatyczna historia… a nie przytłaczająca przyziemność i realizm do bólu. Nie tego szukam w anime.
Re: wut?
Re: wut?
Re: wut?
Re: wut?
Slice of life ^^
Re: wut?
Re: wut?
Re: wut?
Jeżeli pod „coś się działo” rozumiesz jedzenie ciastek i picie herbaty, to… ok.
Właśnie sam udowodniłęś, dlaczego Sakshorn to dobra obzyczajówka. Poprzez bardzo realistyczne podejście do tematu i przyziemność :v
Re: wut?
Re: wut?
To tak, jakbym pisał, że Gundam jest lepszy od K‑On!, bo są tam walki mechó, a w K‑On!nie ich nie ma :v
Re: wut?
To też mi przeszło jakiś czas przez myśl, zapomniałem o tym wspomnieć ;p To chyba w sumie główny powód, dlaczego mi się nie podobało. Choć niejedną nie‑komedię lubię jeśli chodzi o anime, ale gdy jest to szkolna historyjka to ciężko, by nie będąc komedią nie było dla mnie nudne ;p
Re: wut?
Re: wut?
ctrl+c
26.08.2015 03:53
ctrl+f
ctrl+v
luknij na ten post… wrzuciłbym linka, ale nie działa
Re: wut?
Ten komentarz po prostu pokazuje, że poważniejsze okruchy życia nie są dla ciebie. Nie jest to żadna ujma jak coś, ale generalnie nie rozumiem jak można się brać za coś, co ewidentnie nie jest w naszym guście, po czym narzekać, że nie był tam tego, czy tamtego (plot twisty i akcja w okruszkach? taaa… i co potem? może od razu atak potworów?:P).
Re: wut?
Re: wut?
Btw. a może na przyszłość nie kieruj się tym, co popularne, a własnym gustem? Przynajmniej nie będziesz tracić czasu na coś, co ci się ewidentnie nie spodoba xd
Re: wut?
Re: wut?
ctrl+c
26.08.2015 03:53
ctrl+f
ctrl+v
luknij na ten post… wrzuciłbym linka, ale nie działa
Re: wut?
A oglądasz Hibike i co? I jak sam napisałeś – „przytłaczająca przyziemność i realizm do bólu”. To jest to, co charakteryzuje DOBRE okruchy. No i tak jak Kysz wspomniała – poza Hyouka reszcie tytułów daleko do gatunku 'Slice of Life'. W szczególności Kokoro Connect czy Clannad. To, że anime przedstawia historię uczniów, bądź ludzi z planety Ziemia nie oznacza, że są to 'okruchy życia'.
No bo serio? Dziewczyna z gadającym kurczakiem z wyimaginowanej wyspy, na której rządzi nastoletni król, czy cofający się w czasie i widzący duchy facet mają być realistyczni? Bo jeżeli tak, to powiedz w jakim świecie żyjesz, albo jakie prochy bierzesz, bo muszą być dobre.
Re: wut?
Re: wut?
Ale fakt faktem, że do tworu nazwanego „okruchami życia” zalicza się zarówno serie typu „codzienne życie to najbardziej epicka przygoda” (Nichijou czy choćby wspomniany K‑ON!) jak i te osiadłe głęboko w realizmie (chociaż nie jest to warunek) i skupione na uczuciach bohaterów, z którymi mamy się utożsamić (Euphonium, Uchuu Kyoudai).
Re: wut?
Re: wut?
Re: wut?
Nie możesz dać wysokiej oceny za to, co charakteryzuje dobrą obyczajówkę? To nie wiem… Nie oglądaj obyczajówek, bo po co się męczyć?
Re: wut?
Bo o jakich super udanych wątkach obyczajowych my mówimy? Jedynym interesującym jest Kumiko + Reina.
Wymieńmy po kolei:
Sapphire, czy tam Midori – moe zapychacz, istotna była jedynie w wątku Hazuki.
Hazuki i kliknij: ukryte Shuuichi. Cała historia w jednym odcinku. Rly? Jeżeli to mnie wyjątkowo zaciekawiło to tylko świadczy o tym, jaka reszta jest słaba i/lub spłycona.
Pan z niskim głosem (Takuya Gotou) i jego loszka – wątek praktycznie nieistniejący.
Posiłkuje się MAL‑em, bo za nudne postacie, by spamiętać imiona:
Yuuko (btw przypomina mi mądrzejszą wersję Dekomori) + Kaori vs. Reina. To nawet całkiem całkiem (jak na standardy tego tytułu). W ilu odcinkach opowiedziane? Jednym? Dwóch? I też mało wnikliwie. NO ALE CÓŻ, nie rozwinięto, bo było by pokazanych za mało ćwiczeń, czeba pokazywać ćwiczenia!11 Wincyj ćwiczeń!111
Przewodnicząca i inna laska łudząco do niej podobna… Ta najbardziej nudna w serii. Albo obie są równie nudne? Jedna miała dylematy czy dalej brać w tym udział. Nie wnikam w to, obserwowanie schnącej farby jest ciekawsze.
Co tam jeszcze…
Reina i kliknij: ukryte jej love do Pana sensei? Bitch plz, tego też praktycznie nie ma.
Kumiko i jej relacje z siostrą?
Jedna siostra: blabla, źle robisz, rób tak
Druga siostra: blabla, nie mów mi co mam robić
No elo, zamykam drzwi. Powtórz 5x w ciągu serii. Nazwij to wątkiem.
Jedziemy dalej…
Asuka. Często na ekranie w formie – „oh shit nigga, I'm here. Do this. And this. Not telling more shit. Bye” – ciężko powiązać z nią jakiś wątek. Zamknięta w sobie, tajemnicza, ale przynajmniej ekscentryczna, zdecydowana i „wylane na wszystko” style. Pojawiała się na ekranie, gdy widz miał już zasnąć. Delikatnie pomogła serii… Ale NIC się nie wyjaśniło – czemu taka jest. Jaki jej cel. Nic. Why? Because f*ck u, that's why.
Reszta to jakieś takie totalne pierdołki, których nie warto pamiętać.
kliknij: ukryte Na końcu mamy Kumiko, którą dopiero w ostatnim odcinku olśniło, co Reina w pierwszym miała na myśli. Tak bardzo wzruszające… ym, not.
A no i jeszcze jakieś tam podchody kliknij: ukryte Kumiko + Shuuichi. Kroiło się na ciekawy wątek romantyczny. Guess what? Nie było nic. MARVELOUS :D
I to jest nazywane „najlepszymi okruchami życia ostatnich lat”? Niech ktoś mi wyjaśni proszę, DLACZEGO. Codzienność w pierdołkowatym stylu typu „o, tu sprzedają te breloczki z Tuba‑san! (...) Znów nie trafiłem Tuba‑san :( (...) W końcu trafiłam Tuba‑sam, yaaaaay (。◕‿‿◕。)!” jest czymś, co zasługuje na takie miano? Really :D?
Re: wut?
Natsuki Nakagawa. Bierna przez większość czasu. Pod koniec dodała ocipinkę… ale tak ociupciup, tyci tyci, pikanterii i temperamentu. That's all. A poza tym to… ciężka praca (bo za mało jej okazywali, rzecz jasna)... ale tylko pod koniec.
Szukam czegokolwiek innego związanego z panem sensei niż ciężka praca, czy… „ciacho z niego… tzn tak mawiają!” Hm… hm… nic nie ma. Bo to, że kliknij: ukryte zna Reinę? Nic istotnego w praktyce, nic to nie zmieniło. Poza kliknij: ukryte jej uwielbieniem do niego, o którym już wspomniałem. Które sprowadziło się do oświadczenia pod koniec (dat broken yuri feelings) i do obrony długowłosej brunetki przed oczernianiem pana sensei. Nic więcej ._.
Re: wut?
Na MAL‑u jest jeszcze „Kurumi Kitamura” jako ktoś, kogo z widzenia kojarzę. Ale za cholerę nie pamiętam, co z nią było xD Najwyraźniej nic znaczącego. Reszta listy postaci to jakieś trzecioplanowe persony bez znaczenia dla fabuły.
Re: wut?
„This is just plain depiction of the days of the lives of the three Minami sisters.
Please don't expect too much”
Twój podstawowy problem to jest to że oczekujesz od serii że będzie czymś czym nie jest i oceniasz ją na podstawie swoich oczekiwań, a nie rzeczywistej wartości prezentowanej. Twoje odczucia wobec serii są poprawne i nie każdemu musi się to podobać, lecz zarzuty typu „za mała ilość gagów” są po prostu nie poprawne.
Co seria robi dobrze? Wszystko co Slice of Life musi robić dobrze to krótka odpowiedz.
Seria jest niesamowicie skrupulatnie napisana. Postać którą określiłeś jako Moe, czyli Saphire jest jednym z istotnych elementów budujących główny motyw.
To nie jest anime o trudzie i treningu. To nie jest anime sportowe.
To jest anime o młodych ludziach i ich relacji z muzyką. Każda z postaci w okół głównej bohaterki prezentuje inne podejście do muzyki i orkiestry. Reina jest osobą która jest w pełni zaangażowana i boi się straszliwie porażki. Saphire jest także bardzo zapalonym muzykiem, lecz robi ona to nie ponieważ boi się być zwykła, lecz ponieważ traktuje muzyke jako coś co jest wszędzie i jest widzi to jako integralna czesc jej zycia. Każda z 3‑cio planowych postaci ma inną relacje z muzyką, a główna bohaterka jest zwykła dziewczyną która jest niepewna swojej drogi.
Anime jest o tym jak główna bohaterka odkrywa siebie i to co dla niej personalnie znaczy być muzykiem. Obserwując chociażby zmagania początkującej tubistki, czy widząc starania swojej starszej koleżanki grającej na Euphonium.
Anime jest spokojne, lecz w wielu małych rozmowach i małych gestach było ukryte morze informacji i zmian. Gdyby fabuła była bardziej rozdmuchana to zagłuszyłoby to ciche dramaty codziennego życia. Dbałość o detale i szczegóły (nie mówie o animacji tylko o postaciach i scenach z nimi związanymi) samo z siebie powoduje że Hibike jest pare poziomów wyżej niż typowe anime lecące w sezonie.
Jeżeli nie lubisz spokojnego tempa i żywych, lecz dosyć zwykłych postaci. To trudno.
Jest to seria którą poleciłem swojemu znajomemu który raczej nie lubi „cute girls doing cute things”. I tak, powiedział on że to troche anime o niczym, szczególnie jak zaczął. Lecz potrafił docenić dramat i postaci. W ostatecznym rachunku bawił się bardzo dobrze. Motywy porażki, zaangażowania, pracy, rozczarowania są uniwersalne i Hibike pokazując te motywy w klimacie tak realistycznym i zwykłym powoduje, że są one parokroć silniejsze. Bardzo łatwo zrozumieć rozczarowanie gdy mimo naszej ciężkiej pracy i miłości do tego co robimy jesteśmy skonfontowani z porażką. Bardzo łatwo zrozumieć siłe która jest potrzebna by zaakceptować tą porażke z godnością.
Jak chce obejrzeć ecchi to nie siegam po romans.
Re: wut?
Narzekasz, że seria nie jest przerysowana i jest bardzo wyczajna, ale to tak, jakbyś narzerkał, że Seto no Hanayome jest za śmieszne, a w TTGL jest za dużo starć mechów.
Innymi słowy: nie akceptujesz założeń tej serii i próbujesz je przytoczyć jako wady. Nie, założenia nigdy nie są wadą, wadą może być ich realizacja. Lecz w Hibiki scenarzysta i reżyser bardzo dobrze je zrealizowali i przedstawili na ekranie.
Re: wut?
Odsyłam do recenzji: Cthulhoo i mojej. Tam chyba jest to jasno wyłożone. Jeśli się z czymś nie zgadzasz, możesz polemizować – zawsze lepiej to robić na gotowym i przemyślanym tekście, bo nie uciekają wątki dyskusji. Szczególnie, że niezrozumienie (w tym przypadku dobrych ocen przyznanych tej serii) zdaje się leżeć po Twojej stronie.
Re: wut?
I tak, ciężka praca i codzienne zmaganie się z trudami gry na jakimś instrumencie, to właśnie to, co czyni tę serię realistyczną, a przez to piękną (i odróżnia ją od tzw. moe okruszków pokroju K‑ona, gdzie żadnych przeciwności nie ma) – dokładnie tego się po takich seriach oczekuje, a niestety mało która spełnia te oczekiwania.
Jak już wspominałam – ty po prostu wyraźnie nie lubisz czegoś takiego jak okruchy życia z ich motywem codzienności. I spoko, masz prawo. Ale ludzie, nie pisz w takim razie, że to, to czy to jest zrobione źle, bo wyraźnie nie jest. Dokładnie tak to powinno wyglądać w tego typu okruszkach i jeśli cię takie ujęcia tematu nudzą, to zwyczajnie skieruj się gdzie indziej po „wielkie emocje”.
Re: wut?
Rzekomo to i może. Na pewno nie wzorowym. Po prostu jednym z najlepszych.
Nie chcę mi się rozpisywać, więc napiszę tylko, że akurat ćwiczenia stanowią bardzo istotny element Hibike. To dzięki nim (choć nie tylko) zachodzą zmiany w bohaterach przez całą serię.
Powierzchownie patrząc bym się zgodził (nie mam nic złego na myśli jak coś ^^). Wybacz, żem leń + upał zabiera resztki chęci do pisania czegokolwiek dłuższego. Polecam dla porównania obejrzeć Chihayafuru (IMO też dobra seria).
kliknij: ukryte
Nie wiem czy ciekawy, na pewno subtelnie poprowadzony. O ile sam klimat yuri mnie w ogóle nie obchodzi (moim zdaniem dużą rolę odegrał tu scenarzysta), o tyle obie niesamowicie na siebie wpływają (ep. 11 rulez). I główna bohaterka to naprawdę ogromny plus tej produkcji.
Trzeba przyznać, że nie miała większego wątku. Ja tam lubię moe, więc wybaczam :P A tak poważnie, nie traktowałbym jej jak zapychacza, bo ma dość wyraźnie zarysowany charakter. I owszem największy wpływ ma na Hazuki.
Po co więcej? Za mało czasu minęło, żeby coś dodawać.
Na pierwszym planie tutaj nie jest romans, więc związek Gotou z Riko bym traktował bardziej jako ciekawostkę. Poza tym nie było jak i po co tego rozwijać.
I tyle starczyło. Głównym prowokatorem tego wątku była Yuuko. Żadna z tych, których to tyczyło, nie chciała tworzyć problemu ze względu na swój charakter. I obie wiedziały, która jest lepsza.
To polecam odświeżyć dom. Cóż, ja sam miałem podobny dylemat i musiałem poświęcić swoje hobby, więc może dla mnie po prostu to jest zrozumiałe. Dodatkowo w Japonii nauka jest bardzo ważna.
Oczywiście najlepiej jakby wyskoczyła z tym w pierwszym odcinku przed całą orkiestrą. To nie jest proste, chociażby ze względu na to, że długo się znają i skoro do tej pory nic nie zrobiła w tym kierunku, to czemu nagle miałaby to zmienić?
Jak większość rodzeństwa w pewnym okresie.
Tu ewidentnie widać oczko w stronę drugiego sezonu (musi być!) w ostatnim odcinku. Swoją drogą, związek: Asuka + przewodnicząca + Kaori jest świetny jak na drugoplanowy IMO.
W przedostatnim :P I nie olśniło, tylko poczuła to samo. Można gdybać co czuje osoba, która coś przeżywa, ale w pełni ją zrozumiesz, kiedy doświadczysz tego samego.
Licealistki powinny przecież sterować mechami.
To wszystko oczywiście jest tylko moją opinią (dość powierzchowną – wolę mówić, niż pisać). A jako fan obyczajówek bez żadnych „nie wiadomo skąd wziętych zwrotów akcji, bo scenarzysta tak kazał”, jest ona bardziej przychylna. Z tego pewno wynika różnica zdań. W związku z tym:
Przez fanów gatunku. A tym co je wyróżnia jest subtelność.
Re: wut?
Re: wut?
Re: wut?
K‑ON ma dosyć mało zróżnicowane sceny akcji (chyba że kogoś porywają sceny jak kradną sobie kawałek ciasta i buzują po prostu emocje)
Madoka ma za mało gagów (chyba że bawią Cie tak jak mnie małe niewinne cierpiące dziewczynki i tak naprawde jesteś martwy w środku)
Kancolle to słabe anime (w tym przypadku to fakt, a nie żart)
Nie no serio, to tak jakby zacząć oglądać ecchi serie i narzekać że wątek romantyczny był średnio rozwinięty i że duży nacisk na piersi rozpraszał widza od osobowości głównych bohaterów.
Rozumiem że może Ci się nie podobać gatunek, ale to na co narzekasz to jest to co czyni właśnie dobre slice of life. I Hibike jest najlepszym przedstawicielem tego gatunku jaki mieliśmy od dłuższego czasu, a mówie to jako osoba która raczej nie przepada za KyoAni i uważa ich za poprawne lecz przereklamowane studio.
Re: wut?
No cóż, temu nie można zaprzeczyć P:
Re: wut?
Re: wut?
Re: wut?
Re: wut?
Ktoś tu nie zna definicji "okruchów życia"...
A jeśli pisząc „Haruhi” masz na myśli „Melancholię Haruhi Suzumiyi”, to chyba oglądaliśmy dwie różne serie. Ta seria stoi bardzo daleko od okruchów życia.
Plot twisty… Zwroty akcji… I co, może jeszcze Evangeliona rozwalającego pół świata byś chciał? Polecam obejrzeć „Usagi Drop” albo „Barakamon”. To są okruchy życia, a nie „Ore Monogatari!!”. Wtedy porozmawiamy.
Re: Ktoś tu nie zna definicji "okruchów życia"...
Nie widzę związku.
Wynika z tego, że Hibike nie jest schematyczne, dlatego, że jest na podstawie książki i na tym się opiera cała jego przewaga nad adaptacjami mang czy innych light noveli dla plebejuszy. Tak jakby nie było kiepskich, naszpikowanych schematami książek z płaskimi postaciami albo dobrych komiksów ze świetnymi postaciami, albo zepsutych adaptacji świetnych książek, albo adaptacji, które przewyższają pierwowzór. To nie jest zasługa tego, że pierwowzorem była książka, a nie manga, ale tego, że akurat ta konkretna książka była świetna i miała dobrze napisanych bohaterów, a zespół, który ją adaptował porządnie wykonał swoją robotę (zakładam, nie czytałam).
A w dobie blogów internetowych nie ma najmniejszego problemu z publikacją swojego potworka.
A podobną rozmowę toczyliśmy już przy rozpoczęciu serii i nie odniosłaś się w żaden sposób do mojej odpowiedzi, która brzmiała mniej więcej tak samo. Będziesz tak wytykać tę kwestię za każdym razem, gdy ktoś o niej wspomni i ignorować tłumaczenia?
Po drugie – nie mam nic więcej do dodania w tym temacie, a nie lubię się powtarzać i ciągnąć w nieskończoność dyskusji, która prowadzi donikąd.
Po trzecie – zapomniałam, że już o tym pisałam.
Tym lepiej, LNki to literacko forma ułomna, wskazuje an to sama nazwa i jej geneza. Coś ułomnego nie może być więc lepszej jakości.
piosenka
[link]
owacje na stojąco
Podobał mi się realizm, wszystkie szczególiki życia orkiestrowego zostały oddane wzorowo. Pod tym względem Hibike wypada chyba nawet lepiej niż Nodame Cantabile. Kreska jest ładna, tła i postaci wyglądają bardzo miło dla oka. Ruchy palców na wentylach, animacja grających – miodzio!
Główna bohaterka jest świetna. Jest przeciwieństwem rozwrzeszczanych i słodziachnych heroin. Jest opanowana i trochę skryta. Wygląda na cool, kąśliwe uwagi i kwaśne miny były znakomitą cechą, a przy tym Kumiko jest wrażliwa i w gruncie rzeczy nieśmiała. Późniejsza relacja z Kousaką też mi odpowiadała. Wyszło to dość naturalnie. Zachowywały się jak licealistki – takie jeszcze trochę dzieciaki, a nie dorosłe panny. Próby były świetne, orkiestra podkładająca głos pod pierwsze ćwiczenia orkiestry Kitauji miała trudne zadanie przed sobą. Naprawdę było słychać zacięcia, fałsze i niepewność, co czyściło się z czasem i ostatnie wykonanie było naprawdę udane! Wreszcie nie był to tylko playback odtwarzany w kółko z płyty. Było nawet słychać różnicę w trąbkach walczących o solówkę. I jak Kumiko ćwiczyła na eufie, było słychać, że nadal jest niepewna, że się myli, zwłaszcza w porównaniu z czystym tonem eufa Asuki. Świetna postać również. Ta trójka: Kumiko, Kousaka i Asuka – gwiazdeczki. Przy czym Kousaka bywała niekiedy trochę sztuczna. Trudno spotkać taką osobę na żywo… Asuka była znakomita moim zdaniem. Silny i niezależny charakter. buziaki od Sana.
A na końcu cała orkiestra dęta gra opening. Kakkoi!
Finał
PS. Czy mi się tylko zdaje, czy kliknij: ukryte Asuka, delikatnie rzecz ujmując, nie chciała wygrać? Bo z jej miny wnioskuję, że w następnym sezonie opuści ona – a raczej będzie chciała opuścić – orkiestrę, na rzecz nauki, czy coś w ten deseń. Cokolwiek zrobi – na 100% nie była zadowolona ze zwycięstwa.
Wydaje mi się, że podstawy do jakiejkolwiek interpretacji zachowań Asuki są zbyt słabe, żeby się nad tym rozwodzić. To mogło oznaczać cokolwiek i wszystko by pasowało. Asuka jest wbrew pozorom najbardziej skrytą postacią w tej serii i nie mieliśmy ani chwili wglądu w jej emocje; tylko sugestię, że myśli w bardzo szerokiej perspektywie.
Oczywiście, że nie. Nie czytałem jeszcze książki i żadnych informacji na jej temat w Internecie nie szukałem, bo nie chcę sobie spoilerować. Całe spekulacje są oparte wyłącznie na podstawie obserwacji serii anime.
kliknij: ukryte
Oczywiście, że podstaw nie ma prawie żadnych, ale nie na darmo była ta rozmowa z Kumiko, a sam temat 'końca przygody' (cokolwiek to znaczy) przewijał się w scenach z Asuką kilkukrotnie. Sama Asuka widać jest dość specyficznie wykreowaną postacią, bo pomimo tego, że jest najbardziej skryta – jak to dobrze ująłeś – to jednocześnie daje do zrozumienia, że nie zależy jej jakoś wybitnie na klubie. Chociaż może źle to ująłem – wydaje mi się, że ona nie szuka w orkiestrze czegoś poważniejszego, tylko raczej zabawy. Miejsca, gdzie może robić to, co lubi, razem z przyjaciółmi. A te całe zawody w pewien sposób zabijają przyjazną atmosferę w klubie, co pokazuje m.in. spór o to, kto i jak został wybrany do grania partii solowych – Asuce przecież to wszystko jedno, ma na to całkowicie 'wyrąbane' – wyraźnie daje do zrozumienia, że nie podoba jej sie ta poważna atmosfera, swoją obojętnością do tej całej afery. A im dalej w las, tym większe napięcia i mniej zabawy. Dlatego nie była zadowolona z przejścia dalej.
Oczywiście, to tylko moje przypuszczenia, mogę się mylić i zapewne tak jest. Ale co to za zabawa, jeżeli nie snuje się żadnych teorii po obejrzeniu tak zakończonego anime? :P Chociaż może to nawyk jeszcze zza czasów Naruto? Kto wie.
Natomiast to niekoniecznie musi być związane z czymś tak konkretnym, jak chęć opuszczenia zespołu przez Asukę. Choćby z czysto fabularnych względów byłoby to niewygodne: Kumiko sama raczej nie da rady, chyba że chcą z niej robić super bohaterkę, a Nakagawa miała zbyt mało czasu, żeby wystarczająco się podszkolić. W takiej sytuacji orkiestra leży. Z drugiej strony to też mógłby być ciekawy motyw, ale to chyba nie w stylu serii…
No właśnie nie byłabym taka pewna, czy powstanie. Jak zwykle wiele będzie zależeć od wyników sprzedaży, ale ewidentnie starano się stworzyć z materiału źródłowego zamkniętą całość (m. in. stąd negliżowanie wątku Kumiko i Shuuichiego).
Wiele rzeczy w anime jest tylko symbolicznie zaznaczonych. Relacje Kumiko z siostrą, uczucie Reiny do Takiego czy Shuichiego do Kumiko. Pewnie w powieści wątek Asuki również został poruszony i w anime postanowiono zachować ducha oryginału, jednocześnie zostawiając sobie furtkę na ewentualną kontynuację. Ale nic więcej nie wiem, więc się nie będę mądrzyła ;P
Mówiąc o szacunkach jesteś po części w błędzie, gdyź dysponuję twardymi faktami – aczkolwiek w głowie poczyniam poprawkę na ich niekompletność.
Przejęzyczyłem się pisząc „szacunki”, bo faktycznie to są wyniki liczone, nie szacowane.
Z całą resztą się oczywiście zgadzam i może niefortunnie wspominałem o rzetelności, bo nie chciałem dowodzić jej braku, tylko dowiedzieć się, czy znalazłeś jakieś szersze dane.
Chciałbym wytłumaczyć to dokładniej, ale nie mam dostępu do czegoś ludzkiego (np. PC), więc póki co mogę tylko przeprosić za to okrojone i ledwie liżące temat wyjaśnienie.
No i właśnie za te rzeczy się ją kocha! Przynajmniej w moim odczuciu są to cechy, które pozwalają mi ją polubić.
Spoiler
Ale naprawdę spoiler.
Taki z książki.
kliknij: ukryte Kumiko x Shuuichi
Koniec spoilera.
Re: Spoiler
Re: Spoiler
Re: Spoiler
Re: Spoiler
Re: Spoiler
Re: Spoiler
Re: Spoiler
Nie ma to, jak obarczać autora za swoje własne urojenia i zawiedzione nadzieje!
Tak trudno ci zaakceptować fakt, że Kumiko i Reina nie są lesbijkami? Skończyła się już tolerancji dla heteryków?
I (przynajmniej w anime) nie został „nakreślony” żaden wątek lesbijski – kliknij: ukryte Reina już na początku otwarcie stwierdza, że kocha się w Takim‑senseiu, a Hazuki wyraźnie zasugerowała, że Kumiko kocha się w Shuichim, tylko nie chce tego sama przed sobą przyznać. W dodatku te rzekome oczywiste lesbijskie tropy przeczą same sobie właśnie dlatego, że są oczywiste. Gdyby Kumiko naprawdę kochała Reinę miłością romantyczną, to w życiu nie wyznałaby jej tego na głos! Nie w takich okolicznościach. Na uwagę, że „to zabrzmiało jak deklaracja miłości” mogła sobie pozwolić właśnie dlatego, że żadne romantyczne uczucia się między nimi nie kryją. Kumiko z Reiną łączy coś, co Ania z Zielonego Wzgórza nazywała „bratnią duszą”. Czasami człowiek czeka całe życie, żeby spotkać kogoś takiego,kto w lot rozumie jego uczucia i podziela jego myśli, więc to oczywiste, że stały się one dla siebie bardzo ważne. Natomiast te wszystkie „romatyczne” gesty i słowa można spokojnie traktować w kategoriach młodzieńczych wygłupów. Kumiko i Reina same zauważają, że ich relacja może z boku wyglądać nieco dwuznacznie i same się z tego naigrywają. Ponieważ obie są dziewczynami, więc czują się w tych „romantycznych” sytuacjach całkowicie swobodnie i pozwalają sobie między sobą na dwuznaczne uwagi. Ale gdyby Reina znalazłaby się nocą na świątynnym wzgórzu razem z Takim‑senseiem, to zapomniałaby języka w gębie i tylko spłonęłaby rumieńcem. Podobnie Kumiko w towarzystwie Shuichiego. Właśnie swoboda z jaką się ze sobą komunikują świadczy o tym, że Kumiko i Reinę nie łączy nic więcej niż głęboka przyjaźń i wzajemne zrozumienie. A że przy okazji chińskie pornobajki mają immanentną skłonność do nadmiernej egzaltacji, to nietrudno jakiemuś bohaterowi przypisać dalej idących uczuć, niż te, które w rzeczywistości do kogoś żywi.
Re: Spoiler
Re: Spoiler
Re: Spoiler
Re: Spoiler
Re: Spoiler
Re: Spoiler
Re: Spoiler
Re: Spoiler
Spoiler do Ga‑Rei
kliknij: ukryte No i czy komuś przeszkadzały hetero pairingi, żeby dalej fanboyować Yomi x Kagura?
Re: Spoiler
Re: Spoiler
Re: Spoiler
Re: Spoiler
Re: Spoiler
Re: Spoiler
Re: Spoiler
fix'd
Re: Spoiler
Re: Spoiler
Re: Spoiler
Re: Spoiler
Problemem jest też to, kliknij: ukryte że mieszają w materiale źródłowym w taki sposób, aby narobić smaka widzom, a jaj nie mają, żeby rzeczywiście podsycany przez samych siebie wątek poprowadzić. Czysty zabieg marketingowy i tyle.
Oczywiście będę w niebowzięty, jeżeli to co piszę nie jest prawdą ( kliknij: ukryte fanem homo nie jestem, ale tutaj prowadzone jest to z taką pikanterią, że słowa 'dajcie yuri!' same cisną się na usta), ale się nie zapowiada.
No chyba, że rzeczywiście takim rozwojem rozwojem spraw badają sobie grunt, czy aby ludzie nie będą sypać negatywnymi komentarzami, a ewentualne kolejne sezony będą dla fanów rozwiązania kliknij: ukryte Kumiko x Reina miłym zaskoczeniem. Naprawdę, chciałbym, żeby tak było, ale jest to mało prawdopdobne rozwiązanie.
Re: Spoiler
Jeśli jednocześnie Asuka skończyłaby w związku z Takim‑senseiem, to jakoś to przełknęłabym Kumiko x Reina ;3
Re: Spoiler
kliknij: ukryte Podejrzewałam, że Reina ma coś do Taki‑senseia, kiedy tak emocjonalnie ujęła się za nim, gdy Kumiko i Shuuichi go obgadywali. Normalnie Reina to dziewczyna starająca trzymać się w ryzach, a tu taki wybuch… Wydało mi się to podejrzane.
Re: Spoiler
Re: Spoiler
Czy to jeszcze przyjaźń?
KyoAni stąpa po cienkim lodzie (rozbudzając wyobraźnie i oczekiwania widzów) i może się przejechać jeśli nie poprowadzi odpowiednio relacji między dziewczynami kliknij: ukryte głównie Kumiko i Reiną gdyż sprawy zaszły trochę za daleko by tak po prostu dało się to wytłumaczyć przyjaźnią.
Re: Czy to jeszcze przyjaźń?
A o braterskiej (w tym wypadku raczej siostrzanej) miłości, to nigdy nikt nie słyszał? To już nie można kochać drugiego człowieka platonicznie, a nie w postrzegać go wyłącznie w kategoriach seksualnych? To jest doprawdy przygnębiające, że w dzisiejszych czasach nikomu nie przychodzi do głowy, że dwie dziewczyny mogą darzyć się głębokim uczuciem i nie być jednocześnie lesbijkami. Przecież wyraźnie zostało pokazane, że Shuichi nie jest Kumiko obojętny. Tylko ona jest jeszcze na tyle niedojrzała emocjonalnie, że nie wie jak się właściwie powinna zachować wobec niego.
Re: Czy to jeszcze przyjaźń?
Zostało też zaznaczone, że Reina lubi swojego nauczyciela.
Re: Czy to jeszcze przyjaźń?
Re: Czy to jeszcze przyjaźń?
Re: Czy to jeszcze przyjaźń?
Oczywiście, że można kogoś kochać platonicznie, tyle tylko, że niektóre interakcje między bohaterkami na to nie wskazują. Dlatego ciekawe jak KyoAni będące raczej studiem „grzecznym” z tego wybrnie.
Ja tam preferuje używać określenia braterska (siostrzana) miłość w odniesieniu do rodzeństwa.
I w sumie żadna „przynęta” to nie była… to po prostu Kyo Ani. Rzadko mi się zdarza wyłączyć coś w połowie odcinka, a tu proszę.
To robi coś inaczej i wyróżnia się na tle ich innych produkcji ostatnich. Czemu, to prawde mówiąc nie analizowałem, ale tak czuję.
Try harder :v
Przeciętna licealistka.. w Japonii? Tam dziewczyny się zatrzymują nawet na 140 cm swojego wzrostu.. A fanserwis, który masz na myśli to pewnie scena ze spódniczkami – co swoją drogą była jedną z lepszych, jakich widziałam w anime.
Zresztą loli to nie wzrost, wypraszam sobie.
A co do fanservicu, czekaj… Chodziło o tą scene ze spódniczkami? O to, naprawde?
Cthulhoo, zarówno Tobie, jak i tysiącom (jeżeli nie dziesiątkom, albo i nawet setkom tysięcy) ludzi radzę zmienić zdanie na temat Hibike. To mniejszość zawsze ma rację, szczególnie ta, która nawet nie jest zaznajomiona z tematem i nie zapoznała się z choćby z połową materiału źródłowego. Tak skonstruowany jest ten świat.
I nie radzę Ci urażać zdania naszego eksperta, a co więcej podważać go (!), bo może się to dla Ciebie skończyć banicją z tego forum :x
Mów za siebie, ja jestem nieprzeciętnym widzem, w przeciwieństwie do innych mam doskonały gust i umiem trafnie wybierać dobre anime.
No ale dobrze, nie rzucę tym pierwszym kamieniem.
Odcinek 11
Re: Odcinek 11
Re: Odcinek 11
Re: Odcinek 11
Re: Odcinek 11
Re: Odcinek 11
Re: Odcinek 11
13
Re: 13
Czy tylko mi się wydaje, czy Japończycy w anime próbują być ukazani za mniej inteligentny naród, niż w rzeczywistości są? Ta cała drama z solówką była tak niepotrzebna, że szok – masz jakieś pretensje, jakieś plotki wychodzą na wierzch, to udowadniasz swoją rację i oczyszczasz swoje imię, a nie chowasz się i udajesz, że nic się nie dzieje – dlaczego Reina, czy ta druga od samego początku tych plotek nie powiedziały, że chcą powtórki? Z jednej strony, skoro Reina jest taka pewna swoich umiejętności, to czego się boi (chyba, że coś jest na rzeczy)? Z drugiej strony, czy ta 'senpai' nie potrafi sama o siebie zadbać, tylko potrzebuje pomocy swojej 'kouhai'? Bo skoro tak, to nie zasługuje na partię solową, jak nie potrafi walczyć o coś, na czym jej zależy.
Taki tak samo, niby nauczyciel, a prędkość załapytania takich podstawowych spraw jest u niego zatrważająco niska. Prawdę powie, to się chwali, ale problemu rozwiązać nie umie w odpowiednim czasie. No ale czego ja się spodziewam, skoro ma być dramat, to będzie dramat, nie ważne jakimi środkami uzyskany.
kliknij: ukryte Kumiko x Reina x Taki???????? :O
Ta panna z kokardą jest z odcinka na odcinek coraz bardziej denerwująca.
Dlaczego tak ciężko znaleźć tą LN w Internecie?! Ja naprawdę jestem ciekawy tego, jak to się potoczy, w tym momencie nawet bardziej, niż byłem ciekaw pojedynku kliknij: ukryte Tadokoro x Souma vs Shinomiya‑senpai.
Zauważ, że o ile nasza kultura jest zaliczana do kręgu kultury winy, dlatego właśnie Ty tak to widzisz. U nich, w Azji, panuje kultura wstydu. Dlatego obyczaj nakazuje, by siedzieć cicho i się nie wychylać.
Reina jest za to zbyt dumna i butna, by w ogóle mieć wątpliwości co do uczciwości plebiscytu. Dla niej jego finał mógł być tylko jeden.
Natomiast sama drama, ferment, plotki – to było bardzo prawdziwe. Takie rzeczy się dzieją, u nas jednak pewnie sprawa by się rozbiła o to, że Reina kupiła wynik w naturze. Narracja anime ma jednak inne wymogi, niż Trudne Sprawy.
Sądzę, że właśnie taka miała być.
Z jednego prostego powodu – to nie LN, a normalna powieść. I to z miejsca widać po jakości adaptacji.
Cóż, scharakteryzowałem to na podtsawie tego, w jakiej częstotliwości zostały wydane następne części, bo o ile pomiędzy tomem 1 a 2 jest prawie półtora toku przerwy, o tyle pomiędzy tomami 2 i 3 różnica nie wynosi nawet miesiąca. Stąd myślałem, że to typowa VN'ka.
Niby to ma być przyjaźń, ale podana takim sosie, że zmusza to silniejszych skojarzeń. Jednak nie ma uczucia robienia niczego na siłę. Na zbliżenie bohaterek czekano również dość długo. Pomimo pewnych sugestii wcześniej, nie bombardowano widza tym motywem od pierwszych scen pierwszego odcinka.
Nie muszą to być 24 epy jednym ciągiem.
Podsumować można… KUMIKO X REINA!
Nie jestem jakimś wielkim fanem yuri. Nie wiem nawet, czy to co pokazał ten odcinek można odbierać w tym kontekście. Wiem jednak jedno – wszystko co działo się między głównymi bohaterkami w tym odcinku miało w sobie to coś. Nie chodzi o realizm, czy takie pierdoły. Każdy dialog, każda scena miały dziwny rodzaj uroku, może magii?
Seiyuu Kumiko też bardzo ciekawie wypada w swojej roli. Jej „zwykłość” bardzo przypomina mi Katou z Saekano. A to dobre skojarzenia :D
Ale no te postacie są tak bardzo ciekawe w swojej normalności, ta ogromna dbałość o szczegóły no i jestem frajerem jeżeli chodzi o dobrze zrealizowane proste historie, a tu jest dokładnie to zrobione. Nie wiem, robi to anime dokładnie to czego oczekuje od tego typu show.
Muzyka!
Może mieć ciężko przy niedawnym Shirobako.
A link do utworu z Hibike przypomniał mi o pewnej kwestii. W pokazanym fragmencie występu było widać i słychać dzwonki lub jakieś pochodne instrumenty, a nie przypominam sobie, żeby wcześniej poświęcono im jakąś uwagę. Mogłem coś przeoczyć, ale troszkę mnie to zdziwiło.
Ale prawde mówiąc sądze że mnóśtwo miłości do shirobako jest związane z po prostu zawartością merytoryczną serii, a nie do końca z takimi rzeczami jak kreacja postaci czy scenariusz. Przynajmnniej tak jest u mnie. No ale tam, może kiedys napisze komentarz pod Shirobako, to tam można poroztrząsać moje narzekania.
A JAK PRZYCHODZI CO DO CZEGO TO TEGO WYSTĘPU NIE POKAZANO.
Sasuga kyoani.
Hmm… dziwne. W mojej wersji był od 20:47 do 21:58.
Nie nazwałbym tego zmarnowanym odcinkiem.
Na twierdzenie, że pozostał niedosyt, mógłbym przystać.
Może dałoby się to zagrać jeszcze mocniej koniec, ale było przed samym koncertem nawet trochę dramatu i nie wiem czy nie wyszłoby za bardzo emocjonalnie gdyby koncert był rozdmuchany. I ogólnie jak to wykorzystuje typową strukture anime sportowego, tak nim nie jest. To nie GuP który był anime sportowym z elementami slice of life. To jest slice of life z elementami anime sportowego.
Ja byłem całkowicie usatysfakcjonowany odcinkiem zanim zaczeły grać, a sam utwór był tylko dodatkiem.
Sądze że odcinki poświęcone stricte rywalizacji będą troszke później i tam, trzeba będzie koncert sam w sobie wydłużyć i dokładnie pokazać. Jakieś emocje na sali koncertowej czy coś takiego.
Szach‑mat, waltornisto!
I nie, sama pojemność w dalszym ciągu nie wystarczy żeby wydobyć dźwięk.
W stu procentach się z tobą zgadzam, tylko po co to „i nie”, skoro co najwyżej zaprzeczasz w kółko samemu sobie. Jak od początku pisałam, że:
A ty na to odpowiedziałeś, że:
Niech inni sami sobie ocenią, kto w naszym „sporze” ma rację.
A ja od początku próbuję ci wytłumaczyć dlaczego to bzdura. Gdybyś pisała: „Robiłam wprawki na ustniku przez kilka dni, a nie potrafiłam zagrać na trąbce” to okej, jest tu jakieś logiczne powiązanie. Albo „Przepływam basen pod wodą, a mimo to miałam problem z wyciągnięciem wysokich dźwięków”, też miałoby sens. A tak nie ma, bo mieszasz dwa różne problemy. I z tego mieszania wyciągasz generalizacje typu:
1+ miłą dla oka grafika (szczególnie tła)
2+ u! instrumenty, miło. Jakie dokładne odwzorowanie wentyli i wszystkich śrubek…
3+ ah tak! uwzględnili ważne elementy – strojenie, metronom, fałsze, potrzebę ćwiczenia oddechu, kakkoi ;).
4+ fajne postaci. Podpisuję się pod opinią Kysz na temat Asuki (cudownie zwariowana okularnica chciałabym ją znać!). Główna bohaterka podoba mi się ze względu na swoje podejście… trochę zdystansowana? Nie jest tylko słodką moe moe dziewuszką, która chce się przyjaźnić i żeby ludzie byli dla niej mili bla bla bla… Kocham ją już za sam fakt, że nie rumieni się na widok kumpla z dzieciństwa.
5+ fabuła też zapowiada się ciekawie. Zaryzykuję, że ma szansę być o wiele lepsze niż np. Tari Tari, gdzie w zasadzie nikt nie musiał się za wiele uczyć, od razu wszyscy byli utalentowani… No może Wien przeżył swój renesans… Tu są jakieś początki, wszystko wygląda stosunkowo realnie.
a potem nadchodzą minusy… Może nie tyle minusy co wątpliwości:
w1 o, pierwszoklasiści, którzy nie widzieli na oczy większości instrumentów mają grać w orkiestrze… dętej, orkiestrze dętej?! Nie znam się, ale wydaje mi się, że wydobyć porządny dźwięk na instr. dętym jest trudniej niż na smyczkowym. w2 I ciekawe jak szybko nauczą się nut :P mocno mnie to nurtuje. Czy oprócz dyrygenta, który chyba nie bardzo ma czas i ochotę biegać z licealistami, ktoś jest muzykiem? czy tylko uczniowie uczą się od dwa lata starszych uczniów… hym hym…
w3 zawody są w marcu tak? A kiedy zaczyna się rok szkolny? nie przypadkiem też jakoś na wiosnę? Czy oni zamierzają zdążyć rozczytać nowy utwór (chociażby tylko jeden) i zgrać się w… o nie wiem… miesiąc??
w3Midori‑chan… wspomniała, że bolały ją palce… malutka Midori i kontrabas… słyszałam, że kontrabas znacznie wpływa również na stawy…. ciekawa jestem ile Midori ćwiczy :P [link] wygląda łatwo, ale ja nie wiem czy dała bym radę z wlazł kotek na płotek :P
w4dziewczyny nie maja swoich instrumentów… Rozumiem drogie i itd. szkoły muz też wypożyczają. Może w Japonii jest inaczej, ale gdyby to była (nawet dość elitarna) polska szkoła, to nie wierzę, że szkolne instrumenty (zwłaszcza leżące rok w futerale) były dobrej jakości… W zasadzie wątpię czy byłyby choć znośnej jakości…
a się czepia wredny babsztyl… jestem wymagająca jeśli chodzi o serie muzyczne, a jeśli jakaś pretenduje do bycia realistyczną, to będę się czepiać bez wyrzutów sumienia.
co nie znaczy, że nie będę oglądać z przyjemnością. ;3
jak na razie hibike 10 razy bardziej wzrusza mnie niż Arslan Senki gdzie przy dramatycznych krwawych scenach pozbawiania dzielnych żołdaków życia kwiczę ze szczęścia nad pokracznością świnio‑pancerniko‑koni. (odcinek 3 mnie zabił. Taich potworków dawno nie widziałam ;3)
W takim razie prosiłabym o równie konstruktywny komentarz pod „Shigatsu wa kimi no uso”! ^_^
Shigatsu jest średnio realistyczne. Poza ładną animacją ruchu dłoni to pic na wodę granie w banie efekciarstwo i gadanie. miałam poczucie, że każdy odcinek jest taki sam. W ogóle drażniło mnie to anime bo mogli zrobić fajne muzyczne shoujo z łezką w oku, a zrobili dołujący, ciężki dramat z Chopinem w tle.
Najmniej realistyczne były pięciolatki pochłonięte słuchaniem koncertu. Nie znam takich skoncentrowanych dzieci.
Z tego samego powodu inna mała dziewczynka nie byłaby w stanie grać na kontrabasie – nie bez powodu szkoły muzyczne uczą gry na tym instrumencie dopiero w klasach młodzieżowych.
Nawet jeśli utwór, który grają, jest prosty, to wcale nie znaczy, że udałoby się go równo zagrać na pierwszej (drugiej) próbie. Osobiście traktuję to jako pewien skrót fabularny, ale zgranie kilku gitar z perkusją i klawiszami przy w miarę prostych riffach zajmuje trochę czasu, a co dopiero kilkudziesięciu osób na raz, bez doświadczenia, wyczucia, talentu i sekcji rytmicznej!
A co do instrumentów, to już z samego faktu że nikt nie fałszował na drugim „ensemble” wynikało, że były dobrej jakości. Z punktu widzenia realizmu, to rzeczywiście powinien być rozklekotany złom, bo nowe instrumenty kosztowałyby majątek!
Patrz post wyżej. Tylko jedna osoba bez doświadczenia o której wiemy. Nie grała.
Instrumenty tak nie działają.
Jesteś facetem. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jaka jest różnica w pojemności płuc, a przed wszystkim w pracy przepony. Obejrzyj sobie kiedyś koncert noworoczny filharmoników wiedeńskich – kobiety grają na fletach, co najwyżej na klarnetach. Ale to pewnie tylko dyskryminacja i szowinizm. Feministki zrobią z tym prędzej czy później porządzek ^_^
Podstawowy problem z dętymi blaszanymi dla początkujących to kontrola – zarówno nad wydychanym strumieniem powietrza, jak i napięciem ust. Za pierwszym razem trudno wydobyć dźwięk z instrumentu, dlatego ćwiczy się na samym ustniku… i dokładnie to pokazano w ostatnim odcinku.
Przypomina mi się zaraz kakofonia dźwięków jak dzieci w podstawówce miały zagrać na lekcji jakiś utwór na flecie prostym – banalnym do opanowania instrumencie.
Twoja analogia w istocie tak głupia, że już głupszej nie można było wymyśleć. Od razu widać, że nie masz większego pojęcia o grze na instrumentach dętych blaszanych. A napisać anonimowo o sobie coś w internecie dal zyskania argumentu do dyskusji może każdy ^_^
Reductio ad absurdum
Rzeczywiście, my bad. Ale to tylko potwierdza, że wbrew niektórym wirtuozom, nie można się w tydzień nauczyć grać na tubie.
Jeśli ktoś twierdzi, że pojemność płuc nie ma znaczenia przy grze na instrumencie dętym, to w tym właśnie miejscu kończy się pole do dyskusji.
Ja swoje powiedziałam i nie zamierzam dłużej wałkować tematu.
I to seria potwierdziła, za co ma ode mnie plus.
Podobnie jak przy śpiewe: dużo ważniejsza jest praca przepony oraz technika niż pojemność płuc. W dodatku dochodzą jeszcze odpowiednio wytrnowane usta.
Oczywiście, pojemność płuc stanowi również istotny element gry na instrumentach dętych i moja znajoma, nałogowa palaczka, miała poważne problemy przy grze trochę dłuższych partii na waltornii, lecz sama z siebie nic Ci nie da, jeżeli nie masz techniki (umęczysz się i nic Ci z tego nie wyjdzie), natomiast dobrze wyszkolona osoba nie będzie potrzebowa włożyć aż tyle wysiłku w grę.
Wytrenowane usta są bardziej istotne niż cokolwiek innego na początku, zresztą to też pokazano w serii – początkująca zastanawiała się dlaczego samo dmuchanie nie wystarczy żeby wydobyć dźwięk, Kumiko pokazała jej jak w ogóle wprawić usta w drgania. Co prawda nauka z palcami jest trochę dziwna, bo do tego też istnieją odpowiednie akcesoria. Niemniej, „mam duże płuca, dmuchłam i dźwięk nie wyszedł” to idiotyczny argument.
Also, co do dłuższych partii – grają utwór, w którym mogą wziąć oddech dosłownie co trzy nuty.
Cthulhoo mniej więcej odpowidział na resztę głupot w twoim poście, więc nie będę powtarzał reszty.
Pytanie osobiste
Re: Pytanie osobiste
Owszem, JJ grał na instrumencie dętym blaszanym (i nie tylko, o ile dobrze pamiętam). Więc chyba jednak wie, co pisze.
Poza tym dla części redakcji Tanuki JJ jest raczej średnio anonimowy i zapewniam cię, że gdyby zmyślał dla zdobycia argumentu (ha ha…), byłabym w stanie pójść i go za to zbić, bo wiem, gdzie mieszka :P
1) sougoi! co za dyscyplina… Robi na mnie wrażenie już sam fakt, że dyrygent daje znak i wszyscy faktycznie kończą grę i słuchają.
2) nasza orkiestra była totalnie beznadziejna. >.< aż mnie się kiszki gotują na samo wspomnienie… grrr
Fakt, dziewczyny w tak młodym wieku grające na wiolączeli, kontrabasie czy też na dużych instrumentach dętych był rzadkością, ale się pojawiały. Ba, sam byłem w grupie z 11‑latką, która grała na konreabasie i 12‑latką grającą na waltornii. Oczywiście większość dziewczyn wybierało flety i skrzypce, lecznie wszystkie i trafiały się i takie grające na intrumentach o dużych gabarytach.
Moje wątpliwości biorą się stąd, że z pamięci potrafię wyłowić tylko dwu kontrabasistów uczących się na tym instrumencie w naszej SM. W dodatku dziewczyna (już z II stopnia) grała z małą smyczkową, a chłopak grał w większej symfonicznej. No i właśnie dziewczyna (wysoka, szczupła) skarżyła się na palce.
Kontrabasa, jako intrument basowy, ma grubsze struny i wymaga mocniejszego docisku, tak więc dla początkujących może stanowić problem. Jednakże budowa ciała nie ma tu nic do rzeczy, tylko odpowiednie wytrenowanie dłoni.
Zauważyłam, że początkująca tubistka nie gra jeszcze i ogólnie nie kmini. Dlatego zastanawiam się ile zajmie jej nauka i czy w końcu dołączy do zespołu. Podobało mi się jak już napisałam ćwiczenia oddechowe i tego akurat się nie czepiam. Ktoś może mieć predyspozycje do grania na dętym, a ktoś nie. Tak samo jak drobna osóbka może mieć świetny głos i dobrze operować przeponą. Ja na przykład płuca mam niezłe ale śpiewam jak zarzynane prosię i żadna wiedza tego nie poprawia ;D.
Mieć doświadczenie z muzyką, a umieć przekazać tę wiedzę kolegom to dwie różne rzeczy. Nie trzeba być super muzykiem, żeby przekazać podstawy, ale można być znakomitym muzykiem i nie umieć przekazać nic. No truizm taki. Więc dumam sobie, jak długo ci uczniowie grają (bo może z połowa nawet swoją przygodę z muzyką zaczęła dopiero z liceum)... Wszystko się sprowadza do tego, że nie umiem sobie wyobrazić takiego klubu w rzeczywistości.
Choć na myśl przychodzi mi górnicza orkiestra dęta…
Jak już pisał JJ: ci pierwszoklasiści to jedna dziewczyna.
Welp, w szkole podstawowej istnieje taki przedmiot jak muzyka, więc czytanie pięciolinii to nie jakaś wiedza tajemna i zapewne każdy miał z nią kiedyś styczność. A w takim przypadku wystarczy sobie ją odświeżyć.
Polska szkoła to bardzo zły przykład. Kiedyś byłem na wymianie u naszych zachodnich sąsiadów i liceum w małym miasteczku, i to w NRD, miało w pełni wypasżoną pracownię chemiczną oraz keyboard (firmowy, a nie jakieś dziadostwo) na każdym stanowisku w sali muzycznej. A w chińskich bajeczkach bajeczkach przedstawiają japońskie szkoły jako bardzo dobrze wyposażone.
... jedna?? Jedna w sekcji basowej, przecież było więcej pierwszoroczniaków. Czy nie? Cała ta prezentacja grup składowych wydała mi się bardzo tłoczna. Tyle osób dopasowywało się do różnych instrumentów. Cała kolejka na trąbkę była jeśli dobrze zrozumiałam. Zwłaszcza, że brakuje jednego rocznika w większości.
Nie widzę przeszkód żeby ktoś się prędziutko nauczył nazw literowych i solmizacyjnych. Ba! Nie widzę przeszkód jeśli ktoś jest pilny i zainteresowany, żeby załapał prędziutko nomenklaturę rytmiczną i agogiczną i innych części dzieła muz. Problem jest kiedy nutki trzeba przełożyć na palce. Wydaje mi się, że to jest dość szybkie do zapamiętania,dla pianistów zwłaszcza jeśli początkujący ma podpisane opalcowanie. Nie pamiętam jak to było ze mną, bo to było dawno, a ja w dodatku jestem bardzo przeciętnie kumata.
Ha! teoretycznie nawet grę na smyczkowych instrumentach można opanować w 45 min jeśli każdą nutkę podpisze się nazwą struny i numerem paluszka uwzględniając jeszcze, że czwarty odpada bo można go wymienić na pustą i gramy tylko w I pozycji. To działa, pięciolatki to nawet łapią. Gorzej jeśli mamy partyturę, gdzie trzeba się zgodzić z instrumentami obok grającymi inną partię, a ja w najmniejszym stopniu nie umiem sobie wyobrazić jak waltorniści czy trębacze mając trzy wentyle umieją zagrać wszystkie dźwięki. To jest nieogarnięte dla Sana i dopraszam się opinii eksperta… JJ?
pewnie, że zły XD jedyny jak mam.
W zasadzie to ufam, że japońska szkoła będzie 100 razy lepsza. Z jakością instrumentów chodziło mi o to, że orkiestra, która stara się wbić na krajowe, a ma jakieś rozstrojone starocie ma o wiele mniejsze szanse. Może moja wyobraźnia trochę pohulała, ale jak patrzyłam, że wygrzebują „nieczynne” instrumenty z półek… To też wynika z mojej niewiedzy i dociekliwości. Nie wiem jak się zachowują dęte (zwłaszcza blaszane… chociaż stroiki do drewna też by mogły nieco ucierpieć) kiedy tak sobie leżą i kurzą.
Wszystko się sprowadza do tego, że najlepiej mieć instrument w domu, albo wypożyczony na stałe i na nim grać. A jak się tak bierze starą blachę z doskoku… nie wiem. Ale podobało mi się, że pozwalają uczniom zabierać swoje instrumenty do domu.
A proszę bardzo.
Teoria: instrument dęty, czyli innymi słowy rurka, wzmacnia drgania o określonej częstotliwości i wielokrotnościach tej częstotliwości, aka składowe harmoniczne aka alikwoty. Częstotliwość jest przy tym odwrotnie proporcjonalna do długości, dlatego przedłużenie rurki o konkretną długość obniża dźwięk o konkretną wysokość. Wciśnięcie wentyla otwiera dodatkową rurkę, która przedłuża cały instrument, czyli obniża dźwięk. Wentyle obniżają dźwięk o odpowiednio 1, 2 lub 3 półtony – wciśnięte razem o 6. Wystarczy, żeby całkowicie wypełnić przerwy między kolejnymi alikwotami.
Praktyka: palcowanie nijak ma się na pierwszy rzut oka do notacji, więc początkującym można po prostu podpisywać palce pod nutami dopóki się nie nauczą. Z prawidłowym palcowaniem możną lekko zafałszować, albo w ogóle nie trafić w pożądany alikwot, ale to drugie zauważy i szybko nauczy się poprawiać nawet największa lebiega.
Stroiki akurat każdy kupuje sam. Blacha może zaśniedzieć i niektóre ruchome elementy mogą mieć problem, well, z ruchomością, ale to kwestia czyszczenia i smarowania raz na jakiś czas.
nadal mi brakuje :/
... czyli pierwszy wentyl obniża dźwięk o półton,
drugi o cały ton, a trzeci o półtora. Jak nie wcisnę żadnego to mam dajmy na to c2, jak wcisnę pierwszy to mam h, jak wcisnę tylko drugi to mam B, jak wcisnę trzeci to mam a, jak wcisnę pierwszy i trzeci to mam as, jak drugi i trzeci to mam g, jak wszystkie trzy to mam ges… a dalej? o.o
eh, sugoi, puzon wydaje mi się przy tym o wiele łatwiejszy bo można sobie suwakiem ustalić wysokość dźwięku.
czyli jeśli dobrze rozumiem, wentyle bardziej pomagają w subtelnościach przejść na mniejsze interwały, a na dobra sprawę w przy pewnym wysiłku można zagrać melodię bez wciskania wentyli?
O ile ta melodia składa się tylko z dźwięków w szeregu harmonicznym, to tak. Hejnały i sygnały myśliwskie to dobry przykład takich melodii.
chcę!
nasz waltornista kiedy mówił, że możliwe jest granie dwudźwięków. Ale to chyba raczej w formie śpiewania drugiego dźwięku. Czy jest jakaś inna metoda?
Czyli Spiegel im spiegel da się zagrać samym szeregiem alikwotów ;D jejku.
Jednakże tylko o jednej wiemy, że jak dotąd nigdy na niczym nie grała. O reszcie pierwszaków nie było mowy, więc to leży tylko w kwestii spekulacji.
Rok szkolny zaczyna się w kwietniu ;)
Cud, miód i muzyka^^
Swoją drogą wyjątkowo sporo jest tutaj samej muzyki, a przy tym wszystko ma odpowiednio stonowany wydźwięk – w końcu to tylko zespół szkolny. I tak „From the new world” Dvoraka w 3 odcinku mnie powaliło. Naprawdę nie spodziewałam się czegoś takiego w tamtym momencie, przez co cała scena wypadła dla mnie podwójnie genialnie.
Jeśli chodzi o postaci, to moją faworytką jest (i zdecydowanie pozostanie, bo nie wyobrażam sobie, by nawet KyoAni było w stanie zepsuć aż tak potencjał) charyzmatyczna Asuka, ale (o dziwo) główna bohaterka również bardzo pozytywnie się wybija. Nie do końca przekonała mnie jeszcze Reina, lecz jest to związane z mym urazem do cichych i spokojnych postaci – liczę, że to z czasem przejdzie^^
A do tego wszystkiego ten nauczyciel! Naprawdę niezbyt często zdarza mi się spotkać w anime nauczyciela, który tak bardzo wydaje się być właściwym człowiekiem na właściwym miejscu.
Początkowo zachowywałam względem tego pokłady rezerwy, przede wszystkim przez wzgląd na studio. Już 4 odcinki wystarczyły, by wszystkie te pokłady się wyczerpały. Aż strach się bać, co będzie dalej. Tak czy siak, jako mega fanka okruchów życia, będę ten tytuł uważnie śledziła… zapewne z czymś na kształt ślinotoku i skrzących się oczu przy okazji^^ Już czuję się rozpieszczona!
Re: Cud, miód i muzyka^^
Już któryś raz widzę taką teorię i po raz kolejny pytam: czym sobie to studio zasłużyło na tego typu opinię? Rzeczywiście zepsuło jakikolwiek materiał poza Chuunibyou 2?
Re: Cud, miód i muzyka^^
Kyoani ma niesamowitą reputacje i ogrom wiernych fanów, lecz jak dla mnie, poza wyglądem ich anime często są po prostu średnie. I najczęsciej tego się po nich spodziewam.
Tamako Market nie był zachwycający. KnK miało sporo problemów (ale i tak było bardziej ambitne niż TM). Amagi do mnie kompletnie nie dotarło. Chuni 2 nie rozumiem po co w ogóle istniało. Free… poza konceptem meskiego eyecandy to była zwykła poprawna seria sportowa. Nie wiem… W każdym razie do mnie także trafia Hibiki znacznie bardziej niż ich ostatnie produkcje.
Re: Cud, miód i muzyka^^
Choć akurat moja zła opinia na temat tego studia utrzymuje się jeszcze po ich starszych seriach, a konkretniej po przedramatyzowanej „moe trójcy”: Air – Kanon – Clannad.
Re: Cud, miód i muzyka^^
Re: Cud, miód i muzyka^^
Re: Cud, miód i muzyka^^
Re: Cud, miód i muzyka^^
Re: Cud, miód i muzyka^^
Inna sprawa, że skoro się za wzięli za coś takiego, to również w jakiś sposób ich określa. Z dennego materiału perełki nie zrobisz, chyba, że przerobisz wszystko tak, że wyjdzie zupełnie coś innego xd
Re: Cud, miód i muzyka^^
Re: Cud, miód i muzyka^^
Dla mnie te serie to przedramatyzowane dziadostwa o cierpiących moe panienkach, które nie mają w sobie dosłownie nic ciekawego i przez które miałam do niedawna paskudną opinię na temat KyoAni. Koniec, kropka.
Re: Cud, miód i muzyka^^
Re: Cud, miód i muzyka^^
Bo są fani tych gier, którzy właśnie oczekują takiego „przedramatyzowanego dziadostwa” i chętnie wydadzą kasę na porządną ekranizację ich ulubionych gier :3
A KyoAni ywiązało się z tego zadania bardzo dobrze i takie After Story jest znaną i cenioną produkcją przez grupę docelową :3
Re: Cud, miód i muzyka^^
Re: Cud, miód i muzyka^^
Japoński przemysł rozrywkowy tak bardzo o mnie dba \m/
Re: Cud, miód i muzyka^^
Re: Cud, miód i muzyka^^
To, o czym piszesz, to obecna polityka Kadokawy, która traktuje anime jako reklamówki dla swoich wydawnictw.
Jednakże posłużę się Fate/stay night jako przykładem: gra ma olbrzymi fanbase i wyszła na wiele platform. W dodatku nie jest już nowa. Tę produkcję można potraktować jako wymierzoną głównie w gotowy już target, którego nie trzeba pozyskiwać, lecz można w dalszym ciągu na nim zarobić (co rusz wychodzą kolejne spin‑offowe gry, LNki i mangi, no i UBW od ufo). Także anime KanColle jest dobrym przykłądem, gdyż hermetyczność tej serii i bazowanie na sztandarowych kwestiach postaci wyraźnie wskazuje na celowanie w ponad 2 milionową rzeszę graczy. Studio Key ma również wypracowaną pozycję na rynku, więc adaptacja taka, poza poszerzeniem targetu, ma na celu zarobić już na istniejącej rzeszy fanów. A jak przy tym przyciągnie się nowych, to mamy podwójny sukces, lecz w przypadku popularnych tytułów wzrost zainteresowania jest na pewno procentowo mniejszy od pozycji, które trzeba dopiero zareklamować (vide: olbrzymi wzrost popularności No Game No Life spowodowamy wyjście serii telewizyjnej).
Dlatego bajki są równie robione dla fanów, o ile taka franczyza ma szansę przynieść zyski (innymi słowy: mogę być robione dla zawartości portfela fanów). Haj się przecież musi zgadzać i nikt nie będzie altruistycznie łożył kasy na produkcję, która nie przyniesie zysków sama z siebie (w przypadku ekranizacji hitów), lub poprzez podbicie sprzeży pierwowzoru (mnie popularna serie, które mają szansę trafić do szerszego grona odbiorców). Przypomnę również, iż zazwyczaj studio dostaje z góry ustaloną zapłatę za wykonanie roboty, a zyskami dzielą się inwestorzy (a wydawca do nich się zalicza).
W dodatku masz produkcje, które pierwowzoru nie posiadają (Madoka) i ewentualne zyski zależą tylko i wyłącznie od sprzeży płyt i gadżetów (i ewentualnych licencji na spin‑offowe mangi, gry i LNki).
Dlatego też do każdego przypadku należy podchodzić indywidualnie.
Re: Cud, miód i muzyka^^
Re: Cud, miód i muzyka^^
W dodatku anime Clannad ukazało się całe 3 lata po prenierze gry, więc nie można tutaj mówić o promowaniu nowego tytułu, co miejsce w przypadku Kadokawy (promują aktualnie wychodzące tytuły), tylko zafundowali adaptację niezbyt nowej (na rynku gier 3 lata to nie jest zbyt mało) produkcji. Fakt, mogło to ponownie zwrócić uwagę na pierwowzór (w przypadku Mashiroiro Symphony po premierze anime wyszło wznowienie gry na platformę PSP z dodatkową ścieżką), lecz również umożliwiło to zarobienie na popularnej marce (płyty z anime, OSTem i gadżety).
Dlatego też w tym przypadku ciężko mi mówić o jednym, konkretnym celu, gdyż mamy do czynienia z produkcją popularnego studia, przy której istniała możliwość osiągnięcia wysokich zysków na samej franczyzie (co nie wyklucza chęci podbicia nakładów samego pierwowzoru).
Re: Cud, miód i muzyka^^
I nigdy nie kwestionowałem tego, że sprzedaż płyt jest czymś co chcą osiągnąć, ale główny ich cel można ocenić po tym kto wykłada najwięcej kasy.
Re: Cud, miód i muzyka^^
Dlatego też sam trochę niezbyt rzetelnie przedstawiłem sprawę pisząc:
Powinienem raczej napisać: Bo, w zależności od popularności gry oraz wyznaczonych sobie celów, można albo zainteresować ludzi pierwowzorem, zwłaszcza że anime skupia się tylko wyrywkowo na jednej z wielu historii, lub też zarobić już na istniejącym licznym fanbase produkcji. No i zawsze można osiągnąć obydwa te cele.
Re: Cud, miód i muzyka^^
Ok.
I jeszcze jedno zdanko, w pierwszym akapicie mówiące, jak to KyoAni wszystko psuje. Żeby coś zepsuć, najpierw to coś, co podlega zepsuciu musi być sprawne, stąd wniosek, że chodzi o potencjał (to, oraz powyższy, dość jasny cytat).
Podajesz, że KyoAni zepsuło według Ciebie trzy serie przepakowane moe (owszem, w każdej z tych serii trafiała się jedna infantylna bohaterka, ale pod moe bym tego nie podciągała, szczególnie porównując to z K‑Onem!, jednak wiadomo, dla mnie moe może być różowy traktor, dla Ciebie randomowy bisz) i dramatyzmem. Jednak już od pierwszego odcinka mamy wyraźnie zarysowane to, o czym ma to anime być. Tak, to będzie dramat, tak, jedna z bohaterek jest dziecinna. Więc jaki potencjał został zepsuty – tego nie wiem.
I jeszcze to całkowite skreślenie studia za trzy serie, które nie przypasowały… Ok.
Po prześledzeniu anime tego studia można dojść do wniosku, że pracują w nim świetni rzemieślnicy (nie geniusze), którzy wiedzą, jak dobrze adaptować mangi, gry i ln, zawsze niezwykle dbają o oprawę wizualną i wspaniale dobierają ścieżkę dźwiękową. Już za same dwie ostatnie zalety (które trudno podwarzyć) unikałabym sformułowań o rzekomej niewydolności KyoAni.
Re: Cud, miód i muzyka^^
Zdecydowanie nie – patrząc chociażby po mojej liście widać, że niemal wszystkie ich serie chociaż zaczynałam, a większość zresztą skończyłam. Jedynym wyjątkiem jest chyba Nichijou, które jednak czeka na swoją kolej po prostu. Co nie zmienia faktu, iż oglądając tamte 3 serie jeszcze zanim całkowicie wsiąkłam w anime, czyli wtedy kiedy nawet nie orientowałam się co to jest KyoAni, wytrobiłam sobie mało pochlebną opinię na temat tego studia, która (niestety) wciąż procentuje. Inna sprawa, że do takowej opinii sporo przyczynił się potem K‑on po którym to na długo miałam uraz do moe (który zresztą dopiero niedawno przemogłam i jak się okazało, z odpowiednim nastawieniem K‑on okazał się być nie tylko strawny, ale wręcz naprawdę fajny).
Powtórzę się, ale akurat dla mnie oprawa techniczna nie świadczy o wartości samego anime i stanowi kwestię drugorzędną względem takich rzeczy jak fabuła, ciekawe kreacje postaci, klimat, a nawet poziom gagów. Więcej, powiedziałabym wręcz, że o wiele gorzej oceniam serie, które wyglądają i brzmią ładnie, ale których zawartość jest pusta i miałka (czyli inaczej rzecz biorąc – które charakteryzują się przerostem formy nad treścią).
Re: Cud, miód i muzyka^^
I akurat co do pierwszych wrażeń – w KyoAni pierwszy odcinek wyraźnie zarysowuje sytuację. Weźmy „Nichijou” – absurd, dziwny wszelakie i unikanlny humor witają nas już w pierwszych scenach. KyoAni serwuje dokladnie to, co zapowiadało. Chuunibyou podobnie – życie byłego gimnbusa, problemy związane z dorastaniem, masa humoru – to nas witało w zapowiedziach, dokładnie to dostaliśmy i to w brawurowym wydaniu. Czy możesz więc sprecyzować o jakie dokładnie anime ci chodzi? Które nie było zgodne z tym, co zaprezentował nam pierwszy odcinek do końca? Ja mogę wymienić jedynie Haruhi, ale dodanie nadnaturalnych elementów jedynie ulepszyło tę cudowność.
Nie przeglądałam twojej listy anime, odniosłam się jedynie do twojej wypowiedzi, w ktorej wyraźne powiedziałeś, że zwyczajem KyoAni jest partaczenie potencjału – czy takie podejście to właśnie nie skreślanie studia na zasadzie „coś od nich mi się nie spodobało, pewnie i to spartaczą”?
Jeszcze co do oprawy technicznej – dla mnie jest bardzo ważna, jako integralny element anime/mangi. Dobra co prawda nie uratuje badziewia, ale na pewno w moich oczach podwyższy ocenę średniakowi. No ale tutaj już mówimy o preferencjach, a nie o twardych faktach ;) Jak dla mnie piękna grafika jest znakiem, że twórcom się chce i dbają o każdy element.
Re: Cud, miód i muzyka^^
Generalnie mnie się KyoAni kojarzy obecnie z moe moe seryjkami, które są najzwyklejszymi w świecie umilaczami czasowymi, czyli seriami tak „na raz” – do obejrzenia i szybkiego zapomnienia (zwł. iż fabularnie są bardzo proste). I o to mi się cały czas rozchodzi. A Hibike jak na razie zapowiada się na nieco poważniejsze okruchy życia, których jest tak niewiele, że każdy jest na wagę złota jak dla mnie^^
Re: Cud, miód i muzyka^^
Innymi słowy: KyoANi psuje, bo nie dostosowuje się do Twojego gustu. Ciekawe.
Ale to jest bardzo istotne przy takich zarzutach. Bo tak naprawdę sprowadza się to do wygłoszenia tezy z zaznaczeniem, że nie interesują Cię żadne argumenty, które mogłyby ją potwierdzić/podważyć.
Tak, określa, że w tamtej chwili nie mieli takiej pozycji i takiego budżetu, żeby móc sobie pozwolić na odmowę. Studio trzeba za coś utrzymać, a chyba najłatwiej poprzez tworzenie anime :P
Inna sprawa, że, gdy już mieli wyrobioną pozycję i dyskonowali odpowiednim budżetem, to odmówili przyjęcia zlecenia na adaptację Little Busters (za które, tak jak w przypadku Clannadu, KANONu i Air, równie odpowiada Key).
Re: Cud, miód i muzyka^^
A to ciekawe skąd coś takiego wywnioskowałeś. Chociaż w sumie w pewnym sensie będzie się to opierało o gusta, jak zresztą u każdego z nas. Nie ma osoby, która by swoich opinii na temat serii nie opierała w żaden sposób o własny gust. Dla jednych moe może być zbyt infantylne i głupiutkie i czy w takim razie nie mogą wypowiadać swoich opinii na temat moe seryjek, jeśli akurat takowe obejrzą?
Inna sprawa, że akurat moe mi ostatnimi czasy się bardzo spodobało, tyle, że moe w połączeniu z dramatem uważam za tani wyciskacz łez na poziomie brazylijskich telenowel. I co? Uważasz, że nie mam prawa mieć takiego zdania?:P
Tyle, że nikt nie zauważył/ nie doczytał/ nie chciał doczytać, że wcześniej nie wiązałam w żadnym momencie miernego poziomu ich starszych serii z faktem psucia przez studio pierwowzoru. Zresztą… opinia o psuciu rzucona została żartobliwie, ale widzę, że wierni obrońcy KyoAni wzięli to sobie bardzo do serca. xd
Przede wszystkim określa w dużej mierze charakter studia. Kwestie finansowe to jedno, ale studio musi się też liczyć z tym, że będzie zapewne jeszcze długo kojarzone ze swoimi produkcjami i przez ich pryzmat będzie odbierane. Z drugiej strony KyoAni to cały czas królestwo moe produkcji, co nie zmienia się nawet przy ich nowszych seriach.
Ale tak, za przeproszeniem – wybacz, ale nie będę kontynuowała 'dyskusji' z tobą, bo cenię sobie kulturę i nie przepadam za tym, jeśli takie 'dyskusje' opierają się lekceważeniu i rzucaniu pojedynczych, ironicznych uwag w stronę rozmówcy, a niestety jak do tej pory, wszelka wymiana zdań z tobą właśnie na tym się kończyła.
Re: Cud, miód i muzyka^^
A czy ja komuś bronię wypowiadać się? Po prostu, jak się z nim nie zgodzę, to przedstawię swoje stanowisko i tyle. Natomiast chodziło mi tutaj o krytykowaniu serii za to, że twórcy nie próbowali się wpisać w gusta danej grupy docelowej :P
To zależy, jaki ten dramat. Ale zgadzam się, że zazwyczaj wychodzi to pretensjonalnie i śmiesznie.
kliknij: ukryte I co? Uważasz, że nie mam prawa mieć takiego zdania?:P
Welp, widze, że nie do końca zrozumiałaś sensu, tego, co chciałem przekazać.
No to prościej: Uważam, że rzucanie tez pokroju „KyoAni potrafi wszystko zepsuć” wymagałoby jakiś przykładów, gdzie coś spartaczyli, a w przypadku Air, Clannad i KANON poziom adaptacji nie stanowi żadnego problemu, czyli studio wykonało swoją pracę jak należy. Studio można obwiniać przy kiepskich adaptacjach, lub gdy materiał źródłowy stanowi tylko luźną inspirację dla serii (vide: Chuuniboyu, w którym to nawet zostało wprowadzonych sporo oryginalnych postaci, których nie było w LN.).
Ja i obrońca KyoAni… welp, nie mam zamiaru ponownie pisać, jak bardzo nie trawię Kyoukai no Kanata z główną heroiną na czele. Powiem tylko, że już dawna studiu zarzucam, że czasem próbuje uczynić główne bohaterki zbyt słodkie.
No i takowa opinia zostałą rzucona, żartobliwie, czy też nie, więc i mogły się pojawić komentarze, które będą dociekać, co za tym stwierdzeniem się kryło, jak i sama polemika z tym stwierdzeniem :P
To zależy głównie od tego, czy te produkcje w ogóle zostaną zauważone. Przeciętniak, który przejdzie bez echa, zostanie szybko zapomniany, natomiast wyprodukowania hitu nikt z zarządu studia nie potraktuje jako ujmy, którą trzeba z siebie zmazać. Na przykłąd taki Clannad czy Kanon pomogły KyoAni zbudować sobie swoją aktualną pozycję, która pozwala im torzyć serie na własny rachunek, a nie być tylko zleceniobiorcą Kadokawy i Key'a (dlatego też odmówili ekranizacji Little Busters!).
Niech sobie przypomnę… cała jedna wypowiedź pod recenzją do Hanayamaty? :3
Re: Cud, miód i muzyka^^
Czyli dokładnie te serie, które są źródłem wysokiej reputacji KyoAni ^^
Re: Cud, miód i muzyka^^
A mnie się wydawało, że źródłem tej reputacji jest niejaka Haruhi. Do tego Lucky Star czy K‑ON – Clannady się tu raczej chowają w kwestii popularności, sprzedaży i pieniędzy, które zarobiło studio.
Re: Cud, miód i muzyka^^
K‑ON powstał w czasach, gdy pozycja KyoAni była już silnie ugruntowana. I pomimo gigantycznych sprzedaży, raczej nie jest źródłem „wysokiej reputacji”.
Re: Cud, miód i muzyka^^
Te tytuły z jednej strony przyczyniły się do popularności KyoAni u pewnej grupy osób, jak i stały się źródłem niechęci wobec tego studia u równie licznej grupy pozostałych xd
Re: Cud, miód i muzyka^^
Re: Cud, miód i muzyka^^
Ja też (acz nie nazwę tego szczęściem) i o ile Air mi się wtedy podobał, bo to było pierwsze anime tego typu, które widziałam, to już Clannad i Kanon były nudną powtórką z rozrywki.
Wiesz, idąc tym tropem wszystko zależy od widza – grafika, muzyka, komedia również. Zwłaszcza to ostatnie może być odbierane bardzo subiektywnie. Ale tak jak w przypadku komedii, tak i przy dramacie, powtarzalność motywów, stosowanie tych samych chwytów po x razy po prostu nużą. Również przesada w obu przypadkach potrafi mocno wkurzyć i dokładnie tak to wyglądało w tych 3 seriach jak dla mnie – wszystko zostało zrobione na siłę, z tanich chwytów, na które łatwo złapać mniej wymagającego widza.
Re: Cud, miód i muzyka^^
A co do powtarzalności… Ja lubię schematy. Robienie anime, to jak gotowanie. Dla mnie nie musi być eksperymentalnie i innowacyjnie, tylko smacznie i przyjemnie. Nalęże do tego typu ludzi którzy przewijają, ulubioną scenę po kilka razy. Dodatkowo, wielka trójca nie wychodziła sezon po sezonie, więc jak ktoś oglądał zgodnie z terminarzem emisji, nie miał wrażenia „wałkowania tego samego”.
Mi się Clannad podobał. Czy znaczy to, że jestem mniej wymagającym widzem? Tutaj się nie zgodzę. Ja też wymagam, ale czegoś innego. Nie wszyscy chcą skomplikowanej fabuły, realizmu czy niekonwencjonalnego podejścia do tematu. Albo chcą, ale nie zawsze. To wcale nie znaczy, że są mniej wymagający. Dobrze napisane gagi, urocze postaci, klimatycznie narysowane tła, oddanie pewnej (wcale nie „realistycznej”) atmosfery… W tych aspektach też można mieć wymagania.
Re: Cud, miód i muzyka^^
Nie powiedziałabym. Przykładowo jako lubię dramat, ale bardziej naturalny niż ten, który znaleźć można w tzw. „wyciskaczach łez”.
Nie mam nic do powtarzalności, ale nawet w przypadku stosowania tych samych schematów wymagam nutki oryginalności – chociażby w ich połączeniu. Nawiązując do gotowania chociażby – moim ulubionym daniem są placki ziemniaczane, ale gdybym miała je jeść codziennie i to zawsze podane w tej samej formie, szybko stałyby się dla mnie niestrawne. I tak samo to widzę w anime – znane i lubiane schematy są okay o ile się z nimi nie przesadza i stara się je podać okraszone czymś nowym, albo chociaż zmieszane w innych proporcjach.
I niekoniecznie powiedziałabym, że moment oglądania aż tak wpływał na odbiór tych serii. Owszem, zapewne przy maratonie całej tej trójcy podobieństwa były wyraźniejsze, ale nawet w przypadku przerwy między jednym i drugim się one uwidaczniały i mogły razić tak samo mocno.
Sęk w tym, że ja wcale nie wymagałam od tego ani skomplikowanej fabuły, ani niekonwencjonalnego podejścia do tematu. Realizm to już inna sprawa, acz chodziło mi tu raczej o realizm wewnętrzny. Tyle, że nie zauważyłam tam również dobrze napisanych gagów (pod względem komediowym seria ta była podoba do wielu innych i nie wyróżniała się na ich tle poziomem wykonania jakoś szczególnie). Urocze postaci? O właśnie, tu jest pies pogrzebany. Jeśli pod tą nazwą masz na myśli słodkie, cierpiące dziewczątka, z których część zachowuje się jak upośledzone umysłowo panienki, bo to jest moe, to wybacz, ale dla mnie to obok uroczych postaci nawet nie stało xd
Natomiast jeśli chodzi o aspekty techniczne, to dla mnie są to kwestie totalnie drugorzędne, nie mającego żadnego wpływu na mój odbiór anime. Owszem, mogę się pozachwycać wspaniałą muzyką, czy śliczną grafiką, ale jeśli towarzyszyć im będzie kiepska fabuła i tragiczne postaci, to seria nie zyska u mnie dobrej noty (i na odwrót: kiepskie wykonanie graficzne i muzyczne nie zaniży mej pozytywnej opinii o dobrym anime).
Generalnie dyskusja zrobiła się nieco zbyt offtopowa, więc proponowałabym ją w tym miejscu przerwać xd Z tego co widzę sprowadza się to tylko do tego, że tobie się tamte anime podobały (a w domyśle: podejrzewam, że od nich wzięła się twoja sympatia do KyoAni), a mnie nie (w domyśle: przez nie miałam bardzo negatywną opinię względem tego studia, która zmieniła się dopiero wraz z ich nowszymi produkcjami, acz wciąż jeszcze owocuje moją nieufnością).
Ep3
Odicnek wzbudził we mnie tyle negatywnych emocji, że musiałem zastopować kilka razy, żeby się uspokoić.
kliknij: ukryte Zgłosić chęć zdobycia mistrzostwa kraju, po czym odwalać takie cyrki na próbach, podczas występu wygłupiać się, zagrać utwór na odwal, mieć pretensje do nauczyciela, że opierdzielił grupę i zamiast powiedzieć mu to w twarz, to obgadywać za plecami?! I na dodatek domagać się występu na jakimś festiwalu, bo 'gra sie tam co rok'?!?!
CHAMSTWO! Gdybym to ja byłbym tym nauczycielem, to rozwiązałbym klub w przeciągu jednej sekundy. Tyle jadu w jednym odcinku… A pomimo to, mam chęć nadal oglądać! Matko, jak KyoAni za coś się weźmie, to aż strach oglądać, bo wciągnie na amen. Czekam teraz w końcu na jakiś porządny kawał dobrej muzyki, bo póki co, to jedyne czego mi tu brakuje, to właśnie muzyka.
Re: Ep3
Z życia wzięte.
Re: Ep3
Dokładnie. Ile to razy na studiach tyyyle osób wykazywało chęć uczestniczenia w jakimś projekcie, a potem właściwie tylko dwie – trzy osoby (w tym ja) tak na prawdę brały w tym udział? Tak właśnie wygląda życie. Nie odważysz się nie zgodzić, bo „tak nie wypada” i potem masz babo placek.
Dla mnie zachowanie członków klubu (zespołu) był bardzo naturalny. Szczerze to się nawet ucieszyłam – to taka miła odmiana od wciąż „dających z siebie wszystko” bohaterów. Poza tym trochę tam ludzi jest w tym zespole, więc to niemożliwe, żeby wszyscy jak jeden mąż mieli taki sam zapał do pracy.
Re: Ep3
Re: Ep3
Oczywiście nie oznacza to, że popieram nastawienie i zachowanie członków orkiestry, ale nie uważam, aby taka bezkrytyczna ich ocena była adekwatna do sytuacji. Nauczyciel też zresztą święty nie był, podejść do sprawy mógł inaczej.
Mało kto zapytany na forum publicznym odpowie: „ja mam wszystko w pompie”. A już na pewno w kraju takim jak Japonia.
Re: Ep3
Jak podejść do sprawy inaczej? Ja bym smarkaczom głowy pourywała, on i tak był delikatny. Co miał zrobić, popatać biedne dzieciątka po główce i nagradzać i chwalić? A jak się zachowują bezczelnie i nieodpowiedzialnie, na dodatek okazują się niewychowanymi burakami to wina nauczyciela, bo źle podszedł?
Moim zdaniem zachował się jak wzorowy pedagog. Postawił sprawę jasno, bez gniewu, bez agresji. Ale uświadomił im, że pewne decyzje mają swoje konsekwencje. On ich nie pytał czy chcą się opierniczać, on ich spytał czy chcą to robić dla radości grania czy mają większe ambicje. Jak dzieciątka mają za mało odwagi, żeby się przyznać, że granie to nie jest szczyt ich marzeń to trudno. Niech cierpią. Najwyraźniej rodzice w domu nie nauczyli ich, co to znaczy ponosić odpowiedzialność za swoje decyzje, zatem zrobi to szkoła. I dobrze.
Re: Ep3
Wybacz, zapomniałem o skromnym fakcie, że akcja tego anime ma miejsce w Europie/Ameryce, gdzie asertywność i bezogródkowe wyrażanie swojego zdania, uważane są za cnoty główne. Właśnie oni w domu ich nauczyli. Dawać takie odpowiedzi, jakich się od nich oczekuje. Nauczyciel pyta, uczniowe odpowiadają. Przekaz werbalny wydaje się jasny, ale u japończyków ważne jest to, co przekazuje się niebezpośrednio, czytanie między wierszami. Nauczyciel to chyba jakiś JET jest, bo jego zachowanie kompletnie wykazuje brak „和” czy umiejętności „czytania atmosfery”. Podszedł do tego faktycznie bez gniewu i agresji. Za to ze sporą dozą arogancji.
Największy donkan obserwujący tamto zajście odniesie wrażenie, że mało kto tam do grania podchodzi serio.
Jaką odwagą mają sie wykazać dzieci, podczas wygłaszania swoich aspiracji w społeczeństwie, gdzie wystający gwóźdź jest bezlitośnie wbijany? Decyzja o „graniu na serio” była na pierwszy rzut oka mocno wymuszona, więc nie spodziewajmy się zapału w jej realizacji. Presja nie musi być generowana przez darcie pyska i biczowanie.
Takie przenoszenie zachodniego systemu wartości i sposobu myślenia na wchód daleko nie zaprowadzi.
Re: Ep3
Re: Ep3
A niech Was, KyoAni
P.S.: Okularnica z kiepskim poczuciem humoru to mój faworyt.
Naprawde mi się podobały małe sceny i gesty. Nauczycielka prosząca o wydłużenie spódniczek i reakcja głównej bohaterki na to. Jej rozmowa z mamą była bardzo naturalna. Jej przygotowania do wyjścia pierwszego dnia.
Podobaja mi się designy, wygląd i ściezka dzwiekowa, ale opening troche słaby. Kyoani wrzuciło tu swoje energiczne i ekspresyjne animacje postaci.
Początek zachęcający i szykuje się solidny produkt dla fanów gatunku.
Pierwowzorem jest powieść – ale nie Light Novel, jak to zostało zasugerowane w tutejszej zapowiedzi – więc nie powinno się to okazać klapą, chyba że KyoAni samo z siebie coś zepsuje. Dla mnie Hibike! Euphonium będzie prawdopodobnie najprzyjemniejszą pozycją w tym sezonie i jestem względem tytułu jak najbardziej na tak.
A to jest jakaś zasada, że jak pierwowzorem jest light novel = klapa z automatu, a jak powieść = będzie dobrze? O_o
Gdyby taka istniała, o ile wybór tytułów byłby łatwiejszy… Niestety nie ma zasady, ale jest pewna statystyka. Jeśli spojrzy się na Light Novel, ostatnimi czasy większość z nich wydaje się być pisana na przerwach w szkolnych toaletach, a potem (o zgrozo!) dostają ekranizację. Natomiast generalnie wychodzę z założenia, że jeśli coś jest dłuższym tekstem, pisanym bardziej złożonym językiem i z mniejszą liczbą obrazków, to prawdopodobieństwo, że tekst ten okaże się idiotyczną papką najeżoną schematami, odpowiednio maleje. To nijak nie przesądza o jakości tytułu, ale pozwala na ten konkretny spojrzeć nieco bardziej pozytywnie niż „kolejna adaptacja LN”. Myślałem, że to oczywiste, iż poruszamy się tylko w sferze przypuszczań i nie ma mowy o zerojedynkowej interpretacji tego, co piszę.
Trend statystyczny? Jak najbardziej.
A co do wierności ekranizacji KyoAni: to studio lubi pójść własną drogą niezależnie od oryginału (vide: Chuunibyou) :P
No i w tym sezonie mamy drugi sezon KiniMozy, więc już slot na słodkie dziewczynki robiące słodkie rzeczy bez żadnej fabuły został wypełniony ^^.