x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Drugi akapit recenzji ogólnie oddaje wady serii, czyli to, co mnie też uderzyło, jednak jak tego z siebie nie wyrzucę, to pewnie spuchnę, więc tak sobie popiszę. Seria jest odrealniona, szczególnie przy podejmowaniu jak najbardziej realnych tematów, znanych z historii. Są przedstawione bardziej sensacyjnie niż w filmach sensacyjnych. Sprawia to, że prezentują się wręcz groteskowo, szczególnie, że miało pewnie wyjść dramatycznie. I oczywiście ten wygląd postaci, chwilami przesada, być może z podobnych powodów, szczególnie rozwalił mnie taki jeden policjant, w ostatniej historii, którego nos wyglądał wypisz wymaluj, jak szczotka do butów. Ale drażniły mnie też inne projekty, na przykład ten gigantyczny, herkulesowaty Amerykanin, a to nie oto chodzi, żebym nie znosiła takiego stylu, tylko tutaj niektóre postacie miały zwyczajne proporcje, a niektóre były jakby wyjęte z innej kreskówki i to się ze sobą gryzło. Pomijając cały ten przesadyzm, to sama fabuła w sumie nie była jakaś szczególnie zła, ale serię odebrałam bardziej jako dość niestandardową ciekawostkę niż serial sensacyjny.
To moje pierwsze spotkanie z Jack Blackiem, wiedziałem z grubsza kto to i co to, ale nigdy nie czytałem/nie oglądałem. Jest to dziwna seria. Anime o chirurgu, gdzie w każdym epku akcja kręci się dookoła jakiegoś zabiegu, ale jednocześnie krwi i samej operacji tutaj są szczątkowe ilości. Co jeszcze dziwniejsze, czasem operacji samej w sobie w ogóle nie ma (jak ep kliknij: ukryte „wymiana serc”), bo akcja jest ucięta przed operacją i zaraz wchodzi epilog gdzie już jest po wszystkim. Pierwsza połowa serii mocno niemrawa i naiwna, druga (od 7 w górę) dużo, dużo lepsza. Czy warto? Jest oryginalna tematyka osadzona realnych w latach 60', jest sporo patosu i młodzieńczej naiwności, trochę nowych słówek po angielsku, które pewnie nam się nigdy nie przydadzą i solidne plot twisty w drugiej części serii. Tyle.
PS: Widzę dużo komentarzy odnośnie niesmacznego nagromadzenia gołych męskich klat, ale ja absolutnie czegoś takiego nie odczułem. Bardziej raziły mnie w oczy nienaturalne twarze/włosy/zarosty u ważnych postaci. Nie to, że przekombinowane tylko to, że przywodzą na myśl lekkie serie komediowe tworzone 30+ lat temu, bo mimo takich projektów postaci Young Jack Black to anime raczej realistyczne z realistyczną i bardzo przyzwoitą na dzisiejsze czasy grafiką.
A
bloodcat
21.02.2016 22:18
Co do rzekomej dużej ilości gołych męskich klat nie mam komentarza, ale za to mogę napisać, że jest to miła odmiana po nawpychaniu, aż do absurdu cycków i majtek (między innymi) pań (w różnym wieku) w sporej większości anime, które wychodziły w ostatnich sezonach. To oczywiście nie przeszkadza, ale jak raz na jakiś czas pojawi się anime, gdzie jest nie daj boże niewielka (nie oszukujmy się) ilość fanserwisu dla dziewczyn, to zaraz wybuchnie 3 wojna światowa i świat się skończy. Oczywiście lepiej pooglądać bieliznę 10‑latki zajmującą cały ekran czy nierealnej wielkości cycki, które są minimalne zakryte bądź wcale przez kilkanaście odcinków niż przez przez kilka minut pana bez koszulki parę razy w kilku wybranych odcinkach
Jak najbardziej zgadzam się z recenzją, chociaż sama wystawiłam 8, ale najbardziej mnie zasmucił fragment, że autor nie chce sięgać po inne części BJ :( Pozostałe części są super! Nie poddawaj się przy gorszym początku drogi! Tuż za tym zakrętem są przepiękne polany filmowych doskonałości! :D
Niby seinen, ale robiony dla pań, co widać nawet po materiałach promocyjnych – wokalista śpiewający opening zrobił swego czasu rozbieraną sesję w stroju black jacka dla jakiegoś babskiego magazynu :) O gołych klatach w co drugim odcinku nie wspomnę.
A
jolekp
6.01.2016 22:22 Takie trochę medyczne sci-fi :)
Zacznę od tego, że po tych wszystkich narzekaniach na gołe klaty, które można wyczytać poniżej, spodziewałam się anime skupionego na fanserwisie, a przecież wcale tak nie jest. To jest raptem pół odcinka i kilka pojedynczych scen tu i tam (w tym zdaje się scena przebierania się i tortur, więc brak koszuli wydaje się całkiem uzasadniony), no i opening (opening ogólnie jest dziwny, bo np. przedstawia kliknij: ukryte Hyakkiego w taki sposób, jakby był antagonistą dla głównego bohatera, a w anime widzimy coś zgoła innego). Tak że wszystkie te histeryczne wpisy o męskiej goliźnie uważam za przejaw lekkiej paranoi.
A wracając do rzeczy ważniejszych. Ogólnie, nawet dało się to oglądać, choć przyznaję, że spodziewałam się nieco bardziej realistycznego podejścia. A tu co i rusz jakiś kosmiczny pomysł, który nie miałby racji bytu nawet w dzisiejszych czasach, a co dopiero w latach 60. – kliknij: ukryte a to przeszczep twarzy nie pozostawiający żadnego śladu, a to jakieś wypasione protezy, że o takich drobiazgach jak lekarz bojący się widoku krwi, ucieczka z dopiero co operowanym pacjentem z bombardowanej wioski, przepiłowanie krat pilnikiem do paznokci w ciągu jednej nocy (czy ktokolwiek kiedyś uciekł z więzienia w ten sposób?) czy ogólna kuloodporność wszystkich (no, poza dwoma przypadkami, ale one były potrzebne fabule, a ponadto ten drugi zasłużył na Nagrodę Darwina ;)) nawet nie warto wspominać (to tylko tak odnośnie pamiętnych dyskusji o plot armorach). Paradoksalnie, najlepszy arc był jednocześnie najbardziej nierealnym i naszpikowanym durnoctwami, i to mnie trochę bolało. kliknij: ukryte Sam motyw doktora, który mści się za swoje okaleczenie był moim zdaniem całkiem ciekawy, ale całą atmosferę niszczyły rozwiązania rodem z Inspektora Gadżeta. Może łatwiej byłoby przełknąć takie pomysły, gdyby całość nie rozgrywała się na tak konkretnym historycznym tle.
Ale przyznaję też, że to moje pierwsze spotkanie z tym uniwersum, więc może po prostu taki jest styl tej historii – cóż, nie wiedziałam. I choć można bez większych przeszkód oglądać to anime bez znajomości innych odsłon, to jednak jakieś odniesienia się pojawiają i czasem miałam wrażenie, że coś mi umyka bokiem.
W sumie – nawet niezłe, ale jednocześnie też jakieś takie bez ikry czy czegokolwiek, co zatrzymałoby ten tytuł na dłużej w mojej pamięci.
Ariel-chan
6.01.2016 23:48 Re: Takie trochę medyczne sci-fi :)
Toś ty nie widziała starych oavek… Ja wymiękłam na kliknij: ukryte gadającym guzie zmieniającym czlowiekowi płeć xD Też się spodziewałam czegoś mądrego i realnego, a nie takich głupot xD No ale po „Pieśni Apolla” już widzę, że to taki styl xD
W zasadzie nie planowałam oglądać tej serii, w ogóle nie jest znane mi to uniwersum ani legenda ani nic. To był taki pierwszy styk z tym tytułem, a zaintrygowała mnie po prostu medyczna otoczka i charakterny główny bohater.
I muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczona. Ciekawe wątki, ciekawe dylematy, ciekawy sposób przedstawienia myślenia i… dorastania głównego bohatera. Główny bohater jest na pewno mocną stroną – zdeterminowany, nie bojący się podejmować wyzwań, trochę zamieszany w podziemia medyczne, ale jednocześnie stawiający pytania i myślący (i jako żem kobieta, nie przeszkadzał mi fanserwis, że biegał pół odcinka z nagą klatą ;)). Postaci towarzyszące może nie miały szansy aż tak być rozwinięte, ale łatwo wyczuwalne było, że są głównie po to, by pokazać jak pod ich wpływem i wydarzeń dojrzewa podejście Hazamy jako lekarza. Dodatkowo ja lubię medyczne klimaty, więc ta medyczna otoczka mi bardzo przypasowała.
Nie była to seria aż tak wciągająca i pasjonująca, by dać super wysoką ocenę, ale cały sezon trzymała dobry poziom i pokazywała ciekawe wątki. Animacja i kreska też w porządku, choć wiadomo, czasem te spiczaste nosy czy dziwne czupryny ujmowały „poważnego” klimatu serii, ale to rozumiem cecha charakterystyczna Tezuki, więc mogę przymknąć oko.
Jak dla mnie 7/10.
Konwencja konwencją, ale elastyczny nos Risenberga był jednak lekkim przegięciem. Podobnie to, że 50% murzynów było w tym odcinku aryjskimi blondasami.
Generalnie, Black Jack zachowywał się tutaj już bliżej swojego dorosłego oryginału, był nieco bardziej zdystansowany, nie pchał się wszędzie, mówił mniej i bardziej poważnie. Choć, jak na ironię, na początku odcinka pierwszy bodaj raz pokazali rumieniącego się Black Jacka, o ile dobrze pamiętam. Jeszcze trochę i będzie „Notice me, senpai!”. W sumie, skoro nawet była scenka na dachu (niby nie szkoły, ale jednak…)
Ale generalnie, to był przyzwoity odcinek, choćby dlatego, że dalej trzymają się lat 60 i różnych kluczowych wydarzeń tego okresu. Jeszcze trochę i zobaczymy Black Jacka i Meiko na Woodstock…
O, da się. Da się zrobić dobry odcinek bez gołych klat i tego rodzaju wątpliwych atrakcji. A szósty ep był tego świetnym przykładem. Nawet jeśli wątek tych amerykańskich żołnierzy był ciut przegięty, to jednak reszta nadrabiała, a finał – perełka. kliknij: ukryte Czułem, się w tej serii pojawi się doktor „Śmierć Wcielona”, ale sposób, w jaki to rozegrano, był majstersztykiem.
Generalnie, przywróciło mi to nieco wiarę w serię. Plus za Thunderchiefy, które wyglądał tak jak powinny, ino bomb miały ciut dziwnie mało podwieszone.
Świetny odcinek. Dzięki Bogu obyło sie bez gołych klat, co tylko udowadnia że w tym tytule wcale nie jest to potrzebne. Od początku wiedziałam że kliknij: ukryte ten amerykański doktor to Kiriko, miło było zobaczyć go za młodu jeszcze jako takiego lekarza. Wtedy jeszcze nikt nie przypuszczał że on i Black Jack bedą w przyszłości rywalizować :D Yabu zostaje w Wietnamie, trochę przykro że prawdopodobnie już go nie zobaczymy. Oby takie odcinki wychodziły juz do końca.
I znowu „gołoklatowy” odcinek. Serio, kogoś to kręci? No dobra, głupie pytanie, kogoś na pewno, inaczej by nie robili…
Plus, że przynajmniej Vietcongu nie pokazali jako sympatycznych i miłujących pokój komunistów.
Ale niezależnie od tego, całkiem udany odcinek. W sumie pozytywne zaskoczenie, jeśli chodzi o tego amerykańskiego lekarza, który okazał się sensownie „napisaną” postacią.
A jak ktoś chce sobie zniszczyć psychikę, to polecam teledyskową wersję openingu, ze szczególnym uwzględnieniem scen, w których piosenkarz tańczy przebrany i ucharakteryzowany na na Black Jacka – [link] Acz ostrzegam, to boli.
NuG ale nie chciało mi się zalogować
31.10.2015 22:00 Re: odcinek 5
Oj tak… W tym odcinku troszkę jednak popłynęli. W mandze jak dochodziło do operacji w szczerym polu, zawsze była pokazana sterylizacja narzędzi chociażby wrzątkiem. Lubię w tej mandze dbałość o takie detale. Ale to faktycznie nic w porównaniu do unikania pocisków… Jakoś bardziej do zamysłu pasowałoby mi, gdyby ta operacja kliknij: ukryte jednak się nie powiodła. Mam nadzieję, że to chwilowy spadek formy.
Odwołuję zarzut co do sterylizacji, w odcinku 5‑tym było zakażenie, więc wszystko jest w porządku ^^. Do tego fakt, że pojawił się ktoś, od kogo przyszły Black Jack może się czegoś konkretnego nauczyć, to bardzo, ale to bardzo ciekawa postać. Ogółem mój stan absolutnego zachwytu nad serią został przywrócony :)
Ciut za dużo tej propagandy, jak na mnie, a jestem uczulony na kwestie historyczne i ewidentne przekłamania. W pierwszym odcinku wymyślili sobie bezdusznych studentów medycyny (nie podając, czemu protestowali), a teraz mamy złych amerykańskich żołnierzy, którzy zabijają na środku ulicy cywili ot tak (całość inspirowana zapewne słynnym zdjęciem, na którym południowowietnamski oficer dokonywał egzekucji nasłanego przez vietcong mordercy rodzin wietnamskich policjantów, które potem lewicowe media na świecie prezentowały jako symbol rzekomego okrucieństwa południowych Wietnamczyków).
Poza tym, pocisk przeciwpancerny trafia tuż obok głównego bohatera, a temu nic się nie dzieje. Ale to i tak pikuś w porównaniu z iście superbohaterskim unikaniem pocisków, a następnie operowaniem na środku pola bitwy, między dwiema strzelającymi do siebie stronami. To już zapachniało numerami rodem z nieszczęsnego Black Jack 21.
Plus, że darowano sobie tym razem jakikolwiek fanserwis.
Bardzo dobry odcinek. Chyba podobał mi się najbardziej z tych, co wyszły do tej pory. Charakter młodego Black Jacka jest tutaj bardzo fajnie pokazany, jego wątpliwości, ta chęć zostania lekarzem i zagubienie pokazują jak różnił się od swojej późniejszej wersji. Oprawa graficzna wciąż na wysokim poziomie, obyło się bez fanserwisu, który na początku lekko mnie przeraził – nie chciałam żeby tak genialna seria została zrobiona jak typowe shojo dla napalonych dziewczynek. Czekam na ciąg dalszy, mam na dzieje że pociągną taki poziom do samego końca.
Jak mi się to podoba! Raju, dawno nie miałam przy serii, aby mi dwadzieścia kilka minut życia mijało niczym zaledwie chwila. Czuć tutaj ducha Tezuki, nie tylko kreskę, ale to, co chciał w tej serii zawrzeć. Jak dla mnie, to póki co absolutny faworyt tego sezonu!
Zastanawia mnie czemu Black Jack nie jest zbyt popularny w naszym kraju, przecież to świetna postać i do tego znana od lat. Jeśli dobrze pamiętam to wcześniej nikt nie tłumaczył starszych animacji o jego przygodach w Polsce. Manga choć stara też nigdy nie była wydawana.
Ukazało się kilka rozdziałów po polsku na łamach wydawanego przez Waneko MangaMixu.
A czemu nie jest popularny? Nie ma bishonenów, nie ma yaoi, nie ma walk na jutsu i wielkie miecze, nie ma romansów, tylko jakieś nudne, niezrozumiałe medyczne bzdety i dużo gadania. I jeszcze taka brzydka kreska. Toć przeciętni polscy fan czy fanka mangi nie daliby rady nawet jednemu odcinkowi czy rozdziałowi.
A
NuG ale mi się zalogowac nie chcialo.
10.10.2015 12:30
rowiazanie odcinka niczym z pierwszego chaptera oryginalnej mangi. W sumie tego sie spodziewałam. Zdecydowanie za dużo gołych klat, ale moze byc.
Faktycznie, ciut przeginają z tym babskim fanserwisem, bo w jakim niby innym celu główny bohater latał przez pół odcinka bez koszuli, świecąc klatą?
Ale fajnie, że pokazują go od nieco innej strony, bo „stary” Black Jack od razu zrobiłby to, co ostatecznie zrobił ten tutaj, natomiast młody miał wyraźną ambicję i chęć zostania „pierwszym”. Dobrze wykorzystano tu Yabu. Finał był trochę a'la deus ex machina, ale mieścił się w sumie w konwencji serii.
Trochę deus ex machina? kliknij: ukryte Wszystkiego się spodziewałem ale nie tego, że przeszczepi mu twarz! Przecież tego nie da się ot tak ukryć. Chyba po prostu oczekiwałem po serii więcej realizmu, a powinienem ją od razu potraktować jako medical fiction i dobrze się bawić – mam nauczkę :)
W oryginalnej mandze Tezuki na samym początku mieliśmy podobny myk, choć jednak pokazany ciut sensowniej, ergo – nic, co by mogło zaskoczyć ludzi znających Black Jacka. Raczej takie mrugnięcie okiem do fanów.
Wróciłam do domu dosyć późno i tak tylko na chwilę zerknęłam na pierwszy odcinek, od tak z samej ciekawości chciałam zerknąć cóż jak nowy Black Jack będzie wyglądać. Oderwałam się od monitora 24 minuty później z szerokim uśmiechem na ustach. To może nie jest perfekcja, jakim jest dla mnie Black Jack OAV, ale póki co jest bardzo, ale to bardzo dobrze. Oby tak dalej, bo oczekiwania co do tej serii mam ogromne!
Jak na razie zapowiada się na fajne anime(szczególnie, że ja lubię takie medyczne klimaty). Mam nadzieję,że się nie pomylę i będzie to naprawdę dobre anime.
Opening mnie ciut przestraszył, ale na szczęście na nim problemy się skończyły. Generalnie, to kolejna seria o Black Jacku, tym razem skacząca do lat 60 i początków kariery głównego bohatera. Ładna, stylowa kreska, wierność oryginałowi – przyjemnie się to ogląda.
NuG ale mi się zalogowac nie chcialo.
5.10.2015 10:46
Tak, opening faktycznie mógl przestraszyć, ale potem nie jest źle. Jak dla mnie troche za bardzo zrobili z niego bisha, ale we wczesniejszych OAV tez go na takiego kreowali chociaz nie aż tak…
Na plus ze narrator to głos oryginalnego Black Jacka i fajnie zrobiony ending z kadrami z mangi.
Nie no, pamiętajmy, że tu jest jeszcze na dodatek sporo młodszy, około dwudziestki, więc można ten fakt jakoś przełknąć. Choć owszem, najazdy na klatę były wyraźnie fanserwiśne.
NuG ale nie chciało mi się zalogować
6.10.2015 14:00
Całe te scenki z kolcami i łancuchami w openingu tak bardzo fanserwiśne :<
7-/10
PS: Widzę dużo komentarzy odnośnie niesmacznego nagromadzenia gołych męskich klat, ale ja absolutnie czegoś takiego nie odczułem. Bardziej raziły mnie w oczy nienaturalne twarze/włosy/zarosty u ważnych postaci. Nie to, że przekombinowane tylko to, że przywodzą na myśl lekkie serie komediowe tworzone 30+ lat temu, bo mimo takich projektów postaci Young Jack Black to anime raczej realistyczne z realistyczną i bardzo przyzwoitą na dzisiejsze czasy grafiką.
Takie trochę medyczne sci-fi :)
A wracając do rzeczy ważniejszych. Ogólnie, nawet dało się to oglądać, choć przyznaję, że spodziewałam się nieco bardziej realistycznego podejścia. A tu co i rusz jakiś kosmiczny pomysł, który nie miałby racji bytu nawet w dzisiejszych czasach, a co dopiero w latach 60. – kliknij: ukryte a to przeszczep twarzy nie pozostawiający żadnego śladu, a to jakieś wypasione protezy, że o takich drobiazgach jak lekarz bojący się widoku krwi, ucieczka z dopiero co operowanym pacjentem z bombardowanej wioski, przepiłowanie krat pilnikiem do paznokci w ciągu jednej nocy (czy ktokolwiek kiedyś uciekł z więzienia w ten sposób?) czy ogólna kuloodporność wszystkich (no, poza dwoma przypadkami, ale one były potrzebne fabule, a ponadto ten drugi zasłużył na Nagrodę Darwina ;)) nawet nie warto wspominać (to tylko tak odnośnie pamiętnych dyskusji o plot armorach). Paradoksalnie, najlepszy arc był jednocześnie najbardziej nierealnym i naszpikowanym durnoctwami, i to mnie trochę bolało. kliknij: ukryte Sam motyw doktora, który mści się za swoje okaleczenie był moim zdaniem całkiem ciekawy, ale całą atmosferę niszczyły rozwiązania rodem z Inspektora Gadżeta. Może łatwiej byłoby przełknąć takie pomysły, gdyby całość nie rozgrywała się na tak konkretnym historycznym tle.
Ale przyznaję też, że to moje pierwsze spotkanie z tym uniwersum, więc może po prostu taki jest styl tej historii – cóż, nie wiedziałam. I choć można bez większych przeszkód oglądać to anime bez znajomości innych odsłon, to jednak jakieś odniesienia się pojawiają i czasem miałam wrażenie, że coś mi umyka bokiem.
W sumie – nawet niezłe, ale jednocześnie też jakieś takie bez ikry czy czegokolwiek, co zatrzymałoby ten tytuł na dłużej w mojej pamięci.
Re: Takie trochę medyczne sci-fi :)
Iii zakończenie serii
I muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczona. Ciekawe wątki, ciekawe dylematy, ciekawy sposób przedstawienia myślenia i… dorastania głównego bohatera. Główny bohater jest na pewno mocną stroną – zdeterminowany, nie bojący się podejmować wyzwań, trochę zamieszany w podziemia medyczne, ale jednocześnie stawiający pytania i myślący (i jako żem kobieta, nie przeszkadzał mi fanserwis, że biegał pół odcinka z nagą klatą ;)). Postaci towarzyszące może nie miały szansy aż tak być rozwinięte, ale łatwo wyczuwalne było, że są głównie po to, by pokazać jak pod ich wpływem i wydarzeń dojrzewa podejście Hazamy jako lekarza. Dodatkowo ja lubię medyczne klimaty, więc ta medyczna otoczka mi bardzo przypasowała.
Nie była to seria aż tak wciągająca i pasjonująca, by dać super wysoką ocenę, ale cały sezon trzymała dobry poziom i pokazywała ciekawe wątki. Animacja i kreska też w porządku, choć wiadomo, czasem te spiczaste nosy czy dziwne czupryny ujmowały „poważnego” klimatu serii, ale to rozumiem cecha charakterystyczna Tezuki, więc mogę przymknąć oko.
Jak dla mnie 7/10.
Odcinek 7
Konwencja konwencją, ale elastyczny nos Risenberga był jednak lekkim przegięciem. Podobnie to, że 50% murzynów było w tym odcinku aryjskimi blondasami.
Generalnie, Black Jack zachowywał się tutaj już bliżej swojego dorosłego oryginału, był nieco bardziej zdystansowany, nie pchał się wszędzie, mówił mniej i bardziej poważnie. Choć, jak na ironię, na początku odcinka pierwszy bodaj raz pokazali rumieniącego się Black Jacka, o ile dobrze pamiętam. Jeszcze trochę i będzie „Notice me, senpai!”. W sumie, skoro nawet była scenka na dachu (niby nie szkoły, ale jednak…)
Ale generalnie, to był przyzwoity odcinek, choćby dlatego, że dalej trzymają się lat 60 i różnych kluczowych wydarzeń tego okresu. Jeszcze trochę i zobaczymy Black Jacka i Meiko na Woodstock…
Odcinek 6
Generalnie, przywróciło mi to nieco wiarę w serię. Plus za Thunderchiefy, które wyglądał tak jak powinny, ino bomb miały ciut dziwnie mało podwieszone.
Odcinek 6
Zamaskowano spoilery. Moderacja
odcinek 5
Plus, że przynajmniej Vietcongu nie pokazali jako sympatycznych i miłujących pokój komunistów.
Ale niezależnie od tego, całkiem udany odcinek. W sumie pozytywne zaskoczenie, jeśli chodzi o tego amerykańskiego lekarza, który okazał się sensownie „napisaną” postacią.
A jak ktoś chce sobie zniszczyć psychikę, to polecam teledyskową wersję openingu, ze szczególnym uwzględnieniem scen, w których piosenkarz tańczy przebrany i ucharakteryzowany na na Black Jacka – [link] Acz ostrzegam, to boli.
Re: odcinek 5
Re: odcinek 5
Odcinek 4
Re: Odcinek 4
Odcinek 4
Poza tym, pocisk przeciwpancerny trafia tuż obok głównego bohatera, a temu nic się nie dzieje. Ale to i tak pikuś w porównaniu z iście superbohaterskim unikaniem pocisków, a następnie operowaniem na środku pola bitwy, między dwiema strzelającymi do siebie stronami. To już zapachniało numerami rodem z nieszczęsnego Black Jack 21.
Plus, że darowano sobie tym razem jakikolwiek fanserwis.
Odcinek 3
Popularność
Re: Popularność
A czemu nie jest popularny? Nie ma bishonenów, nie ma yaoi, nie ma walk na jutsu i wielkie miecze, nie ma romansów, tylko jakieś nudne, niezrozumiałe medyczne bzdety i dużo gadania. I jeszcze taka brzydka kreska. Toć przeciętni polscy fan czy fanka mangi nie daliby rady nawet jednemu odcinkowi czy rozdziałowi.
odcinek 2
Ale fajnie, że pokazują go od nieco innej strony, bo „stary” Black Jack od razu zrobiłby to, co ostatecznie zrobił ten tutaj, natomiast młody miał wyraźną ambicję i chęć zostania „pierwszym”. Dobrze wykorzystano tu Yabu. Finał był trochę a'la deus ex machina, ale mieścił się w sumie w konwencji serii.
Re: odcinek 2
Re: odcinek 2
:)
Na plus ze narrator to głos oryginalnego Black Jacka i fajnie zrobiony ending z kadrami z mangi.