Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 8/10 grafika: 7/10
fabuła: 7/10 muzyka: 8/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 14 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,21

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 225
Średnia: 7,01
σ=1,69

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Loko)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Szopy w natarciu

Rodzaj produkcji: film (Japonia)
Rok wydania: 1994
Czas trwania: 118 min
Tytuły alternatywne:
  • Heisei Tanuki Gassen Ponpoko
  • Pom Poko
  • 平成狸合戦ぽんぽこ
Gatunki: Dramat, Komedia
Postaci: Youkai, Zwierzęta; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Magia
zrzutka

Szok kulturowy, czyli wszystko, czego nie chcieliście wiedzieć o japońskich wierzeniach. A także wzruszające perypetie jenotów ze wzgórz Tama.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Tanuki­‑san, tanuki­‑san, czy chcesz bawić się?
O, widzę, że właśnie jesz!
Co takiego jesz? Pyszną śliwkę marynowaną?
Daj mi kawałek! Oj, oj, jesteś trochę zbyt zachłanny!

Tanuki (jenoty) ze wzgórz Tama wiodły sobie spokojny żywot, nikomu nie wadząc. Wcinały leśne owoce, owady i drobne gryzonie. Żywności było w bród, nie musiały więc zbytnio o nią rywalizować. Jednak do czasu – z powodu rozrastania się Tokio na wzgórzach ruszyły roboty budowlane, mające na celu wyrównanie ich i przygotowanie terenu pod budowę osiedla mieszkaniowego. Chcąc przetrwać, klany jenotów z lasów Takaga i Suzuka wszczęły ze sobą wojnę o terytorium. Heroiczne zmagania zostały jednak przerwane przez wkroczenie Oroku Ognistej Kuli, charyzmatycznej matrony, która wskazała swym futerkowym braciom prawdziwe źródło zagrożenia – ludzi.

Na leśne stworki spłynęło opamiętanie. Postanowiły zwołać wiec wszystkich tanuki ze wzgórz Tama, by znaleźć sposób na zażegnanie niebezpieczeństwa. Wiec, prowadzony przez sędziwego opata Tsurugame, uchwalił, że należy za wszelką cenę powstrzymać prace na budowie. Najlepszą metodą było sabotowanie ich, dzięki wykorzystaniu umiejętności zmiany kształtu. Tej jednak nie posiadały wszystkie jenoty, gdyż wymagała ona długotrwałego i morderczego treningu – tanuki zaś ze swej natury są leniwe, niefrasobliwe i łatwo tracą koncentrację. Nieliczna garstka, między innymi młody Shoukichi i Gonta, potężny przywódca klanu z lasu Takaga, poddała się szkoleniu Oroku, by przygotować się do wojny. Oprócz tego dwaj młodzi wysłannicy wyruszyli do słynnych mistrzów przemian w Sado i na Shikoku, aby uzyskać ich pomoc. Dodatkowo jenoty postanowiły, że aż do osiągnięcia zwycięstwa powstrzymają się od rozmnażania, aby uniknąć dalszego „przetanuczenia” okolicy (swoją drogą było to tym straszniejsze poświęcenie, że mówimy tu o duchach płodności).

Trening przyniósł wspaniałe rezultaty. Już wkrótce tanuki pod wodzą Gonty doprowadziły do serii wypadków i prace na budowie zostały wstrzymane. Uradowane jenoty urządziły wielką fetę, niedługo potem okazało się jednak, że budowa rusza ponownie. Kontynuowały więc akcję dywersyjną, za każdym razem świętując zwycięstwo, ludzie jednak okazali się uparci i wciąż zaczynali na nowo. Tymczasem mijały pory roku i coraz więcej tanuki łamało celibat i łączyło w pary, płodząc dzieci. Sytuacja zaczynała się robić nieciekawa, zwłaszcza dla jenotów niepotrafiących zmieniać postaci – nie mogły one skutecznie zdobywać pożywienia, a nierzadko też ginęły pod kołami samochodów. Gonta zaczął już nawoływać do rozstrzygnięcia siłowego, gdy wreszcie Tamasaburo wrócił, przyprowadzając mędrców z Shikoku. Mędrcy, dość ekscentryczni nawet jak na jenoty, podnieśli je na duchu i wciągnęli do przygotowań ostatecznego planu wypędzenia ludzi – Parady Duchów.

Proekologiczne przesłanie filmu tak bije po oczach, że daruję sobie pisanie o nim. Ciekawe jest co innego – twórcy połączyli w spójną całość degradację środowiska z przemijaniem ludowych tradycji, których symbolem są tanuki. Razem ze światem lasów i wiosek odchodzą tradycyjne baśnie, wierzenia i przesądy, dla współczesnych ludzi już niezrozumiałe. W cały film wplecione jest mnóstwo wątków z ludowych podań czy historii Japonii, dla nieobeznanego widza nie do wychwycenia. Jest to o tyle ciekawe połączenie, że w Europie byłoby niemożliwe – wierzenia politeistyczne, podobne szintoizmowi, odeszły w zapomnienie setki lat temu (choć niektórzy starają się je z marnym skutkiem reaktywować), a chrześcijaństwo, jakkolwiek też jakby zanikało na Zachodzie, zupełnie nie pasuje do takiej symboliki.

Skoro już mowa o różnicach kulturowych, wypada stwierdzić, że mimo wszystko dla szerszej zachodniej publiczności ten film niestety nie bardzo się nadaje. Ludzie Zachodu po prostu nie są chyba przygotowani na poznanie tysiąca i jednego zastosowania dla jąder tanuki, a jakby nie patrzeć, jest to dość istotny motyw w filmie. W końcu tytuł pochodzi od dźwięku wydawanego przez tanuki, grającego na bębnie ukształtowanym ze swoich… Ze swoich, w każdym razie. Zresztą w ogóle sam widok stworków, przypominających Kubusia Puchatka, z „nie do końca małym co nieco” między nogami, jest dość niepokojący. Zwłaszcza jeśli owe stworki czasem giną albo udaje im się kogoś zabić. Zresztą nie jest to ich jedyna forma. Abstrahując od umiejętności zmiany kształtu, którą, jak już wspominałem, nie każdy tanuki ma opanowaną, wszystkie jenoty mogą się ukazywać w trzech postaciach – podstawowej, zwierzęcej, którą przybierają w pobliżu ludzi, oraz nieco bezkształtnej i groteskowej postaci „komiksowej”. Tę ostatnią przyjmują zwykle, gdy robią coś bardzo głupiego.

Wypada wspomnieć, że konwencja filmu jest dość specyficzna. Nie skupia się, jak na przykład Księżniczka Mononoke czy Nausicaä z Doliny Wiatru, na historii kilku bohaterów, ale jest raczej kroniką wydarzeń i kolei losów tanuki ze Wzgórz Tama. Nie wiem, czy to dobre rozwiązanie – prawda jest taka, że spowodowało to powstanie dłużyzn i momentami fabule brakuje werwy. Poza tym film bawi się w żonglowanie nastrojami, co zawsze jest ryzykowne. Scena ostatecznej batalii wywołuje w widzu mnóstwo skrajnych emocji: rozbawienie, zdziwienie, niesmak, smutek. Pod koniec trzeba zbierać swoją szczękę z podłogi. Niewątpliwie trudno o bardziej dosadny przekaz antywojenny niż wysłanie na front bajkowych „pluszaków”, nieważne czym i jak obficie obdarzonych przez naturę.

Muzyce i grafice nie można nic zarzucić – tradycyjnie są na bardzo wysokim poziomie. Studiu Ghibli należą się zwłaszcza brawa za realistycznie oddane zwierzęta – stałą bolączką anime jest „pokemonizacja” czego tylko się da, więc wszelkie wyjątki zasługują na wyróżnienie. Jedynym, do czego można się przyczepić, jest wspomniana już „komiksowa” postać tanuki, która momentami jest aż nazbyt pokraczna i paskudna.

Podsumowując to, co już napisałem, wypada stwierdzić, że film nie jest zły i na pewno opowiada o ważnych sprawach, znajdzie jednak raczej niewielu amatorów. Zarówno kronikarska konwencja, jak i „kontrowersyjne atrybuty” tanuki mogą odstraszyć największego fana anime, nie wspominając o „niewtajemniczonych”. Zwłaszcza, że chwilami Pom Poko przypomina francuskie filmy dla dzieci z serii Było sobie…, a innym razem robi się ciężko i smutno, jak w najpoważniejszych momentach Nausicai. Zostaliście więc ostrzeżeni, sami zdecydujcie, czy chcecie poznać „mroczną stronę” japońskich wierzeń, czy wolicie pozostać w błogiej nieświadomości.

Ysengrinn, 1 czerwca 2006

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Studio Ghibli
Projekt: Shinji Ootsuka
Reżyser: Isao Takahata
Scenariusz: Isao Takahata

Wydane w Polsce

Nr Tytuł Wydawca Rok
1 Szopy w natarciu Monolith Video 2007