Anime
Oceny
Ocena recenzenta
5/10postaci: 5/10 | grafika: 4/10 |
fabuła: 6/10 | muzyka: 6/10 |
Ocena czytelników
Kadry
Top 10
Gyakuten Saiban ~Sono "Shinjitsu", Igi Ari!~
- Ace Attorney
- 逆転裁判~その「真実」, 異議あり!~
Długo oczekiwana adaptacja gier o prawniku uznana za winną rozczarowania widzów.
Recenzja / Opis
Uwaga: japońska seria gier Gyakuten Saiban została zlokalizowana na Zachodzie, zmieniając między innymi imiona postaci. W tej recenzji będę stosować zachodnie nazewnictwo ze względu na jego większą popularność, zaś oryginalne imiona podam w nawiasie.
Świeżo upieczony adwokat Phoenix Wright (Ryuuichi Naruhodou) rozpoczyna właśnie karierę zawodową. Razem ze swą mentorką, Mią Fey (Chihiro Ayasato), podejmuje się obrony oskarżonego o morderstwo przyjaciela. Jest to jednak zaledwie pierwsza z wielu spraw, zaś przed Phoenixem otwiera się dziwny i niesamowity świat sądownictwa. Wspierany przez siostrę Mii, Mayę (Mayoi Ayasato), zmagać się będzie ze swym rywalem, prokuratorem Milesem Edgeworthem (Reijim Mitsurugim).
Gyakuten Saiban ~Sono „Shinjitsu”, Igi Ari!~ jest adaptacją dwóch pierwszych gier z komediowo‑kryminalnej serii Gyakuten Saiban, znanej na Zachodzie jako Ace Attorney. Seria przedstawia w formie anime wydarzenia zawarte w czterech sprawach z pierwszej gry, Phoenix Wright: Ace Attorney, z pominięciem dodanej w wydaniu Nintendo DS sprawy piątej. Adaptacja pomija też pierwszą sprawę z drugiej gry, Ace Attorney: Justice for All, która stanowi wprowadzający samouczek.
Choć powstanie anime Ace Attorney od zawsze było marzeniem fanów oryginalnej serii, muszę od razu stwierdzić, że jest ono zwyczajnie rozczarowujące. W powszechnej opinii wszystkie anime na bazie gier są słabe, ale sam znam jedną dobrą serię tego typu. Jest nią Super Robot Taisen OG: The Inspector, które być może jest zbyt fabularnie zagmatwane dla zwyczajnego zjadacza chleba (co jednak jest spowodowane materiałem źródłowym), ale jednak spełnia oczekiwania fanów oryginału. Jest to spowodowane tym, że twórcy The Inspector dali fanom frajdę oglądania najlepszych momentów z gry, nie zapomnieli o charakterystycznej ścieżce dźwiękowej, a także potrafili miło zaskoczyć własnymi pomysłami. Nie można jednak tego samego powiedzieć o omawianej tutaj produkcji.
Za serię odpowiedzialne jest studio A‑1 Pictures, któremu powierzono także tworzenie animowanych wstawek do najnowszej gry z serii, Ace Attorney: Spirit of Justice. Produkcja tegoż studia cechuje się tanią animacją, nieciekawą reżyserią, powierzchownym przedstawianiem zdarzeń, chybioną ścieżką dźwiękową oraz brakiem polotu. O ile seria nie jest tak zła jak jej pierwszy odcinek, a nawet nieźle zaadaptowała całą jedną sprawę, ogólnie pozostaje jednak tanią i nieprzemyślaną produkcją.
Największy grzech adaptacji stanowi pomyłka, jaką poczyniono w kwestii charakterystyki głównego bohatera. Phoenix Wright w grach jest postacią zabawną i charyzmatyczną. Idealistyczny prawnik, który chce bronić wyłącznie niewinnych, pakuje się w przerastające go rozprawy, nie mając pojęcia, jak się za nie zabrać. Jego metodologia, opierająca się na czystym blefie i desperackim wytykaniu niepewnych punktów wywodów prokuratury, do czasu doznania pasjonującego olśnienia, jest kompletnie niewiarygodna. Zupełnie jak jego stwierdzenie, że w ogóle skończył prawnicze studia.
W anime Phoenix jest po prostu geniuszem. Owszem, nie zawsze wie, kto jest prawdziwym sprawcą, nie zawsze wie, jak to udowodnić, i nieraz potrzebuje pomocy. Ale to są chwilowe potknięcia, momenty słabości częste dla każdego bohatera serii detektywistycznej, a zaraz po nich Phoenix idzie jak po sznurku po zwycięstwo. Niejednokrotnie natychmiast oznajmia, na czym polega problem z zeznaniem świadka i zawsze ma choćby ogólne pojęcie, co należy zrobić.
Można stwierdzić, że metoda działania Wrighta została zmieniona, by przyspieszyć przebieg rozpraw. Stanowi to konieczność, skoro twórcy w dwudziestu czterech odcinkach chcieli opowiedzieć historię z dwóch gier. Wierzę jednak, że można było to rozwiązać kreatywniejszym podejściem do fabuły. Jednakże nic nie usprawiedliwia zmian, jakie zaszły w charakterze naszego prawnika. Oryginalny Phoenix, pomimo swego idealizmu i uprzejmości, potrafił szybko się irytować na otaczającego go absurdy oraz wygłaszać (w duchu) ostre komentarze. Chociaż naprawdę potrafił zaangażować się w obronę, jego pasjonujące okrzyki nie raz były grą, wyolbrzymiającą nawet najdrobniejsze sukcesy. Czasem także, gdy czuł się pewien swego, stawał się zwyczajnie zadziorny. W anime Phoenix jest życzliwym uczniakiem, który najchętniej pilnowałby, czy każdy ma porządnie zawiązane sznurówki. Jego szlachetność została przerysowana i w efekcie Wright nieustannie, heroicznie i praworządnie dąży do Prawdy przez duże P. Ironią jest, że animowany odpowiednik Phoenixa to wizerunek osoby, jaką chciał się stać Apollo Justice, bohater czwartej gry serii. Ale urok Apolla polegał właśnie na tym, że ukazywał, jak nieudolnie można wyglądać, gdy na serio próbuje się zachowywać w ten sposób.
Narzekam obszernie na Phoenixa, ale moje zażalenia sprowadzają się do tego, że ze świeżej i nieszablonowej postaci zrobiono Standardowego Bohatera Serii Kryminalnej, wydanie supermiłe. Można rzec, że w sumie wszystkie główne postacie zostały w pewnym stopniu uproszczone. Mia nie ma momentów bezwzględności, zaś Maya stała się bardziej dziecięca – choć jej akurat na złe to nie wyszło, gdyż stała się przesympatyczna.
Skuteczność Phoenixa w anime sprawia, że Miles Edgeworth wypada bladziej jako jego przeciwnik. Dodatkowo sprawę pogarsza to, że seria próbuje zbyt pospiesznie adaptować wydarzenia z gry. Jest to najbardziej widoczne podczas pierwszej rozprawy, na której Edgeworth mierzy się z Phoenixem. W oryginalne Phoenix udowadnia, że świadek zachował się podejrzanie, ale nasz smętny prokurator mimo to dowodzi, że to w żadnym wypadku nie świadczy o niewinności oskarżonego. Dopiero desperackie powołanie nowego świadka oraz również desperackie ostatnie pytanie wyjawia rzucającą nowe światło na sprawę informację, którą Edgeworth starał się zataić. Tutaj zamiast tego całego dramatu Miles momentalnie się wycofuje i prosi o odroczenie rozprawy, gdy tylko Wright zaskakuje go, oczerniając jego pierwszego świadka.
Podsumowując, mamy mniej ekscytującego bohatera, działającego w mniej ekscytujący sposób, zmagającego się z mniej ekscytującymi przeciwnikami. A dlaczego fani uwielbiają Ace Attorney? Bo ta gra potrafi być ekscytująca.
Po stronie zalet należy podkreślić, że seria czasem podejmuje dobre decyzje w kwestii adaptowania materiału oryginalnego na potrzeby innego medium. O ile same rozprawy są zazwyczaj słabe, poza nimi miło ogląda się Phoenixa wchodzącego w interakcje z resztę bohaterów. Trzecia sprawa drugiej gry, która według sporej części fanów jest najsłabsza w całej serii, zyskała w adaptacji. Anime popełniło wprawdzie pewne błędy, które sprawiły, że działania prokuratury wydawały się bezmyślne, ale mimo wszystko była to najlepiej zaadaptowana sprawa. Także odcinek trzynasty, pokazujący oryginalną historię z dzieciństwa Wrighta, jest wart polecenia fanom.
Graficznie seria jest zwyczajnie słaba, szczególnie podczas rozpraw na trójwymiarowej sali sądowej. Nie pomaga także słabość warsztatu reżyserskiego. W grach rozprawy były pokazane na pięciu nieruchomych kadrach z jedną postacią na raz, a mimo to wydawały się bardziej ożywione niż w anime. Chybioną decyzją było też wprowadzenie elementów przypominających widzom, że oglądają adaptację gry komputerowej. Dla osób, które w oryginał nie grały, jest to kompletnie zbędne i przeszkadza w oglądaniu, zaś w przypadku graczy nie jest tym, na czym im zależało.
Muzyka w Ace Attorney, zwłaszcza ta z pierwszej gry, jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych elementów serii. Oryginalna ścieżka dźwiękowa doczekała się wykonania orkiestrowego, a także wersji jazzowej. Filmowa adaptacja zadbała o to, by wykorzystać jak najwięcej utworów stworzonych na bazie muzyki z gier. W końcu każda dobra ścieżka dźwiękowa emocjonalnie wiąże się ze wszystkimi scenami, którym towarzyszyła. Ale anime wzięło z gry raptem pięć utworów, które raczy puszczać sporadycznie. Większość ścieżki dźwiękowej jest w wykonaniu Niewielkiej Orkiestry Sztampowej Nuty, której zdarzyło się popełnić może z dwa dobre utwory. Pierwszy opening jest śmieszny z powodu kiczowatego tandeciarstwa, ale za to drugi okazał się bardzo dobry. Endingi są przyjemne.
Mógłbym rozpisać się dłużej, ale anime Ace Attorney można krótko określić jako rozczarowanie. Z oryginalną historią warto zapoznać się jedynie poprzez gry. Nawet filmowa adaptacja, chociaż nie zgadzam się z niejedną jej decyzją, podeszła do tytułu ze znacznie lepszym pomysłem i większym zaangażowaniem. Co najwyżej można dla anime odpuścić sobie trzecią rozprawę z drugiej gry, zaś odcinek trzynasty jest uroczy sam w sobie. Poza tym jednak nie ma powodu, by oglądać tę nieciekawą adaptację, która za grosz nie oddaje rozrywki i emocji, jakie zapewniają gry. Wspomniana wcześniej adaptacja Super Robot Taisen OG: The Inspector była dziełem fanowskiej pasji, natomiast fani Ace Attorney otrzymali jedynie produkt taśmowy.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | A-1 Pictures |
Autor: | Capcom |
Projekt: | Keiko Oota |
Reżyser: | Ayumu Watanabe |
Scenariusz: | Atsuhiro Tomioka |
Muzyka: | Kaoru Wada |
Odnośniki
Tytuł strony | Rodzaj | Języki |
---|---|---|
Gyakuten Saiban - wrażenia z pierwszych odcinków | Nieoficjalny | pl |