x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
syf
W tej bajce nie ma dosłownie nic dobrego.
Fabuła syf, postacie syf, grafika syf, audio syf. W ogóle całokształt to syf na syfami.
Haremy nigdy nie były jakieś mega wybitne, ale przynajmniej dało się je oglądać i zdarzały się podobieństwa ale nie aż tak wielkie jak teraz, a teraz weź sobie zestaw dwie haremówki z tego samego roku i zauważysz ogrom podobieństw, bo wszystkie serie są robione na jedno kopyto.
A DxD oprócz tego, że jest naprawdę fajny fabularnie i ma mnóstwo świetnych postaci, był jednym z pierwszych anime (chyba nawet pierwszym) które przełamało taką niepisaną zasadę, że główny bohater musi być świętoszkiem.
3/10
Nie uważam jednak czasu spędzonego nad tym anime za stracony – aż tak źle to nie jest. Ogólnie gdybym miał już komuś polecić to arcydzieło to tylko osobom które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z haremówkami – jest mała szansa, że widziały coś dobrego więc Hundred aż tak nie poraża słabszymi elementami.
??
Czyżby tytuł był powiązany z IS: Infinite Stratos? :O
Re: ??
Re: ??
Zazdroszczę wolnego czasu jak i wytrzymałości, ja od samych seiyuu podkładających głos w seriach ecchi dostaje bólu głowy, a co dopiero od tych nic nie wnoszący dialogów, czy fabuły która właściwie nie istnieje.
Ble
Re: Ble
Faile to przeważnie bajki, które starają się być mądrzejsze niż są, ale przy okazji co krok potykają się o własne metaforyczne nogi, doświadczając bolesnych konfrontacji z podłożem metaforyczną twarzą.
Re: Ble
Re: Ble
Re: Ble
Re: Ble
Innymi słowy kalka kalki lub nieświeży, odgrzewany kotlet.
Re: Ble
Re: Ble
Przecież to się dało oglądać jedynie dlatego że tak ładnie podkreśla kobiecie kształty, wiesz, to i owo, aż ciało kostnieje. Jak to wyciąć pozostaje tylko ciach.
Osobiście jestem pod wielkim wrażeniem, jak pomimo traumatycznej przeszłości, potwornej krwi w żyłach i okazjonalnych ataków berserku dalej można serwować tak nudnego i bezpłciowego MC. Albo bezczelnie udawać znaczącą dramę, a minutę później przeskoczyć do potykania się o podłogę i boob‑grabbingu, kissingu i śliningu.
Za to muszę przyznać, że faktycznie już wystarczy. W 4tym odcinku, jak pojawiła się kolejna mordka ot tak chętna na krocze MC oraz obrzydliwa kalka znanej stratosowej sceny, bufor mi się zapełnił. Nie ma miejsca na więcej. A ładniejsze i fajniejsze dziołszki są w Pixiv Fantasii.
Zauwazylem pewna prawidlowosc w tego typu seriach, ktora troche zaszczepil mi Asterisk. Postacie w czasie rozmowy sa tak ciekawe jak dwa kloce betonu szurajace po asfalcie. W sumie tak samo milo sie ich slucha. Z tych dwoch powodow zaczalem naturalnie przewijac sceny ktore wiem jak sie potocza! W tych seriach tak latwo powiedziec czy jakas rozmowa bedzie miala zwiazek z fabula, czy bedzie takim pitu pitu o niczym. W przypadku Asteriska czasem sie to konczy przewijaniem doslownie 15 minut, tak tutaj jest podobnie!
Niesamowite. W kazdym razie przewijalem sobie ten drugi odcinek i jak sie wywali caly ten zbedny syf (postaci), to nawet nie jest tak zle. Jako 5 minutowa seria o cyckach, glabie i akcji to by sie sprawdzilo. Nie no, w sumie nadal jest zle… ale da sie ogladac. Pozniej sobie przewine trzeci odcinek.
Taniość stosowanych klisz nawet śmieszyła. Nawet jeśli zabieg celowy, ciężko to potraktować jako zaletę. Przynajmniej nie bolało. Podobnie z ciągłym zwracaniem się po pełnym imieniu – naprawdę muszą to robić w co drugim zdaniu? xD
Czekam na więcej bo przez te 24 minuty naprawdę wiele się nie wydarzyło i ciężko wysnuć jakieś wnioski poza „arcydziełem to to nie będzie”.
Po pierwsze, cała ta sprawa z Emile – kliknij: ukryte przecież to jest po prostu niemożliwe, żeby nie zauważyć. No po prostu się nie da. Pal licho jej brak męskości. Przecież te zachowania, te okrzyki radości na wieść o wspólnym wyjściu na zakupy, ta scena z pierwszego odcinka w pokoju (I KTO NORMALNY PRZEBIERA SIĘ NA ŚRODKU POKOJU, DO TEGO NAPRZECIWKO DRZWI). Może gdyby starali się to bardziej maskować, to byłoby to śmieszne. W tym przypadku jest co najwyżej żałosne.
Po drugie, scena z drugiego odcinka – kliknij: ukryte No bo przecież główny bohater nie czuje, że obejmuje ręką coś dużego i z pewnością miękkiego. Musi na własne oczy zobaczyć, że trzyma ją za wymiona, żeby skumać, że FAKTYCZNIE trzyma ją do wymiona. No i jeszcze trzeba pościskać ze trzy razy, żeby osłabić przeciwniczkę czy coś.
A, czemu wszystkie postaci w tego typu anime to żelazne dziewice i każda musi się jąkać po dziesięć razy, nim wypowie słowo „piersi”, bo to przecież takie niegrzeczne słówko?
Pierwszy odcinek nie dawał jeszcze tak beznadziejnego wrażenia, ale drugi już to nadrobił. Cliche na clichy i clichem polane.
No i nikt nie obiecywał, że to będzie dobre. Bo nie będzie. Od samego początku widać, że to crap i odmóżdżacz. I nic więcej.
Ależ jasne, nikt nie obiecywał, że będzie dobre. I ja także nie myślałem, że takie będzie. Oczekiwałem głupiutkiej serii nastawioną na sztampowe rozwiązania i miłe dla oka walki. Problem w tym, że seria jest poniżej wszelkich moich oczekiwań, nawet jeśli na wstępie były one dość niskie. Zwłaszcza, że po pierwszym odcinku naprawdę nie zanosiło się AŻ TAK beznadziejnie. Chociaż animacja w trakcie walki mnie nie zawiodła, gdyby nie idiotyczny jej początek.
Haremik cycatych panienek. Jest
Supermoce? Są.
Szkoła? Jest.
Chłopię z cudownymi zdolnościami? Jest.
Kocie uszka? Są.
Mechaci obcy? Są.
Engrish? Jest.
A na dokładkę dżenderowa postać, do której kluczem wydaje się „Cross” w nazwisku”.
Ani to śmiszne, ani wciągające, ani nawet zaskakujące, bo wszystko po kolei rozgrywa się jakby napisane w programie „Ligh novel maker” i to w wersji freeware, z dostępnymi jedynie podstawowymi funkcjami.
Przecież nawet plakat nie obiecywał niczego dobrego. Wręcz przeciwnie. Krzyczał wręcz w stronę widza: „Hej, to będzie to samo, co zwykle i doskonale wiesz, czego można się po tym spodziewać!”.
No i nie lubię płaskich desek.
Zapowiada się ostra rywalizacja w kategorii „crap sezonu”.