x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
9/10 bez żadnych wahań :)
Produkcja jak dla mnie z serii obyczajowe drama w space‑westernowym sosie.
Już tyle zostało powiedziane w komentarzach, że nie ma co tutaj dodać.
Muzyka, postacie, dialogi rewelacja.
Chciałbym się lekko przyczepić do fabuły (ogólnie jest bardzo dobra). W 26 odcinkach da się zauważyć przerwę fabularną między początkowymi odcinkami a końcowymi, które to naprawde tworzą meritum tego tytułu. Wiele odcinków, są po prostu przygodami nie za bardzo związanymi z całością. Odcinek z grzybami uważam za filler który ni jak łączy w całość tę produkcję.
Co innego kiedy w odcinku pojawiają się postacie z syndykatu aby…(Mowa o odcinku z muzykiem, którego poznaje Faye). Nawet krótka obecność dawała poczucie że nie oddalamy się od głównego wątku i wszystko się „zakleszcza” mimo że nie byli oni głównym wątkiem odcinka.
Cowboy Bebop jest bardzo dobrą produkcją, która zapewni dużo śmiechu, wartkiej akcji jak i chwilę głębokich wzruszeń.
Myślę że za kilka lat powtórzę tę pozycję:)
Wszystko na plus, tylko...
Ed odeszła razem z psem, Spike umiera, a kiedy Faye w końcu sobie uświadomiła, gdzie jest jej dom, to okazuje się, że już go tak naprawdę do końca nie ma. Czuję smutek i niezadowolenie…
Re: Wszystko na plus, tylko...
Pozwolę sobie przedstawić całkowicie odmienny punkt widzenia. Mam nadzieję, że wyda się interesujący bo z mojej perspektywy – to było dobre zakończenie. Więcej nawet – to było idealne zakończenie.
Zacznę od tego, że jeśli spojrzeć na opisy czy charakterystyki serialu tak na Tanuki jak i w innych portalach specjalizujących się w anime czy sztuce filmowej, Cowboy Bebop jest klasyfikowany gatunkowo jak film akcji, SF, dramat, komedia, przygodówka. Nieliczne odnotowują, że Cowboy Bebop to również western, w sensie założeń fabularnych i tropes a nie kostiumów czy scenografii. Nie zauważyłem ani jednego, choć nie wykluczam, iż takie są, który by napisał, że to również serial z gatunku noir, co ma w tym konkretnym przypadku znaczenie kluczowe.
Pół roku temu kanał Wisecrack na YT zamieścił interesujące video poruszające m.in. ten temat: „The Philosophy of Cowboy Bebop”, którego obejrzenie gorąco polecam.
Nie będę tu powtarzał tego, co można obejrzeć na YT, bo Wisecrack robią to doskonale. Ważne, żeby przyjąć założenie, że Cowboy Bebop w gruncie rzeczy może być (i jest) dużo mądrzejszy i poważniejszy niż większość internetowych recenzji mogłaby sugerować, a korzeniami tkwi naprawdę głęboko w kinie zachodnim, w miejscach, do których miłośnicy anime zaglądają bardzo rzadko. Mam tu na myśli western i kino noir.
Za pierwszym obejrzeniem serialu wiele niuansów zawartych w pojedynczych scenach czy dialogach umyka, to naturalne. Za kolejnym obejrzeniem można dostrzec, że Spike od początku został pokazany jako bohater tragiczny, którego los jest przypieczętowany przez tragiczną przeszłość, od której nie ma ucieczki. Fatum, przeznaczenie czy jak chcielibyśmy to nazwać pchnęło go na ścieżkę, z której nie ma odwrotu. Spike może wydać się momentami beztroski, zabawny, czasami nawet naiwny. Zobaczymy dziesiątki scen komediowych z nim w roli głównej, będziemy się śmiać z tego, do jakich szalonych rzeczy zmusi go głód, z jaką dziecinną łatwością sprytna Fay dla własnej wygody czy korzyści wyprowadza go w pole przy lada okazji, jak Ed gasi go intelektem czy Jet ratuje z opresji dzięki życiowemu doświadczeniu. Tyle że to wszystko fasada.
W tych krótkich scenach, w których Spike na moment uchyla maskę beztroskiego łowcy nagród, spogląda na nas chłodnymi i spokojnymi oczami człowieka pogodzonego z losem, zdeterminowanego, a zarazem świadomego tego, co czeka go na końcu drogi, którą podąża. Z odcinka na odcinek autorzy prezentują nam pojedyncze kawałki łamigłówki, którą dla widza (i dla Fay Valentine, jeśli już o bohaterów chodzi) jest Spike. Z czasem te kawałki zaczynają układać się w całość, a my zaczynamy dostrzegać tak kim naprawdę, pod maską którą nosi na co dzień, jest Spike. I że od pierwszej chwili, w której zobaczyliśmy go na ekranie, przeznaczenie nieuchronnie prowadzi go ku tragicznemu finałowi.
Znowu odsyłam do Wisecrack, oni wykładają to znakomicie.
Mając to wszystko na uwadze, łatwiej będzie mi uzasadnić twierdzenie, że śmierć Spike’a to prawdziwie „dobre” zakończenie serialu. Że pięknie wpisuje się tak w kanon westernu jak i kina noir. Człowiek, który dopełnił swego przeznaczenia, doszedł do końca długiej i bolesnej drogi, za którą nie ma już nic – zasługuje na to, by jego śmierć była „dobra”. Godna. Honorowa. Heroiczna. Nagroda, w żadnym razie strata. I taką właśnie śmierć Spike dostaje, w najpiękniejszym z bohaterskich stylów.
A jak wielką wagę przywiązują twórcy do tego, w jakim stylu bohaterowie znikają z ekranu, można zobaczyć na przykładzie odcinków, w których umierają bohaterowie drugoplanowi, kluczowe postaci poszczególnych epizodów. Sceny ich śmierci to sceny dramatyczne, ale za każdym razem można odnieść wrażenie, że w ich przypadku śmierć jest bardziej nagrodą, wybawieniem. Łaską, pozwalająca utrapionej czy zagubionej duszy odejść w spokoju. I za każdym razem jest to ta „dobra”, honorowa i godna śmierć, której życzylibyśmy przyjaciołom znajdującym się w tej samej co oni sytuacji. I że również Spike zasłużył sobie na nią całym swoim życiem.
Podam dwa przykłady.
W pierwszym odcinku, „Asteroid Blues”, mamy do czynienia ze złoczyńcą imieniem Asimov, za którego głowę wyznaczono nagrodę, którą to Spike i spółka zamierzają zgarnąć. Asimov podróżuje w towarzystwie swojej dziewczyny, Katherine i pod presją podejmuje jedną złą decyzję za drugą. W końcu zostaje zapędzony w matnię, z której nie ma ucieczki. Nabuzowany bojowym narkotykiem, pozbawiony samokontroli i zachowaniem przypominający bardziej zwierzę niż człowieka, za chwilę zginie pod ogniem jeśli nie policji, to łowców nagród czy zabójców z syndykatu. I co w tej sytuacji robi jego dziewczyna? Obejmuje go czule i strzela mu w głowę. W ostatnim słowie żegna się ze Spike’m: „Adios!”Chwilę potem ich statek zostaje zniszczony.
Dlaczego Katherine zastrzeliła swego kochanka, skoro za chwilę i tak oboje mieli zginąć? Jestem przekonany, że zrobiła to z miłości. W tej ostatniej chwili, jaką spędzali razem zadbała o to, by jego śmierć była tak bardzo honorowa, jak to tylko możliwe w tych okolicznościach. By ocalić choć odrobinę jego godności, która mu jeszcze pozostała. I tak Asimov odchodzi z tego świata nie jak zaszczute, zapędzone w pułapkę zwierzę, a jako człowiek, którym w gruncie rzeczy nadal jest. Ginie nie od kul bezwzględnych myśliwych, a z ręki ukochanej kobiety, która zdecydowała się dzielić z nim los do samego gorzkiego końca, co jest jednocześnie tragiczne i romantyczne, w gorzkim i ponurym stylu noir.
I drugi przykład. W odcinku trzynastym, „Jupiter Jazz (Part 2)", Spike spotyka Grena – pilota i żołnierza, na którego drodze przewrotny los postawił Viciousa, Julię i w końcu Faye Valentine. Faye staje się zapalnikiem, który uruchamia lawinę wydarzeń doprowadzającą ostatecznie do pojedynku Grena z Viciousem, z którego ten drugi wychodzi zwycięsko. Dla umierającego Grena to nie tylko przegrany pojedynek: to zaprzepaszczona szansa na wyrównanie rachunków z Viciousem i odegranie się za zdradę i prywatne piekło, przez które latami musiał przechodzić nieświadom, komu je zawdzięcza.
Przegrana, porażka, gorzki koniec. A mimo to, za sprawą Spike’a, który towarzyszy mu w ostatnich chwilach, odchodzi z godnością i podniesioną głową. Jak bohater i wojownik, na które to tytuły w pełni sobie zasłużył. Sceny pokazujące ostatnie chwile z życia Grena, jego śmierć, „pogrzeb” w przestrzeni kosmicznej, ilustruje wspaniała muzyka. „Space Lion” jest najdłuższym ze wszystkich utworów zamieszczonych na siedmiu płytach ze ścieżką dźwiękową do CB i pięknie spina wspomniane sceny w jedną całość. W ostatniej scenie, wciąż ze Space Lion grającym w tle, przeniesiemy się na Ziemię i zobaczymy starego Indianina z wnuczką, siedzących przy ognisku. Dziewczynka wskaże na spadającą gwiazdę widoczną na nocnym niebie, na co starzec odpowie, że to nie gwiazda: to dusza wojownika odchodząca do Krainy Wiecznych Łowów, do Wielkiego Ducha. Napisy. Space Lion towarzyszy nam do samego końca.
Czy to nie jest dobra, honorowa śmierć, godna prawdziwego bohatera?
Jeśli teraz spojrzymy na śmierć Spika w kontekście podanych przez mnie przykładów, trudno oprzeć się wrażeniu, że jeśli śmierć Asimova czy Grena były dobre, godne i pozwalające zachować honor, to już finałowe sceny Cowboy Bebop czynią śmierć Spike’a wręcz doskonale heroiczną i wzniosłą. Taką, która przechodzi do legendy. Nagrodą, bo po wszystkim przez co przeszedł, Spike prawdziwie zasłużył sobie na ostateczny spokój. I jeśli taka śmierć nie jest śmiercią w wielkim stylu, godną największych bohaterów, to już nie wiem co mogłoby nią być.
I tak sobie teraz myślę, że w chwili, kiedy Spike skonał, ta sama indiańska dziewczynka siedząca przy ognisku ujrzała na niebie kolejną spadającą gwiazdę, może tym razem jaśniejszą i większą niż inne. Tym razem niepotrzebne byłyby żadne słowa, bo już wiemy i pamiętamy, czego jesteśmy świadkami. Wystarczyłoby, żeby w tle ponownie zabrzmiał „Space Lion”.
(Kurczę, rozpisałem się, ale zwyczajnie poniosło mnie bo Cowboy Bebop należy do tych anime, które cenię sobie najbardziej).
Anime najwyższej próby
My favorite anime
Klasyka na 7
To nie dla mnie
I zawiodłam się już po kilku odcinkach, by aż do tej pory do tej serii nie powrócić.
To po prostu nie moje klimaty. Nic oryginalnego. Niby czasem lubię łyknąć jakąś dobrą sensację zrobioną z rozmachem, ale… jakoś nie mogłam tego oglądać.
Nic oryginalnego. Nic interesującego. Nudziłam się przy tych strzelaninach i cały czas miałam wrażenie, że to już było. To po prostu zlepek motywów z różnych filmów, osadzony w równie sztampowej rzeczywistości. Jeśli chodzi o scenariusz, to nie było na czym oka zawiesić.
Jeśli już jesteśmy przy oku- muszę pochwalić za grafikę. Odpowiednio dobrane barwy i świetnie wykreowane postacie dostają ode mnie plusa.
Moją sympatię już od pierwszego odcinka wzbudził główny bohater.
Zdecydowanie największym plusem tego serialu jest oprawa muzyczna. Ścieżka dźwiękowa jest po prostu rewelacyjna, po prostu wymiata. Słychać po prostu, że w oprawę audiowizualną włożono ogrom pracy.
Pomimo tych wymienionych powyżej- i raczej potężnych- plusów nie jest to seria dla mnie. W moim ujęciu „CB” to nie klasyka gatunku, a już na pewno nie arcydzieło.
Cóż, dam sobie czas na drugie podejście.
Ale muzyki z „Cowboya” słucham codziennie ;)
Re: To nie dla mnie
Re: To nie dla mnie
Re: To nie dla mnie
Ponieważ fabuła jest tu mocno epizodyczna, a charakter odcinków znacząco się od siebie różni, to naprawdę nie sposób uczciwie ocenić całości, na podstawie kilku pierwszych odcinków.
Re: To nie dla mnie
Znajdź mi drugi taki film/serial.
Re: To nie dla mnie
"You Make Me Cool"
W przekroju całości część odcinków była fajniejsza, a część gorsza w odbiorze. Wypalił za to pomysł połączenia kilku gatunków w jedno i niezwykła muzyka.
Polecam zarówno do obejrzenia i do usłyszenia.
Natomiast muzyka mi nie odpowiadała- nie lubię jazzu.
Fabuła- niepowiązane ze sobą odcinki- ok, nie nudziły, każdy jakby czegoś uczył, pokazywały różne historie.
ale nie rozumiem, jak można nie zauwazyć „wątków komediowych” w takim np. „Mushroom Samba” (?)
w głowie jak w lodówce
Tank!
See You Space Cowboy
kliknij: ukryte Arigato Spike…
Arcydzieło
Klasyk na dobry początek
Niesamowita muzyka, której sporo poświęca się uwagi. Każdy odcinek- jeden gatunek. Dzięki odcinkowi o blusie gram teraz na harmonijce.
Kultowe.
Epic
Pomyślałem sobie: Co to za szajs? I szybko o tym zapomniałem.Po jakiś czasie zobaczyłem scenke z przeszłości
Faye Valentine pomyślałem – Nawet nawet… a jakiś czas temu coś mnie tchneło do tego tytułu i miałem
przeczucie że to bedzie coś grubszego(do każdego anime trzeba dojrzeć).Szczerze jak by każde anime było takim szajsem(Jak uważałem 2 lata temu)świat był by piekny
a ja nie odchodził bym od monitora.W CB jest wszystko każdy gatunek Mix romans,akcja,psychodelia,dramat,Sci‑fi itd.(prucz hentai ale to na +)
Grafika jak na 1998 rok wymiata!(szczególnie efekty przechodzenia przez bramy między gwiezdne kreska prawdziwy old school jak lubie)
Muzyka?Jejku nie mogłem spać po nocach gdy usłyszałem tego bluesa EPIC!W końcowym epku nawet się wzruszyłem pfff.
Postacie co tu gadać trzeba obejrzeć na bank nie zarzuce im że są płytcy wszytsko w tym anime jest Epic.
Co do relacji miedzy bohaterami to jak w rodzinie niby się nie lubią ale z kłopotów się wyciągają
prawdziwe życie bez ściemniania nie jak w innch kolorowych seryjkach.Czegoś tak mocnego nie ogladałem nigdy polecam dojrzałym oglądaczom jak
i mało latom.Ja dobrze się bawiłem jak i wyciągłem pare wniosków przy tym show moja ocena to 11/10.
To grzech nie obejrzeć 26 epków TV + 27 EP special i Movie.Polecam CB to gatunek sam w sobie NR 1!See Ya Space Cowboy…
Ideał
Perełka
Więcej nie napiszę, bo tylko powieliłbym komentarze poprzedników ;)
Polecam jak najbardziej.
W takim razie spróbuję wytłumaczyć:
Po drugie główni bohaterowie dramatu, których odobowość zostaje zaprezentowana widzowi na przestrzeni całej serii w behawiorystycznej, a nie łopatologicznej formie. Postacie poznajemy poprzez ich czyny i zachowanie – nie wypowiadają sie wprost na temat swoich uczuć. Widz musi się sam domyśleć jakie są relacje emocjonalne między bohaterami.
Po trzecie sposób opowiadania historii życia bohaterów. Z okruchów wspomnień, czasami tylko kilku kadrów retrospekcji, widz sam tworzy sobie w wyobraźni obraz tego, co działo się z bohaterami w przeszłości.
Podsumowując, o geniuszu tego anime świadczą te elementy, które wymagają od widza wzmożonej uwagi. Żeby w pełni docenić Cowboya, należy oglądać go w skupieniu i kontemplować się każdą sceną.
Re: W takim razie spróbuję wytłumaczyć:
Nie piję w tym momencie specjalnie do Crit96, tylko dlatego, że nie dostrzegł tego co mieli na względzie twórcy. Ot się nie podobało.
Radio Erewań
- Prawda, ale nie tylko za to go cenimy!
XD
Nic.
Tyle recenzji chwali to anime, liczyłam na coś fajnego.
Moja ocena 3/10.
Re: Nic.
Jak dla mnie anime jest genialne a OST to absolutny nr. wśród soundtracków. Bebopa po prostu albo się czuje, albo nie.
Re: Nic.
pozdrawiam :)
Cowboy Bebop
Klimat ,muzyka ,postacie i fabuła.Koktajl iście wybuchowy. Wszystko współdziała jak w dobrze naoliwionej maszynerii.Mieszanka powagi, absurdu, komedii i łez.Postaci z kwi i kości. Oglądałem to chyba z piętnaście razy i wracam do paczki ze statku Bebop z przyjemnością. Polecam i zachęcam.Jeżeli kiedykolwiek będę miał córkę dam jej na imię Julia. Do zobaczenia kosmiczny kowboju.
Re: Cowboy Bebop
Life is just a dream you know
That's never ending
I'm ascending
:)
Czyli fragment piosenki The Seatbelts – Blue , która leci na koniec ostatniego odcinka serii.
Cóż mogę dodać – See you space Cowboy… bo podobno są jakieś szanse na kolejną kinówkę :)
10/10
ehh..
Może warto zacząć od budowy fabularnej, która niesamowicie mi się spodobała. Na początku dostajemy urywki z przeszłości głównego bohatera, później odstawiamy to na bok i przechodzimy do wątków epizodycznych. Dochodzą nowi bohaterowie, z czasem ich poznajemy (i, tu kolejny plus, główny bohater wcale nie jest takim przepakiem!). Plus kilka marginesowych perełek, takich jak np odcinek kliknij: ukryte z lodówką i homarem. . Między to wplatane są kolejne urywki z mrocznej przeszłości głównego bohatera, co nie pozwala nam zapomnieć do czego dąży anime. Trochę śmiechu, trochę powagi. Idealna harmonia. I tak, to stanowczo na plus.
Kreska mi się podobała (choć jak wiadomo produkcja nie dzisiejsza). Bohaterowie niesamowici; każdy inny, każdy niesamowity (po względem wyglądu). Jeśli chodzi o charakter, to każda postać została dokładnie przedstawiona, więc miało się czas i możliwości żeby ich pokochać lub znienawidzić. Plus, plus, plus.
Muzyka… łojeżuprzekolczasty jaka tam była świetna muzyka. Dla niej zabrałam się za oglądanie! Mało które anime ma ta dobrą ścieżkę dźwiękową. Tyle jazzu, tyle bluesa. Gigantyczny plus.
Koniec był nieco przytłaczający i prawdę mówiąc spodziewałam się czegoś innego. Zaskoczyło mnie to, ale nie negatywnie. Seria skończyła się dojrzale, więc dobrze.
Nienawidzę cowboyów, nie lubię łowców głów i nie przepadam za science‑fiction. A jednak dałam 10/10. nie uważam, żeby było to arcydzieło ponad wszystko, z drugiej strony nie mogę wskazać niczego, coby obniżyło moją ocenę. Warto było obejrzeć, naprawdę warto.
9/10
see you next time space cowboy
meczace.
Dobrze, ze to anime podoba sie takiej ilosci ludzi. Nie wiem, dlaczego. I nie wiem, jak to sie ma do bladerunnera, bo ow podobal mi sie niezmiernie. Wiem na pewno – nigdy wiecej Bebop'a.
Świetne anime !
Jak wszyscy, to wszyscy, ja też.
CUDO!
Bardzo adekwatna recenzja:)
Warto zobaczyc chocby dla momentow('musisz byc jak woda' albo jak poradzic sobie w prozni? to proste, wstrzymac oddech xD)
Re: Bardzo adekwatna recenzja:)
Re: Bardzo adekwatna recenzja:)
jak widać Spike też nie pamiętał okoliczności wypowiedzenia tych słów. ale to nie ma znaczenia :-)
CB
Co do bohaterów, to nie zgodzę się, że są sztampowi, albo przewidywalni. Do końca serii nie wiemy, jak postąpią, ani co w nich siedzi, a ostatnie odcinki wcale nam nie przynoszą rozwiązania. Co do zakończenia – nie można wykluczyć możliwości, że Spike jednak przeżyl, wystarczy trochę bliżej przyjżeć się zakończeniu :) propozycja dla spostrzegawczych
Nad muzyka nie będę się rozwodzić, bo się na niej niezbyt dobrze znam, ale jako kompletny laik, mogę powiedzieć, że nie wyobrażam sobie w tym serialu innej :)
Fauła to w moim mniemaniu 9/10, jak już się usiądzie, to wstac nie można ;P
Polecam Space Cowboya wszystkim, którzy chcą zobaczyc coś w klimatach filmów science fiction z lat 80. Komu nie podobał się Obcy albo Total Recall, może się trochę rozczarować…
Świetne anime 10/10
Szkoda tylko że kliknij: ukryte w ostatnim odcinku główny bohater ginie :( ale cóż dlatego to anime jest takie dobre, jakby się skończyło że podają sobie ręce, z pewnością ludzie by szybko o nim zapomnieli.
Re: Świetne anime 10/10
Zakończenie jest bardzo dobre, jednak twórca powiedział, że „kiedyś” stworzy dalszy ciąg. Więc pewnie zobaczymy jeszcze Spike w lepszym stanie niż po zakończeniu pierwszej serii.
Re: Świetne anime 10/10
Polska wódka rulez
A co do serii. Mi się podoba i tyle. Świetna muzyka Yoko Kanno (to już się staje chyba regułą), dobra kreska i świetny humor. Polecam
Cowboy Bebop
Bardzo dużo strzelaniny, różnego typu przygody w kosmosie i trochę ciekawostek z przeszłości bohaterów momentami nawet mnie zaciekawiły, jednak dalsze zwroty akcji znowu powodowały u mnie znużenie…
Serię można obejrzeć jest nawet ciekawa, jednak można się obejść bez niej – wbrew temu co mówi duża ilość ludzi.
oczywiście to tylko moje zdanie :)
Re: Cowboy Bebop
Główną cechą wspólną są odniesienia do dzikiego zachodu, dodatkowo obie te serie utrzymane są w podobnym komediowo‑sensacyjno‑dramatycznym klimacie. Główny bohater ma za sobą tajemniczą (traumatyczną) przeszłość i poszukuje kogoś kogo musi zabić. Obie serie dzieją się w kosmosie.
Pewnie znalazłoby się znacznie więcej cech wspólnych, ale chyba nawet te wystarczą by oglądając Bebopa mieć skojarzenia z Trigunem i na odwrót.
Mnie osobiście za to bardziej podobał się CB, wolę spokojnego, zrównoważonego Spike'a niż płaczliwego i do bólu dobrodusznego Vasha.
...
Załuje ze nie ma więcej odc…
mareczke
Re: mareczke
LOL? A co jest gorsze konkretnie? Muzyka jest na pewno lepsza (ukłon w stronę Yoko Kanno). Postaci i fabuła też. Nad kreską można dyskutować, ale uważem w CB jest lepsza. kliknij: ukryte No i nie jest anime o bitwie o losy świata lub o miłość i sprawiedliwość – tylko codzienne życie troche niecodziennych ludzi „z przeszłością”. Nie ma tu mega‑wyskilowanych, niezniszczalych bossów (może poza jednym wyjątkiem – ale i tak zostało to ciekawie ujęte), Nie ma typowo „animowych”,głukowatych gagów. Poza tym, najlepszym cukierkiem przygotowanym przez autorów są odwołania (czasem ironiczne) do znanych, klasycznych filmów lat '70. To jest radocha, oglądać i kojarzyć sytuacje, postacie, muzyke..
No i ten klimat – luźno‑jazzowo‑zadymiony. Takiego klimatu nie ma żadne inne anime. Ba, mało który film ma taki klimacior.
Trigun jest przynajmniej o dwie kategorie niżej.
Re: mareczke
nie każdemu może się spodobać,ale to wiele nie zmienia i tak jest to świetne anime z doskonałą muzyką!!!! zgadzam się z Kedanem,że wyłapywanie kontekstów odnoszących się do różńych filmów i kultury jest niezłą frajdą( choćby wspaniały opening). OST z Cowboy Bebop towarzyszy mi już od ponad roku:) Może się Cowboy komuś nie spodobać bo nie czuje tego klimatu,ale nie ma co zaprzeczać,że jest to naprawdę dobre anime:D
Re: mareczke
Pogrzało cię. CB to arcydzieło, a OST jest wspaniałe. Jeśli nie czujesz tego klimatu, to ci współczuję.
JN.
Rzeczywiście świetne
Muzykę zaraz ściągam, niektóre utwory rzeczywiście niezwykłe.
Jeszcze raz polecam.
Jejku super!!!
Bebop
Tylko kilka słów do marudzących o niespójnej fabule, znikajacym głównym wątku i że nagle na koniec tyle tego na raz.Jak nazywa się cała seria?
Cowboy Bebop. BEBOP.
Wiecie co to jest?
Bebop – styl jazzowy z początków lat 40. XX wieku. Powstał na wschodnim wybrzeżu USA. Główni twórcy: Charlie Parker(pseud. Bird), Dizzy Gillespie, Thelonious Monk. W porównaniu z wcześniejszymi stylami muzyki jazzowej, np. swingiem, charakteryzował się dużą swobodą interpretacyjną, improwizacją i bogatą rytmiką. Dał początek jazzowi nowoczesnemu.
CZYLI TAKI JEST CALY SERIAL – JAK BEBOP – NIE OCIEZALY I MIAROWY TYLKO WLASNIE NIESZABLONOWY W TEMPIE I NARRACJI PRZYGOD I WATKOW, KTORY CHOC ZNIKA TO I TAK WIEMY ZE WROCI Z PODWOJNA SILA, NIC NIE JEST TAM PRZYPADKOWE OT TAK, I CHOC POZORNIE CHAOTYCZNE TO KAZDY FRAGMENT POTRAFI STWORZYC INTERESUJACA ODDZIELNA OPOWIESC KTORA GDZIE S TAM NA KONCU POLACZY SIE Z GLOWNYM NURTEM – JEST WLASNIE TAKIE JAK JAZZ ;))))).
Tak więc zamierzenie wykonane prze autorów serii w 100%.A ze nie każdy potrafi to zauważyć i zrozumieć to już inna bajka.
Re: Bebop
Jeśli oceniać anime pod kątem, że wykonane zgodnie z zamierzeniem, to mocno odwróciłoby skalę wszystkich anime. Ale z tym muszę się zgodzić, bo tak jest. Może niektórzy po prostu bardzo nie lubią jazzu, i nie jest to zależne od ich sposobu (czy braku) rozumowania?
Odcinek z szalonym Piotrusiem
Cowboy Bebop
matko jak moglam?!
Cowboy Bleee
Nie lubię klimatów dzikiego zachodu, toteż jakiekolwiek nawiązania to nie to…
Mej osobie, mej – co pokreślę raz jeszcze, nie podoba się taka ścieżka dźwiękowa. Jak i sposób rysowania postaci. Już wolę okrągłe główki i brak proporcji niż takie coś. I jeszcze główny bohater ma taką czuprynę… Nie podoba mi się.
Estetycznie, a estetyka to sprawa względna, dno.
Fabuła. Każdy odcinek w gruncie opowiada o czymś innym, co ma swoje wady i zalety. Oczywiste, iż jeden wątek nie jest sztucznie rozciągany na 50 odcinków. Akcja dzieje się szybko. Ale też niektóre historie wydają się naciągane i niespójne, bo nie ma czasu by logicznie ze sobą powiązać zdarzenia. W moim odczuciu ta druga opcja przeważa.
Nie powiem, wiele pojedynczych sytuacji jest bardzo pomysłowych i nietypowych, niekiedy nawet zabawnych. Takie coś potrafi pozytywnie wybić z rytmu. To się liczy.
Jednak ogólnie, jeśli seria nie zachwyciła mnie audio‑wizualnie, co twierdzi się jest największym jej atutem, to jak miała ogólnie się podobać?
Ale tym, co jeszcze nie widzieli, może się spodoba, skoro wszystkim się podoba…. albo po prostu nikt nie zastanawiał się, że może być inaczej.
Bardzo dobre anime!
Re: Bardzo dobre anime!
Już nawet nie zwracając uwagi na to, co było pierwsze – w mandze nie ma tej muzyki, tego klimatu…
Inny wymiar
CB
Cowboy Bebop
Seria do której jeszcze nie raz powrócę.
"Uuu!! BEBOP!!!"
Takiego zakończenia jak w Bebopie to nigdy nie spotkałem. Muzyka, grafika pościgi pojedynki! Wszystko perfekcyjne! No i klimat… Ekhm… KLIMAT. Tylko pare anime oglądam po kilka razy i Bebop jest jednym z nich.
Właśnie skończyłem oglądać....
Śśśśświeetne.
Grafika 8/10
Fabuła 8/10
Postaci 10/10
Muzyka 10/10
jedne z lepszych
Postacie świetne, każda dodaje uroku tej serii, nawet pies. Przeplatanie się ze sobą humoru i wątków poważniejszych – to lubie! Zakończenia lepszego wymyśleć bym nie mogła. Muzyka boska, a ending to do dziś na pamięć znam :D
niesamowite...:p
he - he - he...
O Boże...
No to naprawiam błąd. ;-)
Cowboy Bebop to jak dla mnie seria poprostu kultowa, niesamowity klimat, który powoduje ciągłe: „Dawaj kolejny odcinek!!” Oglądałem całymi dniami i dziękowałem Bogu, że seria ma tak dużo epizodów. Muzyka, grafika, klimat, jeszczem raz muzyka :P To wszystko w najwyższym wykonaniu tworzy taki majstersztyk jak Cowboy Bebop. Nie obejrzałeś? Obejrzyj!! Obejrzałeś? Obejrzyj jeszcze raz!!!
P.S „Your gonna carry this weight” Umieszczenie takiego tekstu na końcu serii było największym chwytem psychologicznym jaki kiedykolwiek widziałem w anime.
muzyka
Zgadzam się...
:]
Do oglądania podchodziłem tak sobie – włączyłem raz Hypera, akurat leciała druga sesja, no to czemu by nie obejrzeć? Tym bardziej, że gdzieś tam kiedyś w Kawaii widziałem reckę. No i po pięciu minutach wpadłem ^^.
Komizm – cóż, żaden odcinek nie miał być specjalnie komediowy. I nie musi, bo humor przewija się niemal wszędzie (że juz nie wspomnę o odcinku „Toys at the Attic”) i naprawdę nie wiem, jak to można ominąć. No, chyba że ktoś lubi mieć wszystko podane wprost, ale nawet wtedy jest sporo odpowiednich sytuacji. Przynajmniej nie ma naciąganych scen, wpychanych na siłę, i wszystko się samo ładnie komponuje.
O muzyce nie będę się szczególnie rozmazywał – każdy wie, co lubi, a dla mnie ta jest świetna.
Ogółem seria zasługuje na wszelkie honory (gdzie teraz takie robią, ja chcę coś w podobnych klimatach -_-).
see you space cowboy..
I pomyśleć,że zabrałam się za tą serię dopiero po długich namowach kolegi :P
Jak dla mnie bomba
Ponieważ nie znam innej produkcji, która łączyła by ze sobą hi‑tech, noir, western i seriale sensacyjne lat 70. Wszystko w tej serii jest zapożyczeniem, stąd ten niebanalny klimat. Tak samo jak nawiązania do 12 małp, obcego itd. Trudno też mi się zgodzić, że główną osią serii jest pojedynek pomiędzy Vicousem i Spikem. Może dlatego wielu osobom nie podoba się to że większość odcinków traktuje o czym innym.
i
mmmmmmm
Dużo osób uważa za minus fakt,że poszczególne odcinki nie są ze sobą powiązane, a główny wątek jest tylko lekko napomknięty i tylko w końcówce się „wybija”.Hym,ja mam na ten temat inne zdanie.Taka była koncepcja autorów, trzeba dodać wspaniale wykonana,i w zupełności nie przeszkada mi to,że nie ma wyraźnie zarysowanego głównego wątku.Muszę dodać,że gdy pierwszy raz oglądałam CB(pożyczyłam od kogoś tam bo nie miałam jeszcze neta;])miałam tylko 20 odcinków i myślałam,że to wszystkie(sic!).Pomimo tego byłam zachwycona tą serią.Zresztą epizod 20 „Pierrot Le Fou” byłby dobry na zakończenie:).A teraz obejrzalam wszystkie i jest… jeszcze lepiej. Niesamowite zakończenie…kończyłam oglądać z błogim uśmiechem na twarzy,a soundtrack z Cowboy'a jest pierwszy na liście do ściągnięcia :P
ost
Sugoi!
Seria CB ma wg mnie pare minusów, nie ma serii idealnej: może te własnie pozornie niełączące się w ogóle odcinki oraz postać Viciousa, który był tak zły, że aż… zły ;-) Ale nic ponad to. Wydaje się sztuczny, nie znamy jego podbudek, przez co trudno nam się z nim utożsamiać.
Ale ogólnie polecam serię, końcówka moim zdaniem jest świetna! kliknij: ukryte Nie wiadomo czy Spike umarł, jest pare argumentów przemawiających za tym, ze dalej żyje (napis „Your gonna carry this weight”) albo że jednak nie (Julia nie żyje, Vicious też, więc stracił sens istnienia). Pozostaja nam domysły :)
Ed the best^^
Over the top :]
Wspaniale kino sensacyjne w klimacie s‑f z lekka nuta humoru. Kto nie dostrzega wielkosci CB, trudno, jego starta najwyrazniej nie jest to pozycja dla niego lub może nie dorósł jeszcze do niej ;)
**********
Najlepsze
coś wspaniałego
o bebopie
2. Podobają mi się te odniesienia do różnych filmów (ostatni odcinek w „TVP kultura” był wyraźną aluzją do „12 Małp”).
3. Fabuła to w istocie komedia sensacyjna, ale mnie się podoba :)
CB
1.Muzyka super chodz sam od 15 lat jestem fanem ciezkich klimatów, poprostu wymiata i tyle Jazz w róznej formie tez moze byc wart posłuchanie czego dowodem jest CB.
2.Postacie główne noczegóz od nich checi sa wyrazinie zarysowane maja swoja osobowosc i basta i tak powinno być.
3.Fabula – no cóz przewazne jeden odcinek to jedna historia. Fakt ze gówny wontek jest pominiety i dopiero w ostatnich odcinakach sie dokładnie pojawia:) ale cóz taka to fantazja rezyserów tegoz anime.
Zawiodłem się
Oprawa graficzna i dźwiękowa jest świetna, owszem – jednak sama oprawa nie wystarcza. A wszystko poza oprawą ma moim zdaniem liczne braki.
Bohaterowie – jacyś tacy stereotypowi i bez wyrazu… Nie odrzucają, ale też nie przyciągają. Ich uczucia i motywacje nie trafiły do mnie zupełnie.
Komizm – jaki komizm? Podczas oglądania całej serii uśmiechnąłem się ledwie kilka razy. Jeśli jakieś odcinki miały być komediowe… to nie jestem w stanie wskazać, które.
Fabuła – jaka fabuła? Cowboy Bebop jest w gruncie rzeczy zbiorem nie powiązanych historii. Główny wątek pojawił się zaledwie w kilku epizodach i zwykle był schowany gdzieś w tle – wynikiem było to, że po obejrzeniu dwóch trzecich serii do końca nie wiedziałem, co właściwie jest głównym wątkiem! Sam pomysł ograniczenia głównego wątku sam w sobie nie byłby zły, gdyby poboczne historie były ciekawe i wciągające. A często nie były. Ponadto w licznych z tych historii zdarzały się liczne naiwności, które psuły przyjemność z oglądania.
Oczywiście było kilka ciekawych epizodów, a w tych mniej ciekawych sceny akcji były całkiem dobrze wykonane. I chyba tylko dlatego nie wystawiam oceny negatywnej.
6 gwiazdek?
Dobra seria
I jeszcze ta muzyka. Cudo.
Pięć gwiazdek to jednak troszke za dużo.
Jest jednak jedno małe „ale” – główny wątek jest poruszany troszke stucznie. Niby przwija się od czasu do czasu przez całą serie, ale (prawie) zawsze gdzieś tam w tle. kliknij: spoiler Nagle, po kilku kolejnych, luzno ze sobą powiązanych przygodach, następuj rozwiazanie akcji – głowny wątek pojawia się, następuje wyjaśnienie wszystkiego, główny bohater ginie, koniec serii. Moim zdaniem jest to za dużo jak na jeden odcinek, dlatego pięć gwiazdek to jednak za dużo.
Re: Pięć gwiazdek to jednak troszke za dużo.
BTW, troche sie jednak zgadzam. O ile samo anime jest naprawdę genialne pod względem wizualno‑klimatycznym, to fabułę ma raczej niezbyt odkrywczą. Albo za mało anime widziałam i wydaje mi się, że znalazłoby sie wiele o podobnym wątku głównym (ale to moja opinia).