
Komentarze
Orange
- komentarz : Sharimsejn : 14.03.2020 07:53:51
- Re: Altruizm : Mitam : 11.02.2020 21:18:11
- Altruizm : Mitam : 11.02.2020 21:12:06
- komentarz : Maciejka : 9.08.2018 22:04:44
- komentarz : Easnadh : 27.12.2017 23:13:39
- komentarz : Maurenn : 27.12.2017 19:45:06
- komentarz : Impos : 27.09.2017 01:48:10
- komentarz : Alt_TruIsta : 26.09.2017 11:48:32
- Re: Czy warto przeczytać mangę? : Patii : 19.12.2016 10:48:24
- Re: Czy warto przeczytać mangę? : miau_miau : 19.12.2016 07:16:58
Kompletnie nie kupuję tego pomysłu. Przy czym nie mam tu na myśli samej idei otrzymania listu od swojej przyszłej wersji, informującego o tym, co wydarzy się za jakiś czas oraz jak temu zapobiec. Uważam, że to bardzo ciekawy koncept, dający wiele możliwości na intrygujące i niebanalne zawiązanie akcji. Kłopot w tym, że według mnie to, co dzieje się pomiędzy paczką przyjaciół, to jakieś pobożne życzenie autorki, niemające wiele wspólnego z realizmem.
O ile jestem w stanie uwierzyć w emocjonalne zaangażowanie Naho w tę sprawę, które to można usprawiedliwić nagłym zauroczeniem, tak niemożliwe wydaje mi się, aby grupka przyjaciół, która zasadniczo dopiero co poznała Kakeru, tak uparcie poświęcała się temu, by uratować zupełnie obcą sobie osobę. Oni dosłownie obchodzą się z Kakeru jak z jajkiem, co swoją drogą też jest niezmiernie irytujące, bo zawzięcie usiłują wykopywać mu wszelkie kłody spod nóg, czyniąc z niego w moich oczach jednostkę żałosną i słabą. „Kakeru ma smutną minę? – Ojej, zastanówmy się, co możemy zrobić”. „Kakeru skręci kostkę i zawali sztafetę? – W imię przyjaźni biegnijmy w niej wszyscy razem, to będzie takie wspaniałe~!”. Tego typu postępowanie jest dla mnie najmniej zrozumiałe zwłaszcza w przypadku Suwy. No dajcie spokój, czy koleś zakochany w dziewczynie dla dobra ledwo co poznanego kolegi będzie pchał ją w jego ramiona tylko dlatego, że przeczytał jakiś tam list? kliknij: ukryte W ogóle proszę sobie wyobrazić, jak smutne i nieszczęśliwe musało być jego małżeństwo z Naho, skoro zarówno on pisze do młodszego siebie, by pomógł Naho i Kakeru być razem, jak też i ona prosi licealną siebie, by zrobiła wszystko, żeby Kakeru nie popełnił samobójstwa… Aż przykro mi o tym myśleć.
Inną sprawą natomiast jest tu sama główna para. Litości, większej kretynki niż Naho już dawno nie widziałam. Krótka lekcja romansowania według Naho: chłopak wyciąga w twoim kierunku rękę. Co robisz? Nie, nie podajesz mu swojej, bo niby po co mu ona. Pytasz, czy coś się stało. A ten drugi kapuściany głąb odpowiada, że nic takiego i ze zbolałą miną odchodzi w stronę zachodzącego słońca…
Druga lekcja: koledzy podpowiadają ci, że wystarczy rzucić zwykłe „cześć” w kierunku swojego ukochanego, żeby z rana poprawić mu humor. Co robi nasz wamp podrywu, Naho? W środku konwersacji (!) ni z tego, ni z owego, wypala do Kakeru z cichym „cześć”... Nie wiem, czy to miało być według autorki urocze czy co, ale mi po prostu witki opadły i straciłam do Naho resztki szacunku.
Ta historia zdecydowanie nie jest dla mnie, nie potrafię się wczuć w ogólną atmosferę poświęcenia swojego życia dla nieznanego chłopaka i pilnowania go na każdym kroku. Tak jak ktoś poniżej zauważył, cały koncept byłby bardziej zasadny i jednocześnie wiarygodny, gdyby w celu ocalenia Kakeru gromadka przyjaciół cofnęła się do przeszłości, a nie zrzucała na barki swoich młodszych wersji obowiązek troszczenia się o kolegę. Swoją drogą, rozumiem, że te okoliczności były przykre i na pewno odcisnęły na nich jakieś piętno, ale czy to wiarygodne, że po dziesięciu latach od tych wydarzeń, oni wszyscy płaczą za osobą, którą znali około roku…? Jakoś wątpię…
Bardziej by to wszystko dla mnie byłoby zrozumiale, jakby Ci bohaterowie z przyszłości cofnęli się w czasie do swoich lat szkolnych zaraz przed poznaniem Kakeru i wtedy starali się mu jakoś pomóc. Bo nie wierze w takie oddanie i pomoc dla kogoś z kimś jakieś większej więzi na początku nie można mieć.
Czy warto przeczytać mangę?
Nie podoba mi się, że Orange jest typowym Shoujo, bohaterowie są ludźmi którym ktoś zabrał kilka lat mentalnych, tym samym są osobnikami strasznie mało wiarygodnymi. Oprócz tego jeszcze brak konsekwencji, można było stworzyć słodko‑gorzkie okruchy życia, gdzie widz co jakiś czas musiałby wycierać mokre od łez oczy, a zdecydowano się na stworzenie serii z silnym parciem na szkolne romansidło. Tak wiem, że wątek romansu, był tam ważnym elementem, ale można było go poprowadzić w zupełnie inny sposób. Gdyby seria bardziej targetowała w Josei niż Shoujo, to sama korzyść.
Naprawdę spodziewałem się, że trafiło się anime skłaniające do refleksji i wywołujące łzy, a dostałem serię, w której równie dobrze cała ekipa mogłaby zginąć na raz, i nic by mnie to nie ruszyło.
Ale mnie boli ten zmarnowany potencjał ;/
jeeaah
Sięgając po jakąś pozycję zazwyczaj mamy jakieś oczekiwania
Schematy, na które liczyłam i się nie zawiodłam :)
Orange ma bardzo wiele wad, począwszy od kiczowatego wyjaśnienia, po egoizm i brak umiejętności wyciągania wniosków przez bohaterów (spoiler-> kliknij: ukryte moja zmarła mama chciała tylko bym była szczęśliwa – popełnię samobójstwo by ją przeprosić - Tak bardzo logika).Nie sądzę by ktoś spodziewał się po tej serii doskonałości.
Niemniej dla mnie to wszystko było satysfakcjonujące.
Bardzo przyjemne, wzruszające, dość pomysłowe, spójne.
Mnie się bardzo podobało.
8/10
PS Watek dotyczący „podróży w czasie” pomijam, gdyż zapewne tylko profesor Hawking by go zrozumiał. Ale to był i tak najmniejszy absurd w tym anime.
Fajna seria
Bardzo przyjemna seria
hejt, hejt i jeszcze więcej hejtu...?
Patrząc z większym obiektywizmem – choć dla wielu to pojęcie względne – anime jest całkiem udanym tworem, wprawdzie nie dziełem sztuki, ale przyzwoicie skonstruowanym filmem animowanym. Ma może i swoje minusy w sferze technicznej, jak i fabularnej (jeśli patrzymy przez pryzmat oryginału), ale i tak zasługuje na wyższe oceny. Jak na shoujo gdzie na pierwszym miejscu eksponuje się uczucia i emocje bohaterów, to jest właściwie bardzo dobrze.
Ode mnie anime dostanie 7/10 (no może 8/10).
Mandze dałem za to 10/10. W mym przypadku pierwowzór prawie zawsze ma wyższą ocenę, niż adaptacja.
Odcinek 9 - grafika 10/10
Jak będzie, zobaczymy.
Odc. 7. Morze możliwości
...
Bo grafika, naprawdę?… Bo jest krzywa? Bo dziwne ryby w akwarium? Mangi nie widziałam na oczy i nie mam porównania, może dlatego mi to nie przeszkadza… a może po prostu dlatego, że akurat grafika w tym anime jest najmniej ważną rzeczą. Kuleje, owszem, ale jak chcecie histeryzować nad kreską, polecam D.Gray‑man Hallow – to się dopiero nazywa robienie fanów (którzy czekali 10 lat) w konia.
Odc. 5. Requiescat in pace, nieszczęsna grafiko...
Biedne jest to „Orange”, naprawdę. Ma tak dobrą fabułę, że zasługuje na lepszą grafikę, a tymczasem… Aż czasem odechciewa mi się oglądać.
W mandze od początku wydawała mi się niesympatyczna, a teraz trochę mi jej żal. No bo z zewnątrz widać, że Kakeru kliknij: ukryte jest zainteresowany Naho, choć niby chodzi z Uedą. Do tego chłopak zbyt ostro zareagował, kiedy jedna potrąciła drugą w korytarzu (jednak wyglądało mi to na wypadek, a nie jakieś celowe działanie).
Odc. 3. 。・゚゚・(>д<)・゚゚・。
A zresztą, co ja tu o grafice, skoro w 3. odcinku emocje wypłynęły z monitora i zalały mnie wielką falą. Znam mangę, czytałam ją wiele razy, a mimo to pod koniec odcinka ryczałam jak bóbr (może dlatego grafika mi się podobała, bo niewyraźnie widziałam). Ten moment, kiedy w widza uderza myśl, dlaczego Kakeru kliknij: ukryte nie napisał nic o swojej przyszłości. Zwłaszcza że dosłownie sekundę temu widzieliśmy go roześmianego, z przyjaciółmi, no i jeszcze zaczął chodzić z bardzo popularną dziewczyną… Poza tym niesamowicie podobała mi się scena w klasie, kiedy Kakeru „zbierał zamówienie”: nakładające się na siebie głosy, śmiech, przekomarzania – fragment z sokiem pomarańczowym musiałam przewinąć, bo nie wiedziałam, kogo słuchać, Suwy czy Naho i Kakeru. To było takie normalne i naturalne, zdarza się przecież non stop w większym gronie znajomych… i prawie wcale w anime, gdzie wszyscy chyba dostali od jakiejś pani urzędniczki dialogowy numerek i czekają na swoją kolejkę. Relacje pomiędzy bohaterami, spojrzenia (mina Naho przy: „O piątej!” – bezcenna), drobne gesty (zwłaszcza Suwa i jego obrócenie głowy w kierunku Naho, kiedy Kakeru opowiadał o Uedzie), rozmowy o niczym albo o czymś, wykonywanie codziennych czynności – jej, jakie to wszystko jest w tym anime naturalne i jak mi się to podoba.
Odcinek 3
Odc. 2. A nie mówiłam?
jakby tego było mało, dźwiękowo też jest gorzej – dialogi są cichsze niż muzyka w tle… Wyszło na odwrót i to głosy bohaterów były w tle, a muzyka na pierwszym planie. Żałuję zwłaszcza momentu, kiedy Suwa uwodzicielskim tonem kusił Kakeru do przyłączenia się do treningu po lekcjach. Bardzo podoba mi się wybór jego seiyuu, nie brzmi ani gówniarsko, ani za staro jak na licealistę.
Tyle że nadal cholernie mocną stroną tego anime jest sposób, w jaki pokazuje relacje między bohaterami. Scena z Naho i jej mamą, kiedy obydwie mają identyczne reakcje na swoje problemy, była świetna. Uwagę zwraca też stosunek zwykle raczej nieśmiałej Naho do Suwy – w ich relacji nie ma tej nieśmiałości (rzuca się to w oczy zwłaszcza w kontraście z relacją Naho/Kakeru), ich rozmowy wypadają niezwykle naturalne i uroczo zwyczajnie; w mandze mi umknęło. Oj, Suwa, Suwa, biednyś, od początku widać, że dziewczyna nigdy nie widziała cię inaczej niż kumpla. Plus scena w altance w parku była dobra – śliczna (w końcu, przynajmniej przez jakiś czas…) i mocna, to przejście od żartów do takiego wyznania, klimat stworzony przez brak podkładu muzycznego, tylko ciszę i głosy bohaterów – a zwłaszcza spokojny głos Kakeru – tak jakby tematem rozmowy była jakaś najzwyklejsza pod słońcem rzecz.