Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 5/10 grafika: 3/10
fabuła: 8/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,00

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 15
Średnia: 6,33
σ=1,49

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Kysz)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Long Riders!

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2016
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • ろんぐらいだぁす!
Postaci: Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Realizm
zrzutka

Spocone, ale wciąż urocze, czyli słodkie dziewczęta na rowerach. Koszmarna graficznie, lecz całkiem niezła seria z nijakimi bohaterkami.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Bywają osoby, które nie mają w życiu żadnej pasji. Słodkim dziewczątkom w anime zdarza się to częściej niż innym (no, może nie licząc protagonistów w haremówkach) i Ami Kurata jest tego doskonałym przykładem. To pogodne, ale niezdarne i raczej nieśmiałe dziewczę, które dopiero co dostało się na studia. Gdzieś tam po głowie kołaczą się jej myśli o zmianie stylu życia, nie do końca ma jednak pomysł na to, co mogłaby właściwie robić, aż do momentu, gdy… na jej drodze staje słodziutki składak!

Dla Ami jest to miłość od pierwszego wejrzenia. Wraz ze swoją najlepszą przyjaciółką, wysportowaną Aoi Niigaki, udaje się do sklepu rowerowego, by ziścić nowe marzenie o posiadaniu własnego roweru. Niestety, ceny nie są przyjazne dziewczynkom o pustych głów… portfelach i Ami wydaje się, że jeszcze długo będzie musiała poczekać na swój własny, ukochany sprzęt kolarski. Szczęśliwie Aoi zna się troszkę na rzeczy i prowadzi koleżankę do innej placówki, w której można zakupić nieco tańsze modele. Gorsze jakościowo co prawda, ale wciąż niezwykle urocze, a w końcu Ami niczego więcej od roweru nie wymaga ponad to, by się jej podobał.

Tak właśnie zaczyna się pełna pasji przygoda głównej bohaterki z kolarstwem. O dziwo, wcale nie w takim głupiutkim ujęciu, jak by się mogło w pierwszej chwili wydawać. Początkowo byłam dość sceptycznie nastawiona do tego, czy twórcom uda się w miarę przyzwoity sposób przedstawić tę dyscyplinę. Czy też inaczej – byłam pewna, że ta sztuka się nie uda, że pozostaniemy na etapie „robienia słodkich rzeczy” przez bohaterki i tylko gdzieś w tle ktoś czasem wsiądzie na rower. Okazało się wszakże, że „słodkie dziewczynki” oraz „rowery” wcale nie muszą oznaczać serii o niczym i nawet jeśli pozostaniemy na płaszczyźnie moé okruszków życia, można rzetelnie podejść do podejmowanego tematu, nie tracąc przy tym nic z obiecywanej słodyczy.

Oczywiście, nie mogę powiedzieć, że wszystko wyszło idealnie i do kilku rzeczy dałoby się swobodnie przyczepić. Chociażby fakt, że Aoi na pierwszą przejażdżkę Ami wybrała trasę czterdziestokilometrową. Jasne, wyglądało to jak trasa­‑marzenie – bez żadnych wzniesień oraz ruchu samochodowego, za to z gładkimi, zadbanymi ścieżkami. Nic, tylko wsiąść na rower i jechać przed siebie. Mimo wszystko czterdzieści kilometrów to nie zabawa, ale też nie na niej się skończyło. Nasza bohaterka bowiem już w pierwszym odcinku przeżyła tzw. zderzenie ze ścianą i gdyby nie pomoc przejeżdżających rowerzystek, miałaby pewnie spore problemy z powrotem do domu.

Odkładając więc na bok niektóre szczegóły, muszę docenić ogólny efekt, ten bowiem wyszedł naprawdę dobrze. Seria doskonale sprawdzić się może także jako poradnik dla tych wszystkich, którzy dopiero zastanawiają się na zakupem roweru. Ponieważ Ami jest w tych sprawach kompletnym laikiem, pozostałe bohaterki wiele rzeczy muszą jej dopiero tłumaczyć i robią to w bardzo naturalny sposób, podczas kolejnych przejażdżek. Informacje dawkuje się oszczędnie, pewne rzeczy wychodzą dopiero „w praniu” (jak chociażby to, jak poradzić sobie z przebitą oponę, czy też w co się najlepiej ubrać, wybierając się na rower), o innych wspomina się już na wstępie, głównie jeśli chodzi o wszelkie kwestie bezpieczeństwa.

W tym miejscu warto nadmienić, że anime nie zostało poświęcone wyścigom rowerowym, lecz – jak sam tytuł wskazuje – jeździe długodystansowej. Zatem osoby liczące na sportowe emocje, w których najważniejszą kwestią jest wygrywanie, nie mają tutaj czego szukać. Seria natomiast powinna przypaść do gustu wszystkim tym, którzy, tak jak bohaterki, lubią od czasu do czasu wsiąść na dwa kółka i pojechać na jakąś przyjemną wycieczkę. Sama należę do tej grupy i z przyjemnością oglądałam poczynania dziewcząt, jakże bliskie moim własnym doświadczeniom.

Do tej pory właściwie głównie chwalę ten tytuł, a przecież nie da się ukryć, że wystawiona mu ocena do najlepszych nie należy. Co zatem zawiodło? Z przykrością muszę stwierdzić, że były to bohaterki. Nie raz już pisałam, że w anime tego typu to właśnie postaci są najważniejsze i jeśli one nie dają rady, to nawet z najlepszą tematyką seria nie ma prawa wyjść dobrze. Long Riders to kolejny tytuł, który udowadnia słuszność tej teorii.

Poza główną grupką, w skład której ostatecznie weszła piątka dziewcząt, właściwie żadne postaci nie odgrywają w serii większej roli. Od czasu do czasu przez ekran przewija się co prawda siostra Ami, a pod koniec także jej koleżanka ze studiów, lecz ich występy ograniczono zaledwie do kilku scenek, niemal w ogóle pozbawionych wpływu na główną fabułę. Wyzbycie się jakichkolwiek postaci drugoplanowych sprawiło, że uwaga widza w całości musiała być poświęcona głównym bohaterkom. Już na starcie widać, że zdecydowano się zrezygnować z mocno naciąganych schematów, starając się przedstawić każdą z dziewcząt we w miarę normalnym świetle. Mimo to każdą da się zamknąć w pewien szablon, w którym dominuje jedna, względnie dwie najbardziej charakterystyczne cechy. Ami jest głupiutka i niezdarna, Aoi to klasyczny przykład dobrej przyjaciółki, Hinako ma cechy energicznej tsundere z blond włosami, Yayoi jest beztroska i cycata, a ponieważ ma wiecznie zamknięte oczy, to ma też w sobie szczyptę sadyzmu, zaś Saki wykreowano jako wysportowaną, ekscentryczną dziewczynę, która dużo je. Mimo wszystko nie zdecydowano się na przejaskrawienie tychże cech, więc ostatecznie wszystkie dziewczyny wyszły w miarę naturalnie, a przez to po prostu nijako.

Niestety, anime tego typu mają to do siebie, że nie ma tu miejsca na realistyczne charaktery, bowiem siłą rzeczy nie ma czasu na ich pogłębienie. A jak wszyscy wiemy, „zwyczajni” ludzie są nudni i nieszczególnie nadają się na bycie bohaterami lekkich i ciepłych historyjek na poprawę humoru. Wbrew pozorom wcale nie jest łatwo wykreować moé dziewczynki. Jeśli doda im się zbyt dużo słodyczy, czy też stworzy je jako nazbyt idealne, będą niestrawne i odrzucą każdego, kto nie przepada za nadmiarem cukru (i woli, gdy postaci mają choć krztynę indywidualnego charakteru). Z drugiej strony nie można im dorzucić zbyt wielu wad, a operowanie wiecznie tymi samymi schematami na dłuższą metę również będzie niewypałem (chyba że uda się je przedstawić w jakimś nowym, świeżym ujęciu, jak chociażby w Sansha Sanyou, bądź na ich podstawie obmyśli się ciekawe żarty, jak w Bakuon!!). W Long Riders widocznie zdecydowano się na „złoty środek”, to jest nie przesadzić w żadną stronę, co skończyło się fatalnie. Bo nawet jeśli bohaterki nie odrzucają, to nie są też w stanie wzbudzić w widzach większej sympatii i nie sądzę, by zostały zapamiętane na dłużej.

Na koniec zostawiłam do omówienia jeszcze jedną kwestię, czyli to, z czego seria była właściwie najbardziej znana. Mowa oczywiście o oprawie wizualnej, której poziom był jednym z najgorszych w 2016 roku. Wyraźnie widać, że studio Actas nie należy do czołówki w tym biznesie i tym razem kompletnie nie udało im się udźwignąć tego, co wzięli na swoje barki. Mimo kilku przerw w emisji (w tym jednej prawie dwumiesięcznej), z serialu wylewa się tona niedoróbek i ogólnej brzydoty. Komputerowa animacja scen jazdy jest tragiczna i to nawet nie dlatego, że kompletnie nie współgra z całą resztą, a zwyczajnie dlatego, że została zrobiona jak najmniejszym kosztem, przez co wygląda okropnie sztucznie. Nie raz i nie dwa zdarzają się dziwne deformacje, zaś atak klonów jest tu na porządku dziennym. Projekty postaci również nie grzeszą urokiem – w standardzie mamy wielgachne oczy, nieproporcjonalne sylwetki oraz jeszcze większą dawkę deformacji. Przy tym wszystkim drobne wpadki w rodzaju zmiany napisu na rowerze czy koloru koszulki w zależności od ujęcia, to właściwie pikuś. Jedyne, co w tym wszystkim wygląda w miarę przyzwoicie, to tła, choć też nie ma się tu czym zachwycać.

Long Riders zdecydowanie nie jest najbardziej udaną serią, z jaką miałam do czynienia i jako taką trudno mi je komukolwiek uczciwie polecić. Na pewno nie jest to tytuł dla osób spragnionych sportowych wrażeń, jako że seria podąża w kompletnie innym kierunku i nie skupia się na emocjach związanych z wyścigami. Fani uroczych dziewczynek mogą być lekko zawiedzeni, bowiem anime znacząco odbiega od typowego schematu, jaki prezentują klasyczne moé okruszki, bohaterki nie robią bowiem typowo słodkich rzeczy. Najwięcej dobrego znajdą tutaj wszyscy ci, których pasjonują długodystansowe wycieczki rowerowe. Sama odkryłam wiele inspirujących rzeczy, co stanowczo muszę zapisać po stronie zalet tego tytułu, zwłaszcza że po każdym odcinku wzrastał mój apetyt na przejażdżkę. Jedno jest pewne – żeby w jakikolwiek sposób czerpać przyjemność z seansu, należy być całkowicie uodpornionym na brzydką grafikę. Bez tego nie polecam nawet włączać pierwszego odcinka – gwarantuje, że już po kilku minutach będą was bolały oczy, a niestety dalej jest tylko gorzej.

Kysz, 2 kwietnia 2017

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Actas
Autor: Taishi Miyake
Projekt: Asuka Yamaguchi, Jiemon Futsuzawa, Katsunori Tanaka
Reżyser: Tatsuya Yoshihara
Scenariusz: Natsuko Takahashi
Muzyka: Hiroaki Tsutsumi

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Long Riders - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl