Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 5/10 grafika: 9/10
fabuła: 7/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,33

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 59
Średnia: 5,9
σ=1,53

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Enevi, Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Shuumatsu no Izetta

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2016
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Izetta: The Last Witch
  • 終末のイゼッタ
zrzutka

Przyjaźń między ostatnią żyjącą wiedźmą a księżniczką podczas wojennej zawieruchy. Seria na podstawie oryginalnego scenariusza.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Dla pasjonata historii oglądanie, a zwłaszcza recenzowanie anime, którego akcja dzieje się w przeszłości, może być nie lada wyzwaniem. W przypadku Shuumatsu no Izetta sytuacja jest o tyle skomplikowana, że osią fabuły jest teoretycznie druga wojna światowa, ale fakty historyczne i fikcja mieszają się, tworząc alternatywną wersję historii. Najwięcej zmian zaszło na mapie politycznej – poza dodaniem kluczowego dla fabuły alpejskiego państwa Eylstadt (takiego przerośniętego Liechtensteinu), pozmieniano też nazwy krajów, i tak: Niemcy to Germania, Francja to Thermidor, Polska – Liwonia, Wielka Brytania – Brytania, Norwegia – Królestwo Nordyckie, USA – Stany Zjednoczone Atlanty, a ZSRR – Federacja Wołżańska.

Rządzona przez cesarza Germania 1 września 1939 roku najeżdża swojego wschodniego sąsiada – Liwonię, a następnie z wykorzystaniem blitzkriegu – wojny błyskawicznej – zajmuje republiki Beneluksu i Thermidoru oraz podbija pomniejsze nacje. Brzmi znajomo, prawda? Jednak osobą sprawującą władzę w Nowym Berlinie, bo tak nazwano stolicę imperium, nie jest führer Adolf Hitler, bo samo jego nazwisko zapewne zwiększyłoby ciężar gatunkowy serii i ograniczyło twórców. Zamiast tego dostajemy cesarza imieniem Otto, którego z historycznym odpowiednikiem łączy zamiłowanie do okultyzmu oraz, jak się później okaże, inne pomniejsze analogie.

W związku z imperatorską fascynacją wiedzą tajemną, major Arnold Berckmann w ramach tajnej misji przewozi do ośrodka badawczego sarkofag z wiedźmą. Zbieg okoliczności sprawia, że tym samym pociągiem jedzie na spotkanie z brytyjskim ambasadorem Finé, a właściwie księżniczka Orfiné Fredericka von Eylstadt, córka arcyksięcia Eylstadt i jednocześnie następczyni tronu. Księżniczce pomimo przeszkód udaje się dostać na zaplanowane spotkanie z lordem Redfordem, dotyczące wsparcia Brytanii dla Eylstadt w obliczu germańskiego zagrożenia. W trakcie spotkanie oboje dowiadują się jednak o rozpoczęciu inwazji na ojczyznę Finé, zaś sama księżniczka zostaje aresztowana przez germańskich żołnierzy, co jest możliwe, ponieważ ich siatka szpiegowska nie próżnowała. Samolot, którym jest przewożona do Nowego Berlina, transportuje nie tylko uprowadzoną księżniczkę, ale i obiekt badań w postaci uśpionej wiedźmy, którą cesarz jest wyjątkowo zainteresowany. Choć sama czarownica pozostaje uśpiona, otaczająca ją moc budzi się i powoduje katastrofę lotniczą, z której cało wychodzą jedynie Finé i ratująca ją Izetta, obdarzona umiejętnością używania magicznej mocy. Okazuje się, że dziewczęta znają się już od dzieciństwa. Niedługo po tym ponownym spotkaniu Izetta postanawia pomóc Finé w ratowaniu jej kraju – tak wygląda zawiązanie fabuły.

Shuumatsu no Izetta opowiada przede wszystkim o przyjaźni w trudnych czasach wojny. Jest tu sporo bardzo ciekawych pomysłów, chociażby związanych z legendą o Białej Wiedźmie lub polityką zagraniczną, jednak te wątki w dużej mierze zaniedbano, skupiając się na relacjach dwójki przyjaciółek. Niestety ich oglądanie nie jest szczególnie ciekawe, gdyż obydwie są postaciami w gruncie rzeczy mało interesującymi. Finé to niemal chodzący ideał, arystokratka, która na pierwszym miejscu zawsze stawia dobro swoich poddanych i państwa. Izetta zaś jest swej kochanej przyjaciółce tak oddana, że jej lojalność i poświęcenie aż wylewają się z ekranu. W ogóle zdecydowana większość postaci walczących po stronie Eylstadt jest do bólu wyidealizowana – politycy troszczą się o losy państwa, a żołnierze nawet nie pomyślą o tym, aby zwątpić w swoją władczynię czy stracić morale na polu walki. Wśród tak schematycznych postaci pojawia się dwójka, ratująca całość – germański major Berckmann i doradca arcyksięcia Eylstadt Sieghart Müller, faktycznie mający dużą władzę w księstwie. W żadnym wypadku nie są to postacie wybitne, jednak obaj, w szczególności Müller, mają charaktery złożone na tyle, by na tle reszty zabłysnąć.

Projekty postaci są ładne i schludne, lecz niezbyt oryginalne – poza Izettą, nieco groteskowo wyglądającą, gdy lata na karabinie w sukni Białej Wiedźmy, której krój, nawiasem mówiąc, strasznie mi się nie podobał. Pozostałe postacie nie wyróżniają się wyglądem na tle innych produkcji. No i widać niestety podpowiedzi wizualne, pozwalające odgadnąć charaktery postaci. Pisząc w skrócie: Eylstadtczycy mają twarze, Germanie – facjaty. Najmocniejszą stroną grafiki są zdecydowanie tła i animacja. Pejzaże prezentujące malownicze alpejskie góry i lasy są wykonane prześlicznie, zaś falujące skrzydła sokoła szybującego nad polem bitwy… cudo! Nie można mieć też zastrzeżeń do przedstawienia budynków i innych lokalizacji – pałac wygląda jak pałac, bunkier jak bunkier, jaskinia jak jaskinia.

Warto jeszcze zwrócić uwagę na odwzorowanie autentycznej broni z wczesnej fazy drugiej wojny światowej. Tak, paradoksalnie w świecie bez III Rzeszy pojazdy produkowane dla Wehrmachtu i Luftwaffe robią furorę na froncie – rozpoznałem m.in. samoloty Junkers – Ju 87 i Ju 82 oraz czołg PzKpfw III. Jeśli jednak chodzi o militaria, seria zawiera niestety sporo absurdów, takich jak np. przebijanie średniowieczną kopią górnego pancerza czołgu. Podkreślam, że nie jestem specjalistą w dziedzinie wojskowości, ale jestem pewien, że coś takiego po prostu nie może być możliwe. Skoro jesteśmy przy scenach batalistycznych – naprawdę przyciągają one wzrok i robią wrażenie, nie tylko dzięki odwzorowaniu sprzętu, o którym pisałem wcześniej, ale i przez pokazanie pola bitwy – ścierające się jednostki przyjmują realistyczne formacje, a po niebie krążą świetnie animowane samoloty. A potem… w środek wpada Izetta i rzuca nimi wszystkimi na prawo i lewo.

Oprawę muzyczną można zaliczyć do udanych – chociaż opening, Cross The Line w wykonaniu AKINO, raczej nie zachwyca, dostaliśmy przepiękną piosenkę w endingu, czyli Hikari Aru Basho e, zaśpiewaną przez May’n. Pierwsza piosenka jest bardziej energiczna, druga zaś stanowi dla niej kontrast – to nastrojowa, spokojna ballada, która mimo melancholijnego charakteru skrywa promyk nadziei. Akompaniament do akcji anime również stoi na wysokim poziomie – usłyszymy tu w większości spokojne motywy, bez ostrego grania, pojawiają się także wstawki chóralne i operowe, wpasowujące się idealnie w klimat serii.

Shuumatsu no Izetta okazuje się serią niepozbawioną wad, ba, ma ich całkiem sporo: nieścisłości świata przedstawionego, postacie okrojone z charakteru czy absurdy na polach bitew. Jednakże sporo z nich rekompensuje swoją największą zaletą – klimatem. Przedstawiony tu, w pewnym stopniu zmodyfikowany świat pierwszej połowy XX w. w czasach wielkich wojen przywodzi na myśl serię Gosick, która pod tym względem wydaje się podobna. Ot, mroczna tajemnica w dobie światowego konfliktu. Komu spodobał się tamten tytuł, ten nie będzie raczej zawiedziony także opowieścią o czarownicy w wieku nauki.

Conquest, 12 lutego 2017

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Ajia-dou
Projekt: Bunbun, Yuu Yamashita
Reżyser: Masaya Fujimori
Scenariusz: Hiroyuki Yoshino
Muzyka: Michiru

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Shuumatsu no Izetta - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl